Temat: Lodziarnia Floriana Fortescue Sob 15 Lut 2014, 21:19
Lodziarnia Floriana Fortescue
Lodziarnia znajdująca się po północnej stronie ulicy Pokątnej w Londynie. Jest to niewielki sklep z wydzielonym miejscem do siedzenia, gdzie można w spokoju zjeść zakupione lody. Mały stolik z dwoma krzesłami ustawiony jest także przed lokalem. W środku można znaleźć mnóstwo rodzajów kolorowych lodów na wystawie. Ciekawe jest to, że poza klasycznymi lodami o smaku czekoladowym, czy truskawkowym, są tutaj także lody na przykład buraczane, czy szpinakowe. Właściciel lodziarni zawsze miło wita swoich gości.
Miarowe chlupotanie przybierało na sile kiedy Skai odsuwała się od jezdni i niemalże przytulała do ściany najbliższego budynku z obawą przed ochlapaniem. Kierowcy mieli to do siebie, że nie zwracali często uwagę na przechodniów i po prostu jechali tak jak im się żywnie podobało – a już szczególnie podczas tak deszczowej pogody jak ta. Burknęła niezadowolona pod nosem zatrzymując się, aby sprawdzić stan swojej malinowej spódniczki do kolan oraz błękitnego swetra z wełny. Pozostało jej tylko przejść przez jezdnię i już zagłębi się w przytulne zacisze lodziarni, do jakiej wczoraj zaprosiła ją Yumi. Na szczęście na ubraniu nie było śladu błota, chociaż kalosze pobrudzone były od strony grubej podeszwy. Poprawiła parasolkę na ramieniu (równie żółtą co kalosze) i przytrzymując ją za pomocą obu dłoni, ruszyła z powrotem w stronę kawiarni. Wbrew potocznemu przekonaniu, że jest ona przeznaczona dla dzieci, obie Krukonki lubiły tutaj przychodzić i rozczulać nad smakiem malin i pistacji. Zdecydowanie udany sposób na poprawę humoru, jeśli ktoś był na tyle podatny, aby dać zdołować się pochmurnej pogodzie i włosom, które z rana przypominały szczotkę do podłogi. O nie, zdecydowanie Skai nie należała do osób płaczących co rano na widok kędziorków nie słuchających ani właścicielki, ani zaklęć jej matki. Nie, wcale. Tylko Yumi i rodzina Wilson (szczególnie biedny Seth, który niewiele rozumiejąc wyśmiewał się z siostry) wiedziała, jaką Skai przechodzi traumę. Zatrzymując się przed wejściem zerknęła przez szybę do środka, ale zamiast ujrzeć znajomą sylwetkę przyjaciółki dostrzegła w tłumie jakieś poruszenie. Wyprostowała się po chwili i stanęła pod dachem mieszkania ponad lodziarnią, wypatrując z napięciem na twarzy przybycia Yumi. Ponoć miała jej powiedzieć coś ważnego!
Stał w deszczu na wąskiej, brukowanej uliczce. Trzymał w ręce złożony parasol o ciężkiej, drewnianej rączce, gotowy rozpostrzeć czarny daszek nad głową Y., gdy ta tylko się zjawi. Właściwie był trochę w błędzie sądząc, że Soren wypuściłby z domu swoją panienkę bez parasola i porządnego przeciwdeszczowego rynsztunku, tym nie mniej bardzo się starał. Zdaniem narratora powinien był postarać się też przed wyjściem, a przynajmniej spojrzeć w lustro... Kędziorki sterczały mu na wszystkie strony, od góry były jakby przyklapnięte przez kapiącą mu na głowę wilgotność, co sprawiało, że wyglądał trochę jak łysiejący klaun. Mógłby też się ogolić, chociaż moim skromnym zdaniem jasny, trzydniowy zarost dodawał mu powagi, tak bardzo potrzebnej, by ludzie nie śmiali się na widok jego cyrkowej fryzury. W oczach miał jednak sporo radości i braku rozsądku, kurtkę miał rozpiętą tak, że deszcz moczył przód beżowego swetra, a kaptur odrzucił do tyłu zaraz po wyjściu z domu. W końcu opuścił swój posterunek i, nie tarasując już nikomu drogi, ruszył w stronę lodziarni. Miał nadzieję, że Yu opowie mu coś więcej o tym, co w przeszłości łączyło jej matkę z Hectorem. Zdziwił się, że tak szybko wysłała sowę z propozycją spotkania, ostatnie, niespodziewane zakończyło się co najmniej dziwnie. Mimo wszystko cieszyło go to i dzielnie maszerował przez deszcz, przeczesując włosy zmarzniętymi palcami. W końcu nieświadomie doprowadził je do znośnego, kędziorkowatego stanu i znalazł się przed drzwiami lodziarni. Nie był to chyba dobry pomysł, umawiać się w takim miejscu kiedy pada. Do spotkania zostało trochę czasu, więc wszedł do środka i usiadł przy jedynym wolnym stoliku. Miał nadzieję, ze jakoś go znajdzie, w końcu była zaradną dziewczyną. Wyjął z kieszeni siekierę i książkę, schował siekierę głębiej i zatopił się w lekturze.
Skai Wilson
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 26 Paź 2014, 11:39
Westchnęła licząc minuty spóźnienia Yui, wydymając przy tym wargi w grymasie wyraźnego niezadowolenia. Zastanawiając się nad wizytą w Ministerstwie Magii z nieplanowanymi odwiedzinami u matki, bezmyślnie wpatrywała się w mijającego ją chłopaka. Zarejestrowała jedynie przemokniętą kurtkę i zamknięty parasol, odprowadzając go jedynie kątem oka do wnętrza lodziarni. Oparła się plecami o parapet i po raz kolejny poprawiła sweter dostrzegając jedną z mokrych plam od deszczu, próbując rozwiązać zagadkę niestawienia się na spotkanie przyjaciółki. Dopiero po dziesięciu długich sekundach zerwała się z miejsca i niczym sparaliżowany człowiek patrzyła szeroko otwartymi oczyma przed siebie. Nawet z rozchylonych warg wydobył się dźwięk przypominający niewinne „ojć”, kiedy gwałtownie przywarła nosem do szyby i próbowała odszukać Chanta w tłumie. Podniosła nawet dłoń do czoła, aby łatwiej było jej zmrużyć oczy i wyostrzyć wzrok. Wyjmował właśnie książkę kiedy strząsnęła krople z zamkniętego już parasola i raźnym krokiem pchnęła drzwi do kawiarni. Niestety, nie dostrzegła siekierki, która powstrzymałaby ją przed zburzeniem jego spokoju. - Czy ty.. ty to Luca? Prawda? Luca Chant? – Oznajmiła za plecami młodego drwala, wpatrując się w przemoknięte włosy z zaskoczeniem i przejęciem. Nawet zapach cynamonowej szarlotki ze stolika obok nie otrzeźwił jej, kiedy wyminęła krzesło na którym siedział i stanęła przodem. W obu dłoniach trzymała główkę parasolki przed sobą, wpatrując się w niego z mieszaniną strachu i radości. – Ja jestem Skai Wilson, przyjaciółka Yui. – Dodała pośpiesznie, przykładając lewą dłoń do swojego brzucha w nieudolnej próbie zaprezentowania się DOBRZE przed NIM! Zdenerwowanie coraz mocniej wybijało się w zachowaniu dziewczyny, której dłoń zwyczajnie w świecie zaczęła drżeć z przejęcia. – Moja mama prowadziła zajęcia z magii leczniczej na obozie. – Palnęła, aby rozjaśnić nieznajomemu przystojniakowi koligacje między mulatką a resztą wydarzeń związanych z Hogwartem. Bo przecież znał Yumi! Może wspólnie na nią poczekają? Ah, to byłoby cudowne!
Zatopiony w lekturze, nie myślał o tym, że być może takie przesiadywanie w lodziarni bez konkretnego celu konsumpcyjnego jest nieco niegrzeczne. Kiedy jednak na to wpadł, myśl ta zaczęła wwiercać mu się w czaszkę do tego stopnia, że nie mógł skupić się na przemyśleniach Fitzwillima w salonie Netherfiefield. Na szczęście był to chłopak zaradny, tak więc powiedział sam sobie, że zaraz przyjdzie Y. i wtedy zajmą się wspomnianą już konsumpcją. Ledwo zdążył na nogo zagłębić się w odmętach książki, usłyszał głos za swoimi plecami. Czy jesteś Lucą Chantem? Zesztywniał w jednej chwili, a po kręgosłupie przebiegło mu małe stadko dreszczy. Miały bardzo nieprzyjemne zimne stópki. Nie ruszając głową spojrzał na swoją rękę powstrzymującą książkę przed zamknięciem się i zarejestrował włoski podnoszące się do pionu. Było bardzo niepokojąco. - Tak... Jestem Lucą Chantem. - Odpowiedział powoli, dokładnie wymawiając wszystkie słowa. Poruszył palcami, próbując wyzwolić się z pod władzy paraliżu władającego każdą jego komórką. Oczywiście jest to tylko nie do końca zgrabna metafora, paraliż dotyczy tylko niektórych nerwów, ale to wiedzą wszyscy więc pozostawię ten pompatyczny opis na jego miejscu. W każdym razie. Zdrętwiał mu kark. Używając całkiem sporej ilości siły woli spróbował przekonać siebie, że nie znajduje się w horrorze, nie jest to nawet jego koszmarny sen, w których to przypadkach głos małej dziewczynki mógł zapowiadać coś, czego wolałby uniknąć. Jesteś w lodziarni pełnej ludzi. Czy to wygląda jak scena z horroru? Przyjmijmy, że odpowiedział nie. Odwrócił się i spojrzał na to, co tak go zaniepokoiło. Odetchnął z ulgą. Dziewczynka bynajmniej nie przypominała stworzenia rodem z koszmaru, ubrana - jak to mała dziewczynka - na różowo i błękitno, nie wzbudzała żadnych negatywnych myśli, a tym bardziej strachu. Mogła mieć jakieś dwanaście, trzynaście lat, nie kojarzyła mu się więc także z zalaną krwią licealistką z plakatu filmu, na który w ubiegłym roku zabrał go Hector. Byłą taka zwyczajna. - Tak, to ja. - Powtórzył, dodając ciepły uśmiech, jaki zazwyczaj rezerwuje się dla dzieci. Z lekkim zdziwieniem wysłuchał tego, co mała istotka miała do powiedzenia. Ah, była przyjaciółką Yui! Zmarszczył brwi. Zaraz. Przecież to nic nie tłumaczyło. Skąd wiedziała, kim jest? Postanowił o to zapytać przy najbliższej okazji, czyli gdy tylko dojdzie do głosu. - Ja chyba nie muszę się przedstawiać. Okazuje się, wszyscy znają moje imię. - Mruknął, wskazując jej krzesło na przeciw siebie. - A więc, co tu robisz i skąd wiesz, kim jestem? - Zapytał rzeczowo, splatając palce i kierując na nią spojrzenie.
Skai wpatrywała się w unieruchomione ramiona chłopaka, nie zaprzątając sobie głowy głupstwami takimi jak straszenie. Zbyt przejęta możliwością porozmawiania z chłopakiem, przełamała wszystkie bariery i okrążyła go, nie obdarzając jeszcze szerokim uśmiechem. Zaskoczona olśniewającym uśmiechem odwzajemniła gest, przesuwając nerwowo palcami po rączce parasolki. Przejęta chęcią rozmowy zerknęła na krzesło, które wydawało się jej wyjątkowo duże. Westchnęła z ulgą siadając na nim, odpychając na bok niestosowne komentarze. Wcale nie była mała i chuda, miała idealną figurę baletnicy! - Yui miała się tutaj ze mną spotkać. – Pochwyciła się koła ratunkowego, uciekając spojrzeniem w stronę przymkniętej książki, której tytułu nie mogła doczytać. Spróbujcie kiedyś odczytać nieznane nazwisko do góry nogami i zobaczymy jak wam pójdzie. Dla Skai było to za dużo, więc z drżącym sercem zerknęła na chłopaka ponownie. Jaki on był przystojny! W jednej chwila ucieszyła się, że siedzi, bo nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. – Em.. Opowiadała mi o tobie.. – Wydukała niepewnym głosem z przeczuciem, że na jej twarzy wykwitły całkiem spore rumieńce zawstydzenia. Czy ona właśnie rozmawiała z Luca Chantem? Gdyby sięgnęła ręką do przodu, mogłaby go dotknąć? Westchnęła, opierając się plecami o krzesło z przyjemnym zawrotem głowy i nieco przestraszonym uśmiechem na twarzy. Gdyby wiedziała, mogłaby się ubrać lepiej! W tą nową spódniczkę z falbankami! Albo założyłaby sukienkę w beżu, mama mówiła że jej pasuje do koloru skóry i nie wygląda wtedy dziwnie. Żałowała swojego uwielbienia do pastelowych kolorów, domyślając się z trwogą jak śmiesznie wygląda przed Krukonem. - Znaczysięwspominała! – Dodała pośpiesznie kiedy zreflektowała się jak źle mogło zabrzmieć słowo „opowieść”. Czarna chmura zawisła nad głową Skai, która skubała drżącymi palcami miękki fragment parasolki. Tylko jakoś nie mogła wysilić się, aby odsunąć wzrok od jego hipnotyzującego spojrzenia! Na ulicy Pokątnej widok sów był widokiem naturalnym, dlatego dziewczyna nie zwróciła uwagę jak obskurne ptaszysko wleciało przez otwarte okno. Pisnęła, kiedy coś lekkiego upadło na jej głowę i podskoczyła równocześnie, zrzucając ów przedmiot na uda. Zerknęła spłoszona na Luca, mamrocząc pod nosem przeprosiny i rozerwała kopertę. Wystarczyło, że przeczytała pierwsze słowa i rozpoznała charakter pisma. Pisnęła ponownie spanikowana, odrzucając pogniecioną kartkę z zawiadomieniem na blat stolika i porywie paniki, zaplanowała uciec stąd jak najdalej. Zakryła usta dłońmi z przerażeniem wbijając wzrok w wiadomość, a parasolka upadła pod jej nogi (dokładnie pod, bo Skai nie sięgała stopami do podłoża). Nawet nie doczytała o co tak naprawdę chodzi, przejęta OSOBISTYM wezwaniem przez pana FILCHA! Wyobraźcie sobie, że brązowy kolor skóry dziewczyny przeistoczył się na białą czekoladkę.
Starał się słuchać jej uważnie. Muszę powiedzieć, ze wywarła na nim ogromne wrażenie, ale był to efekt jedynie przejściowy. Okazała się być taka zwyczajna i… dziecinna? Z przykrością donoszę, że skreślił ją już na początku. Gdyby przyjrzał się jej dokładnie, być może zauważyłby, że błędnie określił jej wiek. Było to trochę nie fair z jego strony; jakby nie patrzeć, wiele razy narzekał na ludzką przypadłość, jaką było ocenianie po pozorach - tyle przecież razy ktoś skreślił go po pierwszym spojrzeniu pogardliwie wydymając usta. A teraz sam powtarzał ich błąd względem kogoś innego. Tak na prawdę, widywał ją przecież wieczorami w Pokoju Wspólnym i dzielili jeden stół w jadalni. Szczycił się swoją spostrzegawczością i bogatą wiedzą o każdym rezydencie Hogwartu, a teraz zamiast zająć się swoją towarzyszką, patrzył w okno i skubał serwetkę. Cynthia załamałaby się widząc, jakiego buraka wychowała. - Oh. - Mruknął uśmiechając się uprzejmie. Tak na prawdę nawet za bardzo jej nie słuchał. Westchnął i zamknął książkę. Kiedy przyjdzie Yumi? Był już trochę zdziwiony. Spojrzał przelotnie na małą i zaczerwienił się pod wpływem jej spojrzenia. Chciała go zabić, czy co? Nic jej przecież nie zrobił. Powtórzył operację kilka razy i stwierdził, że nie przestała się patrzeć. Trochę go przerażała. Może była jego psychofanką? Uśmiechnął się na myśl o posiadaniu psychofanki. - Opowiadała o mnie? - Zaskoczony podniósł głowę. Całkiem przypadkiem udało jej się zainteresować go swoją osobą. - Co takiego mówiła? Nagle zrobił się milszy, załatwił nawet dwie miseczki lodów posypanych czekoladą i malinami. Miał jakieś zboczenie co do tych malin, składając zamówienie myślał o kimś zgoła innym, niż dziewczynka siedząca na przeciwko. Cóż. Nie wymagajmy od niego za wiele. Zmarszczył nos widząc sowę. Jakoś nie mógł się przyzwyczaić do ptaków wlatujących przez okno kiedy im się żywnie podoba i robiących również tylko to, co im się robić chce. - Cóż to za okropne wieści? - Wskazał na list i podparł policzek dłonią, patrząc na małą wyczekująco.
Skai Wilson
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Sob 15 Lis 2014, 07:38
Skai starała się wyłapać najmniejszą zmianę w wyglądzie chłopaka, ale kiedy ta w końcu nastąpiła w formie rumieńców, spłoszyła się zupełnie. I zamiast grzecznie przeprosić, zsunęła spojrzenie na swoją parasolkę, która wydawała się o wiele bardziej interesująca niż tymczasowy rozmówca. Tyle słyszała od Yumi, a rzeczywistość różniła się diametralnie! Przecież ich spotkanie miało wyglądać zupełnie inaczej, to on powinien zadawać pytania i interesować się nią. A nie odwrotnie, prawda? Zamrugała dziwnie dużymi i błyszczącymi z zaskoczenia oczyma, przyparta do muru dwoma pytaniami: co mówiła Yumi na mój temat. Niby nic, prawda? Ale w jaki sposób przyjaciółka może z tego wybrnąć, skoro nie wszystko należy mówić chłopcom? Skai uśmiechnęła się trochę wymuszenie, reflektując się, że milczenie będzie o wiele gorsze niż tysiąc słów. – Żejesteśfajnyipoznaliściesiękrótkoprzedobozem. – Czy można powiedzieć kilka słów na jednym wdechu? Jak widać na załączonym obrazku-można. Dziewczyna starała się rozluźnić w towarzystwie Luca, jednak wcale nie było to łatwe ze względu na pojawienie się sowy użytej przez Filcha. Nie pomogły nawet pucharki z lodami, chociaż z całą pewnością zmiękczyły serce dziewczyny na tyle, aby posłała jeden ze swoich ładniejszych uśmiechów w stronę Luca. Spłoszona przeniosła spojrzenie na chłopaka, a potem z powrotem na list, nie odsuwając tymczasowo dłoni od ust. Szum powstały w jej głowie nie pomagał w ubraniu myśli w odpowiednie słowa, więc milczenie dziewczyny przeciągało się. A ona zadawała sobie tylko jedno pytanie „jaki szlaban?”. Dopiero popędzona kolejnym spojrzeniem chłopaka, sięgnęła niepewną ręką po list, a kiedy go już dotknęła dłoń zadrżała. Przełknęła głośno ślinę i przeczytała połowę pierwszego zdania na głos: - Mam przyjemność poinformować Pannę o zalegającym szlabanie w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart z dnia 12 października 1976 roku, poniedziałek, godzina 15:11.. O mamuniu.. – ostatnie słowa wyjąkała zrezygnowana, wzrokiem śledząc dalsze zawiadomienie z bijącym sercem budzącym się do złości. Dziewczyna zmarszczyła w końcu brwi i wydęła nieznacznie usta uwalniając rosnące niezadowolenie: - Byłam wtedy z Sol po lekcjach przecież. Posłuchaj co napisał! – Po czym chrząknęła zerkając na Luca zbulwersowana i podjęła nieco zmienionym, niższym głosem: „Dzikie pląsy, skakanie, schylanie się, skręcanie i bieganie w stroju niestosownym i nieodpowiednim na korytarzu I piętra koło Skrzydła Szpitalnego”. – Prychnęła odkładając chwilowo kartkę na swoje nogi i podjęła nawet nie po dwóch sekundach milczenia swoje zbulwersowanie. – To jest nie fair, miałyśmy z Sol próbę i ćwiczyłyśmy Giselle stworzonego według legendy przez samego Heinricha Heinego! – Opadła rozczarowana na krzesło i odłożyła list, podpierając się jedną dłonią o polik. Drugą stukała palcami po blacie, przyglądając się chłopakowi nieco mniej uważnie niż przed chwilą. Sprawa ze szlabanem była bardzo nieprzyjemna, jak ona powie o tym rodzicom? Przecież tato się wścieknie, jeśli mu powie, że biega po Hogwarcie w stroju baletnicy! Z drugiej strony, było to tylko jednorazowe. Dlaczego akurat Filch musiał się o tym dowiedzieć? - Nawet nie ma września, a ja już zarobiłam szlaban. - Mruknęła pod nosem.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 16:12
Doskonale zdawała sobie sprawę, że się spóźnia. Bardzo spóźnia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że robiła to celowo. Nic nie mogła poradzić, że bardzo chciała zeswatać tę dwójkę. Pasowali do siebie, choć nawet krukoński umysł mógłby się mylić. Przez czas "spóźniania się" zrobiła wszystkie potrzebne zakupy na jutro. Jutro już szkoła, jutro jadą do Hogwartu. Nareszcie! Zakupy zabrał ze sobą Soren do domu, zaś Yumi postanowiła zajrzeć czy jej zabiegi cokolwiek dały. Weszła do lodziarni i od razu namierzyła mulatkę i czuprynę Lucy. Zjawiła się przy ich stoliku z szerokim uśmiechem i błyszczącymi skośnymi oczyma. - Cześć, gołąbki! - pomachała im. - Przepraszam za spóźnienie, ale Błędny Rycerz stał w korku... o, macie lody czekoladowe z malinami. - niewerbalnie nakazała Lucowi się posunąć i zajęła jego miejsce. Rzuciła im uważne spojrzenia, to na jedno, to na drugie i sprawdzała czy widać na nich chociaż odrobinę iskierek albo zażenowania z powodu przerwania ich rozmowy. - Sky, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Luca, chyba nie straszysz mojej przyjaciółki opowieściami o złym drwalu, który porwał dziewicę i rzucił ją na pożarcie wilkom? - spojrzała na chłopaka uważniej, doszukując się przyczyny miny Sky. Odstawiła torbę na podłogę i sięgnęła po pucharek lodów należących do Lucy. Skoro kiedyś ukradł jej budyń, rewanżowała się i zabrała mu deser. Zamoczyła łyżkę w lodach i zgarnęła posypkę malinową, a potem włożyła do ust, komentując to przeciągłym "mmm". Skrzyżowała nogi pod stołem i patrzyła na dwoje przyjaciół. Nie widziała po nich ani odrobiny zażenowania, a więc jeszcze nie poznali się i sobą wzajemnie nie zafascynowali. Wielka szkoda. Pewnie potrzebują więcej czasu. Przynajmniej im powinno się układać, skoro Aria męczy się z Gilgameshem, a Yumi z Amycusem i Gilgameshem II. Pominąwszy cienie pod oczami, po Yui nie było widać, aby cokolwiek się nie układało. - Jutro szkoła. Nie mogę się doczekać. - zagłuszyła ciszę i dalej przyglądała się Krukonom. Weszła prawdopodobnie w porę. Jeśli spędzali czas w takiej dziwnej ciszy, nie dziwiła się zatem minie Skai.
Luca Chant
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 16:45
- Oooooh. - Mruknął zawiedziony. Spodziewał się, że jako niewiasty zwierzały się sobie nawzajem z sekretów swoich dziewiczych serc. Ciekawych sekretów. Na przykład tego, że Y. tak na prawdę nie cierpi Carrowa, a do Chanta pała gorącym uczuciem. No cóż, życie składa sie z rozczarowań, prawda? Sięgnął po srebrną łyżeczkę i zaczął wyjadać posypkę z lodów. Zarejestrował uśmiech dziewczynki bez większego zainteresowania. Więc też lubiła lody i maliny. Zanotował ten fakt w pamięci, jak wiele podobnych przedtem. Oh, dostała szlaban. Dopiero teraz uśmiechnął się pod nosem. Głupia. Ile to razy wymykał się z dormitorium i błąkał po zamku, unikając Filcha. W ciągu roku zarobił może ze dwa szlabany, które zresztą odrobił szybko i bezboleśnie. - Dałaś się złapać w takiej głupiej sytuacji? - Zapytał unosząc brwi. Faktycznie, tańczenie na środku korytarza w nocy nie było zbyt sprytnym posunięciem. Tak samo, jak zostawienie sobie szlabanu na następny rok! Nie chciałby mieć zepsutego września przez coś takiego... - Heine... Mam gdzieś jego portret. - Mruknął. Po prawdzie była to pierwsza z poważniejszych prac, za jeakie się zabrał. Ślęczał dobre dwa tygodnie malując jego portret na podstawie znalezionych w różnych ksiązkac podobizn. Nie był do końca zadowolony z efektu, ale jak na debiut, nie był chyba zły. Czytał też Baśń zimową i mimo tego, że nie uważał jej za wybitne dzieło, mocno zapadła mu w pamięć. W tym momencie do lodziarni wparowało jego wybawienie. - Yu! - Krzyknął radośnie, a jego oczy poweselały. W tym wydaniu wyglądał już trochę mniej jak złośliwy menel, a bardziej jak zwykły uczniak. - Nie przepraszaj, to ja przyszedłem za wcześnie. Wstał z krzesła i odsunął je, by mogła usiąść zanim nawet zdążyła go o to poprosić wzrokiem. Na moment odszedł od stolika poszukując niepotrzebnego siedziska i zaraz przysunął je, siadając między Krukonkami. - Cii, nie musiałaś jej mówic, czym zajmuję się w wolnym czasie. - Wyciągnął z torby siekierę i pogłaskał ją, udając urażonego. - To ona podeszła mnie od tyłu i zapytała, czy to ja jestem Lucą Chantem. To było straszne, wiesz? Paplał wesoło, jednocześnie przyglądając jej się uważnie. Zmartwiony zauważył szare plamy pod jej oczami. Uśmiechała się, ale coś musiało być na rzeczy. Chyba jednak nie powinien pytać jej o to tutaj. Może później, na osobności. Czyżby miało to związek z całą sprawą jego brata? Chciałodciążyć ja chociaż trochę, ale wydawało się niemożliwe, by sama powiedziała mu, ze coś jest nie w porzadku. - Taa, juz nie mogę doczekać się spotkania z Filchem. - Mruknął. - Jeśli będziesz grzeczna i nie przywleczesz ze sobą Carrowa, zajmę ci miejsce w pociągu. Po prawdzie sam dziko cieszył się na myśl o powrocie do zamku. Tęsknił za domem w ciągu roku, ale w wakacje taka sama tęsknota ogarniała go, gdy myślał o Hogwarcie. Nie wyobrażał sobie, co będzie, gdy skończy szkołę... Chyba zostanie w zamku pod jakimś pretekstem.
Skai Wilson
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 17:21
Sky wydęła usta na sekundę przed tym jak zacisnęła palce na kartce, niechcący zgniatając ją w paru miejscach. – Tak, dałam się złapać, bo muszę ćwiczyć na grudniowy przegląd talentów! – Fuknęła na niego wyraźnie urażona tonem chłopaka, zawiedzona jego nastawieniem do jej wybryku i czar roztaczający się dookoła idealnego Luca Chanta zaczął powoli pryskać. Poprawiła się na krześle składając pośpiesznie list i wciskając go do koperty, nawoływała Yumi do rychłego przybycia i wyciągnięcia konsekwencji z jej okropnego spóźnienia. Nigdy nie paradowała w szkole w stroju baletnicy, ale tego dnia postanowiły z Soleil po raz pierwszy złamać regulamin. I co z tego wyszło? Luca miał rację, że wykazała się głupotą, ale za nic nie chciałaby się do tego przyznać. Wpatrywała się tylko wrogo w niczemu winny pucharek z lodami, marszcząc przy tym brwi. Postanowiła, że próby udobruchania jej nie wyjdą mu tak szybko jak tego pragnie, ale sama informacja o wspomnianym autorze sprawiła zwiększenie zainteresowania Skai. Dziewczynka zerknęła spod ukosa na niego podejrzliwie, zastanawiając się czy mówi aby prawdę. – Zbierasz portrety sławnych ludzi? – Spytała ostrożnie dobierając słowa, a wyobraźnia podsunęła jej widok długiego korytarza przepełnionego dyskutującymi ze sobą obrazami. I wtem, zanim nadeszła odpowiedź mająca zaważyć na znajomości tej dwójki – przybyła odciecz dla ciężkiej atmosfery. Twarz Skai rozluźniła się w mgnieniu oka, a promienny uśmiech rozjaśnił pozostałości po urażonej dumie. Nie zdążyła jednak w należyty sposób przywitać ją, ponieważ Luca zerwał się ze swojego miejsca i niczym zadurzony rzucił się odsłużyć Yumi. Mulatka przyglądała się tej scenie w zdziwieniu, nabierając odwagi na rozmowę i wtrąciła się niegrzecznie: - Ja przyszłam punktualnie. – Po czym zacisnęła w przypływie zazdrości usta, piorunując wzrokiem plecy chłopaka dopóki szukał krzesła i nie mógł tego dostrzec. Starała rozluźnić się i zabrała kopertę od Filcha ze stolika, schylając się po parasolkę pod własnym siedziskiem. Nawet uśmiechnęła się na żartobliwy komentarz przyjaciółki. I może nawet by się rozluźniła, gdyby nie dojrzała siekierki w dłoni Luca. Pisnęła cicho pod nosem i odsunęła się zapominając o parasolce, która znów upadła i wpatrywała się intensywnie w ostry przedmiot. Naprzemiennie z twarzą Yumi i Luca. – Drwalem jesteś? I nosisz w plecaku siekierę?! – Spytała na wpół spanikowana, na współ oburzona, zaciskając dłonie na krawędziach stolika aż do momentu, jak wzięła głębszy wdech. Na nowo zacisnęła ręce, ale tym razem skrzyżowała je na klatce piersiowej i oparła spięta o krzesło plecami. – A ja się nie cieszę, bo przed chwilą dostałam list. Dostałam szlaban, rozumiesz to, Yui? Tylko raz złamałam regulamin i on musiał to zobaczyć. Przecież tata mnie ze skóry obedrze jak się dowie. – Pod koniec jęknęła, a cała odwaga i zbulwersowanie uciekło pędząc naprzeciwko Hogwart Expresowi. Nie miała jednak nic przeciwko, aby posłać chłopakowi mordercze spojrzenie kiedy wspomniał o zarezerwowaniu miejsca w pociągu. To był cały jej komentarz.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 17:46
Luca ucieszył się, jakby go uratowała z paszczy smoka. Zaprawdę tak bardzo bał się Skai, skoro ożył jak tylko się pojawiła Yu? Nie rozumiała go, ale taki był Luca. Jego się nie rozumie, jego się zna. - Skai nie jest straszna, Skai jest kochana. Luca! Schowaj tę siekierę natychmiast. - wybałuszyła oczy na niego i spoglądała nań karcąco. Zachowywał się nieuprzejmie obnosząc się ze swoją... miłością wokół. Yui zerknęła z ukosa na przyjaciółkę sprawdzając czy wszystko gra. Od razu poczuła na sobie badawcze spojrzenie Chanta. Przypomniało się jej, że jego starszy brat jest jej ojcem chrzestnym i są ze sobą bardzo dziwnie powiązani. Tak jakby rodzina, ale jednak nie. Yu nie miała czasu pomyśleć o Hectorze. Wiedziała, że mieli się spotkać w wakacje we troje i wszystko przeanalizować od nowa, oswoić się z sytuacją, ale Amycus wszystko jej utrudnił i pokomplikował przez swój wybuch. Westchnęła i włożyła do ust ukradzione lody oraz resztkę posypki malinowej. Niemal się nie zakrztusiła przełkniętym deserem słysząc następne słowa Skai i Luca. List od Filcha i Luca. W jednym momencie trzepnęła chłopaka w ucho, piorunując go wzrokiem. Nie pojmowała dlaczego oni się nie cierpią. Przez cały czas trwania obozu pilnowała swego narzeczonego, aby nie pakował się w kłopoty (głównie, aby nie doprowadzał jej znajomych do szewskiej pasji przez swoją zimną obojętność) i nie zauważyła momentu, w którym między tą dwójką musiało się zaostrzyć. - Chant, jesteś niemiły. Już mam zarezerwowany wagon. Z Arią i Skai i ewentualnie my możemy przygarnąć ciebie do naszego przedziału. Pod warunkiem, że siekierę zostawisz w domu i przestaniesz psioczyć na Amycusa. - nie rozumiała czemu tak jakby stanęła w obronie Carrowa, ale robiła to chyba odruchowo. Yui spojrzała na Skai zmartwiona. Dlaczego Wilsonka tak nagle spochmurniała? Przez chwilę przypominała swojego tatę i to skłaniało się do niepokoju. Sięgnęła ręką przez stolik i uścisnęła dłoń mulatki. - Nie martw się, Skai. Zostałam w tym roku prefektem. Użyję tej zaszczytnej pozycji, aby wykaraskać ciebie z tego niby szlabanu. - posłała jej szeroki, pokrzepiający uśmiech jednocześnie dzieląc się nowiną. Nie miała czasu radować się z takiego wyróżnienia. Nawet jej ojciec o tym nie wiedział, jedynie lokaj. Z początku Japonka twierdziła, że zaszła pomyłka z tą odznaką, a teraz w lodziarni przyznała, że to ciekawy eksperyment. Ratować przed Filchem i zasłaniać się regulaminem? To będzie ciekawe. - Nic nie mów tacie. Coś załatwię. Nie wiem jeszcze co, ale woźny nie dopadnie żadnego z moich przyjaciół. - pojaśniała przecząc tym samym istnieniu cieni pod oczami. Cieszyła się, że spotkała tę dwójkę i jednocześnie trochę martwiła, że się słabo dogadywali.
Luca Chant
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 18:23
Jego brwi powędrowały w górę. - Aaaaa, przegląd talentów. - Powiedział powoli, kiwając głową. Pamiętał, czasem bawili się w takie rzeczy. W podstawówce. Nie wyobrażał sobie kogoś w jego wieku, kto wygłupia się przed publicznością złożoną z przedszkolaków i jury - nauczycieli. Pewnie do wygrania były długopisy. No cóż. Wolał nie pytać, czym jeszcze zajmuje się w wolnym czasie. Chyba nie chciał wiedzieć, jeśli bawiła się lalkami i startowała w olimpiadach wiedzy o Opowieściach z Narnii. Właściwie wydawało mu się, że ludzie w tym wieku mają trochę inne zainteresowania, zniósłby nawet Quidditcha... To przynajmniej było coś normalnego. - Nie wiem Yu, mnie śmiertelnie przeraziła. - Udał przerażonego, przysuwając się do przyjaciółki. - Nie słuchaj niedobrej Merberet. - Szpenął do swojej ukochanej siekiery. Niedoczekanie, ktoś będzie ją obrażał. - Tak, jestem drwalem. Masz z tym jakiś problem? Przynajmniej nie baletnicą. - To ostatnie mruknął już ciszej, tak, żeby Yumi nie usłyszała. Na wzmiankę o zbieraniu portretów sławnych ludzi wyobraził sobie zgoła coś innego, niż mała Krukonka. Zobaczył siebie przewracającego strony wielkiego notesu, na których poprzyklejane były obrazy. Takie duże, z ramami. Co za dziwny obraz. - Eee, nie. Kiedyś go namalowałem, to wszystko. Był całkiem przystojnym mężczyzną, wiele moich koleżankek z tamtych czasów zachwycało się jego urodą. Nie jestem ogromnym fanem jego twórczości, ale przeczytałem Baśń Zimową w całości, jak i kilka wierszy. - Wyjaśnił dziwnie spokojnie. Mówienie o sztuce i literaturze sprawiało mu przyjemność. Od małego obwieszał wszystkie dostępne ściany rysunkami czy zdjęciami wycinanymi z gazet, wkrótce zaczął też sam szkicować, chociaż głównie rośliny. Dużo czytał, był stałym gościem bibliotek i antykwariatów. Otrząsnął się. - Ja nie miły? Ty wcale nie lepsza! Kto obiecał do nas przyjechać na tydzień zanim skończą się wakacje? Niedobra Merberet! - Oskarżycielsko wskazał ją palcem. - Nie to nie, usiądę sobie z Lili. - Mruknął pod nosem. Niedobra Merberet, dodał w myślach po raz trzeci tego dnia.
Skai Wilson
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 18:49
Czy czuliście się kiedyś tak, jakbyście byli niewidzialni? Tak właśnie poczuła się Skai, kiedy przyjaciółka próbowała naprostować tor myślenia młodego drwala na prawidłowy tor, w którym mulatka jest miła i towarzyska. – Byłam po prostu zaskoczona. – Bąknęła na swoją obronę mało wyraźnie, jak gdyby nie chciała do końca aby ktokolwiek ją usłyszał. Szczególnie, że na policzkach pokraśniała i uciekła wzrokiem w stronę swojego lodowego pucharku. Wysłuchując wymiany zdań między Krukonami wsunęła przynajmniej dwie łyżeczki z deserem, przyglądając się im chwilowo bez żadnego uśmiechu. Dostrzegła zaangażowanie przyjaciółki w obronę swojego narzeczonego i przypomniał się jej od razu jeden z artykułów „Lustra” oraz temacie, jaki z całą pewnością podbiłby serca czytelników. Skai lubiła plotkować, ale nie na tematy swoich najbliższych przyjaciół: czyli Arii i Yumi. Dlatego zamiast poinformować czasopismo o swoich podejrzeniach, wpakowała do ust kolejną porcję lodów. W oczach dało się zobaczyć błyski zadowolenia, a wnętrze dziewczyny przepełniała satysfakcja i duma, że jednak to ona jest na pierwszym miejscu. Właściwie zamierzała podziękować później współlokatorce za wstawiennictwo, kiedy już zostaną same i porozmawiają o tym „czymś” o czym wspominała Yumi. Sztuczny uśmiech był wyraźnie wymuszony, ale zmienił się w miarę kolejnych słów. – Naprawdę? Zostałaś prefektem? To wspaniale Yui! – Skai aż podskoczyła w miejscu i zaraz przechyliła się do przodu, okrywając dłońmi jej rękę. – Naprawdę będziesz mogła coś zdziałać? Nie chcę, abyś miała jakieś problemy z tym. Szczególnie, że ten szlaban mam odrabiać już drugiego dnia! – Przyglądała się przyjaciółce rozszerzonymi z nadziei oczyma, wierząc w bezkonfliktowe rozwiązanie całej sprawy. Zazwyczaj nie ukrywała żadnych informacji przed rodzicami, ale jeśli przyszła pani prefekt mogła anulować jej szlaban, to wcale to nie jest kłamstwo. Po prostu pan Filch pomylił się i przez przypadek wysłał do niej zawiadomienie, a powinno pójść do kogoś innego. Słyszała kiedyś powiedzenie „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Nie mniej, spięła się cała jeszcze mocniej i marszcząc brwi posłała kolejne mordercze spojrzenie chłopakowi, odsuwając pucharek z deserem poza zasięg swoich dłoni. Wyrażając w ten sposób swój sprzeciw, powstrzymała się od zerwania z miejsca i spoliczkowania „cudownego” Luca Chanta. Zacisnęła usta tak mocno, że zmieniły aż swój kolor na kilka sekund. – Jesteś okropny! – Krzyknęła z zaszklonymi oczyma podnosząc się z krzesła, ale zanim złapała parasolkę, zmieniła zdanie. Wyprostowała się dumnie i ze ściśniętym gardłem dopowiedziała: - To jest niesprawiedliwe, wiesz? Nie zrobiłam tobie nic złego! – Krzyknęła zawiedziona, nie kontrolując nawet drżenia głosu z powodu wzburzenia i dopiero teraz pochyliła się po parasolkę, zgarniając przy tym kopertę. – Ja z nim w jednym wagonie siedzieć nie będę, Yui. Przyjadę do ciebie dzisiaj potem. – Mentalnie tupnęła nogą i ruszyła raźnym krokiem w stronę wyjścia nie kwapiąc się zapłacić za pucharek niedokończonych lodów. Nie chciała słyszeć niczego więcej o rysowaniu ani o tygodniowym pobycie, czuła się zraniona i oszukana. Zamierzała dotrzeć jak najszybciej do domu i wtulić się w Adolfa, nawet jeśli wiązałoby się to z oślinieniem całego łóżka przez doga.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Lodziarnia Floriana Fortescue Nie 16 Lis 2014, 19:14
Coś nie grało. Weszła do lodziarni i była pewna, że jej dwoje dobrych znajomych znalazło ze sobą wspólny język i nawet nie zauważają, że osoba trzecia się spóźnia. Przeceniła jednakże swoje przeczucie i pomyliła się. Oni chyba się nie lubią, a zachowanie Lucy przechodziło najśmielsze oczekiwania Japonki. Nie bardzo wiedziała o jakim portrecie mówią, ale też nie dociekała zakładając, że zapyta o to później. W chwili obecnej musiała jakoś zrównoważyć atmosferę przy ich stoliczku. Uśmiechnęła się leciutko na "niedobrą Merberet" i obchodzenie się z siekierą jakby miała uczucia. Na chwileńkę się uśmiechnęła, lecz ten uśmiech zniknął po kilku sekundach. Luca siedział między nimi, a więc trudno było nie usłyszeć mamrotania pod nosem. - Luca! Co w ciebie wstąpiło? - oburzyła się i odłożyła głośno łyżeczkę od lodów na stół. Spojrzała na chłopaka zaskoczona. Nie rozumiała jego zachowania i wrogości wobec Skai. To jej przyjaciółka, Yui nie pozwoli na takie niemiłe traktowanie jej. Podczas ostatniej rozmowy z Arią, zgodnie stwierdziły, że muszą chronić Sky przed niektórymi ludźmi. To ich przyjaciółka. Co z tego, że ma też piętnaście lat jak Yumi. Mentalnie jest młodsza i dziewczyna nie pozwoli, aby ktoś doprowadzał Sky do łez. - Nie przyjechałam, bo miałam... ush, Luca, zobacz co narobiłeś! - przerwała wyjaśnienie "czemu nie przyjechała na tydzień przed do Chantów", którego i tak by nie dokończyła z prostego powodu - musiałaby zdradzić, jak bardzo się pokłóciła z Amycusem, a tu pojawiłyby się niewygodne pytania. - Skai, zaczekaj! - wstała z krzesełka i zanim do niej pobiegła, posłała Lucowi spojrzenie pełne wyrzutu. Złapała mulatkę pod ramię i zatrzymała przy drzwiach. Źle się czuła, gdy Skai miała łzy w oczach. - Nie słuchaj go, Sky. On czasami jest taki ponury i dziwny, ale zdarza mu się być miłym, naprawdę. - szepnęła do niej i mocno ścisnęła jej dłoń. - Nie będzie z nami siedział w wagonie za karę, a jak dostanie szlaban od Filcha, to się zastanowię czy go ratować. - próbowała ją jakoś pocieszyć. W tym zamieszaniu nawet nie mogła dalej się cieszyć z odznaki. - Chodź do stolika, szkoda tych lodów. Jak jeszcze raz będzie niemiły to go skrzyczę. - lekko pociągnęła Skai w swoją stronę, aby wróciły do stołu. Posadziła Skai naprzeciwko Lucy, a sama usiadła obok niej, śląc chłopakowi spojrzenie dobitnie mówiące "Masz ją przeprosić". Kolejne zamieszania i kłótnie męczyły Yumi. Ledwie wykaraskała się z wyprania emocjonalnego przez Amycusa, a teraz Luca serwował swoją nieuprzejmą wersję komuś tak delikatnemu jak Skai. Nie miał za grosz wyczucia, a wiedziała, że jak się postara to umie być miły. - Luca, bądź grzeczny, bo narażasz się nowej pani prefekt. - wypowiedziała to w tonie całkowicie żartobliwym, próbując załagodzić jakoś napiętą atmosferę. Taki piękny dzień, słodkie lody, pyszna polewa malinowa i mają się kłócić? Och, dobrze, że Yumi jednak przyszła na to spotkanie. Drżała na myśl, co by się stało, gdyby jej tu nie było, a Luca dalej hasałby z siekierą w ręce. Miał zaiste bardzo dziwne hobby. Musiała zapytać Hectora czy to dziedziczne i czy przypadkiem jej własny ojciec chrzestny nie trzyma w bibliotece podobnego narzędzia. To byłaby katastrofa. - Chyba wiem co powiem Filchowi. Gdy będzie chciał ciebie zgarnąć Sky, powiem, że zbieram ludzi do... prac społecznych gdzieś w plenerze. Pójdziemy na piknik albo coś, a on będzie myślał, że pracujesz w męczarniach . - podsunęła pomysł i oczekiwała, że obydwoje podbiją go i nie będą patrzeć na siebie wilkiem. Yu tak rzadko bywała mediatorką, nie bardzo umiała godzić obie strony, bo też nie wiedziała dlaczego Luca zrobił się przez chwilę niemiły.