Rozłożył ręce w obronnym geście, zarażając się rozbawieniem Poppy na tyle, aby jego twarz rozluźniła się i pojaśniała. – Młodzież może interpretować ten kolor inaczej niż ty. – Dokończył swoją myśl jako próbęe usprawiedliwienia. Ułożył pote jedną z dłoni na udzie, opierając się wygodnie o ławkę bokiem, twarzą zwróconą w stronę przyjaciółki. Drugą rękę wyprostował wzdłuż oparcia, przyjmując tym samym swobodniejszą pozę podczas rozmowy.
- Ha! Kaktus, to wcale nie jest zły pomysł. – Głos drżał mu od wstrzymywanego śmiechu, emanując w weselszych oczach Harry’ego. Pozostawił pielęgniarce czas do namysłu względem przemalowania skrzydła szpitalnego, wskazując równocześnie swoją osobę jako niekompetentną do udzielania rad dekoratorskich. Nie chwalił się Poppy umeblowaniem swojego skromnego mieszkania w Londynie, które prosiło o pomstę do nieba za zaniedbanie. Dobrze, że nie zadawała niewygodnych pytań, ponieważ myślami mężczyzna pomknął w stronę opuszczonego pałacyku rodziców, który pozostawił na pastwę dziko rosnącej zieleni i nieuchronnego czasu.
- Bywam w wielu zakątkach Anglii, więc może uda mi się znaleźć taki specyfik. – Pokiwał głową, w mgnieniu oka podejmując decyzję o odnalezieniu wody morskiej z dodatkiem eukaliptusa, chcąc udowodnić sobie, że nie jest takim złym gospodarzem. I chociaż nikogo nie zapraszał do swoich domów, zawsze łatwiej wracało się do przyjemnego pomieszczenia.
- Dziękuję Poppy, jeśli w przeciągu kilku miesięcy będą poza zasięgiem kupna tej wody, z pewnością napiszę o tym w liście. Na następny nie będziesz musiała czekać kolejnych dwóch lat. – Dodał z wdzięcznością i rozbawieniem, przerywając chwilę rozmowy na krótki chichot.
Przez przynajmniej pół godziny, Poppy dyskutowała żywo z Harrym, jednak w końcu nadszedł czas rozstania. Mężczyzna uparł się, aby odprowadzić do bramy Hogwartu przyjaciółkę.
koniec wspomnienia