Przesyłki małe i duże, listy ważne i trywialne - dostarczy wszystko i wszędzie, pod warunkiem, że akurat będzie mu się chciało. Dziobie szczodrze i często.
Sowa śnieżna Gallagherów tym razem nadleciała prosto z paleniska, z lekko osmolonymi lotkami, wyraźnie niezadowolona dzisiejszym wzmożonym ruchem lotnicznym, który musiał zwiastować, że jej właściciel planuje imprezę.
Cytat :
Ty, ja, piwo, ognisko i kiełbaski. to tylko tak brzmino homo Po prostu przynieśże parówę na kija.
Tony
Sebastian Machiavelli
Temat: Re: puszczyk Archimedes Sob 25 Lip 2015, 16:46
Sówka znalazła Aidena w bibliotece. Nie przejmowała się groźnymi słowami pani Pince, tylko przeleciała obok niej i przysiadła na stole, na przeciwko chłopaka. Puściła list, który wylądował na otwartej książce Krukona i odleciała.
Cytat :
Panie Gallagher, Słyszałem, ze ostatnio coś się zaczęło panoszyć za dużo skrzynek piwa po uczniach. Bardzo bym prosił, abyś okiełznał Anthony'ego, gdyż za pewne to jego sprawka. W ramach rekonwalescencji, postanowiłem wyznaczyć Cię jako naczelnego dozorce w sprawie butelek po piwie. W załączniku ma pan kilka worków, do których będzie pan to wrzucał. Oczywiście proszę je posegregować według koloru. Miłej pracy. Pod koniec tygodnia proszę przyjść do mnie do gabinetu wraz z dzienniczkiem, w którym będziesz sobie zapisywał etapy pracy.
Pozdrawiam, prof. Sebastian Machiavelli
Gwendolyn Scrimgeour
Temat: Re: puszczyk Archimedes Sro 12 Sie 2015, 15:33
Co bardziej spostrzegawczy dostrzegli tego, pomeczowego popołudnia niepokojąco wzmożony ruch powietrzny. Wszelakiej maści sowy i sóweczki, parami opuszczając swe wygrzane legowiska, zacięcie wykonywały narzucone im zadanie, niespecjalnie nawet męcząc adresatów w niemej prośbie o nagrodę za przebytą trasę. Krukonka słono zapłaciła za priorytetowe dostarczenie wiadomości. Anonimowych.
Czy dwie godziny starczą na wyratowanie Twojego dzióbka od efektów styczności ze Ślizgońskimi agresorami? Naziści, typowi naziści. W sumie są wśród nich Niemcy. Meritum. Dwie godziny od teraz w Pokoju Wspólnym Krukońskiej Braci.
Obecność obowiązkowa. Choć stan agonalny zdaje się być odpowiednim usprawiedliwieniem nieobecności.
Yoga, stosownie do swego imienia, podróż zaczęła akrobatyczną pozycją lotosa, poprawiła ją slalomem między nieistniejącymi przeszkodami, doprawiła świszczącym korkociągiem i, ostatecznie, dumnym ślizgiem wyhamowała na blacie bibliotecznego stołu. Dlaczego bibliotecznego? To oczywiste. Aidena przecież najłatwiej było znaleźć właśnie tam.
Cytat :
Drogi Aidenie,
dobrze wiem, że jako temu bardziej odpowiedzialnemu z Gallagherów o urodzinach M. przypominać Ci nie muszę (niech zgadnę, wytknąłeś już zapominalstwo Tony'emu?), za to chciałam dopytać o prezent. Jak wiesz, Mi prosiła o szczura, a że rodzice jej go nie kupią, to... Aktualne jest, że dostanie go od nas, tak jak się umawialiśmy? Znalazłam już nawet kandydata, Darcy powiedział, że może skoczyć na Pokątną jeśli się zdecydujemy. (w tym miejscu do pergaminu doklejone było niewielkie zdjęcie czekoladowo-białego, łaciatego szczura buszującego w klatce pełnej trocin)
Claire
PS Nie mam już skrzypiec, Aiden.
Staranne pismo nastolatki wyraźnie zmieniło charakter przy końcowym dopisku, sugerując drżenie nastoletniej dłoni. Nietrudno było zgadnąć, co w takim przypadku było głównym celem listu.
W okolicach jego łóżka nagle niebezpiecznie wzmożył się ruch powietrzny, grożący poważnymi kolizjami lotniczymi, rzucił więc sucharka sowie Annesley i pozwolił staremu pierzastemu Aidena niezdarnie zamoczyć dziób w swojej butelce piwa, przy dźwiękach podzwaniania, skrzeczenia i nieudolnych prób dostania się do zawartości, zaś sam rozwinął pergamin i chwycił za przygotowane pióro.
Cytat :
Aiden fraje, Słyszałem już o tym, że sprała cię dziewczyna i polegliście całkiem widowiskowo, więc to może lepiej, że nie musiałem na to patrzeć. Wiesz przecież, że i tak kibicowałbym Puchonom. Co prawda słyszałem, że dopingował ich już ten Francuzik od zaklęć... Labaguette? Lacroissant? Mniejsza, oni wszyscy brzmią podobnie. Czemu nikt nie dał mu białej flagi, by mógł godnie reprezentować pochodzenie? Tak czy inaczej, będziesz miał okazję wylizać rany przy kuflu piwa, nocny wypad do Hogsmeade to coś, czego nigdy nie odmawiam.
Druga ujma na honorze i to znowu z ręki Gallaghera! O, takiej obrazy Yoga nie wybacza. Choć więc odczarowana, milczała jak zaklęta, leciała dumniej niż zwykle i, tak jak w przypadku Tony'ego, ani myślała czekać na odpowiedź. Natarczywe dziobanie w dłonie było poniżej jej honoru, niezależnie od tego, co myślała na ten temat jej właścicielka.
Cytat :
Aiden,
oczywiście, że się założymy, chociaż i tak uważam, że będę pierwsza. Zawsze jestem pierwsza. To po prostu siostrzany, niepodważalny przywilej. Podobnie jak to, by dbać za plecami rodziców kupować jej zakazane prezenty. Szczur znowu wkupi mnie w jej łaski! (Ciebie nie musi; czasem odnoszę wrażenie, że Mi jest tylko adoptowaną przez nas córką Gallagherów, naprawdę) Oczywiście, możemy wybrać się do menażerii. Nie proponowałam tego, bo masz tę alergię i... No wiesz, tam będą koty. Dużo kotów. Dużo sierści. Chciałam Ci tego oszczędzić. Spacer też wchodzi w grę. I astmatyczny bezdech Filcha za plecami również.
Claire
PS Wiem, szczerze mówiąc podobno mam z nim kupować prezent dla Maire, bo sobie nie radzi. Nie ustalaliśmy terminu, ale w takim razie chyba rzeczywiście najlepiej urządzić jeden, wspólny wypad. Ja i Gallaghery, to prawie namiastka domu.
PS 2 Tobie? Ciebie może co najwyżej pochwalić, że tak troszczysz się o zwierzęta (tak bezczelnie uciszać Yogę?! nigdy Ci tego nie wybaczy, zobaczysz). Ona Cię uwielbia, mój drogi.
PS 3 Nie mam. Pękły. One miały już swoje lata to...To było do przewidzenia. Nie powinno mnie dziwić boleć. Nie powinno tak boleć, Aiden. To przecież tylko instrument.
Ostatnia propozycja Aidena poruszyła ją tak bardzo, że choć liścik prezentował się tak samo estetycznie, jak poprzednie, nie dało się nie zauważyć nagłego... Czego właściwie? Wzburzenia? Wzruszenia? Wszystkiego na raz? Bo też faktycznie na wszystko mógł wskazywać fakt, że Claire zwyczajnie pominęła - przynajmniej początkowo - całą treść wiadomości Krukona, by skoncentrować się tylko na tym ostatnim, zawartym w dwóch słowach dopisku.
Cytat :
Aiden,
nie ma mowy. Oszalałeś. Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi! Nie chcę Twoich skrzypiec. Nie mogę ich chcieć! One są Twoje, Gallagher. Tylko Twoje. Nie mam - i nie chcę mieć - do nich żadnych praw. Żadnych, rozumiesz? To... To byłoby złe. Nie proponuj mi takich rzeczy. Kupię sobie nowe. Kiedyś. Jak już będę miała za co.
Claire
PS Ratować życie. Metodą usta usta. Tendencja do dwuznacznych wyobrażeń naprawdę jest u Was rodzinna.
PS 2 Broń Yogi własną piersią! Ona może i nie wygląda na najmądrzejszą, ale to tylko pozory. Jest warta więcej niż wszystkie sowy szkolne razem wzięte, naprawdę!
PS 3 Nie wątpię, że zapomni. Zgarnę go ze sobą, choć teoretycznie umawialiśmy się na coś zupełnie odwrotnego.
Claire, zgodnie ze swoim zwyczajem, najpierw napisała, a dopiero potem pomyślała o tym, co pisze. I wyszło na to, że napisała złe rzeczy. Bardzo złe. Nie chcę mieć żadnych praw w kontekście tego, co łączyło ją - przynajmniej ze strony Aidena - z Gallagherem brzmiało zupełnie nie tak. Arogancko. Butnie. Prostacko. Zresztą, to samo można było powiedzieć o brzmieniu całej pierwszej części wiadomości. Nie popisała się. Zdecydowanie się nie popisała. Gdy tylko Yoga wyfrunęła z listem, Claire skryła twarz w dłoniach i odetchnęła bardzo, bardzo powoli. Gdyby za głupotę karano, już dawno siedziałabyś w Azkabanie.
Tym razem starała się pisać rozważniej, nie odzwierciedlać czerwieni swych policzków na papierze. Miała świadomość, po jak cienkiej linii balansuje. Wiedziała, co powiedziała źle i jak odebrać musiał to Aiden. Wiedziała, że po raz kolejny wyszła na ostatnią sierotę, którą powinno odizolować się od ludzi, którzy zanadto się do niej przywiązali. Co z tego, że miała dobre chęci, że wcale nie chciała nikogo zranić? Zawsze wychodziło jej na opak, tym bardziej, im bardziej jej na kimś zależało. A Krukon był przecież ważny. Bardzo ważny. Tylko może nie do końca tak samo, jak ona była dla niego.
Cytat :
Jesteś taki sam, jak Tony. Obaj macie poprzestawiane w głowach, obaj! Nie wezmę Twoich skrzypiec. NIE WEZMĘ. Tak, potrzebuję ich. Potrzebuję jakichkolwiek skrzypiec. Ale nie Twoich. Doceniam Twoją gotowość do poświęceń, naprawdę. Mało kto zrobiłby dla mnie tyle, ile Ty jesteś w stanie. Ale ja nie mogę. Nie mogę. Aiden, proszę Cię, musisz zrozumieć. Nie mogę ich od Ciebie wziąć. Nie mogę Ci ich zabrać. Potrzebujesz skrzypiec nie mniej, niż ja, a to, że nosisz błękit zamiast żółci wcale Cię na stratę nie uodparnia.
Claire
PS Masz rację, to niewykonalne. Nie zapominam o Gallagherach, a już szczególnie o o żadnym z Was.
Gdyby go nie znała, myślałaby, że się poddał, że postawiła na swoim. Ale znała go, był w końcu Gallagherem. Kawałek wspólnej historii zobowiązywał do znajomości swych cech, przynajmniej niektórych. Chociażby takich, jak upór. Gdy więc odpowiedź od Krukona nie nadeszła, Claire dobrze wiedziała, że to nie jest objaw jej wygranej, tylko... Czegoś. Nie wiedziała czego, ale zapewne niczego dobrego.
Cytat :
Nie powinnam Ci o niczym mówić. O niczym. Dotąd myślałam, że komu, jak nie Tobie? Teraz wiem, że to był błąd.
Claire
Zabrakło jej słów, by pisać więcej. Choć dała sobie czas na uspokojenie i zebranie myśli, nie potrafiła postawić już ani jednego znaku więcej. Dobrze wiedziała, że Aiden jest w stanie swą groźbę spełnić. Dobrze wiedziała, że serce bolałoby go tak samo, jak ją, że mógłby dość dosłownie przypłacić to zdrowiem, ale zrobiłby to. Na miłość wszystkich bogów, to był cios poniżej pasa, bezczelny szantaż! Gdy wypuściła liścik w świat, nie pozostało jej nic innego, jak tylko spakować swoje rzeczy i... Iść. Gdziekolwiek. Z nadzieją, że żadna sowa już jej nie znajdzie, nie w najbliższym czasie. Nie do wieczora. Właśnie - wieczór. Claire nie miała w zwyczaju dezerterować, stąd wyjście do Hogsmeade wciąż było dla niej aktualne. Po prostu nagle stało się wizją bardziej niepokojącą, niż dotychczas.
Tym razem to na odpowiedź Claire należało trochę poczekać. Annesley za punkt honoru postawiła sobie powstrzymanie się od odpowiedzi i, o dziwo, w postanowieniu tym wytrwać jej się udało. Kilka chwil. Niecałą godzinę. Gdy wreszcie batalię z własnym uporem przegrała, cała irytacja i obruszenie dawno się rozmyło, pozostawiając tylko swego rodzaju rezygnację i zawilgotniałe oczy (na Merlina, Annesley, to naprawdę bardzo zły dzień, jeśli szlochasz już w kącie nad swoją bezradnością!).
Cytat :
Tak. Tak, wiem. Och, Aiden, jestem tak okrutnie głupia. Przepraszam. Dobrze wiesz, że nie chciałam napisać tego, co napisałam. Wiesz, prawda?
Claire
Wiedziała, że pisemne przyznanie się do błędu nie załatwi sprawy - nawet, jeśli Aidenowi by to wystarczyło, nie wystarczy samej Claire. Wieczorny wypad do Hogsmeade miał obejmować nie tylko wspólny shopping z obydwoma Gallagherami, ale także - teraz było to już niezbędne - choćby chwilę rozmowy z samym Krukonem. Konsekwencje głupoty zawsze trzeba było ponieść, a Annesley była ostatnią, która odpowiedzialności za swe czyny i słowa by unikała.
Zdobyła się na tylko jedno słowo. Przez kilka długich chwil mając opory, by w ogóle dotknąć otrzymanego futerału, zmusiła się do tego dopiero wtedy, gdy raban urządzony przez dwójkę pierzastych kurierów był już nie do wytrzymania, podobnie jak piekące ślady na dłoniach po bliskich kontaktach z swoimi dziobami. Dopiero wtedy zdecydowała się otworzyć pojemnik i spojrzeć na skrzypce. Znała je. Znała je od lat. Nie wiedziała jednak, czy będzie umiała na nich grać. Nie wiedziała, czy będzie w stanie się przekonać. Przecież to skrzypce Aidena. Jego instrument i jego muzyka.
Cytat :
dziękuję
Gdy po pewnym czasie wróciła do Pokoju Wspólnego, zupełnie jak nie ona przemknęła przez pomieszczenie bez powitania i w kolejnej chwili znikła już we własnym dormitorium. Czas pozostały do kolacji miał się dziś niezwykle dłużyć.
Anthony Gallagher
Temat: Re: puszczyk Archimedes Sob 19 Wrz 2015, 14:15
Gdy odwinął list od nóżki lekko skołowanego Archimedesa, który natychmiast potoczył się w poszukiwaniu butelki, jego czoło początkowo wygładziło się w lekkim rozbawieniu, by wreszcie, w momencie gdy wzrok dobrnął do ostatniej linijki tekstu, zmarszczyć się w wyrazie niezadowolenia. Być może poczuł jakieś ukłucie goryczy, gdy zrozumiał, że choć rozmawiali niedawno zupełnie swobodnie, Claire nie wspomniała mu o tym ani słowem, wreszcie przykryła je jednak potrzeba działania. Pochylił się i wygrzebał z szafki nocnej sakiewkę, przeliczając pobrzękujące nieśmiało monety, każdy wiedział jednak, że Gallagherowie nigdy nie opływali w dostatki i z reguły dorabiali na własną rękę jak mogli.
Cytat :
Aiden, Tak, blond prefekt to rodzina Smoczycy. I gwarantuję, że bywa gorsza od samej Mistrzyni Eliksirów, choć z tą ostatnią miałem już do czynienia nieraz. Mogę więc powiedzieć, że lepiej, gdy twój eliksir jest bardziej zgniłozielony niż trawiasty niż gdy twoja koszula okaże się pognieciona, a krawat krzywo zawiązany przy tej jędzy młodszej Lacroix. Piękna, ale zołza! Jasne, młody, zabiorę ze sobą Annesley. I torbę pełną radośnie pobrzękujących butelek.
A.
PS Rozpiłeś ją, to teraz radź sobie z jej problemem alkoholowym. Jest jak Flynn. Nieważne gdzie schowam przed nią piwo, zawsze wie. PS II Nie wspomniała ani słowem... Masz jakieś galeony w skarpecie? Dorzucę swoje oszczędności z wakacji i może uzbiera się na nowe.