Antek nie jest tym stereotypowym mięciusieńkim Puchonem (czyt. piczką, którą wszyscy kopią po gębie, a on ani piśnie), więc fragment z gnębieniem przez Ślizgonkę, młodszą w dodatku, raczej nie przejdzie. Ale mogła być przedtem po prostu uprzedzona i nieprzyjemna, przez co została automatycznie wrzucona do worka z napisem MEH, NIE WARTO i teraz dopiero będzie miała szansę zmyć z siebie złe wrażenie.

Pasuje :D

Ok, my się podobno dogadamy, si? Jak bardzo? :P

No więc, jak mówiłem, mają bardzo dużo podobieństw: Hufflepuff, Irlandia, rodzinny pub, od groma rodzeństwa i kłopoty z finansami, nawet drewno różdżki to samo, duuh. Jedyną znaczącą różnicą jest jej ambicja i jego... no cóż. To człowiek bez planu i dobrze mu z tym, umówmy się. ;) Z jednej strony mam za dużo pozytywnych relacji i zdałoby się coś innego, a z drugiej aż szkoda zignorować te zbieżności. Może by jakaś znajomość przed Hogwartem? A może interesy - Gallagherowie mają browar i mogą zaopatrywać Rudą Annę, tak w ramach rozszerzenia swojego zasięgu na całą Irlandię, Anglię etc. Ten chłopak, który przygnał furgonetką (nie ma prawa jazdy, jest czystokrwisty i słabo się zna na mugolskich wynalazkach, ale pod tym jednym względem z bratem lubią spróbować) i pomagał przy wypakowywaniu skrzynek, to pewnie on.

Zaopatrywanie Rudej przez rodzimych browarników? Brzmi dobrze i jak najbardziej prawdopodobnie. Znajomość o takich korzeniach wchodzi więc w grę. Ogólnie widzę tu też jakieś wspólne, rodzinne grille (zaczyna się od interesów, ale podobnie intensywne kontakty zawsze przerzucają się na sferę towarzyską), uciekanie z piwem za stodołę i właściwie wszystko to, co robi beztroska młodzież. Ze swojej strony mogłabym też dorzucić wieloletnie zauroczenie Klary Antkiem (bo C. to kochliwe stworzenie, jak każdy Annesley, choć na poważnie nic jej dotąd nie wyszło) i związane z tym żarciki jej braci, którzy o afekcie tym doskonale wiedzą (Gallagher świadom też pewnie by był, bo Claire nie tylko nie umie się maskować, ale wręcz rumieni się jak rozżarzony piec hutniczy). Jeśli tylko chciałoby Ci się w coś takiego bawić, to służę :3

Mogą być rodzinne grille, ludzie z branży się znają, więc mogli, powiedzmy, w ostatnie piątki miesiąca robić tradycyjnie jakieś zloty w hardym lesie, gdzie, jak można się domyślić, piwo lało się litrami, a ojciec Tony'ego napruty że aż miło próbował namówić ojca Claire do jakichś słabych interesów (to krętacz i pijaczyna, raczej nikt mu pieniędzy w łapę nie daje). A dzieciaki, jak to dzieciaki, szalały gdzieś po chaszczach, rozbijały furgonetki, spały pod gwiazdami i robiły masę głupich rzeczy. Przyjmę na klatę i zauroczenie, choć nie wiem jeszcze do końca, jak Antek by się do tego ustosunkował, chyba nieco przez wyparcie i śmieszki heheszki - poważną rozmowę na ten temat by raczej odsuwał w imię swojego wiecznego nie chcę brać odpowiedzialności.

Bierę! Antek niech reaguje jak chce, tak będzie zabawniej :D
No, a skoro tak się ślicznie dogadaliśmy, to jak mówiłam - przypomnę się po obecnej sesji.

Si, daję okejkę. ;)

Skoro Blejk i Claire to najlepsze przyjaciółki, to trudno byłoby się nie znać i nie lubić, skoro Wy tacy zżyci jesteście :P