zapraaaszam wszystkich serdecznie! NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH:Eric Henley to było chyba zapisane w gwiazdach. Tych dwoje wylądowało w jednej szkole, w jednym domu i na jednym roku nie przez przypadek, co z łatwością uświadamiasz sobie, patrząc na Erica i Murph przemierzających ramię w ramię korytarze. Co nie raz, nie dwa sprawiło, że byli tematem hogwarckich plotek - różne głupie rzeczy mogą przyjść do głowy, gdy się widzi dwoje tak zgodnych sobie ludzi. Przechadzających się dość często po szkole. Czasem nawet nocą... Jednak plotki, trzeba skrócić bo choć znają się i lubią od jedenastego roku, zawsze określali te relację mianem przyjaźni. Henley jest zaraz obok Chrisa jej najbardziej zaufanym powiernikiem tajemnic. Tym bardziej, że jako jeden z nielicznych wie o jej łucznictwie, co więcej... sam je nawet praktykuje. Zna ją doskonale - wie co Murph w ludziach lubi, czego się boi, ile słodzi, jak nazywają się jej perfumy... Poza tym to właśnie ON zapalił z nią pierwszego w życiu papierosa - zdobytego cudem od jakiegoś przekupnego siedmioklasisty, wypalonego w cieniu drzew Zakazanego Lasu z dala od nadzoru inkwizycji w postaci jej starszego brata - choć teraz okazjonalne popalanie jej wytyka! Jednak ona nie zostaje mu dłużna, bo po pierwsze - męczy niemiłosiernie jego biednego kota, odgrywając z nim kluczowe sceny "Makbeta", "Hamleta" i "Snu Nocy Letniej". Poza tym, nie daje mu zapomnieć o tym, że sześć razy próbował się dostać do składu drużyny czerwonych i sześć razy poległ, ze względu na bycie łamagą.
I choć ostatnio niektóre rzeczy uległy… dość radykalnej zmianie Murph nadal chce wierzyć w to, że Eric pozostanie tylko przyjacielem. Oczywiście, oficjalnie. Bo w gruncie rzeczy sama nie wie co czuć myśleć i robić.
Cú Chulainn O'Connor Łączy ich naprawdę wiele - dom, podobne pasje, charaktery, miłość do quidditcha. Przyjaźnią się nie od dzisiaj i choć Cú jest w szczęśliwym
(?) związku, Murph coraz częściej się czuje coś... innego niż dotychczas. Na przekór okolicznościom, czasu, miejscu oraz przede wszystkim - jej woli. Tłumi to w sobie rzetelnie i skrupulatnie, więc na razie nie powinno stanowi to żadnego problemu.
Na razie.Charlie Allison Bo jakieś koleżanki trzeba mieć. Choć z pozoru może to wyglądać na nieco niezdrową, zbyt bogatą w brutalne i wczesne zrywanie z łóżka relację - nic bardziej mylnego. Bo po pierwszym etapie, czyli „zabiję Cie Hathawy, dlaczego tak wcześnie jestem na nogach” dziewczęta bardzo się dogadują. Łapiąc niewidzialne znicze na błoniach, pyskując na głupich i niestety nie pryszczatych Ślizgonów. Wycinając ludziom całkiem głupio-nieodpowiedzialne żarty.
Ot, standard.
POZYTYWNE:Riaan van Vuuren
Nieodgadniony, młodszy kolega-zagadka. Choć wcześniej Murphy nie zwracała zbytniej uwagi ani na zbudowaną posturę chłopaka, ani na jego akcent, ani na dziki błysk w oku - wszystko zmieniło się całkiem niedawno. Przez pewien nocno-poranny incydent, zwany nadprogramowym treningiem quidditcha. I choć to ona jest starsza - to Riaan zdecydowanie wiódł prym. Ucząc ją nowych zawirowań, ruchów oraz uników oraz przede wszystkim ratując jej kark, dosłownie. Za to, zrozumienie i milcząco-kojące towarzystwo dziewczyna będzie mu po prostu wdzięczna, nie raz okazując sympatię. Którą chcąc nie chcąc momentalnie sobie zaskarbił.
Rowena Grigori
Dzieląc dormitorium nie zawsze musimy dogadywać się z współlokatorami. Tak też było z Roweną, choć kiedyś różnice ich charakterów były niemalże niewidoczne, z upływem czasu coraz bardziej się uwypuklają. Nie mniej jednak, pomimo tarć i wszelkich sprzeczek - to dobre koleżanki, które mogą na sobie polegać w razie potrzeby. W końcu są rzeczy ważne i ważniejsze.
Peter Forrester
Najprzystojniejszy, najzabawniejszy, najinteligentniejszy i wszystko co jeszcze może być „naj” - czyli Peter Forrester, we własnej osobie. Znają się dość długo, lubią od pierwszego wejrzenia, ba! Okazało się nawet, że mieszkają w tym samym mieście. Dlatego też nie mogło się to skończyć inaczej, przyjaźń… przeplatana z niemałą dozą flirtu. Bo Forrester z całą swoją pewnością siebie, naturalnością, poczuciem humoru, luzem bardzo się jej spodobał. A do tego papieros w buzi, dodający chcąc nie chcąc (chcąc…) tak zwanego seksapilu. Lecz bez szaleństw - Pete i Murph to dwójka lojalnych wobec siebie, godnych zaufania, niosących sobie pomoc przyjaciół. Przy topieniu pani Norris, na przykład.
Sergie Lemieux
kolega z domu, również miłośnik broni średniowiecznych. Pomimo, że Murph nie do końca potrafi wymówić jego nazwisko a Sergie jest ogromnie tajemniczy - lubią się. Jego małomówność jest bardzo intrygująca!
Adam Morgan
Każdy, nawet najbardziej dumny człowiek w chwilach bezpośredniego zagrożenia życia brzytwy się chwyta. Adama, przykładny kolega z domu radzi sobie w eliksirach, w których Murph nie potrafi się odnaleźć, dlatego jego sekretnie udzielaną pomoc przyjmuje z niemałą ulgą. Nie przeszkadza jej specyficzne poczucie humoru chłopaka, do którego (przy Ericu) już w gruncie rzeczy przywykła i za każdym razie gdy Morgan wraca z jakiejś nie do końca udanej bójki, służy pomocą (w pakiecie kocyk, okład z lodu i kubek kakao/kremowe piwo/piwo/wstaw cokolwiek) w zamian za możliwość wysłuchania ciekawej historii jak-to-się-stało. W dodatku służy radą w zrozumieniu kobiet, które jak to w życiu bywa zachowują się przecież nie zawsze logiczne. I choć sama czasem ich nie rozumie, spróbuje pomóc.
Anthony Gallagher
Pan Gallagher to osoba, którą wyprzedza sława. Sława nazwiska, a raczej - etykiety. Murph, wychowana przy bracie doskonale wiedzącym co oznacza akronim TGIF, od dziecka wiedziała co to jest Honey Bagder. I od początku edukacji w Hogwarcie wiedziała kto to Gallagher i dlaczego go lubi. Co ich połączyło? Wspólne zainteresowania, podobne charaktery, quidditch. Szczególnie teraz, gdy Ruda zasiliła szeregi składu Pottera. I choć wrodzony duch rywalizacji powinien stanowić zalążek kłótni, oni w jakiś sposób tego unikają. Broniąc się żartem, który oboje rozumieją jak mało kto, co z kolei stanowi kolejne spoiwo znajomości.
Ps. Szczególnie te dobre żarty, na przykład z tatuażu jaki Tosiek skrywa pod szkolnymi szatami. Tych Murph nigdy mu nie szczędzi.
Wanda Whisper
z Panną Pierniczkową lubi się oficjalnie i nieoficjalnie. Pomimo tego, mają nieco różne charaktery. Wdaje się to we znaki - potyczki słowne, przekomarzanie się i uszczypliwe uwagi są dosyć częste w ich relacji. Nawet czasem się pokłócą, no... czasem. Poza tym Wandzia ma według Murph ogromne powodzenie u mężczyzn, czego tak troszkę jej zazdrości. Jednak mimo wszystkich tych przeciwności, darzą się niezwykłą sympatią tym bardziej, że Krukonka dostarcza Murph i przytulasy i pyszną czekoladę. Dziewczyna jest jej za to bardzo wdzięczna, choć nie lubi okazywać takich uczuć. Lecz za to zawsze służy pomocą - otwarcie i chętnie.
Gwendolyn Scrimgeour
Słodko-gorzko-kwaśna historia pewnej znajomości. Bo jako, że początki są trudne - dziewczęta nie darzyły się sympatią. Pomimo wspólnych, jak Wanda, nie potrafiłby znaleźć wspólnego języka. Zwiedzione uprzedzeniami przez dobre lata żyły w przekonaniach. Jakich? Ze strony gryfońskiej, że Gwen to śliczna, pusta, pacynkowata, porcelanowa lalka, której blond pukle śnią się zbyt wielkiej liczbie hogwarckich chłopców. Ze strony Gwen… Merlin jeden wie, choć jedno ulega wątpliwości. Kiedy to wszystko uległo zmianie?
Pewnej pięknej wrześniowej nocy, gdzie histeryczne krzyki rzucone w ciemność i dym papierosowy splótł losy tych dwóch podobnie upośledzonych uczuciowo niewiast. Pokazując, że przyjaciela można znaleźć w dawnych uprzedzeniu.
Aria Fimmel
Delikatniejsza z siótr Fimmel chcąc nie chcąc podbiła marfiowe serduszko. Pomimo wrodzonej rezerwy do dziewcząt, zwłaszcza tych ułożonych i z dobrego domu, takich jak Aria, Murphy polubiła towarzystwo Krukonki. Którą obserwuje nieco zazdrosnym, szarozielonym spojrzeniem - jej smukłe, nieporanione palce śmigające po klawiaturze fortepianu. Piękne, mocne włosy, naturalną elegancję oraz te warkocze. Tak ważne w jej niedawnym życiu, mimochodem.
Oraz łucznictwo, które dość nienachalnie przepełniły obie dziewczęta wzajemnych zaufaniem.
Lecz jednego w jej życiu nigdy nie zaakceptuje. Narzeczonego.
Porunn Fimmel
Podobieństwo charakterów górujące ponad domowymi podziałami. Wspólni przyjaciele, wspólni wrogowie, wspólne temperamenty i ta sama, skrywana wrażliwość. Choć dość łatwo mogło się to nie udać - Piorun i Ognista lubią się, wbrew pozorom i nielicznym przeciwnościom. Takim jak problem nietolerancji nieczystej krwi, który Fimmelównę nęci a Hathaway zupełnie nie przeszkadza. Z jednej strony, bo z drugiej - sprawa Grossa, działającego na nerwy młodej Rudej coraz to dosadniej. A jednak - dzięki niejakiej obustronnej mowie zmilczenia udaje im się i współżyć i lubić.
Isabell Cromwell
Złapana kiedyś przez Cromwellównę na gorącym uczynku. Mianowicie na okładaniu na szkolnym korytarzu ich wspólnego, powiedźmy, że wroga. W każdym razie - osoby nielubianej, co wraz z milczącym sojuszem. Bo Isabell kryminalny występek przemilczała, nie przysparzając rudowłosej żadnego kłopotu. I żyją tak do dzisiaj - lubiąc się, przynajmniej z pozoru, podczas gdy pod głową zdarza się, że Murph huczy milion sprzecznych myśli. Bo podświadomie wyczuwa, że można jej ufać. W pełni.
Co nie przeszkadza im utrzymywać przyjaznych relacji, bo w gruncie rzeczy… Hathawawy powinna czuć się wdzięczna. Do czasu… ?
Lilith Worrell
Nie każdy Ślizgon jest taki straszny, na jakim go malują. Choć Ruda znana jest z niechęci do podopiecznych Domu Węża i tu ma swoją słabość. Od kiedy zobaczyła Lilith, od chwili ich spotkania czuje dlań trudną do zdefiniowania sympatię, zupełnie przecież nielogiczną. Osób takich jak Worrell lubić się nie da, arogancja oraz wyrafinowanie nie są lekkie, łatwe, przyjemne - na pewno nie dla Murph. A jednak Lilith dała się poznać Murph z nieco innej strony, strony o wiele bardziej łagodnej. Co je więc połączyło?
Miłość do zwierząt, których Ognista posiadać nie może.
NEGATYWNE:Aristos Lacroix
To nie mogło się udać. Ich charaktery były albo zbyt podobne albo zbyt zróżnicowane i choć dzielą jedną sypialnię, dom oraz rok szczerze się nie znoszą. Jak to się stało? Sukcesywnie, rok po rok, choć apogeum niezręczności osiągane jest teraz, po zniknięciu O’Connora.
Do tego stopnia, że jednym sposobem na współegzystowanie w Dormitorium o Barwach Szkarłatu jest unikanie się tych dwóch dam. Do obie skutecznie wdrażają, na szczęście wszystkich Gryfonów. A Gryfic zwłaszcza.
Jason Snakebow
Ambitny Puchon, dumna Gryfonka oraz rośliny nudniejsze od gumochłonów. Zielarstwo, razem przebyty rok, dzielenie szklarni, rękawic oraz stanowiska. Czy może być gorzej?
Nieświadoma jak mrocznym i nieprzystępnym chłopakiem jest Jason, Murphy próbowała go zagadać - żartami, docinkami, uwagami. Które mimowolnie i dość niespodziewanie zaczęły przeradzać się z regularne obrazy, stanowiące upust niechęci wzbierającej się w marfiowym serduszku. Bo ona nie lubi, doprawdy odrzucana oraz co gorsze - ignorowana. Szczególnie przez Puszków, których z reguły darzy sympatią. No ale cóż, każdy dom ma swoją czarną owcę.
Rosalie Rabe
czysta nienawiść. Nie pytajcie dlaczego, za długo by tłumaczyć. Z początku powierzchowna niechęć zamieniła się w relację stwarzającą realne zagrożenie dla wszystkich znajdujących się w pobliżu ich konfrontacji. I pomimo, że Murph wrogów nie brakuje - notabene połowa z nich wynika z ich powiązania z uroczą Rosie - blondyna szczególnie działa jej na nerwy. Tak bardzo szczególnie, że gdyby kiedykolwiek przyszło jej do głowy zrobić komuś krzywdę - pewnie była by to właśnie ona. Na razie jednak, mordercze myśli odsuwa na bok.
Chayenne Montgomery
Zimna jak Królowa Śniegu, oschła niczym koryto afrykańskiej rzeki w porze suszy i nieprzyjemnie arogancka. Kolejna koleżanka Rosie Rabe, kolejna zadufana w sobie Ślizgonka - to się nie mogło udać. Murph od kiedy pamięta, nie cierpi Chaynne - oczywiście z wzajemnością - a powodów tego stanu rzeczy jest wiele. Lecz główny? Jeśli tamta ma problem z mugolakami, to ma problem i z nią. Nietolerancja dla braku tolerancji. Dlatego dziewczęta unikają się wzajemnie, by nie zranić ludzi wokoło sypiącymi się iskrami. Do tego jej tendencja do flirtowania oraz kokieterii, doprowadzająca Gryfonkę do szewskiej pasji.
Amelia Bones
Amelcia, Nelcia, Nelunia. Nie lubią się. Unikają. Ich konfrontacje są bolesne dla obu stron, poza tym przynoszą ofiary. Wszyscy o tym wiedzą. Powodów jest bardzo wiele ale głównym - różnica charakterów. Panna Bones jest (chorobliwie...) ambitna i w oczach Murph - bardzo nieznośna. Uważa ją za groteskową i pretensjonalną, poza tym pozbawioną poczucia humoru... nudną personę. Za to Amelia (z tego co wie Murph od swoich najlepszych szeptaczy) ma Gryfonkę za "bezczelną gówniarę" z niewyparzoną gębą. Phi! Też mi coś.
NEUTRAL:Aeron Steward
człowiek tajemnica. Ich spotkanie było krótkie, ale zmieniło trwale psychikę dziewczyny - ona zagadała, nieważne dlaczego (sama już nie pamięta) a on... spojrzał się na nią i odszedł! Niespotykane zachowanie, bo tak się panny Hathaway nie traktuje - możną ją lubić albo nie, lecz być obojętnym? Zaintrygował ją, budząc ambiwalentny stosunek - z jednej strony dziewczyna uważa go za gbura niewartego uwagi. Z drugiej strony - wręcz przeciwnie - fascynuje ją introwertyzm Aerona. Dlatego Krukon to jeden wielki znak zapytania. Zobaczymy, czy będzie ciąg dalszy.
Ben Watts
Jak dotąd - kolejny człowiek zagadka, znany Murph z patronusa oraz widzenia. Z Cu, na przykład, do nie dawna co nie uszło jej uwadze.
Podobnie jak lustrowy romans z Aristos, przez co nie jest w stanie jednoznacznie wydać na Wattsa osądu. Czas pokaże.
//W budowie:pustota!
- byli tu:
jedna najważniejszych osób w jej życiu. Zwana również jako "Szarlotka" albo "Słodycz Mojego Życia". Bo prawda jest taka, że Charlotte naprawdę osładza Murph życie i poprawia jej humor. Wszystko zaczęło się w pierwszej klasie, gdy dziewczyna na lekcjach zaklęć nie umiała wyczarować nawet najmniejszego światełka na końcu jej różdżki. Była załamana i wtedy właśnie podeszła do niej Charlotte. Jedno spojrzenie zaciekawienia dziewczyny wystarczyło, żeby Murphy wzięła się w garść i dała popis pięknego, przykładnego
lumos. Puchonka skwitowała to melodyjnym śmiechem i tak zaczęła się ich znajomość.
W miarę czasu kwitła. Oczywiście, miała swoje wzloty i upadki, okresy przejściowe oraz ogromne kłótnie. Lecz to właśnie ta przyjaźń okazała się najtrwalsza ze wszystkich, jakich doświadczyła Murph. Ich wzajemna lojalność oraz szczerość przetrwały wszystkie większe sprzeczki. Pomimo tego, że ich charakter są całkiem różne a Hathaway zdaje się dominować nad Charlotte - nie mogą bez siebie żyć. Oczywiście, wydawać się może, że Gryfonka w jakiś sposób wykorzystuje dobroć przyjaciółki, ale są to nieuzasadnione plotki - prawda jest taka, że Murph mimo całej swojej "zewnętrznej siły" czuje się słaba bez Charlotte. Poza tym, zazdrości jej niewinności oraz nieodpartego uroku... oraz tego jak podoba się chłopakom. Przy Puchonce staje się bardziej dziewczęca, niż zawsze to sobie planowała. No i śmieje się o wiele głośniej i o wiele więcej.
Michele Angelo
Nielubiany Gryfon, oj tak. Choć na ogół Murphy uwielbia być adorowana, kokietowana, podrywana - do Michałka się zraziła. Trudno powiedzieć, dlaczego, nie wyszło im i po dzień dzisiejszy ma go za próżnego błazna. Szkoda, że niesłusznie.
Dwayne Morrison
II klasa. Damska łazienka i niczemu niewinna, spokojna Murph. Nie spodziewała się Dwayne’a, który nagle wpadł jak burza do toalety. Wystraszona dziewczynka zaczęła na niego momentalnie krzyczeć, chyba nawet uderzyła go w głowę a biedny Puchon postawiony między Grossem a nią, wybrał tę drugą opcję. Schował się w kabinie, a zdenerwowana Ruda po jakimś czasie dała w końcu spokój krzykom oraz groźbom, zostawiając go samemu sobie. Do dzisiaj nie wiedziała, że jej zachowanie zwróciło uwagę pani Norris oraz Filcha, (którym to zresztą straszyła Dwayne) co sprowadziło na chłopaka szlaban.
Dopiero dwa lata później, zaczęli ze sobą rozmawiać. Stało się to przy okazji złamanej na miotle ręki. Nie jej, a jego. Murph nie spodziewała się po chłopaku takiej reakcji – on zaczął się śmiać i uraczył ją zabawną historią o rzekomym przodku Morrisonie pradawnym, który miał podobny wypadek. Okazało się, że ta dwójka ma ze sobą wiele wspólnego – poczucie humoru, dystans do świata, częsty uśmiech na twarzy… Z czasem zaowocowało to przyjaźnią, nieco trudną czasami, ale szczerą.
Henry Lancaster
Relacja jak najbardziej pozytywna! Bo jak tu nie lubić dobrodusznego, ale charakternego Puchona, który w dodatku także jest fanem quidditcha? W dodatku chlubnym kapitanem drużyny żółtych. Początkowo, ich relacja polega głównie na sportowych zakładach, przepychankach, pomeczowych rozrachunkach. Dopiero potem przerodziła się w coś więcej - a znają się, lubią się a być może nawet przyjaźnią od ładnych paru lat. I choć kiedyś było inaczej, bo kiedyś Ruda czuła do niego miętę to jednak, jest to już dawno temu i nieprawda. Dziś z tego uczucia został naparstek, do tego miłości braterskiej więc wszystko jest w porządku. A poza tym - jak tu nie uwielbiać Pierniczkowej oraz Heńka razem?
Hazel Blythe Przyjaźń Hazel i Murph do łatwych nie należy. Powód jest bardzo prosty – dziewczęta są niemalże identyczne. Ten sam dom, wiek, dormitorium. Temperament, charakter, patrzenie na świat, ciekawość, nieufność – można by pomyśleć, że były wychowane w jednej rodzinie. Dlatego Murph ufa jej niemalże bezgranicznie i skończyłaby za Hazel w ogień jak za własną, rodzoną siostrą. Jednak łączy je niemalże tyle samo co dzieli – obie są niezależne, boleśnie szczerze, bezczelnie naturalne. Co nie raz nie dwa doprowadziło do wielkich kłótni, starć – szybkich, lecz gwałtownych. Przynoszących ulgę i ukojenie – bo nie sposób się na siebie dąsać podczas gdy wszystko dawno zostało wyjaśnione?
Do wspólnych zajęciach należą: latanie na miotle, ganiane za Filchem oraz panią Norris, uprzykrzanie życia poltergeistom (zemsta jest słodka, prawda?) oraz nielegalne ważenie eliksirów w łazience Jęczącej Marty. Opcji jest mnóstwo, czasu też. Nic tylko działać.
Artie McCallister
jej pierwszy, osobisty, UJAWNIONY tajemniczy wielbiciel! Murph, choć oczarowana Artiem nie widzi w nim nic więcej ponad przyjaciela. Choć, nie zaprzecza, że miło im się spędzało czas. Łamiąc szkolny regulamin. Tego samego dnia, dwukrotnie. Ale ciiicho…
Scarlett Wright
Kolejna śliczniutka pani Idealna, pani Wszechwiedząca, pani Faustowa. Murph miała dość tego typu dziewczyn, a Scarlett właśnie do takich należała. Różnica charakterów sprawiła, że od razu nie przypadły sobie do gustu. Skryta, nieskromna, przemądrzała a do tego bezgranicznie pewna siebie - Murph dostrzegała to i o wiele więcej w spojrzeniu oraz zachowaniu dziewczyny. Była również świadoma tego, jak tamta ją postrzega – nie zaprzątała sobie jednak tym głowy. Odpłacały sobie pięknym za nadobne, no i słusznie. A fakt, że Rabe i Wrigth były czymś na wzór koleżanek, lub może nawet
przyjaciółek, dodatkowo zniechęcał do prób nawiązania koleżeńskich relacji. No i na tym poprzestańmy.
Gabriel Rifflesione
jej nieco starszy kolega, którego chętnie widziałaby w Gryffindorze. No ale, Tiara swoje wie! Gabriel lubi Murphy, z wzajemnością. Bo mają wiele wspólnego - niektóre cechy charakteru, oboje dobrze latają na miotle i chodzą na te same przedmioty dodatkowe. Poza tym, Murph imponuje inteligencja chłopaka, do czego nigdy głośno się przyznaje. I do tego, Gabriel daje jej czasami fajeczki. Tylko szkoda, że kręci się wokół niego znielubiona Rosie.