IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Let me go.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Let me go. Empty
PisanieTemat: Let me go.   Let me go. EmptySro 24 Wrz 2014, 20:25

Opis wspomnienia


Co się wydarzy kiedy Krukon spotka się ze Ślizgonem, który nie cieszy się zbyt dobrą sławą? No właśnie.

I’m breaking free from these memories
Gotta let it go, just let it go
I’ve said goodbye set it all on fire
Gotta let it go, just let it go
Osoby:
Porunn Fimmel, Gilgamesh von Grossherzog, Will Jadensen
Czas:
Maj '77
Miejsce:
Lochy


Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Sro 24 Wrz 2014, 23:32, w całości zmieniany 1 raz
Gość
avatar

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptySro 24 Wrz 2014, 20:46

Jak wiadomo, Will uwielbiał ‘zwiedzać szkołę’ nawet po kilka razy dziennie. Zawsze gdy ją zwiedzał, kończyło się na tym, że siadał gdzieś, wyjmował dziennik matki lub ojca i czytał. Zazwyczaj robił to już wieczorem, jednak na tyle wcześnie, by żaden z nauczycieli nie wygonił go precz. Tego dnia także tak było. Nie było tak późno jak zazwyczaj, ale w lochach, gdzie siedział chłopak, było ciemno. Użył zaklęcia Lumos, by rozpalić niebieskie światło i siadając wygodnie pod ścianą, zaczął czytać dziennik matki. Dziennik położył sobie na kolanach, jedną dłonią przewracając co chwilę kartki papieru, a w drugiej trzymając różdżkę. W lochach było pusto, bo nastolatek zawsze wybierał takie miejsce, w którym było jak najmniej osób. W pewnej chwili jednak zauważył jakąś postać na końcu korytarza. Początkowo nie miał pojęcia kto to jest, w końcu postać podeszła trochę bliżej światła i chłopak dostrzegł, że to Porunn Fimmel, Ślizgonka. Dziennik nie miał już na kolanach, jakby wyparował. A to dlatego, bo mądry chłopak gdy tylko zobaczył, że ktoś prócz niego jest w lochach, szybko ‘zniknął’ zeszyt. To, gdzie teraz to było, wiedział Jadensen najlepiej. Ale skończmy o tym. Chłopak powoli wstał, bez żadnego wyrazu twarzy, i podszedł bliżej do dziewczyny. Wiedział, jacy są Ślizgoni, dlatego nie podchodził za blisko. Nie chciał bijatyki, a wiedział, że nie dość, że Porunn pewnie tego chce, to jeszcze go tym zdenerwuje i on także zacznie tego chcieć. Bo gdy się go zdenerwowało, tak właśnie było. Robił się agresywny i nie tylko z łapami skakał na przeciwnika, to jeszcze używał nie fajnych zaklęć. Może kilka razy był ukarany za atakowanie innych uczniów, dla niego to nic nie znaczyło. Uważał, że to wina tego ucznia, co go wkurzył, bo gdyby go nie zdenerwował, to tak by się nie stało. No nic, bo zmieniam trochę temat, podczas gdy powinnam pisać o tym całym spotkaniu. Will przez dłuższą chwilę milczał, patrząc dziewczynie prosto w twarz z grobową miną, w końcu musiał się odezwać – Porunn – mruknął tylko cicho, co nie przeszkodziło echu powtórzyć słowa jeszcze z trzy razy. Co miał powiedzieć? ‘Cześć, co tam?’? A może ‘hej, pobijemy się?’? Nie, on głupi nie był. Prócz tego jednego słowa nic już nie powiedział. Tylko tak stał i wywiercał w twarzy wielką dziurę, przenikliwym wzrokiem.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptySro 24 Wrz 2014, 21:48

Dzień jak każdy inny. Porunn akurat wracała z biblioteki, gdzie spotkała się ze swoją siostrą i miała w miarę dobry humor. No, dopóki nie zostały obie wyrzucone przez panią Pince za rozmawianie. Ta kobieta chyba naprawdę miała coś z głową, albo jakiś mocno wyczulony słuch, co było w pewnym rodzaju przerażające. Było jednak już na tyle późno, że bliźniaczki postanowiły się rozdzielić i pójść w stronę swoich dormitoriów, obiecując sobie, że dnia następnego spotkają się o określonej porze przy posągu Jednookiej Wiedźmy. Tymczasem udała się w kierunku dormitorium Slytherinu, jednak zatrzymała się w połowie drogi, mając nadzieję, że spotka Grossherzoga. Zazwyczaj, o tej porze wracał z nocnych „łowów” i a nuż wpadną na siebie po drodze i wymienią kolejnymi spostrzeżeniami na swój temat, jak to zwykle robili. Nie widziała go prawie cały dzień i zaczynała tęsknić za  towarzystwem Niemca. Mogli jeszcze coś razem porobić, noc przecież była długa i mogła być naprawdę ciekawa. Nie zobaczyła jednak osoby, której oczekiwała. Był to chłopak z domu Kruka, który gdy tylko ją zobaczył wstał i ku zdziwieniu Porunn, ruszył w jej kierunku. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek z nim rozmawiała, więc normalnym było, że czuła ciekawość. Nie wiedziała czego od niej chce, szczególnie, że kojarzyła go chyba tylko ze statusu krwi – półkrwi frajer. Natomiast on… jak widać chciał zyskać trochę uwagi wysoko urodzonej czarownicy czystej krwi? Może i nie cieszyła się zbyt dobrą sławą, jednak czy rozsądnym było zaczynać z nią rozmowę? I to jeszcze z taki wyrazem twarzy, jakby chciał pokazać, że był od niej w pewnym rodzaju… lepszy. Nie spodobał jej się ton wypowiedzi, z jakim zwrócił się do dziewczyny. Nie była jego koleżanką, ani znajomą. Nie miała jednak ochoty kłócić się z kimś, kto najwyraźniej szukał zaczepki, jakby to był idealny sposób na nudę, albo zawieranie znajomości. Zmierzyła chłopaka spojrzeniem chłodnych, błękitnych oczu bez szczególnego zainteresowania, po czym skrzyżowała ręce na piersiach. Zastanawiała się ile jeszcze będzie musiała czekać, aż chłopak łaskawie zejdzie jej z drogi. Oby tylko zdecydował się zrobić to szybko, zanim straci do tego całą swoją cierpliwość, której ostatnio miała naprawdę mało. Uniosła brew, przechylając głowę lekko w bok.
- Zejdź mi z drogi – prychnęła, a jej głos brzmiał jak cichy warkot zwierzęcia, które powoli przygotowywało się do ataku, dając na początku znać, że lepiej brać nogi za pas. Nie lubiła, kiedy ktoś zabierał jej cenny czas, bezczelnie starając się zwrócić tym samym na siebie uwagę. Nie tędy droga, w szczególności, że im dalej w las, tym gorzej dla twardziela.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyCzw 25 Wrz 2014, 00:51

Gilgamesh dzisiaj był w wyjątkowo dobrym humorze - miał Porunn wiele do opowiadania, poza oczywiście standardową wymianą złośliwości. Lubił widzieć wyraz jej wykrzywionej buźki kiedy opowiadał jej o podbojach i aktach jawnej przemocy wobec ścierwa które tylko szpeciło jego rajski ogród, dlatego też wędrował na ich typowe miejsce spotkania w nastroju jak nigdy. Fakt faktem szedł od innej strony niż powinien, bowiem postanowił wydłużyć sobie standardową ścieżkę o kilka kroków aby pozbyć się nadmiaru pozytywnych emocji - zawsze się obawiał że gdy będzie zbyt miły dla Fimmelówny, ona postanowi to wykorzystać i wycyganić od niego jego prywatne pokłady whiskey, a tego by raczej nie chciał - wystarczyło mu to że i  tak któryś z tych Ślizgońskich gałganów mu je notorycznie podpijał, chociaż fakt faktem nic z tym nie zamierzał robić. Przecież nie będzie rozpętywał wojny o kilka butelek trunku, tak długo jak nie ma ochoty na sajgon. A chwilowo nie miał, w każdym razie nie bardziej niż zwykle.
Niestety, jak to bywa, w ogrodzie (nawet tym rajskim) wyjątkowo często wyrastają chwasty. Chwasty, które powinien eliminować ogrodnik, niestety on ostatnio w tych swoich śmiesznych niebiosach raczej się nie starał, przez co Gross nie miał pięknego ogrodu, on miał chlew, który najwyraźniej sam musiał doprowadzić do porządku bo nikt inny się do tego nie nadawał.
Tak, chwastem którego zauważył był półkrwi Krukon. Fakt faktem, sama jego obecność na świecie była teoretycznie do stolerowania, gdyby nie jeden niesamowity fakt. To plugastwo bezczelnie wpatrywało się w JEGO Pierunka. Jak mu tam było? Will Jakiśtam. Chłopak miał zwyczajnie pecha w dniu dzisiejszym, bowiem królewski obchód Gilgamesha tutaj właśnie miał swój postój. A że pan moja-krew-jest-w-połowie-brudna stał do niego tyłem, to jeszcze niefart się zwiększył. Cicho zbliżył się do niego, po czym położył mu dłoń na ramieniu i rzekł:
-Dlaczego taki nędzny kundel śmie spojrzeć w stronę czystokrwistej czarownicy? Kim jesteś by plugawić mój skarb swoim brudnym spojrzeniem?
Wbił palce w bark chłopaka, informując go jeszcze dobitniej o swojej irytacji ze względu na popełnione przez niego czyny karalne. Swoją drogą, będzie musiał dokładnie umyć ręce po dotykaniu tego czegoś.
Jedno było oczywiste - Will o nędznym nazwisku zasługiwał na karę za swój występek, a któż inny mógłby wydać równie mądry i adekwatny wyrok, jak nie on sam? W końcu to było na jego głowie. A skoro już wydaje osąd, to może i powinien od razu wykonać karę? Westchnął ciężko - że też musiał się wysilać o tej porze.


Ostatnio zmieniony przez Gilgamesh von Grossherzog dnia Czw 25 Wrz 2014, 00:57, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Jeszcze niefart jeszcze)
Gość
avatar

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyCzw 25 Wrz 2014, 18:52

To, że zaczął rozmowę, nie było rozsądne, ale on, choć inteligentny, nie zawsze był rozsądny. A jego wyraz twarzy nie miał nic do tego, czy był lepszy czy też nie. Większość życia miał właśnie taki wyraz twarzy, więc u niego było to normalne. Cóż, właśnie sprowadził na siebie kłopoty, bo za nim zdążył coś odpowiedzieć lub odsunąć się, czego nie wiem czy by zrobił, nadszedł kolejny Ślizgon. Will Jakiśtam pasowało by do chłopaka, zdecydowanie był tylko Jakimśtam, ale był pewien, że pewnego pięknego dnia nadejdzie czas, by to zmienić, a wtedy spełni się jego piękne marzenie. W głowie nieraz widział siebie jako jednego z najlepszych czarodziei wszechczasów. Uwielbiał sobie to wyobrażać, bo widział wtedy też te wszystkie zazdrosne spojrzenia Ślizgonów, którzy teraz nim gardzili. Mógł tak wyobrażać to sobie całe dnie, jednak nie teraz. Gdy poczuł na ramieniu dłoń jakiegoś chłopaka, szybko uznał, że właśnie dostał piękny powód do rozpoczęcia bójki. Jednak nic nie zrobił, uśmiechnął się do siebie w duchu i jeszcze bardziej wpatrując się w dziewczynę, rzekł chłodnym i przeszywającym skórę głosem;
- Moje brudne spojrzenie jest z pewnością czystsze od twoich brudnych dłoni. – I teraz każdy może przyznać, że chłopak nie był zbyt rozsądny, mówiąc tak do ucznia ze Slytherin’u. Z jednym jeszcze dobra, ale miał obok siebie dwóch Ślizgonów, którzy chętnie zlali by go na kwaśne jabłko. A, i proszę nie obrażać nędznego nazwiska Will’a! Cóż, skoro chłopak już tak ładnie obraził dłonie Gilgamesh’a, wypadałoby też jeszcze bardziej przesadzić i zadrzeć z chłopakiem. Spojrzał na rękę Niemca i położył na niej swoją. Następnie jednym sprawnym ruchem ścisnął ją mocno, wykręcił i zdjął ze swojego ramienia, tym samym szybko odwracając się w stronę wroga. Gdy tylko puścił jego rękę, wytarł do tych czas nie ‘używaną’ dłonią ramię, na którym jeszcze kilka minut wcześniej czuł tą ‘brudną rękę’ nie-przyjaciela, a zaraz potem drugą dłoń wytarł o krawat. Na brodę Merlina, że też chłopak był cały! Mówił, że go inni prowokują, a sam tak prowokował Gila.. No, tego wieczoru z pewnością odwiedzi Skrzydło szpitalne. Ale, choć jego przeciwnicy są silni, na pewno też coś im zrobi, bo Krukon nie był taki słaby, jak mogło się wydawać. Stanął tak, by móc patrzeć na obu uczniów Slytherinu i po przyjrzeniu się nie zbyt zadowolonym buźkom, uniósł lekko jedną brew.
- Myślę, że to nie będzie spokojny wieczór. Nie mam racji? – mruknął tym samym tonem, co poprzednio. Stanął w dobrej pozycji, gotowy do ataku lub obrony. Obie dłonie miał zimne, jak zawsze, ale gotowe na wszystko. Był gotowy do tego, by jedną dłonią szybko wyjąć różdżkę, ale też do tego, by obiema chwycić przeciwnika za gardło i wykonać atak.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyCzw 25 Wrz 2014, 21:40

Pojawienie się Gilgamesha sprawiło, że wyraz twarzy dziewczyny nieco się zmienił, złagodniał. Czyli jak zwykle był o tej samej porze, o tym samym czasie, w tym samym miejscu. Niezawodny jak zwykle, sprawił, że zebrał u niej kolejny punkt w kategorii „najlepszy przyjaciel smoczątka”. Zauważyła Niemca przez ramię Willa, po czym uśmiechnęła się kątem ust, śledząc jego każdy ruch, aż w końcu spojrzenie błękitnych oczu spoczęło na dłoni, która dotknęła ramienia Krukona. Założyła ręce na piersiach, robiąc krok do tyłu. Porunn i Gilgamesh tworzyli zgrany zespół, który czasami porozumiewał się za pomocą gestów, niż słów. Czyny często przekazywały więcej informacji w bardziej… dobitny sposób, dzięki któremu łatwiej było zapamiętać wyciągniętą z nich lekcję. Wbrew pozorom Porunn nie dałaby nikomu skrzywdzić Grossherzoga, uważając, że tylko ona może wbijać mu boleśnie nóż w czułe miejsca. Przypomniała sobie, że kiedyś, dawno temu opowiadał jej o nowym sposobie na torturowanie innych – wystarczyło wyrwać brwi, rozciąć łuk brwiowy i nasypać na otwartą ranę soli. Ponoć efekt był murowany i dawał niezłego kopa.
- W samą porę, jednak jak zwykle spóźniony – powiedziała w końcu, opierając dłonie na biodrach, przybierając nonszalancką postawę. Posłała chłopakowi lubieżny uśmieszek. Zaczynała się powoli nudzić bez niego. Robienie komuś przemocy w pojedynkę nie było tak zabawne, jak u boku najlepszego przyjaciela. Uśmiechnęła się szeroko, wyszczerzając zęby, gdy usłyszała słowa Gilgamesha. Zawsze robiło jej się ciepło na sercu, kiedy mówił o niej w taki sposób, co tylko jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu o swojej wyjątkowości. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho, po czym rozłożyła ręce, wzruszając przy tym ramionami.
Nie zdziwiło ją, że Will chciał się bronić, a gdy strącił dłoń Niemca ze swojego ramienia, Ślizgonka prychnęła, obserwując całe przedstawienie z zadowolonym wyrazem twarzy. Słowa też nie były jakoś wybitnie raniące, jednak Jadensen sam się prosił o łomot, który z pewnością dostanie. Wydawało mu się, że mógł igrać ze Ślizgonami, w dodatku na ich własnym terenie? Chyba tylko ktoś o niezdrowych zmysłach myślał, że wyjdzie z tego bez szwanku. Obserwowała jeszcze kolejne poczynania chłopaka z domu Kruka. Ponoć trafiali tam ludzie o nieprzeciętnych umysłach, więc dlaczego taki ktoś jak ten chłopak trafił właśnie tam? Czy Triara Przydziału była wtedy pijana, czy coś w tym stylu? Nie miała pojęcia, że ktoś tak głupi i nieroztropny chodził jeszcze po tym świecie. Zero instynktu samozachowawczego. Zmarszczyła brwi, w pewnym momencie wykonując pierwszy swój ruch, kiedy z ust Jadensena wydobyły się ostatnie słowa. Nie uraczyła go odpowiedzią, uznając, że była to tylko strata czasu i energii. Wolała przejść od razu do rękoczynów. Chwyciła chłopaka mocno za tył koszulki i szarpnęła najpierw do tyłu, a później korzystając z chwili jego zaskoczenia, popchnęła go do przodu, podcinając przy tym mu nogi. Patrząc, jak upada, przykucnęła przy nim i chwytając dłonią za jego potylicę, cisnęła jego twarzą mocno o twardy, zimny grunt.
- Nikt nie będzie szmacił Gilgamesha – syknęła ostrzegawczo. Nie interesowało ją czy zrobiła mu jakąś większą krzywdę, czy też po prostu złamała mu nos. Co by ją obchodził podrzędny uczniak, brudny mieszaniec, który nadawał się tylko do czyszczenia podłóg jako mop Filcha.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyCzw 25 Wrz 2014, 23:56

Słowa Willa szczerze go zaskoczyły, w końcu Krukoni podobno byli Ci inteligentni, a to niemożliwe by ten chłystek nie słyszał o słynnym Grossie, łamaczu serc niewiast oraz męskich szczęk. Wydawało się więc oczywiste, że gość był po prostu kretynem, bez resztek chęci do życia. Tak go zdziwiła ta sytuacja, że wręcz pozwolił na to by chłopak wykręcił mu rękę, co w normalnym stanie rzeczy było wręcz niemożliwe - wystarczyło spojrzeć na różnicę w muskulaturze, która była wręcz szokująca. Willowi jakiemuśtam sie wyraźnie poszczęściło, lecz jeśli myślał że szczęście go nie opuści - nie, nic z tych rzeczy. Nie było nawet opcji by takie chuchro miało szansę z pojedynku jeden versus jeden z Grossem, zaś w wypadku gdy rzucał się sam na dwójkę Ślizgonów - brzmi samobójstwem.
-Odsuń się Porunn-rzucił złowieszczym tonem. Słowa proste i niezbyt groźne prawda? Jednakże nie miał wątpliwości że przyjaciółka odsunie się od razu, bo zdawał sobie sprawę z tego że wie co zaraz nastąpi. Na nieszczęście dumnego syna Krukonlandu, Gilgamesh był nie tylko uzdolnionym magiem, ale również cholernie silną fizycznie bestią, która wyćwiczyła muskuły na boisku i w najróżniejszych bójkach przez ostatnie parę lat. Z której strony by na to nie patrzyć, Jadensen sam poprosił o ból. A Grossherzog dziś spełniał życzenia, nie mając wątpliwości że jest na wygranej pozycji. Głową muru nie przebijesz. Pora wypróbować to przysłowie.
Obraza majestatu, niezależnie od tego z jak plugawych ust by nie pochodziła, brzmiała zawsze jednoznacznie, dlatego też ogarnęła go furia. Doskoczył do biednego Krukona, chwycił go za głowę jedną ręką, klinując kciuk pod linią szczęki, natężył mięśnie i uniósł go z podłogi. To nie był żaden wyczyn - z taką wagą, Will mógłby być równie dobrze szmacianą lalką. Następnie z całej siły uderzył twarzą chłopaka o ścianę. Dwukrotnie. To jednak nie był koniec. To plugawe ścierwo zdecydowanie zasłużyło na niechęć panicza, toteż kombinację zakończył kopniakiem z kolanka wymierzonym około dwa palce powyżej prawego biodra delikwenta. Następnie odskoczył od niego jak rozjuszony kot i poczęstował go uderzeniem łokciem, prosto w jego i tak już zmolestowaną twarz.
-Miernie dobierasz przeciwnika. Próba zmierzenia się śmieciowego pachołka z Księciem Slytherinu...jesteś kretynem, czy mi się tylko zdaje? -zapytał z ciekawością, będąc przygotowanym na ewentualny kontratak ze strony przeciwnika. Na korzyść Ślizgona przemawiało to, że był dość dobrze przeszkolony jeśli chodzi o walkę wręcz oraz to, że posiadał swój refleks pałkarza - wszelkie próby ataku, nawet te udane, wyszły by Willowi tylko na gorsze. Szczerze mówiąc...zastanawiał się co tamten zamierza zrobić, bowiem sytuacja była dość oczywista - Krukon mógł skończyć źle, o ile przeprosi, albo jeszcze gorzej jeśli zignoruje ostrzeżenie które przed chwilą Gross przekazał mu dość dosłownie.


Ostatnio zmieniony przez Gilgamesh von Grossherzog dnia Pią 26 Wrz 2014, 00:03, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : A TAKIE TAM BŁEDY JAK ZWYKLE ._.)
Gość
avatar

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyPią 26 Wrz 2014, 12:09

Z pięknie zakrwiawionym nosem wyszczerzył się do dziewczyny i wstał, mając wszystko gdzieś. Oh, tak, z pewnością był kretynem. Ale cóż, ja się cieszę z tego, że nie był tchórzem i nie uciekł od razu. A może tak by było lepiej? Gdyby po prostu zwiał i po sprawie? Może i tak. Niestety, jest już za późno, by rozmyślać o czymś takim. Zanim Gil cokolwiek zrobił, Will przyskoczył do Ślizgonki i przygrzmocił jej mocno w szczękę. I tym oto sposobem zapewne jeszcze bardziej rozwścieczył Ślizgona. Ale gdy był w takim stanie, nie panował nad swoją głupotą, której wcześniej nie było widać wcale, a teraz aż przez niego przechodziła. Bo prawda jest taka, że nikt by nie zaczepił jednego ucznia Slytherinu, a co dopiero dwóch na raz. I to jeszcze Gila, o którym każdy musiał słyszeć, bo inaczej być nie mogło. No, potem znowu zachwiał się i upadł, bo głowa trochę bolała, czego nie okazywał. Niestety, zbyt długo nie mógł sobie posiedzieć, bo zaraz wróg go podniósł i zaczął nim rzucać, jak jakąś lalką. Zabawa się zaczęła, a Krukon po chwili wyglądał strasznie. Jak po jakiejś nieudanej operacji plastycznej. Tylko do tego było jeszcze mnóstwo krwi, której chłopak miał mnóstwo w ustach i mógł bez problemu poczuć jej smak. Co dodawało mu sił i nie mówię tu o tym, że tak naprawdę nastolatek był wampirem, a nie czarodziejem. Chodzi mi o coś totalnie innego. Krew dawała satysfakcję, nawet jak to była jego własna krew. I, choć wyglądał ohydnie, czuł się dobrze. Oblizał wargę i wstał, chwiejąc się trochę. Nie przejmował się bólem głowy i szczęki, nigdy nie przejmował się bólem. Ani swoim, ani innych. Nic nie robił. Nie atakował, jeszcze nie. Patrzył spokojnie na przeciwnika. Był tak spokojny, jakby przed chwilą wcale nie dostał kilkakrotnie w głowę. To było do niego podobne, nie przejmował się tym, że równie dobrze przeciwnik może go zabić, a takie sytuacje się zdarzały, on po prostu stał i spokojnie patrzył na ‘kolegę’. Prychnął, gdy usłyszał, jak chłopak nazywa się księciem. Było to dla niego tak głupie i tak zabawne, że, gdyby nie był sobą, turlał by się na podłodze ze śmiechu. Lecz był sobą, a Will rzadko się śmiał. Po chwili stania w bezruchu, chłopak poruszył się. Najpierw powoli, oddalił się trochę i zaczerpnął powietrza, jakby właśnie odpoczywał i przygotowywał się do odejścia, ucieczki. A następnie szybko podszedł do Gila. Potem już wszystko działo się dość szybko, cios w splot, kop w udo. Wątpię, że Ślizgom stał bezczynnie i patrzył, jak chłopak go atakuje. Pewnie zaraz się okaże, że złapał go za nogę, gdy ten chciał go kopnąć w udo, i złamał mu milion kości. I naprzykrza rzecz na świecie – zabiją mi gościa, choć dopiero tu się zarejestrowałam. No, ale sam się o to prosił, przyznaję. Will był dumnym chłopakiem, starał się jak może i wierzył, że potrafi wiele rzeczy. Ale choć wydawało się, że jest pewny wygraniem, on wiedział, że jest skazany na co najmniej kilka złamań. Na razie coś mu strasznie brzęczało w głowie i miał złamany nos. Ciekawe co dalej.
Wiem, że najchętniej byś mnie zabił. Pokaż, co potrafisz – szczerze mówiąc miał ochotę wyszczerzyć się i mruknąć tylko ‘’zabij mnie’’, ale zrezygnował z tych słów, bo jego zdaniem takimi słowami okazuje się słabość. A on nie był słaby. Spokojnie stał i czekał na niezbyt miły atak. Możliwe, że nie tylko ze strony Gilla, a też Porunn’a, tak więc chłopak nie był bezpieczny, o czym dobrze wiedział, ale nie przejmował się tym. Jak zawsze, był dumny z tego, że nie uciekł jak tchórz. Ale za to był głupi, że mierzył się z kimś takim. Dlatego daję mu pięć punktów za odwagę i odbieram dziesięć za głupotę.


Ostatnio zmieniony przez Will Jadensen dnia Pią 26 Wrz 2014, 12:10, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Tak bardzo bezsensowne posty me...)
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptyPią 26 Wrz 2014, 22:23

W każdej sytuacji istnieją granicę, których nie można było przekroczyć. Will przekroczył jedną z nich, uderzając Porunn z pięści prosto w twarz. Jaka by nie była, pozostawała kobietą, której się nie bije. Zawsze można było wymyśleć inny sposób na odpłacenie się, zamiast przechodzić do rękoczynów, w dodatku tak haniebnych i pozbawionych wyczucia dobrego smaku. Ślizgonka zaskoczona nagłym bólem szczęki i posmakiem krwi w ustach, zatoczyła się do tyłu, upadając na zimną posadzkę. W tym samym momencie wszystko przestało dla niej istnieć. Nie spodziewała się, że Jadensen był aż tak pozbawiony kultury, która nawet Porunn była dobrze znana. Pierwszy szok minął, kiedy podniosła dłoń i dotknęła bolącego miejsca, po czym przejechała opuszkami palców wzdłuż linii szczęki, kończąc na ustach. Ugryzła się w język, który w tej chwili niemiłosiernie dawał o sobie znać w postaci bólu i krwi, która wypływała z jej kącików ust. Splunęła, a jej błękitne oczy błysnęły czymś dzikim i nieznanym. Co jak co, ale w taki sposób nie pozwoli się traktować, szczególnie, że to był zwykły półkrwi szmatławiec, którego trzeba było wyplenić, jak mocno uciążliwy chwast. Podniosła się, po czym spojrzała na Gilgamesha, który skończył uderzać głową Willa o ścianę. Zmarszczyła brwi, śledząc spojrzeniem poczynania chłopaka. Wyjęła różdżkę, po czym przycisnęła jej czubek do pleców Krukona, który najwyraźniej był zainteresowany bardziej Gilgameshem. Czyżby w tej podły sposób lekceważył pannę Fimmel? Niedopuszczalne, szczególnie, że jeszcze przed chwilą tak okropnie ją potraktował. Dziewczyna wcale nie była taka bezbronna i słaba, jednak wolała nie zbliżać się do Gilgamesha, który aktualnie był w niezłej furii i to tylko dlatego, że Will obraził go słownie, uznając, że miał brudne ręce. To było naprawdę głupie ze strony chłopaka, biorąc pod uwagę fakt, że on był sam, a ich… była dwójka. Mocno rozjuszona dwójka.
- Ty chuju, zapłacisz mi za to – warknęła. Z trudnością przychodziła jej mowa, zważając na to, że jej język był nieźle poturbowany. Dobrze, że go sobie nie odgryzła, wtedy już na pewno nie zważała by na nic i… napisałaby list do ojca. W jej głowie już się tlił obraz, w którym widziała rozjuszonego ojca, wcielającego w życie najgorsze i najbardziej bolesne metody tortur, jakie tylko były mu znane. A znał ich wiele. Jednak w tej chwili ojca z nią nie było, język pozostał na swoim miejscu, więc musiała załatwić wszystko sama, w najbardziej wyrafinowany sposób, lepszy od zwykłego uderzenia z pięści w twarz. Bardziej skutecznego i bolesnego.
- Bubonem – syknęła, a z różdżki wydobyło się delikatne światło, które uderzyło Krukona. Zgodnie z działaniem zaklęcia, jego uszy powinien wypełnić wysoki, przeraźliwy dźwięk, słyszalny tylko i wyłącznie dla niego. Może nie było to jakoś bardzo skomplikowane zaklęcie, ale zdecydowanie było ono bolesne i dezorientujące.

/Dzięki Rusier za wymyślenie tego zaklęcia~
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. EmptySob 27 Wrz 2014, 01:25

Tego było za wiele, nawet jak dla wytrzymałego na ból Willa. Pierwsze uderzenie spowodowane przez Porunn skończyło się tylko złamanym nosem, co po prawdzie, było tylko preludium. Grossherzog doznał prawdziwego szału, nie mogąc znieść tej zniewagi wobec Porunn. Uderzał Willem jak szmacianą lalką, co żaden normalny człowiek by nie wytrzymał. Jednak ten przeżył. Jakim cudem? To się jeszcze okaże. Chyba adrenalina grała tutaj pierwsze skrzypce. Lecz czy tak wolno? Bić kobietę, obojętnie, jaka by nie była? To poniżej godności!
Will jakimś cudem miał siłę, aby prosto stać, chociaż dla obserwatorów to on się lekko chwiał. Ból i adrenalina panowały nad jego ciałem. Różdżką przytknięta do pleców Krukona była prawie, że gwoździem do trumny. Okropny pisk wypełnił uszy Krukona. Nie dość, że rozpraszał, ale sprawiał ból. Ból tak silny, że organizm już tego nie wytrzymał. Will padł zemdlony na podłogę. Ile mógł wytrzymać ludzki organizm?
Porunn i Gilgamesh pewnie chcieliby dobić Willa za jego pyszałkowatość, lecz usłyszeli za rogiem rozgadany tłum uczniów. Oddalili się dość szybko. Poszkodowanym Willem zajęli się prefekci z Hufflepuffu, którzy za pomocą niewidzialnych noszy zanieśli go do skrzydła szpitalnego.

Koniec wspomnienia.
Sponsored content

Let me go. Empty
PisanieTemat: Re: Let me go.   Let me go. Empty

 

Let me go.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-