IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Fawley'owa kawalerka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 22 Paź 2015, 00:50

Kwadrans po jedenastej. Nie trzeba wybitnych zdolności matematycznych, żeby wiedzieć iż w łóżku Fawley'a może spędzić bezkarnie jeszcze cztery godziny. CZTERY GODZINY! I wcale nie będą rozmawiać. A już na pewno nie będą rozmawiać o uczuciach lub przyszłości. Nie, nie, nie. Chyba jednak będą. Bo to takie trudne nie rozmawiać. No i sytuacja sama w sobie była trudna. I Leslie właśnie teraz, dokładnie w tej chwili zdała sobie sprawę z tego jak bardzo trudna jest ta sytuacja. To najlepszy przyjaciel Aleca. Ona była jego siostrą. A sam on, rzeczony Alec, może i był spokojny, ale miłe złego początki, czy jakoś tak. Nikt nigdy nie chciał wyprowadzić go z równowagi, a to go z równowagi z pewnością wyprowadzi. I zrobi wszystkim z dupy jesień średniowiecza albo zmusi ich do zawarcia związku małżeńskiego i radosnego życia w czystości. Żadna z tych opcji póki co nie była pożądana. Żadna.
- Przypomnij mi, żebym dała ci jeszcze skierowanie na badanie okulistyczne - mruknęła w odpowiedzi na komplement i upiła kilka łyków kawy ze swojego kubeczka. Zaraz też podsunął jej śniadanie i jak na zawołanie jej pusty brzuszek przypomniał sobie o swojej pustości niezbyt eleganckim i z pewnością nie na miejscu- burczeniem. Skrzywiła się z zażenowaniem, aby zaraz ponownie wygiąć wargi w pełnym wdzięczności uśmiechu.
- Dziękuję. Rozpieszczasz mnie-  rzuciła, aby zaraz cicho się zaśmiać z dwuznaczności tego prozaicznego stwierdzenia. Rozpieszczał ją. Dosłownie. Tego właśnie potrzebowała. By poczuć się znów jak księżniczka. Przejęła od niego talerz kładąc go na kolanach i zaczęła maczać tosty w dżemie aby powoli, aczkolwiek niezwykle dokładnie je przeżuwać. Sama z siebie z pewnością zaserwowałaby sobie posiłek wymagający wykorzystania patelni, ale doceniała i to. To i tak o wiele więcej niż dotychczas mężczyźni jej oferowali o poranku. Gdy odpowiedział szybko odłożyła tościk na talerzyk i wycelowała w niego oskarżycielsko palec:
- Nie okłamuj mnie, Fawley - ni to prośba, ni to groźba. Upewniła się, że jej piersi zakryte są szczelnie materiałem kołdry po czym wróciła do nieśpiesznej konsumpcji śniadania według Cama.
- Dlaczego? Chwilowa ciekawość którą już zaspokoiłeś czy może dłuższa lokata bankowa? Kim dla ciebie jestem, Cameliusie? Odpowiedź: młodszą siostrą Al'a jest wysoce nie na miejscu zważywszy na okoliczności - zaczęła nieśpiesznie przegryzać grejpfruta równie nieśpiesznie ściągając przedtem z niego skórkę. Kawałek po kawałku nikł w jej ustach, a to w jaki sposób to robiła z pewnością można by było zobaczyć w filmie instruktażowym "Jak zaciągnąć mężczyznę do łóżka". No cóż. Ona jakby nie patrząc to zrobiła, więc nie musiała się już starać. I w sumie się nie starała. Po prostu weszło jej to już w nawyk.
- Z chęcią przyjdę. Widzisz? To takie proste. Wystarczy zapytać - w świecie Leslie Haldane albo coś jest czarne, albo białe. Szarości pojawiające się w jej świecie starała szybko określić. Tak samo jak chciała określić swoją relację z tym Anglikiem. Chciała wiedzieć, czy ma wobec jej osoby jakiś plan czy była najzwyklejszą w świecie przygodą. I starała się sobie wmówić, że jeśli jest przygodą to nic wielkiego się nie dzieje. To nic, że nie chciała epizodu. To nic. Dostosuje się. Postara się dostosować. Zanim wygarnie mu całą prawdę.


Ostatnio zmieniony przez Leslie Haldane dnia Czw 22 Paź 2015, 23:09, w całości zmieniany 2 razy
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 22 Paź 2015, 22:57

Fawley oczywiście, co nie było wcale niczym dziwnym w tej sytuacji, myślał też o tym, co się stanie, jeśli to kiedyś wyjdzie na jaw i czy jeśli wyjdzie, to JAK to się stanie. Bał się o swój tyłek, to jasne, ale patrząc na śpiącą u jego boku dziewczynę, gra była po prostu warta świeczki. Nie no, wróć. Tak naprawdę Cam myślał o tym, czy Alec będzie bił też po mordzie, czy ograniczy się tylko do zaklęć. Już widział oczyma wyobraźni siebie, jak pewnego pięknego popołudnia przyznaje się swojemu przyjacielowi, że regularnie stuka się z jego siostrą, i mówi, że spoko, że to nic personalnego, jakby co. Widział siebie, jak mówi Haldane'owi, że to nic, że Leslie jest młodsza o aż osiem lat, bo to w zasadzie bardzo dojrzała jak na swój wiek osóbka. Nie no, kiepski pomysł. Może niech mu lepiej powie Leslie. Siostry nie skrzywdzi.
- Już mnie wszędzie ludzie wysyłali, do psychiatry, do grabarza. Ale do okulisty jeszcze się nie zdarzyło. Nie mam swojemu piątemu zmysłowi nic do zarzucenia - uśmiechnął się, a potem wgryzł się w tosta. Wiedział doskonale, że nie jest to śniadanie mistrzów, sam miał wielką ochotę na porządnie wysmażony bekon z jajkiem ale był tylko facetem. Jego lodówka świeciła pustkami od sześciu do siedmiu dni w tygodniu, a że ostatnio w ogóle nie miał okazji do zrobienia zakupów, Haldane powinna się cieszyć, że zdołał wymyślić cokolwiek, w tak krótkim czasie. I tak się zdziwił, że w jego mieszkaniu można znaleźć coś takiego jak grejpfrut, ale to pewnie pamiątka po siostrze, która w ostatnim czasie miała manię na odchudzanie.
- Przyznaj, że w życiu byś nie pomyślała, że wyrośnie, ze mnie taki dżentelmen - posłał jej łobuzerski uśmiech. - Przyznaj też, że gdyby ktoś ci kiedyś powiedział, że znajdziesz się kiedyś w moim łóżku, to byś się tylko zaśmiała - a on? Czy on w ogóle coś takiego podejrzewał? Szczerze mówiąc nigdy w życiu, w zasadzie nie wierzył do teraz. Ale z drugiej strony śmiesznie byłoby być szwagrem Aleca. Całe życie razem, to ci dopiero los.
Nad jej pytaniem musiał się dłużej zastanowić, ale nie dlatego, ze nie znał na nie odpowiedzi, a dlatego, że nie umiał ubrać swoich myśli w słowa. On doskonale wiedział kim jest dla niego ta ruda piękność, a przynajmniej kim chciałby, żeby była. Problem w tym, że nie miał pojęcia, czy jeśli odpowie zgodnie ze swoim sercem dostanie odpowiedź taką, jaka go usatysfakcjonuje. Nie miał zamiaru się rozczarować. Postanowił rozegrać to trochę dyplomatycznie. A przynajmniej taki miał zamiar, bo efekty pewnie wyszły mu marne.
- A kim chciałabyś być dla mnie? - uśmiechnął się tajemniczo, po czym idąc za przykładem dziewczyny wgryzł się w owoc, może mniej seksownie niż ona, ale równie efektownie. Sok cytrusa skapał mu z brody na pościel ale i tak musiał ją dziś wyprać, więc mała szkoda.
- Tak naprawdę Leslie, nawet byś nie uwierzyła, gdybym ci powiedział, że jeśliby dano mi wybór: Ty, albo dostatnie życie z tuzinem panienek tygodniowo, to wybrałbym ciebie.
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyPią 23 Paź 2015, 00:22

Siostry nie skrzywdzi, ale najpewniej podniesie na nią głos. Może zdemoluje jej pół mieszkania, a może po prostu od razu teleportuje się by urwać jajca Cama i zrobić z nich breloczek do kluczy. Co zrobi Alec Haldane? To zagadka której rozwiązanie chciałaby odwlec w czasie tak bardzo jak to tylko możliwe. Najchętniej nie mówiłaby mu nigdy. Tyle, że tak się nie da żyć. Tym bardziej nie da się żyć jak ktoś ma upośledzony gen odpowiadający za kłamstwo. Dlatego życie w sekrecie na dłuższą metę było awykonalne. Wystarczy, że Alec zacznie choć trochę węszyć, a jej twarz sama ją zdradzi. Na szczęście starszy brat w tym temacie wiedział jedno: "że nie chce wiedzieć" i póki co to wystarczyło. Była bezpieczna.
- Mylisz się, Cam. Wiedziałam od zawsze, że prędzej czy później znajdę się w twoim łóżku. Od zawsze miałam plan udusić cię we śnie, a ten rodzaj zbrodni potrzebuje odpowiedniej lokalizacji - uśmiechnęła się szeroko i dokończyła jedzenie swojego śniadania. Kiedy talerzyk był już pełen okruszków po tostach oddała mu naczynie i znów szeroko się uśmiechnęła.
- Bardziej bym się zdziwiła gdybyś mi powiedział, że przestanę planować twój zgon. Choć nie ciesz się przedwcześnie. To może być tylko chwilowe zauroczenie twoją osobą - widać było, że żartuje. Śmiała się wesoło, a zaraz potem oparła głowę o jego ramię upewniając się, że jej biust nadal jest zasłonięty kołderką. Tak jakby miał odpaść gdyby Cam na niego spojrzał ot tak. A to byłaby wielka, nieodżałowana strata. Dla wszystkich.
Odbił piłeczkę, a ona cicho westchnęła. Nie lubiła mówić o swoich uczuciach. Naprawdę nie lubiła. Dlatego zamknęła oczy żeby dać sobie chwilę na uporządkowanie chaosu w swojej głowie.
- Chcę cię. Na wyłączność. Na dłużej. Mogłabym być twoją... dziewczyną, jeśli chcesz - cichy głosik, niewiele głośniejszy od szeptu i zaciśnięte mocno powieki, żeby nie wiedzieć jak się krzywi czy patrzy na nią tak jakby wyrosły jej czułki. Niczym małe dziecko bojące się rozczarowania. Och, jakże Leslie nie znosiła tego uczucia! Dlatego, że tak okropnie bolało. Dlatego nigdy się nie angażowała. Nigdy nie chciała tego więcej, które mogłoby ją później zranić. Nie wiedzieć czemu teraz zdecydowała się na podjęcie takiego ryzyka. Może dlatego, że znała go od zawsze, a może dlatego, że byli do siebie tak cholernie podobni, że nie widziała czarnego scenariusza. Widziała za to światełko nadziei w tunelu. Chciała być szczęśliwa i czuła, że przy nim ma na to szansę. Tak naprawdę.
- Oczywiście, że wybrałbyś mnie. Nie dałbyś rady tuzinowi, staruszku - nie mogła jednak przestać mu docinać. To najprawdopodobniej było silniejsze od niej. Jednak by mu wynagrodzić te złośliwości postanowiła się wysunąć spod kołdry na tyle, by porwać swój sweter i strasznie szybko go na siebie założyć. Kiedy jej piersiom nie groziło odpadnięcie od jego nikczemnego wzroku zdecydowała się wpakować mu się na kolana i opleść w pasie swoimi całkiem długimi kończynami dolnymi. I choć dół się stykał, tak resztę trzymała na wyciągnięcie ramion, aby móc go dokładnie widzieć choć i tak mrużyła przy tym oczy.
- Nie będzie mnie w firmie od środy. Wyjeżdżam do Stanów leczyć swoje oczy. Obiecaj mi, że jak coś ci się stanie to pójdziesz do Munga żeby się temu przyjrzeli. Dobrze? - poprosiła jeszcze cichutko zanim ostrożnie i delikatnie go pocałowała czując smak grejpfruta.
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyPią 23 Paź 2015, 10:58

- Ale planowałaś mnie udusić będąc nago? W takim razie mogę umierać. Takiej śmierci w życiu bym się nie wstydził - zaśmiał się. - Miałaś tyle okazji, kiedy bywałem u was na wakacje. To co, że miałaś wtedy tylko jedną cyfrę w metryce, małe dziewczynki bywają zabójcze. Nie zrobiłaś tego, bo po prostu już wtedy wzdychałaś do mnie nocami. - błysk w oku i ta pewność siebie powoli wracały do Fawley'owej osobowości, która została chwilowo zachwiana całą tą niespodziewaną sytuacją. Coś zaczęło mu mówić, że nie ma czego się bać. Chyba wszyscy, którzy od dawna nakazywali mu się ustatkować odetchną z ulgą. Nie wiedział tylko na czym to ustatkowanie się będzie polegało przy panience Haldane, bo osóbka z takim temperamentem może całkowicie wybić mu rutynę z głowy. Nie przy niej ciepłe kapcie i kakao na kolację. Ale czy mu to przeszkadzało? Sam nie był typem domatora, wydawało mu się więc, że to nie będzie żaden problem.
- Mną się nie da chwilowo zauroczyć. Albo się zakochujesz na dobre i na złe, albo wcale - westchnął teatralnie, odbierając od Leslie pusty już talerzyk. Postawił go na tacy i odłożył wszystko na nocny stolik, dzierżąc już w dłoni tylko w połowie pełny kubek z kawą. Odchylił głowę do tyłu i wpatrywał się z uśmiechem w czubek głowy dziewczyny. Był nią zachwycony, nie potrafił tego ukryć, a przez to co usłyszał, jeszcze bardziej urosło mu serce. Mogłabym być twoją... dziewczyną, jeśli chcesz. Oczywiście, że chciał. Mogłaby być jego dziewczyną, narzeczoną, żoną, dokładnie w takiej kolejności i to byłoby spełnienie jego obecnych marzeń. Jakoś niespecjalnie przejmował się już opinią jej brata po tym co mu powiedziała. Kiedy dowiedział się, że nie przyszła tu tylko by przekonać się "jakby to było z Fawley'em", a dlatego, że też coś do niego czuje coś w nim drgnęło. Po świecie chodzi tylko jedna taka Leslie Haldane i wybrała właśnie jego. No coś wspaniałego.
- Masz mnie na wyłączność od dnia, w którym pojawiłaś się w moim gabinecie by odebrać tamte karty medyczne, wiesz? - wyznał. Była to najprawdziwsza w świecie prawda, którą właśnie sam sobie uświadomił. Na to, że po dwóch tygodniach wspólnej pracy łaknął jej towarzystwa było jedno logiczne wytłumaczenie - wpadł po uszy, co wpędziło go tylko w lekką depresję, no bo przecież uważał, że ona nie jest dla niego. Dziś po depresji nie było śladu, Cam pomyślał nawet, że może powinien podziękować temu idiocie, którego zaklęcie otworzyło mu jedną z nie do końca zasklepionych ran, bo to przez nią Leslie znalazła się w tym mieszkaniu. To przez jej dotyk upadły mury jego moralnych zahamowań.
- To prawda, ale nawet jeśli bym dał radę, to i tak wybrałbym ciebie - stwierdził, przybierając poważny wyraz twarzy. Złośliwości nie przeszkadzały mu w żadnym stopniu. Były nieodłączną częścią Leslie, którą znał i którą uwielbiał. Sam zresztą często jej docinał, jednak już znacznie rzadziej i nie w tak niewybredny sposób. Człowiek by przecież umarł od nadmiaru słodyczy.
Z lekkim uśmiechem błąkającym się gdzieś w kącikach ust obserwował jej zmagania z kołdrą. Gdy usiadła na nim ułożył swoje dłonie na jej nagich udach, ale już po chwili przesunął je pod materiał za dużego swetra, który zdarzyła zarzucić i przytrzymać jej talię. Uniósł brwi, gdy usłyszał jaką nowinę mu przygotowala. Od środy? Jest niedziela. Miał tylko trzy dni na to, by się nią nacieszyć.
- Kiedy wracasz? - spytał niepewnie. Cóż, już wyobrażał sobie jak puste będzie mu się wydawało Ministerstwo bez rudowłosej Haldane. Z drugiej jednak strony czekał na nią trzydzieści lat, teraz tydzień, czy dwa nie powinny robić na nim różnicy. - Nie będzie cię w moje urodziny, są w następną niedzielę - zasępił się. Nie to, żeby planował spędzić je jakoś hucznie, w zasadzie to tak naprawdę był to dla niego dzień jak każdy, ale wolałby wyjść gdzieś z Leslie, niż siedzieć w domu. Nie wątpił w to, że Alec będzie pamiętał, ale nie spodziewał się z jego strony niczego poza drobnym upominkiem. Czasy imprez minęły, byli już na nie za poważni.
Przysunął się do niej, gdy dostrzegł, że zbliża twarz i pocałował ją równie delikatnie.
- Obiecuję. Będę cały i zdrowy gdy wrócisz. Będę tu na ciebie czekał .
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyPią 23 Paź 2015, 15:36

Słysząc jego odpowiedź zaśmiała się cicho. Oczywiście, że nie planowała tego zrobić nago. Jako dość inteligentna młoda osoba postanowiła się ubrać stosownie, a na dłonie założyć jedwabne rękawiczki aby nikt nigdy nie powiązał niespodziewanego zgonu Cameliusa z jej piegowatą osóbką.
- Nie dało się do ciebie wzdychać. Byłeś tak szpetny, że nawet twoja matka mrużyła oczy kiedy na ciebie patrzyła. To dość zabawne czasy. Mój brat mógłby zostać wtedy casanovą gdyby nie rudość, a ty dzielnie walczyłeś o tytuł quasimodo - wyszczerzyła się jeszcze celując palcem między jego żebra. Jak czasy się zmieniają! Teraz Alowi było daleko do tytułu casanovy, bo Cam wyszedł całkowicie z jego cienia i wyglądał jak milion galeonów wygranych na loterii. Jednak to, że teraz rozważali związek nie miało absolutnie nic wspólnego z powierzchownością. Dopełniali się na płaszczyźnie intelektualnej, a to chyba najważniejsze.
- Nie strasz, Fawley - oczywiście, że nie mogło być zbyt słodko. Gdyby było najpewniej jedno i drugie zeszłoby na cukrzycę. No i mentalnie oboje nadal byli dziećmi. Dużymi dziećmi które wytykają sobie wszystko w najbardziej dziecinny ze sposobów. Jego odpowiedź sprawiła, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Komplementy. Która kobieta ich nie lubi? Ach tak, Leslie. Czuła się wtedy dziwnie i zawsze miała wrażenie, że ktoś sobie leci w kulki. Miała dość realistyczną wizję siebie i wiedziała, że niezwykle daleko jej do tytułu "Miss Universe". Ślad po zaklęciu na plecach jedynie dopełniał jej kompleksów, które starała się zaakceptować. Z niektórymi już jej się udało: jak na przykład z tym milionem piegów czy intensywną rudością. Wciąż jednak uważała, że powinna schudnąć, a jej piersi są nieco za duże przez co mało kształtne. I tyłek był nie taki. I nos, och tak. Nos był z tego wszystkiego najgorszy. I oczy jakoś dziwnie rozstawione. Tak, cała masa kompleksów siedziała w głowie panny Haldane podczas gdy starała się wmówić całemu światu, że oto ona, najpiękniejsza Szkotka.
- Przestań, bo dostanę cukrzycy - wymamrotała utrzymując kontakt wzrokowy z jego podbródkiem. Zaraz też zasłoniła twarz czując gorąco płynące od rumieńców. To jedna z tych nielicznych okazji by je u Les spotkać. Zaraz jednak spoważniała. Koniec żartów i żarcików.
- I tak nie wiem czy dasz radę - no prawie koniec. Teatralne wygięcie warg w podkówkę, a zaraz szelmowski uśmiech idealnie o tym świadczyły. Po chwili jednak zrobiła się poważna. Nie chciała teraz gdziekolwiek wyjeżdżać. Ciężko jednak było o to miejsce w klinice, a jeszcze ciężej o urlop. Dlatego wzięła dwutygodniowy. I wiedziała, że jej brat maczał w tym palce. Chciała być w Londynie jak najszybciej, choć najchętniej nie wyjeżdżałaby wcale. Bała się tego co amerykanie będą robić, choć w najgorszym wypadku nic się nie zmieni. To, że będzie tam całkiem sama przerażało ją jeszcze bardziej, ale nie chciała nikogo ze sobą zabierać, bo wiedziała, że jej najbliżsi będą to strasznie przeżywać. Więc była twardzielką.
- Mam nadzieję, że najpóźniej w sobotę. Nie chcę zostawać na obcym kontynencie dłużej niż to konieczne jeśli wyjazd nie jest spontaniczny. A ten nie jest - ostrożnie odgarnęła mu grzywkę z czoła i wplotła palce w jego miękkie włosy zanim przyciągnęła go do siebie.
- Więc w twoje urodziny będę. Kto inny zabierze cię na lody, staruszku? - posłała mu jeszcze łobuzerski uśmiech zanim znów przylgnęła do niego szczelnie.
Cztery godziny później wciągała spodnie na tyłek pod czujnym spojrzeniem Cama.
- Nie mogę tego odwołać. Niedzielna tradycja - tłumaczyła się jeszcze wciągając skarpetki na stopy. Czas, czas. Była już o krok od spóźnienia się. Dlatego uwijała się bardzo bardzo szybko, starając się nie patrzeć na jego odsłoniętą klatkę piersiową. To zbyt rozpraszające.
- I tak widzimy się jutro. Nie marudź - pocałowała go jeszcze lekko, zanim wzięła swoją torbę i wyszła żeby teleportować się koło śmietnika.

[z/t x2]
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptySro 10 Lut 2016, 23:18

Był wyczerpany. Padał na pysk, umierał ze zmęczenia, jak zwał tak zwał, nie dało się jednak zaprzeczyć, że kiedy przekraczał próg swojej kawalerki czuł nic innego jak tylko potężną ulgę, że jest już w domu i już tylko szybki prysznic dzieli go od tego, by rzucić się na najwygodniejsze, jego zdaniem, łóżko świata.
Niedbałym ruchem zsunął buty i pozostawił je pod drzwiami. Rzucił płaszcz na wieszak i nie zaprzątając sobie głowy zapaleniem światła zamknął się w łazience, z której po chwili dobiegał już tylko odgłos kąpieli.
Dzisiejszy dzień dał się mu we znaki wyjątkowo mocno. Trzy interwencje. Coraz więcej, biorąc pod uwagę, że kiedy zaczynał karierę jako auror było ich trzy, oczywiście, ale w tygodniu, nie miał już czasu na papierkową robotę i przez głowę przeszło mu nawet, że niepotrzebnie tak wyklinał to zajęcie. Po ostatnim nawale zadań tęsknił do raportów, tabelek i sprawozdań, a na widok różdżki zwyczajnie już go odrzucało.
Trupy. Coraz więcej czarodziejów, których nie zdążyli uratować, albo którzy przypadkiem znaleźli się w złym miejscu, o złym czasie. Widok pustego spojrzenia, pozbawionych życia oczu miał w pamięci nawet po ocknięciu się wczesnym rankiem, a na dodatek, składając to wszystko do kupy nie pomagał wcale fakt, że jego Leslie po powrocie z Ameryki nie była wcale zdrowsza niż przed wyjazdem.
To martwiło go najbardziej. Na dodatek nie mógł jej pocieszyć, bo tak było w ich umowie - żadnej litości. Cam nie wracał więc do tego tematu, nie pytał, nie dowiadywał się co dalej ponieważ wiedział, że to może tylko bardziej zdołować panienkę Haldane, a nie takie miał przecież intencje. Po drugie miał nadzieję, że sama mu powie, jak już sobie wszystko poukłada w głowie. Póki co miała wolne od pracy. Zwolnienie lekarskie pozwalało jej na leniuchowanie i Fawley w dniu takim jak dziś, szczerze jej owego zwolnienia zazdrościł.
Zakręcił kurek, by zatrzymać strumień parzącej skórę wody. Przepasał biodra ręcznikiem zastanawiając się, gdzie właścicie podziewa się jego dziewczyna i wyszedł z łazienki, by przed snem jeszcze nasycić głodnego potwora w żołądku. Czy Haldane wspominała mu jakie ma plany na dziś? Mimo wyczerpania i zamykających się mimowolnie powiek był w stanie jeszcze rozmyślać o tym, co rudowłosa teraz robi, czy o nim myśli i czy ją dziś jeszcze zobaczy. Oczywiście, że tego chciał. Zawsze chciał. Widok jej osoby w progu działał na niego pobudzająco (na niego i na jego małego przyjaciela też). Wycinał skórki w kanapce, którą sobie na szybko przyrządził i rozważał, czy nie posłać dziewczynie sowy z pytaniem jak minął dzień, czy wszystko w porządku i, że ją kocha. Wgryzł się w białe pieczywo, a krople wody kapały mu z wilgotnych włosów na blat i podłogę.
Zamruczał z zadowoleniem czując, jak nastrój mu się poprawia. Chyba weźmie jutro dzień wolny. Powinien odpocząć. Odpoczynek mu się po prostu należy. Gdyby było jak dawniej po prostu poszedłby do Aleca i powiedziałby mu to, a Alec jak to Alec poklepał by go po plecach ze słowami jasne stary i już. Niestety teraz musiał załatwić to inaczej.
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 11 Lut 2016, 00:22

Jak z normalnej, wesołej dziewczyny zamienić się w podstępną psychopatkę? Odpowiedź jest prosta: wystarczy się zakochać kiedy świat powoli pogrąża się w chaosie wojny, a ukochany stoi na straży praworządności. Każdy dzień był tak samo wypełniony oczekiwaniem, a każda wiadomość w radio o wypadku aurorów doprowadzała tak samo mocno do stanu przedzawałowego. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że nie może dotrzymać mu kroku. Wzrok powoli zaczynał się stabilizować, ale nadal nie mogła brać czynnego udziału w służbie. Nadal zmuszona była siedzieć w domu i obserwować co się dzieje za oknem siedząc na balustradzie w swojej sypialni, ze stopami opartymi o szklaną szybę. Liczyła ludzi na dole, szukała wzrokiem jakiejkolwiek znajomej postaci. Brak Cameliusa wśród nich zawsze tak samo napawał ją smutkiem. Zawsze w takich chwilach zastanawiała się kiedy to wszystko się stało. I jak mogło do tego dojść. Jednak mogło. Jednak się stało.
Ten dzień od wszystkich poprzednich różnił się jedynie tym, że opuściła swoją wartę przy oknie na godzinę. Dostała wiadomość z Munga, że ma się zgłosić na gruntowne badania przed powrotem do współpracy z filią aurorów. Więc poszła. Ubrała się nawet ładnie, w długą do kolan spódniczkę, a bluzkę założyła jasnoniebieską, żeby podkreślić kolor swoich tęczówek. Założyła pantofle, płaszcz, włosy schowała pod kapeluszem i poszła.
Potem dwie godziny spędziła w kawiarni wpatrując się w kawę, zanim ściemniło się do końca, a jej zegarek wskazywał na to, że czas już wyjść. Pieszo przeszła całą drogę do kawalerki Fawley'a i dwukrotnie nacisnęła dzwonek do drzwi. Ledwie stanął w drzwiach, od razu odetchnęła z ulgą wpatrując się w niego nieco mętnym wzrokiem. Bez czekania na zaproszenie weszła do środka, zostawiła płaszcz, pantofle i kapelusz zdejmując też przy okazji pantofle. Ruszyła w ślad za nim, a kiedy zajął miejsce na kuchennym krześle usiadła mu na kolanach oplatając ramionami jego szyję, podczas gdy po policzkach zaczęły spływać jej łzy w towarzystwie cichego szlochu.
- Nie mogę wrócić do Ministerstwa, Cam - wydusiła w końcu z siebie, kiedy pierwsza fala płaczu minęła. Po pierwszej nadeszła kolejna i jeszcze kolejna, aż w końcu zabrakło łez i został sam cichy szloch.
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 11 Lut 2016, 01:01

Dzwonek do drzwi przyprawił go o lekki zawał serca, ale szybko mu przeszło, bowiem o tej godzinie, do drzwi jego przytulnej kawalerki dobijać się mogła tylko jedna osoba. Wcale się nie zdziwił, gdy otworzywszy drzwi jego oczom ukazały się rude pukle i najśliczniejsza twarz na świecie. Twarz, która od pewnego czasy wyrażała więcej smutku niż radości, i która dzisiaj wydawała się być jeszcze bardziej posępna niż zazwyczaj.
Przeklęte oczy. Cam naprawdę, gdyby tylko mógł, oddałby wszystko co posiadał, by wzrok Leslie był w pełni sprawny i by dziewczyna mogła cieszyć się życiem, zamiast notorycznie zamartwiać się tym, że kiedyś może obudzić się, otworzyć oczy, a po uniesieniu powiek świat nadal pozostanie spowity w mroku. On oczywiście też się tego bał. Bał się jak cholera. Bał się tak kurewsko mocno, i jednocześnie serce mu pękało gdy widział swoją Haldane w takim nastroju. Bo to raczej jasne, że to chorobie może zawdzięczać te wszystkie łzy, które kapały teraz na podłogę.
Głaskał jej plecy, nie pamiętając już wcale o tym, że jeszcze przed chwilą był śmiertelnie zmęczony. Co prawda nie wiedział wcale co ma w tym momencie zrobić. Wobec szlochu dziewczyny był całkowicie bezradny, jak chyba każdy facet. Nie był wyjątkiem. Nie urodził się ze złotym środkiem hamującym płacz. Jedyne co przychodziło mu teraz do głowy to tylko i wyłącznie tkwienie na miejscu i sprawienie siłą woli, by Leslie otrząsnęła się i powiedziała mu chociaż jednym słowem, co się stało.
Odsunął od siebie talerzyk z połową kanapki, której nie zdążył jeszcze dojeść. Uświadomił sobie, że nadal paraduje w samiusieńkim ręczniku. Wiedział, że dziś nie ma szans na amory, toteż pozwalając Leslie wypłakać się na swoim ramieniu zastanawiał się, kiedy będzie mógł włożyć chociaż bokserki. Nie, żeby czuł się w jakikolwiek sposób skrępowany. Nigdy. Był w swoim osobistym mieszkaniu, w towarzystwie dziewczyny, którą kochał, problem polegał na tym, że materiał ręcznika zaczął go lekko uwierać, w końcu panienka Haldane mimo postury wróbelka nie należała do najlżejszych.
- Możesz Les. - powiedział, starając się, by jego głos brzmiał przekonywująco. Oczywiście, że nadal chodziło o oczy. Pewnie czuła się niepewna, czy może nadal być uzdrowicielką, podczas kiedy musiała wspomagać się okularami. Wiedział, że to porządnie nadszarpnęło jej poczucie własnej wartości. Haldane nie chciała być od nikogo zależna, jednak wzrok to taki zmysł, bez którego niestety czasami musimy polegać na innych. - Możesz i wrócisz do Ministerstwa. Może po nowym roku, jak wszystko już wróci do normy. Daj sobie jeszcze trochę czasu, poza tym uwierz mi, nie chcesz wracać teraz do pracy - powiedział z posępną miną, bo nie mógł ukryć, że nastrój Leslie udzielił się również i jemu.
- Będzie dobrze.
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 11 Lut 2016, 01:28

Jego kojący głos wcale jej nie uspokoił. Wcisnęła mokry nos mocniej w jego obojczyk zastanawiając się jakich użyć słów, żeby udowodnić mu, że jednak nie może. Z każdym jego słowem pojawiała się w niej irytacja, że kompletnie jej nie rozumie. I nie słucha. Nie może wrócić do pracy. Ani teraz, ani po nowym roku.
- Ja... - wydusiła z siebie cicho lekko schrypniętym głosem i znów zamilkła. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że Camelius wciąż ma na myśli jej problemy zdrowotne. Tak. Te problemy mogą za jakiś czas odejść w niepamięć. Nikt jednak nie przewidział pojawienia się nowych problemów. Całkiem dużych problemów. Całkiem nierealnych, a jednak prawdziwych. I całkiem nieplanowanych. Wiecie o czym mowa? Leslie też wiedziała.
Siedząc na kozetce patrzyła w oczy siwowłosej uzdrowicielki która radośnie chwaliła się najnowszą protezą w szerokim uśmiechu. Nie ma co, musiała wydać na ten uśmiech wszystkie oszczędności zarobione w Mungu. Nic dziwnego, że się chwaliła. Jednak nie powinna się aż tak cieszyć. To przecież niestosowne w czasach kiedy świat spowity jest widmem wojny które to widmo brutalnie wkracza w realia. Staruszka się jednak cieszyła. Klepała ją po ramieniu, opowiadała wesołą historyjkę której morał był dla panny Haldane kompletnie bezsensowny. Do czasu kiedy dostała do ręki malutkie, ruszające się zdjęcie.
Zdjęcie które teraz drżącą dłonią wyciągnęła z kieszeni ukrytej w spódnicy i wcisnęła w rękę uzdrowiciela, żeby na własne oczy zobaczył to co nie pozwala jej dłużej pracować.
- Będziemy rodzicami, Cam - wyszeptała zaciskając mocno powieki. Mocniej też przywarła do jego szyi, jakby bojąc się, że zostanie odepchnięta. Przecież mógł to zrobić. Przecież mógł jej podziękować za miło spędzony czas i grzecznie poinformować, że nie jest zainteresowany ojcostwem. Mógł się też ucieszyć. I po stokroć wolała, żeby się ucieszył, bo choć to całkowicie nieracjonalne: ona się ucieszyła. Staruszka która przekazała jej tą wieść została nawet uściskana. Cała radość jednak zniknęła z czasem. Im dłużej nad tym myślała tym smutniejsza była. Bo Cam. Bo wojna. Bo ich kariery. Bo Alec. Bo mama. Bo ślepota. Bo wszystko. Nawet nie byli po ślubie. Nawet nie mieszkali razem. Nawet jej rodzice nie wiedzieli, że się spotykają.
- Powiedz coś. Cokolwiek - poprosiła zachrypniętym głosem przerywając ciszę trwającą w kuchni.
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 11 Lut 2016, 02:15

Nawijał sobie pasma jej miedzianych włosów na palec czekając, aż szlochanie dziewczyny ustanie. Czekał cierpliwie, bowiem miał nadzieję, że gdy Leslie już się uspokoi, będą mogli w spokoju pójść do sypialni, on będzie mógł ją przysunąć do siebie, objąć ramieniem, życzyć jej dobranoc i obudzą się rano kompletnie nie pamiętając, że dziewczyna miała dziś chwilę załamania.
Bo tak to właśnie odbierał. Jako krótkotrwały moment słabości, bo to, czego był właśnie świadkiem nie mogło być niczym innym, prawda? W zasadzie nawet cieszył się, że Leslie nie krępuje się przy nim uzewnętrzniać, bo przecież znał ją i wiedział, że kiedyś, prędzej dałaby sobie doprawić świński ryj niż pokazać komukolwiek, że coś może ją zranić. Że istnieje coś, co jest w stanie ją zdołować. Panna silna i niezależna Leslie Haldane jednak miała uczucia, o których wiedział tylko on i najbliższa jej tylko rodzina.
Oddychał powoli, a gdy Szkotka już odsunęła się od niego by coś powiedzieć, Cam objął jej twarz i kciukami przetarł jej policzki z łez. Nawet taka zapłakana, z opuchniętymi oczami, czerwonym nosem i rozmazanym lekko tuszem wyglądała jak ósmy cud świata. Czuł się jak szczęściarz za każdym razem, gdy przebywał w jej towarzystwie. To, że miała trudny charakter tylko dopełniało całości. Na głos nazywał go niebanalnym. Leslie Haldane ma niebanalny charakter. Pieprzenie - była pokręcona na tysiąc różnych sposobów, a każdy z nich Fawley kochał równie mocno.
Wpatrywał się w nią intensywnie czekając na to, aż w końcu wyrzuci z siebie to, co chciała. Ewidentnie właśnie po to tu przyszła. To, że pojawiła się jego progu miało w sobie ukryty cel i Cam miał za moment dowiedzieć się jaki.
To co jednak usłyszał po chwili, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Pokrzepiający uśmiech zniknął już z jego twarzy, a zastąpiło go niczym nie zmącone zdumienie.
Był, delikatnie mówiąc, w szoku. Wlepiał ślepia w jej twarz szukając na niej jakichś oznak mówiących, że to może być żart. Czy chciałby, żeby Leslie wybuchła teraz gromkim śmiechem oświadczając radośnie, że tylko go wkręcała, bo na przykład chciała zobaczyć jak zareaguje? Oczywiście, że nie. Z każdą mijającą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że to jednak prawda. I jeszcze to zdjęcie. Gdy Haldane schowała twarz, przysunął je bliżej i starał się rozpoznać cokolwiek w tej gęstwinie ruszającego się czegoś.
Miał zostać ojcem. Nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, że to tylko sen. Czy nadawał się na ojca? Czy sprawdziłby się w tej roli? Czy w ogóle zasługuje na to, by nim być? Milion pytań naraz kotłowało się teraz w głowie Fawley'a, przez które w pewnym momencie przebił się głos dziewczyny. Odsunął ją od siebie i zaciskając palce na smukłych ramionach przybrał poważny wyraz twarzy, który nie różnił się jakoś znacznie od tej wersji zdumiono-zmieszanej.
- Leslie, nie wiem co powiedzieć. - Zamknął oczy, by poukładać sobie wszystko w głowie. Czy się cieszył? Zaraz zacznie. Dajcie mu chwilę! - To... To wspaniała wiadomość. Jeśli to prawda, to właśnie uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! - Pochylił się, by pocałować szkotkę, a na jego twarzy w jednej chwili pojawił się szeroki uśmiech. Zmęczenie całkowicie uleciało w niebyt. W obliczu takiej informacji nic nie było już ważne. Zostanie ojcem! Czy to nie cudowne? Będzie miał dziecko, dziecko z Leslie. Nie miał jeszcze okazji o tym zamarzyć, a mimo wszystko uświadomił sobie, że niczego więcej już chyba nie pragnie. Zgarbił się jeszcze, wpatrując się w brzuch rudowłosej. Dla niego jeszcze nie bardzo było pojęte to, że tam w środku rozwija się mała istotka, za którą będzie całkowicie odpowiedzialny. Teraz wszystko się zmieni. Będzie musiał zrezygnować z aurorstwa, bo nie pozwolić by istniało jakiekolwiek ryzyko, że zostawi Leslie samą z maluszkiem. Poszuka sobie jakąś spokojną pracę, zresztą pracował tylko dla własnej przyjemności i satysfakcji. Rodziny takie jak ich nie musiały pałać się pracą, one chciały to robić. Nic by się jednak nie stało, gdyby z dnia na dzień ktoś ich tej pracy pozbawił. Oszczędności starczyło dla pięciu pokoleń dostatniego życia, po drugie cukiernia Fawley'ów stale przynosiła dochód.
- To dlatego tak płakałaś? - spytał jeszcze, uświadamiając sobie nagle, że dziewczyna chyba nie podziela jego radości. Była jeszcze bardzo młoda, choć Fawley często o tym zapominał. Z tej dwójki to właśnie Haldane wykazywała się częściej większą dojrzałością. Nie mógł nie pomyśleć też o tym, że dziecko to pewne ograniczenia, głównie dla niej samej. Do tej pory dziewczyna nie pchała się w żadne długotrwałe związki a teraz nagle nie dość, że spotykała się z tym aurorem, to jeszcze dziecko? Rosnące w piersi obawy sprawiły, że Cam w pewnym momencie po prostu musiał zapytać.
- Leslie, nie cieszysz się?
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyPią 12 Lut 2016, 01:56

Czuła jego palce zaciskające się na jej ramionach i to jak ją od siebie odkleja. Niezbyt optymistyczne myśli kłębiły się pod rudą czupryną, a jej mina idealnie obrazowała smutek i niepokój. Zaraz jednak wszystkie emocje z jej twarzy zniknęły na rzecz obojętności. Matka całe dzieciństwo wpajała jej, że musi się nauczyć ukrywać to co siedzi w jej głowie. I próbowała. Nigdy jednak nie wychodziło jej to najlepiej. Nawet teraz wszystko zdradzały jej oczy. Oczy którymi uważnie skanowała twarz aurora. Nigdy nie widziała go tak zszokowanego. I poważnego. Uniosła nieco wyżej brodę i drżącą dłonią wytarła wilgotne policzki rozmazując plamy tuszu jeszcze bardziej. Już miała mu podziękować za wsparcie, kiedy... Ucieszył się. Tak prawdziwie i mocno, że łzy znów zagościły w jej oczach które teraz zrobiły się nieco duże. Kąciki ust uniosła w nieśmiałym uśmiechu i znów oparła czoło o jego ramię. Słysząc jego pytanie zauważyła dość logicznie:
- To zmienia wszystko, Cam - nieco ochrypłym od płaczu głosem. Mimowolnie się skrzywiła słysząc samą siebie i ciężko westchnęła. Wiedziała, że się nie domyśli. Wiedziała, że musi mu o wszystkim powiedzieć jeśli chciała żeby wiedział, ale mimo to ciężko jej było z tego kłębowiska myśli wydobyć tą jedną, właściwą. Jednak musiała. Musiała się z nim werbalnie komunikować.
- Nie jesteśmy małżeństwem. Nie mieszkamy razem. Pracujemy w Filii Aurorów. Stale na granicy ryzyka. To się musi zmienić. Wszystko. A to dużo zmian - odsunęła się tak by móc patrzeć mu prosto w twarz. Musiała się jednak odsunąć o wiele bardziej, żeby widzieć. A i tak patrzyła na niego spod przymrużonych powiek.
- Nie planowałam tego. To dopiero początek drugiego miesiąca. Możemy wszystko jakoś sensownie rozplanować jeśli chcesz. Jeśli nie chcesz... Cóż... Musisz podjąć dość szybko decyzję, bo ja i tak urodzę to dziecko - dodała i w końcu podniosła się dając szansę jego kolanom na uwolnienie się od jej ciężaru. Zajęła za to blat, siadając na nim dość bezczelnie i skrzyżowała ręce na piersi.
- No i trzeba będzie powiedzieć o wszystkim rodzicom. To też nie nastraja zbyt pozytywnie - sięgnęła po jabłko stojące w misie nieopodal i zatopiła w nim zęby opierając głowę o kuchenną szafkę. Zaraz pojawiły się kolejne zastrzeżenia.
- A co jeśli urodzę rude i półślepe dziecko, Cam? - pytanie retoryczne, zdecydowanie. Jednak jej dolna warga tego nie wiedziała. Broda też nie. Dlatego zaczęły niebezpiecznie drżeć podczas gdy ona ostrożnie przeżuwała owoc.
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyPią 12 Lut 2016, 08:44

Słuchał jej, jednocześnie obrazując sobie w głowie to, co wydarzy się w przeciągu kolejnego roku. Leslie urodzi małą istotkę; nie wiedział w tej chwili czy wolałby bardziej chłopca czy dziewczynkę, ale nie robiło mu to przesadnej różnicy - już kochał to dziecko. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, bo w końcu coś się Cameliusowi Fawleyowi w życiu udało. Będzie dumnym ojcem, a Haldane będzie piękną i mądrą mamą.
- Oczywiście, że zmienia - przytaknął. Nie był głupi, doskonale znał ich obecne położenie. Nie mieszkali razem? Ten stan rzeczy dało się zmienić w przeciągu kilku dni. Leslie może się wprowadzić do niego, albo on do Leslie. Jeśli uznają, że ich mieszkania są za małe, zawsze mogą je sprzedać i sprawić sobie inne, większe. Nie byli małżeństwem? Jeszcze większy absurd. Cam i tak miał się oświadczyć, tylko, że jeszcze nie teraz. Osobiście zrobiłby to już na drugi dzień ich oficjalnego związku ale nie chciał wywierać na dziewczynie presji. Po drugie przechodziła obecnie trudne chwile - Fawley chciał poczekać do Walentynek, ale jak widać przewrotny los sprawił, że to Walentynki nie chciały poczekać. Jeśli chodziło o pracę to już podjął decyzję. Nazajutrz poprosi o wykreślenie go ze wszystkich misji, a także o przeniesienie w stan spoczynku. Praca biurowa w obliczu posiadania dziecka była i tak satysfakcjonującym zajęciem.
- Leslie - zaczął, a z jego twarzy nie znikał szczery i szeroki uśmiech. Nie potrafił być w tej chwili zbyt poważny, tak wielka rozpierała go radość. Nawet nie przypuszczał, że zakończenie tego wyczerpującego dnia może być tak wspaniałe. Gdyby wiedział, w ogóle nie poszedłby dziś do pracy, tylko czekałby na rudowłosą pod drzwiami przez cały dzień. - wiem o tym. Martwisz się takimi rzeczami? W najbliższy weekend pomyślimy o mieszkaniu, a jeśli chodzi o pracę to mogę złożyć wypowiedzenie jeśli chcesz. Nawet jutro. Porozmawiam z Alec'iem...- zawiesił się zapominając, że w chwili obecnej właściwie to ze sobą nie rozmawiają. W zasadzie to nie miał ochoty na otrzymanie kolejnego sierpowego od swojego przełożonego za zapłodnienie jego siostry. Do cholery, Cam chciałby się z tej okazji z nim napić, a nie kłócić. - albo z kimś innym. Zrozumieją.
Był ciekaw jak zareaguje jego rodzina. Na pewno się ucieszy. Do tej pory nie zdradził im nawet tego, że ma dziewczynę, a teraz będzie mógł obwieścić im radosną nowinę w podwójnej wersji. Na pewno się ucieszą. Rodzina Leslie też (za wyjątkiem młodego dziedzica, ale już po ptakach, więc będzie musiał się z tym jakoś pogodzić).
- To im powiemy, a oni wydadzą ci wspaniałe przyjęcie z tej okazji, Les. Już dawno powinniśmy byli im powiedzieć, dobrze o tym wiesz. Ja pierdziele, będę tatusiem! - zaśmiał się czując, jak jednocześnie z jego kolan znika ciężar, a dziewczyna podchodzi do blatu, by zapewne zająć czymś ręce. Był wniebowzięty. Był wniebowzięty do tego stopnia, że gdy tylko padło jej desperackie pytanie podszedł do miejsca w którym siedziała, odgarnął jej włosy z twarzy i powiedział:
- To nie szkodzi. Będę kochał nawet kadłubka, jeśli tylko będzie miało twoje oczy i uśmiech. - zażartował. - Niech to, Leslie, będziesz musiała za mnie teraz wyjść.
Leslie Fawley
Leslie Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 18 Lut 2016, 02:05

Czekoladowe oczyska znów wypełniły się nieproszonymi łzami i powoli opuszczały bezpieczną zatokę gałki ocznej na rzecz piegowatych policzków panienki Haldane. Właśnie... panienki. Ciężarnej panienki. Ta świadomość sprawiała, że miała ochotę zamknąć się na cztery spusty przed wzrokiem ciekawskich i płakać, aż już naprawdę nie będzie czym. Nieślubna ciąża to coś czego obiecała sobie nigdy się nie dopuścić. I ta złamana przed samą sobą obietnica bolała najbardziej. Rodzice wpoili jej określone zasady. Pokazali co dobre, a co złe. Według tej hierarchii wartości zbliżające się nieuchronnie narodziny dziecka bez obrączki na palcu były największą tragedią w historii ludzkości. Tragedią która właśnie teraz dotknęła Rudą. Bo mimo tego, że kochała Cama i mu ufała nie miała absolutnie żadnej gwarancji, że nie odejdzie. Żadnego poczucia stabilności które pozwoli jej na ogarnięcie życiowe w stopniu wystarczającym do posiadania dziecka. Jego uśmiech zamiast uspokajać sprawiał, że miała ochotę krzyczeć, że nic nie rozumie. Bo nie rozumiał. Jednak istniało dla niego usprawiedliwienie. Skoro ona nie do końca rozumiała czego oczekuje, jak on miałby? Nie był alfą i omegą. Ona zaś zwyczajnie postradała zmysły. Siedząc na brzegu chłodnego blatu ciągle przeżuwała kęs jabłka choć wcale nie czuła smaku. Na jej tatuażu już zakwitły piękne kwiaty jabłoni, ale zostały całkowicie pominięte i niezauważone przez posiadaczkę.
- Martwię się, bo nie tak wyobrażałam sobie dorosłe życie, Cam. Nie spodziewałam się, że będę się tak cholernie bać. Boję się, że odejdziesz, że sobie nie poradzimy, że rodzina mnie wydziedziczy za brak ślubu, że nasze dziecko będzie ślepe, że coś Ci się stanie w pracy, albo, że zostawisz tą pracę i nigdy mi tego nie zapomnisz, bo przecież tak bardzo ją uwielbiasz, że Alec skręci Ci kark, że będę straszną matką. I widzisz. Martwię się. Dotychczas nie miałam zwyczaju się martwić. Czy bać - zauważyła piskliwym głosem kiedy już przełknęła to co miała w ustach. Lekko drżącą ręką w dość nieeleganckim geście wycierając słoną kroplę która osadziła się jej na czubku nosa.
- Nie-e-e znasz i-i-ich - zawyła opierając się czołem o szafkę, a częstotliwość spływania łez znacznie wzrosła. Tak samo jak drżenie podbródka. Mimo to odłożyła ostrożnie nadgryzione jabłko z powrotem do misy, wytarła twarz w dłonie i zacisnęła mocno zęby próbując powstrzymać wodospad nieproszonych łez.
- Urodzę kadłubka, Fawley! Nawet nie wiesz, jak strasznie szpetny byłeś w dzieciństwie. A wyobraź sobie teraz to w rudym i z piegami i okularami - o dziwo jej twarz rozpromieniła się w szerokim uśmiechu, a kiedy stanął naprzeciwko niej położyła mu dłonie na ramionach, by zaraz opuszkami palców muskać jego szyję.
- Och, to nie jest aż tak wielki przymus. Prawdopodobnie zrobiłabym to i tak z własnej woli gdybyś mnie zapytał - powiedziała cicho zanim znów objęła go ramionami przyciągając do siebie, a policzek przytuliła do jego ramienia wypełniając nozdrza zapachem jego skóry.
Cam Fawley
Cam Fawley

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 EmptyCzw 18 Lut 2016, 23:39

- Nie odejdę Leslie - powiedział. - Jak możesz martwić się tym, czy cię kiedyś zostawię?
Uniósł dłoń, by kciukiem zetrzeć wezbrane w kącikach oczu łzy. W takich chwilach wydawała mu się tak po prostu bezbronna i w takich chwilach właśnie najbardziej ją kochał. W takich chwilach właśnie miał największą ochotę, by mocno ją objąć i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, bo on jest przy niej. Do tej pory nigdy nie musiał być za nikogo odpowiedzialny, nie miał nawet głupiej rybki. Teraz przed sobą miał dziewczynę swojego życia, która urodzi mu dziecko. Haldane się martwiła? Tylko ona miała tu powód? A w jego głowie nie pojawiały się myśli, które poddawały pod wątpliwość fakt, czy w ogóle podoła? Do tej pory był trzydziestoletnim kawalerem, zdanym tylko na siebie. Nie musiał martwić się podlewaniem kwiatków więdnących na parapecie, bo dawno już dał sobie z nimi spokój. Lodówka świeciła pustkami, bo przywykł do stołowania się na mieście. Większość i tak się zmieniła gdy zaczął spotykać się z Leslie, ale taka zmiana? Życie rodzinne? Kapcie czekające w domu i gorący obiad na stole? To wszystko tak różniło się od tego, do czego się już po prostu przyzwyczaił a mimo wszystko nie mógł się doczekać dnia, w którym będą już we troje i zacznie się jazda bez trzymanki.
- Leslie, możemy się pobrać nawet jutro. Możemy wziąć cichy ślub w kaplicy za rogiem. Chyba, że zawsze marzyłaś o białej sukni, nie wiem, nigdy o tym nie rozmawialiśmy, to wtedy zaprosimy całe nasze rodziny i wszystko przygotujemy i pobierzemy się za miesiąc. Poza tym, twoi rodzice znają cię najlepiej i wiedzą, że ty po prostu lubisz robić wszystko na opak. - Posłał dziewczynie lekki uśmiech i założył jej jedno z rudych pasm za ucho. Chciał dodać jej otuchy bo wiedział, jak bardzo to wszystko zdaje się być zagmatwane. Jak bardzo to właściwie zagmatwane już się staje.
- Kiedy będzie wiadomo jaka to płeć? I jakie imiona bierzesz pod uwagę? - spytał nagle, bo w jednej chwili ta wiedza zaczęła być po prostu niezbędna do dalszego rozmyślania. Imię to był strasznie wielki problem, ponieważ moda na imiona to przychodziła, to przemijała. Nigdy o tym jeszcze nie myślał i wiedział, że ta sprawa będzie spędzać mu sen z powiek przez najbliższe dziewięć miesięcy.
Uśmiechnął się szerzej słysząc wypowiedź Haldane traktującą o jego brzydocie ze szkolnych czasów.
- Wiem, że żaden ze mnie był mister Hogwartu, ale nie przesadzaj. Miałem dziewczynę w szkole. Przez tydzień, ale zawsze. No i charakter miałem paskudny, więc musiała coś dotrzeć w moim wyglądzie - odparł siląc się na powagę. - Poza tym, jak Alec doczeka się dzieciaka, to będzie jeszcze brzydsze, zobaczysz - dodał. Pochylił się nieco i kładąc dłonie na ramionach dziewczyny spojrzał jej prosto w oczy. - Jesteś zmęczona - zauważył. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę sypialni.
- Chodź spać mamuśka
Sponsored content

Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Fawley'owa kawalerka   Fawley'owa kawalerka - Page 2 Empty

 

Fawley'owa kawalerka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-