IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 "Gitarowy Gryf"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Franz Krueger
Franz Krueger

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" EmptyPon 24 Lis 2014, 00:30

Opis wspomnienia
O tym jak Regulus przyprowadził ze sobą gryfońską przybłędę...
Osoby:
Gilbert Nilsson, Regulus Black, Franz Krueger
Czas:
maj 1977 r.
Miejsce:
salon pianistki
Regulus Black
Regulus Black

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: Re: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" EmptyPon 24 Lis 2014, 16:57

Ostatnie tego dnia promienie majowego Słońca zaglądały przez okno do biblioteki, w której panicz Black siedział przy zakurzonych tomach, próbując odnaleźć na zażółconych kartkach cokolwiek, co by mu pomogło w zbliżających się SUMach. O niektóre przedmioty się nie martwił, jak eliksiry czy zaklęcia, ale taka transmutacja, mimo, że ciekawa, wymagała od Blacka małej powtórki. Regulus przeczesał włosy palcami, wzdychając ciężko. Niektóre zaklęcia były zbyt skomplikowane jak dla niego i będzie musiał przeznaczyć wieczór na zajęcia praktyczne. Poderwał głowę, gdy pojawiła się przed nim pani Pince warcząc, że już zamyka. Reg wymruczał coś pod nosem o odrobinie kultury, spojrzał na zegarek i aż zaklął. Był umówiony z Kruegerem w salonie pianistki. By to szlag! Poderwał się, pospiesznie powkładał książki na półki i ruszył spiesznym krokiem do wyjścia. Nawet nie zdążył powiedzieć "dobranoc", kiedy drzwi biblioteki zatrzasnęły się z hukiem. Black przyspieszył kroku, spoglądając co chwila na zegarek. Nie tylko Franz na niego czekał. Dzisiaj rano, podczas śniadania Reg natknął się na Gilberta. Dziwne, że utrzymywał z nim kontakt? Nie do końca. Było coś, co może połączyć nicią zrozumienia i przyjaźni między nawet najgorszymi wrogami. Wspólny wróg. Pod postacią Syriusza Blacka. A nie ma nic lepszego niż posiadać znajomego z najbliższego kręgu wrednego braciszka.
Tak jak zapowiedział, Gryfon czekał obok wejścia na korytarz. Z gitarą. I gitarą Regulusa. Młody Black niedawno zainteresował się tym typem instrumentu. Chciał go dobrze poznać, a Gilbert mu w tym pomagał. Z Franzem spotykał się na tej samej zasadzie, chociaż Niemiec grywał na pianinie. Panicz Black chciał połączyć te dwa typy spotkań w jedno. Poza tym - Gilbert był swój człowiek. Franz na pewno się z nim dogada. Jak tylko pozwoli Regulusowi skończyć mówić. Podał Gilbertowi rękę na powitanie i odebrał instrument należący do niego. Wskazał drzwi na końcu korytarza. Black wszedł do salonu jako pierwszy.
-Cześć Franz. Przyprowadziłem kogoś, kto na pewno się nam przyda. -przywitał się, wskazując głową na Gilberta.
Franz Krueger
Franz Krueger

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: Re: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" EmptyPon 24 Lis 2014, 17:30

Pod koniec maja uczniowie mogli się cieszyć wyjątkowo ładną pogodą z racji tego, że termometry wskazywały już ponad 20 stopni. W dodatku tego dnia było praktycznie bezwietrznie, więc nic dziwnego, że większa część wychowanków Hogwartu spędziła swój wolny czas na błoniach. Krueger zaś, po nieszczęsnym meczu quidditcha z Gryfonami, trenował na boisku celność uderzeń tłuczkiem, by nie być całkiem bezproduktywnym i nie rozleniwić się zbytnio przed końcem roku szkolnego. Co prawda jego nie czekały na razie żadne poważne egzaminy, a sprawdzianów całorocznych z większości przedmiotów Ślizgon jakoś niespecjalnie się obawiał. Wiedział, że złe wyniki z jednych zajęć nadrobi wysokimi rezultatami z eliksirów, OPCM i zaklęć. Martwił się może jedynie o transmutację, która jemu, tak samo jak i Regulusowi, nie szła nigdy zbyt dobrze, a jednak okazywała się znacznie bardziej potrzebna niż na przykład astronomia. Niemiecki czarodziej poprzysiągł sobie, że nadrobi zaległości w następnej klasie. Teraz bowiem i tak nie miał już zbyt wiele czasu na naukę. A już szczególnie, kiedy pogoda dopisywała i znacznie przyjemniej było wyjść pobiegać, potrenować, niżeli ślęczeć przed opasłymi tomami traktującym o ulubionej dziedzicznie magii opiekunki Domu Lwa.
Dzień minął Franzowi niezwykle szybko. Nagle na boisku zaczęło się robić ciemno; zegarek wskazywał zaś, że zbliża się godzina 20. Siedemnastolatek zebrał więc cały sprzęt, po czym wrócił do dormitorium, by zostawić przy łóżku swoją miotłę. Umówił się w końcu z Regulusem w salonie pianistki na wieczorne granie i śpiewanie, co zresztą w ciągu ostatniego roku szkolnego powoli stawało się ich rytuałem. Krueger przekonał nawet młodszego o rok kumpla do jazzu i swingu. Black przygrywał mu niekiedy na gitarze do piosenek Sinatry, choć trzeba było przyznać, że te w wykonaniu ich duetu nie brzmiały tak dobrze jak w akompaniamencie orkiestry. Czarnowłosy chłopak z Domu Węża skłonił natomiast Niemca do muzyki rockowej i rock'n'rollowej, której Franz nie tyle nie lubił, co nigdy wcześniej po prostu się nią nie interesował. Dzięki Regulusowi wieczny elegancik liznął więc muzyki ze słynnego, woodstockowego festiwalu z 1969 roku i musiał przyznać, że miała ona w sobie coś magicznego. Coś, co może nie do końca wpisywało się w głosowe predyspozycje Kruegera, ale intrygowało i zachęcało do zagrania czegoś innego. Ot, taka miła odmiana od wyrafinowanego jazzu i swinga, którymi siedemnastolatek parał się na co dzień już od wczesnych klas w Hogwarcie. Jeszcze wtedy, kiedy nie sądził, że jego wysiłki zostaną dostrzeżone przez takie osobistości jak wiceminister i manager Fenwick.
Franz zjawił się w salonie pianistki kilka minut przed umówioną godziną, mając nadzieję, że Regulus ruszy swój leniwy tyłek i nie każe mu zbyt długo na siebie czekać. Rzecz jasna, pomylił się, bo paniczowi Blackowi najwyraźniej nigdzie się nie śpieszyło. Cóż, niemiecki czarodziej powinien się tego domyślić. Znał przecież swojego ślizgońskiego kompana nie od dziś i zdawał sobie sprawę z tego, że jest lekkoduchem żyjącym we własnym świecie. Właściwie Krueger na początku ich znajomości nie sądził, że odnajdzie z nim wspólny język. Okazało się jednak, że Regulus jest naprawdę w porządku kumplem, a Franza zaczęła łączyć z nim może nie tak zażyła przyjaźń jak z Rosierem, jednak chłopak był przekonany o tym, że zawsze może na "lepszą połowę Blacka" liczyć. I ze wzajemnością. Może właśnie poza tym felernym brakiem punktualności ze strony brata Syriusza, do której, choć była irytująca, dało się z czasem przyzwyczaić.
Mniej więcej kwadrans po 20 do salonu pianistki zdecydowanym krokiem wkroczył ślizgoński piątoklasista. Franz miał go już powitać z radosnym uśmiechem na twarzy, kiedy dojrzał, że jego towarzysz nie jest sam. Chwila... czy ten koleś obok niego to czasem nie był jeden z Gryfonów z rocznika wyżej? Krueger skrzywił się na jego widok, mimo że sam zawsze uważał, iż stara się nie szufladkować ludzi. Może to ten przegrany mecz z Gryfonami, który z pozoru nie wprawił go w paskudny nastrój, sprawił jednak, że siedemnastolatek nie patrzył na Czerwonych zbyt przychylnym okiem.
- Naprawdę, Black? Zacząłeś bratać się z wielce odważnymi lwiątkami, którym brakuje jaj? - mruknął, nie kryjąc rozczarowania obecnością trzeciej osoby, która nijak nie pasowała do ślizgońskiego duetu. Franz od wejścia obu chłopaków do pokoju traktował Gilberta jak piąte koło u wozu, nie okazując względem niego ani krzty sympatii czy zrozumienia.
- Kolega Syriusza? - rzucił jeszcze kąśliwie, mając świadomość tego, że Regulus nie przepadał za swoim "kochanym" braciszkiem, i to ujmując ich relację w bardzo delikatnych słowach. Niemiec miał ochotę na relaksacyjny wieczór, spędzony w sprawdzonym towarzystwie, a nie niańczenie gryfońskich frajerów. Nic więc dziwnego, że nie był zadowolony z tego, że jego kumpel przyprowadził do salonu pianistki jakąś czerwoną przybłędę, w dodatku nie racząc go nawet o tym wcześniej poinformować.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: Re: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" EmptyWto 25 Lis 2014, 22:34

W zasadzie nie miał dziś wiele do roboty - egzaminy na VI roku nie były dla niego niczym, do czego musiałby zakuwać godzinami, w przeciwieństwie do większości jego znajomych, którzy tego wieczoru wybrali książki. Gitarowe spotkania z Regulusem były dla niego miłą odskocznią od szkolnej codzienności, mógł grać, a jednocześnie pomóc w grze komuś innemu. A Black był pojętnym uczniem, nie mógł powiedzieć pod jego adresem złego słowa.
Właśnie ze względu na to, że lubił te spotkania, zgodził się na wpadnięcie wieczorem by wspólnie pograć w salonie pianistki i nawet trochę go to ucieszyło. Black wspomniał coś o kumplu, ale Gilbert puścił to mimo uszu, zupełnie zapominając, że większość Ślizgonów ocenia innych ludzi po tym z jakiego są domu, a nie według charakteru.
Czekał z obiema gitarami w umówionym miejscu, pogwizdując sobie pod nosem. Przywyknął do braku punktualności u młodszego Ślizgona, a z racji tego, że był osobą cierpliwą, nie robiło mu to większego problemu. Przycupnął sobie na schodku, a kiedy w końcu w końcu zza zakrętu wyszedł wyczekiwany przez niego Black, przywitał się grzecznie i po prostu poszedł za nim, mówiąc od czasu do czasu mniej lub bardziej ważne dla rozmowy rzeczy. Nie mieli też wiele czasu na rozmowę, salon pianistki był stosunkowo blisko. Gilbert znał to miejsce, jak każdy utalentowany muzyczny uczeń, byłow nim bowiem coś magicznego. Było zakurzone i zagracone, ale kiedy się tam siedziało dźwięki gitary zdawały się być jeszcze przyjemniejsze dla ucha, a pisanie piosenek przychodziło z większą łatwością. Jak to się działo Gilbert nie potrafił wytłumaczyć.
Kiedy dotarli na miejsce, Gryfon wszedł do środka pewnym, żwawym krokiem i od razu ściągnął z pleców instrument. Potem rozejrzał się, jakby dawno go tu nie było i w końcu przyjrzał się trzeciemu chłopakowi, którym okazał się być Krueger. Kojarzył go z paru imprez, poza tym z lekcji ze Ślizgonami i nie miał o nim wyrobionego zdania. To natomiast uległo zmianie w jednej krótkiej chwili.
Kiedy dotarł do niego sens wypowiedzianych przez Niemca słów, ciśnienie podskoczyło mu jak po kilku mocnych kawach. „Lwiątko bez jaj”?! On?! Krueger najwyraźniej nie miał pojęcia z kim się zadaje. Miał ochotę miotnąć w niego jednym z wielce przydatnych zaklęć, których nauczył go ojciec, ale stwierdził, że Ślizgon nie jest godzien by wycelować w niego różdżkę. Zacisnął dłonie w pięści.
- Co powiedziałeś? – syknął, wpatrując się w niego z nienawiścią. To nie była złość, Nilsson się wkurwił. Wkurwił go jego ton głosu i szydercze spojrzenie, nawet sposób w jaki stał na środku pomieszczenia. Do ruchu skłoniło go jednak określenie mianem kolegi Syriusza Blacka. Idioty, którego dzień w dzień musiał znosić, mimo że najchętniej rzuciłby mu się do gardła i przydusił tak, by przez dłuższą chwilę nie mógł nic powiedzieć.
Blacka jednak nie było. Był Franz Krueger. W jednej sekundzie stał przy Regulusie, w drugiej natomiast zaciśnięta pięść przybliżała się do twarzy niemieckiego chłopaka, a ich spotkanie było nieuchronne.
- Przeklęty szwabie! Odszczekaj to. – warknął i złapał go za wyprasowany garniturek.Drugą rękę trzymał w pogotowiu, gotów zadać kolejny cios.
Franz Krueger
Franz Krueger

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: Re: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" EmptyWto 25 Lis 2014, 23:10

Franz może i utrzymywał, że nie szufladkuje ludzi, że nie zwraca uwagi na przynależność do jakiegokolwiek domu w Hogwarcie, a jednak jego twierdzenia nie zawsze zgodne były z rzeczywistością. Tym razem chłopak posunął się do daleko idącej oceny, całkiem bezpodstawnej, choć najprawdopodobniej można było zrzucić winę za jego zachowanie na przegrany mecz z Gryfonami. Nawet, jeżeli Kruegerowi nie zależało na zwycięstwie tak bardzo jak na przykład kapitanowi drużyny, tak nikt nie lubił jednak schodzić z boiska pokonanym, a takie rozgrywki działały w pewnym stopniu demotywująco. Na tyle, że Ślizgon nie przeżywał przesadnie ostatnich wydarzeń, ale zdarzało mu się rzucić jakieś przekleństwo w kierunku uczniów z lwimi odznakami na szkolnych szatach. Tego tutaj akurat niemiecki czarodziej kojarzył z zajęć, toteż jego "cywilny" strój nie przeszkadzał chłopakowi w określeniu przynależności Gilberta do Domu Godryka. Dziwił zaś fakt, że Regulus zachowywał się tak, jakby znał tego gościa od dawna; i najprawdopodobniej tak było, podczas gdy Franz nigdy nie widział ich w swoim towarzystwie na szkolnych korytarzach. A może po prostu wcześniej nie zwracał na to uwagi. Black jednak nie pasował mu do ślizgońsko-gryfońskiego duetu. W końcu nienawidził swojego brata i jego kumpli, więc wydawało się raczej naturalne, że paczkę Syriusza z Gryffindoru będzie traktował z pogardą. Co było w panie Nilssonie interesującego i odmiennego, że Regulus postanowił go przyprowadzić na braterskie spotkanie? Tego Krueger jeszcze nie wiedział, choć najwyraźniej była to jedynie kwestia czasu. Jego prowokacyjne zachowanie nie mogło bowiem pozostać bez echa, chociaż jeżeli Niemiec miał być szczery, prędzej spodziewałby się nagłej reakcji ze strony swojego ślizgońskiego kompana, niżeli lwiej przybłędy. Siedemnastolatek obserwował rówieśnika z zaciekawieniem, a kąciki jego ust uniosły się ku górze już na skutek pierwszego wystosowanego w jego stronę zarzutu. O ile jednak takiego iście gryfońskiego "szczekania" Franz się spodziewał, tak mocne uderzenie w twarz okazało się dla niego wyjątkowo intrygującą niespodzianką. Nic dziwnego, że nie zdążył nawet zblokować ciosu. Wydawało się jednak, że nieszczególnie się nim przejął. Przesunął tylko dłonią po zaczerwienionym policzki, a następnie niespodziewanie, zamiast rzucić się natychmiast Gilbertowi do gardła, odwrócił spojrzenie na młodszego Blacka.
- No popatrz. Ten jednak ma. - rzucił wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją. Zachowywał się tak, jak gdyby Nillson stanowił precedensowy przypadek Gryfona, którego tiara przydziału nie pozbawiła męskich genitaliów. I bynajmniej, ze strony Franza, nie był to żaden wyraz podziwu, a raczej zaskoczenia, że ktokolwiek z domu Lwa śmiał uderzyć go jako pierwszy. A może nawet lepiej byłoby powiedzieć, że uderzyć w ogóle. Krueger z autopsji wiedział bowiem, że większość Czerwonych wolało uniknąć otwartego starcia ze Ślizgonami na szkolnych korytarzach. Lwiątka dbały tylko o punkty w Pucharze Domów i o mecze quidditcha, starając się zwyciężać Zielonych na drodze legalnej i pokojowej, o ile tak ją można było w ogóle nazywać.
- Póki co tylko Ty tu szczekasz. - westchnął ciężko, wywracając oczami. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że Franz rozłożył ręce i odpuścił, swoimi słowami kwitując tylko sytuację jako żałosną. Siedemnastolatek jednak nie byłby sobą, gdyby nie zechciał poczuć tego przyjemnego bólu towarzyszącemu uderzeniu kogoś w czerep. Zupełnie nagle wyprowadził więc uderzenie z prawego sierpowego, czerpiąc siłę z całego ruchu obróconego z pozoru delikatnie ciała. Od kolana, przez udo i bark, aż do dłoni, która zaliczyła ostatecznie widowiskowe spotkanie z twarzą Gilberta.
- Dobra. Chyba nawet go polubiłem. - mruknął wreszcie ironicznie, opierając się plecami o ścianę. Rozluźnił wszystkie mięśnie, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Przyćmił jednego z nich, po czym rzucił paczkę Regulusowi, wskazując gestem, by obaj obecni tu prócz niego panowie śmiało się częstowali. Zaś słowa Kruegera, mimo że miały prześmiewczy wydźwięk, oznaczały również, że niemiecki czarodziej na czas obecnego spotkania zaakceptował obecność gryfońskiej przybłędy. Oczywiście nie należało między tym komentarzem a jakimkolwiek przejawem sympatii stawiać znaku równości.
Sponsored content

"Gitarowy Gryf" Empty
PisanieTemat: Re: "Gitarowy Gryf"   "Gitarowy Gryf" Empty

 

"Gitarowy Gryf"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-