IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Tawerna "Pod Młotem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyPią 07 Sie 2015, 16:55



Tawerna znajduje się na samym, szarym końcu Hogsmeade, gdzie zapuszczają się tylko i wyłącznie najodważniejsi i najwytrwalsi. Przejście przez mnóstwo krętych uliczek, aż w końcu znalezienie tego miejsca czasami równa się z cudem. Ale jesteś tu, więc powinieneś wejść do środka; bądź wrócić na ulicę główną, póki jeszcze możesz. Bo gdy przekroczysz stare drzwi, ujrzysz...

Spoiler:
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 08 Sie 2015, 15:51

STOP

W Hogsmeade znalazła się dzięki jednemu z tajnych przejść. Nie trzeba było zaznaczać, że jej wyjście należało do jednych z tych nielegalnych, gdyż zrobiła to zaraz po kolacji. Nikt jednak jej nie zatrzymywał i nie denerwował. Pozostawiona była sama sobie, co w obecnej sytuacji, niesamowicie jej odpowiadało. Zioła piła już w mniejszym natężeniu, aby nie przytępiały jej tak zmysłów. Jak na razie nic nie wskazywało na to, żeby miała czymś się zdenerwować, chyba, że zaczynała myśleć o skazie na swojej krwi. Trochę już się z tym pogodziła, chociaż nie do końca. Chciała dostrzec w tym wszystkim chociaż odrobinę pozytywnej strony. Jak na razie, to rozszarpanie swoich wrogów było tą najjaśniejszą i najciekawszą wizją użycia swoich nowych zdolności.
Przeszła przez ciąg uliczek, kilka razy się zgubiła, aż w końcu doszła do celu swojej podróży. Odkryła to miejsce całkiem niedawno. Zazwyczaj zatrzymywała się u Aberfortha, w Gospodzie pod Świńskim Łbem. Tego dnia jednak miała zamiar ponownie zwiedzić miejsce, z którego ostatnio być może cudem wyszła cało. Miała szczęście, albo i pecha, że trafiła akurat wtedy na awanturę między dwoma czarodziejami, którzy z tego co pamiętała, pokłócili się o kufel rozcieńczonego piwa. Zrobiło się wtedy bardzo nie miło, więc postanowiła się ulotnić. Wszak sam fakt, że tak młode dziewczę siedziało przy stole w towarzystwie typów spod ciemnej gwiazdy mógł szokować i dziwić. Ona jednak odnalazła się tutaj całkiem dobrze. I może jakieś zainteresowanie wzbudziła, jednak nie wdawała się w rozmowy. Tak miało być i tego dnia. Chciała usiąść, ogrzać się przy ogniu, nad którym piekła się tuszka dzika i po prostu wypić jakiś alkohol, nazywany w tym miejscu powszechnie smoczymi szczynami. Nie wyniosła także nauczki z poprzedniej wizyty w podejrzanym miejscu, jakim był Śmiertelny Nokturn. Co gorsza, nabrała dostatecznie wiele odwagi, żeby się nie bać wejść jeszcze raz do tej samej rzeki. W końcu już gorzej od śmierci być nie mogło. A ona tego dnia wcale nie zamierzała umierać.
Usiadła przy drewnianym stole, wyciągając dłoń w kierunku zakurzonej butelki z winem, a następnie wlała sobie do mosiężnego kieliszka trochę różowo-bordowego trunku. Wypuściła z płuc powietrze, a chwilę później skrzywiła się, czując jak kwaskowaty smak rozpływa się jej w ustach. Jedyne czego teraz pragnęła to święty spokój, żeby nie spotkać nikogo, kogo mogłaby w tej norze zobaczyć. I myślała tutaj o konkretnych jednostkach, takich jak Grossherzog. Pisał do niej sowę. A ona mu grzecznie odpisała. Tęsknił, czy też nie miał na kogo wylewać swoje pomyje? W akcie desperacji przypomniał sobie o przyjaciółce, która w tej chwili z przyjemnością zrobiłaby z niego wieszak na mokre ciuchy. Tak z miłości.
Nie spodziewała się jednak, że spotka w tym miejscu kogoś zupełnie innego…
Envy Pride
Envy Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 08 Sie 2015, 16:50

Jeszcze nikt nigdy nie próbował go zatrzymywać, gdy wykonywał jedną ze swoich wycieczek w niebyt szkolny - chyba nie było osób na tyle lekkomyślnych, by próbować przerwać przechadzkę Pride'owi. Sam zresztą nie wiedział, w jaki sposób wydostawał się z zamku - być może wrodzone szczęście kierowało jego krokami gdy radośnie penetrował Hogwart i w ten oto sposób, przypadkowo odnajdywał tajne przejścia. Oczywiście zwykle nie był w stanie trafić do nich drugi raz, ale komu by to przeszkadzało - zawsze można znaleźć nowe.
Gdy już znalazł się w Hogsmeade, postanowił skierować swe kroki do...hmm, wyjątkowo uroczej i przyjaznej speluny, którą miał swojego czasu przyjemność zwiedzić. Wspaniałe miejsce, w którym każda żyjąca istota mogła tylko i wyłącznie napytać sobie biedy, jednakże nie przeszkadzało mu to. W życiu przydarzały mu się znacznie niebezpieczniejsze przygody, niż natrafienie na grupkę podpitych rzezimieszków, dlatego też nie był w stanie nawet zmusić się do strachu, przekraczając próg tej...tawerny. Prawdę mówiąc - straszna rudera, jednakże podobało mu się tutaj. Miejsce to wyglądało znacznie lepiej niż ten wymuskany zameczek przepełniony ludźmi niższej klasy, a to zdecydowanie było mu na rękę. Zignorował nieprzyjemne spojrzenie jakiegoś brudnego obdartusa w pobliżu wejścia, prawdopodobnie łasego na jego sakiewkę - zdawał sobie sprawę, że jeśli dojdzie co do czego, to będzie musiał obedrzeć go ze skóry, jednakże miał też świadomość że da to wspaniały przykład reszcie łasych na jego zasoby, więc nie przejmowało go to. Podszedł do baru i zamówił jakiś rumopodobny napój - oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że mętna ciecz w butelce nawet nie leżała obok prawdziwego rumu, a zdecydowanie bliżej jej było do mieszaniny wódki, grogu i świeżego szczura, ale jak się nie ma co się lubi...musiało mu to wystarczyć. Poprzednim razem próbował tu wina, jednakże cuchnęło mu ono truskawkami i miało paskudny, słodkawy posmak, dlatego już nigdy nie zamierzał próbować tego specjału.
Przemierzył wzrokiem wnętrze karczmy i wypatrzył wśród gawiedzi kogoś, kto zdecydowanie tu nie pasował swoją obecnością - mała, Ślizgońska dziewczynka, najprawdopodobniej przekonana o tym jak bardzo jest niebezpieczna dla osób ją otaczających. Prawdopodobnie czuła się wśród nich jak wilk, jednakże zapewne nie była świadoma że jest wilkiem pośród stada szakali. Dopiero po chwili zaczęło mu świtać, kim jest osoba którą kilkukrotnie widywał na korytarzu czy też w Pokoju Wspólnym. Dotarło do niego, że przecież Vinc mu ją pokazywał - cóż za niedopatrzenie. Pociągnął z gwinta swojego zamówionego paskudztwa (przypominało to smakiem wypieki jego kuzynki od strony matki) i powolnym krokiem zbliżył się do stolika Porunn.
- Przysiądę się - stwierdził stanowczo, absolutnie nie mając zamiaru pytać jej o zdanie - i jak pomyślał tak zrobił. Dosiadł się do niej jak do swojego (bo w końcu przyszła rodzina, to w pewien sposób swoja, prawda?) i obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem. I żeby było jasne - wcale nie żywił do nich żadnych negatywnych emocji - aura jego miłości do kuzyna, nie obejmowała dziewczyny kuzyna, dlatego też nie zamierzał być wobec niej niemiły - raczej wolałby nawiązać z nią w miarę pozytywne stosunki, a przynajmniej coś na kształt wzajemnej tolerancji, bo czy chciał czy nie - był na nią skazany. Wyciągnął z kieszeni paczkę swoich ulubionych Piór Feniksa i wziął jednego z ostatnich papierosów odpalając go różdżką. Następnie podsunął paczkę Ślizgonce:
- Poczęstujesz się? - spytał z grzeczności. Tak naprawdę niespecjalnie miał ochotę dzielić się swoimi papierosami, ale w tym wypadku mógłby zrobić wyjątek - w końcu "rodzina", prawda?
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 08 Sie 2015, 17:54

Oczywiście nic nie mogło pójść tak, jak zaplanowała wcześniej. Podniosła głowę w momencie, gdy do speluny wszedł nowy gość. Kojarzyła go na tyle, na ile mogła rozpoznać nowe osoby, które przybyły do szkoły. Ostatnio zaroiło się od nowego nazwiska, jakim było Pride. A tutaj pojawił się jeden z przedstawicieli tego interesującego, acz niebezpiecznego i jadowitego niczym żmija rodu. Zmarszczyła brwi, sącząc powoli napój. Czuła w ustach metaliczny posmak, wymieszany z kwaśnymi wiśniami, który w tej chwili był jednym z lepszych dla zmysłów rzeczy. Jednak lubiła to miejsce, które dawało jej żyć nieco na krawędzi własnego życia. Jakby nie miała wystarczająco nadszarpniętego ciała, dosłownie. Myślami na krótki moment wróciła do podłużnych blizn przecinających jej prawe ramię i udo. No cóż, pamiątka na całe życie, a co najważniejsze – akurat to jej się nawet podobało.
Śledziła spojrzeniem chłodnych, błękitnych oczu chłopaka, który wydawał się właśnie ją zauważyć. Zmarszczyła brwi, gdy ruszył w jej kierunku, jednak nie zrobiła żadnego ruchu, który chociażby sugerował, że nie była zadowolona z takiego obiegu sytuacji. Gdy się dosiadł, nawet nie skomentowała, nie powiedziała zupełnie nic. Nie spuszczała jednak z niego swoich ślepi, utrzymując nieprzerwany kontakt wzrokowy. Obserwowała jego mimikę twarzy, czarne niczym smoła oczy, dumną postawę ciała. Nawet nie wiedział, jak bardzo przypominał tymi drobnymi detalami swoją rodzinę. Z tego co się dowiedziała od samego Vincenta, to byli kuzynami, jednak nigdy nie rozmawiała na ten temat dłużej, niż było to konieczne. Wolała sama dowiadywać się z kim miałaby w przyszłości do czynienia. Jednak do poznania tegoż chłopaka nie spieszyła się jakoś zbytnio. Być może zrobiła błąd w tej kwestii, jednak teraz miała możliwość zrehabilitowania się i wyrobić własną opinię na jego temat, a później zaszufladkować tam, gdzie byłoby jego miejsce.
Milcząc, spoglądała na opakowanie papierosów, które wyjął, a później skierował otwartą stronę ku niej. Przechyliła głowę lekko w bok, badając przez moment sytuację, aby zaraz później wyciągnąć dłoń po ostatni wyrób tytoniowy, który znajdował się w paczce. Chwyciła za różdżkę, a następnie odpaliła go, aby zaraz później naciągnąć się dymem. Poczuła jak delikatnie przytępia jej zmysły i daje uczucie pewnego komfortu psychicznego, jakby wszystkie problemy ulatniały się wraz z szarą zasłoną.
- Nie mieliśmy okazji wymienić stosownych słów, aby się poznać. Zakładam jednak, że moje imię znasz, gdyż ja znam twoje – powiedziała w końcu, wypuszczając dym z płuc i mierząc go spojrzeniem od stóp do głów, nawet nie przejmując się tym, że mogło być to nieco niekulturalne. Przyszedł do niej z własnej woli, więc nie mógł narzekać na fakt, że zaczęła go na swój sposób oceniać, ważyć jego przydatność w przyszłości. Jak na razie, nie widziała jednak przeciwwskazań, żeby skreślać go już na początku. Mogła dać mu się wykazać. Byłaby przecież bardzo nieuprzejma, gdyby zrobiła inaczej, a tego chciała uniknąć. Mógł się okazać tak samo interesujący jak Vincent, a to byłby dla niego bardzo plus. W końcu co nie pociąga tak bardzo, jak odrobina przemocy? Porunn z chęcią by coś rozwaliła, jednak nie w tym miejscu, w którym łatwo mogli zapamiętać i na przyszłość zrobić sieczkę. Nie, że nie potrafiła się bronić. Była jednak wciąż uczennicą, a obecni w tej tawernie ludzie, już dorośli i po prostu niebezpieczni.
- Potrafisz coś ciekawego? – spytała prosto z mostu, nie przebierając w słowach, aby przypadkiem go nie urazić. Uśmiechnęła się lekko, po czym dyskretnie kiwnęła głową w kierunku dryblasa wychodzącego akurat z tawerny. To był ten sam, który już na początku rzucał groźne spojrzenia w kierunku nie tylko Pride’a, ale i też Porunn.
- Pokaż.
Envy Pride
Envy Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 08 Sie 2015, 18:29

- Trafnie - odparł lakonicznie. Oczywiście że zdał już sobie sprawę z tego do kogo się przysiadł - raczej nie był kimś, kto chciałby nawiązywać przypadkowe znajomości w miejscu takie jak to. Prawdą było, że jeszcze żadne z nich nie było w stanie dostrzec prawdziwej wartości ich spotkania, jednakże o tym zdążą się przekonać w swoim czasie. Aktualnie taksował ją wzrokiem, jednakże jego ocenianie było znacznie bardziej "rozłożyste" niż ocena jaką wystawiała mu Porunn. Przyjrzał się jej bowiem nie tylko pod względem jej ewentualnej przydatności, ale również wydał jej notę jako zwykłej kobiecie - w końcu nie był pustelnikiem, zresztą miał raczej prawo do sprawdzenia czy gust jego kuzyna jest tak tragiczny jak zapamiętał. I tutaj o dziwo spotkało go rozczarowanie - Fimmelówna wyglądała zdecydowanie lepiej niż mógłby to sobie wyobrażać, a co za tym idzie, jego kochany członek rodziny już nie był bezguściem. A to oznaczało jeden powód żeby go nienawidzić mniej. Przykra sprawa, wyjątkowo przykra. Zadawał sobie jednak sprawę z tego, że powinien się raczej cieszyć - może jeszcze będą ludzie z jego ulubionego towarzysza okrutnych rozrywek.
Musiał przyznać że wiązał z nią swojego rodzaju nadzieje - w końcu niezależnie od tego co będzie, w pewien sposób już siedzieli w tym wszyscy razem, w trójkę a co za tym idzie - gdyby Porunn okazała się nudna i bezużyteczna, bardzo prędko straciłby swoje zainteresowanie jej osobą, a to mogłoby się nie najlepiej skończyć dla wszystkich obecnych i nieobecnych. Swoją drogą - rozbawiło go pytanie Fimmelówny. Było proste, otwarte i w pewien sposób rozbrajająco urzekające, jednakże doskonale je rozumiał - zamierzała go przetestować, żeby wiedzieć czy może się do czegoś nadawać. Jak to mówią, dobry magik nie zdradza swoich tajemnic, ale uznał że może uchylić rąbka tajemnicy przed współtowarzyszką niedoli.
- Owszem. Potrafię bardzo dobrze kłamać. - odparł, a żaden nerw jego twarzy nawet nie drgnął, gdy pozwolił sobie na posłanie jej martwego, nieprzytomnego spojrzenia, którym częstował wszystkich odwiedzających go pod jego niedawnym adresem zamieszkania. Cela numer 18, takich rzeczy się nie zapomina. Odłożył papierosa do popielniczki, zaś w jego lewej dłoni pojawił się złoty galeon. Wstał z miejsca i pośpiesznym krokiem zbliżył się do wychodzącego dryblasa. Pochylił się udając że podnosi coś z ziemi i zagadał go:
- Przepraszam
Prawą ręką trzymał schowaną w rękawie płaszcza, zaś jej czubek był skierowany w okolice nerek tamtego - tak naprawdę trzymał w nim różdżkę na której właśnie zaciskał palce. Gdy tamten się obracał w jego stronę, niewerbalnie skorzystał z zaklęcia "Haemorrhagia", zaś niewielka odległość pomiędzy nimi przydusiła blask promienia.
- Coś upuściłeś - powiedział Envy, wyciągając do niego lewą rękę z galeonem, uśmiechając się przyjaźnie. Tamten tylko obrzucił go nieprzyjemnym spojrzeniem i zagarnął monetę, wychodząc z tawerny, zaś Envy powoli i spokojnie powrócił do stolika.
- Najważniejsza jest cierpliwość, Porunn - rzucił cicho do towarzyszki i przez minutę czy dwie siedzieli w milczeniu. Wówczas do ich uszu dobiegł skowyt bólu mężczyzny brzmiący jakby conajmniej ktoś właśnie kroił go żywcem. O tak, krwotok wewnętrzny rozpoczęty, a to nie należało do przyjemnych uczuć. Dla Pride'a nieboskie wrzaski rozlegające się zza drzwi tawerny, były muzyką dla jego uszu. No proszę - chłop pozował na takiego groźnego, a jednak w obliczu niewielkiej dawki bólu zachowywał się jak mała dziewczynka.
- Pamiętaj, by nie prosić dwa razy. Lepiej nie igrać z ogniem - zagadał do niej wesoło, zupełnie jakby absolutnie nic nie usłyszał.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 08 Sie 2015, 22:34

Porunn przysłuchiwała się jego słowom z wciąż tkwiącym na jej ustach uśmiechem. Kiwnęła głową, po czym oparła łokcie na blacie stołu. Obserwowała Envyego uważnie, nie chcąc przeoczyć chociażby najmniejszego szczegółu.
- Kłamać, powiadasz – mruknęła do siebie, po czym posłała mu lekki uśmiech, nie spuszczając z niego chłodnych, kalkulujących oczu. Odprowadziła go spojrzeniem do mężczyzny, zastanawiając się jaką też Envy wymyślił dla niego rozrywkę. Lubiła przyglądać się ludziom zwiastującym cierpienie innym. Zdawało jej się, że to było cos na wzór sztuki, coś, co powinno się wykonywać z niesamowitą precyzją, namaszczeniem. Była ciekawa więc na co było stać Pride’a. Być może dorównywał swojemu kuzynowi, a może nawet przewyższał go swoimi umiejętnościami. Oblizała usta, po czym odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho.
Wszystko stało się nagle. Był przy stole, nie było go, i znowu był. A jednak zdążyła wszystko dobrze zarejestrować. Sztuczka zbliżania się do kogoś nieznajomego, rzucenie zaklęcia niewerbalnego, a później powrót na miejsce jakby nigdy nic. Kiwnęła więc głową z uznaniem, a następnie zaciągnęła się papierosem. Zmierzyła go spojrzeniem, a następnie uśmiechnęła się, gdy usłyszała wrzask dochodzący z zewnątrz. Mogła się domyślać, co zrobił, ale nie zapytała. Magik nigdy nie zdradzał swoich sztuczek, prawda?
- Nie należę do cierpliwych osób, jednak kto wie? Może powinnam nad tym trochę popracować – powiedziała, po czym wzruszyła ramionami, jakby rozmawiali o czymś zupełnie normalnym. Nie reagowała na wrzaski, jakby w ogóle ich nie słyszała. Inni siedzący w tawernie także zajmowali się swoimi sprawami, jakby dogorywająca osoba po prostu była niewidzialna, jakby po prostu nie istniała. Tylko stojący za ladą oberżysta postanowił wyjść i sprawdzić co się stało. Jednak żadnego wołania o pomoc nie dało się usłyszeć. Nic, zupełnie nic. Jakby to miejsce żyło własnymi prawami, których nikt nie zamierzał podważać. W końcu kto normalny, ceniący własne życie wchodził w drogę nieznajomemu, który w tych czasach mógł się okazać dosłownie każdym.
Dziewczyna podniosła się lekko z siedzenia, aby nachylić się w stronę chłopaka. Zatrzymała usta tuż przy jego uchu i mruknęła cicho, aby tylko on usłyszał, nikt więcej:
- Jak na razie wystarczy mi takie przedstawienie. Myślę, że się polubimy. Nie chcę mówić o przyjaźni, bo na to jeszcze musimy poczekać – w końcu nigdy nic nie wiadomo. Być może ktoś używał uszu dalekiego zasięgu, albo jakiegoś zaklęcia, a ona na dzień dzisiejszy wolała uniknąć kłopotów ze strony rozjuszonych bywalców tawerny. Przeczuwała, że nadchodziły ciekawe dnie, które drugi Pride jej zapełni chociaż w jakimś stopniu. Nie miała zamiaru przebywać w jego towarzystwie cały czas, wolała nie uchylać rąbka tajemnicy, którą się otaczał. Powoli, wszystkiego się w pewnym momencie dowie. Z tego co słyszała jednak podczas rozmów w Pokoju Wspólnym, to Envy miał nieco mroczną przeszłość. Więzień Azkabanu? Nie była pewna, czy chciała słuchać ckliwej historyjki jak urządzał sobie posiadówkę w towarzystwie dementorów. Bardziej interesowały ją inne rzeczy. Ostatnio natrafiła na księgę, w dziale ksiąg zakazanych, w której oprócz wilkołaków były też opisane takie stworzenia jak inferiusy. Nie znała zbytnio wielu osób, z którymi mogła o tym porozmawiać. Jednak los chciał, żeby spotkała osobę, która najprawdopodobniej miałaby jakieś o tym pojęcie. Była ciekawa jak wielkie i czy byłoby dla niej w jakiś sposób przydatne. Chciała zaproponować Vincentowi, żeby zacząć się bawić w tym kierunku. A gdyby tak…?
- Zastanawiałam się nad inną dziedziną czarnej magii - zaczęła, wypalając do końca papierosa, a następnie wrzuciła go do mosiężnego kieliszka wypełnionego do połowy winem. Nie miała zamiaru tego świństwa dalej pić. Przesunęła palcem po brzegu naczynia, zastanawiając się nad złożeniem odpowiednich słów, aby Pride zrozumiał co miała na myśli. W końcu mieli zostać bliższymi znajomymi nawet ze względu na Vincenta. Któż by pomyślał, że pierwszy Pride będzie osobą zrzeszającą i szerzącą miłość między uczniami? Brzmiało to naprawdę zabawnie.
- Inferiusy. Wiesz na ich temat coś więcej? – spytała, spoglądając na niego z zainteresowaniem wymalowanym na twarzy. Sama dopiero była w trakcie nauki czarnej magii. Można było nawet powiedzieć, że było jej bardzo daleko do rzucania cruciatusów czy imperiusów, jednak jak na samouka to całkiem nieźle jej to szło. Ojciec nigdy nie chciał jej uczyć przed ukończeniem siedemnastego roku życia. Sama więc podkradała mu książki i się uczyła.
Envy Pride
Envy Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyNie 09 Sie 2015, 01:11

Był świadom tego, że odegrał swoją rolę w wyjątkowo sprawny i dyskretny sposób, za wyjątkiem jednego - nie spodziewał się, by ktokolwiek inny w takim miejscu jak to, dbał o to że ktoś zgubił galeona. Manierą raczej było tutaj opróżnianie cudzych sakiewek, a nie napełnianie ich prawowitą własnością. Jednakże uznał że to będzie wyjątkowo ładna scena, ukazująca prawdziwą naturę Pride'ów - otóż faktem jest, że każdy Pride był zwyczajnie fałszywy. Ich ród był wyjątkowo obłudny i przy wszelkich kontaktach z nimi, warto jednak o tym pamiętać, żeby nie odnieść mylnego wrażenia. Niestety, nikomu nie dane było dotrwać i wniknąć wystarczająco głęboko, by mieć tą wiedzę podaną na tacy.
- Kłamstwo czasami bywa bardziej bolesne, niż najbardziej wymyślna tortura. Każdy kto się jeszcze nie przekonał tego na własnej skórze, sam kopie sobie grób - powiedział cicho, z uroczym uśmiechem, zupełnie jakby wyobraziło go zobrazowanie tej metafory. Bo czy to nie byłoby wyjątkowo zabawne? Rozkazać komuś wykopać sobie miejsce spoczynku gołymi rękami, a potem zabijać go powoli i boleśnie? Ironia losu można by rzec, a zawsze był wielkim fanem wszelkiego rodzaju ironii. Tak czy siak, trzeba przyznać że te potępieńcze krzyki w tle bardzo ładnie wkomponowywały się w klimat tego miejsca - może powinni zatrudnić tutaj torturowaną orkiestrę? Wówczas dopiero mieli by klientele - będzie musiał kiedyś podsunąć ten plan człowiekowi który był inicjatorem tak wspaniałego i malowniczego miejsca.
- Powinnaś. Gdy wilczyca skrada się do łani w pośpiechu, doprowadza do tego że zwierzyna ucieka. A pościgi nigdy nie są dobrym rozwiązaniem, bo każdy mrok kryje w sobie własne nundu - odparł zagadkowo. To był jeden z szyfrów, który swojego czasu opracował z Vincem, za czasów gdy byli dumnymi młokosami Durmstrangu - przemawiać radosnym bełkotem, by nikt z okolicy nie brał na poważnie ich rozmowy, przez co nie zamierzał podsłuchiwać. W końcu dla kogoś bez odpowiedniej dozy subtelności, taka wypowiedź wydawała się pierdzieleniem mola książkowego, a takich rzadko warto słuchać. Miał jednak wrażenie że Fimmel zrozumie co miał do przekazania - w końcu była na tyle chor... przystosowana, żeby obcować z jego pieprzniętym kuzynem, a to już wyczyn, prawda? Zresztą Envy nigdy wolał nie wnikać w historię związkową członków rodziny - cenił swoje własne zdrowie psychiczne na tyle, żeby nie próbować przedzierać się przez ten mentalny burdel Pride'owości.
- Mam tylko nadzieję, że nie odniosłaś mylnego wrażenia że zrobiłem cokolwiek dla Twojego zadowolenia. Po prostu...sam się bawiłem naprawdę nieźle - mruknął półszeptem, ignorując wzmiankę o ewentualnej przyjaźni. Nie rozumiał nigdy idei rozmyślania nad tym czy będzie i jaka będzie jego relacja z drugą osobą. W końcu jeśli będzie to będzie, jeśli nie to nie - po co o tym wspominać?
Następnie zmieniła temat rozmowy, w pewien sposób intrygując go - prosta sprawa, ciekawiło go co miała na myśli. I wtedy nadeszła prawdziwa bomba, zaś on zmienił własne postrzeganie jej osoby. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że w pewien sposób są pokrewnymi duszami, jednakże teraz dowiedział się również że jest ona wyjątkowo lekkomyślna. W końcu jak inaczej można nazwać kogoś, kto próbuje wydrzeć śmierci część jej łupu, poprzez ożywienie martwych szczątek? Ludzie którzy się tym parali, musieli być szalonymi i lekkomyślnymi czarnoksiężnikami. A w mniemaniu Pride'a, to właśnie do takich świat należał. W końcu sam lubił przekroczyć czasem o jedną granicę za dużo, a rodzinny dryg do wynaturzonych eksperymentów nie oszczędził i jego.
- Są krwiożercze, pozbawione ludzkich zahamowań, wierne temu kto je okiełznał i mają aparycję Vincenta. Wiem też, że jeśli za tworzenie inferiusa i profanację grobów zabierze się czarownica bądź czarodziej zbyt słaby by temu podołać, zdechnie w okrutnych męczarniach. Wiem też, że gdy pierwszy raz ktoś wydrze cudze ciało z utęsknionych ramion kostuchy, doprowadzi to do nieodwracalnych zmian w jego psychice. - odparł wykrętnie prawdami uniwersalnymi, o których prawdopodobnie każdy uczeń Durmstrangu słyszał z mniej lub bardziej wiarygodnego źródła. Powód był prosty: jeśli Porunn oczekiwała że od razu wyskoczy z formułką zaklęcia i opisem rytuału, to musiałaby go uważać za kompletnego, naiwnego kretyna. Przecież nie był pewien, czy powinien jej ufać, prawda?
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyNie 09 Sie 2015, 21:56

Porunn z zaskoczeniem musiała stwierdzić, że rozmowa z Envym była całkiem przyjemna. Chłopak mówił w taki sposób, który normalny uczeń raczej by nie zrozumiał. To dobrze, bo to automatycznie sprawiało, że mieli w jakiś sposób przewagę nad całą ciemną masą, która ich otaczała. Przyglądała się mu uważnie, starając się zapamiętać najmniejszy szczegół jego twarzy, mimikę czy też sposób poruszania się, świdrowania kogoś czarnymi ślepiami. Miała wrażenie, że jeszcze chwila, a pochłonie ją ich bezdenna ciemność, przepaść. Jak na przekór wszystkiemu, zdecydowanie jej t odpowiadało. Póki była na pozycji obserwatora, mogła stale trwać w zafascynowaniu. Jednak jej zdaniem czegoś mu brakowało, czegoś, co miał Vincent. Być może była to jej ocena sugestywna, w końcu bliżej była ze swoim chłopakiem.
- Osobiście uważam, że pogoń dodaje nieco urozmaicenia całemu polowaniu – zaczęła, przechylając głowę lekko w bok, lustrując przy tym chłopaka jasnym spojrzeniem. Na jej twarzy pojawił się cień złośliwego uśmiechu. Oparła ręce o blat, a następnie nachyliła się do chłopaka, pozwalając, aby kosmyki ciemnych włosów delikatnie opadły na jej twarz. Przez chwilę milczała, jednak to nie dlatego, że nie wiedziała co powiedzieć. Ona już dokładnie wiedziała co siedziało w jej głowie, w jej chaosie, który w jakiś sposób potrafiła bez problemu kontrolować.
- Pobudzenie swoich zmysłów, dzika radość z faktu, że ofiara właśnie walczy o życie, a każda sekundka jest dla niej ważna. W końcu wilk jest myśliwym, brutalnym, potrafiącym się wgryźć tam, gdzie trzeba. Są też tacy, co bawią się jedzeniem, ale to należy do natury. Łańcuch pokarmowy – powiedziała całkiem naturalnie, a następnie wyciągnęła dłoń w kierunku butelki z przeźroczystą cieczą i upiła łyka. Poczuła jak ostry smak alkoholu wypala jej jamę ustną. Jednak się nie skrzywiła. Wciąż utrzymywała kontakt wzrokowy z chłopakiem. Zdawało się, że szykowała się naprawdę miła pogawędka w odpowiednim do tego miejscu. Zmrużyła oczy. Był ciekawą osobą. Taką, która była owiana tajemnicą, która kryła w sobie coś, czego inni na pierwszy rzut oka dostrzec nie mogli. Nie dziwiło jej to jednak ani trochę. W końcu należał do osób pokroju Vincenta, co oznaczało, że osoby, które zrobiły zły krok i podjęły nieodpowiednie działanie, mogły się pożegnać ze swoim życiem w spokoju. Czego dowodem był dogorywający na zewnątrz mężczyzna. Wystarczyło tylko złe spojrzenie, zły gest, a niczego nieświadomy osobnik w tej chwili zwijał się z bólu i paniki na ziemi, być może wspominając najszczęśliwsze chwile w swoim życiu przed zbliżającą się śmiercią. Tu pojawiało się w jej ciemnej główce pytanie; kogo do cholery Dumbledore przyjmował do szkoły? Nie skomentowała jego słów na temat dobrej zabawy z ludzkim życiem, wszak, sama nieźle się ubawiła, oglądając jego wyczyny.
Gdy przeszedł do rozmowy o inferiusach, Porunn słuchała go w milczeniu. Zawsze była ciekawa istot, które w jakiś sposób mogły przyczynić się do skrzywdzenia tych, których chciała usunąć ze swojej drogi. Jednak czy posuwanie się aż do ingerowania i zabawę w pana życia i śmierci miało jakiś sens? Nie interesowało ją to, że wykraczało to poza sfery moralne. Już dawno straciła uczucie przyzwoitości. Liczyła się chwila, pomysł, który miał rację bytu bądź nie. Lubiła eksperymentować. Zdobywać nowe doświadczenia. Ze zdziwieniem mogła przyznać, że Pride mówił o tych stworzeniach inaczej. Przez myśl jej nawet przyszło, że mógł się już bawić w tę dziedzinę magii, jednak nie miała zamiaru wciskać nosa tam, gdzie nie trzeba. Mógł mieć w domu nawet cerberusa; póki ona pozostawała z daleka od jego zasięgu, to nie stało nic na przeszkodzie, nie miała nic przeciwko. Nie interesowało ją to. Tak po prostu. Chciała go sprawdzić na tyle, na ile była w stanie. Poprzez spokojną rozmowę. Póki to ona zadawała pytania, było całkiem odpowiednio, miała wrażenie, że panowała nad całym spotkaniem. Być może było ono mylne, jednak nie miała zamiaru nagle wyjść, zostawiając go samego. Byłoby to co najmniej niegrzeczne. Co pomyślałby Vincent? Nie miała też powodu, żeby zostawiać Envy’ego samego. Całkiem miło spędzała czas.
- Muszę przyznać, że mnie fascynujesz - szepnęła, posyłając mu szeroki uśmiech, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Podobały jej się te oczy, była ciekawa co skrywał w tej głowie, jakie myśli go nawiedzały.
- W sumie nie mogę się dziwić. W końcu jesteś kuzynem Vincenta, a z jakiegoś powodu jesteśmy razem – dodała, wzruszając ramionami, jakby mówiła najzwyklejszą rzecz na świecie. Interesowała się ich relacjami. W końcu nie mogły być całkiem zdrowe, skoro obaj pochodzili spod ciemnej gwiazdy. Jakby ona sama była przy nich osobą czystą, bez skazy.
- Jak bardzo pałacie do siebie miłością? Zgaduję, że na dzień dobry rzucacie sobie w ramiona, a następnie pijecie w swoim towarzystwie brytyjską herbatkę, opowiadacie kawały, jakieś komplementy – powiedziała wesoło, chociaż jeśli Envy w połowie potrafił myśleć tak jak ona, to na pewno domyślił się, że wcale nie chodziło o to, o czym mówiła. Wręcz odwrotnie. Mówienie szyfrem, słowami, które zupełnie co innego znaczyły, powinno im powoli wchodzić w naturę. Przynajmniej tak działało to z nią i Vincentem. Była ciekawa na ile mogłaby się zbliżyć do drugiego Pride’a. Oczywiście nie miała zamiaru wskakiwać w ogień. W końcu to sprawiłoby, że najprawdopodobniej dotkliwie by się sparzyła. A już kiedyś, w przeszłości przeżyła jedno zetknięcie z ogniem.
Envy Pride
Envy Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyWto 11 Sie 2015, 15:57

Envy w pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego że dziewczyna obserwuje każde drgnięcie jego nerwu i zaczął się czuć jak na obserwacji, czy też przesłuchaniu, a co za tym idzie - postanowił zagrać z nią w małą gierkę psychologiczną, która zazwyczaj burzyła czyjeś skupienie. Dlatego też po każdym wypowiedzianym zdaniu robił pauzę, podczas której w ułamku sekundy przejeżdżał czubkiem języka po swojej górnej wardze.
- Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, nawet wprawny łowca może skończyć jako przekąska. A wówczas nawet DUMA nie pomoże łowcy. PYCHA rzadko trzyma się martwych. Czasem warto o tym pamiętać - odparł z rozbrajającym uśmiechem w typowym starym, dobrym Pride'owym stylu. Trzeba przyznać że dziewczyna miała wyjątkowo ciekawe poglądy, jednakże momentami przypominała mu Vincenta i nie był pewien czy to dobrze. Panowanie nad sytuacją w której szurnięty psychopata u boku unicestwia ostatnie bastiony niewinności to jedno, jednakże gdyby się okazało że teraz będzie mieć dwójkę osób o takich zamiłowaniach...to już mogłoby go przerosnąć. To już nie byłoby wyzwanie - to byłaby rzeź niewiniątek, odbierająca wszystkim to co dla nich najważniejsze. A co za tym idzie - Envy zaczął być zwyczajnie ciekawy, do czego doprowadzi go wybuchowy związek jego kuzyna. I dopisał Porunn do listy, na honorowym miejscu, tuż obok młodszego Pride'a. Oczywiście nie wyjął teraz pergaminu i kałamarza - ta lista była tylko i wyłącznie wmieszana w subtelną ciecz jego wspomnieć, jednakże zdecydowanie musiał ją odnotować. Czego by nie mówić - zasłużyła na ten przywilej.
- A gdy pewnego dnia wilk zapolował na krowę, dorwał ją na pastwisku wśród byków. To dopiero musiało pobudzić jego zmysły. - odparł jej lekko sarkastycznie, dając do zrozumienia że czasem trzeba spojrzeć szerzej na sytuację, by uniknąć idiotycznych pomyłek. W końcu znał zbyt wielu łowców, którzy pod wpływem niedocenienia swojej ofiary, stali się zwierzyną - to było tak częste, że aż wstyd że musiał o tym wspominać.
Na jej szept wyszczerzył się lekko psychicznie - nie był w sumie pewien, czy Fimmelówna posiada jakiekolwiek poczucie humoru, jednakże zdawał sobie sprawę że nawet w tej chwili, powinien wysyłać raczej sprzeczne sygnały - przecież nie był na tyle głupi, żeby po kilku trafnych stwierdzeniach obdarzać ją pełnym zaufaniem i zdradzać całą swą naturę. To byłby idiotyczny błąd, więc żeby go uniknąć czasami wypadało przymydlić swój obraz w cudzych oczach.
- Zwykle słyszę te słowa w przyjemniejszej scenerii, od bardziej roznegliżowanych kobiet, z którymi nie jestem rodzinnie spowinowacony. Jednakże doceniam - odparł lekko ironicznym szeptem, mając tylko nadzieję że Porunn przypadkiem nie odbierze tego jako swoistego rodzaju propozycji. To byłoby zbyt...dziwne, żeby mógł przyjąć to na porządku dziennym. Jednakże zdawało mu się, że rozumieją się na tyle dobrze, żeby uniknąć takich nieporozumień, więc mógł sobie pozwolić na wypowiedzi zakorzenione głęboko w jego manierze. I w końcu doszli do tematu, którego tak właściwie spodziewał się od początku. Jego relacje z Vincentem. Prędzej czy później musiała zadać to pytanie - oswoił się z tą myślą już w momencie w którym się przysiadł, więc nie zaskoczyło go ono zupełnie.
- Cóż, zazwyczaj nasze spotkania zaczynamy od miłych słówek rzuconych w naszym rodzinnym języku, żeby podkreślić naszą wieź. Potrafimy wymieniać słodkie epitety przez wiele minut, zanim w końcu nasza rodzinna miłość eksploduje do tego stopnia, że zostaje ona uwieńczona braterskim uściskiem. Następnie opowiadamy sobie o przeżyciach czasu rozłąki, by ostatecznie zakończyć spotkanie miłym popijaniem tradycyjnego bułgarskiego soku malinowego, z filiżanek z różowymi kotkami. Choć jesteśmy zaledwie kuzynami, to zżyci jesteśmy niczym bracia krwi - wygłosił i pokiwał głową z miną ucieszonego sześciolatka, który właśnie dostał swoją pierwszą dziecinną miotełkę.
Vincent Pride
Vincent Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyPią 11 Wrz 2015, 01:31

Ostatnimi dniami miał więcej na głowie spraw przeróżnych. Rose, zaklęcia niewerbalne, zastanawiające zachowanie Porunn na zajęciach. A to tylko część, bowiem jego umysł skrywał wiele tajemnic i zagadnień, którymi nie mógł się dzielić praktycznie z nikim. Jego demony tkwiły wewnątrz i tylko one znały treść każdej chorej fantazji, zalążki planów, którym przyklaskiwały wszystkie kręgi piekielne. Lubił to uczucie adrenaliny związane z wieloma sprawami na raz, wręcz uwielbiał czuć, że ma zajęcie na każdą chwilę. Tego wieczoru jednak postanowił dać sobie nieco więcej przestrzeni, zwolnić na moment, by popatrzeć na wszystko z dystansem. To, co było, co jest i co nadejdzie, każde z nich powoli obnażało się przed nim na jedno skinienie, powoli odkrywając kolejne warstwy, które dopiero z boku był w stanie dostrzec. Całe szczęście był cierpliwy i takie przerwy na kontemplację swego małego, zepsutego uniwersum nie nękały jego sumienia.
Wyszedł z zamku jednam z odkrytych wcześniej tajemnych przejść, których miał już obeznaną pokaźną ilość. Czemu się jednak dziwić, od pierwszego dnia badał zamek pod kątem każdej tajemnicy jaką mógł skrywać. Znał większość tajnych przejść i ciekawych zakamarków na pamięć, prawdopodobnie lepiej od połowy uczniów siedzących tam od sześciu lat. Zimne powietrze na moment przypomniało mu Durmstrang i uśmiechnął się do siebie, chowając nos w wysokim kołnierzu czarnego swetra. Miał wysoką tolerancję na chłód, sam sweter wystarczył dla komfortu z przechadzki. Przeszedł do Hogsmeade powolnym krokiem, spoglądając w niebo, na drzewa lub po prostu obserwując odbicie zamku w tafli jeziora. Dopiero w miasteczku przystanął na jednym z rogów, przez moment zastanawiając się gdzie iść. Dopiero rozdzierający krzyk sprawił, że uniósł brew, a kąciki ust drgnęły, ukazując przez moment szczere rozbawienie na twarzy Ślizgona. No proszę, coś ciekawego.
Gdy jego oczy padły na ofiarę drącą się wniebogłosy wystarczyło krótkie spojrzenie, by rozpoznać zaklęcie. Znał je perfekcyjnie, raz nawet rozkroił jeszcze żywą ofiarę, nie naruszając jednak organów, by po rzuceniu czaru delikwenta krew zalewa - dosłownie. Obserwował spokojnie jak mężczyzna kona, by w końcu zakończyć żałośnie żywot. Gdy barman wybiegł, by zobaczyć co się dzieje Vincent wśliznął się do środka tawerny niczym cień. Niezauważony, nieusłyszany. Jego wzrok bardzo szybko odnalazł znajomą twarz kuzyna, który siedział z ...Porunn. No proszę, cóż za duet i zbieg okoliczności. Najwyraźniej to tyle, jeśli chodzi o jego odpoczywanie od spraw ważnych, ale postanowił ponownie dać losowi odkryć karty. Podchodząc do dwójki delikwentów zdążył jeszcze usłyszeć ostatnie wypowiedzi, które wywołały szczere rozbawienie, stłumione jednak i ograniczone do szerokiego uśmiechu. Klepnął kuzyna w ramię, po czym zmierzwił mu włosy, przysiadając się do Porunn. Tak, on również nie pytał o pozwolenie.
- Można by nawet rzec, że nasza miłość ewoluuje z każdą chwilą. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy na siebie skazani do końca życia. W piekle pewnie też trafi nam się jeden tron. - dodał z urokliwym do bólu uśmiechem i tym niewinnym wyrazem twarzy, który ukrywał całe zło tego świata z dala od wszystkich. Dopóki nie spojrzą mu w oczy, wtedy mogą uwolnić chaos.
Odwrócił wzrok, by utkwić go w twarzy Ślizgonki, którą już zdążył poznać bardzo dobrze, a jednak ostatnio gdzieś w cieniach na jej twarzy kryło się coś nowego. Coś, co podpowiadało mu, że bardzo dobrze ocenił ją jako swoją broń i Porunn również ma możliwość ewolucji w coś ponad masą. Była diametralnie różna od Rosalie, ale też nie było to nic złego. Pride lubił zbierać wartościowe okazy do kolekcji.
- Tak się zastanawiałem, czemu tak ciężko cię złapać ostatnio, a Ty po prostu postanowiłaś usidlić drugiego Pride'a do kolekcji. Przynajmniej wybierasz najlepszy ród, Wilczyco. Poza drobnymi wyjątkami.
Nie pytał czy w czymś przerwał, bo po co? Nie obchodziło go to. Uśmiechnął się tylko perfidnie, jednocześnie zalewając słodyczą Envy'ego.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 12 Wrz 2015, 14:33

W życiu Porunn nic nie szło zgodnie z planem i jej zamierzeniami. Zawsze cos się w połowie psuło, bądź nabierało nie tego kierunku, który wcześniej planowano. Z pewnością było to związane z jej niepohamowanym temperamentem. Jeśli jej działania wymkną się spod kontroli, czego był świadkiem Ben Watts, nikt wtedy nie był bezpieczny. Nie zdziwiłaby się, gdyby ich ostatnie spotkanie zapamiętał na bardzo długo. Nie miało to jednak nic wspólnego z dumą czy też pychą dziewczyny. Niektórzy się tacy rodzili, a inni nabierali cech ze zbiegiem czasu. Jeśli chodziło o nią… to była dosyć mocno skomplikowana sprawa, nad którą nigdy się jakoś nie zastanawiała, a raczej nie miała zamiaru zastanawiać. Jeśli chciała niszczyć, niszczyła. Jeśli chciała polować, polowała. Jeśli chciała krzywdzić, z wielką przyjemnością to robiła. Tylko w przeciwieństwie do innych, działała bez pohamowania, dając się ponieść emocjom. I to było w tym wszystkim piękne; nie interesowały ją konsekwencje, jakby było jej wszystko jedno czy spotka ją kara, czy nie. Życie pełne adrenaliny, niczym stąpanie na pochyłej krawędzi – wystarczył jeden bodziec, a giniesz.
- Jeśli mam być szczera, to właśnie to jest w tym wszystkim najwspanialsze. Możesz spotkać stado byków, podczas polowania na krowę, ale tylko od ciebie zależy czy zdecydujesz się wycofać w porę, czy też iść na żywioł tym samym albo uchodząc ledwo z życiem lub ginąc – powiedziała, uśmiechając się do Envy’ego w taki sposób, jakby mówiła co najmniej o jedzeniu słodyczy. Sprawiała wrażenie osoby, której już dawno poprzestawiano wszystkie klepki w głowie. Miała jakąś swoją własną politykę, która albo doprowadzi ją do najgorszej z możliwych śmierci, bądź postawi ją wysoko w hierarchii czarodziejów. Zależało to tylko i wyłącznie od niej lub przypadku. A każdy doskonale wiedział, że przypadki bywały równie miłe co bolesne. Na tym jednak zakończyła rozmowę o polowaniach. Pozwoliła mu poznać siebie na tyle, na ile było jej zdaniem to konieczne i rozważne.
Słuchając o relacjach kuzynostwa, oparła brodę o otwartą dłoń i przechyliła głowę lekko w bok. To było fascynujące, że potrafiła rozszyfrować każde wypowiadane przez niego słowo. Przez pewien moment denerwował i dekoncentrował ją jego „tik nerwowy”, który pojawił się nagle. Przejeżdżanie czubkiem języka po górnej wardze potrafiło wytrącić z równowagi i tym samym przyciągnąć uwagę tylko i wyłącznie na to. Nie była jednak głupia, gdyż coś takiego nie pojawiało się ot tak, tylko towarzyszyło przez większość życia człowieka. Pride chciał po prostu zdekoncentrować dziewczynę. Wytrawny kłamca? W porządku.
Nim zdążyła skomentować słowa Envy’ego usłyszała głos Vincenta, który najwyraźniej postanowił spędzić czas w tawernie podobnie, jak oni. No cóż, swój swojego zawsze znajdzie, nawet tam, gdzie nikomu nie przyjdzie to do głowy. Średnio miała ochotę na spotkania z nim, nie po tym, co przydarzyło się jej samej i nie po informacji, którą przekazała jej znienawidzona koleżanka, Lacroix. W pewnych momentach Porunn potrafiła jednak zrobić dobrą minę do złej gry. Szybko się uczyła, szczególnie, że przebywała w gronie najlepszych. Przeniosła błękitne oczy na swojego chłopaka i przechyliła głowę lekko w bok, mierząc go uważnym spojrzeniem.
- Widzę, że też postanowiłeś zaczerpnąć świeżego powietrza. Zgaduję, że ten śpiew na zewnątrz cię tutaj przyciągnął. Powiedz, że nie mam racji – mruknęła, po czym chwyciła za szklaną butelkę wina i przesunęła mosiężny kieliszek w stronę nowoprzybyłego. Nalała mu krwistoczerwonej cieczy i posłała tym samym szeroki uśmiech.
- Pij i się nie zastanawiaj nad tym dlaczego tak ciężko mnie ostatnio znaleźć. Niektóre rzeczy nie są warte uwagi, a już szczególnie, jeśli chce się poznać odpowiedzi na dręczące Cię pytania – powiedziała, po czym odgarnęła włosy z twarzy, które wybitnie jej dzisiaj przeszkadzały. Wilgoć na zewnątrz ewidentnie źle na nie wpływała. Porunn natomiast zachowywała się zupełnie normalnie, naturalnie, jakby nic się nie stało. Bo przecież tak było.
Envy Pride
Envy Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyNie 13 Wrz 2015, 22:00

- Widzisz, to jest ta różnica. Gdy wilczyca wpadnie na stado byków, może uciekać, bądź zostać i ryzykować życiem. Gdy jej rozmówca wpadnie na stado byków, bezlitośnie miażdży te przeszkodę i poluje dalej. Ot, cały sekret. - odparł, nieznacznie bardziej otwarcie manifestując swoje przekonania na ten temat. Sądził że to wystarczy, by dyskusja na ten temat zakończyła się na odpowiadającym mu pułapie. Wbrew pozorom wcale właśnie nie opluł jej pogardą - po prostu poinformował, w najbardziej uroczy sposób że pomimo braku jakiejkolwiek wrogości, w tym wypadku wypada bardzo uważać, bo na tym polowaniu jeden nieostrożny krok byłby bardziej niszczycielski od stada wściekłych bizonów. Nawet nie powinna traktować tego jako ostrzeżenie - raczej jako świadomość, jak wspaniałą i pełną rozgrzewającego ryzyka grę przyszło jej toczyć. A przecież to raczej dobrze, gdy jest zabawnie, prawda? Trochę niebezpieczeństwa w życiu zagraża tylko tym słabym, a nie uważał by Porunn była słaba - gdyby tak było, ta rozmowa byłaby dla niego zwyczajnie nudnym elementem, wymagającym jak najszybszego zakończenia. A że tak nie było, to można to uznać za pewien sposób wprowadzania...nutki dodatkowej ciekawości, do ich małej rozgrywki. Jednakże coś przeszkodziło mu w dalszym prowadzeniu tej dysputy - coś, a raczej ktoś. Jego paskudna obsesja, osobiste Nemesis we własnej osobie, postanowiło zjawić się w tym miejscu. No proszę, a więc zasłużył na kolejną falę rozrywki. Kochany kuzyn na miejscu to to, czego potrzebował - a on miał asa w rękawie. A konkretniej - różdżkę. Podparł się łokciem lewej ręki o stół, opierając twarz na dłoni.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię tu widzę, mój ukochany kuzynie. Dzięki Tobie nasze spotkanie jest wspanialsze. - powiedział z wyjątkowo szerokim uśmiechem, co powinno zaalarmować Vincenta, czego właściwie chłopaczyna może oczekiwać. A Envy nigdy nie chciałby zawieść rodzinnych oczekiwań. Jego prawa ręka była wciąż pod stołem, lekko schowana rękach a on po raz kolejny ścisnął swoją kochaną różdżkę. I tak oto wycelował w kostkę swojego cudownego kuzyna, niewerbalnie inkantując "Bracchium Emendo".
- Prawda, napij się. To najlepszy sposób, na wszelkie demony umysłu i przekonanie samego siebie, jak piękne jest życie przebyte na własnych nogach - dodał uroczo, puszczając oczko do Porunnn. Co prawda nie był pewien, czy dziewczyna pochwali jego drobną, niewinną zabawę, ale jeśli nie mają wspólnych zainteresowań, to szczerze mówiąc zrobi mu to przykrość. Zaczynał ją lubić, a to nie było by raczej miłe gdyby się okazało że pomylił się w ocenie jej osoby.
Wtem coś go naszło - miał jeszcze coś do załatwienia, a jego jakże cudowny kuzyn skoro już się zjawił, to pewnie będzie miał do pogadania ze swoją "wybranką". A niewiele go obchodziły ich prywatne sprawy, szczególnie że jego własne aktualnie bardziej go wciągały. Dlatego też podniósł się i kiwnął głową Porunn, następnie poklepał Vincenta po ramieniu i oddalił się z miejsca wydarzeń.

z/t
Vincent Pride
Vincent Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptySob 10 Paź 2015, 01:18

- Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnął się do Porunn urokliwie, w sposób, który w żadnym wypadku nie pasował do tak szkaradnego miejsca jak to, w którym właśnie się znajdowali. Na słowa kuzyna i jemu posłał uśmiech ociekający słodyczą, jakby co najmniej wylądował w Hufflepuffie i otrzymał pokojową nagrodę Nobla w tym samym czasie. Jako iż zgromadzone osoby dobrze wiedziały, że Vincent nawet nie stał w połowie dystansu do zostania taką osobą to wyraz twarzy młodszego Ślizgona nabierał wyjątkowo niepokojących barw. Ale to tylko dla wtajemniczonych, reszta nabierała się na kamuflaż z zadziwiającą wręcz łatwością. A myślał, że Francuzi wyginą pierwsi, ale chyba mogą się z Hogwartem ścigać o honorowy grób numer jeden w przypadku batalii.
Słowa Fimmelówny zastanowiły go, ale nie dał tego po sobie poznać. Ukrywała coś, wiedział to, czuł w kościach, które wręcz wibrowały od niezaspokojonej ciekawości. Interesujące, jego Berserker postanowił zatajać przydatne informacje? Nie godzi się. Czas jednak nie gonił na tyle, by próbował wyciągnąć tę informację już, teraz, natychmiast. Nie przy drugim przedstawicielu rodu Pride, z którym wolał się dzielić tylko tym, co przeanalizował i uznał za stosowne.
Gdy właśnie Envy postanowił zabawić się w "sprawdźmy jak Vincentowi żyję się bez kości, dwóch, ewentualnie połowy" ten nawet nie zareagował - a przynajmniej pewnie nie tak, jak by się tego spodziewano. Jego twarz przybrała znudzony wyraz, a brwi podjechały wysoko do góry. Doprawdy, czemu wszyscy ostatnio uwzięli się na jego szkielet? Czyżby był to przytyk, że za dużo waży i ma schudnąć, zachowując jednak zewnętrzną aparycję w stanie nietkniętym? "Schudnij ze Ślizgonami, efekt murowany jak twój grób po piętnastym podejściu".
- Doprawdy. - westchnął ciężko. - Chociaż wysil się na oryginalność. Ja rozumiem, gdybyś osobiście wyciął tę kość i postawił sobie na szafce nocnej, bo w końcu liczy się wnętrze, a twa miłość do mnie nie zna granic. Ale żeby bawić się w coś takiego? Zawiodłem się, któryś z twoich ex Dementorów wyssał z ciebie kreatywność, drogi kuzynie.
Co prawda powrót do zamku będzie nieco bardziej irytujący, jednakże nie na tyle, by dać Envy'emu satysfakcję z jakże udanego dowcipu na "dzień dobry". Wynagrodził zawód swoim zniknięciem, gdyż jakkolwiek lubił spędzać z nim czas, szczególnie knując, to teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Skinąwszy mu głową na pożegnanie i po odprowadzeniu wzrokiem postanowił skupić spojrzenie na Ślizgonce, przy okazji biorąc spory łyk trunku, który faktycznie jakością stał niżej zapewne od szczyn hipogryfa. Nie żeby próbował, ale jakby ktoś mu kazał wypić cała butelkę tutejszego "alkoholu" to chyba by się złamał i wybrał mniejsze zło.
- Skoro zostaliśmy sami to może jednak powiesz mi czemu tak trudno cię znaleźć? Czyżbym miał się zacząć martwić o wilczycę? - powiedział lekkim tonem, jakby pytał o zadanie z eliksirów, choć jasnoniebieskie tęczówki były nieruchomo wbite w sylwetkę dziewczyny, której nie zamierzał pozwolić się wymknąć. Może i nie uzyska odpowiedzi tego dnia, ale wkrótce na pewno. Nie istotne czy mu ją poda na tacy czy też sam będzie musiał po nią sięgnąć.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyWto 03 Lis 2015, 00:35

Nie wiedziała co Envy zrobił Vincentowi, zanim wstał z miejsca i odszedł, postanawiając ich zostawić sobie samych. No cóż, to było miłe z jego strony, że pozwolił im posiedzieć trochę w swoim towarzystwie, chociaż tak naprawdę uważała, że rozmowa z nimi dwoma byłaby naprawdę bardzo interesująca.  Kiwnęła tylko starszemu Pride’owi na pożegnanie, po czym skierowała spojrzenie błękitnych tęczówek ku Vincentowi, marszcząc przy tym na chwilę brwi. Wróciła zaraz później do picia rozcieńczonego wina, które już powoli się kończyło, a ona zaczynała czuć efekt jego działania. Miała wrażenie, że przez swoją przypadłość, „chorobę” będzie odporniejsza na procenty, ale być może to ciągłe zmęczenie było silniejsze od niej.
- Chcesz się zacząć o mnie martwic? – spytała, nie kryjąc na swojej twarzy zaskoczenia. Zerknęła w jego kierunku, po czym prychnęła pod nosem, kręcąc głową. Nie należała do typowej zazdrosnej dziewczyny, która rzuca się z pazurami na swojego chłopaka, gdy ten zrobi coś, co jej się przypadkiem nie spodoba. Porunn rzucała się z pięściami raczej bez powodu, a gdy przychodziło do rozwiązywania spraw sercowych, to podchodziła do tego zupełnie inaczej. Nie ukrywając, że od czasu ugryzienia była niczym bomba zegarowa, czekająca na odpowiedni moment, aby wybuchnąć, to całkiem nieźle się w tej chwili trzymała. Póki co, Vincent był bezpieczny, bo tego właśnie dla niego chciała. Był przydatny i należał do niej.
- Słuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzać – zaczęła, przechylając głowę lekko w bok, kierując ponownie spojrzenie w jego stronę. Zlustrowała go jasnymi, nieco przekrwionymi oczami, po czym odstawiła już pusty, mosiężny kieliszek i pochyliła się w jego stronę, aby ustami być tuż przy jego uchu. Oparła brodę o jego ramię, nieco się chwiejąc, po czym zacisnęła dłoń na jego udzie, aby się lekko podeprzeć.
- Nie wiem co cię łączy z Rabe, ale nie podoba mi się to, nie będę ukrywać. Blond lafirynda jednak jest przydatna do tego stopnia, że cholerna Harpia napisała do mnie, posyłając zdjęcie z trybun. Wali mnie to, gdzie pchałeś te łapy, serio, ale nie zapominaj, że należysz do mnie, czy tego chcesz czy nie. Harpia chce mnie przeciwko tobie nastawić. Trwa w błędzie, że trzymam z nią sztamę, bo napisałam kilka miłych słów. Chcę się zbliżyć do niej na tyle, żeby móc w pewnym momencie zmazać z tej krzywej mordy ten uśmieszek. Słuchaj mnie uważnie. Zabiję cię, jeśli mnie wystawisz i pójdziesz sobie do innej – być może mówiła nieco od rzeczy, może nie. Jednego była pewna, nie miała zamiaru oddawać Pride’a nikomu. Zacisnęła dłoń na jego udzie mocniej, aż zbielały jej kłykcie. W jej oczach pojawiło się szaleństwo. Agresja, która w tej chwili była bardzo widoczna, jednak wciąż jakimś cudem trzymana była w ryzach. Odsunęła się od niego, po czym spojrzała w bok, mocno zaciskając pięści, opierając je o swoje nogi. Drżała cała, mając ochotę już w tej chwili rozwalić to przeklęte miejsce, pozostawić po sobie tylko zgliszcza. Nie mogła jednak do tego dopuścić. Vincent nie mógł dowiedzieć się w tej chwili o tym, że została zarażona likantropią. To nie był jeszcze ten czas, być może kiedyś nadejdzie. Możliwe, ze sam się dowie, na własnej skórze. Potrzebowała jeszcze czzasu, nie dużo, ale trochę.
Vincent Pride
Vincent Pride

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  EmptyWto 29 Gru 2015, 19:19

Każde słowo Porunn przyswajał kilkukrotnie, wręcz się nimi delektując. Definitywnie zachodziły w niej zmiany diametralne, skoro był w stanie je dostrzec z taką łatwością, i nawet jeśli jeszcze nie do końca wiedział skąd się brały ani jaki będzie ich końcowy efekt to nie czuł się tym aż tak zirytowany, by nie cieszyć się z tego, że jego osobisty Berserk przyjmował pełną formę. Nawiasem mówiąc działo się to chyba bez jego ingerencji, albowiem ostatnio nie poświęcał jej tyle uwagi. Idealnie, los był po jego stronie nawet, gdy Pride się nie starał. Może i miał w rodzinie cholernego, żałosnego Lacroix, ale najwyraźniej to ród matki warunkował jego ścieżki życia. Fantastycznie, wręcz wybornie.
Palce Ślizgonki wbijały się w jego udo wprost proporcjonalnie do szaleństwa jakie błyszczało w jej oczach niczym u wściekłego wilka. Musiał przyznać, że taki stan bardzo do niej pasował i paradoksalnie dodawał uroku. To mu przypomniało dlaczego się nią zainteresował już na obozie i dlaczego ich relacja ewoluowała tak szybko w coś nieprzewidywalnego. Musiał przyznać, że zaciętość z jakim Fimmelówna postanowiła walczyć o swoje "terytorium" mu schlebiała nieco, ale też cieszyła. Chciała go, ba, wręcz pożądała do tego stopnia, że chłopak był prawie pewien, że była zdolna do najgorszych mordów, byleby go dostać, zatrzymać, obronić. Idealnie, nie mógł sie nie uśmiechnąć szeroko, nie bacząc na to, że może wyprowadzić tym Wilczycę z równowagi. Nie, nie teraz. I nie, gdy mówiła takie rzeczy, na które miał idealną odpowiedź i nawet nie musiał kłamać. Odczekał tylko aż dziewczyna skończy swoją tyradę, następnie pogłaskał ja po policzku zadziwiająco czule jak na takiego szaleńca.
- Lubię, gdy taka jesteś, wiesz? - zaczął nienaturalnie wręcz sympatycznie, po czym zerknął jeszcze kątem oka na zdjęcie. - Więc mówisz, że kochana Aristos próbowała namieszać, tak? Nie spodziewałbym się po niej czegoś bardziej ambitnego, ale też nie sądziłem, że można być tak żałosnym. Zdecydowanie miałem o niej zbyt dobre zdanie. Co do Rosalie - nie musisz się martwić. Szczególnie, że ten incydent na trybunach z kolanem wynikał z utraty równowagi. Jest intrygująca, całkiem urokliwa, nie zaprzeczę. Jednakże...
Zrobił specjalnie pauzę dla efektu, po czym zbliżył usta do ucha dziewczyny, muskając je wargami.
- Wilczycę mam jedną, nieprawdaż? Pomijając fakt, że sądziłem, że jest w typie Aristos i mogłaby mi sie przydać. Spokojnie, moja droga, nie zamierzam cię wystawić w żaden sposób. Masz dla mnie zbyt wielką wartość.
Te słowa można było rozumieć na dwa sposoby i Pride wiedział, że tak czy siak Porunn nie weźmie tego za obrazę. Znała go już na tyle, by nie spodziewać się kwiecistych wodospadów romantyzmu.
Westchnął krótko, po czym rozejrzał sie po tawernie. Najwyższy czas, by i oni wrócili do zamku. Co prawda Envy go trochę unieruchomił i bez wizyty w skrzydle szpitalnym się nie obędzie, ale co to dla niego. Dorastali razem, Vincent był wręcz przyzwyczajony.
- Wracajmy. - rzucił, po czym wstał i podpierając się o ścianę dokuśtykał do wyjścia, a gdy znaleźli się na zewnątrz użył accio by przywołać swoją miotłę. Tak będzie szybciej, szczególnie, że oboje o wiele sprawniej wrócą do pokoju wspólnego, nawet ukrytym przejściem, jednym z wielu.

z/t x2
Sponsored content

Tawerna "Pod Młotem"  Empty
PisanieTemat: Re: Tawerna "Pod Młotem"    Tawerna "Pod Młotem"  Empty

 

Tawerna "Pod Młotem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-