Zaledwie kilka dni temu Amycus i Yumi znaleźli się w centrum zainteresowania śmietanki towarzyskiej elit czarodziejów, spraszając nie tylko najbliższą rodzinę, ale również przyjaciół w celach świętowania. Świeżo zaręczony chłopak nie mógł w spokoju cieszyć się nową sytuacją, szykując się na nadchodzący obóz organizowany przez Dumbledore'a. I chociaż niewiele osób zaczepiało go na Pokątnej, nie potrafił ominąć pewnej charakterystycznej osóbki. Wcale nie chodziło o usłyszenie gratulacji, ale wzmocnienie zawiązanego przed kilkoma miesiącami sojuszu. Warto byłoby usłyszeć też kilka dobrych rad od byłej dziewczyny,prawda?
Osoby: Isabelle Cromwell, Amycus Carrow
Czas: końcówka lipca '77 (przez obozem)
Miejsce: Pokątna
Isabelle Cromwell
Temat: Re: Wspomnień czar Sro 19 Lis 2014, 01:14
Obóz organizowany przez Dumbledore’a zbliżał się wielkimi krokami, jednak Isabelle nie miała powodów do radości. Ojczym kategorycznie zabronił jej udziału, oddzielając ją tym samym na czas jego trwania od najlepszego przyjaciela. Liczyła na to, że spędzi z Samem całe wakacje, ale pan Cromwell miał wobec córki inne plany. Kto miał czas na odpoczynek, skoro było jeszcze tyle do zrobienia? Isabelle próbowała już wszystkiego, by skłonić go do zmiany decyzji, wszystko z tym samym marnym skutkiem. Nawet nie zauważyła, kiedy jej spojrzenie zbitego pieska przestało działać! W końcu uczyła się od najlepszych. Jonathan się nie ugiął, nie miał zamiaru zmieniać raz wypowiedzianego zakazu, choć dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego. Uczyła się dobrze, nie opuszczała zajęć, zachowywała się zawsze kulturalnie… No, może nie licząc kilku sytuacji, w których straciła nad sobą panowanie – a nic nie wyprowadzało ją z równowagi bardziej niż krukoński przyjaciel. Ukrywanie prawdziwych uczuć przy nim było coraz trudniejsze, bała się, że w końcu nie wytrzyma i powie mu coś głupiego… Dlaczego ciągle musiała o nim myśleć? Nawet teraz, gdy ojczym postanowił udobruchać ją zakupami. Skończyło się oczywiście na tym, że zostawił ją samą sobie na Pokątnej, znikając załatwiać swoje sprawy. Zapewne przyjdzie ją później odebrać, jeżeli w ogóle uda mu się odnaleźć córkę. Niejednokrotnie już sama musiała wracać do domu, choć babcia zawsze karciła później swojego syna za zapominanie o ukochanej wnuczce. Panienka Cromwell jednak wcale nie spieszyła się do domu. Wizja powrotu do książek, wspólnego pieczenia słodkości z babcią, czy nawet gry na fortepianie sprawiała, że miała ochotę rzucić się z mostu. Nie, żeby dziewczyna nie lubiła tych czynności, lecz czy w wakacje nie należała jej się też odrobina odpoczynku i spokoju? Środek lata rozpieszczał piękną pogodą, więc Izzy chętnie wystawiała twarz w stronę słońca. Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym ciele, choć nie mogła na zbyt długo się zamyślać. Nie była typem marzycielki, której zdarzało się wpadanie na przypadkowe osoby tylko dlatego, że utknęła we własnej głowie. Poza tym tyle rzeczy mogło człowiekowi umknąć, gdy tylko przestawał być czujnym. Przystanęła przed jednym ze sklepów, by zebrać brązowe włosy w luźne upięcie, a chwilę później dwie młodsze dziewczynki wpadły na nią, jakby nagle wyrosła spod ziemi. Isabelle strzepnęła z jasnej sukienki niewidzialny pył, mrożąc je przy tym wzrokiem. Szybko uciekły, a ona uśmiechnęła się pod nosem, zaraz poprawił jej się humor. Być może założenie tego dnia jasnego stroju na zakupy nie było dobrym pomysłem, była jednak pewna, że Jonathan Cromwell spędzi ten czas z nią, chciała więc przypodobać się ojczymowi ubiorem. Mężczyzna w życiu nie wypuściłby jej z domu, gdyby sukienka nie sięgała kremowym materiałem do kolan, o dekolcie nie było mowy. Nigdy się nie buntowała, zapewne jej wyrodna matka wyczuliła go na ubiór… Gdy panienka Cromwell znów podniosła szaroniebieskie oczy, przeczesując tłum, zauważyła znajomą twarz. Chwilę wahała się, czy powinna podejść się przywitać, nie była jednak pewna, czy chłopak przypadkiem jej już nie zauważył. Nie chciała, by pomyślał, że mogłaby go unikać. Nie miała przecież ku temu powodu! Wiedziała, że zaręczył się z Yumi Merberet, choć jej uszu dobiegały tylko zasłyszane plotki na temat przyjęcia, którym się za bardzo nawet nie przejęła. Ten związek wydawał jej się… dziwny? Może nie znała Yui zbyt dobrze, ale trochę było jej żal tej małej Krukonki. Podchodząc do Amycusa, zastanawiała się, jak też te dwa całkiem odmienne charaktery dojdą do porozumienia. -Witaj Amycusie, nie spodziewałam się, że cię tu spotkam – powiedziała podchodząc bliżej, przyoblekając twarz najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać. W końcu trzeba zawsze dbać o swój wizerunek.
Amycus Carrow
Temat: Re: Wspomnień czar Sro 10 Gru 2014, 13:33
W jakiś niewytłumaczalnie dziwny sposób nie potrafił zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilku dni, potęgując w sobie uczucie braku kontroli nad własnym życiem, ze szczególnym uwzględnieniem ucieczki Alecto, o której zahuczało na przyjęciu. I chociaż nikt nie poruszył tego tematu w posiadłości, Amycusowi nie pasowało milczenie, do jakiego nie przywykł w przeciągu całego swojego życia. Zdystansowany obserwował wszystko z perspektywy biernego słuchacza, podczas gdy siostra prezentowała mu wszelką gamę odczuć, tłumacząc niczym dziecku wszelkie konsekwencje odpowiednich reakcji. Teraz zabrakło jej, ponieważ uniosła się dumą i ośmieliła się nazwać go – Amycusa Carrowa – zdrajcą. Nie mniej i nie więcej, został zmuszony do podróży na Pokątną bez swej (nie)wiecznej towarzyszki, aby dokonać wyboru u jubilera i zakupić odpowiednio drogą pamiątkę na zbliżającą się rocznicę ślubu rodzicielki. Wyniosła kobieta uwielbiała perły, jednak ich odcienie mieszały w głowie synowi, który wyglądał na zdezorientowanego z wbitym wzrokiem w wystawę. Drgnął nieznacznie pod wpływem dobrze znanego mu głosu i odwrócił twarz w stronę nadchodzącej piękności, posyłając jej życzliwy uśmiech pełen rezerwy. – Isabelle, jak miło ciebie widzieć. – Gładkie kłamstwo prześlizgnęło się przez gardło młodego Carrowa, który zdążył czujnym wzrokiem pochłonąć sylwetkę sąsiadki z domu Salazara, zauważając naturalną swobodę ruchów kłócącą się ze spięciem mięśni na ramionach dziewczyny oraz w okolicy ust, gdzie zmarszczki utrzymywały imitację uśmiechu na prawidłowym miejscu. Ciężko było mu ocenić czy sentyment, jaki odczuwał w stosunku do tej konkretnej dziewczyny przeszkodził mu w rozmysłach nad odpowiednim prezentem, czy z powodu gracji jaką w sobie posiadała, zwróciła całą uwagę Amycusa na sobie, z wrodzonym talentem przyciągając spojrzenia uważniejszych obserwatorów, złaknionych czystego piękna. Wyciągnął dłonie, chwilę wcześniej niegrzecznie trzymane w szerokich kieszeniach spodni i bez pytania o zgodę, sięgnął po szczupłą rękę Ślizgonki, chwytając ją pewnym ruchem na wysokości nadgarstka z zamiarem złożenia powitalnego pocałunku. Pochylił się więc, a miękkie, acz spierzchnięte z powodu wysokiej temperatury na dworze, wargi musnęły gładką skórę dziewczyny, podczas gdy Amycus zabrał cichy wdech, sącząc charakterystyczny zapach kremu, jakiego używała do pielęgnacji. Nieznana słodycz przebiła się przez umysł, kiedy prostował się i wypuszczał rękę byłej partnerki, obdarowując w zamian bezdenne spojrzenie pochmurnych oczu, przyozdobionych nienagannie perfekcyjnym uśmiechem gentlemana. - Jak zwykle, wyglądasz olśniewająco i przyciągasz uwagę przechodniów. – Amycus od zawsze posiadał wysoki poziom instynktu samozachowawczego, podejmując kroki z daleko posuniętą ostrożnością i uwagą, jakiej zazwyczaj brakowało innym rówieśnikom. Nawet teraz, kiedy dopatrywał się rumieńców zawstydzenia na policzkach Isabelle, radził sobie doskonale w roli narzeczonego, potrafiącego docenić piękno innych kobiet, pozostając przy tym wiernym swej wybrance. – Również nie sądziłem, że ciebie spotkam – w jego głosie czaiła się nutka zaskoczenia i delikatna dezorientacja, doskonale maskowana przez poważny wyraz twarzy. Podczas gdy odgrywali scenkę zaprzyjaźnionych nastolatków z dobrych, z bardzo dobrych domów, posiadających krople błękitnej krwi – Amycus odnajdywał się w tej sytuacji z naturalną swobodą, rzucającą się w oczy temu, kto potrafił patrzeć. Odwracając się bokiem do dziewczyny, zatoczył łuk wolną ręką w stronę wystawy, rzucając okiem na rozłożone błyskotki. – Staram się wybrać odpowiedni prezent dla matki, ale niestety, ani Yumi ani Alecto nie mogły mi towarzyszyć. – Bez żadnych wątpliwości poruszył drażliwą kwestię z własną siostrą, nie czując irytacji względem podzielenia się własnymi odczuciami przez Isabelle. Zbyt wiele zawdzięczał tej zjawiskowej osobie, aby zapomnieć o jej wkładzie w kształtowanie osobowości i podejścia do płci pięknej. Rozmowa musiała się toczyć dalej, takie były zasady tej gry.
Isabelle Cromwell
Temat: Re: Wspomnień czar Wto 23 Gru 2014, 01:55
Isabelle ceniła sobie Amycusa, choć ich wzajemne relacje nie należały do najszczerszych. Mogliby stanowić zgrany duet, żadna ze stron jednak nigdy nie otworzyła się całkowicie przed drugą. Uśmiech nie schodził z twarzy dziewczyny, nie miała problemów z grą pozorów. O ile łatwiej było udawać, gdy druga osoba równie dobrze - jak nie jeszcze lepiej – potrafiła się dopasować. Zdawał się idealnie odnajdywać w sytuacji, a wyuczona grzeczność w żadnym wypadku nie wyglądała na coś sztucznego. Jakby wszystko co teraz się między nimi działo było tak samo naturalne jak oddychanie. Nie protestowała, gdy złapał ją za nadgarstek i złożył na dłoni pocałunek, choć wydało jej się to niepasującym do ich wieku gestem – czy jednak nie tego właśnie oczekiwali od nich rodzice? Idealnie wychowane dzieci, przynoszące zachowaniem chlubę swoim rodom, radzące sobie z wysokimi wymaganiami, które przed nimi stawiano. - Dziękuję – zaśmiała się cicho, gdy obdarzył ją komplementem. Na próżno jednak ktoś mógłby doszukiwać się na twarzy Ślizgonki rumieńców. W towarzystwie innych, zazwyczaj nosiła przeróżne maski, nigdy nie obnażając się przed nikim całkowicie. Tylko jedna jedyna osoba znała ją od podszewki, a to wystarczało jej na całe życie. Zdecydowanie bezpieczniej było granie przydzielonej roli, tak, jakby cały świat był jednym wielkim teatrem. Okazywanie uczuć było słabością, na którą Isabelle nie mogła sobie pozwolić, a nawet nie chciała. Uprzejmość, piękne uśmiechy, miłe słowa… Wszystko sprowadzało się do jednego – miało na celu ułatwić przebieg przyszłych wydarzeń. Nie warto było z góry przekreślać nikogo, skoro nie można było przewidzieć tego, co niesie ze sobą kolejny dzień. Scenariusz każdej sztuki był elastyczny, mógł się zmieniać, a ona nie chciała stawiać się po jednej ze stron – po co, skoro można było czerpać garściami z obu? Isabelle zdawała się nie zwracać uwagi na drobne szczegóły, zmian w jego rysach twarzy. Czy zauważyła ledwie słyszalne zaskoczenie w głosie chłopaka? Nawet, jeśli tak, to nie dała po sobie niczego poznać. Wiedziała, kiedy powinna się wycofać, a kiedy mogła dyskretnie narzucać innym swoje towarzystwo. Gdy stanął bokiem, wskazując na wystawę, mimowolnie powiodła w tamtą stronę wzrokiem. Splotła dłonie za plecami, przyglądając się widokowi za witryną. - Rozumiem – powiedziała, podchodząc nieco bliżej. Nie pytała o nic konkretnego, w końcu to nie jej interes. Jeżeli będzie chciał rozmawiać to z chęcią go wysłucha, może nawet spróbuje doradzić. - Większość kobiet uwielbia takie błyskotki – mruknęła, na chwilę przenosząc wzrok znów na Amycusa. Ona nigdy nie musiała kupować matce prezentów, nawet nie wiedziałaby pewnie co powinna jej kupić. Wspomnienie rodzicielki – bo nikim innym dla niej tak naprawdę nie była – nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, z ledwością przypominała sobie jakiekolwiek szczegóły wyglądu… Jedyną rzeczą, której nigdy nie zapomni, będzie barwa jej głosu, który wciąż ją prześladował. Twarz Isabelle pozostawała bez zmian, nie odzwierciedlając jej wewnętrznej rozterki. - Chciałbyś, abym ci pomogła? – spytała z grzeczności, choć praktycznie nic nie wiedziała o jego matce. Nigdy nie spotkała pani Carrow, nie mogła więc wiedzieć za czym kobieta przepadała.