Temat: Nocą wszystkie koty są czarne Sro 17 Wrz 2014, 13:26
Opis wspomnienia
Wakacje, dom, dwie osoby w nim. I to jeszcze w nocy. Taka atmosfera sprzyja... koszmarom.
Osoby: Chiara di Scarno, Aeron Steward
Czas: Gdzieś w Lipcu, 1977r
Miejsce: Dom Aerona, Szkocja
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyjazd Chiary trochę zdziwił Aerona. Choć może nie powinien. Jaka sama mu przypomniała, podczas uczty kończącej rok szkolny w Hogwarcie chąc czy nie chcąc sam ją do siebie zaprosił. Było to już po imprezie, więc pewnie chciała uciec od tego całego zamieszania, albo coś. Już wcześniej zauważył że nie najlepiej wygląda. Cóż, Chiara jest dla niego jak siostra, więc normalne że się o nią martwi, mimo że tego tak nie pokazuje. Spędzili więc pierwsze parę dni na spokojnym odludziu, gdzie nikt się nie zapuszcza, gdzie trawa wydaje się bardziej zielona, las większy, a noc ciemniejsza. Ot takie wakacje. Każdemu są potrzebne, szczególnie jak ktoś wygląda, jakby właśnie miał wywinąć się na drugą stronę. Jednak coś zmieniło się jednej nocy, dziwnie niespokojnej już od samego początku. Było już dość późno wedle normalnych ludzi (czyli nie dla Aerona), więc Chiara spała w wieży, w starym pokoju jego siostry. A sam Aeron siedział przy otwartym oknie znajdującym się po drugiej stronie domu. Wpatrywał się w ciemny las, oświetlony jedynie blaskiem gwiazd i srebrzystą łuną księżyca. Gdzieś w oddali słychać było szelest krzaków, co nie mogło dziwić, gdyż las sowicie zamieszkiwały dzikie zwierzęta, przemykające tu i tam. W pewnej chwili dało się słyszeć okropny krzyk, niosący się dziwnym echem. Na pierwszy rzut ucha ciężko było stwierdzić czy dochodził on z zewnątrz, czy raczej z domu, dopóki nie powtórzył się, tym razem głośniejszy i wyraźniejszy. Aeron poczuł dziwne ukłucie niepokoju. Głos dochodził z wieży, z pokoju w którym obecnie znajdowała się Chiara. Nikogo innego w domu nie było, gdyż wszystkie wejścia były zabezpieczone magicznie. Wstał z miejsca i ruszył po schodach. Drzwi do pokoju były lekko uchylone, bardziej z konieczności wpuszczenia świeżego powietrza. Wsunął się delikatnie do środka, i spojrzał w stronę łóżka. Chiara, pogrążona we śnie rzucała się po całej szerokości łóżka. Aeron zasępił się. W pierwszej chwili nie bardzo wiedział czy lepiej jest ją obudzić, czy dać spać, ale po kolejnej fali postanowił uczynić to pierwsze. Podszedł po cichu do skraju łóżka, i lekko potrząsnął ramieniem Chiary, jednocześnie mówiąc cicho: -Chi, obudź się.-
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Czw 18 Wrz 2014, 07:41
Pojawienie się Lasarusa w życiu Chiary, zdecydowanie było dla niej poważnym wstrząsem. Dla niej, ale przede wszystkim dla jej matki, która już wcześniej będąc jedynie cieniem samej siebie, w tej chwili przypominała bardziej ducha niż żyjącą osobę. Któregoś dnia, gorszego jeszcze od poprzednich, kiedy ślady po uderzeniach w miarę się wygoiły, a nowe widniały na miejscach, które dało się ukryć, Włoszka stwierdziła, że dłużej nie da rady. Nie uprzedziwszy nikogo formalnie o swoim wyjeździe, po prostu skorzystała z pomocy Proszku Fiuu i kilka sekund, może minut później była już u Aerona. Przyjaciel był co prawda odrobinę zdziwiony jej przybyciem, ale zaakceptował chyba fakt, że pojawiała się niezapowiedziana, poruszała tylko wygodne dla siebie tematy i potrzebowała sporo przestrzeni. Byli w tym zresztą do siebie podobni i choć ugościł ją ze wszelkimi honorami, nie wchodzili sobie absolutnie w drogą, szanując wzajemną potrzebę samotności. Ta noc nie odznaczała się niczym szczególnym. Nawet otoczenie i wnętrze jej chwilowego pokoju było jej już lepiej znane. Położyła się spać wcześnie jak na nią, zagoniona do łóżka krążącymi jej w głowie niczym trucizna w żyłach myślami i zmęczeniem, któremu przeczyła, lecz które nie chciało jej opuścić od czasu ślubu Belli i Rudolphusa, a z czasem jedynie stawało się coraz gorsze, coraz bardziej uciążliwe. \Wiele godzin przewracała się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji ani spokoju ducha, by osunąć się w ramiona zbawiennego snu. W końcu, gdzieś w okolicach drugiej w nocy, odpłynęła w ramiona Morfeusza, które okazały się niczym innym, jak tylko duszącym uściskiem koszmaru. Amante udał się na polowanie i nie mógł pomóc swej Pani jak zwykle w podobnych sytuacjach. Cienkie prześcieradło pod którym spała zsunęło się z jej ciała obleczonego satyną i po chwili skotłowane wylądowało na ziemi obok łóżka. Głowa niespokojnie przewracała się na poduszce, gałki oczne wyraźnie obracały się pod powiekami, a w pewnym momencie nawet, z ust wydobył się głośny krzyk przerażenia. A może cierpienia? Trudno określić, tuż po nim nastąpił jednak drugi i to wystarczyło, aby zaalarmować Aerona. Aby wyciągnąć go z jego samotni i w środku nocy zaprowadzić do wieży, w której znajdowała się Chiara. Gdyby wiedziała co się dzieje, nie chciałaby go tutaj. Nie chciałaby, aby widział, że coś ją męczyć, choć wystarczyło na nią spojrzeć, aby się w sytuacji zorientować. Wychudła, z cieniami pod oczami i w oczach, pozbawiona części tej swojej elektryzującej energii, którą kiedyś drwiła ze świata, który zdawał się nie mieć dla niej zbyt wiele pozytywnych uczuć. Być może powinien pozwolić jej spać, wycofać się i nigdy o tej sytuacji nie wspominać, on jednak postanowił wyrwać ją koszmarom... W pierwszej chwili Chiara nie wiedziała co się dzieje. Jej powieki zatrzepotały, a oczy potoczyły błędnie po pogrążonym w półmroku pomieszczeniu, nieobecnie nie widząc, jakby wciąż znajdowała się tak naprawdę gdzieś indziej. Z jej ust wydobył się cichy jęk, a potem zaatakowała trzymającego ją Aerona, choć przecież nie miała dostatecznie wiele siły ani tym bardziej narzędzi, aby móc skrzywdzić potężniejszego od niej posturą chłopaka. Nie wiedziała chyba gdzie się znajduje, ale jej twarz ukazywała całkowite przerażenie i może jeszcze wstręt... Jakby już kiedyś znajdowała się w podobnej sytuacji.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Czw 18 Wrz 2014, 16:25
Aeron wiedział że to co właśnie zrobił, było bardzo ryzykowne. Mało kto lubi gdy budzi się go w środku nocy. Szczególnie podczas okazywania strony, której nikt nie widział. Sam Aeron prawie nigdy nie miewał koszmarów. Choć był pewien okres w jego życiu, podczas którego co noc budził się zlany potem, z sercem szalejącym w piersi niczym uwięziony ptak w za małej klatce. Zawsze wtedy śnił o jego siostrze; szła przez ciemny las, otoczona cieniami niczym woalem; mimo że biegł za nią, wołał ją, ona dalej szła, ciągle się oddalając, by w końcu zniknąć w ciemności gdzieś tam między złudzeniem horyzontu, a fałszywą rzeczywistością. Dopiero wtedy odzyskiwał świadomość, wciągając powietrze niczym ryba wyciągnięta z wody na brzeg. Łóżko wyglądało jak pobojowisko, on sam czuł się jak wyrwany z koszmaru. To wtedy zaczął mniej sypiać; potrafił przesiedzieć całą noc w bezruchu przy otwartym oknie, przypatrując się przemijającemu życiu. Wtedy też zawarł przyjaźń z ciemnością. Od tamtej pory stała się jego niemą towarzyszką, podążającą wszędzie gdzie się udał, dostrzegalną w nawet najjaśniejszym promieniu słońca. Przestał się jej bać, gdyż właśnie o to jej chodziło. Zamiast tego zaczął ją lepiej poznawać, dzielić się z nią sekretami, i samemu odkrywając nowe. Jeśli zaś chodziło o Chiarę, to jedyne co Aeron wiedział to to, że coś było nie tak. I to bardzo mocno nie tak, jak być powinno. Już wcześniej to zauważył; podczas pożegnalnej uczty w Wielkiej Sali Chiara wyglądała jakby stała na granicy między światem żywych a światem upiorów. Z uwagi na ich przyjaźń nie drążył tematu - wiedział że to delikatny temat, zresztą gdyby Chiara chciała, sama by się z nim wszystkim podzieliła. Siedział więc i obserwował dalej, jak zwykle miał w zwyczaju to robić. Dlatego też, gdy tamtego dnia, tak niedawno, ujrzał ją w swoich drzwiach, zrozumiał że uciekła. Uciekła przed rzeczywistością, jak i przed tym co niematerialne; Lecz nie takiej reakcji się spodziewał. Choć może i tak? Kierowany chęcią przerwania cierpienia, lekko potrząsnął jej ramieniem. Niby nic, wystarczyło to jednak by wkraść się do świata, który tak bardzo chciała ukryć w sobie. Obudziła się, lecz było to stwierdzenie mocno przesadzone; otworzyła oczy, lecz dalej pogrążona była w głębi swych koszmarów. Dostrzegłszy Aerona, zrobiła coś, czego ten kompletnie się nie spodziewał; rzuciła się na niego niczym dziki kot, broniący swego ogona, nie widzący zbliżającego się z tyłu wilka. Z zaskoczenia wycofał się krok do tyłu, starając się uniknąć ręki, lecącej ni to jako cios, ni to jako bezwładny ruch. Udało mu się to połowicznie; na prawym policzku poczuł lekkie przecięcie, przywodzące na myśl pazur dzikiej kotki. Prychnął bardziej ze zdziwienia, niż z bólu, i chwycił ręce Chiary. Wiedział że minie pewna chwila nim wróci do rzeczywistości. Do tego czasu nie mógł pozwolić jej być samej, gdyż zachodziła możliwość że zrobi sobie sama krzywdę, chociażby od poręczy łóżka, misternie rzeźbionych, z licznymi ostrymi krawędziami. Nie wiedział nawet kiedy wstała; ciągle trzymając ją za ręce, w dwóch krokach przeszedł za jej plecy. Wtedy też, chwyciwszy ją od tyłu, przysunął ją do siebie, opierając jej plecy na swojej klatce. Wyrywała się, jednak jego uścisk był mocniejszy. Trwali w tym dziwnym tańcu przez dobrą chwilę, nim Aeron nie odezwał się: -Chiaro di Scarno, apeluję do Ciebie byś wreszcie odzyskała świadomość, nim zaśniesz ze zmęczenia.-
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Pią 19 Wrz 2014, 12:17
Wszyscy widzieli, że było z nią coś nie tak. Nie dało się nie zauważyć spadku wagi i zmęczonego wyglądu. Chiara jednak ostrożnie dobierała sobie przyjaciół i wiedziała, że nie będą pytać, że mądrze pozostawią jej samej walkę z demonami i nie będą próbowali się wtrącać, obdarowywać ją „dobrymi radami” i na siłę uszczęśliwiać. Jedynie Jasmine mogłaby zechcieć potrząsnąć przyjaciółką, ale na całe zajęta Kruegerem nie dostrzegała aż tak wiele, co zwykle. Pozostawał jeszcze oczywiście Rosier, ale od czasu przyjęcia Lasarusa nie miała z nim żadnego kontaktu i nie była nawet pewna, czy chciałaby mieć. Zbliżały się zaręczyny Carrowa i istniało wysokie prawdopodobieństwo, że tam właśnie go spotka, ale kilka kradzionych chwil pośród tłumu, nie mogło wiele zmienić. Co zaś się tyczy ciemności – Chiara się jej nie bała. Podobnie jak Aeron uznawała ją za swoją przyjaciółkę i zbyt często włóczyła się po nocach, aby móc odczuwać przed nią lęk. To nie ona ją w tym momencie przerażała. I nawet sam fakt koszmaru zapewne by jej nie przeszkadzał, bo nawiedzały ją one regularnie całe życie, jakby więziona jej umiejętnościami podświadomość uważała za stosowne korzystać z każdej możliwości na poigranie z Włoszką, lecz ten sen był szczególnie rzeczywisty, szczególnie przerażający. A może nawet nie sen, tylko wspomnienie, kolejne jego wersje, czasem bardziej tragiczne od innych. Walczyła z Aeronem zawzięcie, bezskutecznie usiłując się wyswobodzić z jego silnego uścisku. Nawet kiedy ją unieruchomił, szamotała się jeszcze, z coraz to mniejszą energią. I nagle całe napięcie mięśni zniknęło, a ona stała się bezwładną laleczką w objęciach Krukona, ledwo ustając na własnych nogach. Oparła się ciężko o klatkę piersiową chłopaka, wciągnęła głośno powietrze i jak oparzona odskoczyła od niego, obracając się i błyskając w półmroku przestraszonymi oczyma. Przez moment błądziła spojrzeniem po twarzy Stewarta, aż w końcu na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. I ulga. - To Ty. – wydusiła nieswoim głosem i zrobiła krok do przodu, podnosząc dłoń aby dotknąć miejsca na twarzy, gdzie widniały ślady jej paznokci. Nic nie powiedziała. Bo co miałaby rzec? Przepraszam? Idiotyzm. Nic mi nie jest? Cóż, jawne kłamstwo i niepotrzebne strzępienie języka. Dziękuję? Wolałaby, aby go tutaj nie było.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Sob 20 Wrz 2014, 02:58
Wszyscy wiedzieli, nikt nie miał odwagi pomóc. Jedną rzeczą jest uszanowanie woli drugiej osoby. Jeśli prosi nas by nie reagować, nawet jeśli chcemy. To można jeszcze zrozumieć i nawet usprawiedliwić. Ale inna sprawa to momenty takie jak ten; gdy podjęcie decyzji to kwestia sekund, a efekty tego mogą być różne. Niestety, czasem człowiek potrzebuje pomocy od drugiej osoby, nie ważne jak samotny i samodzielny by był. Aeron miał jedynie nadzieję że gorzej już nie będzie. Ten koszmar wyglądał jakby chciał uwięzić Chiarę w środku, i nie miał najmniejszego zamiaru jej wypuścić. Dlatego też zdecydował się na taki a nie inny krok. Całe to nagromadzenie wszystkich rzeczy które spotkały Chiarę miało swoje ujście właśnie tutaj; na jakiś czas powinna odzyskać spokój, a przynajmniej tak się Aeronowi zdawało. Chyba że w ciągu kilku dni nawali sobie takich przeżyć, że znów oszaleje. Szamotała się bez przerwy jeszcze parę dobrych chwil. Aeron czytał kiedyś o przypadkach ludzi, którzy w czasie snu odzyskiwali świadomość, lecz ich ciało było nadal pogrążone we śnie. Doświadczali wtedy różnych zjawisk i przeżyć, podczas gdy część ich mózgu dalej śniła, a mięśnie stawały nieruchomo jak żelazo. Był to tak zwany paraliż senny. On sam osobiście tego nie przeżył, i szczerze mówiąc w ogóle tego nie żałował. Wrócił myślami do teraźniejszości. Siła Chiary coraz bardziej malała, by w pewnej chwili zniknąć całkowicie. Szczerze mówiąc Aeron sądził że potrwa to trochę dłużej. Jednak ona oparła się całą swą bezwładnością o niego tak, że musiał podeprzeć się nogą by razem z nią nie wylądować na podłodze. W tej chwili musiało dojść do niej w jakiej "pozycji" stała, ponieważ gdy tylko sobie to uzmysłowiła, wystrzeliła z jego ramion jak z procy, mało mu przy okazji nie trafiając tyłem głowy w jego podbródek. Tylko zapobiegliwy ruch do góry który Aeron wykonał nie dopuścił by teraz żuł swój własny język. Chiara spojrzała, w pierwszej chwili tak jakby widziała ducha (no dobra, może trochę tak wyglądał, no ale ciemno było dobra?), potem jednak doszło do niej kim on jest. Arcio przywołał na twarz grymas, specjalnie zarezerwowany właśnie na takie okazje. -Owszem to ja.- odpowiedział jej, po czym zrobił "hmm" i zamilknął. Pytać czy wszystko okej nie było sensu z oczywistych powodów. Zastanowił się przez krótką chwilę. W tym czasie Chiara podniosła rękę do małego śladu który jakimś dziwnym przypadkiem znalazł się na jego twarzy. Lekko przecięta skóra już się zasklepiła, pozostawiając jedynie czerwoną smugę niewielkiej ilości krwi, która zdążyła się jeszcze wydostać. -Wybacz że wszedłem bez pukania, ale powiedzmy że miałaś tu mały problem. Który dzięki mnie na razie powinien dać Ci chwilę wypoczynku.- powiedział w końcu, podsumowując cały ten zbieg wydarzeń. Choć jemu wydawało się że stoi tu od co najmniej godziny, tak naprawdę całe to zdarzenie trwało raptem parę minut.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Czw 25 Wrz 2014, 11:57
Pomóc jej? To śmieszne stwierdzenie, bo od dawna nic już nie można było dla niej zrobić. Demonów było zbyt wiele, a ich szpony i zęby lata temu rozszarpały na kawałki jej duszę, teraz drobiąc ją jedynie na coraz bardziej żałosne kawałki. Nawet, gdyby ktoś wykazał chęć wsparcia, rozmowy z nią, wskazania rozwiązań i kroków, dzięki którym jej sytuacja mogłaby ulec poprawie, nie przystałaby na to. Nie chciała niczyjej litości, wychodziła z założenia, że to jej prywatna walka i nikogo by do niej nie dopuściła. Tak czy inaczej wystarczająco wiele osób było w nią choć symbolicznie zaangażowanych. To nie był pierwszy koszmar, który dusił ją i odbierał tak cenne chwile odpoczynku. W domu przeważnie wyciszała pokój, dając otoczeniu złudne wrażenie, że z nią wszystko jest w porządku. Tam z resztą jedyna reakcja mogłaby pochodzić ze strony skrzatów, a im wystarczyło kilka słów rozkazu, aby więcej nie interweniować. Z ludźmi było znacznie trudniej, nawet wymusiwszy obietnicę, nie mogłaby mieć pewności, że zostanie ona dotrzymana. Przyglądała się uważnie Aeronowi, a na jej twarz powoli wracała znajoma maska obojętności. Widomo przerażenia znikało z piwnych tęczówek, a usta wygięły się w znajomym półuśmiechu. Tak należało się zachować, należało jak najszybciej schować się za murami twierdzy, którą wznosiła całe życie. Zbagatelizować znaczenie tej sceny i machnąć ręką na reakcje swojego zagonionego w kąt umysłu. Opuściła dłoń na jego klatkę piersiową, bo kontakt fizyczny umożliwiał pewną kontrolę, a zgięta w łokciu ręka narzucała konkretny dystans. Niewielki co prawda, ale dla Chiary bliskość nie oznaczała intymności, nie była tabu. Nie uważała, aby dotykając mężczyzny, cokolwiek mu sugerowała, a przynajmniej nie w tej chwili, nie w ten sposób, nie tego mężczyzny. Jakkolwiek musiało to wyglądać z boku, bo przecież wciąż pozostawała w cienkiej koszuli nocnej, a dookoła kłębił materiał odrzuconego w koszmarze prześcieradła. - Problem? – powtórzyła za nim, na raz rozbawiona jego sposobem ujmowania sprawy. - To żaden problem, raczej drobna niedogodność, na którą nie warto zwracać uwagi. – poprawiła go i wzruszyła lekko ramionami, jakby ten gest miał dodatkowo wpłynąć na obniżenie wagi wydarzenia, którego niefortunnie był świadkiem. W końcu opuściła dłoń i obróciła twarz w kierunku sporego okna, którego story były rozsunięte, ukazując rozgwieżdżone niebo i księżyc w pełni. - Po ubiorze wnioskuję, że Cię nie obudziłam. Co powiesz na kieliszek czegoś mocniejszego? Albo kilka? – fakt, była w jego domu i proponowała mu alkohol, którego w sensie fizycznym przy sobie nie miała, ale to przecież byłaby błahostka, gdyby wyraził ochotę.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Pią 03 Paź 2014, 01:16
No i tu właśnie był pies pogrzebany. Cóż, dało się zauważyć że decyzja Aerona o obudzeniu Chiary nie spotkała się z wielką aprobatą ze strony budzonej. Nie spodziewał się wylewu uczuć i imprezy dziękczynnej, toteż nie bardzo był zaskoczony. Tak to niestety bywa w życiu, że czasem trzeba wybierać między jednym złem, a drugim. Choć to nie jest zbyt trafne określenie. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Można by ją porównać do odcieni szarości, nadanym wszystkiemu co nas spotyka. Takie przynajmniej wnioski wyciągnął Aeron, po paru latach obserwowania otoczenia i zachowania ludzi. Zazwyczaj nie reagował - po prostu nie wykazywał głębszych uczuć w kierunku obcych mu ludzi. Z Chiarą sprawa się trochę bardziej komplikowała. Należąc do zaszczytnego kręgu bliskich mu osób, jednocześnie wyzwalała w nim emocje, które rzadko kiedy oglądają światło dzienne. Wiedział że nie jest zadowolona z tego co zrobił. Może tak było lepiej. O wiele dziwniej by się czuł gdyby nagle zaczęła mu wylewnie dziękować. I tak uważał że wybrał najlepszy możliwy wariant. Nie potrzebował potwierdzeń ani dozgonnej wdzięczności. Wystarczyła mu świadomość że - przynajmniej na chwilę - mógł jej pomóc. Powoli wracała do swojej zwykłej postaci. Na twarz znów powrócił jej dawny wyraz - maska, którą niektórzy mogli mylnie brać za jej prawdziwą twarz. On jednak wiedział czym była. Pojawienie się jej brał jednak za dobry znak. Oznaczała ona że jej właścicielka w pełni świadoma, wróciła do rzeczywistości. Jej ręka powędrowała do jego klatki piersiowej, jak gdyby stanowiąc barierę której nie miał prawa przekraczać. Nie żeby chciał. Traktował Chiarę, można by rzec jak siostrę. I nawet jeśli miał świadomość że jest kobietą, nie przejmował się tym. Zdania wypływające z jej ust, drobne gesty, mimika twarzy. Wszystkim tym chciała udowodnić, że to co miało przed chwilą miejsce, było tylko niczym innym jak niegroźnym zdarzeniem. Aeron nie bardzo wiedział kogo chciała przekonywać - on i tak wiedział i widział swoje, a podłodze czy poduszce to i tak wszystko jedno. W odpowiedzi wzruszył więc tylko ramionami, i przybierając niewinną minę powiedział: -Ja nic nie widziałem.- ręka znikła, równie szybko jak się pojawiła. Podążył wzrokiem za spojrzeniem Chi. Noc, tak piękna, dopiero rozkwitała, rozciągając sieć ciemności, poszarpaną tu i ówdzie srebrnym światłem księżyca, czy nieco delikatniejszym światłem gwiazd. -Ja nie sypiam. Szczególnie w tak piękną noc, jak ta. Niewiele jest na tym świecie rzeczy mogących dorównać urodą takiej ciemności.- na wspomnienie o czymś mocniejszym jego cichy śmiech rozbrzmiał w pokoju. Owszem, miał specjalne miejsce. Na poddaszu, tuż przy okrągłym oknie, które tak uwielbiał w młodości, stała niewielka szafka. W szafce, oprócz pięknych, kryształowych szklanek, można było jeszcze znaleźć starą, wyśmienicie smakującą szkocką whisky, Chivas Regal. Jako że jej twórcy byli starymi przyjaciółmi rodziny Aerona, co roku dostawał parę butelek, z których każda miała minimum 20 lat. Powiedział więc Chi: -Bardzo chętnie. Niestety, ale będziemy musieli przejść na poddasze.-, po czym spojrzał na nią krytycznie rozbawionym wzrokiem, i dodał: -Tylko zarzuć coś na siebie, bo wystraszysz mi wszystkie duchy tymi kośćmi.-
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Wto 07 Paź 2014, 13:57
Chiara w stosunku do bardzo niewielu rzeczy wykazywała się aprobatą, tym bardziej entuzjazmem. Nawet w kwestii rzeczy, które lubiła, które były dla niej ważne i dawały jej różnego rodzaju satysfakcję, zachowywała raczej swój chłodny dystans, a precyzyjniej stoicki spokój nasycony nutką pogardy dla świata i jego emocjonalnej natury. Wytrącenie jej z równowagi byłoby kwestią niezwykle skomplikowaną, można by pewnie rzec właściwie niemożliwą, a przynajmniej nie w taką stronę, aby wybuchła, aby zaczęła nadmiernie i nazbyt głośno werbalizować, gestykulować czy robić którąkolwiek z innych, niezbyt dla niej inteligentnych rzeczy, które ma w zwyczaju czynić w podobnych okolicznościach praktykować większość osób. Prawdę mówiąc była jedynie lekko niezadowolona z fakt, że Aeron był świadkiem jej małego problemu. Jak chyba każdy, kto zostałby przyłapany w chwili słabości, wobec której w dużej mierze czuje się bezradny. A jeśli nie każdy, to już na pewno osoba równie ambitna, równie zamknięta w sobie i równie nie pozostawiająca sobie miejsca na błędy jak Chiara. Daleka była jednak od uczucia paniki, gniewu czy rozpaczy, że „prawda wyszła na jaw”. Po pierwsze, cała sprawa nie była dość istotna aby mogła jej jakoś zaszkodzić, po drugie, wątpiła aby Aeron miał zamiar z kimkolwiek się dzielić tym, co widział, czego się dowiedział. I nie tylko dlatego, że był jej przyjacielem i że do pewnego (bardzo ograniczonego, ale jednak) stopnia mu ufała, ale raczej ze względu na to, że nie był on nadmiernie gadatliwą osobą i nie podejrzewała go o skłonność do plotkarstwa. Była to z resztą jedna z cech, która zadecydowała o stopniu zażyłości ich relacji. Słowa chłopaka potwierdziły jej podejrzenia i przywołały ja jej wychudłą twarz cień uśmiechu, który złagodził wyostrzone niedowagą rysy. Nie odpowiedziała już nic na to jego stwierdzenie, uznając tę kwestię za zamkniętą. Nie uważała za stosowne upewniać się tysiące razy co do każdego, najgłupszego drobiazgu, irytując tym siebie i dając innym podstawy do zakwestionowania jej inteligencji. Raz wystarczał. Powiedziane słowa obowiązywały. Skinieniem głowy przyjęła jego słowa, znała bowiem zwyczaje przyjaciela, sama z resztą dzieliła je w dużym stopniu, ale brak istotnych składników odżywczych oraz kalorii, które można by zamieniać na energię, skutkował w bardzo określony dla Chiary sposób, dający się wytłumaczyć procesami biologicznymi i nie do uniknięcia. Zmęczenie odczuwała niemalże ciągle, a gdy dochodziły do tego jeszcze nocne koszmary, filetowe sińce pod piwnymi oczami stawały się bardziej zrozumiałe. Ożywiła się jednak, kiedy na wokandę wywołany został temat alkoholu. Jakaś iskierka zamigotała w źrenicach, a usta wygięły się w wątłym półuśmiechu. - Stan uczuć duchów w tym domu zupełnie mnie nie interesuje. – stwierdziła chłodnym, ponownie perfekcyjnie opanowanym tonem, nie czując się najwyraźniej skrępowaną faktem, że Aeron zwrócił uwagę na jej strój, który oględnie mówiąc był raczej skąpy. - Ale skoro uważasz, że jestem odziana niestosownie… – dodała po chwili, chwytając przerzucony przez oparcie krzesła, obszerny, sięgający jej połowy ud czarny sweter i przeciągając go przez głowę, a stopy wsuwając w stukające przyjemnie na kamiennych posadzkach buty na niewielkim obcasie. - Tak może być? - zapytała, prześmiewczo okręcając się dookoła niczym dziewczyna przed swoim pierwszym balem, podekscytowana tym, co ma przynieść jej wieczór i noc. Nie pasował jedynie wyraz twarzy, która w przypadku Chiary wyrażała niewiele, poza chłodnym rozbawieniem.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Sob 08 Lis 2014, 22:00
Wszystko wróciło to "normy". Oczywiście można by debatować nad definicją i faktycznym stanem danej "normy", ale jak powiadają niektórzy ludzie, "kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą". Nie było sensu wracać do wydarzeń z przed paru chwil. Było minęło. Pokój wyglądał jak po przejściu huraganu. Resztki pościeli walające się tu i tam, ściągnięte z łóżka prześcieradło. I tak dalej. Nie żeby to miało teraz jakieś znaczenie - i tak mieli zamiar przenieść się na poddasze. Od tej całej sytuacji zaschło Arciowi w gardle. Chi zaś w międzyczasie zarzuciła coś na siebie, zakrywając dość mocno wychudzone ciało. Ciekawe czy w ogóle coś jada. Arcio sam nie należał do grubych osób, mimo że czasami jadał wiele ponad normę przeciętnego człowieka. Życie samemu zmusiło go do nabycia pewnych umiejętności w dziedzinie gotowania. I mimo że mógł wspomóc się magią, on jednak wolał używanie własnych rąk. Zawsze starał się dbać nie tylko o umysł, ale również o ciało. Zresztą trzymał się tej zasady nie tylko podczas gotowania. Wszelkie czynności wymagające trochę więcej niż tylko ruch ręki przypominały mu że nadal jest człowiekiem. Największy błąd, który popełniali czarodzieje, było według Arcia całkowite poleganie na mocy magicznej. Co do samego jedzenia - nie bardzo wiedział czy w ogóle ktoś inny byłby w stanie spróbować czegoś z jego kuchni. Pewnie dlatego, że jeszcze nikt nie miał szansy skosztować tych "specjałów". Rzucił jeszcze okiem na ubraną już Chiarę, której widok wywołał lekki grymas na jego twarzy. Skinął jej głową na znak że mogą już iść, po czym ruszył przez pokój, będący chyba w stanie agonalnym, i wyszedł przez drzwi. Znajdowali się w wieży - a to oznaczało, iż by dostać się na strych, muszą zejść na sam dół, przejść na drugą stronę domu i tam wejść po schodach prowadzących na strych. Korytarz na którym się znaleźli wypełniony był po brzegi ciszą, zaburzaną tylko przez ciche kroki Chi i prawie niesłyszalne kroki Arcia. Nie potrzebował światła by iść - doskonale znał każdy cal, każdy stopień, każdą deskę tego domu. Miał tylko nadzieję że Chi nie straci gdzieś przypadkiem zębów. W drodze przez kuchnię zabrał z lodówki kawałek twardego, lekko wędzonego sera i zaczął go jeść. Ruszył schodami do góry, wskazując Chi drogę. Na samym końcu schodów otworzył ciężkie drewniane drzwi, które o dziwo nie wydały najmniejszego nawet dźwięku. Tuż za nimi rozciągała się rozległa przestrzeń strychu, z widocznie jaśniejszym, otwartym oknem po drugiej stronie. Tuż obok stały dwa lekko podniszczone już fotele, a między nimi pięknie rzeźbioną, drewnianą szafkę. W lepszym świetle można by dostrzec delikatny ciemnoniebieski refleks wydobywający się z drewna z którego została wykonana. Szczerze mówiąc, sam Arcio nie bardzo wiedział jaki dokładnie gatunek drzewa został wykorzystany do wytworzenia tej szafki. Do tego dochodził zagadkowy wiek przedmiotu, bowiem już jego przodek wspominał w pamiętniku o "starej, magicznej szafce na strychu". Co w niej magicznego było, tego Arcio nie zdążył jeszcze odkryć. Zresztą odkrył ją stosunkowo nie dawno, przykrytą zakurzonym prześcieradłem. Spojrzał na wchodzącą do pomieszczenia Chi, robiąc przy tym zamaszysty gest ręką i jednocześnie mówiąc; -Witaj w mojej Galerii Cieni.- w trakcie gdy to mówił, księżyc, schowany za niewielką chmurą, wypłynął na wolność, wpuszczając do środka niewielkie ilości światła - nie na tyle by było jasno, i na tyle by każdy z przedmiotów znajdujących się w środku rzucił interesujące, a czasem lekko dziwne cienie.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Pią 14 Lis 2014, 11:33
Widać było, ża Aeron przywykł do dostatku i wygody. Nie równało się to oczywiście poczuciu bezpieczeństwa, przytulności i ciepłu rodzinnego domu, ale nazywanie pokoju, który wciąż nosił znamiona luksusu “ruiną”, tylko ze względu na panujący w nim nieład, który równocześnie dodawał mu przecież życia, dawał zrozumienia, że zamieszkuje go ktoś jeszcze prócz duchów z przeszłości, to wszystko sugerowało, w jaki sposób postrzegał świat dookoła siebie. Chiarze to nie przeszkadzało, ba, była w tym do niego podobna, od dziecka wychowywana w bogactwie, ze wszelakimi wygodami i możliwością otrzymania wszystkiego, czego by sobie zażyczyła. Oczywiście z kategorii rzeczy materialnych, bo gdyby rozważać tę kwestię pod kątem uczuć rodzicielskich, czy w ogóle rodzinnych, bądź tak potrzebnego dziecku do rozwoju poczucia przyzwolenia na rozwijanie się naturalnej ciekawości świata i próbowanie nowych rzeczy, okazałoby się, że wzrastała w biedzie. I to wręcz drastycznej. Podążała za Aeronem w ciemnościach, nie mając z tym większego problemu. Nie dlatego, że posiadała jakieś nadprzyrodzone zdolności i widziała w nocy niczym kot, ale dlatego, że po prostu przywykła do poruszania się na wpół po omacku. Istniała jednak pewna znacząca różnica pomiędzy Zamkiem Hogwartu, który zdążyła poznać i obcym dla niej domem chłopaka, dlatego kilka razy potykała się niegroźnie lub wpadała na stojące po drodze przedmioty, zyskując może kilka siniaków, zupełnie błahych i nieistotnych z jej punktu widzenia. Lubiła swoje ciało, była z niego dumna, potrafiła znakomicie posługiwać się nim jako narzędziem, w celu osiągnięcia określonych korzyści, ale nie traktowała go z chorobliwą ostrożnością czy pietyzmem. Jakże mogłaby, skoro regularnie znaczyły je ślady ojcowskiej furii? W końcu dotarli jednak na strych, zadziwiająco czysty i zupełnie nie przypominający typowego pomieszczenia, pełnego gratów i kurzu, które przychodzi na myśl, kiedy rozważa się kwestie nieużytkowego (w znaczeniu: niezamieszkałego) poddasza. Bystre oczy Chiary, choć przecież zmęczone w tej chwili i poprzecinane czerwienią przekrwionych żyłek, z ciekawością lustrowały wnętrze, wyłapując szczegóły umeblowania i na dłuższą chwilę zatrzymując się na stojącej pomiędzy fotelami szafce. Po dłuższej chwili wróciła wzrokiem do Aerona i obdarzyła go krzywym półuśmiechem, który wyglądał nieco upiornie w księżycowym świetle, którego zimny, delikatny blask budził cienie na twarzy dziewczyny. - Galerii Cieni? - zapytała cicho, jakby taki ton głosu wydawał jej się najstosowniejszy w tym miejscu i usiadła, czując pod udami fakturę podniszczonej tapicerki która wciąż jednak pamiętała czasy świetności i świadczyła o bogactwie właścicieli. Chiara podwinęła nogi pod siebie, nie przejmując się tym, że (biorąc pod uwagę jej ubiór) może być to nieco niestosowna pozycja i przyglądała się chłopakowi, zastanawiając się gdzie właściwie trzyma alkohol, który przygnał ich tutaj w środku nocy. W najgłębszych ciemnościach.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Sob 29 Lis 2014, 13:53
Owszem, dom ten był kiedyś pełen życia. Niestety z czasem zaczął on wymierać, zupełnie jak jego rodzina. I teraz, można by rzec że jest on odzwierciedleniem samego Aerona. Z zewnątrz zadbany, wewnątrz wydaje się poukładany i pusty. Jakby właśnie czekał na osobę, która tak jak teraz Chiara, pojawi się i przyniesie ze sobą trochę nieładu do jego wnętrza. Niestety, osobowość Aerona nie bardzo zachęca do jakichkolwiek bliższych kontaktów z jego osobą, nie licząc paru osób którym to nie przeszkadza. No i oczywiście do tego dochodzi kwestia krwi, bowiem Aeron, chcąc zachować linie rodzinnej krwi, jako jedyny spadkobierca, musi związać się z kimś również pochodzącym z szanowanej rodziny. Musiał również pomyśleć o jakiejś formie zarobku. Ostatnia wiadomość od jego rodzicieli pochodziła z przed kilku miesięcy, i nie zapowiadało się by szybko mieli wrócić. Nie bardzo nawet wiedział gdzie zniknęli. Przez to został praktycznie sam. Nie żeby mu to przeszkadzało, przecież już niedługo zacznie ostatni rok nauki w szkole. Pieniędzy starczy mu jeszcze na dość spory okres czasu, nie są one jednak nieskończone. Raczej nie skończy w ministerstwie, po tym jak zmusili go do rejestracj jego animagii w spisie. Zresztą, będzie decydował o tym dopiero za rok, bowiem przez ten czas jeszcze wiele może się wydarzyć. I to niekoniecznie same dobre rzeczy. Strych wyglądał tak jak zawsze, gdy Aeron przychodził tu w nocy, czy to by posiedzieć, czy to by się napić, czy trenować swoją przemianę. Nastrój tego pomieszczenia napawał go pewnym spokojem. Zamknięte tu wspomnienia czasem wypływały na powierzchnię, opowiadając swą historię. Tutaj też znalazł pamiętnik swego przodka, Gordona. Jeśli wierzyć zapiskom i opowieściom, był to ogromny mężczyzna z czarną jak smoła brodą. Był też jedynym, oprócz Aerona, Stewardem który opanował animagię. Przemieniał się bowiem w czarnego niedźwiedzia, którego futro przypominało jego brodę. Właśnie dzięki wskazówkom zawartym w pamiętniku udało mu się odkryć animagię. Jeśli ktoś przypatrywałby się Aeronowi z boku w czasie gdy ten dorastał, mógłby zauważyć spory wpływ przodka na jego zachowanie. Stąd wzięła się jego oschłość w stosunku do innych, jak i potrzeba ochrony własnej rodziny. Widząc reakcję Chiary na widok strychu, również krzywo się uśmiechnął. Mimo iż nie było tego widać, on zawsze dbał, by nie było tu zbyt brudno, ani zbyt czysto. Nie żeby ktokolwiek tu przychodził; Chiara była pierwszą osobą, którą tu wprowadził. A czemu Galeria Cieni? -Kiedyś na ścianach wisiały tu obrazy. Całe mnóstwo obrazów. Z czasem większość z nich została zdjęta, a pokój popadł w zapomnienie. Teraz można oglądać tu tylko cienie.- powiedział, po czym podszedł do siedzącej już Chiary, i spoczął na stojącym obok fotelu. Mimo starości nadal był miękki, bez najmniejszych śladów wgnieceń po latach użytkowania. Ze stojącej obok szafki wyciągnął dwie kryształowe szklanki, i nieotwartą butelkę whisky. Postawił je na stole, co wywołało osobliwy dźwięk kryształu, po czym jednym ruchem otworzył butelkę. Rozlał dość sporą ilość trunku im obu, po czym podał szklankę Chiarze z delikatnym skinieniem głowy. Sam zaś skosztował trochę bursztynowego alkoholu. Tak jak podejrzewał, nic nie mogło się równać z Chivas Regal. Wyciągnął się głębiej w fotelu, rozkoszując się tą chwilą.
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Pią 16 Sty 2015, 12:10
Tak wyglądało życie, zarówno w sensie jednostkowym jak i kolektywnym albo zwyczajnie nieco szerszym, w odniesieniu do wszystkiego co istniało. Każda rzecz miała początek i koniec, każda osoba musiała się kiedyś urodzić i kiedyś umrzeć. Także domy podlegały temu naturalnemu cyklowi, który wymuszał nań upływający czas. Kiedyś ktoś je zbudował, kiedyś były wypełnione życiem i śmiechem po to, aby później opustoszeć i pokryć się kurzem lub przynajmniej pogrążyć się w ciszy. Chiara nazywała Aerona przyjacielem, ale tak naprawdę niewiele o nim wiedziała. Funkcjonowało to z resztą w dwie strony, bo przecież swoją relację zbudowali na poszanowaniu wzajemnych granic i tajemnic, a więc przede wszystkim na zgodnym milczeniu i niemym wsparciu w sytuacjach, w których druga osoba wyrażała takie zapotrzebowanie. Dziewczyna nie zdawała sobie do końca sprawy jak wygląda jego sytuacja rodzinna, choć mogła przecież zauważyć, że mieszka zupełnie sam, w wielkim, dość ponurym domu. Nie dociekała jednak, wychodziła z założenia, że gdyby coś miało zostać powiedziane, to tak by się właśnie stało. Bo choć oboje milczeli, nie wynikało to bynajmniej z tego, że byli nieśmiali i nie wiedzieli jak sformułować swoje myśli albo rozpocząć rozmowę. Dziadkowie coś w sobie mają. Przodkowie w ogóle, chyba łatwiej się na nich wzorować, bo nawiązujemy z nimi bliższą relację w dzieciństwie, kiedy nasze poznawanie ludzi i rzeczy jest bardziej otwarte i znacznie mniej krytyczne, pozbawione ironii czy chłodnego dystansu albo nie poznajmy wcale, bazując jedynie na źródłach pisanych, które nie mogą oddawać danej osoby w całym jej wymierzę i przeważnie przedstawiają ją z niesprawiedliwie pozytywnej lub negatywnej strony, a nawet jeśli przedstawiają ją taką, jaką być mogła w rzeczywistości, to i tak pomijają masę szczegółów, z których w istocie składa się człowiek. Małych – wielkich rzeczy. Ale to cenne, posiadać kogoś, na kim można się wzorować, kto jest dla nas autorytetem w różnych sprawach, motywacją, motorem. Chiara też posiadała taką osobę i być może jej charakter wiele mówi o tym, jakie życie miała mała, wrażliwa dziewczynka wychowywana w sposób niespełniający jej podstawowych potrzeb niematerialnych. Jedyną osobą, którą mogłaby przedstawić w podobnym świetle, w jakim Aeron prezentował swojego przodka – animaga, był cierpiący na Alzheimera staruszek, który przez połowę czasu nie pamiętał, kim ona właściwie jest ani co powiedział jej wczoraj. Przynajmniej jednak wykazywał jakiekolwiek zainteresowanie jej osobą, był łagodny i wbrew pozorom pozytywny, choć zanim zapadł na chorobę, charakteryzował się niemałym okrucieństwem, dużym egoizmem i zuchwałą dumą. - Rozumiem. – odparła, po czym uśmiechnęła się lekko i spojrzała chłopaka, którego rysy były ostrzejsze niż zwykle, oświetlone tylko przez blask księżyca – To dość poetycka nazwa, sam ją wymyśliłeś? – w jej słowach dało wyczuć się rozbawienie, ale nie było w nim nic z drwiny. Może raczej przyjazne zainteresowanie, które przeważnie prezentowała w stosunku do Aerona. Zaprosił ją do siebie, pozwolił uciec z domu, w którym znajdowało się dwoje z czworga mężczyzn, których nienawidziła najbardziej w swoim życiu. Nie wypadałoby z niego drwić, chociaż Chiara rzadko przejmowała się tego typu ograniczeniami. Chwyciła szklankę, pociągnęła solidny łyk i przełknęła przyjemnie drażniący gardło alkohol. Tego jej było trzeba, dobrze wiedziała, że w odpowiednich ilościach podobny napitek mógł zagwarantować jej przyjemne zapomnienie i sen. - Widzę, że na mnie nie oszczędzasz. – odezwała się z uznaniem dla trunku, który zaserwował jej przyjaciel.
Aeron Steward
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Wto 10 Lut 2015, 01:18
Życie jak życie. Dla jednych było ono niczym jedwabny szlafrok, otulający i chroniący przed chłodem. Dla innych zaś był to stary łachman, obdarty, brudny, z dziurami wpuszczającymi zarazki i chłód. Ci urodzeni i żyjący w dobrobycie nie zrozumieją tych urodzonych i wychowanych w biedzie i głodzie. Choć Aeron urodził się, w można powiedzieć dość majętnej rodzinie, to nigdy jednak nie odczuwał z tego powodu jakiegokolwiek wyrzutów sumienia. Zresztą dość szybko nauczył się brać świat takim jaki jest, a nie takim jakim być powinien. Śmierć jego siostry i wuja wyjątkowo brutalnie uświadomiła go o prawdziwej rzeczywistości. Zaczął więc wykorzystywać dane mu przez życie środki, by móc kroczyć przez świat, nie obawiając się każdego nowego dnia; będąc w stanie ochronić tych, których kocha; zabić tych, którzy mu zagrażają. Szczęście, że osób na których mu naprawdę zależało było niewiele. Inaczej musiałby się chyba sklonować by mieć na wszystkich oko. Zdecydowanie za dużo z tym problemów. Fotele na których siedzieli były naprawdę miękkie, mimo upływu wielu wielu lat. Zapadł się delikatnie w swój, delektując się przy okazji trunkiem. Przymknął oczy, pozwalając mu powolutku rozlewać się po gardle i przełyku. To jedna z tych niewielu przyjemności, które wymagały tak niewiele wysiłku, a w zamian oferowały tak niezwykłe doznania. Będzie musiał znów iść do Shawna, i skombinować parę nowych butelek. Cholera, normalnie kosztowało by go to majątek. Szczęście że Shawn był starym przyjacielem rodziny. Z produkcji zawsze zostawało parę nowych butelek, którymi Aeron nigdy nie pogardził. Pamiętał jak z Dorianem wymykali się ze szkoły na błonia czy inne odludne miejsca, i pili. No, może czasem trochę za dużo, ale to było dawno. Było minęło. Spojrzał na Chiarę, siedzącą w ciszy naprzeciwko Aerona. Nie często miewali takie okazje na odpoczynek. Nie chodzi już nawet o zmęczenie fizyczne, bowiem to regeneruje się szybko, o wiele szybciej niż zmęczenie psychiczne. W ogóle, umysł człowieka jest fascynującą rzeczą. Potrafi wytwarzać tyle rzeczy, tylko po to by przyszedł inny umysł i je zniszczył bądź zastąpił swymi własnymi. Potrafi kochać, i jednocześnie potrafi zabijać. Zbyt wiele różnic dzieli ludzi by mogli kiedykolwiek żyć wspólnie. Cieszył się że Chiara skorzystała z jego zaproszenia. Widać było że potrzebowała ucieczki. Zauważył uśmiech, jakim go obdarzyła w zamian za jego słowa. W ciemnym pokoju sprawiał wrażenie lekko upiornego, co jednakże według Aerona dodawało mu uroku. Wzruszył ramionami na dźwięk jej słów. Owszem, nazwa była jego dziełem. Może nie była super groźna ani poważna, doskonale określała jednak nastrój panujący w pomieszczeniu. Odpowiedział Chiarze, z delikatnym uśmiechem błąkającym się gdzieś na jego twarzy: -Tak, to ja ją wymyśliłem. Pamiętaj, Chi. Nazwy przechowują bardzo dużą moc. - po czym napił się jeszcze wytrawnego trunku. Jego partnerka również doceniła smak alkoholu, bowiem dość spora jego ilość ze szklanki została już pochłonięta. Cóż, nie bez powodu byli przyjaciółmi. Właśnie takie błahostki, niby nic, a jednak bardzo istotne rzeczy definiowały prawdziwą przyjaźń. To, a do tego ich delikatne podejście do prywatności i przeszłości. Nie zamieniłby Chiary na nikogo innego. Odpowiedział jej jeszcze: -Jesteś moją przyjaciółką. W pewnym sensie jesteś ze mną związana, a więc nie jest to żaden problem.-
Chiara di Scarno
Temat: Re: Nocą wszystkie koty są czarne Pią 20 Lut 2015, 10:49
Pieniądze nie dają prawdziwego szczęścia, te nieco już wyświechtane i tak często powtarzane słowa, stanowczo zbyt nagminnie pojawiające się w ustach biednych, szukających w nich ulgi i ucieczki od egoistycznych rządz albo poczucia niespełnienia i porażki, znajdowały jednakże potwierdzenie w osobie Chiary. Była obrzydliwie zamożna, jej rodzina od wieków bogaciła się na innych i nigdy niczego, w sensie materialnym, nie brakowało członkom znamienitego rodu di Scarno. Do tego dostatku zobowiązywało ich poniekąd także pochodzenie, bo nie bez kozery wywodzili się od samego Salazara Slytherina. A jednak nie była szczęśliwa, nie wiedziała nawet, czy kiedykolwiek poznała to uczucie i widział to każdy, kto znał ją trochę lepiej. Zaplątana w sieć zobowiązań i toksycznych relacji z ludźmi, którzy ograniczali jej już i tak spętaną wolną wolę, nie potrafiła odnaleźć satysfakcji we właściwie niczym. Kradzione, ulotne chwile zapomnienia , kiedy nie liczyło się nic ponad dotyk kochanka albo zimnej stali rytualnego noża. Zapamiętanie, z jakim usta wypowiadały gorączkowo niezrozumiałe mniej lub bardziej słowa. I w końcu, krótki moment obejmującej we władanie całe ciało rozkoszy, spełnienia. A potem znów powrót do rzeczywistości, bolesny, niechciany i pogłębiający w niej zadrę wypełnioną ciemnością i wyrzutami, poczuciem niesprawiedliwości. Teraz było jednak lepiej niż zwykle. Wyrwana z koszmaru znalazła się w świecie ciszy, spokoju, ciepłych cieni i odurzającej mocy alkoholu. Z dala od toksycznych pnączy, które dusiły ją na co dzień, w bezpiecznym towarzystwie Aerona odprężała się. Doceniała to, było to dla niej tym ważniejsze w świetle ostatnich zdarzeń, które wciąż wciągały ją regularnie w swe lepkie objęcia, kradnąc godziny snu, który nie dawał już wypoczynku. Także nie zamieniłaby tego wycofanego, spokojnego chłopaka na nikogo innego. W zabieganej codzienności zdawali się nie mieć dla siebie zbyt wiele czasu, znajdowali się zbyt daleko myślami, choć przecież ich ciała codziennie dzieliły przestrzeń tego samego Pokoju Wspólnego, a jednak w jego towarzystwie doświadczała czegoś, czego nie dawał jej nikt inny. Czuła się choć przez chwilę panią własnego losu, mogła decydować, co chce powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Nikt jej do niczego nie zmuszał, nie usiłował wyciągać z niej informacji, których oddawać nie chciała. - Mnie nie musisz tego tłumaczyć, Aeronie. – wiedziała to, jej fascynacja runami, tajemniczymi znakami przeszłości, magią numerów, pogłębiała się wciąż do stopnia, który mądrzy tego świata uznaliby zapewne za niepokojący. Niczego tak nie pragnęła jak pokrytych kurzem i wzgardzanych przez wielu ksiąg, nic nie wzbudzało w niej takiej rządzy jak oscylujące na skraju czarnej magii rytuały, które wymagały od niej daniny z krwi, ciała i umysłu. Jej przedramiona pokrywała sieć jasnych blizn, która ubogacała się w nowe zaułki, nowe uliczki prowadzące do ukrytych, spowitych zagadką miejsc. Powieki przykrywające ciemne oczy zatrzepotały przez moment łagodnie, nim pozwoliły spojrzeniu po raz kolejny zatrzymać się badawczo na przystojnej twarzy jej nocnego towarzysza. Jak dalece to spotkanie odbiegało od tych, które zwykła odbywać w Hogwarcie. I to nie jej rozmówca stanowił o dobitności tej różnicy, ale jego zachowanie, atmosfera, którą nasycone było powietrze dookoła. Nie lubiła jednak słowa „związany”, kojarzyło jej się nieuchronnie z pętami, z ograniczeniami, ze wszystkim tym, od czego starała się uciekać, a co, niczym diabelskie sidła, jeszcze ciaśniej zatrzymywało ją w swoich objęciach, uniemożliwiając najlżejsze nawet drgnięcia sparaliżowanych strachem mięśni. - Jestem twoją przyjaciółką, Aeronie, a Ty moim przyjacielem i choć zazwyczaj tego nie widać, doceniam naszą relację. – odparła, nie odnosząc się do tego delikatnego tematu łączących ich więzów, ale być może ze względu na nocną porę, która usprawiedliwiała niektóre słowa albo swobodę wymuszoną przez wypity alkohol, nieco nie w swoim stylu wyraziła prawdziwe uczucia, nie okraszone ironią, choć nadal dla niektórych pełne dystansu, którego jednak Chi nie potrafiła się wyzbyć nigdy, dlatego nie należało brać tego za bardzo do siebie. - Czasem mniej, znaczy więcej. – dodała, dopijając swój trunek i radując się przyjemnym bez-myśleniem, faktem, że słowa same spływały po języku i wydostawały się z ust, niczego więcej od niej nie pragnąć, jak tylko bycia instrumentem i widzem.