Temat: Zabawa w kotka i myszkę Nie 15 Lut 2015, 14:35
Opis wspomnienia
Amelia przechadzając się po błoniach spotyka niedawno poznanego Sergiego.
Osoby: Amelia Bones, Sergie Lémieux
Czas: We wrześniu '77 roku
Miejsce: Na błoniach
Amelia Bones
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Nie 15 Lut 2015, 14:49
Spacer na świeżym powietrzu, to coś co Amelia kochała i na co codziennie starała się znaleźć chwilkę. Czasem było to pięć minut, czasem pół godziny, ale zawsze napawało Krukonkę tak wspaniałą, pozytywną energią, że ani przez chwilę jej przez umysł nie przyszło, aby tą swoją tradycję porzucić. A jeśli zdarzył jej się jakiś bardzo pracowity, pełen nauki dzień to brała wszystkie niezbędne źródła mądrości z sobą, siadała pod jakimś drzewem i uczyła się, jednocześnie przysłuchując się odgłosom natury. Nawyków tych nabrała jeszcze zanim pierwszy raz przekroczyła bramy Hogwartu. Gdy była mała całe dnie spędzała w swoim ogrodzie na Wyspie Wight, a teraz w wakacje też lubi posiedzieć przed domem lub przejść się wzdłuż brzegu wysepki. Akurat tego dnia miała trochę więcej luzu, w końcu rok szkolny dopiero niedawno się zaczął. Zrzuciła więc szkolną szatę, ubrała coś luźniejszego i wyszła na błonia, ciesząc się dość ciepłym dniem, pozostałością po letnich, sierpniowych dniach. Uśmiechnęła się sama to siebie pod nosem i rozglądając się na wszystkie strony rozpoczęła swój popołudniowy spacer.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Nie 15 Lut 2015, 16:26
Chłopak leżał w łóżku i odbijał o sufit piłeczką, którą znalazł na kufrze kolegi z dormitorium. Rozmyślał. Każdy dzień w tej szkole był dla niego wielką próbą. Starał się sprawiać pozory grzecznego chłopca. Wychodziło mu to świetnie, nawet tym dłużej to trwało, tym mniej udawał. Serio się poprawił. Ojciec go nie pozna jak znów się zobaczą! Ale pewnie pół roku minie zanim powróci do Francji. Teraz jest zamknięty w tych murach zamkowych jak więzień. Sergie nudził się. Bardzo. Chyba po godzinie takiego wylegiwania się (i pojawieniu lokatorów) zdecydował wyjść na błonia. Świetne miejsce do relaksu i trzeba korzystać póki dobra pogoda. Jesień nadchodzi, więc w końcu temperatura także opadnie. Gryfon nie przepadał za warunkami pogodowymi w Wielkiej Brytanii. Tu jest gorzej, niż tam skąd pochodził. Ale trzeba przeżyć... Wyszedł na świeże powietrze głęboko oddychając. Liczył, że tym razem nie wpadnie na grupkę tępych Ślizgonów, którzy zechcą mu dopiec bez powodu. Ruszył pewnym krokiem przed siebie w poszukiwaniu dogodnego miejsca, aby sobie klapnąć. Cholernie dużo dzisiaj się wylegiwał. Zamiast siedzieć z nosem w książkach, uczyć, albo zawierać nowe znajomości... Nieistotne. Każdy może mieć dzień lenia, racja? Gryfon minął miejsce gdzie siedziała Amelia. Oh, to się nazywa fart. Bones była jedną z tych dziewczyn, która urodą zawracała mu głowę, kiedy ten wolał mieć spokój od tego typu spraw. Jeszcze odezwie się w nim nawyk uwodzenia wszystkiego co się rusza! Potem będą go znów ganiać i strzelać z liścia. Nie pytajcie, problemy jakie przynosiły mu związki bywały różne. -Hej.- Przywitał się z grzeczności. Jednak ruszył dalej. Uznał, że rozmowa z nią źle wpłynie na siedemnastolatka. Upatrzył sobie pobliskie drzewo pod którym usiadł. Starał się unikać spoglądania w stronę Krukonki.
Amelia Bones
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Nie 15 Lut 2015, 19:03
Amelia nie jest osobą towarzyską. Często woli spędzić wolny czas w samotności z dobrą książką w ręku. Raczej nie ugania się za innymi osobami, pozostawiając im wolny wybór: chcesz to przyjdź tu do mnie, nie chcesz to odejdź – nie będę mieć ci tego za złe. Wyjątki od tej zasady to sytuacje, w których akurat kogoś potrzebuje. No i naturalnie jest jeszcze Lucas i Artie, i... no właśnie! Jest jeszcze ktoś, ktoś w pewnym sensie... wyjątkowy, jedyna osoba, której Amelia nie przepuści bez rozmowy, a nie jest w gronie jej najlepszych przyjaciół. Osoba, która niezwykle ją zaintrygowała już gdy pierwszy raz panna Bones miała z nią styczność. Osoba, której imienia i nazwiska Krukonka uczyła się zaskakująco długo jak na nią. Osoba, która pierwszy raz pojawiła się w Hogwarcie w tym miesiącu. Chyba już wszyscy powinni wiedzieć, że chodzi o pewnego Gryfona, o wcale nietrudnym to wymówienia nazwisku: Sergie Lémieux. Amelia postawiła sobie za cel, aby dowiedzieć się o nim coś więcej. Niestety, dotychczas dane jej było rozmawiać z intrygującym Francuzem tylko raz, no a poza tym podczas tego spotkania nie dowiedziała się zbyt wiele. Od tamtej pory poluje i szuka właściwiej pory by złapać bezbronnego chłopaka w swoje diabelskie sidła... Dobrze, za dużo horrorów, ale Amelia i tak postanowiła, że nie da się spławić tak łatwo, jak za pierwszym razem. Tylko szkoda, że ten moment mimo gotowości psychicznej panny Bones nie nadchodził. Rano zazwyczaj ma zbyt napięty harmonogram, aby latać po szkole i szukać Gryfona. Podczas przerw on zawsze gdzieś znika, nim Amelia zdąży cokolwiek powiedzieć, a po lekcjach Krukonka pędzi do dormitorium lub biblioteki i odrabia lekcje, i się uczy zapominając o Sergiem. Może dlatego jeszcze nie udało jej się wciągnąć chłopaka do rozmowy. Zresztą Amelii powoli zaczynało się wydawać, że ten moment, w którym uda jej się wreszcie zamienić z nim parę zdań nigdy nie nadejdzie. Tak naprawdę to już nawet się z tym pogodziła. Jakie więc musiało być jej zaskoczenie gdy nagle, podczas przyjemnego spacerku minął ją nikt inny jak Sergie Lémieux! Co więcej, jeszcze się z nią przywitał. - Cześć! - Krukonka zatrzymała się i przez chwilę myślała, że chłopak dołączy do niej, ale on poszedł dalej, już więcej na nią nie spoglądając. Amelia przez chwilę stała w miejscu, w lekkim osłupieniu, ale gdy tylko zobaczyła, że Sergie siada pod drzewem, wiedziała, że to odpowiednia pora. Teraz jej tak łatwo nie ucieknie! Panna Bones szybkim krokiem podeszła do Gryfona. - Miło, że mnie pamiętasz. Piękna dzisiaj pogoda, prawda? Mogę? – spytała z uśmiechem wskazując na miejsce obok chłopaka i nie czekając na odpowiedź usiadła. Część pierwsza wykonana! Czas przejść do części drugiej. - Uwielbiam spacerować na świeżym powietrzu! Potem mam zazwyczaj humor do końca dnia. No, chyba, że pojawi się ktoś nieprzyjemny, ale mniejsza. A ty? Co lubisz robić w wolnym czasie? – posłała mu kolejny uśmiech. Chciała zdobyć jego zaufanie. Wydawał się taki tajemniczy, ale także jakby samotny. Krukonka chciała mu pomóc się otworzyć. W jej oczach ten Gryfon był tylko małym, niewinnym, niepozornym stworzonkiem, którym trzeba się było zaopiekować.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Pon 16 Lut 2015, 13:08
Z jakich powodów Lémieux starał się tak unikać dziewczyny? Nic mu nie zrobiła! No właśnie. Po prostu żyła i chodziła po tym świecie. Niestety, ale trzeba zacząć od początku. Od przekleństwa jakim jest bycie nowy w szkole przepełnionej uczniami znającymi się ze sobą od lat. Każdy ciekawski zainteresuje się "świeżym mięsem na składzie". Szczególnie grono kobiece najbardziej ciekawiło kim jest ten "Przystojniak z Francji". Ano różne padały określenia. To tylko bardziej nakręcało sytuacje. Uczniowie z różnych domów chcieli zaznajomić się z Francuzem, który nie ma ochoty nikomu o sobie cokolwiek opowiadać. A gdy w grę wchodziły przedstawicielki płci pięknej to ciężej wytrzymać pod postacią miłego i niewinnego chłopca. Właśnie, Amelia należała do tych, które uwiodły Gryfona samym spojrzeniem, a bał się... czego? Że mu odwali? Sergie jest inny. Nikt nie nazwie go przyjacielem. Prędzej wrogiem. Dla każdego znajomość z nim jest skomplikowana. Bo niby dobrze się rozmawia, a i tak nie da niczego od siebie. Nie otworzy się. To tak jak gadać cały czas z obcym człowiekiem, gdzie zna się tylko jego imię i nazwisko. Krukonka próbowała usilnie złamać tą barierę, którą wokół siebie wytwarzał. Co tylko pogarszało sprawę. Był bardziej płochliwy. Trudniejszy do złapania. Dlatego unikał ludzi jak potrafił. Chował się w dormitorium, gdzie jedyne co mogło go spotkać to denerwujący koledzy. Ale ile można siedzieć w "klatce"? Musiał wyjść na błonia. No, ale właśnie widać... wystarczyła dosłownie chwila i już na kogoś natrafił. Akurat Bones. A już myślał, że cały rok będzie mu się udawało uczyć w tej szkole bez problemów. Ale wiadomo, że im bardziej uciekasz, tym więcej cie czeka. Eh, głupotą było myśleć, że jak się przywita to dziewczyna nie zagada. Mógł ją olać, zignorować, może by nie zauważyła blondyna. choć to ciężkie. Mimo, że starał się ubierać jak każdy, nie rzucać w oczy, to i tak wyróżnia się z tłumu jakimś sposobem. Gdy usłyszał kroki Krukonki i poczuł zbliżającą się obecność Amelii jego twarz wyglądała jakby mówiła "Dieu, pourquoi?". -Pamiętam.- Uśmiechnął się niepewnie. Zastanawiał się nad odpowiedzią, ale ta już zrobiła swoje. Fajnie. -Tak, pogoda jest bardzo belle.- Odpowiedział siadając wygodnie. Oh, rozmowa o warunkach atmosferycznych zawsze była dobrym sposobem na zaczęcie rozmowy! Sergie zaczął słuchać tego co mówi, wciąż usilnie wzrokiem biegnąc gdzie tylko się da, byle nie zatrzymać się na ładnej buzi siedemnastolatki. To trochę mogło go zdekoncentrować. Aktor nie powinien wypadać z roli! -Je...- Zaczął po francuski, ale sobie przypomniał na jaki język powinien się przestawić. -lubię... też spacerować.- Dodał powtarzając za panną Bones. Wszystkie jego przyjemności są od teraz dla niego zabronione, więc co ma jej powiedzieć? Prowadzi szare i smutne życie, nawet nie ma co lubić, ani o czym opowiadać. Jeszcze by za dużo wiedziała, ha! Samotność wcale nie była taka zła, jednak cała reszta interpretowała to jako coś przerażającego i smutnego, więc chcieli mu pomóc, co było niepotrzebne. Jednak temu małemu i niewinnemu chłopcu pozostało tylko ładnie się uśmiechać.
Amelia Bones
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Pon 16 Lut 2015, 19:25
Amelka nie raz zastanawiała się jak to by było nagle zmienić szkołę. Zazwyczaj przerywała te rozmyślania w połowie, gdyż uznawała je za zbyt absurdalne. Dlaczego? Po pierwsze: szkoły zmieniać zamiaru nie miała. Po drugie: zawsze w tych jej wyobrażeniach była jakaś taka... inna. Jak nie ona. Prezentowała się... okazalej, jakkolwiek ktoś to odbierze. Tak, przede wszystkim dominował w tych jej rozmyślaniach popularny motyw, kiedy to seksowna, wyzywająco ubrana dziewczyna z tonem makijażu na twarzy otwiera kopniakiem drzwi do klasy. Czasem sama z siebie się śmiała, czasem bywała przerażona, że coś takiego w ogóle chodzi jej po głowie. Przecież to nie była ona. Nawet jakby chciała. Teoretycznie taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, nawet bez zmiany szkoły. W Hogsmeade czy na Pokątnej na pewno znajdzie się jakiś sklepik z miniówami i bluzkami z dużym dekoltem, malować się – to chyba nic trudnego, szybko by się nauczyła. Fryza jakiegoś odlotowego wybłagałaby u kogoś i w sumie to wszystko, tak mogłoby się wydawać. Ale pominięty został jeden jedyny szczegół. Trzeba mieć odwagę, a tego Krukonce raczej brakuje. Przecież jakby nagle tak wparowała do klasy to: po pierwsze – mina nauczyciela byłaby bezcenna, po drugie – już słyszała te docinki sypiące się ze wszystkich stron. A oprócz tej sytuacji, to tak poza tym widziała pewną siebie, towarzyską, olewającą wszystko laskę. Czyli położenie nie lepsze niż w poprzednim przypadku – teoretycznie wykonalne, a jednak jest jakaś blokada. Blokada, z którą Bonesówna walczy już tyle lat, a nadal nie udało jej się jej pokonać. Ta niewidzialna siła zawsze mówi głośne: STOP! kiedy tylko Amelii przemknie przez myśl jakieś głupstwo pokroju łamania regulaminu szkolnego czy przerwania nauki i porobienia czegoś ciekawszego. Z początku było to irytujące, potem jednak dziewczyna doszła do wniosku, że ta niewerbalna moc bardzo jej w życiu pomaga. Istnienie tej dziwnej siły ma naturalnie wady i zalety, i choć te pierwsze są w tym przypadku często mocno odczuwalne, to Krukonka stara się skupiać na plusach „hamulca” zamontowanego w jej umyśle. Jeśli Sergie miał nadzieję, że uda mu się przemknąć niepostrzeżenie obok Amelii, to się grubo pomylił. Nawet gdyby słowem się nie odezwał, dziewczyna i tak by go zauważyła. Zbyt długo wyczekiwała szansy na rozmowę z tajemniczym Francuzem, aby puścić go wolno lub najzwyczajniej w świecie nie dostrzec, gdy on przebiega jej pod nosem. Dziewczyna spojrzała na Gryfona. Podobał jej się ten miks francuskiego i angielskiego w zdaniu wypowiedzianym przez niego przed chwilą. Ona sama francuski znała piąte przez dziesiąte, ale ten język bardzo jej się podobał. Ciekawe czy do pracy w Ministerstwie Magii potrzebne są języki obce? Chyba zależy od Departamentu. Ona osobiście jednak żywiła nadzieję, że nie będzie musiała operować wyśmienicie żadnym językiem prócz ojczystego angielskiego. Nie jest z niej żadna poliglotka, nie oszukujmy się. - Lubię twój akcent. – powiedziała po chwili zastanawiania się nad tym, czy takie wypowiedzenie będzie stosowne. Tak, od pogody zawsze najlepiej zaczyna się rozmowę. To trochę oklepane, ale było pierwszą rzeczą jaka Krukonce do głowy przyszła. Jej mózg zeskanował ją i pozwolił językowi wypowiedzieć pospolite zdanie, wyrażające zachwyt nad pogodą. Amelia szybko zauważyła, że Sergie unika jej spojrzenia. Zastanowiło ją to, ale w końcu postanowiła się nie odzywać. Musi czuć się niepewnie, nieśmiały z niego chłopak widocznie. - To fajnie. – odparła. Na chwilę zapanowała cisza. - A... a co jeszcze lubisz robić? Wiesz, ja szukam nowych zainteresowań, a ty wydajesz się być osobą, która robi ciekawe rzeczy, więc... – przerwała zdając sobie sprawę z tego, że łże w żywe oczy. Dlaczego kłamie? Nie powinna kłamać! Powinna wszystko odwołać i powiedzieć najzwyczajniej w świecie, że chciałaby się czegoś o Gryfonie dowiedzieć. No ale... to takie nieestetyczne. A kłamstwo jest estetyczne? Dziewczyna biła się z własnymi myślami, aż w końcu też spuściła wzrok, który potem powędrował gdzieś na bok. Ale kicha.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Sob 21 Lut 2015, 16:07
Zmiana szkoły nigdy nie jest niczym łatwym. Co prawda można zacząć od nowa... wszystko. Ale spójrzmy na to tak. Jest się nowym, więc nikt z początku cie nie akceptuje. Dodatkowo nikogo nie znasz, a twój pierwszy ruch przesądza o twojej osobie. Trzeba uważać też z kim się zadajesz i jak budować relacje. Wszystko jest ciężkie. A gdy jest się obcokrajowcem to już w ogóle inna bajka. Wtedy trzeba znosić docinki innych, którym nie pasuje twój akcent. To jest cholernie trudne, szczególnie jak dawne przyzwyczajenia nakazałyby dać takim osobnikom po twarzy. Albo wyzwać na pojedynek szermierski! Ale, czy ktoś w tej Anglii walczy na miecze? Ta tradycja chyba upadła w tym kraju. We Francji, kiedy dochodziło do jakiś konfliktów pomiędzy arystokratami odbywał się pojedynek. Wyniki były różne, ale honor wciąż pozostawał zachowany. Uczniowie w Hogwarcie chyba nie wiedzą co to jest. Strzelają do siebie zaklęciami, płatają psikusy i uciekają. Gdzie w tym sens? Tak można do śmierci robić! Zamiast załatwić od razu! Dlatego dla Francuza wielkim problemem było stać się jednym z tych "głupków". Niewinny, cichy, pacyfista... Nic nie pasowało do prawdziwej natury Gryfona. Także wrodzona odwaga kłóciła się z wymuszonym odpuszczaniem sobie starcia z potencjalnym Ślizgonem, któremu nie pasuje czerwony krawat i francuska uroda. Hm. Natomiast Ci bardzo uprzejmi i mili pokazywali jacy są upierdliwi. Nigdy przedtem nie miał okazji poznać bliżej tych dobrodusznych i grzecznych dzieciaków. Zazwyczaj z góry określał ich jako słabszych, ponieważ nie byli tak niegrzeczni jak oni. Głupio brzmi, prawda? Ale tak jest. Łobuzy zazwyczaj śmiali się "aniołków" bo odstawali od nich dość mocno. Teraz w głowie chłopaka była wielka mieszanka tego co chce, a musi. Ciągle walczył sam ze sobą i różne był wyniki tego starcia. Sergie lubił się rzucać w oczy, ale nie w tym przypadku, gdy działa incognito. Ale chyba trudno nie zauważyć złotowłosego chłopaczka z wielkimi oczami. Dlatego próby ucieczki są nie wskazane. No i chyba nie udolne. Ciekawy jest fakt, że choć sam ma problemy z wymawianiem słów, albo zapamiętaniem odpowiednich wyrazów, to rozumie całkowicie wypowiedź jakiegokolwiek Anglika. Może to być spowodowane, że podczas składania zdań, któreś słówko wylatuje mu z głowy. Akcent jednak jest nagroszy. Trudno go stępić i zastąpić nowym. Teraz to papka, która śmiesznie brzmi i można z niej kpić, a zarazem wyszydzać. Bo o co się rówieśnicy czepiają? O coś co jest dla niego trudne do opanowania! Amelia lubiła to jak się wypowiada? Szkoda, że nie ma więcej takich Krukonek. -Żartujesz...- Odparł z początku nie wierząc w to. Ale zdał sobie sprawę, że chyba mówiła na serio. -Dziękuje.- Dodał trochę speszony opierając się o drzewo. Cicho westchnął. Nieśmiały to może nie był. Ale jego gra aktorska trochę podupadała. Szło coraz ciężej i były problemy z ogarnięciem się. Przyznać trzeba, że Bones ma serio piękne oczy. To go zwodziło. Nawet nie musiała nic robić, aby wpływać na jego zachowanie. Jeśli Sergie miał słabości, to przedstawicielki płci pięknej nią były. Trochę nie wiedział co odpowiedzieć. Co mówić... "Picie, ćpanie i kobiety"? Nie! To źle zabrzmi. Poza tym rzucił to wszystko w cholerę. Ale ma chyba inne zainteresowania. Musi mieć. Coś co go nie zdradzi, a zaspokoi ciekawość dziewczyny. -Lubię... szermierkę.- Odparł. No. Nie tak źle. Przecież każdy w francuskiej Akademii potrafił walczyć. On za to był jednym z lepszych. Powalenie przeciwnika i pokazanie mu, że jest się lepszy było bezcenne. Gryfon zauważył zakłopotanie Amelii. Trochę nie wiedział co robić, więc chciał zmienić temat. -Skąd jesteś?- Spytał. W sumie nie wiedział gdzie mieszka, ani nic. Chyba daleko to nie zajdzie. Zbyt daleko...
Amelia Bones
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Pią 27 Lut 2015, 15:28
Fakt, Amelia nie wzięła pod uwagę minusów zmiany szkoły. No ale jak się tego nie przeżyło, to co można powiedzieć? Panna Bones nie doświadczyła tego, co Sergie, więc dla niej była to lepsza, świetlana przyszłość, a nie codzienna tortura. Tak naprawdę to – nie kłamiąc – ona zawsze była tą „lepszą”. Już od dzieciństwa, można by rzec, kiedy to była wyraźnie wywyższana przez rodziców. Choć z tamtego okresu pamięta tylko strzępki wydarzeń, to i tak czuje się nie do końca fair w stosunku do brata. Nie umie się z nim, cholera, pogodzić do dzisiaj! Zawsze coś się zawali, nim zdążą choć lekko poprawić swoje relacje. Takie życie. No i fakt, że w Anglii dwaj nastolatkowie walczący ze szpadami to jakiś fenomen. Amelia to tam nawet o tym nie myślała – nie miała pojęcia co to jest szermierka. Wiedziała tylko, że Lucas chyba coś tam kiedyś o tym sporcie wspominał, ale zbyt ją to nie zainteresowało. Panna Bones jednak zgodziłaby się z Sergiem w kwestii dziwnych tubylczych zachowań niektórych uczniów Hogwartu. Ją to po prostu irytowało, gdy mijała parę drugoklasistów miotających w siebie nawzajem Experiallmusem, bo chyba innego zaklęcia nie znali. A jeśli o te wielce śmieszne żarty chodzi, to Amelka jest do tego negatywnie nastawiona. Już kilka razy sama padła ofiarą irytujących żartownisiów. Oni chyba naprawdę nie zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo można tym zranić drugą osobę. Czy Amelia zaliczała się do tych „upierdliwych”? Może trochę. Ale bez przesady! Jeśli by jej ktoś centralnie, prosto z mostu powiedział, że ma wypierdzielać, pewnie by się nie kłóciła. Odeszłaby ze łzami w oczach, urażoną dumą i innymi bzdetami. Incognito, uuu, aaa. Panna Bones raczej nie powiedziałaby, żeby Sergie działał (przynajmniej w tamtym momencie) incognito. Nie miał żadnej charakteryzacji (a przynajmniej nie zauważyła), ubrany też jakoś tajniacko nie był. Incognito Amelce kojarzyło się, prawdę mówiąc tylko ze szpiegami i agentami do zadań specjalnych. W każdym bądź razie na pewno nie z francuskim Gryfonem siedzącym koło niej. Krukonce naprawdę podobał się akcent Sergiego. Był taki... niecodzienny, niespotykany. Momentami był śmieszny, to prawda, ale trochę śmiechu nikomu nie zaszkodzi, nawet Amelce. Poza tym panną Bones zawsze interesowały te wszystkie, hmm... akcenty. Ciekawa była czy jej angielski też byłoby słychać, gdyby powiedziała coś, bodajże po hiszpańsku. Czy gdyby był obok jakiś Hiszpan, to zauważyłby że jest Brytyjką? Pewnie tak. Ona, kiedy już postanowiła trochę pogadać do siebie w innym języku, nigdy nie wyłapywała u siebie tego, co słychać było u Sergiego. Może to tylko osoba, która językiem obcym posługuje się na co dzień potrafi wyłapać ten akcent? Dla Amelii było to wszystko zdecydowanie zbyt zagmatwane. - Nie żartuję, mówię serio. – uśmiechnęła się. Panna Bones nie miała takiego problemu z zainteresowaniami jak Sergie. Ona o swoich mogłaby mówić godzinami. Ale, czy to o czym myśli, to na pewno jej zainteresowania? Czy zainteresowania i rzeczy, których uczymy się, żeby być najperfekcyjniejszym i najdoskonalszym we wszystkim to to samo? Dla Amelii tak, ale czy dla innych ludzi? Hmm, szermierka. Tak, teraz już była pewna, że Lucas uprawia taki sport. Jejku, czy wszyscy umieją tą całą szermierkę tylko nie ona? To ją przytłaczało, ale też denerwowała. Byli od niej lepsi, taka prawda. Amelia nie lubiła, gdy ktoś okazywał się od niej w czymś lepszy. A jak ktoś umiał coś, czego ona nie umiała to już kompletnie. Ale zazwyczaj uświadamiała to sobie, po rozmowie z danym „ktosiem”, zazwyczaj wieczorem, przed zaśnięciem. Na razie więc humoru nie traciła, wręcz przeciwnie – cieszyła się, że Sergie udzielił jej jakiejś jasnej odpowiedzi. - Szermierkę? Mój przyjaciel też lubi szermierkę, choć ja to tam nigdy nie wiedziałam jak to wygląda. – no i co teraz? Teraz czekać. To czekanie, trzeba przyznać, nawet się jej opłaciło. Co z tego, że musiała splamić swoją poprzednią wypowiedź kłamstwem! Ważne, że coś uzyskała: jakieś konkretne pytanie, które równie łatwo będzie odwrócić w drugą stronę i skierować je do Sergiego. - Ja? Z Wyspy Wight. Wiesz, to ta wyspa na południu Wielkiej Brytanii, przy Kanale La Manche. A ty? – spytała z uśmiechem. Ciekawiło ją to. Naprawdę ciekawiło.
Sergie Lémieux
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Nie 01 Mar 2015, 13:42
Pojęcie bycia "lepszym" może być interpretowane na różne sposoby. Amelia kojarzyła to z dobrą nauką i ocenami. Sergie natomiast myślał o władzy i mocy. Kiedyś był tym "lepszym"... dzięki gnębieniu słabszych i pokazywaniu, że jest się wart uwagi bogatych dzieciaków stanowiących szkolną elitę. Teraz, gdy odłączył się od grupy, a jego umysł uwolnił od wpływów złego towarzystwa, rozumiał.. że to nie tak działa. Dlatego na chwilę obecną nawet nie myślał o czymś takim jak wyróżnienie się, czy popisywaniu. Chciał pozostać szarym, zwykłym i nieciekawym uczniakiem, którego każdy zignoruje. Niestety pochodzenie i sam fakt zmiany szkoły przyciągał osoby natrętne, oraz te które nie mają co zrobić chyba ze swoim życiem. Amelie natomiast polubił, wręcz mu się podobała... ale przecież to głupie! Dodatkowo koło nosa zakręciła mu się niejaka Jasmine Vane. To wszystko takie krępujące. Raczej jego działanie incognito nie polegało no świetnej charakteryzacji, a raczej na zmianie charakteru. Co prawda teraz dba o swój mundurek z logiem Hogwartu i krawatem Gryffindora. Aby nie przypominać niechluja, tylko zadbanego elegancika. Co prawda rozwalone blond włosy wcale nie był w takim ładzie jak reszta. Ale gdyby miał nad tym zapanować to by zwariował. Co prawda francuski akcent brzmi bardzo ładnie, ale w tej szkole było sporo antyfanów obcokrajowców. Śmiesznie to brzmi, ale serio. Czepiali się niczego. Znajdywali powód do śmiechu i drwin. Najgorzej, że Gryfon sobie na to pozwalał. Nie, że się bał stanąć przeciwko nim. Był w końcu czerwoniastym, odwaga przede wszystkim. Lecz jak to było ciągle powtarzane... nie chce robić sobie problemów, ani złej opinii. Nie ma niczego złego w obronie, ale wiedział, że jak zacznie kogoś tłuc to znów poczuje się tak silny, że będzie to wykorzystywać. Wolał spokój. Po prostu spokój! Był zmęczony całą zabawą, a także nieźle przejechał się na tym. Pamiętał moment jak trafił do szpitala i go ratowano. Wtedy myślał, że serio zejdzie. Przesadził. Wszystko co robił prowadziło do autodestrukcji. Teraz nie podniesie ręki na nikogo, ani nawet łyka wina nie spróbuje... -To naprawdę miłe. Rzadko słyszę komplementy.- To było kłamstwo, ale tak dobrze odegrane, że Amelia nawet nie wyczuje. Sergie wielokrotnie słyszał jak kobiety komplementowały ciało chłopaka (co sam uważa za przebarwianie), czy też arystokratycznej urody. Choć co do wymowy to jeszcze się z czymś takim nie spotkał. Po tym co przechodził przez ten miesiąc, była to dobra odmiana. -Ty masz ładny uśmiech.- Odpowiedział. Jakoś mu się tak urwało. Może przez to, że sam nie ogarniał tej sytuacji. Pewnie, gdyby poznał ją parę miesięcy temu, to poza próbą oczarowania gadałby dość sporo o sobie. Kiedyś straszny próżniak, teraz cicha myszka. To naprawdę zabawne. Mimo to coś powiedział. Zawsze jakiś sukces. Lecz teraz jakby się chciał rozgadać, to mógłby palnąć głupstwo. Wolał, aby do tego nie doszło. Niech Ona mówi. Chętnie posłucha. Jednak wiadomo, że znów przyjdzie kolej na niego. Graj aktorze, graj. Zacząłeś swoją rolę, więc pozostań na scenie... -Szermierka jest... mugolskim stylem walki. We Francji bardzo powszechna. W bogatych rodzinach, każdy się tego uczy zachowując tym jakieś tradycje. Nie potrafię tego wytłumaczyć, trzeba zobaczyć... głównie chodzi o odpowiednie ruchy nadgarstka, aby sprawnie "wymachiwać ostrzem".- Odpowiedział łamanym angielskim. I tak w sumie lepiej mówił, niż wcześniej. -Twój przyjaciel chyba pochodzi z szlacheckiej rodziny.- Dodał. Tak to interpretował. Wcześniej raczej nie dopuszczał do siebie myśli, że jakiś zwykły czarodziej nauczał się szermierki. -Ja...- Znów ta sama cisza i zastanowienie. Ale tutaj postanowił mówić prawdę bez skrępowania. Miejsce gdzie się urodził to nie tajemnica, nie? -Indre-et-Loire. Jest tam mój rodzinny zamek, a tuż obok niego pełno winnic. Więc nie ma problemu z winem.- Uśmiechnął się. Tęsknił trochę za domem z którego go wykopano. Arcadias nawet zabraniał odwiedzin, dlatego wszystkie święta spędzi w Hogwarcie. Ale za rok... gdy ukończy ta szkołę będzie musiał wrócić. Ojciec weźmie się za jego wychowanie i zrobi z niego Głowę Rodu. Przekaże biznes i zamęczy różnymi pierdołami. Smutny los. Ale mimo wszystko serio brakowało mu jego domu. Kojarzył mu się z luksusem, spokojem... Jak był mały uwielbiał czas spędzać na polach w towarzystwie swojego kota "Adonisa". Właśnie, brakowało mu tego zwierzaka. Zawsze uwielbiał koty, a ten był jego ulubieńcem. Szkoda tylko, że Arcadias go zabił po tym jak zaatakował jakąś kuzynkę chłopaka.
Amelia Bones
Temat: Re: Zabawa w kotka i myszkę Pon 11 Maj 2015, 19:26
Tolerancja to widocznie pojęcie w dzisiejszych czasach zanikające. Biorąc pod uwagę, że mamy za sobą dwie wojny światowe i milion wcześniejszych konfliktów, panna Bones uważa, że w tym w miarę ucywilizowanym świecie ludzie powinni się jednoczyć, a nie patrzeć spod byka na obcokrajowców. Sergie miał o tyle pod tym względem dobrze, że był Francuzem, a Francja i Anglia raczej utrzymywały ze sobą przyjacielskie stosunki... pewnie zdarzały się jakieś bitwy, wojny, zdrady i inne tego typu sprawy, ale Amelka się na tym nie znała, nie sposób wszystkiego spamiętać, zwłaszcza, że w Hogwarcie nikt historii Wielkiej Brytanii nie uczy, jest tylko historia magii. Z jednej strony to dobrze, – szansa na zwiększenie tolerancji, przez brak wypominania negatywnie wpływających na relacje wydarzeń historycznych – z drugiej jednak źle, bo – jak twierdzi Krukonka – to zabija tkwiący głęboko w młodych sercach patriotyzm i pociąg do wiedzy i poznania historii swego kraju. Nie była pewna czy aby nie tylko ona ma takie zapędy patriotyczne i zamiłowanie do historii, ale jest w końcu częścią szkolnej społeczności, tak więc jej zdanie również się liczy, tak czy nie? Tak czy siak akurat ten problem Sergiego Amelia rozumiała, bo potrafiła sobie wyobrazić tłumy nabijających się z byle czego bęcwałów, których w tej szkole nie mało. Już nie raz się na takich napatoczyła, ale wystarczyło zazwyczaj jedno wymowne spojrzenie, aby dano jej najświętszy spokój, który był przecież tak bardzo zbawienny. Bójki to nie jej bajka, konflikty (w które niestety często się wpakowywała) potrafiła – na szczęście – rozwiązywać metodą całkiem pokojową. Całkiem, bo nie do końca. Nawet złota cierpliwość Amelii kiedyś się w końcu kończy. Krukonka zarumieniła się po uszy. Świetnie, po prostu świetnie, teraz siedzi tam czerwona jak jakiś burak. - Emm... No, ten... Dziękuję... – wyjąkała. Dziewczyna, która była zwolenniczką tej teorii, że ludzie się nie zmieniają, tylko świat, w którym żyją, gdyby znała historię Sergiego stwierdziłaby swoją rację, bo w końcu wszystko, całe jego życie wywróciło się do góry nogami. Zmienił szkołę, został – nie kłamiąc – wywalony z domu, nic dziwnego, że przyzwyczajenia i pewne zachowania też mu się zmieniły... To raczej naturalne, że w innym otoczeniu, pełnym obcych ludzi zazwyczaj odkrywamy swoją drugą twarz. A czy to akurat ta prawdziwa czy maska – to już muszą rozgryźć pozostali. Amelka stwierdziła, że skoro Gryfon tak niewiele mówi i z taką uwagą dobiera słowa, to ma pewnie jakąś wstydliwą tajemnicę, może wydarzenie z przeszłości, którego nie chce wydać przed nowymi znajomymi? W sumie to ten tok myślenia Krukonki nie jest daleki od prawdy. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru na siłę naciskać, aby Sergie zaraz wypaplał jej wszystkie swojej najgłębiej skrywane tajemnice, to byłby przecież całkowity brak kultury z jej strony. Amelia wysłuchała uważnie definicji szermierki. Tak, tak, słyszała/czytała chyba o tym coś podobnego. No, zawsze można powiedzieć, że „jakieś-tam” pojęcie miała. Lepszy rydz, niż nic, jak to mawiają mugole. - ”Wymachiwać ostrzem”... Tyle w tym przemocy, to chyba nie dla mnie. Nie mam talentu do sportów. – wzdrygnęła się. - Nie, nie, on jest półkrwi... Ale „wymachuje ostrzem” całkiem nieźle. – uśmiechnęła się do kolegi. No, czyli przed Sergiem ujawnił się fakt, że zwykły czarodziej również może szermierkować, szermierować? Jaka jest czasownikowa forma? Zresztą, nieważne, po c to komu wiedzieć? - Co kto lubi. – odparła na uwagę o winie. - To miejsce, w którym mieszkasz... Wybacz, ale nazwy raczej nie potrafię wymówić... to miasto czy jakaś prowincja? – spytała z czystej ciekawości. Teraz musi, po prostu musi dowiedzieć się czegoś więcej. Amelia nie pogardziłaby, gdyby miała zostać głową Bonesów, jednak – niestety – w większości rodów, w tym w jej, funkcję tą musiałby przejąć mężczyzna... Więc ewentualnie Edgar, ale z jego roztargnieniem, pewnie nieraz pytałby się siostrzyczki o radę w jakiejś ważnej kwestii. W sumie to Amelka ma raczej ambitniejsze plany. Ministerstwo Magii, o tak. Niech się już na nią nakręca, tak jak ona nie. Szykujcie się, bo oto nadchodzi wielka, wszechmocna Amelia Bones!