IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 najgorszy bal bożonarodzeniowy ever

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptySro 09 Gru 2015, 22:29

Opis wspomnienia


Pierwsze spotkanie Aerona z Noelle. Bal Bożonarodzeniowy 1976 roku, w tle Jęczące Wiedźmy dają jeden ze swoich lepszych koncertów, a ponczu niestety jeszcze nikt nie doprawił alkoholem.
Osoby:
Aeron Steward, Noelle Avery
Czas:
18 grudnia 1976
Miejsce:
Wielka Sala


Przeciągły jęko-krzyk wydobył się z gardła wokalisty Jęczących Wiedźm jednocześnie wyciskając grymas pełen dezaprobaty na twarzy panienki Avery. Nie pasowała tutaj. Wiedziała to od chwili kiedy część oficjalna dobiegła końca i kiedy wysłużony gramofon wrócił do szafy, a Filch ze swoją kotką zaczęli uciekać w kierunku wyjścia przed jednym z większych fenomenów muzycznych ostatnich lat. Zorientowała się też w chwili kiedy jej partner na dzisiejszą noc uśmiechnął się szeroko mówiąc: "Dzięki za dzisiaj" po czym zostawił ją samą, samiusieńką na parkiecie by podążyć za tłumem. Została sama na parkiecie z wyrazem niedowierzania na twarzy. To pierwszy raz kiedy ktoś wykorzystał ją tak... instrumentalnie. Był, pokazał się, ona się pokazała, to teraz nara. W sukience specjalnie uszytej na tą okazję prezentowała się wyjątkowo dobrze, a włosy związane w kucyk białą wstążką wciąż wyglądały idealnie. Tyle, że uśmiech, nawet ten sztuczny, opuścił jej pełne malinowe wargi, a zielone tęczówki ciskały gromy w plecy odchodzącego siódmoklasisty. Czego oczekiwała? Oczekiwała, że odprowadzi ją potem do Pokoju Wspólnego nie szczędząc komplementów, a w zamian może pozwoli mu się pocałować. A co dostała? Upokorzenie. Ciche upokorzenie. Czas się upić. Spojrzeniem omiotła salę lokalizując najbliższą wazę z ponczem. Kiedy tylko taka znalazła się na horyzoncie ruszyła dość szybko w jej kierunku pomimo wysokich szpilek. Wyciągała dolne kończyny tak bardzo jak to możliwe chcąc na miejscu znaleźć się tak szybko jak to możliwe ze wzrokiem utkwionym w celu kiedy nagle jej ciało spotkało się z czymś twardym i czuła jak jej nogi się plączą, a potem tracą kontakt z podłożem. No nie, jeszcze tego brakowało. Pod sobą miała chłopaka. Z pewnością starszego. I z pewnością nie brzydkiego. Nie zmieniało to jednak tego, że wlazł jej pod nogi.
- Może patrz gdzie idziesz, co? - syknęła podnosząc się tak szybko jak to możliwe. Od razu jej dłonie zaczęły strzepywać z białego materiału drobinki sztucznego śniegu który pokrywał cały parkiet Wielkiej Sali, a spojrzeniem zlustrowała Krukona od stóp do głów oczekując przeprosin.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptySro 09 Gru 2015, 23:37

Nuda. Tak w skrócie można było opisać wrażenia Arcia tegorocznego balu. Nie żeby spodziewał się czego innego. Co roku było prawie tak samo. Przychodził sam, bo przyjść wypadało. Czarny garnitur podkreślał jego charakter, co skutecznie odstraszało większość osób które próbowały do niego zagadać. Po dwóch latach nie zaczepiał go prawie nikt, z wyjątkiem tych najbardziej opornych na wiedzę. Ale i ci w końcu zniknęli, pozostawiając pana Stewarda samego sobie. I dobrze, gdyż dzięki temu mógł spędzać całe godziny na przyglądaniu się różnym skrajnym emocjom towarzyszącym owemu wydarzeniu. Podobnie miało być i tego roku. O wiele starszy, stał gdzieś z boku Sali, w miejscu które pozwalało mu widzieć całe pomieszczenie. I jeżeli pierwsza część imprezy była jeszcze w miarę znośna, tak druga, ta mniej oficjalna, a bardziej nastawiona na czystą zabawę zdecydowanie odbiegała od tego co Aeron nazywał „zabawą”. Doprawdy, co było takiego fajnego w podrygiwaniu niczym przypalany struś, w rytm dźwięków wydawanych przez te ryczące monstra. Niestety, muzyką nie dało się tego nazwać, mimo najszczerszych chęci krukona. Obliczał, że jego umysł wytrzyma jeszcze trzydzieści, no góra sześćdziesiąt minut w tym hałasie. Po tym okresie mogą wystąpić halucynacje, mdłości, biegunka, odwodnienie, palpitacja serca, a dłuższy pobyt grozi kalectwem, śmiercią, albo gorzej – polubieniem tego czegoś.
Jako że impreza przeniosła się w nieco inne miejsce na Sali, Aeron dość szybko ocenił możliwe do podjęcia działania. Wybrał krzesła po drugiej stronie, które to zachęcająco się do niego uśmiechały. Przy okazji zwędzi też coś do picia, bowiem odwodnienie najwyraźniej przyszło szybciej niż się tego spodziewał. Ruszył więc spokojnym krokiem, w stronę swojego przeznaczenia. Jako że jego zmysły były nieco przytępione z powodu ogólnego hałasu panującego w Sali, chłopak nie zauważył że w tym samym kierunku zmierzała pewna dziewczyna. To co nastąpiło potem było łatwo przewidzieć, a to co łatwo przewidzieć czasem przybiera nieoczekiwane zwroty akcji w postaci złamanych kończyn, waśni rodowych, krwawych wendett i tak dalej. Dość szybko znalazł się na podłodze, szczerze zaskoczony tym co właśnie miało miejsce. Poczuł ruch na klatce piersiowej, co zaś nie było tak do końca najgorszym uczuciem. Nie chcąc wyglądać na prostaka, Aeron poszedł w ślady swojego napastnika i również wstał, przy okazji przyglądając się owemu centrum obecnych kłopotów. Centrum to było syczące, dosyć małe (pewnie jakaś młodsza rocznikowo persona), i zdecydowanie nie zadowolone, co dało się słyszeć w zarzucie wypowiedzianym pod jego adresem. Zwrócił uwagę na zielone oczęta, które wpatrywały się w niego, bynajmniej z wyrazem miłości. Poprawił swój garnitur, i podnosząc rękę do czoła, ułożył ją w popularny gest który wykonuje się gdy mamy zamiar dostrzec coś bardzo odległego. Przez trzy czy cztery sekundy rozglądał się ponad postacią dziewczyny, by „nagle” ją zauważyć, co można było odczytać z jego zaskoczonej miny. Nieco sarkastycznym tonem odpowiedział temu syczącemu stworzeniu:
-Wybacz, byłem pewien że wszystkie skrzaty są w kuchni. Następnym razem postaraj się włożyć kapelusz, bo inaczej nikt Cię nie zauważy przez ten śnieg.-
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyCzw 10 Gru 2015, 00:06

Był wyższy od niej choć na stopach miała całkiem wysokie obcasy, a długość jej dolnych kończyn nie była tak imponująca jak obecnie, ale wtedy niczego im też nie brakowało. Z pewnością nikt nigdy nie nazwał jej niską. Aż do... no cóż, teraz. Dlatego kiedy podniósł dłoń do czoła uniosła w zdumieniu swoje brwi. Naprawdę? Jej wargi wygięły się w uśmiechu pełnym niedowierzania, a dłoń była gotowa do ataku. Miała ochotę wymierzyć mu siarczysty policzek i odejść bez słowa, ale nie wiedzieć czemu się powstrzymała. Zamiast tego uniosła dumnie podbródek. I choć na jej twarzy był uśmiech nie dotarł on do jej oczu.
- Na szczęście nie będzie następnego razu. Dotychczas szczęśliwie udało mi się unikać siedlisk trolli - odparła tym samym tonem co on po czym wyminęła go kontynuując wędrówkę do wodopoju swoim nieco tanecznym, pewnym siebie krokiem z plecami wyprostowanymi jak struna. Kolejny dupek dnia dzisiejszego. Coraz częściej dochodziła do wniosku, że Hogwart jest siedliskiem gdzie doskonale czują się ludzie których ominęło kilka etapów ewolucji. Pierwotniaki u których na próżno szukać okruchów kultury, a dobre wychowanie to nieznany termin który przewija się w książkach do których niekiedy zmuszeni są zajrzeć. Nie to, żeby wszyscy chłopcy byli tacy. O nie, nie. Na pocieszenie można było znaleźć księcia z bajki, który już został zaręczony z jakąś księżniczką lub intelektualistę dla którego randka przy kawie jest marzeniem, bo jego sakiewka nigdy nie poradzi sobie z takim wydatkiem. I jak tu w dzisiejszych czasach panna z dobrego domu ma znaleźć kandydata na małżonka? A no nijak. Czas szukać najbliższego świstoklika do Durmstrangu. Póki co jednak czas się napić. Uniosła szklaneczkę stojącą obok kociołka w którym znajdował się poncz i upiła kilka łyków krzywiąc się z niedowierzaniem. Naprawdę? Naprawdę nikt nie miał jaj na tyle by doprawić go starym, sprawdzonym spirytusem? Najwidoczniej nikt, bo poncz smakował jak kompot i to zimny kompot. Niedobry kompot. Krzywiąc się z niezadowoleniem oparła się biodrem o stół wyłożony smakołykami w kształtach iście świątecznych szukając wzrokiem buteleczki z kremowym piwem, żeby zapić i zapomnieć smak tego co ktoś szumnie nazwał ponczem.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyCzw 10 Gru 2015, 01:14

Dobra, oczywistym było że pan Steward wyraźnie przesadzał. Dziewczyna była najprawdopodobniej ledwie parę centymetrów niższa od niego, nie wspominając o tym że miała ubrane buty na obcasie. To była świadoma drwina, taka z której Aeron miał ubaw. Ej, no chyba należało mu się coś po tym wszystkim co dziś tu wycierpiał. Niestety, najwidoczniej sprawczyni wypadku była innego zdania, i owy żart wyjątkowo nie przypadł jej do gustu. Przez chwilę wyglądało to tak, że faktycznie może dostać w twarz, cios jednak nie nadszedł. Mały plus dla tej pani za opanowanie emocji. Większa część pewnie zdecydowała by się walić z całej mocy, a to wszystko przez emocje. Arcio wcale nie uważał by były  one całkowicie zbędne. Tylko po prostu czasem mocno przeszkadzały w codziennym życiu, dając choćby za przykład tą sytuację. Zamiast tego dziewczyna z pełną dumą odpowiedziała mu w podobny sposób, w który on potraktował ją. Choć insynuacja jakoby był wcieleniem trolla była nieco nietrafiona. W końcu kto tu wpadł na kogo? O ile dobrze wiedział, to ona wpadła na niego. Uśmiechnął się, a uśmiech ten miał w sobie coś tajemniczego i łajzowatego. Zdążył powiedzieć jeszcze:
-Doprawdy? Musi być Ci ciężko unikać tych trolli, skoro chodzisz jak jeden z nich.- zanim dziewczyna zgrabnym krokiem go wyminęła. Niestety (a może stety? Kto wie) skierowała się dokładnie do tego samego miejsca w które miał udać się Aeron. Westchnął, przyglądając się odchodzącej dziewczynie z perspektywy nieco lepszej niż poprzednio. Skądś ją kojarzył, nie mógł jednak przypasować twarzy do odpowiedniego nazwiska. Tym bardziej że z powodu dzisiejszych kreacji, ciężej było określić przynależność do konkretnych domów. On sam miał ledwie widoczną srebrną spinkę, wpiętą w krawat. Miała ona kształt kruka, choć zbieżność owego symbolu z domem Ravenclaw była raczej przypadkowa. Można powiedzieć że był to znak jego rodu, czy raczej tego co z niego zostało. A zostało niewiele, bo licząc poważnie to udawało się doliczyć tylko Arcia. Przykre.
Wbrew logice, coś mu podpowiadało że owa osóbka może być nieco bardziej interesująca i złożona niźli się to wydaje. Ruszył więc w stronę ustawionego stołu, przy okazji zbliżając się (znowu) do napastniczki. W połowie drogi zauważył jej próby wypicia ponczu, które skwitował tylko zwykłym uśmiechem. Póki nikt nie dolał czegoś mocniejszego, nie warto było nawet patrzeć na ten „wynalazek”. Odpuścił więc tą część stołu, i skierował się nieco dalej, do części z kremowym piwem. Dziewczyna, chyba doszczętnie zniechęcona do ponczu, szukała wzrokiem czegoś innego. Skwitował to słowami:
-Nie radzę tego pić, chyba że chcesz jak najszybciej wylądować w łazience.- sam rozkoszując się niezgorszym piwem. Po chwili zabrał butelkę ze sobą, i podszedł do małej (dobra, całkiem dużej) paskudy. Zdecydowanie była od niego młodsza, czego nie można było oczywiście rozpoznać po tym cholernym wzroście. To doprawdy smutne gdy dziewczyna jest wyższa od chłopaka. Ciekawe czym Ci rodzice karmili te dzieci. Postawił obok butelkę z piwem, po czym powiedział:
-Mimo iż to nie ja wpadłem na Ciebie, to jednak ponoszę za to część winy.- zwykłym głosem. Dobra, nie czuł się winny, ale co tam. Trzeba sobie umilić jakoś ten wieczór. W końcu święta i te sprawy. Jeden dobry uczynek rocznie powinien chyba wystarczać na bilet do raju. Spojrzał na dziewczynę i znowu dostrzegł te zielone oczęta. W końcu odezwał się w miarę normalnym głosem:
-Tak szybko uciekłaś że nawet nie poznałem Twojego imienia. Ja zaś jestem Aeron. Powiedziałbym że miło poznać, ale nie wiem czy się ze mną zgodzisz.-
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 11 Gru 2015, 19:22

Chodzi jak troll? Jej zgrabne podejście do stolika było największą ripostą na tą obelgę. O wiele rzeczy można ją posądzić, ale póki co koordynację ręka-oko ma nie najgorszą, a każdy jej ruch jest uosobieniem terminu "gracja". Tak ją wychowano. Jej matka miała małą obsesję na punkcie baletu, a dużą obsesję na punkcie elegancji. Od dziecka robiła więc wszystko żeby wychować ją na książęcą primabalerinę choć jej charakter wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Cała masa niedoskonałości których skorygowanie balansuje na granicy niemożliwości i cudu. Na szczęście ciało już było podatne na wychowanie matki. Dzieciństwo wypełnione zajęciami z baletu i etykiety zaowocowały tym, że gracja była dla niej równie oczywista co oddychanie. Mógł więc sobie wsadzić te insynuacje w buty. Przynajmniej będzie wyższy.
Jego uwaga sprawiła, że uniosła nieco brew i opróżniła szklaneczkę ostrożnie odkładając ją na blat. Kłopoty z pęcherzem czy żołądkiem? Nie ma się co przejmować. Duma jest wszakże najważniejsza. A ten oto osobnik deptał po niej od kilku chwil. A może to tamten który ją bezwstydnie i bezwzględnie zostawił na parkiecie? Och, czy to naprawdę istotne? Wszyscy mężczyźni byli ulepieni z tej samej gliny w dużych proporcjach wymieszanej z gównem- a przynajmniej tak to w tej chwili postrzegała panna Avery. Kiedy postawił przed nią piwo, a jego usta opuściło zdanie które dałoby się zakwalifikować do przeprosin znów szeroko się uśmiechnęła. I znów ten uśmiech nie dotarł do intensywnie zielonych oczu Ślizgonki.
- Ponosisz za to całą winę - poprawiła go uprzejmym tonem ostrożnie przejmując butelkę pokoju. Odkręciła kapsel w towarzystwie syknięcia gazu i nalała bursztynowy napój do szklaneczki. Nie. Nie będzie piła z butelki. To nieładnie. A przynajmniej tak jej wmawiano przez ostatnie czternaście lat, a w tej kwestii buntować się nie zamierzała.
- Wspaniale Cię poznać, Aeronie - sarkastyczno-ironiczne stwierdzenie opuściło jej wargi, a sama Noe uśmiechnęła się jak mały chochlik wciąż zastanawiając się, czy powinna podzielić się tą wielką tajemnicą jaką było jej imię. Zaraz jednak zdała sobie sprawę z tego, że to wcale tajemnicą nie jest. Jej nazwisko było znane w świecie czarodziejów. Nawet bardzo znane. Ona sama też przez to była dość znana.
- Elle. Noelle Avery - upiła kilka drobnych łyczków ze szklanki wzrokiem lustrując parkiet pełen skaczących i piszczących nastolatków.
- Też masz czasem wrażenie, że świat zidiociał? - zapytała cicho podbródkiem wskazując na obnażających się właśnie piątorocznych, którzy z zamiarem wyrwania na klatę swoich koleżanek właśnie pozbywali się koszul i napinali swoje muskuły.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 11 Gru 2015, 21:00

Cóż, inaczej nie można było określić napaści którą mała ślizgonka mu zawdzięczyła. Była to tylko mała zapłata za to całe zderzenie. Kto to widział, nie dość że ONA wpadła na niego, to jeszcze zwala całą winę na biednego chłopaka. Szedł sobie spokojnie, nikomu nie wadząc, a tu coś takiego. Jeszcze żeby powiedziała przepraszam, czy coś takiego. Ehh gdzież się podziało dobre wychowanie. Co młodsze pokolenie to gorsze. Gdy Arcio uzmysłowił sobie że myśli jak stary dziadek, nieco się rozchmurzył. Może aż tak źle nie było. Mimo powszechnej głupoty, czasem zdarzały się małe promyki nadziei.
Z rozbawieniem przyglądał się jak opróżnia szklankę, mimo jego wyraźnego ostrzeżenia. No cóż, ten wieczór z pewnością będzie mogła zaliczyć do grona tych niezapomnianych. Aeron już raz spróbował tego specyfiku. Jeden jedyny raz który zapewnił mu wystarczająco wrażeń do końca życia. Nie był pewien kto ani co dokładnie dolał do ponczu. Pamiętał jednak wrażenia które towarzyszyły mu w ciągu paru następnych godzin. Odczucia były trudne do opisania. Wprawdzie nie był pewien czy i w tym roku ktoś coś tu dolał. Ale jako że przezorny był z niego człowiek, wolał tego osobiście nie sprawdzać.
Odpowiedział „uśmiechem” na „uśmiech”. Widział jej zielone oczęta, i całkowity w nich brak tego ładnego uśmiechu goszczącego na twarzy. A szkoda. Z chęcią zobaczyłby je w innym świetle.
-Ekhm, wiesz, nie wiem czy zauważyłaś zza tej warstwy śniegu, ale tak jakby to Ty wpadłaś na mnie.- odpowiedział jej równie uprzejmym głosem. Patrząc jak zabiera butelkę, nieco się zawiódł gdy otworzyła ją i po prostu nalała zawartość do szklanki. Po jej chodzie spodziewał się raczej potraktowania jej z gwintu, jak to wśród trolli ma pewnie miejsce. Sam zaś raczył się poczęstować kolejną butelką, niestety w najzwyklejszy sposób. Wprawdzie nie był to wyrafinowany trunek, taki do którego przywykł, na tę chwilę mógł jednak w zupełności wystarczyć.
Avery? Toż to młodziutka panienka Avery! Cóż za spotkanie. Nie przypuszczał że natknie się (czy raczej zostanie perfidnie napadnięty) przez osóbkę z tak znanego rodu. Nie żeby cokolwiek to zmieniało, gdyż Arcio wyjątkowo normalnie podchodził do „wielkich” rodów. Niech sobie tam będą. Ocenianie kogoś po zaszczytach i dokonaniach jego przodków jest nieco staromodne, a czasami i niebezpieczne. Mimo to, wypadało się zachowywać jak cywilizowany człowiek.
-Noelle Avery. Cóż za przyjemność spotkać tu Twoją osobę. Zaprawdę, bal tej wielkości nie mógł się obejść bez Twej obecności.- powiedział to jak najpoważniejszym tonem, śmiejąc się w duchu. Jeśli jest próżna, to momentalnie to zauważy i w tym samym momencie zakończy rozmowę. A jeśli nie.. wtedy zobaczymy jak się potoczy ta rozmowa. Może wyjdzie z tego coś więcej? Jego przemyślania przerwało ciche pytanie, zadane przez panienkę Avery. Spojrzał na nią nieco tylko zaskoczony, co zaraz zresztą ukrył, zastanawiając się nad sensem i odpowiedzią. Może jednak kryło się w niej coś, co warto było odkopać.
-Świat jest taki sam.- odpowiedział zwykłym głosem, w którym brak było zjadliwości czy fałszu. –To po prostu ludzie coraz bardziej głupieją.- dodał. Spojrzał z ukosa na stojącą obok dziewczynę. Nie spodziewał się po niej takiego pytania. Wychylił szklankę, pogrążony w myślach.
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 11 Gru 2015, 23:05

Wieczór zaliczał się do grona niezapomnianych od chwili kiedy została tak bezczelnie zostawiona samej sobie. Za co się z pewnością zemści. Zemsta najlepiej smakuje serwowana na zimno, więc zaczeka sobie jeszcze na odpowiedni moment. Jednak w takich chwilach była cierpliwa. Naprawdę cierpliwa. I to były zwykle sytuacje wyjątkowe.
Przeniosła spojrzenie z parkietu na Krukona stojącego tuż obok przechylając przy tym nieco głowę. Ona na niego wpadła? Owszem. To prawda.
- Wpadłam, bo wszedłeś mi pod nogi - przypomniała cierpliwie jak rodzic małemu dziecku w sklepie kiedy nie chce mu czegoś kupić. Kiedy usłyszała swój własny ton z jej ust wydobył się cichy śmiech który ciężko było jej powstrzymać. Zasłoniła więc usta dłonią, chociaż i tak radość dostała się do jej dotychczas zimnych tęczówek. Na chwilę przestała być królową śniegu na rzecz bycia zwykłą nastolatką, ale dość szybko się zreflektowała. Z uśmiechem godnym sfinksa powróciła do obserwacji swoich rówieśników dziwiąc się jak to możliwe, że oto patrzy na przyszłą elitę czarodziejskiego społeczeństwa. Niezaprzeczalnie spora część tej bandy idiotów pozajmuje miejsca w Ministerstwie Magii i Mungu robiąc kariery przy okazji zapominając o rodzinie. Cała reszta pewnie otworzy własne biznesy lub popadnie w alkoholizm. Niektórzy zrobią i to i to. A ona? Ona tylko wyjdzie za mąż. Nikt tego nie powiedział jeszcze głośno, ale niezaprzeczalnie taki był jej los, bo taka była kolej rzeczy dla bogatych panienek z dobrym nazwiskiem. Małżeństwo może kupić dobry sojusz, a dobry sojusz w tych czasach jest cenniejszy niż galeony pochowane w rodowych skrytkach banku Gringotta.
- Odnoszę wrażenie, że żaden bal nie może się obyć bez mojej obecności - zauważyła nie kryjąc rozbawienia. Jej najdroższa matka nalegała by Noe brała udział w każdym takim przedsięwzięciu. Nalegała i wysyłała drogie suknie uszyte specjalnie na takie okazje. Suknie takie jak ta. Niedługa, bo przed kolano z tysiącem warstw tiulu. Dół rozkloszowany, góra ściśle przylegająca do ciała. Bez rękawów. Na drogim materiale wymalowano i wyszyto niebieskie kwiaty. Piękna. Aż żal jej było nie założyć. Więc tutaj była. A że nie mogła pokazać się na balu sama to przyszła z tym idiotą który teraz wykrzykiwał ile sił w płucach kolejne wersy piosenki Jęczących Wiedźm.
- To nie najlepiej rokuje na przyszłość. Moje dzieci będą się męczyć jeszcze bardziej niż ja - zauważyła i opróżniła swoją szklaneczkę z bursztynowej cieczy napełniając ją resztką piwa z butelki.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 11 Gru 2015, 23:51

Arcio tylko pokręcił głową, gdy Noelle po raz któryś odbiła piłeczkę z napisem „wina” w jego stronę. Westchnął, po czym odpowiedział nieco luźniejszym tonem:
-Śmiem twierdzić, że skoro to ja wylądowałem na podłodze, oznacza chyba że jestem tu osobą bardziej poszkodowaną. Ty bowiem wylądowałaś na mnie, co zresztą wyraźnie poczułem.- po czym w tej samej chwili doszedł do niego sens ostatniego wypowiedzianego zdania. Osoba przewrażliwiona mogłaby odebrać to jako prztyczek dotyczący jej wagi… Wprawdzie panienka Avery nie wyglądała na taką co dużo je i modli się żeby poszło w cycki, ale nigdy nie wiadomo. Była bowiem przede wszystkim kobietą, a nic co proste i logiczne nie może łączyć się razem z płcią piękną. Wiedział to każdy który zetknął się w swoim życiu z jedną z nich. Po prawdzie, do każdego modelu powinna być dołączana przynajmniej podstawowa instrukcja obsługi, ze szczególnym naciskiem na funkcje „wycisz” oraz „wyłącz”. Świat byłby o wiele prostszy mając coś takiego. Przyglądając się Noelle, zauważył że w pewnym momencie zaczęła się śmiać. Tak po prostu, zwyczajnie, jak każda dziewczyna. Jakby na moment rozświetliło to jej tęczówki, które na kilka krótkich sekund nabrały nietypowego, jasnozielonego odcienia. Arcio doszedł do wniosku że wyglądają one zdecydowanie lepiej w takim stanie. Ujawniały wtedy prawdziwą naturę ich posiadaczki, tą która leżała gdzieś głęboko schowana. Z nim samym było podobnie, choć zapewne powody ukrywania ich wnętrza różniły się między sobą. Miał jednak pewne przeczucie, czy może uczucie, które podtrzymywało w nim tą ciekawość. Dlaczego jest taka a nie inna? Oderwał wzrok od jej oczu, bowiem doszło do niego że przypatruje się nieco zbyt dokładnie, co zaś mogło wprawić ją w pewien dyskomfort.
-Doprawdy? Musisz więc uwielbiać okazje takie jak ta. Tylu ludzi, tylu potencjalnych kandydatów na przyjaciół. Aż dziw bierze, że stoisz tu z boku sama, pijąc kremowe piwo, a za kompana mając podejrzanego krukona.- Uśmiechnął się ponuro, by po chwili, wpadając na pewien pomysł, dodać głosem pełnym udawanego zaskoczenia -Tylko nie mów że ktoś Cię wystawił? Toż to istna zbrodnia, na brodę Merlina!- chwycił się za serce w dramatycznym geście. I ludzie się potem dziwią że Aeron wszędzie chodzi sam. Wystarczy raz źle ulokować swoje zaufanie czy uczucia, a człowiek dostaje nauczkę na całe życie. Toteż pan Steward praktykuje starą, ale jakże sprawdzoną i prawdziwą maksymę – umiesz liczyć, licz na siebie. I tak pojawił się tu dziś, w nieco staromodnym już, bo mającym więcej lat niż sam Arcio, garniturze, który mimo upływającego czasu trzymał się wyśmienicie. Pojawił się tu, mając nadzieje na dosłyszenie jakichś plotek, może spotkania jednego z dwóch istniejących na tym świecie ludziów, którzy zasługiwali na miano jego przyjaciół.
Usłyszawszy wzmiankę o przyszłości, chłopak skwitował ją kręceniem głowy. Jeśli sprawy będą toczyć się w tempie i kierunku takim jak teraz, ten świat czeka nic tylko jedna wielka katastrofa. Może nie cały, bo pewnie gdzieś tam w Najdalszych zakątkach życie wciąż będzie toczyło się tak jak teraz. Ale to co działo się tu i teraz.. Brak słów. Patrząc gdzieś w pustą przestrzeń między dzikim tłumem a sufitem, Aeron odpowiedział:
-Przyszłość? Nadchodząca przyszłość jawi się w barwach co najmniej czarnych. Mało kto jest w stanie przewidzieć co się stanie. Nie mówiąc już o dożyciu tych czasów.- przerwał, popadając w krótką zadumę. Co przyniesie przyszłość? Jaką rolę przeznaczenie wręczy Arciowi? Przeznaczenie.. Głupia rzecz. Sami je tworzymy. –Świat się zmienia, ale niekoniecznie na lepsze.- dodał ponurym głosem.
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptySob 12 Gru 2015, 00:55

I znów piłeczka z winą została po jej stronie. Jeśli jednak liczył się z tym, że jej nie odbije to miał wyraźnego pecha. Trafił na godną siebie przeciwniczkę. Trafił na uparciuchę która musi usłyszeć, że racja jest po jej stronie, nawet jeśli nie jest.
- Ja też poczułam to dość dokładnie. Jesteś strasznie kościsty - odbiła piłeczkę wznosząc błagalnie oczy ku niebu. A ściślej rzecz ujmując: ku sufitowi który był zaczarowany tak, że pokazywał niebo z którego padał śnieg i magicznie gdzieś znikał w połowie wysokości sali, bo nie lądował na głowach uczestników zabawy. Nie zmieniało to jednak faktu, że warstwa białego, ciepłego puchu była dosłownie wszędzie. Na podłodze, na stołach, na wielkiej choince w kącie. Wszędzie.
Poczuła lekki dyskomfort kiedy przyglądał się jej o kilka sekund za długo. Dyskretnie kciukiem wytarła kąciki ust na wypadek gdyby kropelki piwa zostały w kącikach, ale nie skomentowała tego ani słowem. Zamiast tego sama zaczęła mu się przyglądać. Różdżka za różdżkę, kociołek za kociołek, czy jak to tam mawiają. Nie wyglądał źle. Miał jednak w sobie coś co jawnie sugerowało, że pochodzi z tej samej warstwy społecznej co ona. Może jego postura, może zachowanie, a może spojrzenie. Noelle jednak poczuła się nieco nieswojo. Jakby zrobiła coś wysoce niestosownego wchodząc w te słowne przepychanki z tym oto młodzieńcem. Mimo to została. Jedynie ostawiła na blat szklaneczkę która zniknęła, aby zapewne pojawić się w zmywaku piętro niżej.
Jego słowa sprawiły, że odwróciła się w jego stronę patrząc mu dumnie prosto w srebrne oczy.
- Pan Troskliwy martwi się o moje życie towarzyskie? Cudownie - tego tonu właśnie jej matka nie chciała nigdy słyszeć. Ironia, najczystsza ironia. Za to za sarkazm gotowa była ją wydziedziczyć. Na szczęście matkowych uszu i oczu na sali nie było. A jak nie od dziś wiadomo: im mniej słyszysz tym lepiej śpisz- czy jakoś tak.
- A gdzie kobiece towarzystwo, Aeronie? Czemu marnujesz swoje cenne minuty na mnie? - przechyliła lekko głowę bezczelnie wpatrując się w jego oczy szukając w nich odpowiedzi na to pytanie.
Jego kolejne słowa nieco ją rozbawiły. Zaśmiała się więc leciutko kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Hej ho, mamy na pokładzie optymistę! Twój entuzjazm i pozytywne myślenie są do prawdy uderzające - zauważyła, a jej wargi wygięły się w szczerym uśmiechu.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyNie 13 Gru 2015, 16:09

Uśmiechnął się, słysząc jak dziewczyna odpowiada, odrzucając niewidzialną piłeczkę znów na jego stronę. Więc taka była z niej osóbka. Mała, wredna pierdoła, która w życiu nie da za wygraną. Trochę przypominała w tym samego Arcia. On też był uparty, czasem nawet za bardzo. Nie mówiąc już o tym, że wprost kochał wszelkiej maści przepychanki słowne. Nie miał zamiaru dać tej „małej” ślizgonce wygrać. Uśmiechnął się, i odpowiadając:
-Nie wyglądasz na zbytnio poszkodowaną. - po czym zrobił chwilę przerwy, i dodał –Poza tym, to wciąż nie zmienia faktu że to Ty wpadłaś na mnie. Aż można by stwierdzić, że to nie był przypadek.- robiąc przy tym podejrzany uśmiech. Oczywiście wątpił by weszła na niego specjalnie, ale kto mu bronił trochę sobie pożartować. Odetchnął, jak miał to w zwyczaju robić, gdy nie miał nic konkretnego do roboty. Impreza która rozgorzała w głębi Sali nie była zbyt pociągająca. Od ciągłego patrzenia na skaczących i wrzeszczących ludzi robiło mu się nieswojo. Serio nie widział w tym niczego pociągającego. Może powinien był urodzić się w innych, dawnych czasach, gdy świat mugoli nie miał jeszcze tak wielkiego wpływu na świat czarodziei. Po co nadmiernie mieszać i komplikować. Oczywiście, sam fakt istnienia możliwości zmieszania się krwi czarodziejskiej i mugolskiej potwierdzał że natura nie miała nic przeciw temu, ale na nieistniejącego boga, z jakiej racji jakaś mniejszość ma czelność wtrącać się w sprawy większości. Doprawdy. A potem ludzie dziwią się że taki Voldemort jawi się jak istny zbawiciel. Ludzie to jednak zabawny gatunek. Chciał pokręcić głową, ale jego oczy wyłapały mały gest który panienka Avery wykonała. A jednak było w Tobie coś z dziewczyny, a nie tylko z pierdoły. Przyglądała mu się, i choć zazwyczaj nic sobie z takiego przyglądania nie robił, to teraz, w wykonaniu tej małej ślizgonki było nieco inaczej. Jakby przecząc tej myśli, odwrócił się w jej stronę, i zapytał z zabawnym grymasem na twarzy:
-I co, znalazłaś to czego szukałaś?-
Dzięki zmianie pozycji widział ją teraz nieco lepiej. Patrzyła na niego tymi zielonymi paczałami, jakby na złość, wiedząc że to jeden z jego ulubionych kolorów obok czarnego. Słysząc jej ironie roześmiał się. Tego się spodziewał po tym stworzeniu. Jak zwierzak instynktownie wyczuwa kogoś ze swojego gatunku, tak Arcio wyczuwał interesujące go osobniki, które zazwyczaj skrzętnie obserwował. Tym razem jednak coś ciągnęło go do rozmowy z nią. Czy raczej tego małego pojedynku. Nie często się to zdarzało, toteż postanowił iść za tym przeczuciem. Odpowiedział na jej ironię:
-Mocne słowa jak na kogoś kto właśnie został wystawiony. Szczególnie jeśli jest dziewczyną. Choć chyba wiem czemu ten gość tak zrobił.- przyjmując tajemniczy uśmieszek na paszczy.
Kobiece towarzystwo? A ona to co, Marsjanin? Zdumiał się nieco, tym bardziej słysząc drugą część wypowiedzi. Wzruszył ramionami, po czym powiedział:
-Kto powiedział że go marnuję? Coś nisko się oceniasz, panienko Avery.-
Najpierw usłyszał jej śmiech, a potem zobaczył ten uśmiech, taki prawdziwy i rzadki. Gdzieś w głębi Arcia jakaś jego część się cieszyła że tak rzadko go widzi. Jeszcze byłby gotów… Nie, to niemożliwe. Ledwo ją poznał. To tak nie działało. Nie powinno. Pokręcił głową, mówiąc:
-Optymistą nazwałbym osobę która myśli inaczej. Niestety, ja nie mam tego luksusu.- stwierdził nieco posępnym głosem, wpatrując się w spadający śnieg.
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyWto 15 Gru 2015, 00:21

Nie wyglądała! A jednak była. Psychicznie ucierpiała tak bardzo, że słowa nie są w stanie wyrazić tego dramatu. Ucierpiała tak bardzo, że należy jej się comiesięczna renta do końca świata i jeden dzień dłużej! Nie można bagatelizować kiedy jej ego cierpi. Prawda? A nie, jednak można. I o nie, nie cierpi aż tak bardzo. Jednak peszek. Niewidzialna piłeczka znów była po jej stronie. Naprawdę? Trafił swój na swego.
- Gdybym mogła wybierać wolałabym wpaść na kogoś przystojnego i szarmanckiego. Dlatego ten incydent był zwykłym nieszczęściem- odbiła piłeczkę zastanawiając się jak długo będzie próbował się bronić zanim najzwyczajniej w świecie przyzna jej rację. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że to jemu prędzej braknie cierpliwości na tą dziecinną przepychankę słowną. Jej nigdy w tym temacie cierpliwości nie zabrakło. Może dlatego, że dotychczas nie trafiła na odpowiedniego przeciwnika.
Patrzyła się bezczelnie, a kiedy zwrócił jej z tego powodu uwagę równie bezczelnie się uśmiechnęła.
- Nie. Odpowiedź na pytanie po co mężczyznom sutki nie ukrywa się na czubku Twojego nosa - odpowiedziała odwracając głowę w kierunku parkietu. Z dezaprobatą pokręciła głową i ruszyła na dokładne sprawdzenie czy kruche ciasteczka z miodem i orzeszkami są tak kruche i słodkie na jakie wyglądają. Ledwie ugryzła kęs, a on sprzedał jej coś co śmiało można nazywać jednym z ciosów poniżej pasa. Jednak nie dała się sprowokować. Nie wywróciła stołu, nie zaczęła rzucać w niego przedmiotami i nie uciekła z krzykiem. Przeżuwała za to z pozornie obojętną miną wzruszając ramionami.
- Cudownie. Zachowaj wszystkie teorie dla siebie - poprosiła wznosząc błagalnie oczy ku niebu. Naprawdę nie chciała słuchać złośliwości na ten temat, bo to naprawdę nie była jej wina. Mimo wszystko była dziewczynką, a takie rzeczy dziewczynki bolą. Mniej lub bardziej. Co często kończy się płaczem. A naprawdę nie chciała płakać na balu bożonarodzeniowym. I tak był do dupy. W sensie, że bal. I poprzedni partner też.
- Ooo... W dodatku filozof. Och, naprawdę marnujesz ze mną swój czas. Nie mogę Ci absolutnie nic zaoferować. Nie jesteś ani trochę w moim typie - stwierdziła żartobliwym tonem sięgając po kubeczki z kakao które dopiero co się pojawiły na stole.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 18 Gru 2015, 19:22

-Faktycznie, niestety  ale nie jestem kimś przystojnym, śmiem jednak twierdzić iż moja szarmanckość niejednego potrafiłaby mocno zadziwić.- roześmiał się, bowiem uwaga Noelle była doprawdy zabawna. Wygląd był zdecydowanie kwestią gustu, to prawda, ale Aeron wiedział że istnieli na tym świecie osobnicy którzy faktycznie mogli poszczycić się swoją urodą. On sam do nich nie należał. Ze specyficzną, szkocką urodą trafiał jedynie w pewne wąskie gusta. Nie żeby w ogóle się tym przejmował, czy coś. Już i tak miał wystarczająco ograniczone możliwości wyboru własnej towarzyszki życia.
-Nie sądzisz że ocenianie czegoś po okładce jest trochę niefortunne? W końcu to tylko początek. Zawsze może być gorzej.- powiedział, ciągle się śmiejąc. Takie przekomarzanie się prawie zawsze wprowadzało go w dobry humor. A teraz trafił na kogoś, kto nie poddawał się po pierwszej lepszej wymianie zdań, a nawet sam atakował. Była to miła odmiana po całej masie mniej lub bardziej bezbarwnych postaci uczęszczających do tej szkoły. Serio, przez te kilka lat, które Aeron poświęcił na chodzenie do Hogwartu, jego zdanie o szkole mocno się zachwiało. Można by sądzić że znajdzie się tu o wiele więcej osób które faktycznie chcą do czegoś dojść. Zamiast tego dostał zgraję puchonów. Pięknie. Na uprzejmie zwróconą uwagę, potraktowany został nieco mniej uprzejmą odpowiedzią, która była jednak zupełnie w świece parodią samej siebie. O ile dobrze widział (co nie było trudne, bo sam korzystał z chwili i paczał w jej paczały paczące w jego paczały)to przyglądała się bardziej jego oczom, aniżeli nosowi. Pytanie zaś było kompletnie zbędne, i tak po prawdzie to nawet się do niego nie odniósł (mało ważnym był fakt że owe sutki były jedynie pozostałością ewolucyjną, tyle). Tak czy siak, po prostu odpowiedział, śmiejąc się:
-Nos? A niech mnie, a byłem prawie pewien że widzę Twoje oczy wpatrzone dokładnie w moje. Nie mów tylko że masz zeza?- po czym odprowadził wzrokiem postać zmierzającą w stronę ciasteczek. Jego poprzednie słowa chyba trafiły w cel, bowiem ten mało co nie udusił się jednym z zapewne pysznych wyrobów przygotowanych specjalnie na dzisiejszy bal. Tym razem już się nie uśmiechnął, a tylko przyjrzał dziewczynie. Niestety, nie potrafił czytać w myślach (nad czym często ubolewał, serio), więc nie był w stanie powiedzieć co też sobie dokładnie pomyślała. Nie było to jednak raczej nic miłego ani wesołego, co mógł stwierdzić po kolejnych znikających słodyczach. Ślizgonka czy nie, każda kobieta kocha słodkości. Podszedł do miejsca w którym stała, nic nie mówiąc. Do jego uszu doszła odpowiedź Noelle. Pokręcił głową z uśmiechem, po czym powiedział:
-Coś słabo idzie Ci kłamstwo, panienko Avery. Jak już wcześniej powiedziałem, nie marnuje czasu, spędzając te chwile w twoim towarzystwie. I wręcz przeciwnie, jestem pewny że jest coś co możesz mi zaoferować. Nawet więcej niż Ci się wydaje. Ten bal również nie wydaje się być w Twoim typie, a jednak przyszłaś. Ciekawe, nieprawdaż?- a mówiąc to, podszedł nieco bliżej Noelle, tak że gdy skończył, stał tuż przed nią. Patrzył jej w oczy, samemu przy okazji zasłaniając salę za nim. Nie żeby działo się tam cokolwiek interesującego.
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyCzw 24 Gru 2015, 15:03

- Z pewnością zadziwiłaby mnie gdyby się pojawiła - zauważyła ze złośliwym uśmieszkiem, w głębi ducha dochodząc do wniosku, że podobają jej się te słowne przepychanki. Chociaż nie! To żadna nowość. Słowne potyczki lubiła od zawsze, ale nigdy dotąd nie trafiła na kogoś kto nie poddawał się z płaczem i chęcią okaleczenia jej ciała w ramach mało wysublimowanego odwetu za słowa których usłyszeć nie chciał. On jednak był inny. Był gnidą z tego samego sortu co mała Avery. Wiedziała to w chwili kiedy zaczął się śmiać. I tylko Merlin jeden wiedział jak bardzo ją to wkurzyło. Po raz pierwszy z oprawcy znalazła się w roli ofiary która ma ochotę na rękoczyny byleby zakończyć te katusze. Chociaż nie... To nie katusze. To taka zakazana przyjemność. Coś co ją wkurza i cieszy jednocześnie. Coś czego sama nie jest pewna.
- W takim razie szczerze Ci współczuję - dodała jeszcze udając, że tak naprawdę ją to obchodzi. Tak naprawdę Steward nie zaliczał się do grona populacji brzydkiej, ale nie śpieszyła się do tego żeby mu to przyznać. Szarmancki może i też był, ale póki co nie miała okazji się o tym osobiście przekonać. Każda jego riposta była zaskakująco celna, a sama Noe musiała przyznać, że jego strzały były sporo celniejsze od jej.
- Okropnego zeza i czyraki na plecach, a garb znika tylko z okazji wielkiego święta - pokiwała głową udając zmartwienie zanim wzięła się za pałaszowanie specjałów rozłożonych na stole. Niewielkie ciasteczka w kształcie śnieżynek w polewie z białej czekolady z wiórkami kokosowymi wyjątkowo przypadły jej łasemu na słodkości podniebieniu. Jeden za drugim znikały w jej buzi, a głowa zaczęła pracować nad planem ewakuacji. Cóż z tego, jak i tak wszelka ucieczka zostanie przez Aerona zauważona i z pewnością niezbyt przychylnie skomentowana przy okazji najbliższego spotkania. Przestała jednak pochłaniać zawartość talerzyka kiedy zarzucił jej kłamstwo. Zielone tęczówki błysnęły gniewnie, a ich właścicielka ostrożnie wytarła długie palce w serwetkę zanim uniosła dumnie głowę patrząc mu butnie w oczy.
- Mogę Ci coś zaoferować? Cóż takiego, Aeronie? - zapytała ciekawie przechylając lekko głowę. Otarła kciukiem resztki czekolady z kącika warg uśmiechając się przy tym chytrze.
- A ten bal jest dokładnie w moim typie. Uwielbiam wyglądać jak śnieżna zaspa - ironia i sarkazm biły na kilometr, ale jej twarz była kamienna, jakby to była szczera prawda. Jakby owijanie się kolejnymi warstwami białego tiulu było szczytem jej marzeń. Delikatnie drgnęła odsuwając się nieco. Ten chłopak przejrzał ją już wystarczająco. W zastraszająco szybkim czasie. Trzeba go więc będzie trzymać blisko, albo zabić. Osobiście wolałaby wersję numer dwa, ale na białym będzie widać ślady krwi zbyt dokładnie.
Aeron Steward
Aeron Steward

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptyPią 25 Gru 2015, 22:03

Z istnym uporem maniaków przekomarzali się słowami w tę i z powrotem, co rusz rzucając jakimś wrednym sarkazmem. Osoba postronna, słysząc pierwszych parę wymian doszłaby do wniosku że albo oboje są psychicznie niestabilnie (co było prawdą, jakby na to nie patrzeć), albo znają się długi czas, albo zwyczajnie cholerne z nich łajzy. Ciekawe czy w ogóle ktokolwiek byłby zdolny pomyśleć, że i jedno i najwidoczniej drugie czerpie z tego czystą przyjemność. Taką przyjemność na ich wrednym poziomie. Nie to, czym okazała się breja ludzi miotających się niczym szatany na lodowisku. To była rozrywka dla prymitywów, tych szarych mas które do szczęścia potrzebowały niewiele więcej niźli miska jedzenia i coś, co akurat w tej chwili zajmie ich półkule mózgową. Jedna wystarczyła, bo druga i tak pewnie nie działała.
-Och, na pewno jest, może tylko trzeba dobrze się przyjrzeć.- odpowiedział, uważnie obserwując każdy ruch, każdy gest i każdą zmianę na twarzy Noelle. Była inna, była wredna, podobna do niego. W końcu Slytherin, więc spodziewanie się czegokolwiek innego było bezsensowne. Nawiasem mówiąc, Aeron sam nie do końca wiedział jak skończył w Ravenclawie. Z jego, delikatnie mówiąc, „ciekawym” poglądem na świat powinien wylądować w domu węża. Tiara zdecydowała jednak inaczej, a Steward uszanował jej decyzję. Może przeważyła smykałka do nauki rzeczy które mało kogo interesowały? Albo to przez rodziców. Ewentualnie czysty zbieg okoliczności. To i tak lepsze niż trafienie do Huffa. Ten dom wywoływał w Arciu wszelkie negatywne emocje.
-Współczujesz mi? A czemuż to. Obchodzi Cię mój los?- zapytał, śmiejąc się cicho. Kątem oka zauważył na stole, tuż za zgrabnym (chyba, bo przez tą sukienkę to widział tyle co ślepy prowadzony z opaską na oczach) siedzeniem Noelle, kilka małych ciastek. Ciastek nie byle jakich, trzeba było przyznać. Były to bowiem ciastka z pysznym nadzieniem, no i przede wszystkim z orzeszkami na wierzchu. Kiedyś będzie musiał porwać jednego skrzata i zapytać jak one je robią. Chciał po nie sięgnąć, jednak na jego drodze stała panienka Avery, toteż przez jeszcze jedną chwilę wstrzymał swą żądze, i odłożył przyjemność na bok, czekając na dogodny moment.
Słysząc to co powiedziała, wybuchnął śmiechem. Trwało to ledwie chwilę, dostarczyło mu jednak wyjątkowo dużo radości. Gdy już w miarę zapanował nad rozbawieniem, odezwał się wesołym głosem:
-Wiedziałem! Od razu było widać płynącą w Tobie krew trolla, na brodę Merlina. Ciekawe jak sobie radzisz z tym na co dzień. Dają Ci osobną salę? Wątpię żebyśmy mieli jeszcze jakichś innych uczniów takich jak Ty.- pokręcił głową i przerwał. Apetyt też miała niezły, choć to raczej standard jeśli chodzi i dziewczyny i słodycze. Uśmiechnął się tylko, nie komentując tego w żaden sposób.
Gdy usłyszał pytanie, a potem stwierdzenie, skierował swój wzrok na stojącą przed nim Noelle. Zauważył nieznaczny ruch który wykonała, a który służył zwiększeniu dystansu który ich dzielił. Dojrzał w tym szansę, szansę na ciasteczko, a może i coś więcej. Na jego twarzy pojawił się uśmiech przebiegłego kota.
-Cóż możesz mi zaoferować, panienko Avery?- zapytał dziwnym głosem, powoli zbliżając się do Noelle. Nie na tyle szybko by ją wystraszyć, i na tyle szybko by nie zdążyła uciec. Krok, potem drugi, następny, i już był przy niej. Nie spuszczał jej z oczu. W końcu nachylił się, w pierwszej chwili sprawiając wrażenie że ma zamiar ją pocałować. Zamiast tego przesunął nieco głowę, tak że znalazła się obok głowy Nollci. Sięgnął obiema rękami, w czymś co przypominało próbę objęcia jej, co zaś okazało się jedynie sięgnięciem po ciastko (no dobra, dwa ciastka) leżące za nią. Przez te dwie sekundy zdążył jeszcze powiedzieć cicho:
-Ślicznie wyglądasz w białym.- po czym odsunął się delikatnie na odległość trzech, czterech kroków. Jego wzrok spoczął na ciastku, które triumfalnym gestem znalazło drogę do jego ust. Jak gdyby nigdy nic powiedział rozmarzonym głosem:
-Doprawdy, uwielbiam te ciastka.-
Noelle Avery
Noelle Avery

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever EmptySob 26 Gru 2015, 00:02

Dobrze przyjrzeć? Prychnęła cicho unosząc błagalnie oczy ku górze.
- Jaka więc szkoda, że nie wzięłam ze sobą swoich okularów! - jęknęła, jak jej koleżanki kiedy dowiedziały się, że nie ma ich na liście TOP 10 według niezwykle poczytnego i najwspanialszego na świecie czasopisma o znanym każdej młodej czarownicy tytule: "Lustro". Jęk pełen żałości, bólu i nieszczęścia. Preludium wielogodzinnego płaczu nad niegodziwością losu tudzież gustów redaktorów. Jednak ten jęk był prześmiewczy. Jak praktycznie każdy jęk który wydobywa się z ust panienki Avery w której sumienie kiedyś umarło i tylko sporadycznie odrasta by umrzeć znów. Ona była za twarda na prawdziwe jęki i jakiekolwiek oznaki słabości. Odkąd nauczyła się chodzić wysłano ją na lekcje baletu, gdzie nawet nie uroniła łezki choć była pewna, że połamano jej stopy bezpowrotnie. Choć dostała urok aniołka po francuskiej matce, to nic nie zmieniało tego, że wciąż była pełnokrwistą Avery. Wciąż była wredną suką i najprawdopodobniej już nic nigdy tego nie zmieni. To, że teraz czasem płacze wywołane jest jedynie hormonami lub wyrafinowaniem. Płacze wtedy kiedy wie, że coś może łzami ugrać. Płacze tak wiarygodnie, że gdyby tylko zechciała pokazywać swój talent na deskach magicznego teatru to z pewnością zaraz potem okrzyknięto by ją gwiazdą. Jednak to był talent który trzymała dla siebie. Talent który zapewniał jej przetrwanie w wyrafinowanym świecie elit gdzie nie ma miejsca na własne zdanie u kobiety. Świecie który istnieje i ma się doskonale, wręcz wybornie choć dwudziesty wiek powoli zbliżał się ku końcowi. W tym świecie nadal kobiety siedziały w domach i robiły na drutach podczas gdy mężczyźni brawurowo odnosili sukcesy na wysokich ministerialnych stanowiskach, a tatusiowie robili wszystko by dopiąć dla swoich dzieciątek dobrych partnerów. Miłość? Przeżytek. Przyjdzie z czasem. Tym światem rządzą naprawdę duże pieniądze. I Noelle była tego wybitnie świadoma jak na czternastolatkę. Dlatego nie płakała nad utraconym sumieniem. Mała strata- krótki żal.
- Jeśli osobowość masz brzydszą niż ryj, to szczere kondolencje. Nawet jeśli zostaniesz Ministrem możesz liczyć na towarzystwo kota, bo wątpię by nawet ślepa niewiasta podjęła się bycia twoją wybranką. Geje podobno lubią delikatność, więc u nich już w ogóle jesteś skreślony. Dlatego współczuję. Umieranie w samotności musi być przykre - wygięła wargi w pełnym samozadowolenia uśmieszku, bowiem jej wyobraźnia już doskonale wizualizowała tą jakże ponurą przepowiednię. Tak, należała do tych wiedźm które cieszy cudze nieszczęście. Jak widać wcale jej nie było wstyd z tego powodu.
- Dojeżdżam z sąsiedniego zamku. Nie wiesz, że księżniczki mieszkają w zamkach? Tylko się nie wpraszaj. Podwórka pilnuje rogogon węgierski- pupilek tatusia - tym razem uśmiech był szerszy i szczerszy, a wesołe ogniki zamigotały w jej zielonych tęczówkach. Ogniki na które spłynęły jego słowa niczym woda, gasząc je bezpowrotnie. Był szybszy od niej i miał sporo szczęścia, bo dłonią już szukała chłodnego metalu noża do ciasta, który przecież musiał gdzieś tu być! Był za blisko, zdecydowanie za blisko. I na swoje szczęście jej nie dotknął inaczej sprawdziłby czy młoda Avery nauczyła się już czegoś w kwestii tortur od cioć i wujków z "tego lepszego sortu czarodziejów". Nie była najlepszą uczennicą jeśli o to chodzi, więc pewnie dość szybko by go zabiła, ale za to w dużych męczarniach. Brak jej w tym temacie wyrafinowania cioci Belli, ale może kiedyś nauczy się delikatności. Jej całe ciało się spięło, a sama odsunęła się na tyle na ile pozwalał jej stół.
- Wiem - skromność to podstawa... Ta. Ciekawe czego? Uśmiechnęła się jeszcze złośliwie.
- Kolor w sam raz na twój pogrzeb - czyż to nie urocza młoda dama? Nic tylko się z nią żenić! Naprawdę! Polecam tego użytkownika! Nie pocałował jej. Nie dotknął. Tylko zabrał ciastka. Wypuściła powietrze które wstrzymywała w płucach choć wciąż miała zaciśnięte wargi.
- Ja też. Łatwo zatruć orzechy. Smacznego! - czy wspominałam już, że ma dość osobliwe poczucie humoru? Chyba coś wspominałam. W każdym razie uśmiechnęła się promiennie i na "do widzenia" poklepała go radośnie po plecach po czym tanecznym krokiem ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali zostawiając go sam na sam z ciasteczkami.

//koniec psot, koniec wspomnienia c:
Sponsored content

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty
PisanieTemat: Re: najgorszy bal bożonarodzeniowy ever   najgorszy bal bożonarodzeniowy ever Empty

 

najgorszy bal bożonarodzeniowy ever

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» (nie)najgorszy wieczór w życiu

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-