Prorok codzienny nr 2
Spis treści:Śmierciożercy w banku Gringotta! - s. 2
Nowi nauczyciele w Hogwarcie - s. 4
Departament Kontroli nad Magicznymi stworzeniami nie próżnuje - s. 7
Nowelizacja Traktatu o hodowli magicznych stworzeń - s. 9
Czasowe problemy z kominkami sieci Fiuu - s. 11
Szkoła przetrwania i patronusy w Hogwarcie - s. 12
Ekskluzywny wywiad z Celestyną Warbeck - s. 14
Nowa książka Newta Scamandera - s. 17
Norwegian Quidditch World Cup 1978 - s. 18
Krajowe informacje sportowe - s. 20Śmierciożercy w banku Gringotta! 4 września w banku Gringotta pojawiło się dwóch mężczyzn w długich czarnych płaszczach. Nie wzbudziliby pewnie podejrzeń, gdyby nie fakt, że starali się oni dostać się do skrytki członka Departamentu Tajemnic, pana Luciusa Wanglera. Poproszeni o okazanie dokumentów przez jednego z goblinów, wyciągnęli różdżki, próbując rzucić na tych, którzy dostrzegli zagrożenie, klątwę Imperiusa. O popełnieniu przestępstwa, na szczęście, niezwłocznie powiadomione zostało Ministerstwo Magii.
Aurorzy pojawili się szybko na miejscu zdarzenia, dzięki czemu udało się uniknąć ofiar. Mężczyźni zostali ujęci i umieszczeni w tymczasowym areszcie, póki nie staną przed Wizengamotem. Grozi im od 10 do 25 lat pozbawienia wolności w Azkabanie. Pracownikom Ministerstwa udało się również zidentyfikować przestępców. Okazało się, że Robert R. i Christopher G. noszą na ramieniu mroczny znak świadczący o przynależności do grona śmierciożerców, czyli zwolenników Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
Wstępne przesłuchanie oskarżonych przez pracowników Ministerstwa nie odniosło oczekiwanych rezultatów. Robert R. i Christopher G. nie zdradzili motywów swoich działań, nie powiedzieli także czy ich postępowanie było wyrazem wypełnienia woli największego czarnoksiężnika tych czasów. Jeden z funkcjonariuszy po kryjomu starał się odurzyć oskarżonych dawką Veritaserum. Ujęto go na gorącym uczynku i przedstawiono zarzuty naruszenia obowiązujących przepisów. Pracownik ten poniesie odpowiedzialność dyscyplinarną.
Pozostaje nam zadać jedynie pytanie: co takiego znajdowało się w skrytce Luciusa Wanglera i dlaczego śmierciożercom tak bardzo zależało na tym, by dostać się właśnie do tej skrytki? Zaczepiony przez nas na ulicy Pokątnej Lucius Wangler odmówił odpowiedzi na to pytanie, twierdząc, że to ściśle tajna sprawa pozostająca w wyłącznej kompetencji Departamentu Tajemnic.
Nowi nauczyciele w Hogwarcie Zmiany w gronie pedagogicznym.
Nie da się nie zauważyć, że nastąpiły bardzo mroczne czasy w świecie czarodziejów. Do domów wkrada się mrok, każdy martwi się o życie swoich bliskich, a w szczególności dzieci. Istnieje jednak nadzieja, że póki studiują magię w szkole prowadzonej przez Albusa Dumbledore’a, nic im tam nie grozi. W ciągu ostatnich miesięcy grono pedagogiczne przeżyło ogromne roszady, głównie spowodowane napływem aurorów, którzy nie tylko zapragnęli nauczać i dzielić się swoją wiedzą, ale także mieć oko na przyszłe pokolenia czarodziejów. Pierwszym nauczycielem, który zastąpił na urlopie zdrowotnym Minerwę McGonagall jest Diarmuid Ua Duibhne, zastępca Szefa Aurorów, który jest biegły w dziedzinie transmutacji. Zasilił on szeregi Hogwartu już w poprzednim roku szkolnym.
Wraz z rozpoczęciem kolejnego pojawiło się wiele nowych twarzy. Przede wszystkim na posadzie nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią został przyjęty William Lewis, kolejny z aurorów. Nie można zaprzeczać, że na pewno zna doskonale swój przedmiot. Inny z aurorów, Alex Hall został pomocnikiem Mistrzyni Eliksirów, Chantal Lacroix, dość młodej, ale wymagającej nauczycielki warzenia mikstur. Pani Belinda Blackwall objęła stanowisko nauczyciela latania na miotle, co jest równie ważną umiejętnością w naszym świecie. Pan Harry Milton połowicznie z panną Eleonor Couch objął nauczanie Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
Nie można jednak zapomnieć o gronie stażystów, którzy tłumnie przybyli do Hogwartu. Warto wspomnieć o Francisie Lacroix, który pod skrzydłami Katji Odinevy naucza uczniów o czarach i urokach. Jest absolwentem Beauxbatons, ale prawdopodobnie jest też spokrewniony z wcześniej wymienioną nauczycielką eliksirów. Może odpowiednia protekcja umożliwiła mu staż w Hogwarcie? Możliwe, chociaż do tej pory chodzą słuchy, że wykazuje się on szeroką wiedzą i dumnie reprezentuje to stanowisko. Nie należy zapomnieć o stażystce astronomii, Alice Guardi, której melodyjny głos przeszedł już do historii. Warty nadmienienia jest też Dorian Whisper, świeżo upieczony absolwent Hogwartu, który został w zamku na posadzie asystenta gajowego. Jak widać, zmiany są spore. Czy Dumbledore zaczął się bać o bezpieczeństwo uczniów i dlatego przyjął tylu aurorów? Może niska średnia wieku nowo zatrudnionych jest spowodowana ich wzmożoną czujnością i świeżym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość?
Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami nie próżnuje 25 sierpnia Ministerstwo zostało powiadomione przez anonimowego świadka zdarzenia o pojawieniu się w wiosce w pobliżu Gór Kaledońskich smoka Czarnego Hebrydzkiego. Zwierzę doprowadziło do pożaru kilku mugolskich budynków, zostało również zauważone co najmniej przez dziesięciu mugoli. O przebieg i ocenę skuteczności interwencji Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami zapytaliśmy członka Komisji Likwidacji Niebezpiecznych stworzeń, pana Hectora Springera.
Redaktor: Witam. Jestem redaktorem Proroka Codziennego. Czy mógłby pan opisać na łamach naszej gazety przebieg akcji Departamentu?
Hector Springer: Oczywiście. Przybyliśmy na miejsce od razu po odebraniu zawiadomienia. Na miejscu zastaliśmy kilka płonących budynków i wysokiego na około dwadzieścia sześć stóp smoka. Wie pan, ta rasa smoków należy do jednej z bardziej agresywnych. Ponadto zwykle zamieszkuje rozległe obszary hebrydzkiego archipelagu. Ten smok na miejscu zdarzenia z pewnością był przestraszony, dlatego zaatakował wioskę mugoli. Zresztą może koledzy zapomnieli wspomnieć, ale zastanawiamy się nie tylko nad tym, dlaczego smok opuścił swoje naturalne środowisko, ale także nad tym, dlaczego był ranny. Na razie jednak prowadzimy dochodzenie w tej sprawie, póki co nie odnaleźliśmy napastnika.
Redaktor: Rzeczywiście rozmawiałem chwilę z pańskim kolegą z Komisji i nie wspominał nic o tym, by smok był ranny...
Hector Springer: Być może dlatego, że nie była to rana, która zagrażałaby życiu zwierzęcia. Mówiąc ściślej, była to niezbyt głęboka rana cięta rozciągająca się od pyska aż do przednich łap smoka. Przypuszczamy zresztą, że to właśnie atak na Czarnego Hebrydzkiego spowodował, że zwierzę opuściło archipelag, szukając drogi ucieczki.
Redaktor: Słyszałem, że smok został przetransportowany do Rezerwatu Smoków w Rumunii, dlatego nie rozumiem w jakim celu na miejsce zdarzenia wezwani zostali członkowie komisji likwidacyjnej.
Hector Springer: (śmiech) Tak, tak. Wielu czarodziejów uważa, że wzywa nas się tylko wówczas, gdy nie ma innego wyjścia jak ukatrupić bestię, ale to nieprawda. W rzeczywistości nigdy nie wiadomo w jakim stanie znajduje się zwierzę i czy faktycznie niezbędna będzie reakcja Komisji Likwidacji. Można powiedzieć więc, że byliśmy tam po to, by kontrolować sytuację i pomóc ująć smoka, a jedynie w ostateczności zakończyć jego żywot. W tym przypadku nie było takiej potrzeby. Czarny Hebrydzki został ujarzmiony przez członków Ministerstwa, a po wszystkim oddaliśmy go do rezerwatu, gdzie na pewno nie zabraknie mu opieki medycznej.
Redaktor: W takim razie życzymy Panu Hebrydzkiemu powrotu do zdrowia (śmiech). Nurtuje mnie jednak jeszcze jedno pytanie. Co stało się z mugolami, którzy widzieli atak smoka na wioskę?
Hector Springer: Ach, tak. Wezwaliśmy ekipę amnezjatorów. Jakkolwiek niemoralne mogłoby się to wydawać, chłopaki zmodyfikowali mugolom pamięć. Teraz myślą, że pożar był wynikiem pozostawienia przez jednego z nich łatwopalnej cieczy przy rozpalonym kominku. W każdym razie na pewno nie musimy się martwić o to, że przez naszego smoczka świat czarodziejski zostanie zdemaskowany.
Redaktor: Dziękuję panu bardzo za poświęcony czas i życzę więcej takich sukcesów w życiu zawodowym.
Hector Springer: (śmiech) Dziękuję, choć to nie tylko moja zasługa. Do zobaczenia, być może przy następnej interwencji!
Nowelizacja traktatu o hodowli magicznych stworzeń 29 sierpnia tego roku Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów uchwaliła nowelizację do Traktatu o hodowli magicznych stworzeń, której stroną, przypominamy, jest również Wielka Brytania. Konfederacja uznała, że brak regulacji dotyczącej hodowli widłowęży stwarza zagrożenie dla całego świata czarodziejskiego. Mimo że zwierzęta te przez długi czas uznawane były za niegroźne z racji tego, że faktycznie nie są one agresywne i nie atakują bez powodu ani ludzi, ani innych zwierząt, szczyt czarodziejów z całego świata uznał, że zezwolenie na ich hodowlę przez wszystkich obywateli świata czarodziejskiego może doprowadzić do daleko idących komplikacji.
Badania Departamentów Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami we Francji i w Norwegii dowiodły, że nieprawidłowa opieka nad widłowężami prowadzi do zmiany ich zachowania. Zwierzęta, które nie były odpowiednio odżywiane stawały się agresywne. Zanotowano również co najmniej dziesięć przypadków, kiedy hodowlane widłowęże zaatakowały człowieka.
Ponadto Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów stwierdziła, że należy ograniczyć dostęp czarodziejów do kłów widłowęży, które, jak wszyscy wiedzą, zawierają niezwykle jadowitą truciznę.
Nowelizacja traktatu wprowadza art. 89a i 89b formułujące pewne restrykcje w zakładaniu, jak i prowadzeniu hodowli widłowęży. Od wejścia w życie nowelizacji, a zatem od 20 grudnia 1977 roku, hodowcy będą musieli uzyskać specjalne pozwolenie od Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami w swoim kraju, które stanie się niezbędnym warunkiem do założenia hodowli. Wszyscy ci, którzy prowadzą hodowlę widłowęży, do czasu wejścia w życie nowelizacji muszą takie pozwolenie uzyskać. W razie, gdy tego nie dokonają, ich hodowla zostanie przekazana innym czarodziejom. Dotychczasowym właścicielom przysługiwało będzie jednak roszczenie o odszkodowanie za rzeczywistą szkodę do Ministerstwa Magii.
Czasowe problemy z kominkami sieci Fiuu Wiadomość z ostatniej chwili! Nasi redaktorzy przechodzili dzisiaj ulicami Hogsmeade, kiedy dostrzegli głośną rozmowę właścicieli Trzech Mioteł i londyńskiego Dziurawego Kotła. Zapytani o powód tak zagorzałej dyskusji przyznali, że od tygodnia kominki Fiuu w ich pubach nie funkcjonują tak jak należy.
Redaktor: Kiedy zauważyli panowie nieprawidłowości i czym skutkuje aktualnie używanie kominków w państwa pubach?
Właściciele: Problemy zaczęły się około tydzień temu. Początkowo kominki przenosiły gości na inne, losowe wybrane ulice, które nijak się miały do woli korzystających z sieci Fiuu. Od wczoraj zaś kominki w ogóle przestały działać i nie można za ich pomocą przetransportować się nigdzie.
Redaktor: Czy odnaleźli panowie już przyczynę takiego stanu rzeczy?
Właściciel Trzech Mioteł: Niestety nie, ale w poprzednim tygodniu widziałem jak jakiś smarkacz rzuca do kominka proszek, który z pewnością nie był proszkiem Fiuu. Kominek nie zapłonął zieloną poświatą, a raczej pojawiło się w nim coś w rodzaju czarnych smug. Sam nie wiem, co mam o tym myśleć.
Właściciel Dziurawego Kotła: Sytuacja w moim pubie wygląda podobnie. Rozmawiałem już z ekspertem od tego rodzaju środku transportu. Powiedział, że ten dziwny proszek to jakiś nowy wynalazek, który zakłóca połączenie kominkami z siecią. Nie jestem jednak w stanie określić w jaki sposób to wszystko funkcjonuje.
Redaktor: Czy Biuro Główne Sieci Fiuu zostało już poinformowane o nieprawidłowościach?
Właściciel Dziurawego Kotła: Tak, to właśnie Biuro przysłało swojego eksperta. Podobno wszelkie zniszczenia mają zostać usunięte w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zostanie również odnowione połączenie między kominkami w Dziurawym Kotle i w Trzech Miotłach a siecią Fiuu.
Redaktor: Dziękuję panom bardzo za informację i życzę, by Biuro rzeczywiście uwikłało się z tym problemem w wyznaczonym terminie.
Szkoła przetrwania i patronusy w Hogwarcie Wielkie zmiany w Hogwarcie
W poprzednim artykule szczegółowo omówiliśmy wszelkie zmiany, jakie zaszły w gronie pedagogicznym słynnej Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, lecz to nie jedyne rewolucje, nad którymi czuwa sam Albus Dumbledore. Czy to od dawna planowana, czy spontaniczna decyzja? Profesor przez wielu jest uważany za niespełna rozumu, lecz w ogólnym rozrachunku liczba jego zwolenników jest równa liczbie przeciwników. Co tym razem wymyślił Albus w porozumieniu z Ministerstwem? W tych trudnych czasach zorganizowano w Hogwarcie takie zajęcia jak Nauka Patronusów oraz Szkoła Przetrwania. Jak to drugie jest dla wszystkich zrozumiałe, tak niektórzy laicy mogliby nie do końca pojmować, czym jest Patronus. Dla nich – specjalne wytłumaczenie. Otóż Patronus jest projekcją dobrych wspomnień i myśli czarodzieja, którego zadaniem jest obrona przed dementorami – mrocznymi kreaturami, które wprowadzają nas w stan bliski depresji, a w najgorszym wypadku mogą posłużyć się Pocałunkiem Dementora – czyli prościej mówiąc – wyssać nam dusze. Nauka ta jest bardzo skomplikowana i długotrwała, taki kurs przydałby się wielu dorosłym czarodziejom, bo tylko ci o sporej mocy magicznej są w stanie go wyczarować. Kurs prowadzony jest przez jednego z aurorów. Szkoła przetrwania, jak sama nazwa wskazuje, ma za zadanie przeszkolić młodych adeptów odnośnie przeżycia w ekstremalnych warunkach w jakich mogą się znaleźć, między innymi wtedy, gdy stracą różdżkę. Wiele osób czuje się wtedy bezbronnie, ale przejście przez taką szkołę zwiększa szansę na pozostanie przy życiu. Co o pomyśle sądzi sam viceminister, Louis Starrwood?
- Sama idea tych kursów jest niezwykle trafiona i w dzisiejszych czasach wręcz konieczna. Bardzo pochwalam decyzje dyrektora Hogwartu i nawet wspieram go wszelkimi możliwymi środkami, jakimi dysponuje Ministerstwo na te cele. Dodatkowo uważam, że takie kursy powinny być prowadzone również wśród dorosłych. Prowadzimy ponadprogramowe zajęcia do rekrutacji aurorów, tych nigdy za mało. Pewnie moja opinia zostanie źle odebrana przez tę część społeczeństwa, która nie poważa Albusa Dumbledore’a, ale ja osobiście mam do niego wielki szacunek i przykładam rękę do jego zarządzeń.
Ekskluzywny wywiad z Celestyną Warbeck 1 września gościliśmy w redakcji panią Celestynę Warbeck, która zgodziła się udzielić nam wywiadu dotyczącego jej twórczości, jej drogi kariery, a także i innych zainteresowań. Gorąco zapraszamy do lektury wszystkich fanów tego mocnego jak dzwon głosu!
Redaktor: Dzień dobry. Zacznę wywiad może od pytania, skąd pojawił się w ogóle u pani pomysł na wokalną karierę?
Celestyna Warbeck: Wystarczy Celestyna, to "pani" zawsze brzmi postarzająco. A skąd pomysł? Cóż, zawsze lubiłam śpiewać, ale poważnie o karierze zaczęłam myśleć chyba z powodu mojej mamy. Moja mama jest niespełnioną, mugolską aktorką. Nie odpuściłaby mi, gdybym w młodości porzuciła moje artystyczne zapędy.
Redaktor: Zatem to mama była zawsze dla pa... Ciebie wsparciem.
Celestyna Warbeck. Owszem, zawsze pomagała mi w nauce. Ściągała najlepszych nauczycieli śpiewu, najpierw w świecie mugoli, a później domagała się od ówczesnego Dyrektora Hogwartu Dippeta, by ten stworzył chór, kółko teatralne, czy grupę taneczną.
Redaktor: Dyrektor Dippet chyba nie miał nic przeciwko pomysłom Twojej mamy?
Celestyna Warbeck: Nie. I rzeczywiście pomógł nam, uczniom, w założeniu takich kółek. Nawet zatrudnił w szkole jednego z kochanych wtedy śpiewaków operowych. Niestety działalność kół zainteresowań została zawieszona z powodu różnych niepokojących wydarzeń rozgrywających się w szkole.
Redaktor: Słyszałem o tym. Została wtedy zamordowana mała dziewczynka. Podobno oskarżono wówczas Rubeusa Hagrida.
Celestyna Warbeck: Wiele niewyjaśnionych rzeczy działo się wtedy w Hogwarcie, ale wolałabym jednak rozmawiać o sztuce.
Redaktor: Tak, przepraszam. Wróćmy więc do pierwszego Twojego utworu. Zaśpiewałaś "Kociołek pełny gorącej miłości" na zakończenie roku w Hogwarcie. Czy już wtedy wiedziałaś, że odniesiesz tak ogromny sukces?
Celestyna Warbeck: (śmiech) W życiu! Ten utwór napisałam pod wpływem fascynacji eliksirami. Profesor Slughorn pokazywał nam na jednej lekcji jak uwarzyć amortencję. Ten wspaniały zapach rozbudził we mnie wenę twórczą, ale sam utwór śpiewałam raczej dla żartu. Nie sądziłam, że porwie on później tłumy młodych czarodziejów!
Redaktor: A jednak! Nie tylko porwał tłumy. Wielu znawców muzyki mówiło wtedy, co zresztą nie zmieniło się do tej pory, że głos Celestyny Warbeck to ewenement na skalę światową.
Celestyna Warbeck: Z przyjemnością słucha się takich komplementów, jednak nie uważam bym była w czymkolwiek lepsza od innych artystów. Myślę, że miałam po prostu w życiu trochę szczęścia. Los zdecydował się obdarzyć mnie mocnym głosem.
Redaktor: Znana jesteś głównie z wielu utworów o miłości, ale dużą popularnością cieszył się także Twój cover hymnu Zjednoczonych z Puddlemore. Próbowałaś innego repertuaru czy to może zainteresowanie quidditchem sprawiło, że sięgnęłaś właśnie po hymn drużyny?
Celestyna Warbeck: Śpiewałam ten utwór na koncercie charytatywnym. Wśród jednej z osób, do której miały trafić pieniądze z biletów była właśnie zawodniczka tej drużyny, która doznała poważnej kontuzji w meczu z Osami. Chciałam w ten sposób oddać hołd wszystkim tym, którzy osiągnęli coś w sporcie. W końcu to tacy sami idole tłumów, jak i artyści.
Redaktor: Skoro quidditch zawsze Cię interesował dlaczego nie spróbowałaś swoich sił w szkolnej drużynie?
Celestyna Warbeck: Widzę, że prześledziłeś dokładnie moją historię. Ale to prawda, nigdy nie byłam w szkolnej drużynie. Byłam zbyt zajęta nauką śpiewania. Poza tym przyznam szczerze, nigdy zbyt dobrze nie latałam na miotle. Żałowałam jednak na meczach, że sama nie mogę gonić za złotym zniczem. Jestem przekonana o tym, że sport daje zawodnikowi tyle samo satysfakcji, co muzyka artystom.
Redaktor: Czas nas nagli, zapytam więc jeszcze na koniec - kiedy planujesz następny koncert w Londynie i jakim repertuarem tym razem nas uraczysz, Celestyno?
Celestyna Warbeck: Pracuję właśnie nad nową płytą. Przed premierą wystąpię w Londynie dopiero 20 lutego z racji tego, że wolę mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Zdradzę jednak, że tym razem zaśpiewam nie tylko o miłości, ale także i o kobietach jako takich. Kto wie, może moje piosenki pomogą mężczyznom w rozumieniu nas - kokietek.
Redaktor: To na pewno będzie ciekawe przeżycie. Bądź pewna, że zobaczysz mnie na koncercie. A tymczasem musimy się pożegnać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zdradzisz nam coś o sobie.
Celestyna Warbeck: Też mam taką nadzieję. Do zobaczenia wkrótce! Pozdrawiam także wszystkich moich fanów!
Nowa książka Newta Scamandera Nie tylko wokaliści cieszą się popularnością wśród żądnych kultury i rozrywki czarodziejów. W listach do Redakcji pytaliście nas również o to, jakie książki polecamy. I tak oto pragniemy przedstawić Wam nową książkę Newta Scamandera, o którym na pewno wszyscy już słyszeliście. Sławny magizoolog i autor podręcznika "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", z którego uczą się rzesze wychowanków Szkół Magii i Czarodziejstwa, postanowił uraczyć nas nowym dziełem.
Tomik "Podróże" to pierwsza część cyklu, który ma być wydawany łącznie w dwunastu częściach w ciągu całego następnego roku. Wbrew pozorom, to nie kolejna pozycja dla kujonów! "Podróże" niewiele mają bowiem wspólnego z podręcznikiem szkolnym. Jest to powieść traktująca o przygodach Newta Scamandera, które mężczyzna odbył niemal w każdym zakątku świata. Dzięki lekturze będzie można dowiedzieć się o tym, jakie magiczne stworzenia i rośliny podróżnik spotykał na swojej drodze, ale także i o tym, jak radził sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu. Autor zdradza zaś, że nie zawsze było łatwo. Raz ledwie uwolnił się ze szponów groźnej akromantuli! Kiedy indziej natomiast uratował rannego trytona przed utonięciem w bezkresnych wodach jeziora.
Jeżeli zatem poszukujecie nowych wrażeń, emocji i wartkiej akcji, chcąc przy tym dowiedzieć się czegoś ciekawego, czegoś, co na pewno przyda się również i na lekcjach, zachęcamy do zakupu "Podróży"! Każdy, nawet największy przeciwnik nauki, znajdzie w nich coś dla siebie, a może i sam złapie bakcyla i zostanie kolejnym słynnym magizoologiem.
Norwegian Quidditch World Cup 1978 Już w przyszłym roku odbyć się mają wyczekiwane przez wszystkich Mistrzostwa Świata w Quidditchu, w ich 418 odsłonie otworzy je w marcu 1978 roku ceremonia otwarcia w Norwegii. Rozległe, dziewicze, niezamieszkane tereny kraju sprzyjają organizacji wydarzenia i podjęciu niezbędnych Antymugolskich Środków Bezpieczeństwa.
W ostatni poniedziałek w ostatnich meczach fazy grupowej rozstrzygnęło się ostatecznie, kto awansuje do 1/8 finału NQWC. Drużyna narodowa Syrii po rozpaczliwej trzygodzinnej walce z Holandią przegrała 230-240, gdy szukający Elian Baardwijk, pomimo poważnej kontuzji, którą pamiętamy ze spotkania z Chile, ze zwinnością kołogonka przechytrzył zawodnika drużyny przeciwnej i widowiskowo zagarnął znicza do swojego rękawa, dając tym samym swojej drużynie pierwsze miejsce w tabeli grupy C. Znakomicie poradziła sobie również reprezentacja Meksyku w meczu ze Szkocją, a chociaż żaden z szukających nie złapał znicza, a mecz wedle zasad przyświecających meczom eliminacyjnym zakończono już po czterech godzinach, walka była zażarta, choć nie do końca honorowa. Duet szkockich pałkarzy niesportowym faulem niemalże wyłączył z gry meksykańskiego kapitana i szukającego, Diego Chaveza. Spotkanie zakończyło się ostatecznie wynikiem 60-360, pomimo niefortunnego zagrania ścigającego Basilio Salamanca, który w czterdziestej minucie w wyniku niesprzyjających warunków pogodowych (oraz, jak podpowiadają złośliwcy, zamiłowania do Ognistej Whisky) pomylił się i oddał trafny rzut na pętle własnej drużyny. Zaginionego znicza nie udało się jednak odnaleźć aż do tej pory.
Ostatecznie do NQWC 1978 zakwalifikowało się 16 drużyn: Holandia, Meksyk, Norwegia, Węgry, Peru, Egipt, Japonia, Kongo, Francja, Walia, Haiti, Lichtenstein, Kanada, Argentyna, Włochy, Bułgaria. Zwycięzca ostatnich mistrzostw, Syria, przegrała tym razem swoją szansę w walce z Meksykiem. Najwyżej w rankingu zakwalifikowały się tym razem Norwegia, organizator oraz faworyt tych mistrzostw, Meksyk i Japonia. Zniecierpliwionym widzom pozostaje zakupić najlepsze bilety w przedsprzedaży i czekać na oficjalne otwarcie w marcu, które rozpocznie się najpewniej występem maskotki narodowej drużyny Norwegii, trolli. Główny sponsor imprezy, producent Nimbusa, zapowiada wypuszczenie na początku przyszłego roku nowego modelu miotły wyścigowej, Nimbusa 1001, która wedle założeń ma osiągać prędkość 106 km/h, zyskując tym samym status najszybszej miotły na rynku. Mistrzostwa w Norwegii zapowiadają się zatem niesamowicie!
Krajowe informacje sportowe Nietoperze z Ballycastle pokonały Katapulty z Caerphilly już w trzydziestej minucie meczu. Znicz trafił w ręce szukającego tuż po udanym zwodzie i wybitnie widowiskowym uniku przed tłuczkiem, zanim Katapulty zdążyły w ogóle zapuścić się głębiej w pole pętlowe przeciwnika.
Wynik końcowy: 160-0.
Strzały z Appleby żegnają się ze swoim pałkarzem, Dougiem Walkerem. W niedzielę kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron. Przypuszcza się, że powodem takiej a nie innej decyzji może być konflikt zawodnika z kapitanem, Lucasem Blackburnem, którego brutalną odsłonę mieliśmy okazję zauważyć podczas bójki na pałki, którą zostało przerwane ostatnie spotkanie ze Srokami z Montrose.
W listopadzie w Londynie ma odbyć się Turniej Szachów Magicznych, w którym weźmie udział blisko setka uczestników z całego kraju. Wydarzenie zapowiada się obiecująco, swoją obecność potwierdził już zeszłoroczny zwycięzca, zaledwie dziewiętnastoletni Max Wachowski.