|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sob 13 Cze 2015, 14:43 | |
| - Spoiler:
Granice zacierały się, wyostrzały i znów zanikały, w potopie zapachów, zmysłów, doznań i pragnienia, coraz wyraźniej, boleśnie wręcz wyzierającego spod łaknącej pieszczot skóry, z zachłannych warg, ze spojrzeń, w których nie było już nic ponad zwykłe, zapamiętałe w szaleństwie błaganie. Dawno przestali być dwoma oddzielnymi jednostkami, spajając się w pożarze obejmującym kolejno serca i myśli, w sztormie, który prowadzić mógł do jedynie jasno określonego końca. A chociaż siła zbiegów okoliczności, koniunkcji sfer pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego i wydarzeń losowych, rzucających kompletnie obcych sobie ludzi w ramiona ślepego pożądania powinna napawać ją przerażeniem, bezsilnością i irytacją, jedyne, co Aristos była w stanie teraz odczuwać, nie miało z tymi wrażeniami nic, zupełnie nic wspólnego. Lepka przyjemność wspinająca się po kręgosłupie, rozprzestrzeniająca się po ciele, muskająca zaczerwienione od pocałunków wargi, wplątująca się w wilgotne loki i pokrywająca warstewką potu jasną skórę nie znała kompromisów ni wahania. Skupiona na ruchu jego ciała, na cieple skóry ocierającej się o jej własną skórę, na dłoniach dotykających w sposób, w jaki każda kobieta powinna być dotykana, na smaku ust i zapachu wreszcie, kompletnie nie umiałaby teraz odepchnąć od siebie tych emocji, zatracając się w Szkocie do samego końca. I może nie był tym, czego naprawdę potrzebowała, może nie przytłaczał władczością, nie zniewalał stanowczością, nie sprawiał, że miękły jej kolana, ale na ten moment był dokładnie tym, czego potrzebowała. Była też pewna, że on czuje dokładnie to samo. Kiedy odsunął się więc jęknęła z niezadowoleniem, parsknęła jak kotka, czując, że opuszcza jej ciało, zostawiając po sobie specyficzne uczucie osamotnienia; odwróciła się posłusznie pod kierownictwem jego rąk jedynie dlatego, że sama tego chciała, oburzona tym nagłym zerwaniem kontaktu. Nim jednak zdążyła się odezwać, nim spomiędzy warg wyrwało jej się słowo, które damie nie przystoi w najskrajniejszych nawet warunkach, przyszpilił ją w miejscu spojrzeniem, gestem, uściskiem dłoni na udach, podrywających ciało w górę. Brzmienie jego głosu wyrwało ją nieco z odrętwienia, ocuciło, wywołało na wargach Gryfonki uśmiech, nagrodziło blondyna dziewczęcym śmiechem. - Nie musisz prosić – Wykonała polecenie bez szemrania, chętnie, miękko otaczając go ramionami i szczupłymi nogami, czując, jak napiera na nią powoli, jak odnajduje rytm, jak spaja ich znów w jedno. Urzeczona błyskiem czegoś groźnego w jego oczach, czegoś pociągająco niebezpiecznego, czego wcześniej nie dane było jej dostrzec, zasmakować i poznawać, pozwoliła by przycisnął jej plecy do chłodnej, pokrytej parą powierzchni lustra i narzucił tempo, każdym z kolejnych ruchów wypełniając ją mocno, głęboko. Palce bezwiednie odszukały jasne kosmyki włosów, paznokcie zostawiły na karku i ramionach czerwone zadrapania, gdy sekundę wcześniej przesunęły się po skórze w niecierpliwym ponagleniu; odległość zniwelowana do minimum podkręcała jedynie doznania, zagęstniała atmosferę. Zdawać się mogło, że wysysała z powietrza ostatnie cząstki tlenu, a oni, kompletnie zapominając się w sobie, w ogóle nie zwracali na to uwagi. I płonęli; złaknieni bliskości, odskoczni, pogrążeni w burzy, która rozpętując się zgodnie ze swoją naturą wyjątkowo niespodziewanie, miała ich pochłonąć w ciągu kilku kolejnych minut wypełnionych odgłosem zderzających się ciał, jego cichym pomrukiem i jej jękami, duszonymi w gwałtownych pocałunkach. Świat na zewnątrz mógł się walić, nie liczyło się jednak nic ponad tu i teraz. Ponad zapach lawendy, smak ust i przeświadczenie, że jutra mogłoby właściwie nie być, dopóki oszałamiający aromat intymności osadzał się na rozpalonej skórze.
Ostatnio zmieniony przez Aristos Lacroix dnia Czw 16 Lip 2015, 21:54, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pią 03 Lip 2015, 21:00 | |
| Było takie miejsce, ukryte gdzieś tuż pod sercem, osłonięte bijącym organem przed wzrokiem ciekawskich, z którego istnienia ludzie w większości nie zdawali sobie sprawy. Miejsce ciemne i chłodne. Mieściły się w nim najgłębsze, najbardziej dotkliwe bolączki serca otoczone wianuszkami blizn połyskujących perłowo, gdy nieco światła przedostało się przez warstwę skóry, kości oraz mięśni. Dziura bez dna, miejsce z jakiego pochodził smutek, poczucie osamotnienia i chłód wlewający się czasem w ciało pozornie bez powodu. Właśnie tą nienasyconą paszczę niewidzialnego potwora podświadomie próbowali napełnić w splocie ciał. Choć literatura niezwykle lubiła to określenie, ciężko było to niespodziewane zderzenie atomów nazwać tańcem – w ruchach pełnych potrzeby nie było nic eterycznego, nic górnolotnego. Wywołana rozbawieniem żądza buzująca pod skórą, przeskakująca w powietrzu niewielkimi wyładowaniami, podszyta została cierpkim smakiem samotności, potrzebą uchwycenia czyjejś ręki. Choć z różnych powodów, krocząc odmiennymi ścieżkami, oboje pragnęli intymności, nawet jeśli miała im być dana tylko na tę jedną kruchą chwilę. Sfabrykowane, ulotne uczucia na pewien czas powstrzymają czarne fale kotłujące się na dnie zimnego miejsca pod sercem. Czuł swoje ciało tak wyraźnie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Każdą rozedrganą komórkę, każdy mięsień kurczący się czasem bez udziału woli, fale dreszczy podnoszące drobne włoski na karku. Czuł też ją – pozornie miękką jak ciepła glina, z widmowym błyskiem stali w drobnej twarzy. Nie chciał jednak doszukiwać się jego pochodzenia, jego powodów, przecież teraz tak zupełnie niepotrzebnych. Zacisnął mocniej palce na smukłych udach, zostawiając na nich odciski w kształtach półksiężyców, bez krztyny wstydu zatapiając się w jej ciele raz. I kolejny, czując jak nie tak ostrożnie, jak zapewne by chciała, sunęła paznokciami po jego karku i szerokich ramionach. Nie miał nic przeciwko. Pieczenie będzie pozwalało przedłużyć uczucie nasycenia. Czując, jak gorąco coraz gwałtowniej zbiera się w podbrzuszu, nie próbował już uspokajać coraz gwałtowniejszych ruchów bioder, czy wyrywających się z trzewi pomruków. Gwiazdy eksplodowały pod zaciśniętymi powiekami Krukona, gdy nagle pochylił głowę zatapiając zęby w jasnej skórze Aristos w miejscu, gdzie szyja łączyła się z ramieniem. Nie na tyle mocno, by upuścić krwi, ale ślad powinien utrzymać się przez jakiś czas. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił – najwidoczniej zadziałał instynkt podsycany spełnieniem, które wyrwało spomiędzy jego ust niemal bezgłośne westchnienie, na moment powodując bolesne napięcie mięśni. Gdy kilka oddechów później zaczęło ustępować, po ciele blondyna rozlały się tysiące przyjemnych mrówek, zabierających ze sobą wszystkie nerwy i bolączki. Przynajmniej na pewien czas. Dopiero, kiedy rozchylił powieki, z powrotem dopuszczając do siebie widok zewnętrznego świata, zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy – po pierwsze, przytulił czoło do ramienia panienki Lacroix, po drugie, gdzieś w tym całym zamieszaniu spowodowanym gonitwą ku spełnieniu objął jej ramiona i talię. Gdyby ktoś, jakimś nieskonieczenie szalonym zbiegiem okoliczności miał okazję zobaczyć ich w tym stanie, z pewnością doszedłby do błędnego wniosku, że zaistniało między nimi coś więcej niż przypadkowa iskra szaleństwa. Nic bardziej mylnego, pytanie brzmiało tylko: co z nią zrobią, skoro już tu była?. Czując nagłe, delikatne smagnięcie wstydu, tak kuriozalnego w sytuacji, w której pokazał drugą stronę swojej natury, powoli podniósł głowę, przez krótki moment bojąc się spojrzeć na twarz Gryfonki. Nie był pewien, czy chciał oglądać to, co mogło się na niej malować. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 16 Lip 2015, 21:49 | |
| Było takie miejsce, o którego istnieniu wielu nie zdawało sobie sprawy, a które łaknąć uwagi, łaknąc gniewu i samotności, obciążało ukrywające je serce rytmem ciężkim, lepkim od duszności zagarniającej każdą cząstkę dostępnego tlenu. Było takie miejsce, a Aristos doskonale je znała’ oswajany przez lata mrok powoli, lecz nieubłaganie oblekał jej serce niczym skażenie, przechodząc na dziewczynę z otoczenia, z tego, którego obdarzyła uczuciem tak silnym, co toksycznym. Zamykanie się na głosy rozsądku, na podszepty świadomości nawołującej do opamiętania weszło jej już w krew, zagnieździło się w umyśle, przeżarło na wylot wszystkie samozachowawcze instynkty, być może poza tym jednym, ostatnim bastionem, który w chwilach najgorszego rozsierdzenia utrzymywał ją w ryzach. Tym razem poległ jednak, a żarząca się niczym tysiące gwiazd wesołość niespodziewanie pchnęła dwoje kompletnie obcych sobie ludzi do czegoś, co – choć niewątpliwie szalone – miało pomóc w nakarmieniu czającego się tuż za sercem potwora. Dążyli do tego podświadomie, zachłannie; dążyli łapczywe, agresywnie, pozostawiając po sobie ślady te namacalne i te, które miękkimi objęciami zagnieżdżały się na wibrujących w sercu strunach, pozostawiając wrażenie bezpieczeństwa, intymności. Bycia potrzebnym. Czuła jego dłonie na ciele, oddech na wargach, czuła jak ciało odpowiada na każdą pieszczotę z niesłychanym wręcz zaangażowaniem, nad wyraz wyczulone, ponad wytrzymałość spragnione rozproszenia, kolejnego pchnięcia, pocałunku, sinych śladów jakie jego palce zostawić miały na pośladkach i udach. Nie przeszkadzało jej to zupełnie. Odwdzięczała się paznokciami na plecach, odwdzięczała ugryzieniami, gdy słodkie wargi obejmowały jego usta w pocałunkach rozpaczliwie wprost głębokich. Zatarcie granic między ciałami, czy może, wrażenie spajania się w jedno, działało na nią elektryzująco. Kumulujące się w podbrzuszu i krzyżu ciepło było tym, czego potrzebowała, by przetrwać kolejne tygodnie, choć wydawać się to mogło absurdalne – zapewne faktycznie tak było. Chwilowe pragnienie zaspokojone niespodziewanym dotykiem miało stanowić ostateczny dowód, ostateczne potwierdzenie, chociaż Francuzka w pewien sposób nigdy nie przyznałaby się do tego przed samą sobą. Nawet, gdy patrząc w szokująco niebieskie oczy Wattsa widziała w nich czarne, drwiące spojrzenie Rosiera. Czuła, jak jego mięśnie tężeją, jak palce zaciskają się mocniej, a oddech, podobnie jak ruchy bioder, przestaje być rytmiczny, ustępując chaotycznej gonitwie ku spełnieniu, jakim po burzy określić można rześkie, świeże powietrze. Jęknęła głośno, wbijając paznokcie w barki Bena i przygryzając wargę odchyliła głowę do tyłu, głośnym syknięciem reagując na ugryzienie, które zostawić miało po sobie ślad. Feeria barw i kolorów poprzedzająca mrowienie całego ciała, dreszcz przyjemności wspinający się po kręgosłupie i pełne zadowolenia westchnienie przemknęła pod przymkniętymi powiekami dziewczyny, zostawiając uczucie rozleniwienia, ospałej satysfakcji. I choć nie łączyło ich zupełnie nic – a przynajmniej nic, o czym mogli wiedzieć, bez sięgania po wizje przyszłości – kiedy oparł głowę na jej ramieniu, przełamując barierę złożoną z pożądania najzwyklejszą potrzebą czułości, odpowiedziała na nią bez słowa obejmując Szkota, składając na czubku jego głowy krótki pocałunek. Gdy na nią spojrzał, ufając w jego silny uchwyt, pokładając własne bezpieczeństwo w dłonie Krukona, chwyciła jego twarz w policzki i zasłaniając cały świat kaskadą czarnych loków kolejny pocałunek złożyła już na jego ustach, dzieląc się resztkami oddechu, słonym posmakiem potu zbierającym się nad górną wargą, słodyczą nabrzmiałych od gwałtowności warg. – No no, Watts. Tego się po tobie nie spodziewałam – wyszeptała, pieszczotliwie przeczesując palcami wilgotne, jasne włosy; wargami zgarniając z jego ust niepewność pozwoliła sobie na uśmiech, zupełnie naturalny, pełny rozbawionego uznania. Gdy wypuścił ją z ramion, gdy ostrożnie pozwolił opaść smukłemu ciału na posadzkę, przeciągnęła się leniwie, zupełnie odruchowo i rozejrzała po mokrej łazience, przypatrując się z pewną konsternacją odkręconym kurkom z wodą. – Przypomnij mi, żebym doprowadziła do miejsce do porządku, nim wyjdziemy… – zachichotała, rzucając mu krótkie spojrzenie, a zaraz po nim – koszulę. Ubierała się powoli, z rozmysłem kusząc jego wzrok choć jeszcze na tych kilka chwil; palce zaciśnięte na czarnych zakolanówkach zamarły w połowie czynności, gdy, ubrana w samą bieliznę, niespodziewanie obdarzyła Szkota pełnym konsternacji wzrokiem. - Watts… czym, u diabła, jest właściwie kosiarka?
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sob 18 Lip 2015, 16:44 | |
| Ten wyścig z czasem, z plątaniną własnych emocji i podświadomych potrzeb ciała musiał się kiedyś skończyć w ten lub inny sposób. Przypadło im w udziale ślepe pochwycenie dłoni w gęstej mgle, odnajdywanie drogi powrotnej zupełnie na oślep i w gęstniejącej atmosferze niepokoju. Zabawne, jak dotarcie do wyjścia, odnalezienie jedynego słusznego rozwiązania tej sytuacji, wypełniło im serca poczuciem bezpieczeństwa, rozlało w kościach ciepło, a umysły choć na chwilę uwolniło od czarnych myśli i bolączek. Choć sfabrykowane, z fundamentem postawionym na piasku, obezwładniające poczucie słuszności miało towarzyszyć dwójce prefektów jeszcze długo, ułatwiać zasypianie, kiedy noc wydawała się wyjątkowo cicha i samotna. Potwory ukryte w ciemnych jamach wydrążonych w żebrach nasyciły się, cofnęły szpetne łby. A potem zaczęły mruczeć jak ukontentowane kociaki, delikatną wibracją hipnotycznie kołysząc żywiciela. - Teraz wiesz coś, o czym inni nie mają pojęcia – odparł miękko, z nutą tego samego wstydu, który ledwie chwilę wcześniej nakazał prefektowi pochylić głowę i ukryć się przed światem. Choćby tylko na mgnienie oka. Częścią siebie egoistycznie nie chciał, by ten moment kiedykolwiek ustał – w pewnym sensie klaustrofobiczny, intensywny, naznaczony czułością, która sama wypłynęła na powierzchnię i nakazała obdarzać. Przytrzymując przy sobie Aristos jeszcze moment, powoli, nigdzie się nie spiesząc, złożył rząd pocałunków od kącika jej ust, przez policzek aż na słoną od potu skroń. Dopiero wtedy pozwolił smukłemu ciału wysunąć się z uścisku słabnących rąk, postawił je z powrotem na posadzce, pochylając się nieco. Już wiedział, że szybko zatęskni za palcami przeczesującymi leniwie włosy, za dłonią na policzku i pocałunkami. Nie za samym aktem gonitwy do spełnienia, a intymnością do jakiej łatwo w efekcie prowadził. Ben odetchnął powoli, przymykając oczy i poruszając głową – coś strzeliło cicho w kręgosłupie, pozwalając kręgowi wskoczyć na jego właściwe miejsce. Robił się senny, samemu sobie podsuwając obraz przerośniętego, puchatego kociaka, który najchętniej zwinąłby się w kłębek pod czyjąś ręką i usnął, mrucząc z zadowoleniem. - Mhm – mruknął tylko, ze średnim zainteresowaniem spoglądając na bałagan, jaki stworzyli, gdy nie byli zainteresowani niczym ponad przyciąganie atomów, z których składały się ich ciała. Prawie nie złapał rzuconej mu, definitywnie wymiętej koszuli nasiąkłej wilgocią, ale rozprostowana szybkim ruchem znalazła się na ramionach Szkota z wyuczoną wprawą. Nieco gorzej sprawa miała się ze spodniami, których namokłe nogawki chyba obrały sobie za punkt honoru wywrócić właściciela i rozbić jego durny łeb na kafelkach. Fakt, że panienka Lacroix ubierała się w sposób, których powinien zostać ustawowo zakazany, wcale a wcale nie pomagał koncentracji Wattsa na zadaniu zapięcia rozporka. Słysząc ostatnie pytanie zamarł na chwilę – para niebieskich oczu wyraźnie się rozszerzyła, brwi uniosły nieco, marszcząc czoło. Cała sylwetka Bena zatrzęsła się bezgłośnym śmiechem, który wibrował głęboko w trzewiach, wstrząsając ramionami i rozciągając usta w uśmiechu tak szerokim, że groził uszkodzeniem czegoś. Szkot zupełnie odruchowo uniósł rękę, wycierając wilgoć, która lada chwila miała potoczyć się po policzkach. To był dobry dzień.
[z/t dla obojga] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Łazienka Prefektów | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |