Akira po zakupach na ulicy Pokątnej postanawia odwiedzić dawnego przyjaciela rodziny.
Osoby: Akira Cadnik Joshua Dunbar
Czas: sierpień 1977 roku, dzień przed rozpoczęciem szkoły
Miejsce: jedna z kamienic mugolskiego Londynu
Akira Cadnik
Temat: Re: Spotkanie po latach Pon 31 Sie 2015, 21:56
Ocknęła się z kilkugodzinnego letargu z cichym jękiem, szukając ręką przycisku do wyłączenia budzika. Przez całe wakacje nie mogła porządnie się wyspać, ponieważ jak nie opiekowała się dziećmi sąsiadów za pewną opłatą, to matka wymyślała jej nieracjonalne zadania z samego rana, nie tylko w dni robocze. Miała tego powyżej uszu, nawet miękka i świeża pościel nie była w stanie tego wynagrodzić. Czy wymagała tak wiele? Zgramoliła się z materaca i wykonała parę ćwiczeń na rozruszanie, między innymi skłony i przysiady. Ot, codziennie wymyślała sobie co innego na drętwiejące kończyny. Po skończonej krótkiej gimnastyce stanęła przed lustrem powieszonym na jednej ze ścian. W dalszym ciągu miała worki pod oczyma, ciemne pukle w nieładzie powykręcane we wszystkie strony, liczne rozstępy na każdej partii ciała. Innymi słowy wyglądała jak ktoś, na kogo nie zwróciłbyś uwagi na ulicy. Akira już zdążyła się do tego przyzwyczaić, choć wcześniej starała się popracować nad sobą. Zeszła na dół, omal nie potykając się o własne nogi na schodach i zrobiła sobie śniadanie z resztek w lodówce pozostawionych przez matulę. Nie zauważyła jej w żadnym z pomieszczeń, domyśliła się, iż zapewne poszła już do pracy. Całymi dniami nie było jej w domu, czasem nawet i nocami. Nie dostawała żadnych premii i awansów, musiały żyć za marne grosze. Cudem było, że starczało jej jeszcze na magiczne księgi, po które musiała się dziś wybrać. Westchnęła ciężko i skierowała swe kroki do łazienki, co by doprowadzić się do pewnego ładu. Wzięła szybki prysznic, wcierając w siebie tanie specyfiki, umyła zęby, opatuliła szorstkim ręcznikiem i wyprasowała szaty, zapominając o zaklęciu, które mogłoby ją wyręczyć. Zresztą, nie wolno było jej używać czarów poza Hogwartem, nie chciała łamać regulaminu. Założyła ubrania, związała włosy w luźny kok i ruszyła do miasta, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Niemrawo maszerowała po najsłynniejszej wśród czarodziejów ulicy, uprzednio dostając się na nią w bardzo pokrętny sposób przedstawiony w którejś części sagi o bliznowatym. Podnosiło ją na duchu to, że nie musiała kupować po raz kolejny różdżki, czy chociażby pierzastego pupila, a jedynie podręczniki w księgarni. Po pierwszych zakupach poniosły z rodzicielką duże straty finansowe, po jakich długo nie mogły się pozbierać. Wracając. Znalazła w ukrytej kieszeni przyodziewki kilka monet, które od razu przeznaczyła w okolicznym pubie na piwo z imbirem. Na szczęście sprzedawca nie pytał jej o wiek. Pewnie posiedziałaby koło lady jeszcze kilka chwili gawędząc z nim, gdyby nie natrętni ludzie próbujący wcisnąć jej nieznanej zawartości jaja schowane za pazuchą. Następnie bez zbędnego zatrzymywania się wstąpiła do swego rodzaju antykwariatu. Od razu po otworzeniu drzwi otumanił ją zapach starych pergaminów i widok szturchających tudzież wpadających na siebie person. Gwar, jaki powodowali, roznosił się echem po całej Pokątnej, jako że było to najczęściej odwiedzane miejsce o tej porze. Wślizgnęła się w tłum i po słownych potyczkach z przypadkowymi osobami wspięła się na piętro, gdzie można było trochę odetchnąć. Z zaskoczeniem odkryła, że obok znajdowały się akurat książki dla jej rocznika. Zdmuchnęła kurz z okładek, przetarła je żeby ujrzeć autora i napawać się rozmaitym wzorami z innego materiału niż reszta oprawy. Wrzuciła do kociołka wszystkie przedmioty i stanęła w kolejce do kasy. Nie ma co, sama czekanina zajęła jej co najmniej godzinę. Dziwnym było, że nie spotkała żadnej znajomej twarzy. Oddała równą kwotę gburowatemu ekspedientowi i wyszła stamtąd. Idąc z powrotem do ojczystej strzechy zawiał silny wiatr, próbując wyrwać jej z rąk używane woluminy. Nie wiedzieć czemu, aromat jaki niósł ewidentnie przypomniał jej aurora, którego nie widziała kupę czasu. Stanęła jak wryta pośrodku drogi uczęszczanej przez ogrom ludności i powozów, nie do końca zdając sobie sprawę, że może spowodować wypadek. Przypomniała sobie o zaproszeniu do jego kawalerki możliwie jak najszybciej, atoli wysłał je miesiące temu. Nie mogła go zignorować, wywinąć się głupimi pomysłami, toteż ignorując czarne myśli i pozwalając odżyć stłumionym w zarodku uczuciom zdecydowała się udać pod wskazany adres. Krocząc samotnie wzdłuż pobocznych uliczek nad jej emocjami zaczęła jednak przewarzać trwoga i podświadome zamysły o nierozpoznaniu jej osoby, wypędzeniu, czy dojmującej niezręcznej ciszy w trakcie rozmów. Pierwszy raz stresowała się czymś tak bagatelnym. Widząc jego kamienicę po chwili wahania ostatecznie weszła na trzecie piętro i zapukała do jego drzwi. Momentalnie poczuła silny ścisk w żołądku, a nogi ugięły się pod nią do tego stopnia, że musiała przycupnąć na niskiej poręczy. Pozostało jej czekać.
Ostatnio zmieniony przez Akira Cadnik dnia Sob 28 Lis 2015, 16:39, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Temat: Re: Spotkanie po latach Wto 01 Wrz 2015, 18:58
Ostatni dzień wakacji nie miał być dla Joshui żadnym wyjątkowym wydarzeniem. Auror jak zwykle wstał spokojnie z łóżka i przeciągając się przy tym niezbyt energicznie, usiadł na krześle w kuchni. Spojrzenie na zegarek wskazujący ósmą sprawiło, że ziewnął prawdopodobnie po raz setny tego poranka. Na szczęście nie musiał dzisiaj iść do pracy, dlatego wszystkie czynności które musiał wykonać rozwlekł na niemal całe 3 godziny. Poranna toaleta, dość skromne śniadanie składające się z zaledwie kilku tostów i przyjemnie delikatnej kawy oraz spacer do pobliskiej piekarni, po maślane rogaliki. Chociaż ten ostatni punkt nie był wcale tak przyjemny jak Joshua przewidywał, bo zaledwie kilkanaście metrów od mieszkania spotkał znajomego z pracy, który zaczął truć mu do ucha o swoich najnowszych osiągnięciach. Nigdy nie potrafił zrozumieć, co jest nie tak z ludźmi którzy wylewają swoje żale i całą resztę pierdół na osoby które wcale nie są zainteresowane ich życiem prywatnym. Joshua nie cierpiał rozmawiać o rzeczach poważnych, zwłaszcza jeśli partner dyskusji był mu w gruncie rzeczy obcy. Czy fakt, że spędzają ze sobą kilka godzin w pracy, naprawdę sprawia, że stają się najlepszymi przyjaciółmi i do końca życia będzie musiał wysłuchiwać ich irytującego monologu? Nawet mimo, że dość wyraźnie dawał po sobie znać, że jest wyraźnie znudzony. W każdym razie, po maratonie świeżo zaręczonego Hansena, nareszcie przekroczył próg własnego, cichego mieszkania. Bez pośpiechu wyjął z szuflady swoją kolekcję monet i jedną po drugiej, począł starannie je polerować. Nigdy nie używał do tego różdżki, była to jedna z czynności, którym poświęcał naprawdę wiele uwagi. Paradoksalnie do całej masy innych, bardziej praktycznych i potrzebnych światu działań. W obecnej chwili niewiele obchodził go jednak świat za oknem, nawet pomimo denerwujących hałasów dochodzących z ulicy. Rzecz jasna nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, dlatego niecałą godzinę później, sięgnął po książkę z krzyżówkami i z założonymi na stołku nogami, zagłębił się w rozwiązywanie tajemnic świata, co niestety skończyło się kilka godzin później drzemką przerwaną brutalnie – dosłownie - przez głośne pukanie do drzwi. Joshua wyrwany ze snu, uniósł nieznacznie powieki i rozejrzał się po pokoju. Jako, że nie usłyszał ponownie złowieszczego odgłosu, z sercem wypełnionym nadzieją, że się przesłyszał, ponownie zmrużył oczy. Jak się jednak okazało kilka sekund później, ktoś rzeczywiście dobijał się, choć niezbyt zapalczywie, do jego mieszkania. Przez kilka chwil miał nawet zamiar udawać, że nikogo nie ma w domu, co przy takiej ciszy byłoby całkiem wiarygodne, ale w ostateczności nie miewał gości zbyt często, zatem należałoby sprawdzić kto jest na tyle zdesperowany by poszukiwać jego towarzystwa. Oby tylko to nie była pani Jenkins z dołu. Westchnąwszy ciężko, Joshua zgramolił się z fotela i rozcierając oczy pięściami człapał powoli w stronę drzwi. Nie wyglądało na to, że przespał pół dnia, zatem planowane, poobiednie wyjście do parku jeszcze nie było stracone. O ile rzecz jasna, nieproszony gość nie będzie chciał zostać na dłużej. Auror sprawdził pobieżnie swój wygląd przed lustrem zawieszonym obok drzwi, po czym wpuściwszy niebieską, nieco wygniecioną koszulę w spodnie, pociągnął za klamkę by w progu ujrzeć jakiegoś dzieciaka z kociołkiem wypełnionym książkami. -Akira, cześć, co Ty tutaj…ehmm.. wejdź do środka – powiedział nie kryjąc zdziwienia jej najściem – Rzuć kociołek tam- dodał wskazując na komodę usytuowaną po prawo od wejścia i uśmiechnął się nieznacznie po czym uprzejmie zasłonił usta podczas kolejnego ziewnięcia. -Wybacz, trochę drzemałem - rzekł i spojrzał na nastolatkę wciąż nieco zaspanym wzrokiem – Siadaj…umm… napijesz się czegoś? - zapytał rozglądając się po niewielkim, ale w gruncie rzeczy uporządkowanym mieszkaniu i ruszył leniwie w stronę kuchni.
Akira Cadnik
Temat: Re: Spotkanie po latach Wto 01 Wrz 2015, 20:02
Była bardzo niecierpliwą osobą mimo swojej flegmatycznej natury (kontrast cech), dlatego też każda kolejna minuta oczekiwań doprowadzała ją dosłownie do białej gorączki. Prócz wspomnianych symptomów objawił się tik nerwowy w postaci rytmicznego stukania obcasem w butwiejące drewno, które nie wyglądało zbyt solidnie, albo monotonne spoglądanie na wskazówki staromodnego zegarka na nadgarstku. W między czasie nawet zaczęła obdrapywać ściany z odklejającego się tynku, później wyciągając go zza paznokci. Będąc dzieckiem ciągle powtarzała ową czynność na klatce schodowej w Tauragė, przez co zostały niemalże całe ogołocone, puste i nijakie. Co więcej ozdobne okiennice, szerokie paprotki i obrazy przedstawiające chełpiących się pieniądzem Żydów nie były w stanie wynagrodzić jej wybryków. Ale co poradzić, nawyki nigdy nie wychodzą z człowieka. Pozostawiając białą plamę na ścianie liczącą około trzynastu centymetrów średnicy usłyszała dźwięk otwieranego zamka od mieszkania. Gwałtownie wstała z ogrzanej barierki, otrzepując z szat połacie kurzu i pyłu, by następnie ujrzeć stającego w progu, zaspanego właściciela lokum naprzeciw. Absolutny brak konsternacji oraz jakiejkolwiek uciechy zmusiły ją do przybrania obojętnej postawy. Dobrze, że nie czytała w jego myślach, ponieważ uznanie ją za „jakiegoś dzieciaka” byłoby jedynie gwoździem do trumny. Wyciągnęła do aurora drżącą dłoń, ale ten po zdawkowym powitaniu wszedł od razu do środka. Parsknęła niezadowolona. Kiedyś był w stosunku do niej bardziej pobłażliwy, teraz chyba okazywał swoją prawdziwą naturę. Nie wymagała specjalnego traktowania, a odrobinę pokory dla kogoś, z kim spędzało się do niedawna każdą wolną chwilę i przyjemnie rozmawiało do późnych godzin. Podążyła za nim, zamknęła drzwi za sobą i posłusznie odłożyła mały sagan na szafkę kilka kroków od futryny. Po pytaniu pokręciła przecząco głową i korzystając z chwilowej nieobecności lokatora, dokonała oględzin domu. Urządzony był niezgorzej, wszelako brakowało tu kobiecej ręki. Jej uwadze nie umknęło kilka pojedynczych monet, o jakiej kolekcji wspominał Dunbar, pozostałości po posiłku i uzupełniony do połowy rebus. Zastanowiła się nad paroma zagadnieniami i spoczęła na sofie w salonie, zakładając że takowa znajdowała się w pokoju gościnnym. - Może przyjdę innym razem, a ty dokończysz sjestę? – rzekła z wyczuwalną nutą cynizmu w głosie, powstrzymując się od komentarza dotyczącego jej harówki, a jego wzgardy wobec poważnego wykonywanego zawodu.
Gość
Temat: Re: Spotkanie po latach Sro 02 Wrz 2015, 14:54
Pojawienie się Akiry w drzwiach wielce zaskoczyło młodego Aurora. Nie widzieli się już od bardzo dawna, a kontakt pomiędzy sobą utrzymywali przy wykorzystaniu sowiej poczty. Nie można było jednak powiedzieć, że nie ucieszył się na swój oryginalny sposób z jej odwiedzin. Należy jednak mieć na uwadze fakt, że Joshua nie miewał zbyt często gości, którzy byliby mile widziani w jego mieszaku, dlatego zawładnęło nim nieznaczne zakłopotanie, którego unikał w codziennych sytuacjach, zwłaszcza gdy musiał zajmować się ludźmi o których wiedział niewiele i nie miał najmniejszej ochoty dowiadywać się niczego więcej. Tak, Joshua nie okazywał wtedy nic ponad najzwyklejszą obojętność, skrzętnie ukrywaną pod maską zachowywania stoickiego spokoju. W przypadku Akiry było jednak zupełnie inaczej.Nie miał w zwyczaju okazywać żadnej większej sympatii czarodziejom napotykanym podczas wykonywania swojej pracy, jednak spojrzenie dwunastoletniej wtedy dziewczynki sprawiło, że Auror nie potrafił się do niej nie uśmiechnąć, nie potrafił nie próbować pocieszać jej smutnej buzi. I tak oto, po kilku popołudniach spędzonych w jej domu rodzinnym podczas których dopełniał wszystkich formalności związanych ze śledztwem w sprawie morderstwa jej ojca, a później toną wymienianych między sobą listów, stali się w pewnym sensie przyjaciółmi – o ile taki termin w ogóle istnieje w słowniku Joshui. W każdym razie, Akira, choć pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy, mogłaby uznać zakłopotanie Aurora, za swego rodzaju komplement. Zdziwienie jakie wywołała na jego twarzy, było jedną z niewielu emocji jakie okazał w ciągu ostatnich kilku godzin, a to już przecież jakiś postęp w procesie budowania relacji. W każdym razie, zaaferowany jej przyjściem Joshua , nie zauważył nawet, że potrząsając przecząco głową odmówiła proponowanego napoju i właśnie w tej chwili machał już różdżką by błyskawicznie przygotować dzbanek najpopularniejszego w Anglii naparu. -Mam nadzieję, że lubisz zieloną herbatę, bo innej niestety nie mam– zawołał z kuchni, nie mogąc właściwie zrozumieć skąd w jego głosie tyle entuzjazmu. Czyżby pomimo akceptowania swojej aspołeczności, w gruncie rzeczy brakowało mu towarzystwa? A może wciąż widział w Akirze, tę dwunastoletnią dziewczynkę i próbował zachować pogodę ducha by wywołać na jej twarzy uśmiech? Niezależnie od tego jaka była odpowiedź na to pytanie, Joshua był zadowolony z odwiedzin nastolatki. Niecałą minutę później, trzymając w dłoniach dzbanek z herbatą wrócił do pokoju. -Myślę, że czas oczekiwania na to aż skończę sjestę mógłby wydłużyć się nieco bardziej niż byś tego chciała…– oznajmił nieco żartobliwie i za pomocą czarów posłał zastawę na niewysoki stolik przed którym zasiadała krukonka – Innymi słowy, nie gadaj głupstw, cieszę się, że wpadłaś…chociaż nie spieszyłaś się specjalnie, o ile dobrze pamiętam wysłałem Ci zaproszenie dość dawno temu, prawda? – powiedział siadając w ulubionym fotelu – Co u Ciebie? Jak Ci minęły wakacje? – zagadnął próbując rozpocząć jakoś rozmowę i sięgnął po imbryk by nalać swojemu gościowi herbaty nie pytając go nawet o zdanie.
Akira Cadnik
Temat: Re: Spotkanie po latach Czw 03 Wrz 2015, 19:40
Dwie nawracające formułki o epistołach oraz zebrań w charakterze dochodzenia w sprawie zbrodni były jedynie nic nieznaczącym preludium względem częstych spontanicznych wyjść, raz tylko we dwójkę, a za innym razem w akompaniamencie matki bądź innych członków jej rodziny, jak choćby frywolnej i starszej kuzynki, która uprzykrzała się całej reszcie. Jednym z nadmienionych wypadów było wybranie się do nowo otworzonej knajpy, uprzednio skłaniając przez pół dnia Anglika, ażeby można było rozluźnić atmosferę po nieprzyjemnych sytuacjach i uniknąć wiecznej żałoby, rzadko praktykowanej w jej stronach. Po zamówieniu preferowanego jadła i zdawkowym odpoczynku, gdy na dworze zrobiło się już całkowicie ciemno, usunięto stoły z krzesłami ze środka, zawieszono kolorowe lampy i rozpoczęto dyskotekę. Wszyscy na parkiecie zaczęli podskakiwać w rytm akuratniej puszczanej muzyki, a rozwiązła krewniaczka podchodziła do każdego mężczyzny w średnim wieku by go uwieść, dając przynajmniej chwilę wytchnienia zmęczonym od jej jazgotu uszom pozostałej trójki. Kiedy matka z córką roztańcowały się na dobre, Dunbar zasiadł za ladą wlewając w siebie obfite ilości mocnych napitków, w wyniku czego omal nie doszło do rękoczynów z pewnym Rosjaninem. Widząc co się szykuje, opuścili lokal i zrezygnowali na pewien czas z pubów. Kolejna eskapada działa się w irlandzkim paśmie gór Sperrin Mountains, całym szczęściem nieznośną krewną zastąpił brat rodzicielki, rówieśnik towarzyszącego im blondyna. Kursowali po wiecznie zielonych szczytach, pili czystą źródlaną wodę, wstąpili nawet do kilku starych drewnianych kościółków by przyjrzeć się ozdobnikom i wysłuchać szczątków kazań, mimo narzekań większej części grupy. Nie omieszkali się także wyręczyć tubylców w codziennych obowiązkach, między innymi w wypasaniu owiec. Spali pod gołym niebem, a przed burzą uciekali do pobliskich lasów. Wyprawa trwałaby ponad dwa tygodnie, gdyby nie nawał insektów przenoszących śmiertelne choroby i złamana noga Akiry na jednym z wąskich i stromych szlaków. Trzecim i ostatnim najbardziej zapamiętanym wojażem był ten do sanatorium zarówno dla młodzieży, jak i dla osób pełnoletnich. Długi pobyt tam zawierał tyle zagwozdek, że nie sposób byłoby je tu wymienić bez wyjątkowego znużenia. Tak czy siak, to wyłącznie garść wspólnych rajz, z jakich pozostały same dobre retrospekcje. Z politowaniem przytaknęła na zaproponowany napój, ni to z grzeczności, ni z posuchy w gardle. Bądź co bądź nie mogła wybrzydzać będąc u kogoś gościem, a nie gospodarzem. Wciąż słyszało się o tajemniczych właściwościach zielonej herbaty, która ponoć przyspieszała metabolizm i wyszczuplała sylwetę. W rzeczywistości była zwykłym naparem z wrzątku i poszatkowanych liści popularnej rośliny z Indii, bez dodatkowych funkcji przeczyszczających jak głosiły media. Ona zwykła robić wywar z rzadko eksportowanych tajlandzkich ziół, znanych po zaparzeniu z białej barwy. Był przygotowywany z ich młodych liści lub pąków, które nie podlegały fermentacji. Ponadto była to najbardziej delikatna odmiana, brakowało jej cierpkości czarnego nawaru i trawiastości tego, jakiego obecnie przyrządzał auror. Swoją drogą, mógł zrobić ją własnoręcznie, a nie wysługiwać machnięciami różdżki. Kiedy Joshua rozpromieniony wpadł do salonu, rzucając bez ogródek entuzjastycznymi żartami przez chwilę nie wiedziała, czy robi to, bo zauważył jej rozdrażnienie, czy po prostu zachowuje się naturalnie i nie jest już taki zaspany jak w progach. Dojrzewając jednakże swobodę ruchów i prostotę, rozpostarła się na miękkim krześle, zmieniając doczesne nastawienie. Nie miała teraz powodów do obaw, czuła że nie skończy się na jednych odwiedzinach, w zależności od tego jak potoczy się konwersacja. - List został wysłany w kwietniu, gdzie w Hogwarcie zawsze organizowany jest multum egzaminów. – wyjaśniła, po czym wzięła do rąk kubek, by ogrzać zimne ręce. Czekała, aż jego zawartość nieco wystygnie i nie została głośno wysiorbana. Słysząc kolejne pytanie uśmiechnęła się pod nosem tudzież odstawiła naczynie i przejechała czternastocalowym hebanem po wielkich sino purpurowych plamach pod oczodołami, nachodzącymi aż na policzki. - Jak widzisz, nie miałam lekko. – powiedziała ochryple i schowała kawałek drewna do kieszeni.
Gość
Temat: Re: Spotkanie po latach Wto 06 Paź 2015, 13:12
Joshua nie był typem człowieka przyjmującego nieproszonych gości z wielkim entuzjazmem, jednak widok krukonki wywołał uśmiech na jego twarzy. Szesnastolatka była jedną z niewielu osób, które Auror darzył poniekąd większą sympatią. Właściwie gdyby się nad ty zastanowić to kontakty Dunbara naprawdę ograniczały się prawie jedynie do względnych uprzejmości wymienianych pomiędzy współpracownikami w ministerstwie i do znoszenia zdrowo trzepniętej Milloti, której było wszędzie pełno, dlatego fakt, że dwudziestoparolatek przyjaźnił się z uczennicą Hogwartu mógł wydawać się postronnym nieco dziwny. Początki tej znajomości były wprawdzie dość smutne, Auror odegrał bowiem rolę posłańca niosącego tragiczne wieści, jednak później - czego do tej pory mężczyzna nie potrafi zrozumieć - zawładnęło nim...właściwie co? Współczucie? Troska? Uczucia które nie były powszechne podczas motywowania wyborów byłego puchona, uczucia które starał się tłumić podczas wykonywania swojej pracy. A jednak teraz siedzi naprzeciwko prawie młodej kobiety, która niegdyś była małą dziewczynką o smutnych błękitnych oczach. Oczywiście stwierdzenie, że Auror zastąpił jej zamordowanego Ojca byłoby ogromnym nadużyciem, rolę którą odegrał w życiu Akiry można najtrafniej określić mianem starszego brata. I tak też mężczyzna, który nigdy nie doczekał się rodzeństwa - nie żeby jakoś bardzo ubolewał nad tym faktem - podczas kilku wspólnych przygód traktował nastolatkę jak młodszą siostrę i dbał o nią, choć w dość pokrętny sposób, bo talentu wychowawczego nie posiadał ani za grosz. Co zresztą pokazał doskonale upijając się niechcący na jej oczach. Cóż miał jednak zrobić gdy postawiono go przed wyborem pomiędzy frywolnym tańcem z kuzynką Akiry a zajrzeniem do butelki z tym dziwnym Rosjaninem? To nie tak, że planował się upić, ale mężczyzna narzucił niebywale zawrotne tempo a Joshui najzwyczajniej w świecie brakowało doświadczenia, dlatego chcąc nie chcąc, wódka uderzyła mu do głowy tak błyskawicznie, że kilkanaście minut później zupełnie zapomniał o swojej flegmatycznej naturze i o mało nie wdał się w mugolską bójkę ze swoim towarzyszem do picia. To był jednak pierwszy i ostatni - przynajmniej jak dotąd - raz gdy Joshua upił się do tego stopnia by stracić panowanie nad swoim zachowaniem. Gdy po tym jak oboje wzięli łyk zielonej herbaty rozmowa zeszła na tematy szkolne, Dunbar przypomniał sobie, że Akira w tym roku zaczęła naukę w szóstej klasie a to oznaczało wyniki sumów, dlatego uznał, że miło z jego strony byłoby zapytać o to jak krukonka sobie z nimi poradziła. -Jasne, rozumiem, SUM-y, już prawie zapomniałem jaka to męka - rzekł rozcierając wciąż nieco zaspane oczy palcami lewej dłoni - Dostałaś już wyniki, prawda? Czemu się zatem jeszcze nie pochwaliłaś?- zapytał z nieznacznym uśmiechem na twarzy - Mnie udało się zaliczyć chyba z 7, o ile dobrze pamiętam, ale jak znam was Krukonów, to nie będę specjalnie zdziwiony jeśli zdałaś wszystko - dodał niezbyt energicznie, bo większość wspomnień związanych z nauką w Hogwarcie nie wzbudzała w nim jakiegoś większego entuzjazmu. Kilka sekund później powiódł wzrokiem za końcem różdżki dziewczyny by zaobserwować sińce pod jej oczami. -Nigdy nie rezygnuj ze snu, Kiro, od zawsze to powtarzam, powinnaś mnie czasem słuchać - odrzekł widząc wyraźne oznaki niewyspania na jej nastoletniej twarzy - Co Ci tak spędzało sen z powiek? - zapytał odłożywszy herbatę na stolik i odprężył się w oczekiwaniu na słowa krukonki.
Akira Cadnik
Temat: Re: Spotkanie po latach Sob 28 Lis 2015, 16:41
Standardowe Umiejętności Magiczne, zwane potocznie sumami, to testy, które musieli przejść wszyscy uczniowie Hogwartu pod koniec piątej klasy. Każdy czarodziej przechodzi testy ze wszystkich przedmiotów, których uczył się do tej pory. Oceny z SUM-ów decydowały o doborze zajęć, których naukę warto byłoby kontynuować w szóstej i siódmej klasie. Tak więc dowiedziawszy się o zasadach oceniania, niebieskooka porzuciła na jakiś czas lekkość ducha powiązaną z nadchodzącym latem i porządnie przysiadła do nauki, a zwłaszcza przedmiotów ścisłych. Jako typowej humanistce z trudem przychodziło jej rozwiązywanie wszelkich równań matematycznych, tak więc chcąc nie chcąc kuła wszystko na blachę, łącznie z podobnymi regułkami i wzorami do zadań. Brała nawet korepetycje u koleżanki, jednak nie przynosiły one rezultatów. Za szybko się zniechęcała, trzaskała książkami i zeszytami lub – w większości przypadków - odpływała myślami do innych krain. Gdy nadszedł kwiecień i termin felernych egzaminów, nie tracąc pogody ducha uzupełniła na pergaminach każdą stronę, najmniejszą lukę, od czasu do czasu strzelając w odpowiedziach. Nie pokusiła się o przygotowanie ściąg, uważała się za człowieka sprawiedliwego, acz doskonale wiedziała, że i tak rzekoma królowa nauk do niczego jej się w życiu nie przyda. Pragnęła mieć to z głowy, bez żadnych nieprzyjemności. Kiedy rozwiesili wyniki, bezzwłocznie pobiegła je sprawdzić. Warto było mieć już świadomość o wakacyjnych poprawkach. Całym szczęściem (jak się okazało) nic podobnego ją nie czekało. Zdała ze wszystkich przedmiotów, cudem osiągnąwszy przyzwoitą ilość potrzebnych punktów do dostania się do następnej klasy. Wprawdzie nie satysfakcjonowała jej ocena z astronomii tudzież eliksirów, lecz wierzyła, iż nauczyciele odroczą te lekcje z jej planu w kolejnym roku szkolnym. - W takim razie nie zaskoczę cię, bo zaliczyłam wszyściusieńko. – pochwaliła się przed blondynem, dumnie prężąc jak paw na ugrzanym fotelu. Niezmiernie radującym był fakt, że w Hogwarcie radziła sobie lepiej od aurora. Ale kto wie, czy to nie było spowodowane jego wrodzonym lenistwem, które wiązało się poniekąd i ze sprytem? Ludzie leniwi szukali prostych rozwiązań, częściej byli zatrudniani w urzędach pracy. Dawny Puchon mógł w ogóle nie uczyć się do tego sprawdzianu i obronił z palcem w nosie aż siedem jego części. Włączając taką możliwość Krukonka jakoby skruszała, wcisnęła w kąt berżery i założyła ręce na piersi. Usłyszawszy zdrobnienie własnego imienia i zaintrygowanie poruszonym wcześniej tematem spojrzała na towarzysza rozmowy z niemałym zdziwieniem, scementowanym wraz z bezpretensjonalnością. - Kojarzysz może rodzinę Grahamów, mieszkających pod nami? Mają trójkę młodocianych, jakimi musiałam opiekować się przez całe wakacje. Dostawałam marne grosze, ale nie mogłam narzekać. Bardzo ich potrzebowałam. – skróciła swe wywnęki, żeby nie uśpić do reszty Joshui. I tak nie starczyłoby dnia, by opowiedzieć o każdym pojedynczym wybryku trzech kilkuletnich synów sąsiadów. Codziennie zaskakiwali ją czymś nowym i codziennie omal nie przyprawiali jej o zawał serca. Dziękowała matce za to, że nie uraczyła jej osoby choćby jednym bratem o pokrewnym charakterze.