IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nocna rozmowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 21:25

Opis wspomnienia
Riaan opowiada Mer o przymusowych zaręczynach.
Osoby:
Meredith Walker i Riaan van Vuuren
Czas:
Pierwszy tydzień grudnia 1977 roku.
Miejsce:
Hogwart, III piętro, zapomniana sala.


Był już późny wieczór, kiedy Riaan wysłał Grasuila z listem do Meredith. Ręce miał spocone, ale zimne. Bawił się chwilę jeszcze piórem, przeciągając je między palcami. Wzrok miał zamyślony, widać było że patrzy on dalej niż otwarte okno sypialni, dalej niż obniżająca lot płomykówka. Nagle słychać było głośny trzask łamanego pióra. Chłopak wypuścił zepsuty przedmiot z ręki i pozwolił mu spokojnie opaść na podłogę. Afrykaner był wściekły. Jego oczy obwieszczały to wszystkim chłopakom dzielącym z nim sypialnię, ci wiedząc co może się stać postanowili udawać że nie ma go w tym pomieszczeniu. Zupełnie go ignorowali. I dobrze, bo Riaan i tak nie miał zamiaru rozmawiać o swoim problemie właśnie z nimi. Żaden z nich nie był jego kolegą, nie byli Cu, Ericiem, Adamem, czy Remusem. Szczególnie ten ostatni był pierwszym wyborem do rozmowy, ale wiedział że ostatnimi czasy był zajęty. Była też Wanda, jej też mógłby się zwierzyć, ale nie chciał nakładać jej na głowę jeszcze swoje problemy, miała już wystarczająco dużo własnych. Dlatego napisał sowę do Meredith. Nie był z nią tak blisko jak z Lupinem, czy Whisperówną, ale wiedział że ona go wysłucha. A coś głęboko w nim, czego nie potrafił określić mówiło mu, że chciałby być z Puchonką równie blisko co z tą dwójką. A może nawet bardziej?
Tak czy inaczej, chłopak okazujący bez ogródek swoje uczucia nie potrafił ich nazywać, ani rozpoznawać, więc nie zważał na ten cichy, wewnętrzny głosik. Zatem złapał za bieliznę i założył ją pod kołdrą, po czym wylazł spod ciepłej kołdry, ubrał się z powrotem w codzienne ubrania i chwytając jeszcze przed wyjściem różdżkę opuścił dormitorium i pokój wspólny Gryfonów.
Była już godzina ciszy nocnej, więc używając swojej doskonałej umiejętności skradania przemykał korytarzami, po cichu przeklął schody, które jak zwykle spłatały mu figla, ominął śmierdzące koperkiem i cebulą przejście, aby w końcu wejść do opuszczonej sali na III piętrze.
Zamknął za sobą drzwi, jego oczy zdążył przyzwyczaić się do wszechobecnego mroku, więc nawet nie wyjął różdżki. Rozejrzawszy się po sali podszedł do stosu ławek. Nic nie zmieniło się tutaj od pojedynku Erica z Grossherzogiem, zresztą co mogłoby się zmienić. Nikt nie wchodził do tej sali, a sam pojedynek odbył się ledwie dwa dni temu. Riaan wspiął się na drewnianą górę złożoną z poplątanych ławek i usadził się na samym czubku. Siedział dokładnie tyłem do drzwi i przodem do okna, przez które do środka sali wpadała łuna księżyca w pełni. Chłopak miał doskonały widok na Zakazany Las, gdzie najchętniej by teraz uciekł, aby zeżarł go jakiś wilkołak. Pełnia wzbudzała w nim przerażenie od kiedy w lato obóz nomadów został zaatakowany przez dwa lykantropy. Potworne bestie rozszarpały czterech ludzi, trzech mężczyzn i jedną kobietę, zanim myśliwi zdołali je powalić. Do teraz czuł zapach krwi unoszący się z przeszytego włóczniami truchła jednego z potworów. Między kolcami z drewna, którymi przyozdobili stwora myśliwi znajdowała się też włócznia Riaana. A właściwie jej połowa, bo złamała się kiedy wilkołak szarpnął się z wbitą w trzewia bronią. Chłopak nie widział w nim wtedy człowieka, ale zwierzę. Dlatego też nie miał skrupułów przeszywając go prawie na wylot.
Wspomnienia niebezpieczeństwa oddaliły od niego rzeczywistość i myśli tym co zrobił jego ojciec Victor dobijając targu z Yaxleyem, ale też przypomniały mu o Meredith i o tym na jaką niebezpieczną wędrówkę ją skazał swoim rozkazem. Po drodze mógł przecież złapać ją Filtch, a przecież była świeżo upieczonym Prefektem. Co jeśli straci przez niego odznakę? Riaanowi zrobiło się głupio przez to jak samolubnie się zachował. Wciąż jednak nie był pewien czy dziewczyna przyjdzie na miejsce spotkania, jeśli nie to posiedzi tutaj sam i pewnie nad ranem wróci do swojego łóżka. Ale liczył na to gorąco, że rudowłosa Puchonka przyjdzie. Chciałby w końcu powiedzieć o tym jak został przehandlowany w imię niezrozumiałych idei, jak został pozbawiony wolności w jeden wieczór. Dziewczyna zrozumie, na pewno go wysłucha, w to nie wątpił. Przy niej zawsze czuł się spokojniej i miło, w ten sposób w jaki człowiek czuje się ogrzewając przy ognisku. Jakby biło od niej ciepło przebijające się przez jego całe ciało i ogrzewające go od wewnątrz. Marzył o tym, aby znowu to poczuć. Ostatnimi czasy nie mieli okazji często rozmawiać, a po prawdzie to nigdy wiele nie rozmawiali. Nie tylko ze względu na różnicę Domów i roczników, ale dlatego że nawet jeśli już się spotkali to przyjemnemu ciepłu Meredith, towarzyszyło Riaanowi zakłopotanie. Teraz Gryfon czuł, że będzie inaczej, że Kornwalijka wybrana na powierniczkę trochę z wypadku, pomoże mu i nie będą czuli się dziwnie w swoim towarzystwie.
Obejrzał się za siebie spoglądając na drzwi. Oby przyszła.
Meredith Walker
Meredith Walker

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 21:55

Blask księżyca padał przez wysokie okiennice, oświetlając korytarz, którym podążała dziewczyna. Odziana w spodnie i za duży, niebieski sweter jak najciszej i bezgłośnie postępowała krok po kroku, bacząc by stopy nie wydały ani jednego niepożądanego szmeru. I choć w kieszeni ściskała w ręku oznakę prefekta, wcale nie czuła się pewniej. To było nieodpowiedzialne - o czym doskonale wiedziała Meredith Walker, przemierzająca zimne korytarze tak późną nocą. Nieodpowiedzialne i nieodpowiednie i wcale nie powinno jej tu być - co nie zmieniało faktu, że była. Szła i dążyła na miejsce spotkania, umówionego tak... spontanicznie. W sposób zupełnie nieprzystępny jej charakterowi - bo przecież dziewczyna nienawidziła łamać zasad i robiła to w ostateczności.
Zobowiązana wiekiem, dojrzałością i pełnioną funkcją powinna była odpisać napisać stanowcze - "nie, spotkajmy się jutro" - ale z pewnego powodu... nie mogła. Bo ręka, pióro i atrament zbliżające się do pergaminu nie były w stanie naskrobać tego krótkiego, trzyliterowego słowa. Drżała, podobnie jak ona cała na myśl, co skłoniło Riaana by namówił ją na tak ryzykowne spotkanie. Dlatego odczekawszy aż koleżanki zasną (snem mniej lub bardziej prawym) przebrała się w półmroku w przygotowane wcześniej ubrania. To było szaleństwo i dobrze o tym wiedziała, nie powinna tego robić - z tego też zdawała sobie sprawę bo to cholery - była prefektem. Jej obowiązkiem było pilnować by nikt nie wałęsał się nocą po korytarzu a tymczasem... to ją powinno się pilnować. Na Merlina, co ja robię - pomyślała otwierając bezgłośnie drzwi dormitorium. I dlaczego, dla kogo.
O tym drugim - o tym kim właściwie był dla niej ciemnooki Gryfon starała się nie myśleć najusilniej jak mogła. Już od wielu, wielu długich lat.
Przemykając bocznymi drogami na trzecie piętro, miała w głowie wiele myśli nieskładających się w sensowną całość. Oprócz narastającej w głowie obawy, odczuwalnej coraz co dosadniej za każdym zakrętem czuła i dziwnego rodzaju... szczęście. Bo choć w sumie na co dzień nie rozmawiła z Riaanem, chciała z nim rozmawiać i spędzać więcej czasu niż sobie na to pozwala. Szczególnie ostatnio, bo nauczona gorzkim doświadczeniem odcięła się niemalże od każdej męskiej znajomości w jej życiu. Zresztą, nie tylko męskiej - bo ostatnio generalnie mniej rozmawiała z ludźmi. A oni, jak na ironię przydzielili jej odznakę prefekta. No i jak tu ucieć od góry, gdy góry przychodzi do Ciebie?
W końcu - pomyślała, kładąc rękę na chłodnej klamce. Czując szybkie bicie serca, odrzuciła od siebie po raz ostatni myśl, że Riaana tam wcale nie ma, że śpi smacznie z dormitorium, strojąc sobie z naiwniaczki głupie żarty. Nie, on by tego nie zrobił. Nie zrobiłyby jej tego, prawda?
Weszła, starając się nie robić zbyt wiele hałasu po czym starannie zamknęła za sobą wrota. Po czym trwała w ciszy, bo jej oczy nie widziały zbyt wiele ale czuła, na pewno czuła tu jego obecność.
- Riaan? - spytała cichutko, cicho i niepewnie podchodząc do sylwetki rysującej się na tle księżycowej łuny. Nic więcej nie odważyła powiedzieć, dlatego już bez zbędnych słów postąpiła odważniej drugi krok. A potem trzeci i czwarty, dochodząc do ławki, na której siedział piętnastolatek. Zajęła powoli miejsce obok niego, bacząc na to aby ich ciała się nie stykały po czym biorąc przykład z niego spojrzała w dal, na okno i na to, co się za tym oknem kryło.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:01

Cichy szept Meredith nie przełamał panującej w pomieszczeniu ciszy, była zbyt potężna aby zalękniony głos dziewczyny mógł ją pokonać. Riaan poczuł ruch powietrza, kiedy drzwi zanim się otworzyły, a potem usłyszał kroki, oraz szept.
- Tutaj. - jedno, głośno wypowiedziane przez Gryfona słowo rozpędziło ciszę. W pomieszczeniu zrobiło się jakby przytulniej.
- Usiądź sobie, bo hmm… pewnie tutaj dłużej posiedzimy. - Chłopak odwrócił głowę w stronę dziewczyny i uśmiechając się kwaśno poklepał miejsce obok siebie. Aby się tam dostać Meredith będzie musiała wspiąć się po kilku złożonych na kupie drewnianych szkolnych sprzętów. Z plątaniny mebli wystawał nogi krzeseł, drzwi szaf i blaty półek. Riaan siedział na samej górze, na drewnianej ławce, która chyba jako jedyna stała stabilnie siedziskiem do góry, dzięki czemu siedzący na podwyższeniu chłopak mógł obserwować wszystko co działo się za oknem. A czy działo się tam coś ciekawego? Chyba nie, sądząc po sylwetce i tym jak bez zwlekania oderwał się od widoku błoni zamku.
Riaan wyciągnął długą rękę w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wdrapać się bez problemów na górę, czekał aż ta usiądzie spokojnie obok niego. Jego dłoń była zimna i szorstka, a nawet trochę brudna od obecnego wszędzie kurzu. Gdyby Meredith podchodząc do góry mebli przyjrzała się uważnie podłodze zauważyłaby ślady kilku par butów, a gdyby spojrzała pod ścianę bez trudu zauważyłaby, że w jednym miejscu kurzu nie było. Tak jakby ktoś wytarł niewielką część podłogi.
- W ciągu ostatniego tygodnia jestem w tej sali już drugi raz. Rzadko ktoś tutaj przychodzi, więc pomyślałem że to dobre miejsce na rozmowę. - Riaan mówił bardzo wolno, często przerywał zdanie na chwilę i patrzył na Meredith, jakby próbował zrozumieć o czym myśli.
- Dobra, nie ma czego przeciągać. - chłopak znowu przerwał zdanie, jakby nad czymś się zastanawiał. Zaciskał nerwowo dłonie na krawędzi ławki i przygryzał wargę. W końcu znowu się odezwał i w przeciwieństwie do poprzedniego razu, zaczął mówić naprawdę szybko trochę wręcz bełkocząc.
- Chcę porozmawiać o pewnej ważnej rzeczy, która przydarzyła mi się ostatnio. To dosyć ciężka sprawa. Wybrałem właśnie ciebie, Meredith, bo ci ufam. I mam wrażenie, że ty mi też. Czuję takie dziwne coś, przebywając z tobą, takie coś, przez co czuję się dobrze i myślę że ty też, czuję to tylko, kiedy rozmawiam z tobą, więc wydaje mi się, że dobrze wybrałem. - odetchnął głęboko i znowu przygryzł wargę. Jego spojrzenie powędrowało za okno, gdzie księżyc w pełni rozświetlał błonia i Zakazany Las. Z tej sali widać było idealnie chatkę Hagrida, zagrodę jego świń i gdzieś tam w oddali Boisko do Quidditcha. Riaan skupił się na tym widoku starając się opanować mocne bicie serca, które rozpędziło się jak gepard podczas tego wyznania. Oczywiście, nie miał bladego pojęcia o czym mówił, nie miał pojęcia jak nazwać uczucie, którym darzył dziewczynę, dlatego też nie rozumiał czemu dłonie mu się pociły, czemu serce waliło jak szalone. Z drugiej strony, osoby bardziej empatyczne i potrafiące nazwać swoje uczucia, miałyby pewnie problem z tak szczerym wyznaniem, jak to które właśnie padło z ust Riaana. On dzięki temu i dzięki wpływowi Katangi nie bał się wyrażać swoich emocji.
- Obiecasz mi, że mnie wysłuchasz? - pytanie padło po dłuższej chwili.
Meredith Walker
Meredith Walker

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:03

Pokonując plątaninę zakurzonych mebli, huczało jej w głowie milion myśli na raz. Nie były to jednak wątpliwości, strach czy też zakłopotanie - o nie, wszystko, czego mogła się bać rozwiało się w przestrzeni, w której usłyszała jego pewny głos. Pewny, a jednak smutny - co nie umknęło uwadze dziewczyny, która chybotliwie i nieporadnie pokonywała kolejne stopnie dzielące ją od chłopaka. Znała go przecież od tak dawna, widywała często, nie raz z nim rozmawiała a jednak… dzisiaj miała wrażenie, że widzi zupełnie inną osobę. To znaczy, to był Riaan - bez zwątpienia, to był ten mężny Gryfon i syn gwiazdy quidditcha - persona znana przez całą szkołę, szczególnie kiedy ten się pojawił o czym Meredith słyszała ale sęk w tym, że Riaan był taki… smutny. Przeraźliwie smutny, zupełnie wtedy kiedy spotkała go po raz pierwszy ale te dwa rodzaje smutku były od siebie zupełnie różne. Bo ten, był gorzki, tak samo jak gorzki był jego śmiech a tamten zdawał się był jedynie chwilowym kaprysem w porównaniu do tego dzisiaj. Och tak, Meredith w każdym calu swojego ciała czuła, że rozmowa którą zaraz przeprowadzi na długo zapadnie jej w pamięć. I choć nie będzie zapewne wesoła, czuła się przez to szczęśliwa. Ponieważ była komuś potrzebna.
Poza tym podając mu zimną, zakurzoną oraz szorstką dłoń cieszyła się z zupełnie innego powodu. Może jej się wydawało, być może jest to śmieszne ale nie dość, że czuła radość, że może tu być dla niego… on. Przecież on był tu dla niej, spędzał z nią czas a  tak rzadko to robi, a ona choć nie chce tego przyznać czerpie tyle radości jedynie dlatego, że chłopak jest w pobliżu. Czuła się teraz o wiele lepiej, zupełnie nieodmiennie do stanu sprzed paru chwil - tego strachu, tej niepewności czy Riaan czeka za drzwiami - bo był, był tu dla niej. A samo to sprawiło, że choć atmosfera nie sprzyjała podobnym gestom i minom - Meredith posłała w jego stronę wyjątkowo piękny uśmiech, uśmiech wyrażający nie współczucie. Nie żal, sympatię czy chęć pomocy - nie, ten uśmiech znaczył tyle, co „cieszę się, że cię widzę”. I nic innego mi chyba nie trzeba.
Czując, jak chyba się rumieni na są myśl tego, co chyba czuje spojrzała się w przestrzeń przed siebie. Wsłuchując się oczywiście w słowa wypowiadane przez Riaana. I czując na sobie spojrzenie jego oczu, w które jednocześnie chciała i nie chciała się wpatrywać kiwała głową z uwagą na tak. Słuchając najuważniej jak mogła.
Serce ją bolało, bo widziała jak bardzo chłopak nie chce podzielić się z nią skrywaną tajemnicą, odczuwanym brzemieniem. Nie, to nie był Riaan jakiego znał świat, to był Riaan jakiego znała ona - i dlatego, zapewne dlatego tu teraz siedziała. Miała ogromną ochotę złapać go za rękę, dodać otuchy, przytulić… cokolwiek, byleby tylko ulżyć jego cierpieniom. Lecz nie, bała się. Po prostu bała się popełnić błąd.
A słysząc, o tym że czuje „takie dziwne coś”, w końcu nie wytrzymała i musiała się odezwać. Niekontrolowanie i nieumyślnie, z rumieńcem na twarzy i pulsem szybszym o dwieście procent normy, dodała cicho swoje.
- Riaan, ja… ja też się dobrze z tobą czuje, wiesz? Możesz mi wszystko powiedzieć, obiecuję zachować tajemnicę - po czym zacisnęła dłonie w piąstki. Cholera, stop, nie wróć. Dlatego to powiedziała? Wystarczyło powiedzieć rozumiem, wystarczyło powiedzieć rozumiem bo… rozumiem trzyma na dystans o wiele bardziej, niż przyznanie się przed sobą i przed kimś, że on nie jest Ci obojętny. A przecież musi, ty go prawie nie znasz, nie rozmawiasz z nim więc dlatego w ogóle tu jesteś?
Uczucia, jej uczucia ją przerastały, co wprawiało ją w szczere przerażenie a jednak. Chce być tu, dla niego.
- Obiecuję, do samego końca - powiedziała cicho, wsłuchując się w szaleńcze bicie i swego i jego serca.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:07

Odwrócił wzrok na sekundę, widząc jej rumieniec. Coś wewnątrz niego kazało mu się uśmiechnąć i ten impuls prawie przełamał zły humor Riaana, niestety tylko prawie bo jego problem był zbyt wielki aby oddalił go burak spalony przez Meredith. Wrócił do dziewczyny wzrokiem i skierował go na jej duże, piwne oczy. Lubił się w nie patrzyć, przypominały mu wypolerowane przez nurt rzeki kamienie, które można było wyłowić w pobliżu jego starego domu. Wysłuchał tego co mówiła, tego że Puchonka też dobrze czuje się w jego towarzystwie. Poczuł się jakby wielkie brzemię spadło z jego barków, serce zabiło mu szybciej. Musiał porozmawiać z kimś innym o tych uczuciach, musiał w końcu dowiedzieć się co znaczyły. Żałował, że niekiedy nie rozumie samego siebie – wszystko byłoby o wiele prostsze. Uśmiechnął się blado, ale szczerze. Tylko na taką reakcję potrafił się zdobyć.
Słysząc jej zgodę, postanowił zacząć opowiadać co go gnębi. Od samego początku.
- Mój ojciec nie był zbyt dobrym wychowawcą. Mało się mną interesował, kiedy byłem małym dzieckiem, opiekowała się mną mama, on przyjeżdżał tylko w przerwie między sezonami i nie życzył sobie, aby jego żona przeprowadziła się do Anglii, do swojej ojczyzny. Kiedyś nie wiedziałem dlaczego tak było, teraz wiem że miał mnóstwo kobiet na boku i bał się skandalu, gdyby moja mama i jej rodzina się dowiedziała. W końcu, po moim pierwszym roku w Hogwarcie wielki pan reprezentant kraju zdecydował skończyć ze swoim dotychczasowym trybem życia. Wrócił ze mną do RPA na wakacje. Tylko, że mama na nas nie czekała. - Tutaj Riaan westchnął głęboko i przeciągle. Złapał za jakiś badziew leżący w stosie krzeseł i ławek. Przyjrzał się przyciskowi do papieru wyglądającemu jak koń stojący dęba. Obrócił go dwa razy w dłoni, a następnie miotnął daleko w prawo, tak daleko jak tylko pozwoliła mu wyćwiczona quidditchem ręka. Bibelot roztrzaskał się o ścianę z hukiem, burząc cichą atmosferę sali. Pod wpływem rzutu, stos mebli zachwiał się, ale nie przewrócił.
- Nie było jej i domu. Żadnej kartki. Niczego. Co najdziwniejsze nie byłem zdruzgotany, czy smutny. Byłem pusty. Co zrobił za to mój kochany tatuś? Wzruszył ramionami, oddał mnie facetowi który miał u niego dług życia i wrócił do Anglii. Byłem wściekły, na początku nie chciałem nic jeść, aż we mnie wmuszano. Potem już się przystosowałem i nawet polubiłem ludzi żyjących w ciągłym ruchu, przemierzających pustynie i sawanny. W końcu okazało się, że to jedyne towarzystwo w którym czułem się dobrze, bo tutaj, w Hogwarcie, wyśmiewano się ze mnie. - znowu oderwał wzrok od oczu Meredith i spojrzał przez okno, na księżyc w pełni. Był teraz gdzieś daleko w przeszłości. - Syn takiej gwiazdy nie mógł być wysoki, nieporadny i małomówny. Jak nie spełniasz czyichś oczekiwań to leżysz. Zresztą sama byłaś świadkiem tego co się dzieje w takich przypadkach. Moim jedynym przyjacielem w tamtym czasie był Remus Lupin, nie przeszkadzało mi że w jego oczach zawsze jestem niżej niż Potter i spółka. Ojciec nie interesował się mną prawie w ogóle. Aż do niedawna. Wyobraź sobie, że wysłał mi list że obejmuje posadę w Hogwarcie, a potem spotyka się ze mną, opowiada mi jakieś głupoty o odpowiedzialności za rodzinę… - głos Riaana w tym momencie zdradzał jak wściekły był w tym momencie. Zaciskał zęby i do białości kostek ściskał blat stołu, na którym oboje siedzieli. - … żeby w końcu wygadać się, że mnie zaręczył! SPRZEDAŁ MNIE JAK JAKIŚ PIERDOLONY MEBEL! ON! TEN IDIOTA, TEN KUREWSKI IDIOTA, KTÓRY OD ZAWSZE MIAŁ MNIE W DUPIE, MÓWI MI O ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA RODZINĘ, ZA DZIEDZICTWO! - chłopak zerwał się ze stołu, zeskoczył z góry mebli, podbiegł do okrągłej rozety przez którą salę oświetlał księżyc i rąbnął pięścią w szybę, zbijając jeden z segmentów i pękając wiele innych. Na starym szkle okna pojawiła się pajęczyna pęknięć. Riaan wyciągnął rękę z okna. Rękaw koszuli był rozdarty i lekko okrwawiony, skóra była lekko rozcięta. Nie zwracając na to uwagi, Afrykaner wytarł ranną ręką łzy, rozsmarowując sobie krople krwi w okolicach oczu. Powoli wrócił na swoje miejsce, tym razem jednak nie patrząc na Meredith. Bał się, że ją przestraszył.
- Przepraszam. A więc od kilku dni podobno jestem po słowie z niejaką Éponine Yaxley. Nawet nie wiem kto to. - Chłopak spuścił głowę ukrywając łzy. - To wszystko.
Meredith Walker
Meredith Walker

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:12

Atmosfera, napięcie, okoliczności spotkania i jego pora mimowolnie podpowiadały Meredith, że rozmowa łatwą nie będzie - co zresztą zostało powiedziane. I choć dziewczyna, mimo tego co mówiła na co dzień, uważała się za osobę myślącą, mogłaby myśleć sto lat i nigdy nie zgadnąć co tak właściwie chce jej powiedzieć Afrykaner. Słysząc historię jego życia, tak krótką a jednak smutną, poczuła nagle niewyobrażalny żal do samej siebie. Dlaczego więcej z nim nie rozmawia? Dlaczego mówi jej to dopiero teraz? Dlaczego przez tyle czasu nie miała odwagi poprosić go o spotkanie, skoro spędzanie z nim czasu sprawia jej przyjemność? Nawet teraz, teraz gdy czuje ten smutek w jego głosie, a on rzuca w ciemność ciężkie bibeloty, po prostu cholernie cieszyła się tu być, być blisko niego.
Dlatego właśnie trzask spadającej podstawki nie przestraszył jej, ani nie zdziwił. Meredith nie zamartwiała się już tym, że jest środek nocy, oni robią hałas a na korytarzu może ją spotkać coś tak trywialnego jak Filch. Nie, teraz liczył się tylko on i choć zabrzmi to niezwykle nawinie i banalnie naprawdę nie potrzebowała czegoś innego. Miała ochotę złapać go za rękę, podczas tej krótkiej przerwy w mówieniu ale po prostu nie zdążyła. Zamiast tego, łagodnie spojrzała się prosto w oczy chłopaka, niewerbalnie przekazując całe zrozumienie, empatię oraz otuchę jakie kryło jej pojemne, puchońskie serce. Szkoda tylko, że nie chciał na nią patrzeć. Poczuła ukłucie  w sercu i nagle zachciało się jej płakać, co szybko zdusiła w zalążku. Przecież ta histeria była do niej niepodobna.
Skupiła się więc, jak najlepiej umiała i w dalszym ciągu słuchała jego historii. O tym jak ojciec wraca do zamku i zmarszczyła czoło. Tak, to prawda - wiedziała nie od dziś że nowy nauczyciel quidditcha to ojciec Riaan ale z tego, co przed chwilą o nim usłyszała, wynikać mogło jasno i klarowanie, że nigdy nie interesował się synem… więc skąd ta zmiana? Nigdy nie zastanawiało jej, dlaczego przyjechał… i potem, ułamek sekundy przed wybuchem złości chłopaka, miała ochotę ukryć twarz w dłoniach. Jak mogła być tak głupia, jak mogła się nie domyśleć.
Nieświadoma tego, że teraz i jej oczach, migotały łzy, Meredith obudziła się ze swoistego transu - bo rozmowa od kilku chwil wydawała się jej snem. Rzeczywistość jednak dała o sobie znać, po tym jak padło pierwsze przekleństwo, po tym jak Riaan zerwał się ze stołu. Nie bez trwogi, której nie chciała teraz po prostu czuć, obserwowała bezradnie jak rozbija szklaną rozetę, rozcinając lekko skórę i niszcząc koszulę, a potem… a potem ociera łzy krwią.
Nie spodziewała się zobaczyć u niego łez, krew przecież już widziała ale łzy, w oczach kogoś, na kim tak bardzo jej zależy były nie do wytrzymania. Oraz to spojrzenie, które przed nią teraz skrywał… podczas gdy Riaan wracał na swoje miejsce, tchórzliwie nie patrząc na Mer, poczuła jak do oczu napływają kolejne krople. Otarła je niedokładnie ręką, ganiąc się za zbytnią uczuciowość.
Po wybuchu złości zapadła cisza, przerywana jedynie jego szybkim oddechem, jej szybkim oddechem. Wiedziała, że chłopak płacze, i że nie powinna odkrywać teraz jego twarzy ale miała teraz po prostu gdzieś wszystkie normy zachować, nakazy i zakazy przyzwoitości.
- Riaan, ja… nie wiem, co powiedzieć - zaczęła cichym szeptem i przełamując wstydliwy strach ujęła w obie dłonie jego rękę. Najpierw te zdrową, a potem tą ranioną. Zapewne były w niej odłamki szkła, i była rozcięta ale to nic. Trwała tak chwilę, lecz dalej czuła się zbyt daleka od jego ciepła. Dlatego obiema dłońmi ujęła twarz, którą tak bardzo chciał schować, ale to jej teraz szczerze nie obchodziło. Dobrze wiedziała, że potrzebował spojrzenia jej oczu, mokrych od zimnych już łez a jednak pełnych ciepłego zrozumienia - Tak mi przykro, nawet nie wiesz jak mi przykro. Ja… Ty, nie możesz tego zrobić. Nie musisz, przecież, no. Nie słuchaj się go, nawet jej nie znasz… - plotła bez sensu, nie rozumiejąc tak naprawdę całego ogromu cierpienia, jakie krył w sobie Riaan. Ani powagi sytuacji, i choć tak bardzo chciała naprawdę nie wiedziała ani jak pomóc, ani co powiedzieć. Jedyne, czego była pewna, to to że Riaan nie może być z jakąś nieznaną sobie dziewczyną. Ani żadną inną dziewczyną, on miał spędzać czas z nią i choć to było egoistyczne, tak nagle i dosadnie to poczuła. Jest i będzie o niego zazdrosna, od dawna czuje do niego coś więcej niż chce przyznać i pragnie jego szczęścia.
- Ty nie… możesz, nie gódź się na to. Przecież nie musisz się godzić, prawda? Porozmawiaj z nim, może zrozumie. Przecież nie żyjemy w osiemnastym wieku, tu musi być jakieś wyjście. Riaan, proszę cię, Nie bądź smutny, nie złość się… ja, ja ci pomogę i zawsze będę tu dla ciebie, słyszysz? I wszystko będzie dobrze, bo musi być dobrze.
Meredith szeptała te słowa, w które tak chciała wierzyć, nie widząc nic poza spojrzeniem chłopaka. Dalej trzymała jego twarz w swoich zimnych dłoniach i o ile jej nie odepchnął, chciała tak trwać, w tej intymnej bliskości. Potrzebowała jej, chciała jej i marzyła o niej od dawna. Szkoda tylko, że bała się przed sobą tego przyznać.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:14

Nie pozwolił jej trzymać swojej twarzy zbyt długo, spotkanie ich spojrzeń było tylko chwilowe, bo Riaan szybko ją przytulił. Tak po prostu. Z jej ciała biło ciepło tak potężne, że chłopak był pewien że nie jest ono fizyczne. To nie było zwykłe ciepło, to było uczucie utwierdzające go w przeświadczeniu, że jest dla Meredith ważny. Od ich pierwszego spotkania, kiedy go uratowała, aż do teraz kiedy znowu go ratowała. Tym razem przed samym sobą, jego gniewem, bo gdyby nie ona, pewnie zrobiłby sobie większą krzywdę niż teraz. Przytulił ją mocniej, niechcący wycierając krew kapiącą z ręki o tył jej szaty, którą narzuciła na piżamę.
Nie słuchał zupełnie co do niego mówiła. Nie musiał, bo chyba pierwszy raz doskonale wiedział co Puchonka ma na myśli. Chciała, żeby był przy niej i on też tego chciał dlatego zaprosił ją do tej zapomnianej sali i pomimo, że nie poczuł się lepiej to przestał płakać. Dzięki temu, że go wysłuchała, poświęciła mu czas, jakiś ciężar spadł z jego serca. Ulga była ogromna i choć wciąż bolał go gwałt na jego wolności, w końcu materialnie czuł, że ktoś mu pomoże. Meredith będzie dla niego, to znaczyło więcej niż wszystko inne. Zwolnił swój uścisk i lekko się odsunął.
- Dzięki. Już ze mną lepiej. - dopiero teraz spojrzał na swoją rękę i zauważył, że rany są płytkie, a krew przestała z nich wypływać. Wyglądały jak drapnięcia kota. - Chodźmy stąd zanim nas ktoś przyłapie. - ujął jej dłoń i pomógłszy jej zejść z góry mebli poprowadził Mercię do wyjścia. Zanim jednak otworzył drzwi, odwrócił się i szybko niczym błyskawica dał jej całusa w policzek. Równie szybko odwrócił się nie chcąc pokazać jej swojego rumieńca. To był chyba pierwszy raz, kiedy był tak blisko pocałowania kogoś. Kto wie, może kiedyś... Pociągnął dziewczynę za drzwi i zamknął je za sobą.
Meredith Walker
Meredith Walker

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa EmptyCzw 11 Lut 2016, 22:56

W momencie gdy ją do siebie przysunął, zamarła. Lecz nie, nie było to to, czego się spodziewała… czego chciała i bała się w jednym momencie do tego stopnia, że gdy poczuła swój podróbek nie przy jego podbródku, a ramieniu odetchnęła z ulgą. Chyba po prostu zbyt bała się swoich uczuć.
Czując jego ciepło, poczuła jak rozszalałe serce uspokaja się, oddech wyrównuje a powieki mimowolnie opadają. Zupełnie jakby chciała pod nimi zatrzymać ową chwilę i wszystkie z nim spędzone ale po chwili ona prysła. I nie zepsuła jej ani ciepła krew, wycierana w okolice szaty ani nic podobnie błahego. Czas, czas wyznaczony przez los na przeżycie rzeczy wartych wspominania się dopełnił a oni musieli wracać do łóżek, chociaż wcale przecież nie chcieli.
Gdy poczuła jak delikatnie zwalnia uścisk, jak się odsuwa spojrzała z troską w jego oczy, na zranioną rękę, na ramiona w których chciała się skryć, usta i jeszcze raz oczy. Słysząc, mądrze powiedzianą uwagę kiwnęła głową ze zrozumieniem i zanim zeszli jeszcze z mebli, wydukała najszczersze
- To dobrze. Będzie dobrze, bo musi być. Obiecuję - po czym ganiąc się za świadczenie o czymś, co być może jest niemożliwe, ze smutnym uśmiechem podała rękę Riaanowi. Co z tego, że szorstką - chyba pierwszy raz w życiu zapomniała o tej swojej przykrej wadzie, czując teraz jedynie ciepło, które sprawiało że chce się żyć.
Potem poczuła to samo ciepło na swoim policzku, czego się nie spodziewała.
Oniemiała, nie wiedziała zbytnio jak zareagować, co wywołało reakcję najgorszą z możliwych. Bo straszniejszym od „Dziękuję” w odpowiedzi na wyznanie miłości jest chyba tylko brak jakiejkolwiek reakcji. Nie okazanie jej, co Meredith właśnie uczyniła. Choć chciała się do niego znowu przytulić, i zanurzyć dłonie w jego włosach i szeptać mu do ucha same miłe słowa żeby nie był już smutny, nie mogła. Zamiast tego zarumieniła się, dała poprowadzić za drzwi po czym zbliżyła do chłopaka. Stając naprzeciwko niego, zbierała słowa w jakiekolwiek pożegnanie. Ale żadne nie wydawało się odpowiednie.
A na domiar złego okazało się, że na korytarzu było cicho, nieznośnie cicho a jedyny słyszalny dźwięk to dwa niespokojne oddechy, niesione nienachalnym echem po starych korytarzach. Korytarzach, które widziały już milion podobnych historii, co nagle przyszło na myśl naszej bohaterce. Która z braku lepszego pomysłu wspięła się na palce, szepnęła najcichsze dobranoc w historii świata i przytuliła się na pożegnanie do chłopaka.
Tylko się mi wydaje, czy moje usta musnęły jego policzek - myślała, wracając do łóżka, w którym długo nie przyśni się jej już żadne koszmar.

do zamknięcia
Sponsored content

Nocna rozmowa Empty
PisanieTemat: Re: Nocna rozmowa   Nocna rozmowa Empty

 

Nocna rozmowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-