|
| Autor | Wiadomość |
---|
Poppy Pomfrey
| Temat: Namiot pielęgniarski Pią 19 Wrz 2014, 13:51 | |
| Trochę późno stworzony, ale może jeszcze ktoś się skusi mnie odwiedzić? c; :D - Cytat :
- Namiot ten pomieści i dwadzieścia osób naraz. Po bokach stoi długi rząd łóżek. Materace są mięciutkie, pościel wykrochmalona, świeża. W powietrzu latają lampki oliwne, każdy pacjent ma swoją półeczkę. Materace są zaczarowane i nie wypuszczają pacjenta dopóty dopóki Poppy nie wyda takiego werdyktu c;
PS Kapcie pozostawione na widoku są narażone na zjedzenie przez sowę pani Poppy. |
| | | Poppy Pomfrey
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Pią 19 Wrz 2014, 14:54 | |
| Poppy nie sądziła, że na obozie będzie miała tylu gości. Jedna schorowana dziewczynka została odesłana do domu, a kilka innych dzieci leżało w jej namiocie cierpiąc na dolegliwości żołądkowe. Jakaś zaraza panoszyła się między uczniami, zaś Poppy starała się z całych sił ją wyplenić co do joty. Dzieci przebywały na drugim etapie obozu. Pielęgniarka przygotowała arsenał eliksirów, by móc je podać potencjalnym słabszym jednostkom pokonanym przez tajemnicze stwory w drugiej części obozu. W efekcie w namiocie panował intensywny aromat różnych specyfików, począwszy od mięty skończywszy na czymś dławiącym i podrażniającym gardło i nozdrza. Odpoczynek przerwało jej pojawienie się... trola górskiego. Przeżyła niemały szok, gdy wielki potwór wszedł do namiotu depcząc, na szczęście puste łóżko. Konstrukcja namiotu zatrzęsła się w posadach. Poppy wyjęła różdżkę zaskoczona nietypowym gościem. Gotowa była wzywać aurorów, wszak co to za dzieje, żeby do ludzi przychodził trzymetrowy troll. Nie musiała wołać nikogo, bo dwoje aurorów przyszło zaraz za nim. Tak jak Poppy byli delikatnie zszokowani tym zjawiskiem. Ale po co tu przybył, pielęgniarka nie miała pojęcia. Gdy dostrzegła w jego ramionach sylwetkę człowieka, zachłysnęła się powietrzem. Z tego co wiedziała trolle zjadały ludzi i zwierzęta, a nie odnosiły do lekarza. Ten musiał być prawdopodobnie wyszkolony przez Dumbledore'a, wszak nie było silniejszego od niego czarodzieja. - Święty Gargulcu, to przecież uczeń! - podeszła do cuchnącego trolla i z pomocą uprzejmego aurora odebrała mu śmiertelnie bladego chłopca, najwyżej piętnastoletniego. Ułożyli go na łóżku w kocach. Pozostała kwestia wyproszenia trolla z namiotu. Jeszcze jeden niepewny krok w bok, a zdepcze wszystkie przygotowane eliksiry, wyleje na siebie parujący, wrzący kociołek i stratuje młodziutkiego ucznia cierpiącego na bóle żołądkowe. - Dobrze, zabierzcie swego przyjaciela i już idźcie, drodzy panowie... Pacjenci potrzebują ciszy, spokoju i... świeżego powietrza. - wygoniła aurorów i dopilnowała, aby nie zapomnieli zabrać ze sobą swego nietypowego kolegi zatruwającego życiodajny tlen. Przez chwilę była pewna, że namiot nie przeżyje wizyty trolla. Nie ukrywała radości, gdy już stąd wyszedł. W kilku zdaniach dopytała się aurora co się stało. Panicz Ell-Melloi był w szoku. Wróciła więc do namiotu i patrzyła chłopca fizycznie, ciasno otuliła kołdrami oraz zmusiła do wypicia eliksiru pieprzowego i uspokajającego. Namiot musiała wietrzyć przez dwie godziny i naprawiać trzy łóżka. Dobrze, że nie położyła nikogo przy wejściu. Poppy profilaktycznie wywiesiła na boku namiotu karteczkę: - Cytat :
- Trollom i innym dzikim zwierzętom wstęp wzbroniony.
Nie dane było jej przygotować zapasu eliksirów, gdyż do namiotu zawitał skrzat z lewitującym uczniem. Następnym. - Na brodę Merlina, co też się dzieje na tym obozie! - złapała się za głowę dostrzegając, że nieprzytomny uczeń jest w dużo gorszym stanie niż jego poprzednik. Plusem było to, że przynajmniej nie został przetransportowany przez trolla ani ghula. Poppy musiała koniecznie zapytać później profesora Dumbledore'a bądź innego przedstawiciela kadry nauczycielskiej jak doszło do tego, że namiot pielęgniarski gościł dzikie zwierzę. Skrzat bardzo głośno, donośnie, szczegółowo i wyczerpująco opowiedział pielęgniarce co się stało paniczowi Chantowi. Ugryziony przez pająka w łydkę, tymczasowo sparaliżowany... Kobieta martwiła się czy stopień trudności obozu nie przekracza możliwości tych młodych, niewinnych i kochanych uczniów. Mogli przecież przypłacić to życiem, a to odbiłoby się tragicznie na ich szkole. Kobieta pozbyła się skrzata, zabierając się gorliwie do roboty. W tempie błyskawicznym przygotowała wrzący, obrzydliwy eliksir odtruwający. Antidotum na większość jadów. - Wypij do dna, chłopcze. Dla ciebie obóz skończył się już. - przytrzymała spoconą głowę dziecka i przyłożyła mu do ust kubek bulgoczącego płynu przyprawiającego o mdłości. Wlała mu do gardła całą zawartość, głaszcząc przy tym jego czoło. Biedne maleństwo... - Leż i nie ruszaj się, złotko. Już jesteś tu bezpieczny. Ależ cię ten pająk pokiereszował. - załamała ręce, układając ranną nogę na kilku bandażach. Wylała na poranioną skórę wody utlenionej i przystąpiła do serii mniej bądź bardziej przyjemnych zaklęć mających odrobinę zagoić i zszyć ranę. Dwoje zostało już wyeliminowanych z obozu. Choć Poppy narzekała na odrobinę nudy, wolała, aby uczniowie byli cali i zdrowi. Pan Chant zostaje tutaj do czasu aż Pomfrey nie stwierdzi, że rodzic może go osobiście odebrać od nauczycieli. |
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Pią 19 Wrz 2014, 22:54 | |
| Nie do końca pojmował, co się działo. Było bardzo miło i... lekko. Jakby unosił się w powietrzu pozbawiony ciała. To było przyjemne uczucie, jak to, kiedy jest się bardzo zmęczonym i w końcu kładzie się do łóżka. Miał zamknięte oczy, słońce złociło mu rzęsy i łaskotało czubek nosa. Były wakacje, leżał nad brzegiem jeziora a gdzieś w tle szumiał znajomo Las, swoją poważną, ale poczciwą zielenią strzegąc go przed wszelkim niebezpieczeństwem. Drzewa bujały się w rytm wiatru, morze marszczyło się niezadowolone, kiedy błysk ogniska rozświetlał zatokę. Było chłodno, narzucił sweter na zziębnięte ramiona. Po drugiej stronie kamiennego paleniska ktoś opowiadał historię. Było mu gorąco więc zdjął sweter, nawet nie wiedział kiedy temperatura tak skoczyła. Słońce prażyło niemiłosiernie, dlaczego wybrali się na tę cholerną wycieczkę? Hector mówił, żeby uważał, ale zamyślił się i plecak razem z mapą i kompasem poszybował w dół urwiska. Kaniony były piękne, ale właśnie się zgubili i kończyła im się woda, to nieco przeszkadzało w kontemplacji ich urody. Usiadł zrezygnowany pod skalnym nawisem, ciesząc się odrobiną cienia, jaką dawał. Przynajmniej tutaj kamienie były nieco miej rozpalone. Od jakiegoś czasu gorąc bijący od ziemi czuł przed podeszwy butów. Poprawił chustę okrywającą mu większą część twarzy. Zbliżała się noc, temperatura wciąż spadała, a jemu od kilku godzin wydawało się, że nie wytrzyma ani chwili dłużej. Wytrzymywał, jak widać. Nie była to najmilsza wyprawa, jaką przeżył. Co go podkusiło żeby samotnie przemierzać lodowe pustkowia? Zaczęło się chyba od tego, ze miał ochotę przejść się kawałek dalej od wioski. A potem... A potem rzeczywistość straciła nawet pozory sensu. Zmieszany w jeden kłąb szmat z kilkoma chyba kocami trząsł się w gorączce, czasem tylko zrzucał z siebie to wszystko i szukał choć odrobiny ochłody, by znowu dostać drgawek. Powtarzało się to cyklicznie, w przerwie między którymiś dwoma wysączył paskudztwo, a potem chyba zasnął z głową na czyichś kolanach. Potem jeszcze kilka razy budził się i zasypiał, aż cykle zaczęły się stopniowo wydłużać i tracić na intensywności. W końcu jego oddech uspokoił się, a on sam zapadł w głęboki, spokojny sen z lekkim uśmiechem na ustach. |
| | | Poppy Pomfrey
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Sob 20 Wrz 2014, 12:22 | |
| - Verenvuolopussa. - pomogło zagoić się ugryzionej kostce. Antidotum odtruwające zaczęło już działać. Niestety efektem ubocznym eliksiru były zimne poty i drgawki. Poppy robiła wszystko, aby ranny uczeń uspokoił się i poczuł bezpieczny. Okryła Luca aż po same uszy kocem, przemawiała doń czule, odsuwając spocone kręcone kosmyki włosów z mokrego czoła. Przyciemniła pomieszczenie, zostawiając tylko jedną rozpaloną lampę oliwną tuż przy stoliku między nim a śpiącym paniczem Kaynethem. Jego też okryła, doglądała, lecz skupiała się przede wszystkim na pokiereszowanym Luca. - Śpij chłopcze, to jest teraz najważniejsze. Odpoczywaj, złotko. - szepnęła ocierając bawełnianą ścierką pot z jego czoła, policzków i szyi. Zadbała, aby czuł się jak najlepiej. Swą sówkę wsadziła nawet do klatki, aby nie rzuciła się na zjedzenie niczyich butów. Uciszyła ją i podeszła do stoliczka, pisząc list do brata panicza Luca. Wiedziała o nim z Hogwartu. Został stażystą pani Pince, także Poppy została dobrze poinformowana. Pouczuwszy Pippi o zachowaniu spokoju, o pilnej przesyłce włożyła jej list do dzioba. Gdy odleciała, pielęgniarka po raz kolejny dojrzała chłopców. Podała im orzeźwiającego, słodkiego soku truskawkowego, zakrywając kołdrą szczelnie ich ciała. Dokończyła warzenie pozostałych eliksirów, przygotowała jeszcze po dwa dla chłopców, które im poda zaraz po ich przebudzeniu. Wysprzątała cały namiot, przyniosła z namiotu kuchennego talerze z kanapkami i kakao. Dopiero po dwóch godziny krzątaniny usiadła na krzesełku przy uczniach. Otworzyła książkę, którą przerabiała już od miesiąca i czytała. Co parę minut zerkała na śpiące dzieci z czułością. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Nie 21 Wrz 2014, 19:30 | |
| Minął kwadrans od porządków pielęgniarki, kiedy przed namiot deportowała się skrzatka z kolejną nieprzytomną dziewczyną. Odczekała aż kobieta zbliży się i w przyspieszonym tempie zrelacjonowała zdarzenie: - Przestraszyła się bogina i zemdlała, panicze nie mogli jej ocucić. - Wypowiedziała przestraszonym głosem i czekała na kolejne polecenia ze strony Poppy, przeznaczona jej do ewentualnej pomocy nad uczniami,których... przybywało.
Kucharka - pomocnica Poppy Pines, skrzatka z Hogwartu, którą uczniowie przebywający często w kuchni dobrze znają. |
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Nie 21 Wrz 2014, 21:25 | |
| Słońce łaskotało go w powieki tak długo, aż otworzył oczy. Usiadł na posłaniu i przeciągnął się, rejestrując ukłucie w połowie łydki. Ze zdziwieniem obejrzał opatrzoną nogę - nie pamiętał, żeby ją bandażował, ba, nie pamiętał nawet, by coś sobie zrobił! Powoli docierały do niego wspomnienia z Drugiego Etapu, wymykały się jednak pamięci, gdy próbował zatrzymać się przy nich na dłużej. Może wszystko mu się przyśniło? Rozejrzał się wokoło, szukając jakiejś wskazówki która powie mu, gdzie się znajduje. Na sąsiednim łóżku kimał Kayneth z Hufflepuffu. Ten pechowiec, któremu nigdy nic nie wychodziło. Przypomniał sobie zajęcia z Broni Strzeleckiej, na których puchaty kolega pokazał słabość swojego oka i siłę focha. Wyglądało na to, że i tym razem się nie popisał... Trochę bawił go prześladujący chłopaka pech, ale miał nadzieję, że nie stało mu się nic poważnego. Potem wszystko się jakoś potoczyło, noga trochę go rozbolała, a pod palcami dało się wyczuć twardą kulkę, ale leżenie w łóżku i bycie pojonym sokiem truskawkowym i kakao było na tyle atrakcyjne, że mógł chwilę pocierpieć. Czuł się jak u babci, nie obrażając oczywiście kochanej pani Pomfrey, po prostu sposób, w jaki się nim zajmowała był bardzo ciepły i babciny, mimo tego, że bliżej jej chyba było wiekiem do Matki... Potem skądś pojawił się Angus i upuścił mu na kolana liścik. Zazwyczaj odbywało się to trochę inaczej, sowa była jego i zanosiła listy innym, ale nie wymagajmy zbyt wiele od Chantów... List był datowany na dwa dni wcześniej i musiał zostać wysłany jeszcze podczas Pierwszego Etapu, albo zaraz po zakończeniu, tak, ze nie mógł odebrać go od razu... Pogładził miękkie pióra i rozwinął pergamin. Jak się okazało, nie tylko ich dwóch przedwcześnie pozbyli się z obozu. Wyciągnął z kieszeni srebrne pióro wieczne i odwrócił liścik niezapisaną stroną do góry. Narrator zostawił go, gdy siedząc po turecku na łóżku bazgrał odpowiedź dla Y. Miejmy nadzieję, że nic sobie nie zrobi do czasu, gdy znów się zobaczymy. |
| | | Poppy Pomfrey
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Pon 22 Wrz 2014, 10:07 | |
| W kociołku zawrzała bulgocząca ciecz. Poppy zamknęła cicho książkę i odłożyła ją na półkę, nie przeczytawszy nawet jednego rozdziału. Zaczarowała chochlę, aby ta mieszała eliksir przez kwadrans. W tym samym momencie do namiotu wpadł kolejny skrzat. Pielęgniarka, choć zmartwiona przybywaniem pacjentów, skrycie cieszyła się, że nie odwiedził jej żaden troll górski. - Ach tak, boginy są trudne do zwalczenia. Połóżmy to blade złotko tu, na łóżko. - dziewczynka została ułożona z pomocą skrzatki na łóżku najdalej odsuniętym od wejścia do namiotu. Zdjęła jej buty, okryła szczelnie kołdrą, pod głowę wsunęła kilka miękkich, pachnących lawendą poduszek. Łóżko miękko ugięło się pod ciężarem ciała poszkodowanej dziewczynki. Poppy podała jej tradycyjnie eliksir pieprzowy do zażycia, profilaktyczna metoda przed głębszym rozchorowaniem się oraz eliksir uspokajający. Najważniejsze to nie panikować i wierzyć, że wszystko ułoży się po myśli. Kobieta odwróciła się od głęboko śpiącej dziewczynki w tym samym momencie, gdy do namiotu wleciała sowa. - Panie Chant, ma pan odpoczywać, a nie korespondować. - upomniała go surowym tonem i machnęła ręką, przepędzając obcą sowę. - Proszę kłaść się z powrotem. Wysłałam już sowę do pańskiego brata, także może pan odpoczywać w spokoju. - zabrała mu pióro, odkładając je na szafkę i zarzuciła na niego dodatkowy koc, gdy na dworze zaczęło padać. Jedną z licznych poduszek wsunęła pod ranną, opatrzoną łydkę chłopca. Poppy zdziwiła się, że skrzatka wciąż tu przebywała, wpatrując się w nią szmaragdowymi ślepiami wielkimi jak spodki. - Och, złotko... proszę, możesz dopilnować, aby każdy uczeń w tym namiocie zjadł posiłek. Tamta dziewczynka niech śpi, przeżyła traumę. - spojrzała smutno na uczennicę i westchnęła. Skoro wydała niezbędne polecenia, nie powróciła już do lektury. Choroba niespokojnych rąk nakazywała stworzenie większej ilości eliksirów. Głównie uspokajających. W namiocie rozległ się ponownie drażniący zapach ostrego pieprzu i mięty. |
| | | Gość
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski Pią 26 Wrz 2014, 21:45 | |
| Hector wpadł poddenerwowany do namiotu pielęgniarskiego. Jeszcze parę godzin temu wszystko było w najlepszym porządku! A potem dostał sowę. Chant, jaki jest, każdy widzi, więc zrobienie kłopotów nie było czymś, czego nikt się nie mógł spodziewać. Westchnął, widząc swojego pokiereszowanego brata. Skinął głową grzecznie w stronę szkolnej pielęgniarki. -Dzień dobry. Dziękuję za opiekę nad nim. - podziękował Pani Pomfrey, która była widocznie czymś zajęta. -Czołem, młody. - rzucił do brata. Zamienił parę słów z pielęgniarką, która pozwoliła na ‘wyeksmitowanie’ niesfornego krukona z obozu i udzieliła mu informacji, jak ma się zająć tą niecnotą. Zerkał na niego kątem oka i posyłał mu rozbawione spojrzenia, które mówiły mniej więcej ‘pierdoła’ oraz ‘pobiję człowieka, który Ci to zrobił’ na przemian. Zdecydowanie człowiek, który mu to zrobił powinien się ukrywać. Dla swojego własnego dobra. To tylko rada. Absolutnie nie groźba. Ani. Troszkę. Poczekał, aż Luca spakował swoje klamoty. Pożegnał się z Panią Pomfrey oraz ponownie podziękował za pomoc. Martwił się o swojego brata i czuł, że powinien potem dokładnie go wypytać o to, co wydarzyło się podczas obozu. Z resztą, biorąc pod uwagę stan Luca nie prędko opuści łózko, więc będzie miał czas, żeby opowiedzieć ostatnie parę dni. A on sam może mu opowiedzieć o tym, co widział w Hogesmeade. Zwłaszcza o Przygodach Filcha. Czytał w Proroku Codziennym o obozie, ale to było zbyt mało. Prasa jak zwykle dostarczyła informacji szczątkowych i nie do końca obiektywnych. Obaj powolnym tempem oddalili się od terenu obozu, w kierunku peronu, skąd pojechali zwykłym, mugolskim pociągiem w kierunku ich rodzinnego domu. Do Manchesteru.
z.t x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Namiot pielęgniarski | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |