Montgomery była nieco zaskoczona tą prośbą o spotkanie. Traktowała Dem’a jako bliską sobie osobę i nigdy, przenigdy nie odmówiłaby mu spotkania. Tym bardziej, że w jej rodzinnym domu nie działo się teraz najlepiej, a mając okazję ku temu by wyjść wreszcie z czterech ścian swojego pokoju, z tej cholernej rezydencji nie mogła się powstrzymać. Miała nieco problemów z dotarciem na miejsce, nie do końca było to jej winą, wiadomo – korki i tym podobne, czasem nie rozumiała mugoli, którzy tak bardzo wszędzie się spieszyły, a to utrudniało. Jedno skrzyżowanie zablokowane, bo wypadek, drugie, bo jakiś idiota stoi w poprzek drogi. No, zdarza się. A nie miała innej możliwości dotarcia na wskazane przez niego miejsce, a naprawdę chciała się z nim spotkać. Miła odskocznia od paskudnej i nieprzyjemnej codzienności. Kiedy wysiadła ze środka transportu zorientowała się, że jest już spóźniona, a dotarcie na miejsce zajmie jej jeszcze trochę. No cóż, Dem raczej nie pogniewa się, powinien zrozumieć, że dzisiaj Chayenne miała na swej drodze same przeszkody. Rozejrzała się uważnie, nie wyróżniała się w tłumie. Miała na sobie czarną skórzaną spódnicę i koszulkę z dodatkami koronki, włosy rozpuszczone, długie, rozwiewały za nią w ten piękny wspaniały dzień.
W końcu udało jej się dotrzeć na miejsce spotkania. Zauważyła Dem’a od razu, podeszła do niego i widząc jak jest zapatrzony na otaczający ich świat usiadła obok niego. Odezwał się pierwszy, więc Chayenne jedynie uśmiechnęła się uroczo.
- Niestety, same przeszkody na drodze. Myślę, że zrozumiesz moje problemy z dotarciem… mugolskie środki transportu są straszne. – powiedziała oddychając głęboko. Spojrzała na niego i przysunęła się nieco bliżej. – Dobrze Cię widzieć, Dem. – dodała jeszcze z uśmiechem i sięgnęła do swojej skórzanej torebki, w której wyjęła paczkę papierosów, tak, zdarzało jej się palić, w wakacje znacznie częściej! Odpaliła jednego i zaciągnęła się mocno oddychając głęboko.
- Nie spodziewałam się prośby o spotkanie. Wszystko w porządku? – spytala. Wolała się upewnić. Najzwyczajniej w świecie troszczyła się o niego, był jej przyjacielem, bliską osobą, nigdy nie traktowała go oschle. Przeciwnie, był jedną z niewielu osób naprawdę bliskich jej sercu.