IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Grimmauld Place 129

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Anonim
Anonim

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptySob 25 Kwi 2015, 08:49

Niski budynek posiadający dwa skromnie urządzone piętra. Czerwony, skośny dach całkowicie zakrywa przemeblowany na mieszkalną część strych. Niewiele tutaj okien, a dom ma już swoje lata.




William otrzymał wyraźne wskazówki udania się pod ten adres. Mógł chwilę zwątpić czy w tak przeciętnym domu mieszka człowiek ubiegający się o stanowisko śmierciożercy. Zajmował tę część osiedla zamieszkałą w większości przez mugoli. Dodatkowo, według jego danych nie miał w najbliższej rodzinie czarodzieja czystej krwi, co go dyskredytowało w oczach Voldemorta. Nie mniej jednak, należało sprawdzić tę sytuację i przyciągnąć mężczyznę na przesłuchanie do Ministerstwa. Rozkaz był jasny do zrealizowania. Jeśli w trakcie rozmowy okaże się, że mężczyzna ma konszachty ze zbiegami z Azkabanu, wówczas zostanie osądzony według prawa - sprawiedliwie.

/Zaczynamy zabawę : )/
William Lewis
William Lewis

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyNie 31 Maj 2015, 20:41

William był młodym aurorem, choć w tym zawodzie wiek bardzo często nie grał żadnej roli. Jemu nigdy nie zależało, by piąć się po szczeblach kariery, osiągać coraz to wyższe stanowiska i otrzymywać lepsze gratyfikacje. Chciał po prostu dobrze wykonywać swoją pracę zapewniając dzięki niej bezpieczeństwo innym. Nie wyobrażał sobie swojej skromnej osoby w innej profesji niż tej gwarantującej niesienie pomocy. Auror lub nauczyciel, nic poza tym. Niestety, nigdy nie posiadał smykałki do magii leczniczej w stopniu pozwalającym na zostanie magomedykiem dlatego też chętnie pomagał lekarzom podziwiając ich kunszt. Cóż mógł rzec, nie dla niego fartuch a pojedynki z głupcami wybierającymi stronę Voldemorta. Nie rozumiał zupełnie pobudek zwolenników tego szaleńca, choć wiele razy próbował dokładnie przestudiować problematykę narastającego rozłamu wśród czarodziejów każdego statusu krwi poza mugolską - ci byli zdyskwalifikowani z walki u boku wroga w przedbiegach i dlatego też już na "dzień dobry" nie podobał mu się wstępny profil człowieka, do którego przybył. Brak czarodzieja czystej krwi w linii rodzinnej był jasno odczytywany przez Voldemorta. Miał wątpliwości czy aby na pewno znalazł się w odpowiednim miejscu i miał nadzieję, że podejrzany okaże się być niewinną ofiarą nieporozumienia lub jakiegoś spisku. Lewis preferował łagodne rozwiązywanie problemów, a najlepiej poprzez wyciągnięcie wniosków, że wcześniej wspomniany problem w ogóle nie istniał. Niestety, rzeczywistość potrafiła być brutalna, niszcząc wszelkie dobre chęci bez najmniejszej oznaki litości.
Spojrzał jeszcze raz na budynek, który niczym szczególnym nie wyróżniał się wśród typowo angielskich kamienic. Widział już mnóstwo podobnych, interweniował w takich, przychodził na herbatę, oglądał szukając mieszkania. Czasami miał wrażenie, że świat jest zbyt mały i podobny w swych elementach. Tabliczka z numerem ostatecznie potwierdziła, że znalazł się w odpowiednim miejscu, więc nie było czasu na dłuższe oględziny budynku i ulicy. Westchnął bezgłośnie, po czym podszedł do drzwi. Zapukał trzy razy jak to miał w zwyczaju, gdziekolwiek by się nie znalazł, po czym zaczął nasłuchiwać. Kroki, szuranie, hałasy wszelkiej maści - każdy szczegół potrafił zaważyć o życiu lub śmierci, co dopiero stanowić przydatne źródło informacji pozwalające na odnalezienie się w danej sytuacji. William stał wyprostowany - dostojnie, acz nie sztywno, pokazując raczej otwartość, ale też zdradzając, że nie jest pierwszą lepszą osobą z ulicy. Wyraz twarzy przybrał neutralny, skłaniający się raczej w stronę uprzejmości. Dobre wrażenie to podstawa, nie można zaszczuć przeciwnika na wstępie samym swoim wyglądem, szczególnie, gdy w programie przewidziano rozmowę w charakterze przesłuchania.
No dalej, szanowny panie. Załatwmy to szybko i bezboleśnie, niezależnie od finału naszego spotkania. Liczę na parującą filiżankę herbaty na koniec dnia, przemówił w myślach, ponownie zerkając w górę, licząc na zauważenie ruchu w którymś z okien. Zapukał ponownie.
Anonim
Anonim

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyCzw 11 Cze 2015, 09:27

Cisza odpowiedziała za pierwszym razem panu Lewisowi, a nawet najmniejszy cień nie poruszył się w górnych poziomach domostwa. Dopiero za drugim razem, kiedy pukanie zrobiło się bardziej natarczywe, auror usłyszał pośpiesznie stawiane kroki na korytarzu. Szczęk zamka i skrzypienie zawiasów spotęgowało wrażenie starego domostwa, jednak dopiero wypłowiała czupryna ledwo zakrywająca łysinę przypomniała z kim ma do czynienia mężczyzna. Świdrujące, niemalże świńskie oczka przebiegały po twarzy aurora zza uchylonych drzwi zabezpieczonych łańcuchem, a sylwetka skryta połowicznie w cieniu nie zamierzała wcale ułatwiać rozmowy.
- Czego?
Piskliwe pytanie wybrzmiało niewyraźnie i dopiero po chwili, kiedy umysł powoli przerejestrował dźwięki słowa, ukształtowały się w odpowiedniej kombinacji. W cieniu ponurego domu nieznajomy wydawał się pokracznie skurczony, podejrzliwie patrząc na nieproszonego gościa. Gospodarz był wyraźnie niezadowolony, krzywiąc spękane i wyschnięte usta w mało przyjemny grymas.
William Lewis
William Lewis

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyWto 16 Cze 2015, 16:33

Prawdę mówiąc już zbierał się w sobie, by zapukać po raz trzeci, nawet jeśli ogarniało go zwątpienie, że kulturalna droga w tym wypadku poprowadzi go do celu. On naprawdę preferował załatwianie każdej sprawy, rozwiązywanie każdego problemu pokojowo, rozmową lub herbatą, a najlepiej połączeniem tych dwóch opcji. Celebrował życie wiedzione w spokoju i bez większych zmartwień i nawet jeśli posada Aurora wykluczała te czynniki to wiedział, że jeśli oni nie zrobią porządku z tym całym mrocznym tałatajstwem to nikt nie zrobi. Tak, wolał wybrać w pierwszej kolejności spokój reszty świata, a dopiero potem swój.
Słysząc, że domownik jednak postanowił się pokazać lub po prostu wrzasnąć zza drzwi "idź pan w cholerę" cień uśmiechu przemknął przez szczupłą twarz Williama. Może jednak nie będzie musiał się bawić w żadne włamania i przeczesywania domu, niezły początek. Szybko w ciemnościach odnalazł parę oczu, co nie było trudne, biorąc pod uwagę, że w ogarniającym je mroku pobłyskiwały jak dwa świetliki. Wbił w nie spojrzenie - spokojne, acz chłodne, zdradzające pełną gotowość do podjęcia dowolnej akcji. Pozwolił sobie jedynie na uniesienie kącików ust w lekkim, niezobowiązującym, a zwyczajnie uprzejmym uśmiechu, co było częścią jego natury.
- Witam szanownego pana. - zaczął niezrażony mało zachęcającym tonem wypowiedzi delikwenta. - Proszę mi wybaczyć to najście. Niestety, prosiłbym mimo wszelkich niedogodności, by udał się pan ze mną do Ministerstwa Magii, jest sprawa istotna i nie cierpiąca zwłoki.
Gdzieś z tyłu głowy Lewisa mignęła cicha nadzieja, że żadnych zwłok, w jakiejkolwiek postaci nie uraczy tego dnia. Wbrew wszelkiej logice liczył na to, że podejrzany, chociażby dla odsunięcia od siebie części podejrzeń, grzecznie pójdzie z nim i już w Ministerstwie zajmą się nim odpowiedni ludzie. Doprawdy, miał wrażenie, że tym od przesłuchań do szczęścia potrzeba tylko takich Śmierciożerców (doszłych czy też nie), co by im poprzestawiać parę elementów kośćca, ewentualnie wysłać na magiczne wakacje z biletem w jedną stronę do Azkabanu. Czasem miało się wrażenie, że niektórzy z nich odwiedzają więźniów dla lepszego samopoczucia. Cóż, w końcu kto powiedział, że zawód Aurora też nie może zepsuć w jakiś sposób?
- Myślę, że oboje nie chcemy żadnych komplikacji czy też nieprzyjemności, a szkoda cennego czasu zarówno pana jak i mojego. Wierzę, że ta wycieczka będzie czysta formalnością i zaraz potem wróci pan do swego urokliwego domostwa.
Anonim
Anonim

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyPią 19 Cze 2015, 09:27

Mężczyzna przeciągał odpowiedź ze swojej strony, patrząc na mężczyzna spode łba i chyba nawet nie zastanawiał się czy wpuścić gościa do środka. SAm fakt upływających powolnie sekund sprawiało wyraźne wrażenie podejrzenia, że nieznajomy ma coś interesującego do ukrycia. Oczywiście William był zobowiązany do ujawnienia owej tajemnicy, jeżeli rozmowa spaliłaby na panewce i doszłoby do rękoczynów - co do których młody auror się powstrzymywał.
Mężczyzna schował się w cieniu, ale drzwi pozostały uchylone. Z cienia wyłonił się przestraszony głos, tak zniekształcony, że dopiero po chwili konsternacji można dostrzec podobieństwo do wcześniejszych słów.
- Idź pan w cholerę! Niczego nie zrobiłem i nigdzie nie pójdę! NIe możecie mnie zostawić w spokoju?! - Ostatnie dźwięki przypominały skowyt zarzynanego świniaka, podkreślone w dodatku ostrym zatrzaśnięciem drzwi.

William, masz ostatnią szansę wsunięcia stopy między drzwi a futrynę i powstrzymać mężczyznę do całkowitej izolacji. W przeciwnym razie musisz podjąć bardziej restrykcyjne kroki.
Co robisz?
William Lewis
William Lewis

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyPią 19 Cze 2015, 16:13

Naiwna nadzieja wciąż tliła się jeszcze w brytyjskim sercu przez kilka minut, gdy cisza między nimi narastała, wydłużając czas. Sekundy zdawały się być minutami, kiedy William optymistycznie zakładał, że mężczyzna w końcu posłucha głosu rozsądku(bo musiał takowy posiadać, czyż nie?) i choćby z wielką łaską skieruje swoje kroki do Ministerstwa Magii w towarzystwie aurora. Kilka zeznań i po krzyku, po cóż się bronić? Nawet jeśli był faktycznie winny to czy po prostu nie prościej i bardziej wiarygodnie byłoby zachować zupełny spokój i przystać na pokojowe propozycje? Nigdy nie rozumiał czemu ci "źli" prawie zawsze utrudniali cały proces, dokładali roboty i sobie, i innym, chociaż z samego słodkiego lenistwa należałoby ograniczyć wysiłek do minimum. Przynajmniej tak sądził auror.
Cofnięcie się mężczyzny w głąb mroku nie wróżyło ugody, co niezwykle konsternowało Williama, który naprawdę chciał już wypić filiżankę herbaty z jednym z kotów na krześle obok i Alexem narzekającym na wszechobecną nudę. Szczególnie, że najprawdopodobniej powinien wstąpić po drodze do sklepu, bo Sachmet zostanie bez obiadów na następny tydzień. Westchnął bezgłośnie, marszcząc brwi w wyrazie rozczarowania, które tylko pogłębiło się, gdy do uszu niebieskookiego dotarł ten zniekształcony głos. Tak zdecydowanie nie brzmiała osoba niewinna, a przynajmniej nie tak, która nie posiadała żadnych cennych informacji. W obecnych czasach właśnie informacje potrafiły być najpotężniejszą bronią, ratującą życia w odpowiednim czasie.
Widząc jak delikwent próbuje z rozmachem zamknąć drzwi, odgradzając się od nieprzyjemnego i przede wszystkim niepożądanego gościa zareagował błyskawicznie, wsuwając stopę między nie, a futrynę. Jednocześnie wyciągnął różdżkę i używając zaklęcia Depulso odepchnął przeszkodę z siła pozwalającą na pozbycie się nacisku z drugiej strony. Gdy tylko drzwi stanęły otworem pospiesznie przekroczył próg domostwa, od razu stosując kolejny czar.
- Lumos Maxima. - powiedział bez pośpiechu, acz nie flegmatycznie. W końcu nauczono go odpowiedniego refleksu, by reagować na wszystko w odpowiednim czasie. - Ucieczka czy opór naprawdę nie przyniesie niczego dobrego, a chodzi tylko o kilka pytań w Ministerstwie. Skoro nic pan nie zrobił to byłbym wdzięczny za nieutrudnianie i pójście po dobroci.
Kontynuował spokojnym, dyplomatycznym tonem, dodając w myślach, że w przeciwnym wypadku nieznajomy nie pozostawi mu alternatywy i Lewis będzie musiał sięgnąć do arsenału poważniejszych zaklęć, które unieszkodliwią przeciwnika lub najlepiej pozbawią go krótkotrwale przytomności. Postąpił kilka kroków do przodu, szybko lustrując pomieszczenie, by wyłapać niebezpieczne lub przydatne elementy. Lepiej nie dać się zaskoczyć.
- Jeszcze raz proszę kulturalnie - proszę udać się ze mną na przesłuchanie, a nikt nie ucierpi. Naprawdę staram się nie stosować przemocy, a mam wrażenie, że pan mnie do tego niedługo zmusi.
Anonim
Anonim

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyPią 03 Lip 2015, 19:54

Siła zaklęcia nie tylko odepchnęła drzwi, które trzasnęły o sąsiednią ścianę zdradzając tym samym niewielką szerokość korytarza, ale przede wszystkim samego właściciela domu. Przeleciał on przynajmniej pół metra w tył, a tuż za torem jego lotu pomknęły resztki zabezpieczającego łańcucha i gdyby nie zasłonił się nieporadnie rękoma, z pewnością kilka z odłamanych części pokiereszowałoby jego twarz. Potem już tylko zmizerniały człowiek zasłonił łokciami całą głowę, obejmując ją dłońmi i kurcząc się, jakby światło wypadające z różdżki sprawiało mu rzeczywisty, niezwykle wręcz dotkliwy ból.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, a mężczyzna przypominający włóczęgę gotowego rozpłakać się lada moment, przeobraził się w zaciekłego wściekłego psa, gotowego w ostatnim odruchu desperacji pokąsać równie mocno jak otrzymane obrażenia. Kto wie, może nawet sam sprowadzi na siebie zgubę w fizyczny, dosłowny sposób? - Kilka pytań?! – oburzenie z jego ust wypadło wraz z kilkoma gęstymi kroplami śliny, która wylądowała na marynarce eleganckiego aurora. Mężczyzna odepchnął się od ściany i czym prędzej pomknął za kolejne drzwi, które znajdowały się po jego prawej stronie. Otwierały się do wewnątrz, dzięki temu William nie zdążył rzucić kolejnego zaklęcia. – Bill Howkins też był w Ministerstwie TYLKO na pytaniach! I GO PRZYMKNĘLIŚCIE! Nie dość wam?! BYŁ UCZCIWYM CZŁOWIEKIEM! – poszczególne słowa akcentowane były jakby jękiem, który towarzyszył osobom próbującym podnieść ciężki przedmiot i równocześnie podkreślić wartość wypowiadanych słów.

William wszedł do zagraconego mieszkania, gdzie różnorodne pisma i ubrania walały się po całym korytarzu i schodach – przynajmniej na tyle, ile widział mężczyzna, nie należało ono do schludnych. Nie musiał nawet sprawdzać innych pomieszczeń, aby poczuć odór potu i daleko posuniętej fermentacji. Czy na suficie w kącie widział może grzyb wilgoci?
Wracając jednak do sedna sprawy, pomieszczenie po prawej stronie okazało się kuchnią – podejrzany o konszachty ze śmierciożercami zaczął wyjmować wszystkie szafki w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu, ale z powodu uszczerbków na mechanizmach trzymających szuflady, wypadały one z szyn. Efekt końcowy wyglądał tak, jak widział to William: kilka szafek było do połowy otwartych, kilka leżąło już na podłodze (chociaż huku nie było słychać, pytanie – dlaczego? Chyba mieszkanie było wyciszone).
Kiedy auror przekroczył próg pokoju, mógł poczuć gorący podmuch powietrza tuż przy głowie i czerwona poświata rozlała się po ścianie tuż przy framudze drzwi. Czyżby mężczyzna próbował Depulso? Naprawde nie stać go było na nic więcej? – Nie weźmiecie mnie żywcem! NIE PODDAM SIĘ! NIE ZASZCZUJECIE MNIE! – wrzeszczał tak energicznie, że pluł śliną i trząsł ramionami niczym w febrze. W dłoni trzymał jakiś mały błyszczacy przedmiot, którym rzucił po chwili stronę Williama. Nóż. Kwestia pozostawała jednak taka, że nie dotarł on do celu, ale upadł gdzieś na środku kuchni w której się znaleźli.
Co robisz?

William Lewis
William Lewis

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyNie 26 Lip 2015, 01:45

Sytuacja stawała się cięższa, ale nie odbiegała od zwyczajowego scenariusza w takich przypadkach. Bunt podejrzanego, upór, utrudnianie polubownej procedury, użycie zaklęcia(jak on tego nie lubił, czy ci wszyscy ludzie nie mogą zwyczajnie zaprosić go kiedyś na herbatę?), wejść do domu i przeobrażenie całego zajścia w potyczkę. Przeciwnik nie wydawał się być aż tak wymagający, ale równie dobrze mógł posiadać asa w rękawie, którego nikt by się nie spodziewał. Brytyjczyk z przyzwyczajenia nie lekceważył nikogo, choćby miał stanąć w szranki z najbardziej urokliwą dziewczynką jaka chodziła po tym świecie. Z doświadczenia wiedział, że ten świat nie idzie nikomu na rękę i niestety nic nie jest tym, na co wygląda - nad czym ubolewał za każdym razem.
Plamy na garniturze skwitował jedynie drgnięciem brwi, zaraz jednak przemówił samemu sobie do rozsądku, że w obecnej chwili ma na głowie ważniejsze sprawy niż szukanie w grafiku czasu na odniesienie odzienia do pralni. Szybkim krokiem, który jednak nie kwalifikował się jeszcze na bieg, przemierzył korytarz, starając się kątem oka wyłapać jak najwięcej szczegółów - charakterystyczne przedmioty, potencjalne bronie, drzwi, cokolwiek co mogło mu pomóc lub zaszkodzić w najbliższym czasie. Jak to mówią, "przezorny zawsze ubezpieczony". Byłby wstyd, gdyby wrócił z takiej misji prosto do świętego Munga. Przede wszystkim wolał nie zamartwiać Alexa, który ostatnimi czasy miał wystarczająco sporo na głowie.
- Ponownie proszę pana o zachowanie spokoju oraz zamianę tej niedorzecznej pogoni na dialog. Zaręczam, że Ministerstwo nie zamyka nikogo bez powodu. Jeśli tylko jest pan niewinny - nie widzę powodu do obaw.
Pomimo nieprzyjemne zachowania delikwenta oraz jeszcze mniej przyjemnego mieszkania, w którym przyszło mu przebywać, Lewis starał się zachować jasność myślenia oraz nienaganne maniery. Może mężczyzna otrzeźwieje? Może to tylko pierwszy szok, jedna z typowych reakcji ludzi przestraszonych? Miał szczerą nadzieję na taki obrót spraw, gdyż w ostateczności w grę wchodziły naprawdę nieprzyjemne czary, który nie lubił stosować mimo wielokrotnej konieczności.
Wchodząc do kuchnie od razu zlokalizował mężczyznę, wciąż nie rozumiejąc dlaczego ten nie mógł po prostu zachować swego rodzaju godności, opanować emocji i chociaż spróbować się dogadać. Czy tak nie byłoby prościej? Przyjemniej? Jeśli faktycznie trafi do Azkabanu może chociaż nieco ochłonie - choć nikomu nie życzył spotkania z Dementorem(no, może poza Voldemortem, który był chyba jedyna osobą, co do której William miał faktycznie wrogi stosunek).
Depulso nie zrobiło na nim wrażenia, natomiast sprawiło, że auror zwęził oczy, skupiając bardziej spojrzenie na delikwencie. Ruch z nożem wyglądał groźnie, lecz tylko z pozoru, biorąc pod uwagę, że nawet nie musnął celu. Postanowił jak najszybciej zakończyć tę zbędną batalię, zanim poszukiwany sam sobie zrobi krzywdę lub co gorsza, w desperacji popełni samobójstwo. Póki co nie zanosiło się na to, ale Lewis wolał dmuchać na zimne.
- Petrificus Totalus - rzucił zaklęciem w stronę mężczyzny, mając w zanadrzu zarówno Arresto Momentum jak i Protego, na wypadek gdyby jakimś sposobem udało mu się uniknąć trafienia zaklęciem obezwładniającym. Oczywiście przez głowę przemykało mu wiele mniej subtelnych zaklęć, ale wciąż próbował działać bez uszkadzania celu. Dodatkowo, zaraz po Petrificusie, rzucił Expulso w kierunku podłogi, by wszystkie przedmioty zostały odepchnięte pod ściany.
Anonim
Anonim

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyPon 10 Sie 2015, 11:42

Wszystko działo się niczym w mało śmiesznej komedii, takiej z rodzaju groteskowo przejaskrawiających charaktery bohaterów, równocześnie czyniąc z nich prześmiewczą karykaturę rzeczywistości. William w pełni zapanował nad sytuacją, trafiając mężczyznę patrifikusem tak celnie, że aż zabolało. Wcześniej jednak, przeciwnik zdołał wystrzelić przynajmniej trzy zaklęcia podpalające, z czego jedna z nich trafiła w firankę, a dwie pozostałe nie były aż tak istotne. Przynajmniej do momentu, w którym Lewis nie spojrzał kątem oka na krzesło trawione małym płomyczkiem.
Sytuacja prezentowała się następująco: auror miał przed sobą nieprzytomnego czarodzieja, którego zapewne musi stąd wyprowadzić. Według danych zawartych w aktach sprawy, nieznajomy przez kilka najbliższych tygodni siedział w domu, nie posiadał kominka podłączonego do Sieci Fiuu, właściwie czuć było po zapachu, że poskromiony awanturnik ostatnimi czasy zaszył się najzwyczajniej w świecie w skromnej ruderze zwanej domem.
William z niewielkimi problemami wydostał się na zewnątrz z poszkodowanym, zostawiając ledwo tlący się ogień w kuchni. Kiedy jednak tylko wyszedł przez próg, nastąpił wybuch. Trzeci z wystrzelonych pocisków trafił w końcu na butle gazowe, zapewne schomikowane przez właściciela na czarną godzinę - kiedy już odcięli mu prąd i wodę, w jakiś sposób musiał sobie radzić. Nawet magia nie może aż tak bardzo pomóc. Wracając jednak do naszych bohaterów, zarówno aurora jak i spatryfikowanego mężczyznę odrzuciło co najmniej o dwa metry prosto w krzaki, a gorąc spozierający z korytarza był jedynie przedsmakiem do reszty działań. W następnej kolejności wybuch wyrwał wszystkie okna i część desek zarówno z pierwszego, jak i drugiego piętra. Zapewne pan auror ruszył głową i schował się wraz z domniemanym przestępcą za jakąś barykadą, na przykład zaklęciem. To właśnie wtedy mógł zobaczyć, że w jedynym oknie na drugim piętrze, tuż za ledwie ocalałą szybą stała przerażona kobieta ściskająca w rękach jakiś tobołek. Czas zdawał się zatrzymać. Niegdyś blondwłosa piękność uderzała pięścią o wyciszone jeszcze okno, zapewne próbujac zwrócić na siebie uwagę. Rączka niemowlęcia wychyliła się na moment z burego kocyka, niczym na pożegnanie. Bowiem w tym właśnie momencie nastąpił kolejny wybuch, tym razem o wiele potężniejszy niż wcześniej - zrywający sufit pierwszego piętra, a następnie dachówki. William nie wiedział, że zanim kobietę i dziecko pochłonęły płomienie, zapadli się wraz ze spróchniałymi deskami i zostali przygnieceni wieloma ciężkimi przedmiotami. Seria wybuchów uniemożliwiała podejście do budynku, a zanim piekło się skończyło... Dla Williama Lewisa dopiero się rozpoczęło.
William Lewis
William Lewis

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  EmptyCzw 13 Sie 2015, 23:13

Wszystko nagle zaczęło się dziać bardzo szybko - szybciej niż myśli były w stanie nadążyć. Wszelkie ruchy, akcje Williama następowały automatycznie dzięki treningom i doświadczeniu zdobytemu w praktycznych misjach z Ministerstwa. Prawdopodobnie tylko dlatego nie dane mu było umrzeć tej nocy.
Petrificus zadziałał idealnie, więc w następnej chwili auror podleciał do unieruchomionego celu swojej wyprawy na Grimmuald Place. Szybkie oględziny na obecność jakiejkolwiek innej broni, schowanie różdżki delikwenta do swojej kieszeni po uprzednim zmniejszeniu jej, następnie podniesienie mężczyzny. Właśnie wtedy zobaczył jak płomień powoli, acz konsekwentnie pożywia się jednym z krzeseł. Przez kilka sekund patrzył na tańczące źródło ciepłego światła jak w transie, zaraz jednak potrząsnął głową gwałtownie, zamykając oczy. Skup się, nie czas na to, ani miejsce. Jesteś silniejszy od tego. Słowa powtarzane w głowie jak mantra nabierały siły w miarę jak posuwał się przez korytarz z wyjątkowo ciężkim i nieporęcznym balastem. Nie oglądaj się za siebie, a nic się nie stanie. Drzwi wyjściowe były coraz bliżej, co pomagało Brytyjczykowi ignorować rosnącą jasność za jego plecami. Powinien był ugasić tamten płomień, rozejrzeć się czy gdzieś indziej nie wylądowały zaklęcia podpalające, był jednak zbyt przestraszony tym, że jeśli skupi myśli na ogniu to nikt stamtąd żywy nie wyjdzie - łącznie z nim. Strach przed tym, co może zrobić z nim jeden z żywiołów władających światem okazał się silniejszy od rozsądku, który przecież powinien wieść prym. No nic, pożar jakoś się ugasi, on musi dostarczyć podejrzanego żywego do Ministerstwa. Wyniesie go, wezwie posiłki i oni sobie z tym poradzą - tak, doskonały plan, idealny.
Entuzjazm ocieplający wnętrze Williama szybko zniknął, gdy rozległ się pierwszy wybuch, a fala uderzeniowa rzuciła nimi w stronę najbliższych krzaków. Było to delikatne lądowanie, zwieńczone raptem kilkoma drobnymi zadrapaniami od gałązek. Ponownie potrząsnął głową, próbując nie tylko skupić się, ale też odegnać uporczywe dzwonienie w uszach. Chwilę potem popełnił swój największy błąd tej nocy - obejrzał się za siebie.
Ogień trawił budynek szybko i bezlitośnie, mając na celu pochłonąć każdą jego część, nie zostawić niczego nadającego się do jakiegokolwiek ponownego użycia. Płomienie tańczyły, jarzyły się ciepłem, a magia wypełniona potęgą żywiołu hipnotyzowała i przytępiała zmysły - przynajmniej tak działała na Williama, dla którego nagle wszystko zwolniło, a świat ograniczał się do tej trawionej budowli, które przeznaczeniem była już tylko kompletna destrukcja. Wstał powoli i patrzył - właśnie tak, urzeczony obserwował katastrofę, zachwycony majestatem i niszczycielską siłą ognia. Palce zaciśnięte na różdżce drgnęły, a z tyłu głowy błysnęła myśl, by użyć zaklęcia, który podwoił, a nawet potroiłby siłę widowiska, do tego uniemożliwił powstrzymanie go. Znał zaklęcie. Nigdy go jeszcze nie użył, ale drżące mięśnie rąk, dreszcze całego ciała, krew pulsująca dziko w skroniach podpowiadały mu, że ten czas jest jego częścią i nie zawiedzie jego oczekiwań. Już, już miał unosić różdżkę, krystalizować w głowie odpowiedni rodzaj magii i formułę, pragnienie skazy umysłu ciągnące się za nim odkąd tylko pamięta - kiedy zobaczył w oknie sylwetkę kobiety z zawiniątkiem. Jej obecność wydała mu się zgoła abstrakcyjna, jakby zupełnie nie pasowała do tego miejsca, do tej sytuacji. Patrzył na nią nieobecnym wzrokiem, dopóki nie nastąpił kolejny wybuch. On już otrzeźwił Williama. Kiedy kobieta z dzieckiem zniknęli w gruzowisku i płomieniach miał wrażenie, że serce stanęło na kilka uporczywie długich sekund.
- Nie! - krzyk wyrwał się z jego gardła, wypełniony przerażeniem, którego jeszcze nie znał.  Podbiegł kilka kroków w stronę kamienicy, ale żar i siła ognia skutecznie uniemożliwiły mu dostanie się do środka.
Co ja zrobiłem - powtarzał w myślach w panice, miotając się oblewany zimnym potem, który był tym dotkliwszy przez temperaturę rosnącą z każdym nerwowym oddechem. Przerażenie, ból silniejszy od fizycznego, hańba, obraza, poczucie winy miażdżące serce z morderczą skutecznością.
Co ja zrobiłem.
Rozejrzał się boleśnie przytomnie dookoła i wezwał posiłki. Zanim ktokolwiek się pojawił on zniknął, przenosząc się do jedynego miejsca, które znał na tyle, by ukryć się przed światem. Tylko trzy słowa wypełniały jego głowę, rozłupując czaszkę od środka i spopielając serce jak to ogień czynił z budynkiem na Grimmuald Place.
Co ja zrobiłem.

zt[/i]
Sponsored content

Grimmauld Place 129  Empty
PisanieTemat: Re: Grimmauld Place 129    Grimmauld Place 129  Empty

 

Grimmauld Place 129

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Grimmauld Place 37

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-