Spotkanie dwóch osób w jednym miejscu. Jedno wydarzenie, tyle możliwych ścieżek które za sobą ciągnie.
Osoby: Aeron Steward, Wanda Whisper
Czas: zima 75'
Miejsce: Opuszczona Sala na Drugim Piętrze
______________________________________
To była jedna z ulubionych opuszczonych sal Arcia, którą wykorzystywał w szczególności w zimę, kiedy było za zimno by siedzieć na dworze. Dziś też tu przyszedł. Pomieszczenie znajdowało się na drugim piętrze, niezbyt wysoko, co również było sporym atutem. No i oczywiście mało kto tu przychodził - mało bowiem kto wiedział o tym że w ogóle można tu wejść. Sama sala była w okropnym stanie - zagracona wszelkim rodzajem śmieci, zakurzona, ciemna wydawała się odpychającym miejscem. A jednak Arcio strasznie uwielbiał tu przychodzić, nawet nie zwracając uwagi na kurz który sprawiał że jego czarne ubranie stawało się popielate. Nim wszedł, upewnił się że nikt nie widzi jak tu wchodzi. Nie bylo powodów by ktokolwiek inny dowiadywał się o możliwości przebywania tu. Mając ze sobą jakiś zaawanswoany podręcznik do transmutacji, wszedł po cichu do środka, po czym delikatnie zamknął drzwi, tak by nie wydało z siebie ani grama dźwięku. Rozejrzał się do okoła - tak jak sądził, sala pozostała w takim samym stanie gdy opuszczał ją ostatnim razem. Zajął miejsce na starym krześle, które równie dobrze mogło wiekiem dorównywać jego ojcu, po czym zapalił delikatne światło i zatopił się w lekturze.
Czas zimowy nie należał do wielkiej trójcy ulubionych pór roku dziewczyny. Ta zdecydowanie przepadała za latem czy wiosną, podczas gdy wszystko wokół niej kwitło i rosło. Zieleń traw, soczysty wiatr i rumianie policzki to coś co wolała. A poszoł won z grubymi płaszczami, plecionymi swetrami w choinki czy inne gwiazdki… Jedynym odstępstwem od braku sympatii do zimy były święta, kolędy i mnóstwo pysznego jedzenia, którym Whisperówna nie pogardziła. Tego wieczora, nie wiadomo czy to była środa czy sobota – było jednak ciemno, więc pewnie godzina wskazywała na 19stą czy 21szą, nasza dzielna Krukonka przemierzała żwawo korytarze drugiego piętra w poszukiwaniu swej oazy spokoju, gdzie mogłaby zasiąść i pouczyć się odrobinę na zapowiedziany egzamin z transmutacji. Rezolutna Wandzia nie miała problemów z nauką, ani nawet z tym przedmiotem, jednak wolała sobie wszystko dokładnie powtórzyć zanim przystąpi do jednego z ważniejszych testów. Ciemne włosy opadały gładko na jej szczupłe ramiona, błękitna wstęga wyróżniała się spośród brązów, a jasny sweterek – taki typowo zimowy z kaszmiru idealnie układał się na jej szczupłej sylwetce. Gdy znalazła się bliżej opuszczonej Sali, w której przebywał Aero dziewczyna nagle przystanęła i zauważywszy, że wokół nie ma żywej duszy skierowała swe kroki najpierw do drzwi na lewo, tuż obok Arciowych. Pociągnęła za klamkę, jednak nic się nie wydarzyło, dlatego też widząc, że szansa na znalezienie oazy jest tak blisko poszła i uchyliła wrota do opustoszałej klasy. Z początku jedyne co zauważyła to dosłownie nic. Ewentualnie blask księżyca przebijający się przez brudne okiennice. Jednak gdy jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, a ta znalazła się już w środku dopiero teraz ujrzała ciemną postać siedzącą na jednej z ławek – bo po co używać krzeseł. Przez chwilę się zlękła, nie wiedziała z kim na do czynienia, potem jednak rozpoznała kolegę z roku, chłopaka, z którym za wiele zdań nie wymieniła. Być może chodziło tu o jego mroczną aurę, jaką wokół siebie roztaczał? Jeżeli tak to znalazł idealne miejsce do siania spustoszenia. - Przepraszam, Aeron. Nie wiedziałam, że ktoś tutaj jest. Nie spodziewałam się. – Powiedziała z początku nieśmiało. Zaraz jednak wyprostowała się i obejmując podręcznik do transmutacji [przypadek? Nie sądzę!] zrobiła kilka kroków w przód, by zmniejszyć dystans dzielący ich postacie. Nie czuła odrazy do chłopaka, w gruncie rzeczy niewiele go znała. Był jednym z tych przystojniaków, którzy na Ciebie nie zwracając nawet uwagi bo zbyt zajęci są oglądaniem czubków własnych butów. Może ten jest inny? Nie wiadomo. - W bibliotece była masa drugoklasistów, nie mogłam się skupić, więc… No, nie będę przeszkadzać. – Wytłumaczyła się, nie za bardzo wiedząc co zrobić w takiej sytuacji w jakiej się znalazła. Przecież nie wyjdzie stąd, bo takiej miejscówki jak ta już nie znajdzie.
Nie spodziewał się towarzystwa. Książka z transmutacji okazała się na tyle wciągająca i interesująca, że ledwie zaczął ją czytać, a minęła już ponad godzina i sto stron. Szybko czytał. Umiejętność tą nabył jeszcze w dzieciństwie, gdy całymi masami przebierał książki w biblioteczce ojca na piętrze ich domu. Najbardziej przypodobały mu się grube stare tomiska historyczne, dotyczące przeszłości ich rodu, rodów innych czarodziei, a także wielu wydarzeń które miały miejsce na przestrzeni wielu wielu lat. Przesiadywał wtedy godzinami na strychu ich domu, często zapominając o obiedzie, czy nawet kolacji, co bardzo denerwowało jego matkę. W późniejszych okresach przesiadywał już nocami, gdy wszyscy spali; miał wtedy za towarzyszkę ciemność, a cienie strzegły jego bezpieczeństwa. Dowiadywał się wtedy niesamowitych rzeczy; od wielkich postaci, przez potężne zaklęcia, po tajemne techniki, o których świat dawno zapomniał, i tylko nieliczni wiedzieli o ich istnieniu. Wtedy odkrył animagię, co z kolei zaś doprowadziło go do nie tyle co zamiłowania, co ciekawości wszystkiego co wiązało się z transmutacją. A to z kolei zaowocowało bardzo dobrymi ocenami z tego przedmiotu. Wracając jednak do sali w której się znajdował, i tego co się tam działo. Cóż, po owej godzinie, czy jakoś tak, drzwi do sali niespodziewanie uchyliły się. Arcio momentalnie podniósł głowę. Jak już wspomniałem, nie spodziewał się towarzystwa, nie tu i nie o tej porze. Tak więc z zainteresowaniem przyglądał się wkraczającej do środka postaci. Jako że on był w cieniu, a postać oświetlała pozostała łuna światła z korytarza, Arcio bez problemów mógł rozpoznać intruza. Była nim o dziwo młodsza siostra Doriana, Wanda. Znał ją, bo mimo iż młodsza od swojego brata, ciągle była w tej samej klasie, ba, nawet w tym samym domu co Arcio. Nie żeby jakoś specjalnie się znali - nie pamiętał bowiem by prowadzili rozmowę dłuższą niż trzy słowa. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego jeśli jest się takim osobnikiem jak Aeron. Oczywiście kto go znał (dobrze), wiedział że nie wszystko złoto co się świeci. Zabawnie było patrzeć jak biedaczysko ostrożnie wchodziło do środka, nie bardzo wiedząc kto jest w środku. A on specjalnie się nie odzywał, by zbudować fajną atmosferę. W końcu jej wzrok przystosował się na tyle że rozpoznała w nim swojego kolegę z klasy. Uśmiechnął się. I powiedział -Witaj Wando. Wchodź, nie krępuj się. Właśnie ćwiczyłem zaklęcie Cruciatus na ćmach. Może zachcesz się przyłączyć?- Ponury żart z tego wyszedł, ale było to zamierzone; jeśli po tej wypowiedzi nie wybiegnie z krzykiem, to będzie godna pozostania w tym miejscu. Zauważył że również przyniosła ze sobą podręcznik do transmutacji, ten jednak nie był tak zaawansowany jak ten który Arcio podwędził z Działu Ksiąg Zakazanych. Odłożył książkę na bok, po czym przesunął ręką po wolej części ławy, wycierając kurz. Wskazał na nią głową, i powiedział: -Możesz zająć to miejsce, przynajmniej będziesz miała wystarczająco światła. No i spokoju. Chyba.- Uśmiechnął się upiornie.
Jak widać na załączonym obrazku na razie nic się jej złego nie działo. Rzekome ćmy nie wpadły jej we włosy, nikt też nie krzyczał i nie wił się z bólu, a i w Sali było jakoś cicho i spokojnie. Jedyne na co zwracała uwagę Wanda to ciemne tęczówki kolegi z klasy, które lustrowały uważnie każdy jej najmniejszy ruch. Może przez ten dziki wzrok serce Whisperówny zamarło, a oddech się wstrzymał? Nie na długo na szczęście, bo gdy pierwsze tony głosu koleżki doszły do jej uszu, ta odsapnęła trochę i uniosła kąciki ust ku górze ukazując tym samym wdzięczność za niewypędzenie jej z Sali. - Jeżeli ten tani tekst miał mnie odstraszyć, to wybacz, ale się nie udało. Klątwę Cruciatus lepiej ćwiczyć na drugoklasistach. Uwaga na przyszłość. – Powiedziała lekko i prześmiewczo tonem typowej piętnastolatki, która uwielbia spędzać czas z nosem w książkach i pogaduchach z przyjaciółkami. Nie czekając na ponaglenie ruszyła ku zajętej przez ciemnowłosego ławce i widząc jak ten starł niedbałym ruchem dłoni kurz, by ona nie pobrudziła swojej spódniczki, co było naprawdę miłym gestem. Gdyby znaleźli się w innym miejscu, w innej sytuacji, ta z pewnością by mu się odwdzięczyła. W jakiś przyjemny sposób. - Dziękuję. – Podziękowała krótko i usiadłwszy obok niego roztoczyła tylko słodki zapach wanilii, z którym mogła być kojarzona po czym przeniosła wzrok na swojego nowego –starego towarzysza i trochę na oślep położyła książkę na kolanach. Wcześniej jednak oparła stopy o porzucone krzesło, co by było jej wygodniej. Przez chwilę nie mówiła nic, skupiając się na okładce podręcznika i jeszcze analizując poprzednią wypowiedź Krukona. Czy miał na myśli coś konkretnego? Prócz światła oczywiście, bo tutaj faktycznie widoczność była o niebo lepsza. Momentalnie prawa brew panny Whisper uniosła się ku górze, chcąc tak jakby dowiedzieć się czegoś więcej na temat ewentualnego zakłócania spokoju, bo ta kwestia faktycznie dziewczynę zainteresowała. Ściągnęła usta w dzióbek i zerknąwszy ku niemu bystro spytała. - Masz coś konkretnego na myśli? Zamierzasz mi przeszkadzać w uczeniu się? – Trąciła go delikatnie łokciem, oczekując na odpowiedź. Nie zrobiła tego mocno by go nie wystraszyć, nie wiedziała także jak zareaguje na jej niespodziewany dotyk, dlatego trącenie było naprawdę lekkie. W duchu także zastanawiała się, dlaczego też wcześniej nie miała okazji spotkać się sam na sam ze Stewardem. Z bliska nie wydawał się aż taki zły. Na razie. Chociaż zaraz, wszystko może się zmienić – rozmawia z nim dopiero od kilku minut. Dziewczyna w zamyśleniu przesunęła dłonią po policzku i oparła dłoń o wyżej rzeczoną część ciała. Przypatrywała się chwilę z boku naszemu koledze, by po chwili wypalić. - To interesujące, że dopiero teraz, po pięciu latach chodzenia do jednej klasy mamy okazję dłużej porozmawiać. – Krukonka powiedziała to szczerze, bez złych intencji, dalej zastanawiając się co też się wydarzyło, że ich losy się skrzyżowały akurat tu.
Arcio nie miał zamiaru zrobić jej nic złego. Po pierwsze, była ona siostrą jego znajomego. Po drugie, była dziewczyną, i po trzecie.. nie wiedział sam czy było coś trzecie. Wystarczyły te dwa pierwsze powody by panna Whisper była bezpieczna. Nie szafował przemocą bez sensownie jak niektórzy. Była ona przeznaczone tylko dla wyjątkowych. Zresztą, o wiele bardziej od zaciekłych bitew, Arcia bardziej interesowało zbieranie i handel informacjami. Te bowiem zawsze były przydatne. A siła była tylko dodatkiem, ochroną jego samego przed różnymi zagrożeniami. On sam nie uważał siebie za dobrego. W ogóle, określenie "dobry" i "zły" jest zbyt ogólne. To tak jak powiedzieć że coś jest białe, a coś jest czarne. Bzdura. Wszystkie nasze czyny, zachowania, czy myśli, wszystko to istnieje w odcieniach szarości. Prawdziwie dobre osoby istnieją tylko w książkach dla małych dzieci, które rodzice czytają im na dobranoc. A potem wyrastają z nich ludzie, którzy nie mają bladego pojęcia jaka jest rzeczywistość. A rzeczywistość jest taka, że na świecie coraz bardziej przeważa ciemniejszy szary. Różne są tego, przyczyny, jednak największą z nich można wskazać osobiście. Wspominanie jednak o tym wszystkim nie było bardzo dobrym pomysłem, szczególnie teraz. Teraz bowiem, choć na krótką chwilę, można się rozluźnić. Choć z natury był podejrzliwy, Wanda nie wywołała u niego złych przeczuć, zresztą, jak już było wspomniane wyżej, była siostrą Doriana. Patrzył jak podchodzi do wyczyszczonej przez niego ławy, słuchając co do niego mówi. Uśmiechnął się, już mniej upiornie. Przynajmniej panna Whisper wykazuje oznaki inteligencji, co dziś jest rzadkością. Odpowiedział jej: -Nie martw się, to było tylko pytanie sprawdzające. Jako że zdałaś mój mały egzamin, oficjalnie pozwalam Ci tu zostać.- Cóż, gdyby oblała, zapewne podniósłby ją z ziemi, i wyniósłby ten jej śliczny tyłek za drzwi. Nie było jednak takiej konieczności, tak więc grzał on teraz starą ławę. Odwrócił głowę od światła i przymknął oczy. Było ono troszeczkę za słabe, przez co jego oczy po dłuższym czytaniu zaczęły go po prostu boleć. Może za dużo czyta? Nie, to pewnie ze zmęczenia. Podobno tak się szybciej wysuszają, zresztą teraz nie był sam, a więc skupienie się na czytaniu byłoby o wiele trudniejsze. Poczuł delikatne szturchnięcie łokciem w żebra, i uzmysłowił sobie że Wanda coś do niego mówiła. Uśmiechnął się enigmatycznie. -Kto wie?- Może troszeczkę. Znał parę sposobów, które zawsze się przydają w takich sytuacjach. Faktycznie, przez tyle lat nie rozmawiali ze sobą. Z Dorianem owszem, z nią jednak nie miał takiej okazji. Cóż, życie jest dziwne, i potrafi zaskakiwać w najmniej sprzyjających oczekiwanych momentach. Czy to los? Przeznaczenie? Arcio nie wierzył w takie bzdury, więc raczej nie. Po prostu czysty przypadek. Odpowiedział pytaniem: -A co, tak bardzo chciałaś ze mną porozmawiać?-
Krukonka miała jednak inną [choć łudząco podobną] teorię na temat odróżniania dobra od zła. Wiedziała, że istnieją osoby złe do szpiku kości, przesiąknięte nienawiścią i negatywnymi uczuciami, jak i te zupełnie odmienne, świetliste, czułe i kochane. Wanda nie należała do żadnej z grup, była jeszcze zbyt młoda na określenie siebie, do której z nich należy, dlatego siebie wsadziła do worka z napisem ‘niesklasyfikowani’, czyli tacy, którzy są po środku. Którzy mają coś z siebie z aniołka, istoty słodkiej, chcącej szerzyć dobro, jak i posiadającej swoje niecne zamiary czy małe grzeszki. Zatem, może jednak myśli i rozróżnianie Aero było w porządku? Może odcienie szarości również mają z tym coś wspólnego? Gdyby dziewczyna wiedziała co siedzi pod kopułą kolegi z klasy z pewnością podpytała by go o kilka istotnych spraw, być może sama dorzuciłaby swoje trzy grosze – tak jednak zostawiła swoje przemyślenia dla siebie. Gdy usłyszała łaskawe przyzwolenie miała ochotę roześmiać się na głos, czego jednak nie zrobiła. Pozwoliła sobie tylko na poszerzenie swojego dotychczasowego uśmiechu – jaki ten Steward był przemiły! I jaki hojny. Do tej pory jej nie zabił, co za szczęście, że tak mu odpysknęła! Teraz jednak gdy wsłuchała się w jego głos, ten odpowiadał jej półsłówkami, jakby zagadkami. Nie wiedziała jak je interpretować – tajemnicza aura jaką wokół siebie roztaczał jednak interesowała ją nieco, dlatego też znowu mrużąc oczy przypatrywała mu się niezbyt natarczywie, ot życzliwie – wiadomo, skoro rozmawiają należy utrzymywać ze sobą jako taki kontakt wzrokowy. Nad ostatnim pytaniem zastanowiła się nieco głębiej. Czy faktycznie aż tak chciała z nim porozmawiać? Dotychczas traktowała go jako jednego z kumpli z klasy, którego zna, wita się z nim, a jeżeli zachodzi taka potrzeba to nawet zamienia z nim parę słów. Rzadko jednak zdarzały się sytuacje, kiedy Ci potrzebowali swojej wzajemnej pomocy, co znacznie osłabiło ich kontakty towarzyskie, jeżeli te kiedykolwiek były [może w pierwszej klasie?]. Teraz jednak odetchnęła głębiej, wciągając zapach kurzu i mroku, niezbyt przeraźliwego jak się okazało. Dało się z nim żyć. - Szczere pytanie. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, aż do teraz. Chyba trochę taaaak, w końcu chodzimy do jednej klasy, to wypadałoby się ze wszystkimi lepiej znać, czyż nie? Oczywiście to nie przymus, każdy wszak chodzi własnymi ścieżkami, no ale mimo wszystko... – Odpowiedziała zgodnie z prawdą i z tym co czuje. Chłopak wydawał się jej interesujący, a ta tajemniczość tylko wzniecała ciekawość, która się w Wandzie narodziła. Pytanie, do czego ją to doprowadzi? Czy może do zguby? Kolejne spojrzenie na poszarzałą twarz chłopaka. Na jego gęste włosy, niemal czarne oczy. Interesujące. - Hm, ciekawe. Zawsze tutaj przychodzisz? Sam? – Dopytała, starając się wybadać co też tutaj sprowadza chłopaka, czy często tutaj przyłazi, czy to jego miejscówka, czy uprawia tutaj dzikie seksy z koleżankami z młodszych klas. Możliwości jest tak wiele!
Cóż, wiadomo, każdy ma własną interpretację świata. Może faktycznie, gdyby każdy wiedział co myśli i czuje druga osoba, ten świat wyglądały inaczej? Wątpliwe, bowiem można się założyć że znaleźli by się ludzi którzy wykorzystali by tę umiejętności do niezbyt dobrych celów. Rasa ludzka od zawsze kochała wojaczkę, czy to w starożytności, czy teraz. Dlatego wątpliwe jest by ludzie kiedykolwiek zrozumieli w pełni drugą osobę. Przykładów jest aż nadto. A kopuła Arcia była na tylko skomplikowanym pojemnikiem z wszelakiej maści treścią, że nawet on ma czasami problem z poprawnym ułożeniem wszystkich znajdujących się tam informacji. No i dodać by należało, że raczej mało kto byłby zadowolony gdyby obca osoba zaglądała mu do środka umysłu. A tak w ogóle, to gdzieś słyszał że ludzki mózg nie odczuwa bólu, i wszelkie operacje na nim wykonywane są bez znieczulenia. Ciekawe. Fajną sprawą byłoby coś takiego przetestować, oczywiście nie na sobie samym. Bo kto się lubi ciąć? Arcio nigdy nie potrzebnie nie zawierał jakichkolwiek przyjaźni, czy w ogóle znajomości. Nie odczuwał potrzeby zwierzania się komukolwiek z czegokolwiek. Wiedział, że tak naprawdę może liczyć tylko i wyłącznie na siebie, bowiem każda znajomość ma jakieś granice. No i wiadomo, dochodzą do tego zdrady, oszukiwanie, fałszywe uśmiechy i tak dalej. Wymieniać można cały czas. A po co niepotrzebnie narażać się na takie wydarzenia? Jeśli poprzez brak kontaktu może uniknąć tego wszystkiego, to dlaczego nie miałby być tym, kim jest? Pół życia przeżył samotnie, w drugim pół spotkał Chiarę. Jego pierwsza, i jedna z dwóch osób którym zaufał. To że drugą był Dem, i że gdy Chiara się o tym dowiedziała mało go nie pozbawiła życia był mało znaczącym faktem. Już to że w ogóle komuś zaufał, i to dwóm osobom, wykraczało poza jego pojmowanie. Uśmiechnął się. -Owszem, każdy chodzi własnymi ścieżkami. Czasem te ścieżki mogą być ciemniejsze od czerni nocy- i nie chodziło tylko o śmierć czy inne takie sprawy. Niektórzy wybrali taką drogę z własnego wyboru. Właśnie to jest główną cechą ludzi. Wolny, nieprzymuszony do niczego wybór. Gdy decyduję że chcę wypatroszyć akurat TEGO puchona. Gdy mogę postrzelać akurat w TEGO śmierciożercę. I tak dalej. Spojrzał na Wandę. Szczerze mówiąc, nigdy nie przyglądał jej się tak uważnie. Wiedział że to siostra Doriana, nie interesowała go jednak wtedy jako ktoś do rozmowy. Interesujące włosy, z rudawymi przebłyskami idealnie do niej pasowały. Zanim odpowiedział, przeciągnął się na ławie. -Jest to jedno z licznych miejsc, które samotnie odwiedzam. Można powiedzieć że jest ono jednym ze starszych, łatwiej dostępnych. I tak, przychodzę tu sam. Staram się by nikt nie znalazł tych miejsc, przynajmniej nie wtedy kiedy ja tu jestem, Tobie się jednak udało.-
Chyba dobrze się działo, że Wanda nie posiadła umiejętności czytania w myślach. Bo gdyby teraz zajrzała do umysłu Arcia zobaczyłaby tylko jeden wielki chaos. Mózgi, ludzie, wojny. A ciąć się lubią Emo. Jednak to nie te czasy, tacy ludzie chyba jeszcze wtedy nie istnieli. Dziewczyna siedziała blisko znanego jej Krukona i starała się nie wykonywać nazbyt gwałtownych ruchów. Ogólnie to całkiem ruchliwa z niej osóbka, wszędzie jej pełno – jest energetyczna i sympatyczna. Teraz jednak… mimo, że chodziła z Aero do klasy już piąty rok. Pięć lat dzień w dzień widziała jego twarz, z małymi wyjątkami typu święta, wakacje, a teraz…zamiast rzucać kąśliwi uwagami i żarcikami siedziała wyprostowana bojąc się zrobić coś szalonego. Może bała się, że ten zareaguje w sposób negatywny na jej zachowanie? Widocznie – Wandzia nigdy nie lubiła być oceniana przez innych, toteż czasami zachowywała się tak jak inni sobie tego życzą. Dostosowywała się do swojego rozmówcy niczym kameleon. Dopiero gdy poczuje, że dana osoba, z którą rozmawia jest osobą właściwą, że może jej zaufać to wtedy pokazuje swoje prawdziwe oblicze. No, może bez przesady. Po prostu zachowuje się naturalnie. Teraz jednak musiała poznać trochę lepiej Arcia, tego skrytego Krukona, którego otaczał mrok i niedopowiedzenie. Szatynka wysłuchała słów wypowiedzianych przez kolegę z klasy i zmarszczyła brwi jakby nie do końca pojmując o co dokładnie mu chodzi. Zdążyła zauważyć, że raczej ten nie angażuje się uczuciowo z innymi osobami, jest samotnikiem. Ale o co dokładnie mu chodziło nie mogła zrozumieć. - Znowu mówisz zagadkami. – Stwierdziła krótko zerkając na jego profil, po czym znowu utkwiła wzrok na okładce książki. - Wydaje mi się, że każdy ma szansę na… wstąpienie na ścieżkę dobra. Nie trzeba podążać tylko mrocznymi korytarzami, kiedy życie oferuje nam tyle fajnych rzeczy. Mówię jak potłuczona, wiem i przepraszam. – Parsknęła śmiechem już za bardzo nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji. Potarła kciukiem swój policzek, by zamaskować rumieniec, który się na jej twarzy pojawił, bo lada moment a poczuje palące spojrzenie chłopaka. Jej tok rozumowania był trochę niecodzienny, ale indywidualny. Miała swoje zdanie i nie bała się go wypowiedzieć na głos. Przynajmniej była szczera, a co z jej szczerości wyniknie to zupełnie inna sprawa. Gdy ten znowu jej odpowiedział uśmiechnęła się lekko, będąc zadowolona z faktu, że to właśnie jej udało się tu wejść i go znaleźć! Będzie miała co wnukom opowiadać, nie ma co. - To był chyba czysty przypadek. Przechodziłam już tutaj kilka razy, ale nigdy jakoś nie miałam sposobności by tu wejść. Aż do dzisiaj… No, ale mimo wszystko na razie jest okej, jeszcze nie uciekłam, więc da się z Tobą wytrzymać. – Powiedziała trochę śmielej i utkwiła swój piwny wzrok na twarzy towarzysza.
Nie było chyba takiej osoby, która z własnej woli chciałaby się znaleźć w głowie Aerona. Zresztą, nikt nie powiedział że sam Arcio by się na to zgodził. Znajdowały się bowiem tam takie myśli, których nikt nie powinien poznawać. Taka jest właśnie zaleta umysłu. Choć oczywiście znajdowały się osoby które z zamiłowania zajmowały się wtargnięciem i niszczeniem cudzych umysłów. By się przed tym bronić istniała jednak oklumencja, coś czego Arcio bardzo chciał się nauczyć, nie miał jednak ku temu okazji. Sporo czasu zajmowała mu nauka samej Transmutacji oraz Animagii. Trzeba było jednak przyznać iż były to jedne z nielicznych przedmiotów które naprawdę polubił (nie licząc zaklęć i obrony przed czarną magią). Oczywiście czuł obecność Wandy. Choć z zewnątrz mogło to wyglądać jakby kompletnie nie miało na niego wpływu. Cóż, lata treningu w kontroli nad swoimi emocjami muszą przynieść w końcu jakieś efekty. Dlatego też nie był zakłopotany obecnością dziewczyny w pokoju, w ciemnościach, w których byli sami. Jego nie obchodziły jakieś tam oceny otoczenia. Dobrze wiedział jak działał społeczność. Jeśli tylko ludzie znaleźli coś dziwnego w Tobie, od razu Cię izolowali, wytykali palcami, szydzili. Zresztą, z im większą ilością ludzi się zadajesz, tym większe jest prawdopodobieństwo że zostaniesz oszukany czy zdradzony. Mniej więcej z takich powodów, Arcio utrzymywał minimalnie możliwe kontakty z innymi ludźmi. Co zresztą wychodziło mu na zdrowie, ponieważ miał spokój, nie licząc drobnych przypadków. Na określenie jego odpowiedzi uśmiechnął się nieznacznie. Czy słowa których używa sprawiają aż taka trudność innym ludziom? Może to też była jedna z przyczyn dzięki którym jest kim jest? Cóż, dawno temu bywały sytuacje w których, podczas przebywania z ilością ludzi przekraczającą dwie jednostki, czasem mówił sam do siebie. Gdy Ci się pytali dlaczego to robił, on po prostu odpowiadał "ja zwyczajnie zwracam się do najmądrzejszej osoby w tym gronie". To chyba nic dziwnego. Tak czy siak odpowiedział Wandzie: -Wybacz, nie jestem przyzwyczajony do rozmów z innymi ludźmi, a Ci którzy mnie znają zazwyczaj są w stanie mnie zrozumieć.- Mimo wszystko nawet przyjemnie się z nią rozmawiało. Ktoś inny mógłby palnąć bez myślenia "tak, masz rację, oczywiście", a nie na tym rzecz polega. Używanie rozumu jest w dzisiejszych czasach coraz większą rzadkością, i cieszy spotkanie kogoś takiego. -Pamiętaj. Czasem coś, co jednemu wydaje się dobre, dla kogoś innego może być złem. I tak samo, czasem coś mrocznego może być dobre, podczas gdy coś na pozór dobrego może być złem. Nie przepraszaj za coś takiego; zastanawianie się nad dobrem i złem nigdy nie będzie czymś godnym potępienia. Bycie świadomym pewnych wydarzeń jest czymś wyjątkowym.- Zauważył że lekko się zakłopotała swoją własną wypowiedzią, co poskutkowało przyjemnym dla oka rumieńcem na twarzyczce. Może nie była taka zła? Cóż, zobaczymy jak to wszystko się jeszcze rozwinie. -Przypadek mówisz? Może i tak. Ale dzięki temu przypadkowi możesz wpatrywać się w moją twarz- dokończył z cichym śmiechem.
Ostatnio zmieniony przez Aeron Steward dnia Pią 05 Gru 2014, 20:34, w całości zmieniany 1 raz
Dziewczyna określała siebie bardziej jako towarzyską niż zamkniętą w sobie. Wiadomo jednak, że gwiazdą Ravenclawu nie była. Przeciętna uroda, nieokiełznany charakter, burza ciemnych włosów i ten błysk w oku. Coś może w niej jest, jednak nie na tyle mocnego by ta chciała się bardziej wychylać. Oscylowały wokół niej inne ponad przeciętne jednostki, z którymi Wandzia wolała się nie zmierzać, bo i po co miałaby sobie psuć humor tym, że jest od kogoś gorsza? Dlatego wolała towarzystwo swoich przyjaciół wśród, których zachowywała się w pełni swobodnie, nie bacząc na nic i na innych. Lubiła ludzi, lubiła z nimi rozmawiać, wymieniać się poglądami, czy po prostu przyjemnie spędzać czas robiąc coś szalonego czy pożytecznego. Miała swoją Sympcię, z którą spędzała każdą wolną chwilę nie tylko na nauce ale pogadankach o chłopakach czy kulturze Wschodu. Miała również swojego brata, z którym karmiła się nawzajem jakimiś kąśliwymi uwagami. Taki był urok wszystkich przyjaźni i znajomości. Co nie oznaczało, że ta nie miała gorszych dni, kiedy jej jedynym przyjacielem okazywało się łóżko z baldachimem i bombonierka mlecznych czekoladek. W takich momentach nie rozmawiała z nikim, przemykała od jednej Sali do drugiej, bądź też zamykała się w obserwatorium. Kto z nas nie ma cichych dni? - Zauważyłam, że nie jesteś zbyt rozmowny. Nie przejmuj się. Ja też czasami nie mam ochoty z nikim gadać. – Powiedziała cicho na potwierdzenie swoich myśli i wysłuchała drugiej części wypowiedzi Krukona, który o dziwo – co ją miło zaskoczyło zaczął z nią normalnie rozmawiać. Nie traktował jej z góry, starał się pokonać dzielący ich dystans, co już teraz było wielkim plusem i osiągnięciem według Whisperówny. Kiwnęła głową na jego słowa i znowu się zamyśliła. Więc nie uważał ją za kretynkę. Faktycznie, ona sama również wolała z kimś porozmawiać, wyciągać od ludzi więcej informacji, by można było na czymś oprzeć dalszą dyskusję. Jasne, milczenie również jest w porządku, ale nie zawsze, gdy druga osoba ma chociaż zbliżone poglądy do Twoich. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i odwróciła wzrok od twarzy chłopaka jak na komendę. Nie chciała by pomyślał, że na niego leci czy że szuka przygody… - Zależy o jakie wydarzenia Ci chodzi. Wątpię jednak by chodziło Ci o coś typu Otwarcia nowego sklepu na ulicy Pokątnej, prawda? – Szatynka znowu odwróciła twarz w jego stronę, by móc zadać mu pytanie wprost. Ton jej głosu mógł dać mu do zrozumienia, że domyśla się, że chodzi tutaj o coś… mrocznego, złego. To co powiedział było interesujące i tajemnicze. Konwersacja z nim była wysiłkiem dla jej mózgownicy, a ten mówiąc zagadkami tylko wzniecał w niej uczucie ciekawości. Dlatego też otworzyła szerzej piwne oczy okalane ciemnymi rzęsami, jeszcze nie skalane mascarą i wsłuchiwała się uważniej w tembr jego głosu. Gdy usłyszała jak się śmieje z własnego żartu starała się nie poczerwienić i dalej uparcie się w niego wpatrywała, by pokazać mu, ze nie jest kolejną trzpiotką i, że się go nie boi. Poza tym może zrobi mu tym trochę na przekór? Uśmiechnęła się. - Och, Bogowie! Jaki zaszczyt mnie kopnął! Dziękuję Ci o wielki Aeronie. – Parsknęła śmiechem zaraz, starając się wcześniej nadać trochę dramatyzmu ów scenie, po czym pokręciła łepetyną rozbawiona. - Jeszcze chwila w Twoim towarzystwie, a potem będę mogła się przechwalać na lewo i prawo, że spędziłam z Tobą wieczór! Hoho! – Mruknęła z entuzjazmem wyobrażając sobie miny swoich znajomych z klasy. Nie uwierzą jej.
Arcio nie bardzo wiedział, czy może nie bardzo potrafił określić stopień swojej urody. Nigdy przesadnie o nią nie dbał, bo i nie było ku temu powodów. Nie miał nikogo dla kogo mógłby to robić, nie chodził na bale czy inne tego typu imprezy. Oczywiście nie oznaczało to że w ogóle się nie mył, bowiem woda, mydło i inne środki czystości nie były mu obce. On sam siebie określał za conajmiej przeciętnego. Jedną z rzeczy które faktycznie mu się podobały, były jego włosy, trochę dłuższe niż normalnie, i o pięknym kruczoczarnym kolorze. Przy odpowiednim świetle (lub jego braku) nabierały dziwnej mrocznej głębi. Poruszył się nieco na ławie, by doprowadzić krew to części ciała które trochę jej utraciły; siedział bowiem już tu raptem dwie godziny. Książka, grube wielkie tomisko wylądowało na stole, wzniecając drobiny kurzu w powietrze niczym wczesny śnieg. Usiadł trochę inaczej, tak by było widać całą postać Wandy wraz z częścią pokoju. Lubił to miejsce, ciche, i nieznacznie przypominające mu jego dom. Pewnie dlatego też tak często tu przesiadywał. Złe dni? Arcio nie wiedział czy przez ostatnie miesiące albo lata mógł nazwać któryś z dni tymi słowami. Dla niego one wszystkie były praktycznie takie same. Poza nielicznymi przypadkami, każdy dzień ciągnął się jak poprzedni niczym flaki wyciągane z ciała puchona. Za czekoladą nie szalał, bardziej od niej wolał dobrą whisky. Z przyjaciół zostawali Chiara i Dem. Były to jednak bardzo nietypowe znajomości, toteż traktował je zupełnie inaczej. A reszta? Cóż, reszta była mu raczej obojętna. -Tu nie chodzi o przejmowanie. W tym rzecz, że ja świadomie wybrałem takie a nie inne życie. Życie w cieniu.- Oczywiście że nie traktował jej z góry. Nie miał ku temu powodów, zresztą nie tak został wychowany. Mimo iż nie rozmawiał tak dużo, jednak znał arkana komunikacji międzyludzkiej. I nie tyle co zmniejszał dystans, co pozwalał na to Wandzie. A to że była dziewczyną, nawet atrakcyjną? Cóż, Arcio potrzebuje czegoś więcej by, jak to się mówi, zakochać się. A fakt że z nikim (no może poza Chi, ale to inna historia) nie rozmawiał dłużej niż siedem-osiem minut nie bardzo mu w tym pomagał. Nie żeby jakoś specjalnie szukał miłości. Wiedział że jego wybór jest ograniczony; chcąc nie chcąc musiał wybrać kogoś czystej krwi. Nie był fanatykiem czy coś w tym rodzaju. Po prostu miał świadomość, że jako jedyny dziedzic swego rodu musi kontynuować tradycję szlachetności krwi. -Nie, niestety nie o takie wydarzenia mi chodzi. Ale myślę że wiesz o czym mówię.- zasępił się. Groźba wojny to nic ciekawego. No ale nie ma co rujnować sobie dnia z powodu czegoś, co może w ogóle nie nastąpić. Wanda dalej uparcie się w niego wpatrywała, jak gdyby znalazła na jego twarzy rozwiązanie tajemnic ludzkości. Albo może jest po prostu brzydki. Tak, to chyba było to. -Nie zapisywałbym tej zasługi bogom. Pewnie dlatego, że nie istnieją. Ale mi możesz składać dzięki, to bardzo miłe.- powiedział poważnym tonem, naśladując władcę karcącego poddanego. Zaraz po tym dodał: -Nikt Ci nie uwierzy w to co tu zaszło. A zresztą, zawsze są zaklęcia zmieniające pamięć, nieprawdaż?-
Wanda Whisper
Temat: Re: Amici fures temporum Sob 06 Gru 2014, 00:08
U Wandy było zgoła inaczej, o każdy dzień przynosił jej coś nowego. A to poznała nowego ucznia, a to musiała komuś pomóc w lekcjach, tam odbębniła zaległy szlaban u Filcha, tam jeszcze roiła za psychologa. Codziennie nowe przygody na nią czekały, a ta chłonęła je całym swoim ciałem i duszą, ciesząc się z tego co przynosi jej życie. Mimo wszystko dziewczyna nie miała łatwo. No, może do momentu gdy żyła jej matka. Potem, gdy ta została zamordowana przez jednego ze śmierciożerców jej oczy przygasły, a i sama Whisperówna zmieniła nieco swoje nastawienie. Pogodziła się jednak ze śmiercią rodzicielki, co było trudne dla dziewczyny w jej wieku. Została jedyną kobietą w domu, dlatego też co roku przyjeżdżając na wakacje rozpieszczała swoich dwóch mężczyzn, czy to gotując coś dobrego czy po prostu starając się utworzyć atmosferę rodzinnego domu. Domyślała się, że u Arcia jest zupełnie inaczej, nie miała jednak co do tego pewności. Ponownie skupiła się na ich rozmowie. Tak jak przewidywała Aeron okazał się interesującym osobnikiem, który posiada własne zdanie i nie obawia się go ogłaszać. Ludzie czasem mają z tym problemy, co na dłuższą metę było cholernie uciążliwe. Bo tak naprawdę nie wiadomo do końca było co taka osoba naprawdę myśli. A pomyłek wiecznie popełniać nie wolno. - Twój wybór. Jeżeli tak zdecydowałeś… No sam wiesz, co jest dla Ciebie najlepsze. Poza tym człowiek też uczy się na błędach. – Powiedziała przesuwając dłonią po swoim tomie traktującym o transmutacji, by za chwilę podnieść ponownie wzrok na chłopaka. Patrzyła na niego, bo tego wymaga kultura. Jeżeli podczas rozmowy nie patrzymy komuś w oczy to znaczy, że coś ukrywany, że czegoś się wstydzimy. Ewentualnie, ze peszy nas rozmówca. Wanda była szczerą osobą, nie miała nic do ukrycia. Przynajmniej na chwilę obecną. No, do tego Steward był przystojnym młodzieńcem, więc spoglądanie na niego to czysta przyjemność. Nie powie mu o tym oczywiście, bo co by sobie o niej pomyślał, phi. Co do szukania miłości… Whisper miała dopiero piętnaście lat, chłopcy owszem, interesowali ją, jednak nie szukała nikogo na siłę. Ten kto się nawinie ten będzie. Nie miała również żadnych wymagań względem czystości krwi. Sama choć czysto krwista nie zwracała uwagi na to, czy jej wybranek jest mugolakiem czy nie. Jej ojciec również podchodził do tego w sposób całkiem swobodny. Czas pokaże. - Tak jak myślałam. – Odezwała się cicho, by zaraz zamilknąć. Nie myślała o wojnie, nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, że coś, wielki wybuch mógłby zburzyć jej dotychczasowe życie… Nie mogłaby tego znieść. Pokręciła głową. - Uwierz mi o Panie, że potrafię być bardzo wiarygodna! – pisnęła po czym posłała mu rozbawiony uśmiech. Nie sądziłaby, że ten potrafiłby rzucić na nią zaklęcie, toteż ciągnęła Dalek prześmiewczym tonem. - Tylko spróbowałbyś mnie oczar…zaczarować , a moja pięść przywitałaby się z Twoją twarzą! – Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem zwieszając głowę w dół by zatuszować wyszczerz.
Aeron Steward
Temat: Re: Amici fures temporum Nie 07 Gru 2014, 12:31
Cóż, rodzinna atmosfera w domu Arcia nie bardzo istniała, pewnie dlatego że jego rodzina była po prostu w rozsypce. Jego siostra nie żyła, tak jak połowa bliższych czy dalszych krewnych. Zostali tak naprawdę jedynie rodzice, którzy wyjechali jakiś czas temu, zostawiając wszystko jak stało, włącznie z Arciem. Wspierany jedynie przez jedyną osobę która jeszcze była w miarę osiągalna, jego wuja, zmuszony był szybko dorosnąć i zapomnieć o jakichkolwiek urokach młodzieńczości. Tak to niestety w tym życiu bywa. Gdy jedni żyją sobie zupełnie beztrosko i nieświadomie, inni aż nadto przekonują się jakie życie może być gorzkie i ciężkie. Czy żałował tego jak potoczyło się jego życie? Raczej nie. Głównie dlatego że dzięki tym wszystkim wydarzeniom, złym, dobrym, jest tym kim jest. Nie był stuprocentowo pewny co na pewno jest dla niego dobre. Przy podejmowani jakichkolwiek decyzji zawsze kierował się pewnymi zasadami, całym jego doświadczeniem oraz przeczuciem. Można by powiedzieć że połączył, czy raczej starał się połączyć najlepsze funkcje rozumu i serca. Wbrew pozorom on też czasem go słuchał. Nie było to częste, bowiem sytuacje które by tego wymagały należały do zdecydowanej rzadkości. -Cóż, przynajmniej w teorii powinni się uczyć na błędach. W praktyce często bywa tak że ludzie powtarzają te same błędy w kółko.- On też patrzył na nią, czy w jej oczy jeśli mamy być dokładni. Nie peszył się, nie był zawstydzony, po prostu patrzył. Co do szczerości, cóż, wiele zależało od sytuacji. Na pewno nie był wylewną osobą, która sama zacznie rozmawiać, czy z kosmosu wyciągnie jakiś poważny temat czy tajemnicę. Można więc powiedzieć że dostosowywał się do sytuacji niczym zwierze zmuszone przez ewolucję do zmiany swojej postaci. Co do czystości; nie żeby od razu Arcia brać za śmierciożercę czy coś. Po prostu pewne ich postulaty są zbieżne z jego, a pewne się mijają. Dlatego też jest w Ravenclaw; gdyby byłby inną osobą, mógłby się założyć że skończyłby w Slytherinie i prawdopodobnie u śmierciożerców. Zauważył jak Wanda zasępiła się na myśl o wojnie czy innych problemach związanych z pewnym ugrupowaniem pirotechniczno-rozrywkowym. -Nie martw się. Zawsze jest szansa że nic się nie stanie.- marne pocieszenie, no ale zawsze to coś. Kiepski był w tych sprawach. Pewnie dlatego że sam nigdy nie oczekiwał pocieszenia od nikogo, czy może dlatego że nigdy takiej osoby nie było. Potem dodał, zmieniając temat: -Przekonująca mówisz? To chyba słaby ten dar masz, skoro nawet mnie nie potrafisz przekonać, choć tu siedzę.- uśmiechnął się nieznacznie mówiąc to. Nie bardzo jej wierzył; znał opinie o sobie, i wiedział że nikt nie dałby się nabrać na takie historie. Po tym powiedział jeszcze kpiarskim tonem: -Coś widzę że już Cię zaczarowałem. Czy może oczarowałem? Cóż, to nie ważne skoro efekt i tak jest ten sam, prawda? Choć zawsze mogę się upewnić i użyć paru ciekawych zaklęć niewiadomego pochodzenia..- ledwo skończył, zrobił ruch jak gdyby sięgał ręką pod szatę w celu wyciągnięcia znajdującej się tam różdżki.
Wanda Whisper
Temat: Re: Amici fures temporum Nie 07 Gru 2014, 16:27
Ona natomiast rzadko rozmyślała o życiu, o tym co będzie za kilka lat, czy to co teraz robi jest słuszne. Starała się żyć pełnią życia, miała swój kodeks oczywiście. Starała się być prawą osobą i strasznie żałowała wszystkich przewinień, których się dopuściła. Ale mimo wszystko była zbyt młoda by zachowywać się jak w pełni dojrzała osoba. Dlatego gdyby wiedziała dokładnie co się działo z Arciem w środku, to by mu współczuła. Na pewno… Wolała również nie myśleć o wojnie, która najpewniej dotrze do nich za kilka lat. Może Wanda nie doczeka tego momentu? Może zginie na froncie, starając się wcześniej zdobyć ukochaną książkę do biblioteki? Albo co gorsza zakocha się w kimś z drugiego, tego złego obozu? Możliwości są różne, jedyne co było pewne to to, że Whisperówna gardziła wojną. Dlatego cieszyła się, że chłopak szybko i zgranie zmienił temat. Dodatkowo jej uwadze nie uszło to, że starał się ją pocieszyć, chociaż wcale nie musiał. Plus dla niego! Podniosła głowę by móc na niego spojrzeć i otworzyła usta by coś odpysknąć. Cholera, ten koleś wiedział co gada. Znał swoją wartość i potrafił resztę przejrzeć bez mrugnięcia okiem co jej się niezbyt podobało. - Wątpisz we mnie, Aeronie? We mnie? – Spytała unosząc jedną brew ku górze, dalej rozbawiona całą tą sytuacją. - Chyba nie do końca mnie zaczarowałeś. Jak na razie to tutaj siedzę i nie robię nic złego, tak? – Odpowiedziała rozsądnie i otworzyła szerzej patrzałki, gdy ten wyjął swoją różdżkę i zwrócił się do niej ze swoimi mrocznymi słowami, które trzeba przyznać zrobiły na niej wrażenie. Jej serce stanęło na moment, a ta zacisnęła dłoń, jednak starała się po sobie nie dać poznać, że się go boi, nawet jeżeli tak było. Nie wiedziała czy chłopak będzie chciał ją torturować, nie znała go zbyt dobrze, więc lepiej grać na zwłokę. Uśmiechnęła się sympatycznie. - Naprawdę chciałbyś mi coś zrobić? Jeżeli tak, to chyba powinnam się bronić, czyż nie? – Na potwierdzenie swoich słów już miała sięgając po swój badylek wykonany z wiązu, jednak nie zrobiła tego. Cóż, skoro mają się bawić to proszę. Zobaczymy co ten zrobi. Wanda patrzyła na niego odważnie czekając…
Aeron Steward
Temat: Re: Amici fures temporum Nie 07 Gru 2014, 18:15
-Cóż, jeśli już koniecznie chciałbym Ci zrobić, to nie sądzisz że zamiast mówić to Tobie, już dawno bym zrobił, cokolwiek myślisz że bym zrobił?- Oczywiście nie miał zamiaru nic jej zrobić. Wszystko było jedynie zabawą, grą słów, czymś co pomagało zabijać czas. Choć z tego co zauważył, Wanda nie była przyzwyczajona do takich przepychanek słownych i podpuszczania się. Dla niego była to norma; uśmiechnął się więc nieznacznie, gotów pociągnąć tą konwersację nieco dłużej, głównie by poobserwować reakcje Wandzi. Trzeba mu było to przyznać - lubił podpuszczać ludzi, i patrzeć jak się potem zachowują. Czasem wystarczyło jedno słowo, jak mały kamyk wywołujący lawinę, by ktoś stracił nad sobą panowanie, zdenerwował się, czy wręcz całkiem przeciwnie. Nie była to łatwa sztuka, wymagała bowiem doskonałego zmysłu obserwacji i odczytywania ludzkich emocji. A lata przypatrywania się innym z boku coś w końcu Arciowi dały. Spojrzał na nią spokojnie, starając się nie zdradzać swoich myśli. -Czy wątpię w Ciebie? By odpowiedzieć na to pytanie, potrzeba wiele lat doświadczeń, badań, testów, porównań, sztabu naukowców, szeregu ekspertów z dziedzin odpowiadających twojej osobie, artykułów naukowych, opinii biegłych, wypowiedzi pisarzy, działań politycznych; wszystko to jest jednak tylko małą częścią rzeczy które w niewielkim stopni pomogą mi odpowiedzieć na pytanie czy ja w Ciebie wątpię. Ja jednak, z racji tego żem jest nieomylny Pan Cieni, mogę mimo wszystko wydać opinię - tak.- Tyrada, której finał był piękny i nieosiągalny niczym deska klozetowa, była tylko wstępem do zakończenia początku tej konwersacji. Zachowanie powagi przez cały okres mówienia było czasem nieco trudne, jednak dzięki dużemu wysiłkowi udało mu się nie parsknąć śmiechem. Co to za głupoty wymyślił. Co do robienia czegoś złego. W teorii sala ta była zamknięta. A o ile dobrze kojarzył regulamin, który Filch tak usilnie wielbił, była tam jakaś wzmianka o przebywaniu czy wchodzeniu do pomieszczeń nie przeznaczonych do bycia w nich. I, o ile znów go pamięć nie myliła, sala w której właśnie się znajdowali, była na którymś miejscu w spisie takich miejsc. Tak więc, tak, teoretycznie robiła coś złego. Choć jak wiadomo zło i dobro to rzeczy subiektywne. Powiedział więc tylko: -Owszem, czymś złym możemy nazwać samo przebywanie tu. No i od dobrych trzydziestu minut wpatrujesz się w mą twarz jak gdybym miał co najmniej trzy pary oczu i włosy na nosie. No i jeszcze jedno. Zaczarować, a oczarować; są to dwie różne rzeczy, mam nadzieję że wiesz o tym.- Po czym przeciągnął się, chyba już dziesiąty raz dzisiaj, na krześle, czekając na ciętą jak papier w toalecie ripostę panny Whisper.