Temat: Przedbalowe pogawędki Sob 08 Sie 2015, 13:20
Opis wspomnienia
Wspomnienie opisujące pogawędkę dwóch gryfońskich kumpli na temat nadchodzącego balu z okazji nocy duchów...oraz eksperymenty z niezidentyfikowanym zaklęciem pochodzącym z działu ksiąg zakazanych.
Osoby: Sergie Lemieux, Eric Henley
Czas: Paźdzernik 1977
Miejsce: Wieża Gryffindoru
W wieży Gryffindoru od kilku dni wrzało. Temat balu z okazji nocy duchów nie miał zamiaru zejść z wokandy bez walki. Znalezienie uczennicy nie paplającej o kreacjach, butach, dodatkach i całej reszcie przeklętego tałatajstwa od którego słuchania Erica powoli zaczynała boleć już głowa, graniczyło niemal z cudem. Dlaczego los tak złośliwie pogrywał sobie z młodym Gryfonem? Czemu akurat teraz gdy próbował zabrać się ze wypracowanie dla Smoczycy? Ulubione miejsce - fotel pod oknem który jak dotąd jeszcze nigdy go nie zawiódł - tym razem okazało się być tak przesiąknięte ultra słodkimi szczebiotami nastolatek, że skupienie się na czymkolwiek było niestety niemożliwe. A może to wszechświat najzwyczajniej w świecie dawał szesnastolatkowi znak, że to wcale nie jest pora na odrabianie zaległej pracy domowej z eliksirów? Po dokładniejszym przemyśleniu i przeanalizowaniu wszystkich dotychczasowych przesłanek, chłopak uznał, że to w rzeczywistości całkiem rozsądna teoria i nawet jeśli to nieco mało Gryfońskie w obecnych okolicznościach nie ma sensu walczyć z przeznaczeniem. Dlatego też zebrawszy rozłożone minutę temu książki i przybory do pisania, ruszył w kierunku dormitorium by wszamać coś z osobistych zapasów przysłanych przez Val. Kilka chwil później, gdy chłopak dobrał się już do żelków cytrynowych, przyznał z podziwem, że wszechświat znał się na rzeczy. Żelki okazały się być o wiele lepszym pomysłem niż perspektywa przeszukiwania opasłych tomiszczy przeplatana przedbalowymi plotkami. Jedyną dziewczyną która na szczęście nie zatruwała otoczenia gadaniem o Nocy Duchów była Murph. Chociaż powody dla których tego nie robiła były Ericowi nie do końca znane. Naturalnie Ruda raczej przywiązywała dużej wagi do tych wszystkich babskich spraw, a tak mu się przynajmniej wydawało, ale obecnie problem leżał gdzieś indziej. Gryfon podejrzewał rzecz jasna, że chodziło o Cu i fakt, że jak dotąd nie zaprosił jej na bal, co powinien uczynić już dawno temu, zwłaszcza po tym jak Eric wysłał mu nieco sugestywny list na ten temat. Smutanie jego najlepszej przyjaciółki nie wchodziło w grę, dlatego chłopak potajemnie zorganizował jej już innego, w jego opinii o wiele sympatyczniejszego partnera do tańca – śmiesznego francuza Sergia, któremu zresztą nie zdążył jeszcze osobiście podziękować za współpracę. Kilka minut później Szesnastolatek stał już przed progiem dormitorium siódmoklasistów i zapukał uprzejmie, głównie na wypadek gdyby największe szkolne ciacha zamieszkujące owy pokój miały jakieś towarzystwo. Kobiece rzecz jasna. Niby to nie sypialnia Ślizgonów, ale przecież nigdy nic nie wiadomo.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Sob 08 Sie 2015, 13:32
-Bal, bal, bal... Je veux dormir! Odezwał się głos spod kołdry, podczas, gdy dwóch Gryfonów rozmawiało o nadchodzącej uroczystości, w taki sposób, jakby dyskutowali o państwowej gospodarce. Zadziałało. Ściszyli głos i opuścili dormitorium, aby poszukać partnerek do przyszłych tańców. W koñcu... został już tylko tydzień. Każdy na ostatnią chwilę latał jak głupi, aby nie zostać samemu na zabawie. Tylko taki Sergie, który ma na wszystko wywalone, leży sobie w łóżku i odpoczywa przed nocną lekcją Astronomii, Pana Crömstroma. Gdy nastał wieczór, a niebo było jakby takie ciemniejsze, Blondyn wstał z łóżka, uznając, że już powinien. Włosy rozwalone, seksowne bokserki i czerwona koszulka bez rękawów-prawilny Gryfon w swojej grocie. Francuz zerknął na Pana Tadeusza, który cały czas spał. Cieszył się, że go przygarnął do siebie. Podrapał kota za uchem i przeniósł wzrok na kuferek, na którym leżała odpowiedź od Murphy. Tak, szedł z nią na bal! I to za sprawą osobnika, który w tym momencie zapukał do drzwi. -Jeśli nie jesteś seksowną Gryfonką, ani nie masz niczego do jedzenia przy sobie, idź jak najdalej stąd! Zażartował wiedząc kogo się spodziewać. Po paru chwilach otworzył mu drzwi. -Witaj, Ericu. Wchodź. Myślałem, że Joe weźmiesz ze sobą. Uśmiechnął się i wrócił na łóżko.
Eric Henley
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Sob 08 Sie 2015, 17:45
Odpowiedź zza drzwi nie zaskoczyła specjalnie Erica. Wszyscy doskonale wiedzą, że Gryfoni to najwięksi żartownisie w całej szkole i nie przepuszczą okazji by zarzucić jakimś nieprzyzwoitym lub też suchym niczym pustynia dowcipem. Oczywiście Francuzowi brakowało doświadczenia, w końcu należał do domu lwa zaledwie od niecałych dwóch miesięcy, dlatego jego szkarłatno- złote poczucie humoru wymagało jeszcze wielu lat żmudnych ćwiczeń, albo miesiąca spędzonego w towarzystwie Mugolaka o najbardziej wkurzającym i demotywującym repertuarze żartów – Erica Henley’a. Seksowna Gryfonka albo coś do szamania - osobliwa kolejność. Szesnastolatek z Leicester zapewne pominąłby pierwszą część zaproszenia, miska pysznej zupy brukselkowej, jakaś soczysta pieczeń, albo przynajmniej tosty w zupełności zadowoliłyby Mugolaka. Skoro jednak francuz miał inne upodobania, Eric najzwyczajniej w świecie miał zamiar po prostu poczekać pod drzwiami, w ostateczności nie był przecież nastolatką, do seksowności najprawdopodobniej również było mu całkiem daleko a jedzeniem nie miał zamiaru się dzielić. Chłopak nie czekał jednak długo, nie zdążył nawet porządnie westchnąć albo podrapać się po głowie, a wyszczerzony kumpel stanął już w progu i powitał go ze swoim śmiesznym akcentem. -Naprawdę liczyłeś, że przyprowadzę tutaj Joe? Myślę, że jej delikatny zmysł powonienia długo by tutaj nie wytrzymał. Siemanko- zapytał rzucając niepewne spojrzenie w stronę sterty zużytych skarpet leżącej obok czyjegoś łóżka – Co Ty? Śpisz o tej porze? – dodał zdziwiony rejestrując jego skromny strój, na widok którego niewinne panny z pewnością traciły głowy. Gryfon natomiast wycelował w kumpla różdżkę i wypowiedział popularną od niedawna formułkę „Levicorpus” a francuz błyskawicznie zawisł tuż ponad rozmemłana pościelą. - …całkiem niezłe, prawda? -zapytał rozbawiony i usiadł na skraju najbliższego łóżka –Wybacz, jesteś wporzo Stary, i wiesz, nie to żebym Ci nie ufał, ale chciałem tylko powiedzieć, że jeśli w jakiś sposób ją skrzywdzisz to użyję znacznie gorszego zaklęcia – wyjaśnił i wyjął z kieszeni paczkę żelków cytrynowych oraz skrzętnie zwinięty kawałek pergaminu- Liberacorpus – powiedział ledwie kilka chwil po tym jak użył poprzedniego zaklęcia by francuz nie narzekał zbytnio na niedogodności i rzucił mu opakowanie słodyczy. -Te są dla Ciebie, ale jakby coś to Murphy też bardzo je lubi – oznajmił z uśmiechem – I hmm…wielkie dzięki, że się zgodziłeś, nie chciałem, żeby została sama w dormitorium gdy cała szkoła będzie się bawić – powiedział i zaczął rozkładać wspomnianą wcześniej kartkę -Chociaż w sumie zdziwiłbym się gdybyś odmówił, w końcu jest naprawdę ładna… - dodał wzruszywszy ramionami – No ale co tak w ogóle o Ciebie? -
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Nie 09 Sie 2015, 11:22
Eric wchodząc do pokoju musiał uważać nie tylko na skarpety, ale i na części do roweru Zygmunta Wedla, które walały się wszędzie. Sporo osób straciło nadzieję, że kiedyś doleci reszta kompletu. Sam Sergie momentami był bliski śmierci, spowodowanej przewróceniem się o kierownice, bądź też siodełko. Dlatego chodzenie po pomieszczeniu równa się omijaniu pułapek. -Sam nie wiem. Ostatnio chyba jesteś blisko niej, skoro została Twoją partnerką. Spodziewam się teraz wszystkiego. Odparł, lekko się z nim drocząc i trochę niedowierzając, że sprawa potoczyła się właśnie tak, a nie inaczej. -Tak. Za dwie godziny mam astronomię. Poprzednio prawie zasnąłem. Wolę nie podpadać Rosjaninowi. Sam rozumiesz.- Westchnął i nagle zauważył, że Eric do niego celuje. -Tylko coś spróbuj... I puf. Zaklęcie w ruch! Francuz zawisł głową w dół, jakby niezadowolony z takiego rozbudzenia. Każdy mięsień chciał walczyć o odzyskanie równowagi na nogach, lecz nie wiedział co zrobić. -Skrzywdzę? Kogo?- Spytał, ale nagle coś zaświtało w głowie. -Mówisz o Murphy? To moja koleżanka, jakbym mógł? I weź już zdejmij urok. Gryfon po chwili spadł na miękkie łóżko, a wystraszony Pan Tadeusz, aż podskoczył do sufitu, by po chwili uciec, jakby od tego zależało jego życie. Blondyn palcami zaczesał włosy, które na chwilę przysłoniły mu oczy, po czym złapał paczkę żelków. -Dzięki, ale nie lubie smaku cytryn. To dam je może od razu Murphy. I nie ma sprawy. Czerwoni sobie pomagają. Chodzi tu o jej dobro. Powiedział dramatycznym tonem z lekkim uśmiechem. -Ładna... to dlaczego sam jej nie zaprosiłeś wcześniej? Zamiast tego idziesz z Puchonką zakochaną w praktykancie i załatwiasz swojej "przyjaciółce" partnera. Nie rozumiał Brytyjczyków. Oni wszyscy lubili tylko utrudniać. Jeśli ktoś się komuś podoba, to czemu nie próbować? -Jeśli zauważyłeś, to śpie i uczęszczam na lekcje. Dobrze mi idzie z zaklęć, OPCM, transmutacji i ostatnio upekłem sernik. Możesz mi powiedzieć... co to za kartka?
Eric Henley
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Sro 12 Sie 2015, 07:21
Październikowe popołudnie w wieży Gryffindoru było niezwykle głośne. Tak jak to już zostało wcześniej wspomniane, rozmowy na temat nadchodzącego balu w żadnym wypadku nie zmierzały ku końcowi, jednak młodzi Gryfoni mieli już po dziurki w nosie wysłuchiwania tych wszystkich plotek, zwłaszcza, że czasem osobiście bywali ich tematem. Chociaż to nie tak, że Eric był jakoś specjalnie zdziwiony owym faktem, w końcu był nowym ścigającym w drużynie czerwonych, a to zobowiązuje, czyż nie? W każdym razie, jego chęć zamiany kilku normalnych słów ze swoim kumplem została wystawiona na próbę przez porozrzucane na podłodze części roweru starszego Gryfona z Polski. W gruncie rzeczy jednak, szesnastolatek czuł się dobrze wśród tego całego bałaganu, bowiem i jemu do pedanta było całkiem daleko. Chaos, który według niego jest naturalnym porządkiem świata był zupełnie niezbędny w każdym porządnym domu czarodziejskiej rodziny. -Eeee…ale w sensie, że co? – odparł nieco zmieszany na wspomnienie o więzi łączącej go z puchonką - Lubię spędzać z Joe czas i tyle – bąknął w kierunku kolegi który planował ponownie rzucić się na łóżko.Gryfon nie przepadał za gadaniem o takich rzeczach, przyszedł tutaj zresztą w innym celu. -Weź mi nawet nie przypominaj o podpadaniu nauczycielom – powiedział przewróciwszy teatralnie oczami – Zawsze lubiłem astronomię, ale ostatnio mieliśmy..hmm… mały incydent, wiesz, mogłem go tak jakby czymś opluć - dodał jakby zmęczony i wzruszył ramionami. Nie chciał chyba wspominać tego bolesnego dla Joe spotkania z drzewem i późniejszej – równie bolesnej dla ich niewinnej psychiki- libacji nauczycieli. Kilka sekund później Sergie wisiał już do góry nogami i wysłuchiwał hipotetycznej groźby Henley’a, który dość niehonorowo zaatakował go gdy francuz był do niego odwrócony niemal plecami. Gdy już sprowadził kolegę na ziemie, a właściwie na łóżko pociągnął temat Murphy. -Spoko, Stary, to tylko tak profilaktycznie, w końcu sam nauczyłeś mnie paru sztuczek na dziewczyny i po prostu wolałbym, żebyś żadnej nie stosował na Murph – odparł na zapewnienia zdziwionego blondyna i sprowadził go z powrotem. Nie chciał mu zrobić rzecz jasna krzywdy i spodziewał się, że Sergie zrozumie jego postawę. Nie znali się zbyt długo, ale mógł już pewnie zauważyć, że Ruda jest prawdopodobnie najważniejszą osoba w jego życiu. -Wziąłbym piwo, ale ciężko je przemycić z kuchni w biały dzień…poza tym to w sumie trochę mi się nie chciało – rzekł słysząc uprzejme podziękowanie kolegi – Zresztą, napijemy się na balu, podobno ma być piwo i jeszcze jakieś inne rzeczy – dodał przeciągając się bezceremonialnie na czyimś łóżku i natychmiast uniósł głowę kierując zdziwione spojrzenie w stronę Sergia. - W jakim praktykancie? O czym Ty gadasz? – zapytał wyraźnie zmieszany i zmarszczył brwi. Joe zakochana w jakimś starszym facecie? Niby od kiedy? Fakt, że tego nie zauważył nie był oczywiście wielce zaskakujący, w ostateczności Gryfon był raczej zielony w sprawach damsko-męskich, ale jak to możliwe,że Sergie, który nie spędzał z nią czasu miałby o tym wiedzieć? – Ehh…myślałem, że Cu ją zaprosi, wiesz, ten Irlandczyk z drużyny, jest w Twoim wieku…i no wiesz, Oni chyba się mają ku sobie, a Gość wydaje się całkiem wporzo, więc no tak jakby dałem mu zielone światło, ale chyba zmarnował szansę - powiedział jakby od niechcenia i wzruszył ramionami, w żadnym wypadku nie chciał drążyć tego tematu, dlatego postanowił nie okazywać specjalnego entuzjazmu. -Upiekłeś sernik i się nie podzieliłeś? – zapytał z wyrzutem w głosie Eric kręcąc głową z niedowierzaniem, ale po chwili zatrzymał się gwałtownie i zamyślony podrapał się po brodzie – Chociaż czekaj, w sumie to Ja chyba nie lubię sernika…Jak upieczesz Jabłecznik to mogę się zgłosić…hmm…moja Babcia robi najlepszy na świecie, może jak wyśle mi na święta to ja w przeciwieństwie do Ciebie podzielę się z kumplem – wyjaśnił po chwili milczenia i spojrzał na kartkę trzymaną w dłoni o której wspomniał francuz. – To? To tylko opis jakiegoś mrocznego zaklęcia z działu ksiąg zakazanych – odrzekł z uśmiechem i poruszył porozumiewawczo brwiami. – Serio, przepisałem prawie całą stronę, nie chciałem jej wyrywać, ale przez to o mało nie dorwał mnie Filch, który był chyba na randce z Pince, bo cuchnął nawet bardziej niż zwykle. Nie jestem jeszcze pewien jak działa, bo chyba niedokładnie skopiowałem tekst, ale coś czuję, że wszystkim zrzedną miny jak go użyję, zwłaszcza Psor Odienvie - powiedział machając kartką obok głowy wyraźnie przepełniony entuzjazmem.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Sro 12 Sie 2015, 12:51
Plotki to nie obca rzecz w życiu Gryfona, a szczególnie nie dla ucznia szkoły. Tak bywało. W przypadku Erica wystarczyło, że dostał się do drużyny, a laski miały o czym gadać. Oczywiście sam Sergie nie rozpuszczał wymyślonych historyjek po szkole, aby płeć przeciwna mogła sobie tylko powzdychać myśląc o Henley'u... wcale. Natomiast w przypadku Lemię było już inaczej. Od początku roku otoczył się barierą sekretów do której nikogo nie wpuścił. Stąd ludziom pozostało już tylko wymyślać różne rzeczy na jego temat. Chociaż chyba nic nie pobije tej ploty o wytatuowanym sercu na prawym pośladku. Sergie mógł odpowiadać na cokolwiek dopiero, gdy już ogarnął się po tym lewitującym manewrze. -Oplułeś Crömstroma? Życie Ci nie miłe? Chociaż... szkoda, że tego nie widziałem. Zaśmiał się. Co ciekawe, Blondyn wystąpił w tej historii. Lecz w innym rozdziale i na innej scenie. -Ericu... czy Ty mnie chociaż raz widziałeś podczas zarywania do dziewczyny? Pokazałem Ci sztuczki w formie teoretycznej. Wiesz, że mój ojciec chce, abym skupił się na nauce, a nie pięknych damach. Poza tym... Murphy serio jest dla mnie tylko kumpelą. Dziwnie bym się czuł z tym. I chyba Ona już ma kogoś na oku. Ale to może tylko mój wymysł. Odparl jakby nigdy nic, licząc, że przyjaciel podłapie temat i zeżre go ciekawość związana z zainteresowaniem Gryfonki. Wiadomo, że miał na mysli Henley'a, któremu w życiu szło lepiej, niż Francuzowi. Obcokrajowiec zazdrościł mu tej mugolskiej zwyczajności. Mógł się cieszyć młodością. Sergie'a natomiast pakowaliby już na posade głowy rodziny. Szlacheckie urodzenie to klątwa. -Wybacz, ale abstynentuje. Wole sok dyniowy. Zdrowszy. I brzuch piwny nie rośnie. Uśmiechnął się i dostrzegł Pana Tadeusza, który dyskretnie wracał do pokoju unikając niebezpieczeństw. Kiedy był już wystarczająco blisko, zaatakował kolana Brytyjczyka. -Oui. Pewnego razu, gdy leżalem w Skrzydle Szpitalnym, pojawił się Francis niosąc, jakby naćpaną Joe, której coś stało się z łokciem. Byłem świadkiem tej dramatycznej sceny związanej z bólem w oczach Puchonki, widzącej niedostępność praktykanta! Jestem Francuzem, znam się na tym. A Whisper potwierdzi, że tak było. Przyszła z nimi. No i tu mamy odpowiedź na dalszą część historii związanej z imprezą u Dimitra. To była ciężka noc dla wszystkich. -Zaraz, zaraz... chcialeś oddać Murphy w łapy innego, a jak to nie wyszło, starać się, by poszła z jakimkolwiek partnerem-czyli ze mną, a nie z Tobą? Co Ci jest?- Spytał niedowierzając, lecz po chwili zrozumiał, że tego samego chcial dla Meredith. Dlatego kontynuował następną kwestię. -Em... nie chciałbyś tego sernika. Wybuchł na ścianę, a skrzaty gasiły płomień. Spojrzał ponownie na kartkę, ciekaw słów Erica. To co zakazane kusi, lecz jest w końcu zabronione. Jednak zaklęcia wszelakiego rodzaju ciekawiły Gryfona. -Jeśli nikogo nie pozabijasz, to pewnie wzbudzisz u wszystkich zachwyt. Lecz jeśli serio źle przepisałeś... skutki mogą być różne...
Eric Henley
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Czw 13 Sie 2015, 21:08
Szalony wieczór w gabinecie psora Cronstroma miał miejsce w gruncie rzeczy całkiem niedawno, najwyżej tydzień temu, a mimo to wydawał się niezwykle odległy, zakopany gdzieś w najgłębszych odmętach wspomnień. Przyczyną takiego stanu rzeczy najpewniej była wątpliwa przyjemność bycia uczestnikiem owych wydarzeń, zwłaszcza, że cała przygoda zaczynała się całkiem przyjemnie. W końcu kto narzekałby na nielegalny wyścig na miotłach po błoniach Hogwartu, w dodatku z tak uroczą dziewczyną jaką była Joe? Niestety wszystko skończyło się tak jak się skończyło i Eric nie chciał do tego wracać dlatego przewrócił tylko oczami i rzekł: -Dostał jakimś dziwnym, kwaśnym chyba ogórkiem – wyjaśnił po czym machnął ręką - Dużo do opowiadania, ale no…na szczęście była przy tym psor Odineva i wszystko skończyło się wporzo – dodał i niemal natychmiast podłapał temat podrywania dziewczyn. -No niby nie widziałem….ale wiesz, to nie tak, że Ci czegoś zabraniam, w końcu to jej sprawa z kim chciałaby się spotykać. Tak tylko mówię – powiedział w próbie wybrnięcia z sytuacji, prawdopodobnie był trochę za ostry dla Sergia, jeszcze by sobie coś pomyślał głupiego, a do tego przecież nie można dopuścić – Spędza całkiem dużo czasu z Connorem, może stąd te Twoje podejrzenia – dodał wzruszywszy ramionami, w końcu każdy w wieży Gryffindoru to wiedział. -Nie pijesz piwa kremowego? Strasznie musicie mieć w tej Francji – odparł z pobłażliwym uśmiechem na ustach – Ale pijecie sporo wina, prawda? W końcu najlepsze wina są francuskie, no a przynajmniej tak mawiał mój stryjek – stwierdził kilka sekund przed tym, jak został niemal oszołomiony wiadomością od Sergia na temat Joe. -Ale czekaj, w sensie, że Joe i Francis? No weź, proszę Cię, musiałeś mieć jakieś dziwne omamy po lekach – odrzekł rozbawiony nie chcąc uwierzyć, że Jolene mogłaby zainteresować się Francuzikiem. Wprawdzie był dość zabawny i podobno przystojny - w grucnie rzeczy, gdyby nie był praktykantem psor Odinevy Eric mógłby go nawet lubić - ale nie, to nie mogło być prawdą – Zaraz mi powiesz, że McGonnagall była na randce z Hagridem. - Nie bądź dla siebie taki surowy, nie jesteś jakimkolwiek partnerem Sergie, spotkał Cię nie lada zasczyt – powiedział wyraźnie rozbawiony tonem siedemnastolatka – A co miałoby mi być? Nie widzę w tym dziwnego – dodał od niechcenia, bo aktualnie był wyraźnie pochłonięty zawartością trzymanego w dłoni zwitka pergaminu. - Nie no, chyba wszystko jest dobrze…hmm…no tak na 95 % - powiedział przyglądając się nabazgranym na kartce słowom – To Jak? testujemy? Możesz rzucić je na mnie, tylko mam nadzieję, że nie skończę jak Twój sernik – dodał szczerząc się głupkowato. Nigdy dotąd nie czuł takiej ekscytacji na myśl o dostaniu jakimś zaklęciem prosto w twarz. -Słuchaj- rzekł i odchrząknąwszy ówcześnie zabrał się za czytanie –Czar…blablabla…czarownice coś tam, coś tam, zła interpretacja coś tam, coś tam….bez światła nie ma cienia coś tam, coś tam…o! Mam! Zaklęcie Imitacji Cienia…brzmi ekstra, nie mów, że nie – powiedział dumnie Eric – Początkowo element magii bezróżdżkowej wykorzystywanej przez pierwotne plemiona zamieszkujące dzisiejszą Chorwację do unieruchamiania Jeleni w celu zdobycia poroża, Formuła „Imitatio” oraz sam element imitacji ruchów został wprowadzony w późniejszych latach…coś tam, coś tam… tworzy magiczną więź poprzez połączenie cieni rzucającego czar i jego ofiary…coś tam, coś tam….w skrócie to działa tak, że nasze cienie się łączą, a ja muszę imitować Twoje ruchy…trzymaj– powiedział Gryfon i gwałtownie wstał z łóżka by podać pergamin kumplowi, po czym ustawił się na środku dormitorium – Dawaj, trzaśnij mnie – dodał uderzając dłonią w swoją klatkę piersiową i kiwnął głową.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Czw 13 Sie 2015, 22:11
Zaczął się zastanawiać nad jego słowami, próbując zarazem zachować powagę. Ciągle miał przed oczami ten obraz Erica plującego na Crömstroma. -Odineva? Dzięki niej? Szczerze powątpiewam. Już Francis wydaje się od niej bardziej odpowiedzialny. Poza tym, czemu sama nie wpadła do Skrzydła Szpitalnego? O tej akcji u Dimitra słyszałem od osób trzecich. Podobno Twoja ukochana profesorka była pijana. Brakowało, aby dodał, że Rosjanie mają już od urodzenia promile we krwi. Niestety, kultury narodowej i pochodzenia nie oszukasz. -No tak. Masz racje. Jej sprawa. A kto pierwszy ten lepszy. Jakby co to zaproszę Cię na mój ślub z Murphy.- Zażartował i delikatnie pchnął Henley'a w ramię. -Gadasz jakbyś był zazdrosny. Nawet jeśli tego nie okazujesz. Anglicy nie walczą o kobiety? Każdy tchórzy?- Powiedział, aby zrobić mu na złość i kontynuował. -Może Cię zdziwie, ale miałem kiedyś dziewczynę. Taki stały związek. Z Twoim nastawieniem nigdy bym nic nie osiągnął. Westchnął ciężko. Eric mógł wypierać się tego, gdzie jego serce szuka ostoi, ale Lemię jako Francuz i jego kumpel, widział wszystko. -No cóż... mamy sporo win. To raczej ikona mojej ojczyzny. Ale ich też nie pijam. Przynajmniej od początku jego abstynencji, gdyż wcześniej piwo kremowe należało do grupy "tych lekkich" alkoholi, natomiast wina podawano nawet do obiadu. -A myślałem, że to ja nie ogarniam tego co się dzieje w szkolnej społeczności. Serio, ani razu nie rzuciło Ci się to w oczy. No, ale według mnie to tylko młodzieńcze zauroczenie. Koniec nadejdzie szybko! Interpretuj jak chcesz. Uśmiechnął się szeroko i pominął kwestie romansów wśród grona pedagogicznego. Bywały dziwne przypadki nawet w jego starej szkole. -Dzięki za podniesienie na duchu. A już myślałem, że jestem ostatnią deską ratunku. Bo w końcu jako jej przyjaciel najlepiej wiesz, jakim zaszczytem musi być spędzenie z nią czasu. Zakpił i także poświęcił uwagę kartce. Zaklęcie Gryfona wydawało się być ciekawe. Niezbyt rozumiał jaki to daje efekt w pojedynku, lecz podczas zabawy z drugą osobą musi być kupa śmiechu. Natomiast trzaśnięcie Henley'a zaklęciem po tej całej burzliwej rozmowie wydaje się być czymś fajnym. -Dobra kozaku.- Upewnił się, że lampy w dormitorium zapewniają im cień i wyciągnął różdżkę, celując ją w stronę kolegi. -Imitatio! Wypowiedział formułkę licząc na powodzenie. Z różdżki wydobyło się delikatne światło. Za słabe. Sergie zerknàł na kartkę i ponowił próbę rzucenia uroku. Czy tym razem udanie?
Eric Henley
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Pon 17 Sie 2015, 15:35
-Pani Psor Odineva? To tylko jakieś głupie plotki… – żachnął się Eric słysząc oskarżenia pod adresem jego ulubionej nauczycielki – Poza tym, nawet jeśli to nie ma nic złego w chęci napicia się piwa kremowego w sobotni wieczór – powiedział w pełni świadom faktu, że to czym częstowała ich roztańczona niczym radziecka primabalerina mistrzyni zaklęć było nieco mocniejszym trunkiem od którego buty i nogawki cuchnęły mu później przez całą noc. W ostatecznym rozrachunku, nauczyciele byli przecież tylko ludźmi i również mieli prawo do odrobiny rozrywki, może rzeczywiście niekoniecznie tak hucznej jak ostatnia pijacka impreza w wieży astronomicznej, ale w gruncie rzeczy nic wielkiego się nie stało. Wspomnienie ślubu z Francuza z Murphy wprawiło Erica w osłupienie. Przez dobrych kilka sekund nie miał bladego pojęcia jak zareagować, jak odpowiedzieć na żart kumpla. Bo to przecież był żart, prawda? -Mam nadzieję, że mianujesz mnie przynajmniej drużbą, co? - odparł z szerokim uśmiechem i przewrócił oczami ze zniecierpliwienia. – Sergie, daj spokój, ile razy mam mówić, że my się tylko przyjaźnimy, Murphy jest dla mnie jak siostra i tyle – powiedział pogodnym głosem i wcale nie dlatego, że chciał uniknąć wzroku kumpla, ziewnął podziwiając na Gryfońskie dekoracje pokoju. -Czemu? – zapytał znad pergaminu.- Wiesz, ja też nie piję zbyt często, ale jeszcze nie spotkałem żadnego abstynenta, zwłaszcza, że w Hogwarcie piwo zdaje się być na porządku dziennym – dodał jakby od niechcenia, nie chciał drążyć tematu jakoś specjalnie. -Stary, w szkole gadają różne rzeczy, nie zdziw się jeśli za miesiąc zostaniesz okrzyknięty chłopakiem jakiejś młodej krukonki z którą zamieniłeś może z dwa zdania – rzekł wciąż zastanawiając się nad przypadkiem swojej kumpeli i Francisa – Wszystkie dziewczyny gadają, że stażysta Psor Odinevy jest przystojny i takie tam, może nawet jedną z nich była Joe, kto wie, ale to nie oznacza, że się od razu w nim zakochała – wyjaśnił nieco rozbawiony podejrzeniami kumpla, zwłaszcza, że odkąd pamięta Jolene wszędzie biegała z Dwaynem. -Do usług paniczu Lemię – odparł parodiując ukłon ozdobiony zamaszystym ruchem ręki w której trzymał pergamin. Ku uciesze Erica, Sergie bez większych problemów zgodził się na wypróbowanie zaklęcia którego instrukcje zdobył nie do końca legalnie, dlatego też wpatrując się w kumpla czekał cierpliwie na jakikolwiek efekt. Niestety po wypowiedzeniu inkantacji nie stało się zupełnie nic, no może oprócz delikatnego światła które pojawiło się na końcu różdżki Francuza, i to zaledwie na ułamek sekundy. - Spróbuj jeszcze raz, musisz się skupić, dawaj – rzekł nieco zniecierpliwiony i sięgnął do kieszeni w której miał ukryte dropsy porzeczkowe. Nim jednak osiągnął swój cel, zobaczył jak cień starszego gryfona wydłuża się i błyskawicznie mknie po podłodze w jego stronę. Zaledwie chwilę później poczuł jak mięsnie poruszają się wbrew jego woli a ciało przyjęło pozę z wyciągniętą prawą ręką przed siebie, dokładnie taką w jakiej był teraz Franuz z tą różnicą, że pomiędzy palcami Erica nie znajdowała się różdżka.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Pon 17 Sie 2015, 16:33
W momencie, gdy Eric nagle przybrał jego pozę, Sergie uznał, że za drugim razem wyszło. Może jakby nie był taki dobry z uroków, rzucenie na kumpla nieznanego czaru potrwałoby dłużej. I oczywiście nie można ukryć tego, że Blondyna bardzo to wszystko rozbawiło. -Lepiej trafić nie mogłeś. Powiedział radośnie i zaczął podskakiwać, aby trochę zabawić się kosztem Henley'a. -Brawo, zapiszesz się w kartach historii jako ten, który opanował cień i kontrolę. Przyznam, że jest to bardziej prymitywna wersja Imperio, ale za to... legalna. Chyba, że jak zaczniesz się tym chwalić, Ministerstwo uzna to za coś niebezpiecznego, a Tobie się oberwie. Podał różne scenariusze i zaczął drapać się po głowie, cicho chichotając. Postanowił wrócić do niektórych tematów poruszonych wcześniej, uznając, że nie można od tak zakończyć pewnych kwestii. Szczególnie, gdy irytacja Erica sięgała granic. -Oczywiście, że będziesz drużbą. I wiesz co? Ugadam z Murphy byś został ojcem chrzestnym naszego dziecka. Pewnie się zgodzi, jesteście w końcu prawdziwymi przyjaciółmi. Zażartował, licząc na wprawienie kolegi w większe zakłopotanie. Z jego reakcji można było czytać jak z otwartej księgi. Gryfon bujał się w dziewczynie jak nic. Zasłanianie się Cu i tym podobnym, nic mu nie da. -Czemu? Bo uważam, że alkohol źle wpływa na ludzi, szczególnie na ich zachowanie. Odparł cały czas unikając prawdziwej odpowiedzi na temat jego abstynencji. I chociaż to co mówił miało sens, nie przyzna się, że sam padł ofiarą tego... szajsu. Gdy masz we krwi promile, nic nie jest okej. Chociaż jak widać, nauczyciele mają to gdzieś. Dał spokój Joe, ponieważ każdy uważał swoje i dyskusja wbiegła w ślepą uliczkę. Za to zakończył działanie ericowego zaklęcia. Nie ma co go męczyć bardziej. -Co teraz zrobisz? Pobiegniesz do Odinevy, aby zaczęła uczyć młodsze roczniki Imitatio? Spytał pół żartem, pół serio. Bądź, co bądź, mugolak czegoś dokonał. Nawet w rodzinie Lemię, nikt nie mógł się pochwalić taką twórczością.
Eric Henley
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Wto 18 Sie 2015, 13:30
Kilka sekund po tym jak Eric stracił panowanie nad własnymi kończynami, niemal zawył z radości a później roześmiał się serdecznie, nie przeszkadzało mu to, że Sergie zmusił go do podskoków podczas których musiał wyglądać niezwykle głupio. Liczył się jedynie fakt, że oto czarodziej z mugolskiej rodziny poniekąd wynalazł swoje własne zaklęcie. -Myślisz, że wyślą mnie do azkabanu? – odezwał się rozbawiony gdy kumpel wspomniał o niewybaczalnych klątwach i potencjalnym zainteresowaniu ministerstwa magii jego odkryciem – Mogę mówić – dodał szczerząc się jeszcze bardziej, bowiem mimo, iż podejrzewał, że zaklęcie nie krępuje ust, był miło zaskoczony tym, że miał rację – Ale coś tak czułem, no bo cień to tylko kształt ciała, nie widać ust, zatem nie można ich kontrolować – powiedział niezwykle zadowolony ze swojego osiągnięcia, ten który opanował cień i kontrolę, tak, słowa Sergia – mimo, że brzmiały trochę mrocznie - niezwykle przypadły Ericowi do gustu, dlatego też nie przestawał się głupkowato szczerzyć, no może aż do chwili gdy francuz wspomniał coś o zostaniu Ojcem Chrzestnym jego dzieci, bowiem wtedy mina nieco mu zrzedła. W jego wyobraźni pojawiły się niepożądane wizje Murphy i Sergia z złotowłosym maleńkim chłopcem na rękach. Szybko jednak otrząsnął się z zamyślenia a na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech. - Gdyby to była dziewczynka polecam imię Valentine – odparł serdecznie wspominając własną siostrę– Ale wiesz, muszę Cię rozczarować, Murph nigdy nie wyszłaby za takiego francuskiego cud-miód blondyna - dodał złośliwie i gdy poczuł iż siedemnastolatek cofnął zaklęcie, bez zastanowienia podrapał się po głowie analizując słowa kumpla o alkoholu – Ja w sumie jeszcze nigdy się nie upiłem, to nie za bardzo wiem jak to jest, ale trochę się jednak z Toba zgadzam – stwierdził kiwając głową z aprobatą –Chociaż obawiam się, że na nadchodzącym balu może być różnie – dodał i usiadł ponownie na zajmowanym wcześniej łóżku. Właściwie to jeszcze nie zastanawiał się jaki będzie miał pożytek z wykradzionego zaklęcia, ale euforia która wypełniała go na samą myśl o posiadaniu własnego, tajnego zaklęcia do tej pory w zupełności mu wystarczała. -W sumie to nie wiem co z nim zrobię, ale wydaje się całkiem praktyczne, krępuje ruchy ale nie blokuje umiejętności mówienia, można by nim łapać innych czarodziejów bez wyrządzania krzywdy, to brzmi całkiem nieźle, prawda? No a później jeszcze można przesłuchiwać czy coś, nawet Aurorzy mogliby zrobić z niego użytek i wgl…– wyjaśnił rozmarzonym tonem – Jej, nie sądziłem, że jestem aż takim geniuszem - dodał szczerząc się do siebie i założywszy ręce na głowę opadł wygodnie na łóżko – No ale na pewno pokażę to zaklęcie Psor Odinevie, z pewnością będzie ze mnie dumna, o to nie musisz się martwić – dodał wpatrując się w sufit.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Przedbalowe pogawędki Sro 19 Sie 2015, 13:24
-Oczywiście. Odsiedzisz dożywocie za umożliwienie złym ludziom kontrolowanie innych przy pajacykach. Zażartował i spojrzał na niego unosząc brwi. -Aż szkoda. Bo już myślałem, że znalazłem sposób na to, byś zaprosił gdzieś Murphy. Przynajmniej można jeszcze nauczyć Cię kroków w tańcu. Powiedział robiąc obroty i parodiując walca. Zatrzymał się, kiedy zauważył, że słowa o ojcowaniu dotarłby do tego łba "geniusza", jak to sam określił. Sergie milczał, dając mu czas na zakłopotanie i próbę udowodnienia, że tak naprawdę mu to wisi. -Wybacz, imię odpada. Mój dziad miał brata Valentine. Taki wyjątek z rodziny. Uprawiał czarną magię jeszcze przed pojawieniem się Sam Wiesz Kogo. Zginął od własnego zaklęcia.- Objaśnił swój powód odmowy, po czym się uśmiechnął. -Wybacz mi delikatną urodę. Ale skoro moja przyszła narzeczona od razu się zgodziła na zaproszenie... Dobra riposta, a zarazem powód do śmiechu w głębi ducha. Mógłby tak irytować go w nieskończoność, ale powoli brakło pomysłów. Gdyby serio był żywnie zainteresowany Murphy, pewnie wyglądałoby to inaczej... -Ty lepiej nie pij na balu. Po dwóch piwach zostałbyś królem parkietu i największym casanovą. Nie chcemy, aby Joe pozostała w Twoim cieniu. Przewrócił oczami, kiedy Ericowi znów włączył się tryb samozachwytu. Oczywiście, stworzenie czaru to coś niezwykłego. Przejdzie może do historii, bądź zostanie zapomniane jak te rytuały wiedźm. Ale przecież zaraz nie wsadzą Henley'a na stołek Ministra! -Panie Ganiusz. Ja mam zaraz Astronomię, więc muszę się ogarnąć. Widzimy się jutro. Teraz uciekaj, nim jacyś moi kumple przyjdą i zechcą pomęczyć młodszego. Rzucił do przyjaciela i podszedł do kuferka z ubraniami. Drugi Gryfon w tym czasie ulotnił się w ostatniej chwili przed przybyciem współlokatorów Lemię.