IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Zgubiony cel

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptyNie 18 Sty 2015, 11:55

Opis wspomnienia
Trzecia klasa. Christopher, jak na gwałt potrzebował pewnej książki. A zamiast niej znalazł Carmen.
Osoby:
Christopher Richardson, Carmen Luminous
Czas:
Miesiąc przed końcem trzeciej klasy.
Miejsce:
Biblioteka
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptyPon 19 Sty 2015, 11:46

Ostatnią rzeczą jakiej chciał to pobyt w bibliotece. Nienawidził tego miejsca, w którym przebywała większość szlam. W szkole nie mieli życia, a więc ich jedynymi przyjaciółmi były książki. Parsknął śmiechem i przyśpieszył kroku. Co jakiś czas witał się z osobami z swojego roku. Oni postanowili wcześniej wziąć się za zielarstwo i wyrobili się z pracą domową.  A on lenił się na nudnej lekcji i tylko wykonywał wydane wypracowania. Ale to nie wystarczyło, żeby wszystkiego się nauczyć. Więcej mógł dowiedzieć się od profesora.
Teraz musiał się uczyć do egzaminów, a w książce, której poszukiwał było najwięcej informacji. Musiał to jakoś nadrobić. Wszedł do środka. Do jego nozdrzy uderzył zapach starych książek – niektórych zakurzonych. Nikt nie miałby siły pielęgnować każdej codziennie, nawet Pani Pince. Skinął głową do starszej kobiety i ruszył do odpowiedniego działu. Wertował tytuły w poszukiwaniu tej „upragnionej”. Spróbował wyciągnąć jedną z nich, sprawdzić, czy może znajduje się gdzieś z tyłu i właśnie wtedy kilka pozycji spadło na trzecioklasistę. Przewrócił się, poczuł ból przy czole. Po jego twarzy spływał strużek krwi. Przełknął głośno ślinę, masując obolałe miejsce. Pani Pince z pewnością byłaby wściekła. Gdyby to widziała, bo jak na razie nie dawała po sobie żadnego śladu. Przy wstawaniu nadepnął na nogę jakiejś dziewczyny. Tak przynajmniej sądził po jej krótkim, prawie niesłyszalnym okrzyku. Wyszczerzył do niej zęby, spojrzał na plakietkę przyczepioną do jej szaty. Carmen Luminous, Slytherin. Widział ją kilka razy w Pokoju Wspólnym i zajęciach, jednak jeszcze nigdy nie zwracali na siebie zbytniej uwagi. Teraz mogli to łatwo zmienić. Czasem takie chwile tworzą bardzo silne więzy.
- Przepraszam – wymamrotał. Tego słowa używał bardzo rzadko, uważał, że szlamy musza tak się zwracać do czystokrwistych czarodziejów. Musieli zachowywać jakiś porządek – inaczej zapanowałby chaos i osoby pochodzące z rodzin mugoli pozwalaliby sobie na zbyt dużo. Tak nie mogło być. Zdecydowanie. Dlatego też honorowo zwracał się jedynie do tych jego pokroju. Taką była Carmen, bo inaczej nie przydzieliliby jej do Slytherinu.
Carmen Luminous
Carmen Luminous

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptyWto 20 Sty 2015, 21:07

Od paru godzin pilnie studiowała piękną mapę nieba rozłożoną na stoliku przed jej błękitnymi oczętami. Jednak mimo, że otaczała ją sprzyjająca nauce aura zacisznej biblioteki, setki starych, misternie zdobionych woluminów oraz znośny zapach kurzu i prochu, nie mogła choć na chwilę skupić myśli na swoim obowiązku. Koniec roku szkolnego, będący zarazem początkiem fali egzaminów usilnie przypominał jej o wakacjach. Jednakże nie o tych co miały dopiero nadejść i uwolnić studentów od monotonnej walki o punkty i dobre oceny. Ona w umyśle miała jeszcze wydarzenia z zeszłego lata, które w przykry sposób odbiły na niej surowe piętno. Powoli próbowała odcinać się od tego co zaszło i na nowo budować swój własny mały świat bez skaz przeszłości. Jednak czy jest się w stanie całkowicie przekreślić własne więzy? Nawet jeśli płaci się za to tak wielką cenę, jaką jest hańba?
Pogrążona we własnych myślach, pustym wzrokiem wodząc po kolejnych rycinach gwiazdozbiorów nie zauważyła, gdy do biblioteki wpadł czarnowłosy młodzieniec.
Prawdopodobnie dalej wpatrywałaby się w księgi tym samym nieobecnym spojrzeniem, udając pilnego studenta, przygotowującego się przed następnym egzaminem, gdyby nie nagły łoskot, który rozległ się tuż za jej plecami. Obróciwszy się i z roztargnionym, dość zdziwionym wyrazem twarzy zauważyła Christophera Richardsona siedzącego pod regałem, na zimnej posadzce wśród porozrzucanych gdzieniegdzie ciężkich ksiąg. Oczywiście, że poznała młodzieńca. Ślizgon, praktycznie jej rówieśnik, z którym jednak nie miała wiele do czynienia oprócz neutralnych spojrzeń na korytarzu, na zajęciach czy w pokoju wspólnym. W przypadku dziewczyny nie była to dziwna czy niespotykana sytuacja; z niewieloma osobami rozmawiała, nawet jeśli pochodzili oni z tego samego domu.
Na czole chłopaka coraz wyraźniej kształtowała się w czerwona rana, która z każdą sekundą niechybnie groziła pozostawieniem po sobie przykrej blizny. Rudowłosa wstała. Pozostawiwszy rozłożoną mapę i odsunięte, drewniane krzesło zbliżyła się do próbującego stanąć na własnych nogach Czarnowłosego. Jednak on nie wiedząc, że nadchodzi, boleśnie nadepnął jej na stopę, zwiększając liczbę osób poszkodowanych znajdujących się w tej chwili w bibliotece.
- AUĆ – zduszony okrzyk wyrwał jej się z gardła, mogący niechybnie sprowadzić na ich dwójkę panią Pince. Przegryzła niespokojnie wargę.
- Nic ci nie jest? - zapytała, ignorując pulsujący ból w palcach. Uważniej przyjrzała się nieciekawej ranie. Nie wyglądała na głębokie rozcięcie, a mimo to ubywało z niej dość sporo krwi. Dookoła niej zaczął tworzyć się niemały siniak. Rudowłosa sięgnęła do kieszeni szukając chusteczki, lub czegokolwiek mogącego prowizorycznie powstrzymać krwotok nim chłopak zdąży dojść do Skrzydła Szpitalnego.
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptySro 21 Sty 2015, 10:41

Wiedział, że pobyt w bibliotece nie mógł skończyć się czymś dobrym. To miejsce musiało być przeklęte przez najgorsze duchy nawiedzające Hogwart! Kryły się w najciemniejszym zakamarkach i tylko czekały aż ktoś wpadnie w ich pułapkę, da im okazje do ataku, zaciśnięcia sideł… Były niczym wygłodniałe lwice obserwujące potencjalną ofiarę. Irytek należał do tej grupy, więc Richardson mógł się założyć, że to on maczał w tym palce. Nawet nie zauważył kiedy zaczął zaciskać swoje ręce w pięści.
Ból zbierał siły, po czym uderzał z jeszcze większa mocą. Krzywił się za każdym razem kiedy taka fala nawiedzała jego głowę. Ciepłe krople krwi spokojnie spływały po jego twarzy. Jeszcze przed chwilą potrafił rozczytać plakietkę przyczepioną do piersi dziewczyny, a teraz nie mógł wyszczególnić najprostszych części jej wyglądu. Widział tylko wyróżniające się z tłumu, rude włosy. Rozejrzał się wokoło. Oprócz tej dwójki znajdowało się tutaj jeszcze kilka osób. Dotąd wertowały spokojnie tytuły, ale po chwili jakby wyparowały. Uciekły z miejsca zdarzenia, by uniknąć szlabanu. Tchórze.
–  Jestem cały i zdrowy– wysyczał ironicznie. Tak chciał zacząć znajomość z Ślizgonką? Najwidoczniej nie skoro po chwili roześmiał się przyjacielsko. Na jego twarz wkradł się uśmiech, a w ustach poczuł jakiś metaliczny smak. Szybko zdał sobie sprawę, że ciecz wpływa do jego jamy ustnej. Wydał wyraz obrzydzenia, po czym zacisnął wargi w wąską linię.
Do rany przyłożył chusteczkę, którą podarowała mu dziewczyna. Krew szybko przesiąkła przez cienki materiał, jednak lepsze to było niż nic. – Cóż… Wiedziałem, że nic tutaj nie skończy się dobrze. Chciałem znaleźć odpowiednią książkę i sama widzisz. Chyba nigdy tutaj nie wrócę – pokręcił z niedowierzaniem głową. Naprawdę nie miał ochoty spędzać więcej czasu w tym okropnym miejscu. Najlepiej było wydać skargę do samego dyrektora, jednak wątpił, by posłuchał się małego trzecioklasisty. Żaden dorosły człowiek nie słuchał się dzieci. I to było najgorsze, bo wykluczało wszelkie ich prawa. A czy to nie równość i sprawiedliwość liczyła się najbardziej? Pochodził z szlachetnej rodziny czarodziejów. Takim powinno przydzielać się większe przywileje. Niech ograniczają szlamy, ale nie poważnych ludzi z dobrych domów. Oni byli najważniejsi dla społeczeństwa. Bo jakim cudem taki mugolak mógłby być aurorem? Przecież miał dużo mniejsze pojęcie jeśli chodzi o magię. Takie osoby wychowały się wśród MUGOLI. Christopher od dzieciństwa miał styczność z prawdziwymi i rodowitymi czarodziejami, więc uważał też, że właśnie tacy są najlepsi. I nikt ani nic nie mogło tego zmienić.
Carmen Luminous
Carmen Luminous

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptyPią 23 Sty 2015, 14:23

Nie miała pojęcia w jaki sposób można było spowodować sobie taką krzywdę. W bibliotece. W miejscu, gdzie największym zagrożeniem są warstwy kurzu powodujące ewentualną, uprzykrzającą życie, alergię. Ale żeby zranić się tak boleśnie i nie ukrywajmy - żałośnie? Mimo wszystko nie miała zamiaru oceniać czy atakować młodzieńca, pechowy wypadek jak każdy inny. Chusteczka całkowicie nasiąkła czerwoną cieczą, a dłoń Rudowłosej przybrała podobną do niej krwistą barwę. Sama była nie-dumną posiadaczką szpetnej blizny, zdobiącej praktycznie całą długość jej głowy, którą skutecznie chowała za kolejnymi pasmami rudawych włosów. Jednakże jej pochodzenie było zgoła inne niż zwykły, niefortunny incydent. Świeża pamiątka po ranie zadanej fizycznie, pozostawiła trwałą bliznę nie tylko w widocznym miejscu. Najbardziej ucierpiało jej serce.
Puściła mimo uszu kąśliwą uwagę Chrisa. Naprawdę nie miała  żadnego obowiązku mu pomagać. Przecież mogła zostawić go tu samego, okrutnie wykrwawiającego się jak małe, zarzynane zwierzę. Nie zważając na stan chłopaka, po prostu wyjść dyskretnie z biblioteki z zamiarem kontynuowania dalszej nauki. Ale nie zrobiła tego. Dlaczego? Bo była człowiekiem.
- Może następnym razem, jeśli sięgnięcie po książkę przerasta twoje siły, to poproś kogokolwiek o pomoc. Albo przynajmniej o stołeczek. - szepnęła uszczypliwie, powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś bardziej niestosownego. Nie chciała sobie czynić z Czarnowłosego swojego własnego wroga. Jednocześnie nie zależało jej także, aby uległością i spokojnym przyjmowaniem kąśliwych uwag móc wkupić się w łaski innych.  Zwłaszcza jeśli jej pozycja w czarodziejskim światku nie ujmowała statusowi Richardsona. O ile się orientowała oboje pochodzili z czystokrwistej rodziny i ich obowiązkiem było zwracanie się do siebie jak przystało na potomków szlachetnych rodów, nie zważając na osobiste obiekcje. Nie podobało jej się wiele zasad, które dotyczyły osób jej pokroju, biorąc pod uwagę, że nadal była młodą czarownicą i wolała używać swojego rozumku niż tego co dyktowali jej dorośli. Ale równocześnie rozumiała jak ważne jest utrzymanie starych tradycji oraz dbanie o harmonię i porządek między tym co „wypadało” czynić, a tym, co było po prostu słuszne. W tym przypadku oba kryteria dumnie spełniała – przytrzymując już drugą chusteczkę namakającą krwią w zatrważającym tempie. Zmarszczyła piegowate czoło. To rozwiązanie nie było najlepszą opcją, musieli jak najszybciej dotrzeć do pani Pomfrey, aby mogła zatamować krwotok. Chris, tracąc co raz więcej życiodajnej cieczy, bladł z każdą sekundą.
- Jesteś w stanie iść? - zapytała spokojnie, mając nadzieję na pozytywną odpowiedź. Muszą jak najszybciej wymknąć się z pomieszczenia i przejść po całym zamku nie wzbudzając większego zainteresowania. Gdyby chłopak zemdlałby jej po drodze, nic dobrego by z tego nie wynikło. Nieść go nie była w stanie, w grę wchodziła tylko ewentualna prośba kogoś o pomoc. Jednakże wokół nich panowała zupełna cisza, żadnych szmerów przerzucanych stronic czy osobliwych szeptów. Biblioteka po prostu opustoszała.
Podarowała mu swoje ramię, aby w razie koniecznej potrzeby mogła być dla niego wsparciem. Oby tylko duma Christophera pozwoliła mu na przyjęcie pomocnej dłoni od Rudowłosej.
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptyNie 25 Sty 2015, 12:56

Jeśli chcesz to kończyć to po prostu napisz mi na PW i dopiszę, że koniec retrospekcji :) Albo napiszesz kolejnego posta. :D
-----------------------------------
Christopher oblał się purpurą. Taki pewny siebie Ślizgon zraniony przez głupie książki? To naprawdę musiało wyglądać żałośnie. Wiele razy dokuczał słabszym uczniom – w tamtej chwili cała jego reputacja mogła pójść gryźć piach. Niestety potrzebował jej pomocy i nie mógł pokazać, że jest samodzielny. Na szczęście biblioteka opustoszała i znajdowali się tam sami – nie licząc Pani Pince oczywiście. Ta wstrętna bibliotekarka nie powinna wtrącać nosa w nieswoje sprawy. Traktowała te wszystkie nudne księgi jak swoje dzieci. Nie dziwił się, że nie miała żadnego towarzystwa. Taka wariatka z przyjaciółmi? Dobre sobie…
- Och… Dziękuje za rady. – rzucił ironicznie. Jego podły charakterek czaił się, czekał na odpowiedni moment… Chciał zaatakować! Richardson postanowił się hamować. W końcu Carmen to dziewczyna z jego domu…
Ich znajomość nie układała się zbyt dobrze. Można powiedzieć, że w tamtej chwili została spisana na straty. Prawdopodobnie nie zamierzali tego naprawiać. Mimo wszystko – podły charakter dziewczyny mu się spodobał. Mogliby zostać dobrymi znajomymi z Slytherinu. Wspólne dokuczanie Puchonom i mugolakom, dumne przedstawianie swojego domu. Christopher zachowywał się tak na co dzień i nie zamierzał tego zmieniać. – I nie będę nikogo prosił o pomoc. Szczególnie tej głupiej Pince… - Ból przeszył jego szczękę, więc oparł się lekko o ramię dziewczyny i spróbował wstać. Chłopak lekko się zachwiał. – Cholera jasna! – syknął. Wystarczyła chwila i wykrwawiłby się na śmierć. Rana nie wyglądała groźnie, ale nie należało też tego lekceważyć. W każdej chwili mogła pozostać ohydna blizna szpecąca jego twarz. Wystarczyła mu ta na klatce piersiowej… Nienawidził jej i wstydził się pokazywać publicznie. Wiele osób mogło pomyśleć, że w dzieciństwie był bity. Poszedłby na dno i stracił cały szacunek. Po chwili wyraz jego twarzy złagodniał. Należało się do niej zwracać z szacunkiem. Co jak co, ale była czystokrwistą czarodziejką – należała do jednego z najstarszych rodów. Tak przynajmniej mu się zadawało. – Słuchaj… Dzięki za pomoc – wyznał z nutą niechęci w głosie. Też odczuł wrażenie, że po prostu muszą iść do Pani Pomfrey. Ona na pewno wiedziałaby co zrobić. Walczyła z najróżniejszymi przypadkami a ten, który złapał Christophera z pewnością był tym najłagodniejszym w jej karierze. Zamknął oczy, zacisnął zęby, po czym spojrzał w jej oczy. Tak mu się przynajmniej zdawało, bo krew przesłaniała mu widok. – Postaram się. Chodźmy – Sam się sobie dziwił. Normalnie nie zgodziłby się na przyjęcie pomocnej dłoni rudowłosej, ale była to sytuacja krytyczna. Chociaż raz musiał odstawić swoją dumę na bok i pokazać, że jakieś tam uczucia ma. Rzucił jej krótkie, dziękujące spojrzenie, po czym ruszyli przez zakurzone półki. W głębi duszy liczył, że nikt ich nie zobaczy. Jak wyglądałby ten arogancki Ślizgon potrzebujący pomocy dziewczyny? No właśnie. Dziwnie.
Carmen Luminous
Carmen Luminous

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel EmptySro 11 Lut 2015, 00:48

Najzwyczajniej w świecie miała ochotę palnąć Christophera w łeb za tą wyczuwalną ironię w jego głosie. Powstrzymała się wypuszczając z siebie tylko lekkie fuknięcie. Umysł trzynastolatki nie chciał pozwolić na takie traktowanie, mimo że sama nie pozostawała chłopakowi dłużna. Nie była nawet pewna czy to przypadkiem nie ona była sprawcą tej wiszącej w powietrzu atmosfery wzajemnej uszczypliwości. Oczywistym jest, że przywykła do takich gierek słownych. Jej brat był pionierem, jeśli chodzi o dotkliwe bawienie się słowem, czego skutkiem był nieustanny płacz u młodszej siostrzyczki. Z czasem piegowata zaczęła czerpać przykład z wygadanego braciszka, co wywołało lawinę przekomarzań i wzajemnej, nieraz bolesnej ostrej wymiany zdań przyprawioną nutką wyrafinowanego sarkazmu. Dopóki dziecko nie ucierpiało fizycznie, rodzicie nie przykładali wagi do rozmów na tle syn-córka. Zatem bójki między rodzeństwem toczyły się wyłącznie na poziomie czysto umysłowym, aby nie drażnić opiekunów i co najważniejsze – nie ponosić kary za jakikolwiek uszczerbek na drugiej osobie. Trzynastolatka, mimo, że dalej często zachowywała się jak rozwydrzony dzieciak, umiała już przytemperować swój charakter i chłodno atakować swojego rozmówcę w wyważony i przemyślany sposób. Jednak sytuacja z Christopherem zaczęła powoli wytrącać ją z równowagi.
- To w takim razie następnym razem myśl co robisz – skwitowała ostro na jego słowa. Jej twarz jednak po chwili się rozluźniła jak poczuła silny ucisk na swoim ramieniu. Cholera. Z Chrisem było coraz gorzej. Zacisnęła mocno wargi jak Czarnowłosy syknął z bólu. Jego twarz przypominała teraz przerażające czerwono-białe płótno, z zapadniętymi, szklistymi oczami, coraz bardziej nieprzytomnie spoglądającymi na świat. Żarty się skończyły. Słysząc podziękowanie od Ślizgona kiwnęła tylko ledwo dostrzegalnie głową. Na to przyjdzie jeszcze raz, póki co priorytetem dla Rudej było zapewnienie by jej rówieśnik nie zapadł w spokojny, wieczny sen. Chwyciła go pod ramię, i zgrabnym ruchem pozwoliła mu się na sobie oprzeć. Chris przy niej był jak dąb, ważył na pewno o wiele więcej, więc gdyby całkowicie opadł z sił oboje mieliby przechlapane. Ona wtedy również wyrządziłaby sobie krzywdę. Groźba przygniecenia trzynastolatki przez tak duży ciężar prawdopodobnie nie skończyłaby się tylko małym siniakiem. Nie tracąc czasu ruszyła w kierunku drzwi, uważając by zbytnio nie pośpieszać Chrisa. Na szczęście kolega jak na bycie tak poszkodowanym poruszał się dość żwawo, jakby sam usilnie pragnął opuścić to przytłaczające miejsce. Jedyne co nie dawało dziewczynie spokoju to niewielkie plamy krwi, niewinnie spoglądające na nich obojga z wypolerowanej podłogi. Westchnęła cicho. Wygląda na to, że będzie musiała tu wrócić i zrobić porządek, zanim komuś nieproszonemu krwawe ślady przykują czujny wzrok. Ponownie ruszyli w stronę wrót, od wyjścia dzieliło ich tylko parę kroków. Na szczęście pani Pince musiała kręcić się w pobliżu tylnej części biblioteki, Rudowłosa nie była w stanie jej zlokalizować. Po chwili, która równie dobrze mogła być wiecznością znaleźli się poza obrębem zakurzonego pomieszczenia. Droga do Skrzydła Szpitalnego była istną męczarnią, oprócz użyczania ramienia rannemu Chrisowi, Rudowłosa drugą dłonią próbowała tamować mu krwotok, aby na kamiennej posadzce nie zostawiali tajemniczych śladów. Do sterylnego pomieszczenia wpadli niemal z impetem, oboje wycieńczeni dość długą, wyczerpującą wycieczką. Pani Pomfrey nie pytając o wiele, najpierw zajęła się rannym w mgnieniu oka, przywracając mu prawidłowy koloryt na twarzy. Rudowłosa została przy Chrisie, dopóki nie była pewna, że chłopak całkowicie został postawiony na nogi.

[kuniec]
Sponsored content

Zgubiony cel Empty
PisanieTemat: Re: Zgubiony cel   Zgubiony cel Empty

 

Zgubiony cel

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-