IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Seminarium

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Seminarium    Seminarium  EmptyPią 14 Sie 2015, 18:19



Sala znajduje się niedaleko gabinetu profesora Machiavellego. Można znaleźć w niej dosłownie wszystko, zaczynając od ponad przeciętnych luksusów, po słodycze i alkohol, na tajemniczych artefaktach kończąc. Miejsce jest ogrzewane przez staroświecki, lecz piękny kominek, przy którym aż chce się położyć i zamknąć na chwilę oczy.
Na środku stoją trzy duże kanapy i kilka foteli, a w środku stolik, na którym stoją słodycze, alkohol oraz serwis do kawy. Wszystko czego dusza zapragnie. A skoro już zostałeś zaproszony - jedz, baw się i korzystaj z gościny profesora mądrze.
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyPią 14 Sie 2015, 18:27

Sebastian spojrzał na pomieszczenie jeszcze raz, po czym, kiwnął głową, uśmiechając się sam do siebie. Zegarek wskazywał za pięć dziewiętnasta, więc niedługo powinni zjawić się pierwsi goście. Usiadł więc wygodnie na jednym z kilku skórzanych foteli i otworzył butelkę z winem. Nalazł sobie do kryształowego kieliszka i uśmiechnął szeroko, zastanawiając się nad tym, jak się sprawdzi jego pomysł na umilenie uczniom życia. Zerkając przelotnie na stos czekoladowych żab miał nadzieję, że wszystkie im pouciekają, a fasolki wszystkich smaków będą smakowały jak wymiociny, albo lukrecja – nienawidził lukrecji. Westchnął i przeciągnął się. Jeszcze parę minut; kto będzie jego pierwszym gościem?

---
Lista uczniów zaproszonych:
Cytat :
1. Chiara di Scarno
2. Isabelle Cromwell
3. Ben Watts
4. Aristos Lacroix
5. Evan Rosier
6. Jasmine Vane
7. Franz Krueger
8. Wanda Whisper
9. Envy Pride
10. Gwendolyn Scrimgeour
11. Rosalie Rabe
12. Sergie Lémieux
13. Eric Henley
14. Riaan van Vuuren

Asystentka:
Hristina Georgiew

*osoby, które zgłosiły nieobecność nie muszą się zjawiać, mają usprawiedliwienie
*czas na stawienie się na Seminarium do 20.08, więc macie troszkę czasu – nie stresujcie się, to nie są żadne zajęcia
* obowiązuje bilokacja!
Sergie Lémieux
Sergie Lémieux

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyPią 14 Sie 2015, 20:57

Jak to się stało, że został wplątany w Seminarium? Przecież wiadomym jest, że ten człowiek unikał wszystkiego, co miało wiązać się ze spotkaniami w dużym składzie. Nawet przegapił mecz Ravenclawu i Slytherinu! Widocznie los chciał z niego zadrwić, a szans na odmowę nie widział. Poza tym... Gryfon miał słabość do uroczystości i bycia wyróżnianym. Uwielbiał w szczególności to drugie. Jak wielu innych. Mimo, że na chwilę obecną wmawiał sobie, że to złe.
Stał przed lustrem, ubrany dość gustownie, przyglądając się sobie z niedowierzaniem. Przypomniały mu się bankiety ojca. Brr. Wciąż zadawał to samo pytanie: co najbardziej zaciekawiło Machiavelli'ego (mam nadzieję, że dobrze to pisze) w jego skromnej osobie? Sergie nie wiedział kto należy do grona wybrańców, poza tymi z domu lwa. Lémieux jednak zdecydował udać się do celu samotnie.
Minęła chwila. Przyszedł na czas? Oby. Zapukał do drzwi, a te same mu ustąpiły. Lekko zestresowany wszedł do pomieszczenia, gdzie siedział już nauczyciel. A reszta?
-Panie profesorze.
Kiwnął głową na powitanie i zaczął przyglądać się różnym elementom wystroju...
Hristina Georgiew
Hristina Georgiew

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyPią 14 Sie 2015, 21:18

Do jej nawyków nie należało spóźnianie się, aczkolwiek jeśli w grę wchodziło coś takiego jak Seminarium - które było niczym innym jak czymś na kształt elitarnego klubu uczniowskiego - nie wypadało być nawet idealnie na czas. Machiavelli najwyraźniej znalazł w szkole osobniki wybitnie go interesujące, którymi chciał się pobawić lub po prostu zamknąć w jednym pomieszczeniu obserwując reakcje. Takie miała wrażenie po pierwszym spotkaniu z mężczyzną, którego stażystką została. Intrygował ją jako postać, aczkolwiek z drugiej strony nie miała najmniejszego powodu, by mu ufać. Zresztą po co miałaby? Najprawdopodobniej wysiedzi tu rok i złapie staż gdzieś indziej, może zrobi własną wyprawę naukową lub w końcu wyląduje na wspaniałym okręcie siejącym postrach na morzu i edukacja pójdzie się paść na zielonych łąkach? Kto wie. Póki co zamierzała po prostu dobrze się bawić, a gdzie znaleźć lepszą okazję? Ostatnio zaliczyła już mecz i maraton Disneyowski, a to wszystko było o tyle przyjemne, co przepełnione dziwnym uczuciem. Ba, żeby to jednym. Envy miał w tym bardzo spory wkład, a fakt, iż znajdował się na liście osób, które upodobał sobie Sebastian wzbudzało w niej mieszane uczucia. Na szczęście inne znajome imię również widniało na tymże spisie, co traktowała jako przeciwwagę sztormu wywołanego obecnością Pride'a w Hogwarcie.
Długo się zastanawiała nad strojem - codzienny zestaw czy pójść na całość i sprawić, że z miejsca ją zapamiętają? Do diabła z tym, raz się żyje, jak szaleć to szaleć. Czerń i czerwień okazały się być idealnym duetem, a piracki styl ani myślał opuścić dziewczyny nawet na sekundę. Ba, nawet nie zrezygnowała z kapelusza (klik). Przejrzała się w lustrze, po czym spojrzała na zegarek. Na Latającego Holendra! Brawo, panno Hristino, chciałaś być wcześniej, a zaraz będziesz na styk. Pogratulować. Złapała jeszcze sakiewkę z runami wszelkiej maści, różdżkę i wskoczyła na miotłę. Tak, nawet piętro niżej zamierzała korzystać ze swojego środka transportu, zamiast pozwolić na fantazję schodów. Pędziła na złamanie karku, jednakże do właściwego pomieszczenia już weszła szybkim krokiem, z godnością i wysoko uniesioną głową. Uprzednio zmniejszywszy miotłę, naturalnie. Napotkała spojrzenie Machiavelliego, któremu posłała tajemniczy, szelmowski wręcz uśmiech.
- Witam, witam. Mam nadzieję, że nie kazałam na siebie długo czekać. - powiedziała na "dzień dobry", po czym rozejrzała się po gustownym pomieszczeniu. Szybko odnalazła wzrokiem pierwszego delikwenta, który śmiał być przed nią. A niech to Kraken ściśnie. No nic, grunt to zachować twarz. Skinęła głową chłopakowi, wymijając go w drodze do drzwi. A co tam, będzie dobrze przyjmować wszelkich nowo przybyłych.
- Wyglądasz jak kleptoman zastanawiający się co zwinąć do kieszeni. - zaśmiała się do ucznia. Nawet nie wspomniała, że pewnie ilość run ochronnych w i na wszystkim, co należało do Sebastiana musi wręcz pulsować magią gotową na zrobienie z delikwenta szaszłyka przy pierwszej okazji. Nie, to zachowa dla siebie. Teraz tylko musiała czekać - głownie na dwóch innych delikwentów. Kąciki jej ust drgnęły na wspomnienie rozmowy o stroju pirackiej królowej, którą pamiętała z Pokoju Życzeń.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptySob 15 Sie 2015, 16:06

Ostatnio nie mogła narzekać na brak atrakcji w postaci spotkań towarzyskich. Nie dość, że impreza ślizgońska u Chantal to to dziwne Seminarium w wykonaniu jej drogiego kuzyna. Ubrana w sukienkę z wyższej półki postanowiła nie zawieść Sebastiana. Włosy potraktowane specjalną odżywką ułożyły się w idealne, grube loki, które spływały kaskadą na jej odkryte poniekąd plecy. Wysokie szpilki dodały jej centymetrów. Zaintrygowana, co jej kuzyn wymyślił z tym Seminarium udała się do odpowiedniej sali. Szła pewnym krokiem, ale sama. Nie czuła potrzeby umawiania się z kimś na to spotkanie, skoro nawet nie wiedziała, kto jeszcze dostał taki sam list. Nie trąbiła o tym i wolała dowiedzieć się w sali. Wierzyła w gust Sebastiana co do wyboru.
W drzwiach powitała ją stażystka, o ile się nie myliła miała na nazwisko Georgiew. Przyjrzała jej się dokładnie.
-Dzień dobry. Mniemam, że to pani jest stażystką Sebastiana. Znaczy... -uśmiechnęła się delikatnie. -...profesora Machiavelliego.
Po tym krótkim powitaniu zajrzała do sali, zauważyła Sebastiana i jeszcze jedną osobę. Sergie'a.
-O. Mój ulubiony Gryfon. -zauważyła ironicznie. -Salut. Ça me fait plaisir de te voir. -rzuciła, witając się z nim. Podeszła jednak najpierw do nauczyciela, chcąc najzwyczajniej w świecie się do niego przytulić, skoro nie było zbyt wielu widzów.
-Seba. Stęskniłam się, ostatnio nie masz dla mnie czasu. -oburzyła się lekko.
Rosalie Rabe
Rosalie Rabe

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyNie 16 Sie 2015, 18:03

Tego dnia nie miała najmniejszej ochoty na wszelakiej maści spotkania czy bankiety, ale nigdy w życiu, nawet w najgorszym stanie, nie mogłaby odpuścić zjawienia się na posiedzeniu zorganizowanym przez Sebastiana. Czuła poniekąd dumę z otrzymania listu; co prawda nie miała zielonego pojęcia kto jeszcze dostał zaproszenie, miała jednak nadzieję spotkać tam kogoś ciekawego. Po głowie majaczyły jej takie nazwiska jak Pride czy Carrow, ale nie skupiała się w stu procentach na wybranej jednostce. Nie było sensu zakrzątać sobie myśli. Ubrana w najklasyczniejszą czarną sukienkę sięgającą ledwo do kolan, z niemało wyciętym dekoltem i ostrym wcięciem w talii przemierzała korytarz głośno stukając obcasami, co jakiś czas mlaskając ustami by dobrze rozetrzeć i wklepać świeżo nałożoną czerwoną pomadkę. Kok w lekkim nieładzie na głowie, z powypuszczanymi gdzieniegdzie blond pasmami nadawał jej nieco bardziej wyrazistego i surowego wyglądu, aniżeli przyszłaby z rozpuszczonymi puklami – nie mogła sobie pozwolić by ktoś pomyślał sobie, że ma cokolwiek do ukrycia za kaskadą włosów, czy też jest osobą niepewną siebie. Schludna, elegancka i jak zwykle ciskająca gromami z oczu na lewo i prawo wkroczyła do klasy, unosząc nieco kąciki ust na widok profesora run.
- Witam, panie Machiavelli. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie – do Jas stojącej obok kiwnęła jedynie nieznacznie głową, nie zamierzając wdawać się z nią w głębsze dyskusje. Jej depresyjne zachowanie powoli doprowadzało Rosalie do szału, to też na ten wieczór odpuści sobie przyjacielskie pogawędki z koleżanką.
Krótko zlustrowała salę wzrokiem, z nieskrywanym niesmakiem zauważając rudego babsztyla, z którym miała styczność ostatnio na trybunach. No tak, mogła się spodziewać, że asystentką Sebastiana będzie nie kto inny, jak jego asystentka. Niech ją szlag. Dalej spojrzeniem wyłapała Sergie’a Lemieux, do którego uśmiechnęła się na odczepnego i usiadła na skórzanej kanapie, zgarniając uprzednio do ręki kilka fasolek wszystkich smaków. Powłóczyście założyła nogę na nogę i wbiła lazurowe tęczówki w drewniane drzwi, ciekawa kogo przyjdzie jej w nich jeszcze dzisiaj ujrzeć. Z lekkim niepokojem umiejscowiła zielonego cukierka między zębami i przegryzła, całkowicie przekonana o wybuchu smaku wymiocin w ustach. Arbuz, jak dobrze.
Envy Pride
Envy Pride

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyNie 16 Sie 2015, 18:27

Nie chciał tam iść.
Otóż to - szanowny pan Envy Pride unosił się dumą i nie zamierzał się zjawiać na seminarium - prawdą było że zwyczajnie nią miał na to szczególnej ochoty, a za to miał tysiąc powodów żeby tam nie iść. Prawdopodobnie olałby sprawę, pomimo jakże miłego zaproszenia jednakże...
Okoliczności czasami zmuszały.
Otóż to - Sebastian był sprytny i niestety w jakiś sposób, udało mu się wykraść niezbyt tajemną wiedzę i przekonać pana Pride'a, że jego obecność na Seminarium jest obowiązkowa - czy mu się to podoba, czy nie. Nie rozumiał tylko jednego - skąd przypuszczenie że przejąłby się zdaniem "panienki Rabe"? Oczywiście Vincent już wytłumaczył mu kim właściwie ona jest, jednakże nie był w stanie zrozumieć tego, dlaczego nauczyciel run wspomniał o niej w swojej sowie. I skąd miał świadomość jak bardzo Envy i Ari obdarzają się czystą, rodzinną miłością? Prawdopodobnie Machiavelli nie przewidywał że przez udzielanie informacji o takiej wiedzy, sam stanie się interesujący i będzie kolejnym powodem żeby Ślizgon poświęcił mu swój wolny czas. Albo wręcz przeciwnie - to mogło być zaplanowane działanie.
Gdy w końcu znalazł się w środku przekraczając próg, starał się powstrzymać westchnienie - tak bardzo mu się nie chciało.
- Witam Profesorze - rzucił od wejścia i dopiero wówczas przyjrzał się pozostałym osobistościom, których skład był co najmniej...nietypowy. Obdarzył okrutnym uśmieszkiem pannę Vane, zdając sobie sprawę jak bardzo bliskie i ciepłe są ich relacje - a to chyba nie wymagało werbalnego komentarza. Następnie posłał w powietrzu całusa do Hristi, mając świadomość że zaraz prawdopodobnie wyruszy aby żeglować po wzburzonym oceanie, stąd też nie było to w żaden sposób problematyczne, jeśli zacznie od platonicznego powitania.
I wtedy zobaczył kolejną osobą. Envy wybałuszył oczy, nie mając pewności jak powinien zareagować. Przez moment tak stał i gapił się na Sergiego - to on był tym francuzem, który ponoć przybył do szkoły równo z Pride'ami, jednakże trafił do Gryffindoru. Żart? - przemknęło mu przez myśl przez chwilę po czym wśród wszystkich zebranych...wybuchnął śmiechem. Śmiał się głośno i gromko przez prawie pół minuty, lekko zakrywając usta dłonią. Dopiero wówczas się uspokoił, przetarł łzy rozbawienia.
- Przepraszam. Po prostu wróciłem myślami do informacji, że jest prowadzona jakakolwiek selekcja - wyrzucił z siebie, a za jego słowami wciąż czaiło się diabelskie rozbawienie. Lemieux na seminarium! Kto następny? Puchońska szlama? Ten odpychający, zarośnięty gajowy? Gumochłon?
Prawdopodobnie parsknąłby śmiechem ponownie, jednakże wówczas ktoś przykuł jego uwagę. Blondynka. Nie byle jaka. Ta blondynka, która nierozważnie ściągnęła na niego swoje zainteresowanie. Samym faktem swojego istnienia. Na chwilę przystanął, zastanawiając się co powinien z tym faktem zrobić. I mimo nieodpartej ochoty by wyściskać Hristinę na dzieńdobry (co zresztą mogłoby zostać dziwnie odebrane, w końcu niezaleznie od braku róznicy wieku, stażysta z uczniem nie wyglądają za dobrze przy okazywaniu sobie czułości), postanowił zapoznać się z koleżanką z domu. W końcu wypadało i nie było w tym nic dziwnego, prawda?
- Chyba się nie znamy. Pride. Envy Pride - zagadał do Rosalie, obdarzając ją uśmiechem typowym dla jego rodu, który do perfekcji prawdopodobnie opanowali tylko on i Vincent. Urocze Małe Prajdy, ot co.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyPon 17 Sie 2015, 00:23

Zaproszenie na to dziwaczne seminarium dopadło ją nad notatkami z zaklęć, w których od kilku dni niemalże tonęła. Ilość materiału narzuconego przez Katję nie miała tu jednak nic do czynienia – Aristos zwyczajnie wybiegała myślami dalej, sięgała głębiej złakniona wiedzy i potęgi, która szła z nią zwykle w parze. Lubiła smakować inkantacje na koniuszku języka, lubiła poznawać je w samotności, gdy siedząc po turecku na miękkim kocu, odcięta zasłonami od reszty dziewczęcego dormitorium, w skupieniu przesuwała palcami po drobnych literkach, odnajdując w tym zajęciu ucieczkę od rutyny codzienności. Tamtego wieczoru ten drobny rytuał został jednak zakłócony przybyciem małej, niezwykle ruchliwej sówki, która pohukując uciążliwie tuż przy uchu blondynki przez parę chwil nie pozwalała się pochwycić, najwyraźniej niezwykle podekscytowana zadaniem powierzonym jej przez Sebastiana. Gdy Aristos wreszcie udała się ta sztuka, sówka zdążyła zaprowadzić niemały bałagan w otaczających dziewczynę pergaminach; wciąż jeszcze energicznie trzepotała skrzydełkami, gdy Gryfonka, złorzecząc pod nosem, odplątywała z jej nóżki wiadomość. Jasne brwi uniosły się ku górze, a w miarę jak oczy prześlizgiwały się po tekście, na twarzy dziewczyny przewijało się coraz więcej emocji, od skrajnego zdziwienia poprzez niedowierzanie, na niesamowitym rozbawieniu kończąc.
Nie zamierzała jednak zignorować tego swoistego rodzaju wezwania, choćby z czystej ciekawości. Z chęci przekonania się, jakiż to wyselekcjonowany skrupulatnie i z trudem szwadron powołał ich szalony (choć błyskotliwy) profesor od starożytnych run. Mając zaś świeżo w pamięci ostatnią lekcję, podczas której Machiavelli znalazł się zdecydowanie zbyt blisko zdemaskowania jej sekretu, panna Lacroix zdecydowała, że lepiej przyjrzeć mu się nieco uważniej w środowisku, w którym nie będzie się tak bardzo pilnował.
Kiedy więc nadszedł wieczór, w który odbyć miało się całe to seminarium, Aristos ubrana w zwiewną, niebiesko-czarną sukienkę opuściła przytulne łóżko i ciche o tej porze dormitorium, kierując swoje kroki w stronę schodów prowadzących na szóste piętro. Nie spieszyła się ani trochę. Stukot obcasów wygrywających leniwy rytm na kamiennych posadzkach mógłby zdawać się wręcz opieszały – jakby dziewczyna, któremu towarzyszył, za nic miała sobie konwenanse. Inną rzeczą było również to, że Gryfonka uważała drobne spóźnienie za coś, co leżało w dobrym tonie. Odebrawszy wszak doskonałe wychowanie, mogła pozwolić sobie na parę chwil zwłoki, by ostatnim badawczym spojrzeniem skontrolować jasne loki upięte w skomplikowany warkocz szklanymi szpilkami, które ostatni raz miała na sobie podczas przyjęcia u di Scarno.
Dotarła na miejsce szybciej, niż planowała, najwyraźniej jednak nie wystarczająco szybko, by być pierwszą. Bławatkowe spojrzenie prześlizgnęło się po zgromadzonych w pomieszczeniu osobach, a na wargi dziewczyny wstąpił zagadkowy uśmieszek. Lemieux? Co on tu, u diabła, robił?
Przestąpiła próg, ostatni raz poprawiając wetkniętą za podwiązkę różdżkę i skinęła głową Sebastianowi, ruchem powolnym i wystarczająco wystudiowanym, by długie spojrzenie jakie rzuciła nauczycielowi nie umknęło mu nawet w wyniku wyjątkowego zbiegu okoliczności.
- Dobry wieczór, panie profesorze – rzuciła lekkim tonem, unosząc nieznacznie kąciki ust, a później skierowała się w stronę Jasmine, by powitać ją pocałunkiem lżejszym od oddechu, złożonym na gładkim policzku dziewczyny. Skinęła krótko głową w kierunku Francuza, którego znała aż za dobrze, a później – bo chyba nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła – podeszła do Rosalie i Envy’ego, by objąć wąską talię dziewczyny ramieniem, a kuzynowi posłać figlarne spojrzenie.
– Nie przeszkadzam, mam nadzieję? – spytała, unosząc brew, a łobuzerskie ogniki w jej oczach zamigotały złowieszczo. Na widok Hristiny westchnęła zaś głęboko, z trudem powstrzymując atak śmiechu - być może dlatego, że pierwszym odczuciem, jakie uderzyło ją silniej, było pełne politowania zniesmaczenie. Tej pani nikt bowiem chyba nie powiadomił, że Halloween skończyło się dwa tygodnie temu.
Ben Watts
Ben Watts

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptySro 19 Sie 2015, 00:33

Miał do tego wszystkiego mieszane uczucia. Iść, czy nie iść? Nie wypadało nie pojawić się, kiedy profesor, będący w dodatku opiekunem domu wysłał sowę z imiennym zaproszeniem. To była jedna strona medalu, drugą stanowiło puste łóżko obok tego Wattsa i fioletowe siniaki w kształcie palców na jego szyi. Wyjazd Sama powoli zaczynał odciskać piętno na samopoczuciu Krukona, obniżać je w najmniej oczekiwanych momentach, gdy odwracał głowę, by powiedzieć coś do przyjaciela, którego obok nie było. Dziwne uczucie. I jeszcze te siniaki, dzieła Porunn, których specjalnie nie usunął zaklęciem, by gojąc się w naturalnym tempie przypominały, jak bardzo był naiwny i głupi. Musiał sobie dobrze przyswoić tę lekcję, wziąć ją do serca, by więcej nie pozwolić podobnemu incydentowi mieć miejsca, co nie znaczyło, iż inni musieli je oglądać.
Przez chwilę bijąc się z myślami Szkot wreszcie zdecydował, że zostanie w cichym dormitorium będzie złym wyborem – podszedł więc do niedużego lustra wiszącego na ścianie i marszcząc brwi w skupieniu, kilkoma ruchami różdżki zamaskował zaklęciem ślady podduszania. Gdyby dotknąć tego miejsca, wciąż czuł ból, ale przynajmniej nie wyglądał już, jakby uciekł z szubienicy. Sukces! Przebranie nie zajęło dużo czasu – ciemne, odprasowane spodnie, koszula, marynarka... No i cholerny krawat, gdyby go tylko jeszcze mógł znaleźć. Aha. Pasek srebrnego materiału z jakiegoś powodu okazał się być wciśnięty między czyste skarpetki. Zawiązując go kilkoma wyuczonymi ruchami, Ben syknął cicho, gdy za pierwszym razem za mocno ścisnął, naciskając podrażnioną szyję. Cholera by wzięła tę Fimmelównę. W niebieskich oczach prefekta zaczynały zbierać się gradowe chmury, zwiastując sukcesywne pogorszenie humoru, wszystko co nieprzyjemne oraz złośliwe. Może jednak nie powinien dzisiaj wchodzić między ludzi? Trudno, najwyżej coś palnie, a Machiavelli następnym razem się zastanowi co i do kogo pisze – a przynajmniej powinien, zawsze ciężko było przewidzieć jego kolejne posunięcia. Człowiek-zagadka można by rzec. Schodząc z wieży na szóste piętro, kichnął krótko, gdy zapach własnych cedrowych perfum zakręcił go w nosie. Kąpiel w wyziębionym pomieszczeniu podczas zajęć z magii niewerbalnej nie chciała dać o sobie zapomnieć.
- Dobry wieczór, profesorze – przywitał się krótko, otwierając drzwi do odpowiedniej sali. Krótki rzut oka na obecnych w niej uczniów boleśnie uświadomił prefektowi, że znał tylko aktualnie zajętą kimś Aristos i... No nie. Naprawdę? Wzrok nie płatał mu figli?
- A niech mnie piorun trzaśnie – rzucił, nie odrywając zaskoczonego spojrzenia od panny stażystki, która aż za dobrze zapamiętała sobie ich ostatnią rozmowę. Pokręcił nieco głową, uśmiechając się kątem ust i pozwalając stopom ponieść go ku Jej Pirackiej Mości.
- Z tego co pamiętam, mówiłem o balu – powiedział w ramach powitania, czując jak choć część złego humoru wyparowuje w niebyt, a w jej miejscu rozlewa się kilka kropel nieśmiałego ciepła. – Ale tak robisz większe wrażenie, Wasza Hejterska Wysokość – zniżył głos, nie mając ochoty zostać zbyt nachalnie podsłuchanym.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptySro 19 Sie 2015, 20:22

Wanda spodziewała się wszystkiego.
Tego, że odsuną się od niej przyjaciele – wydalenia ze szkoły za niepoprawne zachowanie – trolla z eliksirów oraz tego, że jej matka zmartchwystanie i pełnym miłosierdzia głosem oznajmi, że przytyła. Ale nie tego, że dostanie ekskluzywne – według niej – zaproszenie od opiekuna swojego domu. Tajemnicze spotkania w gronie interesujących uczniów z Hogwartu? Brzmiało ciekawie, jak i dziwnie. Panna Whisper nie należała do szkolnej elity, także nieco zdziwiła ją koperta zaadresowana właśnie do niej. Może profesor Machivelli cenił jej inteligencje i obycie? Postanowiła sama to sprawdzić.
Oczywiście nie sama, bo jak się okazało magiczne cudo otrzymała i jej druga połówka – blond połówka – makówka, Gwendolyn. Pierwszy meeting odbywał się lada chwila – to dobry czas nie tylko na puszczenie w niepamięć pewnego jasnowłosego Puchona o imieniu zaczynającym się na literę H, ale i na puszczenie wodzów fantazji. Nie chodziło tutaj wcale o wiele rozbudowanych możliwości zabicia ewentualnych osobników płci męskiej – wręcz przeciwnie. To w czym chciał uspokoić swe nerwy panna Krukoniasta dotyczyło wyglądu swej najlepszej przyjaciółki. Ślicznej przyjaciółki, warto nadmienić, bowiem Scrimgeour najzwyczajniej w świecie zapominała, że należy do płci przeciwnej co w latach 70tych XX wieku oznaczało kult dziewczęcego ciała, jak i wszelakich, frywolnych dodatków. To właśnie nimi chciała obsypać Głen, która nie zdawała sobie sprawy jak bardzo przyciąga wzrok chłopców ze szkoły. Była ku temu okazja, by w końcu pokazać jak powinna się prezentować.
Szatynka nie pozostała bierna – pozostała jednak głucha na protesty wybijające się ponad jej ciemną czuprynę, kiedy zaklęciem przygwoździła swoją ukochaną do krzesła gdzie skrupulatnie zajęła się jej buzią. Nie napracowała się zbyt wiele, bowiem blondynka była piękna sama w sobie – tak było – więc jedyne na co musiała uważać to zęby wbijające się w jej rękę. Wanda tłumaczyła spokojnie, że to zajęcie ją uspokaja – może się w końcu wyżyć poniekąd artystycznie – to znaczy zająć się między innymi włosami przyjaciółki, które ułożyła w zgrabnego koka. Jedną ze swoich klasycznych sukienek podarowała przyjaciółce dopasowując ją do figury Krukonki – a wszystko to za pomocą czarów. Była dumna ze swojego efektu i wdzięczna za to, że jedyne co straciła to rachubę czasu, a nie palce.
Chwilę później sama wyszła z dormitorium nie chcąc jeszcze bardziej narażać się bratniej duszy na jej gniew – była pierwszą osobą, którą wcisnęła w sukienkę co można byłoby uznać za jeden z cudów świata. Dlatego też mrucząc jeszcze o tym gdzie znajdzie pasujące obuwie wymknęła się i przechodząc korytarzami doszła do odpowiednich drzwi, gdzie znajdowało się zebranie. Nie czekając chwili dłużej dziewczę pchnęło drzwi i wsunęło się między szparę już od progu ciekawie się rozglądając. Nie planowała przyjmować zaproszenia od Sebastiana – twierdząc zwyczajnie w duchu, że nie pasuje do tego towarzystwa – zmusiła się jednak, bo w końcu ileż można płakać za tchórzem? Poza tym, może dowie się czegoś interesującego? Czegoś, co pomoże jej zagłębić się w planie, który wkrótce wprowadzi w życie.
Zamknąwszy za sobą wrota czmychnęła w głąb Sali dostrzegając kilka znajomych twarzy – wpierw oczywiście skinęła łepetyną w stronę nauczyciela.
- Witam, profesorze Machiaveli. – Przemknęła tuż obok niego roztaczając wokół swojej osoby delikatny zapach wanilii, który przesiąknął nie tylko jej ciemne włosy ułożone w fale – które spięła z tyłu srebrną klamrą należącą do jej matki, jak i skromną sukienkę, którą akurat na sobie miała. Czarne pantofle stukały głośno o posadzkę kiedy ta kierowała się w stronę nikogo innego jak Jasmine, której posłała najpierw miły uśmiech zanim zdecydowała się ostatecznie do niej podejść. Po drodze pomachała Benowi, który smalił cholewy do naszej uroczej stażystki oraz Serkowi, z którym miała przyjemność rozmawiać podczas feralnego spotkania w Skrzydle. Skrzydło przypomniało jej o Jolene i Dwaynie, których w tym roku szkolnym raczej nie zobaczy. Przez chwilę jej podmalowane oblicze zasępiło się – zbyt wielu przyjaciół opuszczało szkołę w ekspresowym tempie co jej się nie podobało. Wiedziała co się szykuje, ale czy był sens podejmować tak poważne kroki?
Nie było.
Jeżeli ktokolwiek z reszty uczniów zwróciłby na nią uwagę - oczywiście odwzajemni powitanie – jej wzrok przeleciał jeszcze po grupce, która składała się na Aristos, Rosalie i Pride’a, którym szepnęła zdawkowe cześć.
Porywając ze stołu kieliszek z czymś co wyglądało jak czerwone wino, a co jednocześnie mogło być sokiem truskawkowym z dodatkiem kokainy czy innego wynalazku dotknęła wolną dłonią odkrytego ramienia panny Vane przenosząc piwne spojrzenie na lico Ślizgonki, z którą może nie utrzymywała aż tak zażyłych więzi, co jednak nie przeszkodziło jej w zaczepieniu jej.
Ostatnie wydarzenia najwidoczniej sprawiły, że Whisperówna przestała bać się wszystkiego. I wszystkich.
- Jak widać zbiera się całkiem spora ekipa, prawda? – Mruknęła unosząc lekko kąciki ust.
Eric Henley
Eric Henley

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptySro 19 Sie 2015, 23:57

Ten dzień aspirował do miana jednego z najgorszych dni w historii sześcioletniego pobytu Gryfona w szkole Magii. Kto wie, może zostanie to nawet odnotowane w nowym wydaniu ”Krótkiej Historii Hogwartu”, a jeśli nie, to Henley - choćby miał na tym zbankrutować – zapewne wyda własną wersję w której uwzględni dzieje swojego cierpienia. A cóż takiego właściwie wydarzyło się w ten deszczowy, listopadowy dzień? Otóż całkiem sporo, a wszystko zaczęło się jeszcze około drugiej nad ranem przy akompaniamencie grzmotów. Wszystko zaczęło się od kłótni, albo raczej burzliwej dyskusji, bo ten epitet znacznie bardziej wpasowuje się w warunki pogodowe podczas których była ona prowadzona.
Eric i Murphy, najlepsi przyjaciele od wielu lat, najlepsza drużyna szyderców, najbardziej gryfońscy Gryfoni w całej szkole, aż do porannej burzy byli niemal nierozłączni. Od dziś jednak będzie dzieliło ich wszystko. Szesnastolatek był tym faktem przybity tym bardziej, że zupełnie nie miał pojęcia co w takiej sytuacji powinien zrobić. Owszem, różnice zdań były dla niego czymś naturalnym, ale nigdy wcześniej tak naprawdę nie pokłócił się z nikim na poważnie. Teraz z jednej strony czuł się tak jakby już na zawsze miał utracić Rudą, z drugiej zaś nie dostrzegał powodu dla którego nie miałby bez większych ceremoniałów zwyczajnie podejść do niej i udając, że nic się nie stało, powitać ją serdecznie jak co dzień. Nie potrafił zrozumieć takiego stanu rzeczy. Nie potrafił odnaleźć się w sytuacji w której jego najlepsza przyjaciółka ot tak usunęła go ze swojego życia.
Jednak to jeszcze nie koniec pokrzepiających wieści, bowiem podczas otrzymywania porannej poczty Fiołek wylądowała w jego owsiance z przywiązanym listem od Jolene, osoby do której Eric planował udać się po szczerą poradę, w końcu ona znała się na takich rzeczach. Jakie było jednak jego zdziwienie gdy okazało się, że Puchonka opuściła szkołę w pośpiechu i nawet nie zdążyła pożegnać się ze swoimi bliskimi osobiście. Cóż to, czyżby kolejny kopniak od wszechświata? Czyżby wszystko było do tej pory zbyt piękne? Nie przypominał sobie, żeby prosił o jakąś puchoniastą emigrację czy coś w tym rodzaju. A jednak otrzymał ją, i teraz czuł się podobnie jak Wanda, kolejna z jego przyjaciółek która mogła mu doradzić w obecnej sytuacji i kolejna która unikała jego towarzystwa. Zresztą, wcale nie oczekiwał od Krukonki pomocy, w końcu sama potrzebowała jej znacznie bardziej niż On, dlatego w żadnym wypadku nie śmiałby obarczać jej dodatkowymi zmartwieniami. Zamiast tego dokończył zwyczajnie owsiankę i skierował się na zajęcia. Najgorsze i najnudniejsze zajęcia w jego życiu, jednak prawdopodobnie gdyby nie one i pogaduszki Ślizgonów zupełnie zapomniałby o wieczornym spotkaniu u Profesora Machiavalliego, na które zresztą nie miał aktualnie najmniejszej ochoty. Zmienił jednak zdanie gdy podczas szukania koszulki na zmianę, odnalazł zwinięty, kanarkowo żółty  krawat który otrzymał tuż przed rozpoczęciem balu od Jolene. Zdał sobie wtedy sprawę jakże idiotycznym pomysłem był zamiar zostania w pokoju wspólnym, podczas gdy w przytulnym profesorskim gabinecie nadarza się okazja by zniesmaczyć kilku czysto krwistych Ślizgonów, zupełnie bez wyrzutów sumienia popodziwiać wspomniane już Ślizgonki ubrane w kreacje wcale nie gorsze od tych balowych, oraz co najważniejsze wszamać „nieco” pyszności przygotowanych zapewne przez Machiavelliego. Tak bez wątpienia uczyniłaby zarówno Joe jak i Ruda, zatem szesnastolatek na którego twarzy zagościł szeroki uśmiech nie zastanawiał się zbyt długo. Niecałe pół godziny później, ubrany w świeżutkie i starannie wyprasowane szaty Gryffindoru, biegł już przez kamienne korytarze. W obawie przed spóźnieniem wybrał rzecz jasna swój ulubiony skrót przez wielką salę, gdzie niektórzy kończyli jeszcze kolację i na wszelki wypadek porwał garść pasztecików, których część niemal natychmiast wpakował do ust, a pozostałe, tuż przed drzwiami do wyznaczonej Sali upchał w lewej kieszeni szaty. Z nieco rozwichrzoną fryzurą na głowie którą usilnie próbował nieco poprawić, wszedł do Sali w której zastał już całkiem sporą grupę ludzi.
-Eee…Dobry Wieczór panie psorze, jak pan się miewa? – odezwał się pogodnie na powitanie i rozejrzał po zgromadzonych – Dobry wieczór panno Georgiew, hej wszystkim – dodał po czym posłał uśmiech Wandzie i skierował się w stronę stołu z fasolkami wszystkich smaków i resztą słodyczy. Ujrzawszy jednak blond czuprynę Rosie, jakby od niechcenia z kamiennym wyrazem twarzy zmienił kierunek i kilka sekund później stał obok Sergia.
-Siemasz – rzucił i wyjął pasztecika z kieszeni – Chcesz jednego? – zapytał wpychając ukradkiem przekąskę do ust.
-Fhajne Whianko- skomentował szykowny strój kumpla i obrzucił spojrzeniem garderobę innych.
Że też musiała stanąć akurat tam…chociaż no, z drugiej strony, pomimo całej odrazy którą czuł do niej, musiał przyznać, że wygląda dziś zjawiskowo, podobnie zresztą jak wszystkie inne dziewczyny, w tym Prefekta jego własnego domu do której uśmiechnął się nieznacznie. W każdym razie, wyglądało na to, że tylko On ubrał się w szkolne szaty. Poniekąd nie miał jednak wyboru, bo po pierwsze nie miał ochoty zakładać tego cisnącego w każdym możliwym miejscu fraka, a po drugie czuł obowiązek do dumnego reprezentowania domu Gryffindora wśród tych wszystkich zielonych ludków.
Gwendolyn Scrimgeour
Gwendolyn Scrimgeour

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyCzw 20 Sie 2015, 13:09

Spęd wyróżnionej z bliżej nieokreślonych powodów młodzieży wnet miał się rozpocząć, kiedy Gwen zdecydowała się opuścić przytulne zakątki dormitorium, tempem nie odbiegając znacząco od tego przynależnego Gumochłonom. Uparcie asekurując się prowadzącą wzdłuż krętych schodów barierką, ulokowaną między sypialnią siedemnastoletnich cór Roweny a wypełnionym po brzegi Pokojem Wspólnym Ravenclawu, nieporadnie pokonywała stopień za stopniem, w myślach zaprzysięgając zemstę na pannie o dźwięcznym nazwisku Whisper. Kobiecie odpowiedzialnej za wciśnięcie jej w kiecę, szpile i potraktowanie dotąd nieskalanego lica szpachelką do tapetowania.
Krukońska brać, przynajmniej ta starsza część, starała się stwarzać pozory, iż anomalia, której istnienie dotąd usilnie negowali wszelakiej maści naukowcy, nie należała do kręgu ich zainteresowań. Pilni uczniowie beznamiętnym wzrokiem lustrowali strony magicznych podręczników, jakby analizowali ich treść pod kątem merytorycznym, gramatycznym, ortograficznym, historycznym i wartości literackich jednocześnie. Kilkoro piątoklasistów stłoczonych wokół okrągłego stolika naprzemiennie podawało sobie kałamarz, niby pragnąc zmotywować kolegów do kontynuacji wnet przerwanej pracy nad zadaniem domowym, a troje karcianych kolekcjonerów, prawdopodobnie przerzuciwszy się na grę psychologiczną, świdrowało współtowarzyszy wzrokiem, raz po raz odstawiając spojrzenie na leżącą między nimi drogocenną talię. Nowe nabytki Ravenclawu i ich rok-dwa lata starsi koledzy byli już mniej subtelni. Wlepiwszy ślepia w odzianą w czerń blondynkę, zaintrygowani obserwowali tworzącą się na ich oczach historię, a co odważniejsi zajęli strategiczne miejsca w sąsiedztwie samego wylotu schodów. Posiadająca fotograficzną pamięć Krukonka obiecała sobie przy najbliższej okazji wykorzystać młodzieniaszków w formie tarczy do ćwiczeń zaklęć niewerbalnych.
Blondynka mimowolnie zarumieniła się, zdając sobie sprawę z faktu, jakie poruszenie po opuszczeniu Pokoju Wspólnego wzbudzi jej odmienione oblicze. A trzeba przyznać, że tego wieczoru panna Scrimgeour wyglądała szczególnie pięknie w dobrze skrojonej sukni o KRUCZOczarnym odcieniu. Nawet jeżeli, dla zasady narzuciła na siebie kraciastą, flanelową koszulę, to odsłonięte nogi, subtelna falbana wieńcząca okolice ud i przyciągający wzrok ku łagodnie wydekoltowanym okolicom klatki piersiowej, złoty wisior czyniły obraz ten wyjątkowym. Nie wspominając już o tym, iż kreacja była dopasowana, co otwarcie potwierdzało legendy o apetycznej figurze niewiasty. No i makijaż.
Było rzeczą powszechną, że panna Gwendolyn Scrimgeour nie przepadała za lustrami, dlatego i tego wieczoru, profilaktycznie chroniąc własne ja przed czynnikami mogącymi sprowadzić na nią stan przedzawałowy, zignorowała swe zwierciadlane oblicze. Z racji tego niezupełnie zdawała sobie sprawę, jak bardzo swą aparycją przywodziła na myśl żywcem wyrwaną z kart mugolskich baśni, księżniczkę. Księżniczkę, która balansowała na granicy życia i śmierci, sprowadzając na siebie groźbę rychłego skręcenia karku. Szpilki.
Pokonując czwarty stopień niekończących się schodów, niezadowolona niewiasta przeklęła cicho pod nosem, korzystając z dobrodziejstw znajomości hiszpańskich wulgaryzmów i lewą dłoń zacisnąwszy na barierce,  z impetem ściągnęła z siebie utrudniające swobodę ruchów buty. Najgłośniejsza, przynajmniej w sensie dosłownym, panna Ravenclawu wyraźnie się speszyła, kiedy skierowawszy bystre spojrzenie ku majaczącym u wylotu schodów sylwetkom uczniaków, dostrzegła wzmożone zainteresowanie jej osobą. Może właśnie dlatego, nie zastanawiając się długo, prędko pokonała prowadzące do niebieskiego salonu stopnie, w biegu jeszcze niszcząc stworzonego przez Wandę koka, wypuściwszy iście lwią grzywę z klatki i nie zwalniając tempa ruszyła ku wyznaczonemu miejscu spotkania.
Mimo, że strój, uczesanie i wszystkie inne detale pannę Whisper kosztowały dużo zachodu i namysłu, Gwen weszła na seminarium z taką swobodą i prostotą, jak gdyby ani przyjaciółka, ani ona sama nie poświęciły całej tej wizualnej otoczce niewiasty ani sekundy pracy, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Najprościej byłoby rzecz jasna obrócić się i wyjść, niestety nietakt takowy stanowił szczyt braku ogłady, a racząc towarzystwo swym jakże odmienionym obliczem, odzianym w dopasowaną, czarną suknię, okrytą bordowo-szarym, kraciastym flanelem, ze szpilkami niesionymi w prawej dłoni, zwróciła na siebie wystarczającą partię uwagi, by taktyczny odwrót z miejsca spisać na starty. Kąciki ust Krukonki lekko uniosły się w wystudiowanym, protekcjonalnym uśmiechu, z oczu natomiast bił wyraźny chłód, nie okradając jednak lica Scrimgeour z roztaczanego wokół, dziewczęcego uroku. Płynnym ruchem otaksowała wnętrze pomieszczenia, poszukując źródła swego nieszczęścia – Wandy, po drodze testując sprężystość własnego lica, to przyozdabiając je wyrazem szczerej ulgi, jak w przypadku wychwycenia sylwetek Bena, Jasmine czy Rosalie, to unosząc brwi w akcie uprzejmego zdziwienia towarzystwem jednostek, aparycją przywodzącym Gwen odpicowane, francuskie pieseczki. I nie, nie miała na myśli Aristos, której obecność postanowiła taktownie zignorować. Rozciągnąwszy potraktowane bezbarwną szminką usta w bestialsko – promiennym grymasie, pewnie pokonała odległość dzielącą jej skromną osóbkę od incydentalnie dostrzeżonego gospodarza tegoż eventu. Gwendolyn Scrimgeour dystyngowanie dygnęła opiekunowi, nie mogąc pozbyć się wrażenia, iż jego ironiczne „Laleczka-Blondyneczka” po wieczornej prezencji uczennicy, tylko przybierze na przekonaniu.- To doprawdy zaszczyt, znaleźć się w tak znakomitym towarzystwie.- Padło nieco markotnym głosem, będącym idealną mieszanką chłodu i zajadliwości. Figlarne ogniki zamigotały wesoło w głębi bystrych ślepi Scrimgeour, kiedy ta leniwym spojrzeniem otaksowała zastawiony wszelaką maścią trunków i jadła stół.- Prezentuje się wspaniale.- Rzuciła na odchodne, wewnętrzne przysięgając sama przed sobą, że bez bezoaru figurującego na wyciągnięcie jej ręki, nie dotknie żadnego z oferowanych im smakołyków. Wiedziona myślą takową, nachyliła się nad przyjaciółką, którą wreszcie dane było jej dopaść.- Dzięki za schowanie wszystkich butów, to raz. A dwa – jest taki znajomy Auror, który wspomina o ciągłej czujności. I mimo tego, że w większości sytuacji jest to wyśmiewane to… jesteś pewna, że powinnaś to pić? Wydukała tonem opatrzonym w konspiracyjny szept, nieufnie doglądając zawartości kieliszka ciemnowłosej.
Franz Krueger
Franz Krueger

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyCzw 20 Sie 2015, 17:51

Nie skłamałby, mówiąc, że wcale nie ma ochoty na wszelkiego rodzaju imprezy czy bankiety, choć taka chwila wytchnienia i odpoczynku niewątpliwie wyszłaby mu na dobre. Od jakiegoś czasu odnosił wrażenie, że nie potrafi dumać o błahych uciechach, a jego myśli krążą tylko wokół jednego pytania: jak stać się jeszcze potężniejszym? Potężnym na tyle, by przeciwstawić się ogromnej sile śmierciożerczej braci z Lordem Voldemortem na czele. Nie był głupi. Wiedział, że póki co nie ma nawet najmniejszych szans. Ba, dopuszczał do siebie także i myśl, że nigdy nie doścignie najsilniejszych wśród szeregów Czarnego Pana jednostek, a co dopiero jego samego. Nie zważał jednak na to, zaś kolejne treningi z Drake'iem sprawiały, że wręcz zaczynał wierzyć w swoje możliwości, zaczynał wierzyć, że mimo swego beznadziejnego położenia, może się jeszcze w tej wojnie odpowiednio przysłużyć. Dlatego nie szczędził sił na naukę oklumencji, która była sztuką wymagającą ogromnego wysiłku i niezmąconej niczym koncentracji, a która z kolei stanowiła niezbędną umiejętność w walce z Tomem Riddle'em. Ponadto Krueger zapisał się na zajęcia magii niewerbalnej oraz naukę patronusa. Nic więc dziwnego, że ostatnio nie miał zbyt wiele czasu, jeśli mowa o życiu towarzyskim.
Na seminarium postanowił się jednak pojawić. Bowiem pomimo niekiedy nieodpowiadających mu zachowań Machiavelliego, szanował profesora i nie chciał odmawiać, skoro został zaproszony do grona najciekawszych według niego uczniów. Poza tym chyba sam był w pewnym stopniu ciekawy kogo zobaczy na pierwszym spotkaniu. Przed wyjściem z dormitorium wziął więc prysznic, a następnie założył na siebie białą koszulę, czarny, dobrany garnitur, białe lakierki rewelacyjnie przystosowane do tańczenia swinga i szary krawat, a tak wyszykowany ruszył w stronę schodów prowadzących na szóste piętro. Na szczęście te przeklęte niekiedy stopnie nie zamierzały tym razem płatać mu żadnych figlów, toteż Franz zmieścił się w tak zwanym studenckim kwadransie w chwili, w której pociągał już za klamkę drzwi wejściowych.
Kiedy przekroczył próg pomieszczenia, rozejrzał się po sali w poszukiwaniu znajomych twarzy. Dostrzegł paru Ślizgonów, Aristos, Wattsa, z którym ostatnio trenował magię niewerbalną, Wandę Whisper, komentatorkę meczów quidditcha, której imienia nie mógł nigdy zapamiętać, choćby bardzo nawet chciał, a także jakichś Gryfonów, których kojarzył jedynie z widzenia. Ostatnimi osobami, w kierunku których odwrócił swoje spojrzenie, był sam Machiavelli w towarzystwie najprawdopodobniej swojej stażystki i... Jasmine Vane. Franz podświadomie domyślał się, że dziewczyna znajdzie się na seminarium, ale do tej pory nie dopuszczał chyba jeszcze do siebie tej myśli. Nie mógł oderwać od niej wzroku, dlatego skorzystał z okazji, że jeszcze go nie widziała, wcielając się jedynie w rolę biernego obserwatora. Dopiero po dłuższej chwili podszedł nieco bliżej.
- Dzień dobry panie, profesorze. - przywitał się grzecznie najpierw z prowadzącym seminarium, bo tego wymagała kultura. W końcu to on był tutaj gospodarzem i to on zorganizował całą tę imprezę.
- Witaj, Jasmine. - dodał po chwili nieco ciszej, wpatrując się w ślepia czarnowłosego dziewczęcia, jakby szukając w nich odpowiedzi na pytania, które zadał jej nie tak dawno temu. Pamiętał, że po tej rozmowie opuścił na jakiś czas Hogwart, trenując z jej ojcem, stąd nie do końca wiedział jakiej reakcji ma się spodziewać po pannie Vane.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  EmptyNie 23 Sie 2015, 01:56

Sowa dostarczyła do jego własnych rąk list. Rzadko dostawał jakiekolwiek listy, tym bardziej od nauczycieli. Starannie zapieczętowana koperta zawierała w sobie zaproszenie. Od profesora Machiavellego, o którym Riaan wiedział tylko tyle, że uczył starożytnych run. A Vuuren nie chodził na runy. Wszystko wydawało się  być to niezwykle tajemniczą sprawą, bo o jakim klubie pisał profesor? I czemu uważał afrykanera za jednostkę specjalną? Na dodatek wielką literą? Po krótkich przemyśleniach, mózgownica chłopaka uznała że to jakieś przyjęcie i nietaktem byłoby nie przyjść. Westchnąwszy głośno Riaan wstał ze swojego łóżka, aby natychmiast nakreślić krótki list do skrzatów ojca w Montrose, aby podesłały mu jego galową szatę i smoking. Kolor dowolny, byle szybko, bo potrzebował go na zaraz.
Dzień Seminarium nadszedł szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Różne niezwykłe wydarzenia i lekcje przyśpieszyły czas rzucając uczniów na próg przyjęcia. Jakąś godzinę przed spotkaniem tajemniczego klubu, młody Vuuren wyjął uprzednio odebrany z sowiarni pokrowiec z szafy. Szybki ruch nadgarstka otworzył materiałową ochronkę ukazując czarny smoking w pełnej okazałości, czarne buty były wypastowane na wysoki połysk, biała koszula miała pod kołnierzykiem zatkniętą jeszcze nie zawiązaną białą muszkę. Po chwili, ku zdziwieniu reszty mieszkańców dormitorium, Riaan stał już ubrany w smoking i przeglądając się w lustrze zawiązywał pod szyją ozdobny kawałek materiału. Do łazienki, gdzie poszedł ułożyć włosy na ogromną ilość brylantyny odprowadziły go spojrzenia zdumionych kolegów. Kto to pomyślał, żeby nasz kolega dzikusek się tak stroił! Padło gdzieś szeptem, a gdy drzwi się za nim zamknęły wszyscy chłopcy jak jeden mąż wybuchli śmiechem. Równie interesująca reakcja spotkała go w pokoju wspólnym, gdzie cała zgromadzona gawiedź na chwilę ucichła oderwawszy się od swoich zajęć. Gryfoni połączyli swoje siły z Krukonami dorównując im minami. Widok tak odstawionego afrykanera był niemal równie niespotykany co umalowana Gwen, jednak należy przyznać że to ta druga narobiła więcej w szumu w swoim dormitorium. Riaan przyjął te spojrzenia podniesioną brwią, nie rozumiejąc co takiego dziwnego zobaczyli jego współdomownicy. Wyszedł bez słowa.
Chwilę później stał już przed drzwiami dopinając ostatnie szczegóły stroju. A właściwie zapinając spinki od mankietów w kształcie głów springboków o oczach wysadzanych szmaragdami. W końcu, pewien swojej gotowości wszedł do środka. Pierwsze co zauważył to te kilka osób, które pojawiły się tu przed nim. Wszyscy byli mu znajomi, mniej lub bliżej. Niektórzy byli tylko wspomnieniami twarzy mijanych na korytarzu, bez imion i kontekstu, innych znał bardzo blisko. Potem dobiegł do niego zapach jedzenia, słodkości, oraz wielu pyszności. Jak na razie całość zapowiadała się na wskroś przeciętnie przyjęciowo. Cała atmosfera tajemniczości prysła, a ciekawość uleciała z niego jak z powietrze z pękniętego balonika. No cóż, przeżyje to jakoś.
- Dzień dobry, panie profesorze. Riaan van Vuuren de Springbok. Dziękuję za zaproszenie. - ukłonił się dworsko gospodarzowi zgodnie z obyczajem, starając się nie brzmiąc jak winyl puszczany w kółko, a potem rozejrzał się dokładniej po sali. Z osób, z którymi mógłby porozmawiać, wszystkie były kimś zajęte. Wanda stała z jakimiś dwiema dziewczynami, w tym jedną która miała włosy jak Gwen, ale zupełnie była do niej niepodobna i chłopakiem którego nie znał. Eric rozmawiał z Sergiem. Inni, no cóż, oni też mieli z kim rozmawiać. Na dodatek instynkt podpowiadał mu, że z niektórymi z nich nie chciałby się zapoznawać, dlatego wiedząc jak zachować się w tej sytuacji dzięki niezliczonym przyjęciom jego ojca, niczym nie wzruszony Riaan podszedł do stołu i nalał sobie ponczu. Nie wypijając jeszcze ani kropli wędrował wzrokiem od prawa do lewa, obserwując rozmawiające postacie.
Sponsored content

Seminarium  Empty
PisanieTemat: Re: Seminarium    Seminarium  Empty

 

Seminarium

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Seminarium

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Organizacja
 :: 
Ogłoszenia fabularne
 :: Archiwum
-