|
| Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Charlton | Dom Clinta Nie 01 Mar 2015, 14:52 | |
| Dom Clinta mieści się w Charlton, południowo-wschodniej części miasta. Okolica jest bardzo spokojna, prawie w całości zamieszkania przez mugoli. Ludzie cenią sobie Horrisa za to, że jest lekarzem. Wielokrotnie pomagał pani Casse, kiedy miała atak padaczki, opatrywał rozwalone kolana dzieciaków i takie tam... Sam dom wcale nie jest wielki, chociaż jak dla samotnego faceta zapewne jest za duży. Clint nie wykorzystuje w pełni wszystkich pokoi. Ogranicza się do korzystania z kuchni, biura (na drugim piętrze), sypialni oraz łazienki. Salon oraz strych są praktycznie nieużywane. |
| | | Bellatrix Lestrange
| Temat: Re: Charlton | Dom Clinta Pon 02 Mar 2015, 11:19 | |
| Było ciepłe, późne popołudnie, kiedy Clint usłyszał rytmiczne pukanie do drzwi. Przypominało ono jakąś znaną mu melodię, ale osoba, która dobija się do jego domu nie byłaby zadowolona, gdyby teraz stał zasłuchany w korytarzu oraz zastanawiał się, co też ma na końcu języka i czy to na pewno tytuł piosenki, a nie marsza żałobnego. Gdy w końcu zdecydował się otworzyć, dostrzegł czarownicę dzierżącą w ramionach Torcik, ale nie taki zwykły placek, tylko jego kota, który wyglądał na odrobinę… oszołomionego. Bellatrix zdecydowanie nie pasowała do tej dzielnicy Londynu, zbyt grzecznej i przede wszystkim za bardzo mugolskiej. Jej strój zdecydowanie odbiegał od przyjętych tutaj standardów, zwracając uwagę przechodniów. Był nie z tej epoki i w sumie… nie z tego świata, cóż kobieta prawdopodobnie sugestię dostosowania swojego ubioru do tego miejsca uznałaby za osobistą zniewagą. Strojem przypominała odrobinę nastolatkę w okresie buntu, wierzącą, że czarne paznokcie czynią z niej kogoś wyjątkowego (choć jej nie były akurat pomalowane). W sumie, zdarzało jej się przecież zachowywać równie absurdalnie jak pannicom w tym trudnym wieku. Z przykrością zorientowała się, że czarną, długą suknię, pokrywają kocie włosy, szkodząc jej perfekcyjnie złemu wizerunkowi. - Dzień dobry. To chyba pańskie i próbowało uciec, co prawda nie wygląda mi Pan na starą pannę otoczoną haremem kotów, ale… wyskakiwało z Pana okna – wyciągnęła kota przed siebie, niczym akwizytor próbujący wcisnąć klientowi jakiś wadliwy towar. Patrzyła na niego uważnie, w nadziei, że te po prostu przyjmie swoją zgubę i ewentualnie odczuje ponadprzeciętną wdzięczność za jego uratowanie przed mugolską ulicą, te na pewno są bardzo niebezpieczne. Bella nie znosiła zapachu wydzielanego przez ich okrutnie brzydkie środki transportu, w których człowiek siedzi zamknięty, dręczony przez ciągłe burczenie silnika albo mdlące choinki zapachowe. Dobrze tak mugolą, na nic lepszego nie zasługują, niech się w tym męczą. - Bellatrix Black... – wymówiła to odruchowo, nieprzyzwyczajona jeszcze by używać nazwiska męża. Zapewne zresztą swoje nosiła z dumą, to pozostawało zupełnie obce. Tamto sprawiało, że odruchowo się prostowała, zadzierała głowę i przywoływała na ustach pewny siebie uśmiech… to wciąż wywoływało lekkie zmarszczenie brwi - Lestrange – poprawiła się jednak dość gładko - i nie jestem pana nową sąsiadką – dodała już żartobliwie, nawiązując, w swoim mniemaniu ironicznie, do zwyczaju takich sąsiedzkich odwiedzin. Gdy ten już odebrał puszysto-wąsiastego zbiega od niej, mogli podać sobie dłonie w ramach oficjalnego powitania. Zapewne świadomie złamała obowiązującą zasadę, w której to mężczyzna powinien rozpocząć ten rytuał przedstawiania. Świadczyło to tyle samo o jej pewności siebie, co podkreślało, że ta rozpieszczona kobieta wychodzi z założenia, że we wszystkim należy się jej pierwszeństwo, a jedyne zasady, jakie ją obowiązują… to te, które ona sama ustaliła. |
| | | Gość
| Temat: Re: Charlton | Dom Clinta Wto 03 Mar 2015, 16:20 | |
| Clint Horris siedział akurat w salonie, czytając książkę oraz popijając herbatę ziołową z porcelany, która niegdyś należała do jego matki. Dzisiaj miał chwilkę na odetchnienie od szpitala, nikt go nie potrzebował, a chorych było nieco mniej niż zwykle. Główny Uzdrowiciel mógł więc spędzić, jak tylko chciał swoje wolne pięć minut. Od dawna marzył o chwili relaksu przy dobrej książce. Być może z powodu dobrej pogody, powinien przenieść się na „werandę”, ale dajmy temu spokój. To był jednak październik, a w dodatku mieszkał w mugolskiej dzielnicy. Ktoś od razu zorientowałby się, że jest coś nie tak, jeśli Horris siedziałby w krótkim rękawku na dworze i wcale nie trząsłby się z zimna. Rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi. Clint nie miał w zwyczaju pozwalać innym, aby czekali na niego zbyt długo. Zaznaczył miejsce, w którym skończył lekturę, wstał z fotela. Zgarnął szary sweter w śnieżynki z fotela i pośpiesznie go ubrał. Nie chciał wychodzić na dwór ubrany jedynie w biały podkoszulek. Po domu nigdy nie nosił żadnych eleganckich ubrań (zresztą kto to robił?). Upewnił się, czy aby na pewno różdżka znajdowała się w jego kieszeni. Nigdy nie było wiadomo, kto czekał na niego po drugiej stronie… drzwi rzecz jasna. Przez szklane drzwi Clint zauważył jedynie zarys dość specyficznej postaci. Nie kontemplował, czy je otworzyć czy nie. W zamku rozległo się chrzęszczenie, bum cyk cyk i już komnata tajemnic została otwarta. Na twarzy Clinta pojawił się dziwny grymas zdziwienia. Nie był on spowodowany niecodziennym wyglądem kobiety, ale Torcikiem, którego trzymała w ramionach. - Dzień dobry – przywitał się z kobietą, uprzejmie kiwając jej głową. Odebrał od niej kota. Torcik robił się co raz większy i grubszy, ale co poradzić, skoro był rasy maine coon? Widziały gały, co brały. Horris mógł dłużej zastanowić się, kiedy wybierał dla siebie kota. Prawdopodobnie kupił go tylko dlatego, ponieważ był zafascynowany jego cudowną sierścią oraz tym, że był taki puchaty. - Bardzo przepraszam za Torcika. Nie wiem, co ostatnio w niego wstąpiło. Wycieczek mu się zachciewa. Ostatnio sąsiadka spod czwórki również mi go przynosiła. Bardzo przepraszam, jeszcze raz. – W końcu obca kobieta wcale nie musiała mu go przynosić do domu, prawda? Mimo wszystko to zrobiła, za co Horris był jej bardzo wdzięczny. Puścił Torcika i przykazał mu, żeby się sobą zajął, ale w domu. Nieco obrażony kot, machnął swoją kitą i zniknął w salonie. Tym samym Clint miał wolne ręce, aby uścisnąć pani Belli dłoń. Zrobił to delikatnie. Nie bawił się w pocałunki, bo dłoń nie była odpowiednio podana. Może to i dobrze, ponieważ czarodziej nie przepadał za tego typu uprzejmościami. - Clinton Horris. – Nazwiska dużo mówią. Cóż takiego czarownica ze szlachtnego rodu Blacków poszukiwała w tej dzielnicy? Na pewno nie przyszła wypić z nim herbatki, chociaż… - Może w razie podzięki, napiłaby się ze mną Pani herbaty? Może również dałaby się Pani namówić na konfiturę śliwkową? Domowej roboty, rzecz jasna. – Clint nie kłamał, kiedy mówił bratu, że kocha dżemy. W następnym roku zamierzał mieć nawet swój własny ogródek za domem, aby mieć kilka drzew owocowych oraz hodować różne warzywa.
|
| | | Bellatrix Lestrange
| Temat: Re: Charlton | Dom Clinta Sro 04 Mar 2015, 09:50 | |
| Cóż Bellatrix mogła robić w mugolskiej dzielnicy? O tym nieszczęśliwym wypadku, który wydarzył się jednemu z jego sąsiadów, napiszą na pewno jutro wszystkie lokalne gazety. Teraz jednak ta nieznajoma kobieta stała w progu jego domu i nie dowierzała własnym oczom. Co za hańba i obrzydliwość. Czarodziej bardziej mugolski niż te wszystkie mugole w okolicy. Ubiera się oraz zachowuje jak oni. Mieszka z nim oraz prawdopodobnie przyjaźni. Mugole są kiepskimi przyjaciółmi za to świetnymi ofiarami albo sługusami, każdy o tym wie. Zamrugała parę razy, próbując odzyskać rezon. Wszystko to dookoła było jakby wymierzeniem policzka w jej dumne, czarodziejskie oblicze. Clint sprawił, że kobieta po prostu zaniemówiła, nie odrywając od niego spojrzenia. Aż w końcu uśmiechnęła się szeroko. Przez chwilę wyglądała nawet, jakby miała mu się rzucić na szyję i to nie po to, by go udusić. Powstrzymała się jednak w porę i zakłopotana wplotła palce w swoje czarne włosy. - Och. Przepraszam. Nie wiedziałam, dla kogo ratuje tego uciekiniera. Cóż, Pan sam na pewno by go odnalazł – zachichotała nerwowo i potargała swoje włosy, a jej spojrzenie stało się teraz niemal nieśmiałe – To pan jest tym nieznośnym aurorem od rozwiązywanie spraw nierozwiązywalnych? – to pytanie doskonale tłumaczyło jej wcześniejsze zaskoczenie i milczenie, ot wiele fanek reaguje niezrozumiałym zapowietrzeniem na widok swojego idola. Cóż. Dopóki to rzeczywiście jest obiekt ich fantazji, a nie jego brat - Moja koleżanka pana uwielbia, ale spokojnie nie zdradzę pana miejsca zamieszkania. Nie dałaby spokoju, dopóki nie dostałby pan jej mężem. Ja tylko słyszałam o pańskich imponujących dokonaniach. Zaproszeniem na herbatę przyjmę z przyjemnością. Znajome oszaleją z zazdrości - klasnęła w dłonie podekscytowana. Z ilości wypowiedzianych przez nią słów można wywnioskować, że próbowała nadrobić swoje wcześniejsze milczenie. Weszła do środka, nie przerywając tego babskiego paplania. Zdjęła z ramion wierzchnie okrycie, znów nie czekając na pomoc mężczyzny i dając tym samym wyraźny sygnał swojej niezależności. Z niezadowoleniem spojrzała na swoją okłaczoną suknię, marszcząc na nią groźnie brwi. Trzeba było Torcika nie chować pod płaszcz. Nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć i zaprzeczyć, że nie jest swoim bratem, ona poderwała głowę do góry, ale jej spojrzenie na szczęście nie było już tak złowrogie. - Mogę skorzystać z łazienki i doprowadzić się do porządku? – gestem dłoni strzepnęła kilka włosów z ubrania, pokazując mężczyźnie, co też ma na myśli. W tym czasie Clint może przygotować dla nich herbatę, jak to się wszystko dobrze układa. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Charlton | Dom Clinta | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |