IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Drzewo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
AutorWiadomość
Castiel Horn
Castiel Horn

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyWto 11 Wrz 2018, 19:56

Zaprotestował szarpnięciem się, gdy Misza podstanowił go profilaktycznie odciągnąć na bezpieczną odległość. Po paru sekundach pozwolił mu jednak na to dla świętego spokoju. Niepotrzebował kolejnej kłótni, miał ich po dziurki w nosie. Tutaj zapowiadało się już na jedną, więc zaniechał agresji. Obaj go sprowokowali, a więc nie czuł się ani trochę winien. Ściągnął brwi gdy zauważył na dolnej wardze Conusa ślad krwi. Musiał przyłożyć mocniej niż zamierzał. Zaparł się, nie będzie kajać się za coś, co się Cambpellowi należało. Obiecał sobie w myślach by nie pozwalać im się tak łatwo wytrącać z równowagi.
- Człowieku, jesteś trzecią osobą, która zaczyna obrażać przy mnie Ness. Szlag mnie trafia. Coście się na nią uwzięli, co? Jestem od niej gorszy. - spuścił z tonu, ale mimo wszystko przyjął postawę obronną tj. skrzyżował ręce na piersiach i spoglądał to na jednego, to na drugiego kumpla.
- Jestem nawiedzony, zapomniałeś o tym Asen? - zagaił czysto retorycznie. Dorywczo nazywany też był dupkiem, największym z tej ślizgońskiej trójcy. Nie owijał w bawełnę, a gdy wpadał w paskudny nastrój (a zdarzało się to dosyć często) potrafił zgnoić niewinną osobę z góry na dół. Musiał powściągać język i powrócić do normalności. Wymowna postawa Connora wzbudziła w nim niepokój. Zesztywniał i zmrużył gniewnie oczy.
- Nie ośmielilibyście się tego zrobić. Nie wierzę wam. - rzucił komentarzem na wzmiankę o Veritaserum. Mimo wszystko przez jego oblicze przemknął niepokój. A co jeśli...? Nie, to niemożliwe. Nie mogliby tego zrobić, nie są aż tak perfidni. Posłał podejrzliwe spojrzenie do butelki piwa stojącej wciąż na trawie. Po chwili uśmiechnął się złośliwie.
- Marie Jons ma cycki. - powiedział na głos i parsknął. - Gdybyście mi dolali Veritaserum zaciąłbym się w połowie zdania. Marie Jons nie ma cycków, jest płaska jak deska. - dumny ze swojego cwaniactwa trochę się rozluźnił. Poczuł ulgę, przynajmniej na parę chwil. Nie podobało mu się spojrzenie Conusa, oj bardzo nie podobało. Czuł, że obaj byliby zdolni do naprawdę niebywałych rzeczy, jeśli tylko postanowią ze sobą współpracować. Westchnął i usiadł z powrotem na tyłku.
- Znalazłem ją w towarzystwie Salvage'a z Ravenclawu. Pół nagich, w szkolnym jeziorze. W zimny marcowy dzień. Ta przeklęta baba wlazła do wody wiedząc doskonale jak się to zazwyczaj kończy. - zagaił. Mimowolnie zadrżał. Obiecał, że opowie, obiecał szczerość, a mimo wszsytko słowa grzęzły mu w gardle.
- Zaczęła się topić, rzecz jasna. Wydaje mi się, że w poprzednim wcieleniu musiała być blondynką. Nie wiem u diabła po co ona tam wlazła... Tamten ciołek stał jak skończony idiota i nie reagował, więc rzuciłem się do wody po nią jak jeszcze większy niż on kretyn. Wtedy coś się stało. - odwrócił wzrok, ściszył głos. - Nie wiem dlaczego, jak i po jaką cholerę, ale od tamtej pory nie mogę przestać o niej myśleć. Nie waż się śmiać, Asen bo dalej mnie świerzbi ręka. To nie jest byle chęć romansu, serio chłopaki. - mówił poważnie. Widać to było po jego zaciętej minie, po zaciśniętych pięściach. Dużo kosztowało go wypowiedzenie tego na głos. Sięgnął po piwo i wlał łyk do gardła, bo na trzeźwo wyznawanie rozterek było dla niego niczym wyrywanie zęba bez znieczulenia.
- Prawie jej powiedziałem. Odbiło mi i prawie jej powiedziałem, że się coś zmieniło. Na majty Merlina, jaka ona była przerażona. Zupełnie jakbym się jej oświadczył. Prawie tam spanikowała i zeszła na zawał, więc przestałem gadać. - wplótł palce w swoje włosy, oparł o dłoń głowę. Przez chwilę próbował wyrównać oddech. Znowu zaczęło się w nim kotłować z emocji. - Zacząłem się z nią kłócić. Prowokowałem ją, bo cholera, nie chcę do niej cokolwiek czuć. Nie chcę, więc kłóciłem się z nią non stop o pierdoły, a to dalej nie mijało. Nawet się na mnie jakoś mocno nie wściekała, a właśnie wolałem, by była na mnie zła, bo wtedy jakoś tak łatwiej było mi trzymać uczucia i język na wodzy. - westchnął. - Przestała się do mnie odzywać, gdy stłukłem jej whiskey. To też nie pomogło, dalej nie mogę przestać myśleć o tej przeklętej wiedźmie. Weźcie mnie walnijcie w łeb, może wtedy mi to minie. Można oszaleć. - jęknął i dawał tym samym dowód, że to sprawa poważniejsza niż mu się mogło wydawać. Wpakował się w niezłe bagno, bowiem przypadkiem zakochał się w swojej przyjaciółce. Próbował to nieudolnie odkręcić i czegokolwiek się chwytał, to wcale nie pomagało. Posłał chłopakom bezradne spojrzenie. Znali więc jego punkt widzenia. Robił wszystko, by się odkochać z jednej prostej przyczyny - Ness była śmiertelnie przerażona, gdy przedstawił jej szkic innych relacji, które mogłyby ich łączyć. To wystarczyło, by popadł w szaleństwo.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyPon 24 Wrz 2018, 10:16

To nie tak, że żyli w zgodzie cały czas. Często się sprzeczali, mieli inne zdania na wiele tematów, któryś uraził dumę drugiego, albo nieumyślnie wbił szpilę umniejszając potężne ego, które posiadał każdy z nich. Byli jednak facetami, a faceci zazwyczaj po tym, jak już obiją sobie mordę przybijają piątkę i idą dalej znów będąc kumplami.
Dlatego właśnie Mikhail nie obawiał się, że kiedy wraz z Connorem obmyślą jakąś strategię, jakiś niecny plan by wyciągnąć przyjaciela z depresji w sposób bardzo odważny to ten nie obrazi się na nich na amen wyrzekając się dalszej przyjaźni i omijając ich do końca szkoły szerokim łukiem. Zresztą robili to dla jego dobra i chociaż Castiel miał prawo się wkurzyć za ich niewybredne słowa, to już kilka sekund potem na pewno uświadomił sobie ten fakt i dlatego odpuścił.
Pomysł Connora, by zaszczepić w Hornie nitkę niepewności co do veritaseum był dobry i Misza od razu załapał o co chodzi, jednak mimo wzburzenia ich przyjaciel zachował trzeźwość umysłu i od razu go przejrzał. Bułgar przyznał Kanadyjczykowi w myślach punkt za tę małą dywersję. Może jeszcze kiedyś Misza to wykorzysta. Może nawet w najbliższej przyszłości, kto wie.
Od tej całej szarpaniny, a też na pewno w pewnej części od alkoholu zrobiło się Miszy na tyle ciepło, że ściągnął wierzchnią warstwę swojego stroju treningowego pozostając w samej koszulce, której kolor nie pozostawiał wątpliwości do jakiego domu chłopak należy. Kiedy Castiel uspokoił się na tyle, że nie było już obawy, że znowu zacznie wymachiwać pięściami ślizgon poszedł za jego przykładem i usiadł na powrót pod drzewem upijając przy tym łyk piwa, którego połowa ubyła już z butelki.
Słuchając przyjaciela nawiązywał kontakt wzrokowy z Campbellem jakby wysyłając nieme potwierdzenie, że to co mówi Horn pokrywa się z tym, co sami mniej więcej wiedzieli. Oczywiście nie mogli się za bardzo zdradzić z tym, że zasięgali języka u rożnych źródeł poszukując przyczyny przygnębiającego zachowania Castiela, dlatego Misza nie odezwał się słowem przez cały ten czas, kiedy ślizgon snuł swoją opowieść. Po tym jak się już skończyła znów przechylił butelkę, odchrząknął i powiedział niezwykle mądrze:
- Przejebane.
Nie zazdrościł Castielowi. Sytuacja, w której się znalazł była dziwna i gdy tak chwilę pomyślał to doszedł do wniosku, że jego problem z Corinne i jej wilowatością to ledwie kropla w morzu tego, co czuje teraz jego przyjaciel. Misza nie miał pojęcia co sam zrobiłby w tym przypadku, aczkolwiek wydawało się, że strategia obrana przez Horna była najgorszą z możliwych.
- W tej sytuacji albo jej powiesz i stracisz przyjaciółkę, albo jej nie powiesz i będziesz cierpiał co oznacza, że nadal będziesz się zachowywał jak palant - skwitował. Razem z Castielem przyjął tę pesymistyczną opcję, która zakładała, że ta cała Temple nie odwzajemnia jego uczuć. A może on się mylił? Może, jak to faceci mają w zwyczaju, błędnie zinterpretował jej zachowanie? - A nie pomyślałeś, że ona może wcale nie była przerażona twoim wyznaniem? Tylko może nie wiem... Bała się cokolwiek zmienić? Może weź z nią pogadaj i daj jej czas na ochłonięcie, żeby sobie to sobie wszystko przemyślała, bo tak wiesz... postawiłeś ją trochę w takiej sytuacji... Też bym się wystraszył, gdybyś mi powiedział, że mnie kochasz - wyszczerzył się. Trochę się znał na relacjach damsko męskich. Znaczy, bardzo się znał, w końcu miał już na swoim koncie kilka(naście) związków. Wiele się dzięki nim nauczył, toteż wiedział, że...
- Czasami to co dziewczyna mówi, nie pokrywa się z tym, co dziewczyna myśli.
Connor Campbell
Connor Campbell

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyPon 24 Wrz 2018, 19:46

Campbell nie oczekiwał przeprosin od Castiela. Był świadom tego jak się zachował i jak bardzo poszalał ze swoimi wypowiedziami na temat ukochanej przyjaciela. Nieważne jak prawdziwe by były jego przemyślenia, zdecydowanie przesadził. Jednakże na tamten moment nie widział innej drogi na przebicie się przez Hornowy mur emocji. Dlatego teraz znosił ból jak prawdziwy mężczyzna, na zmianę racząc się piwem i plując krwią. Swoją drogą musiał zwrócić honor Castielowi, gdyż nigdy nie podejrzewał go o taką siłę i precyzję w bójkach, a wręcz zazwyczaj wyobrażał go sobie jako nieporadnie machającego grabiami człowieka, który jeśli trafił przeciwnika to tylko w ramach szczęśliwego przypadku. Delikatny uśmiech wykrzywił usta Kanadyjczyka na tą imaginację.
Asen również idealnie sprawdził się jako przyjaciel w zaistniałej sytuacji. Nie dość, że pomógł Connorowi utrzymać konspirę przeciwko Casowi, ciężko pracował aby zebrać jak najwięcej rzetelnych informacji na temat rzeczonego damsko-męskiego konfliktu i teraz zadbał, aby się nie pozabijali. Misza miał całkowity szacunek Conniego, który poprzysiągł sobie, że jak tylko kiedykolwiek będzie miał kapelusz na swej głowie, uchyli go aż po samą ziemię przed Bułgarem. Ba! Nawet specjalnie sobie jeden sprezentuje, aby móc tak robić! Cóż, Campbell zdecydowanie i z ręką na sercu mógł rzec, że faktycznie ma najlepszych przyjaciół na świecie. Oby i oni byli tego samego zdania...
Test Horna był godzien podziwu i u całej trójki wywołał salwę śmiechu, co skutecznie rozluźniło atmosferę i sprawiło, że żaden z nich nie miał już ochoty na skakanie reszcie do gardeł. Ślizgon nie poszedł w ślady swoich towarzyszy jeszcze nie mogąc usiedzieć w miejscu od adrenaliny, która wciąż krążyła w jego żyłach. Postanowił zamknąć gębę na kłódkę i w spokoju wysłuchać historii Horna, tym samym dając sobie chwilę na opanowanie przyspieszonej akcji serca. Kiedy długowłosy Ślizgon skończył swój monolog, Kanadyjczyk nie chciał być pierwszym, który wypowie się w tym temacie, dlatego w głębi duszy był wdzięczny Mikhaiłowi za przejęcie inicjatywy. W tym czasie Campbell bił się (najwyraźniej nadal było mu mało...) w myślach sam ze sobą czy przypadkiem nie powinien uświadomić Horna o zajebiście chujowym fakcie jakim uraczyła do sama panienka Temple. Czy aby na pewno do niego należał ten obowiązek? Czy w ten sposób nie przekroczy swoich przyjacielskich kompetencji? Nie minęło dużo czasu gdy zorientował się, że cztery ślepia są zwrócone ku niemu. Odchrząknął.
- Faktycznie ostro przejebane - poparł Asena i żeby ukryć lekkie zakłopotanie wplótł dłoń we włosy i zaczął je roztrzepywać we wszystkie strony. - Właśnie problem tkwi w tym, że jeżeli dziewczyna ma za dużo czasu to siedzi i rozkłada to na części pierwsze i potem składa, a co jej z tego wyjdzie sam Merlin nie wie - wystosował kontrargument do rozważań Miszki. - Moim zdaniem najlepiej by było wyłożyć kawę na ławę i zobaczyć co się stanie - oparł subtelnie wzruszając ramionami. - Gorzej już być nie może, prawda? - dodał z cwaniackim uśmiechem obrzucając przyjaciół wymownym spojrzeniem.
Castiel Horn
Castiel Horn

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyPon 24 Wrz 2018, 20:18

Dopiero, gdy wszystko z siebie wyrzucił poczuł ulgę. Zauważył, że chłopaki nie chcą go zmieszać z błotem tylko próbowali z niego właśnie to wyciągnąć. Zaatakowali z dwóch stron po to, by przestał katować siebie i przy okazji opierdzielać innych za sam fakt oddychania. Spuścił z tonu mimo, że w środku wciąż się denerwował z powodu przymusu jaki na niego wywarli. Zaczerpnął oddechu, by nie dać się więcej ponieść emocjom. Z ogromnym zniecierpliwieniem czekał aż to skomentują. Żaden nie parsknął śmiechem, co przyjął z ogromną ulgą. W głębi duszy wiedział, że potraktują to poważnie, choć zawsze istniała obawa, że nie dadzą wiary temu, jak mocno w nim siedzi uczucie do Nessy. Najgorsze w tym wszystkim był fakt, że to nie było byle zauroczenie i nastoletnia miłostka. To taka gorzka prawda.
Jak jeszcze pięć minut temu nie miał wyrzutów sumienia z powodu obicia Connora, tak teraz zastanowił się czy słusznie zrobił rzucając się na niego z pięściami, skoro otrzymał w zamian przyjacielskie zrozumienie. Asen skomentował to w najlepszy sposób. Potrzebował do tego raptem jednego słowa i Horn pojął, że ono idealnie oddawało aktualną sytuację. Ba, kącik ust Castiela drgnął, jakby lada moment miał rozciągnąć się w uśmiechu. Nie nastąpiło to, bowiem Mikhail postanowił powiedzieć co o tym myśli.
- Cokolwiek bym teraz nie zrobił ona i tak nie chce mnie więcej widzieć. - oznajmił doskonale zdając sobie sprawę, że sam sobie nawarzył tego piwa. No po co mu to było? Po jakie licho się zakochał? Kto mu kazał? Jak to cofnąć?! Jeszcze cudownie sprawił w swojej chorej logice, że zaczęła krzywić się na jego widok. Nie ułatwiał sobie życia, oj nie.
- Prawie wyzionęła ducha. To raczej nie jest oznaka zachwytu. - mruknął. Prychnął zaciskając usta od cisnącego się nań śmiechu. - Wolę cycate brunetki, Mika. Sorry, nie jesteś w moim typie. - potrząsnął głową i upił łyk piwa. Za mało, potrzebował więcej. Chciał dokładnie takiego samego upojenia alkoholowego jak to zrobił w towarzystwie Alecto. Upili się tak mocno, że nie pamiętali jak trafili do pokoju w Prefekturze. Ba, Castiel do tej pory nie wiedział kto przetransmutował jego glany w papcie i czemu spał pod stołem przykryty obrusem.
- Ta, do tego niech zmienia zdanie co pięć minut. Pierdzielić to, nie ogarniam ich, a w szczególności jej. - oparł policzek o rękę, a łokieć o zgięte kolano. Choćby tracił włosy z głowy nie jest w stanie wymyślić odpowiedniego rozwiązania tej przekichanej sytuacji. Zatrzymał wzrok na ciemnych ślepiach Connora. Ten wydawał się najrozsądniejszy z całej trójki. W uszach pobrzmiewały mu ich zgodne słowa. Zaraz... jak to się stało, że się tak potulnie ze sobą zgadzali? Naprawdę rozwiązanie było aż tak oczywiste? Potarł dłonią twarz próbując zetrzeć z niej zmęczenie.
- O tym samym myślałem. Bardziej nienawidzić mnie nie będzie. Ale to nie takie łatwe iść i powiedzieć, że ją kocham. Bla bla, tylko mnie zobaczy, wyczyta z mojej gęby na co się zanosi i zemdleje nim otworzę usta. - zakomunikował na wypadek, gdyby nie wiedzieli, że ta krukońska czarownica potrafiła wyczuć kiedy Horn ma ochotę na kłamstwa a kiedy na powagę. Westchnął bardzo ciężko.
- Ledwo mam siłę zwlec się z łóżka. Szlag mnie trafia, bo nie da się przewidzieć jak zareaguje. Nie chcę jej tracić. Ta, wiem, już jej nie mam, no ale... - urwał, bo nie wiedział jak nazwać resztę swoich uczuć. Ness zawsze była gdzieś obok, przywykł do jej obecności i jej komentarzy. Przymusowy odwyk i na niej musiał się odbić, bo widział na rano na Zaklęciach, że była bledsza niż zazwyczaj. Nie przyznał się chłopakom, ale myślał o tym, by jej wszystko powiedzieć i najwyżej dać sobie złamać serce. Nie mógł się na to zebrać. Nie na trzeźwo, dlatego też wlał do gardła kolejny łyk alkoholu.
- Musiałbym się spić w trupa by umieć jej to powiedzieć. - podniósł głowę i spojrzał na ślizgonów. Właściwie bez ich interwencji nigdy by nie odważył się na głos powiedzieć, że kogokolwiek kocha. W dodatku na trzeźwo, a to naprawdę wiele jak na możliwości Horna, uchodzącego za dupka bez uczuć.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyWto 25 Wrz 2018, 18:45

Mikhail cieszył się, że przyjaciel w końcu się przed nimi otworzył i wyznał całą prawdę. Nie można tak było od razu? Naprawdę trzeba było chodzić i wszystkich drażnić swoim zachowaniem przez tak długi okres czasu? Castiel miał ewidentnie coś z masochisty, skoro wolał zadręczać się, zamiast przyjść jak człowiek i skorzystać z pomocy przyjaciół.
Asen bał się jak będzie wyglądał przyszły rok bez nich. Różnica wieku nigdy im nie przeszkadzała, a jednak kiedy zarówno Horn jak i Campbell opuszczą już szkolne mury Bułgarowi z pewnością będzie ciężko. Z kim będzie przemycał alkohol z Hogs do lochów? Z kim będzie oceniał panienki, albo z kim będzie próbował je poderwać? Chociaż obecnie jak widać to nawet teraz już wydawało się nieaktualne. Życie w Hogwarcie bez tej dwójki nie będzie już takie samo i gdy tak Asen wpatrywał się w nich intensywnie, jego umysł na chwilę ogarnęła nostalgia.
Agnes Temple sprawiała, że Misza miał ochotę pójść do niej teraz i z wyrzutem wygarnąć jej co o tym wszystkim myśli. Castiel był na pewno nie tylko zajebistym kompanem do wszystkiego ale też na pewno idealnym materiałem na faceta. Co w nim mogło się jej nie podobać? Co było w nim takiego strasznego, że na myśl o rodzącym się w jego sercu uczuciu jej oblicze opanowało przerażenie, o którym opowiadał teraz ślizgon? Masakra z tymi babami. Gdyby Asen miał siostrę sam poleciłby jej kandydaturę Horna. Horn był w porządku, oczywiście poza tymi ostatnimi kilkoma dniami w których sprawiał wrażenie jakby miał permanentny okres. Za kogo krukonka się miała, że wzgardziła tym, co miał jej do powiedzenia jej, podobno, przyjaciel?
- Nic w tej chwili nie tracisz. I tak nie gadacie i nie zapowiada się, żeby mogło się jeszcze bardziej pochrzanić między wami. Albo przyjmie cię z otwartymi rękami, albo nie, a w każdym razie ty za kilka lat nie będziesz sobie pluł w brodę, że stchórzyłeś i nie powiedziałeś jej co naprawdę czujesz. Ja raczej obrałbym inną strategię niż ty i na pewno bym się z nią nie kłócił próbując się odkochać, ale ja to ja. Moim zdaniem trochę to wszystko jeszcze bardziej skomplikowałeś - powiedział. Jeszcze kilka słów i mogą z Campbellem pisać poradnik dla złamanych serc! Na pewno sprzedawałby się jak dyniowe babeczki. Już widział ten nagłówek w Proroku „Bestseller według księgarni Esy Floresy”.
- Bądź twardy. Jak pójdziesz do niej najebany to nie będzie brała twoich słów na poważnie. Albo w ogóle nie będzie chciała z tobą gadać. Ubierz się ładnie, kup jej kwiatka na przeprosiny za zbitą flaszkę...
Connor Campbell
Connor Campbell

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyWto 25 Wrz 2018, 20:56

Miłość była dla Connora straszliwie dziwnym uczuciem. Nigdy przed nikim nie przyznał tego głośno, ale bał się tej emocji i tego jaką powódź innych niekontrolowanych odczuć ze sobą przynosiła. Teraz, wolny od tego brzemienia, był panem swoich zachowań, myśli i uczuć. Był w stanie je wyraźnie określić, opanować i jeżeli tego wymagała sytuacja, ukryć. Natomiast zakochany człowiek zachowywał się niczym szaleniec, czego Castiel był idealnym przykładem. Sam nie był w stanie poradzić sobie z potokiem myśli i lawą emocji, tryskającą z krateru złamanego serca. I być może Kanadyjczyk wraz z Asenem mogli nigdy nie być w takiej samej sytuacji, to mimo to bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z siły tego potężnego uczucia, rządzącego światem odkąd rozwinęła się na nim ludzkość. Dlatego też nie mieli zamiaru pozostawić przyjaciela samego z tym wszystkim, choć tak bardzo się o to prosił.
- Babskie gadanie - prychnął i ostentacyjnie odrzucił lewą rękę w bok jakby chciał odgonić od siebie natrętnego owada. Zirytował się słowami Horna. Wiedział, że przyjaciel jest emocjonalny, ale nie spodziewał się, że wykaże się aż takim brakiem pewności siebie. Kobiety... co one robiły z człowiekiem! - Jesteś pewien tego co czujesz? Wiesz, że to nie przelewki? Uważasz, że Ness jest tą jedyną? To kurwa idź i spraw, żeby i ona w to uwierzyła! Tylko bądź szarmancki i pewien siebie, ale na pewno nie ubzdryngolony. Jak będziesz dalej zachowywał się jak pizda to nie zdziwię się jak Temple da Ci kosza. - Wyrzucił z siebie słowa jak karabin maszynowy pociski, zanim Misza zdołał się w jakikolwiek sposób odnieść do wątpliwości Castiela. Ile można było się użalać nad sobą? No ile? Siedzenie i płakanie w kącie nigdy nie przyniesie oczekiwanych skutków, trzeba wstać, zacisnąć zęby i zawalczyć. Nawet jeśli ma się to zakończyć niepowodzeniem, wiesz że zrobiłeś wszystko co było w twojej mocy i masz czyste sumienie. Czyżby miłość odbierała też umiejętność myślenia? Widocznie tak.
Misza po raz kolejny wykazał się większą subtelnością niż Connie, co zawstydziło go na tyle, że przez najbliższe kilka minut nie odezwał się ani słowem. Czasem faktycznie chyba powinien się porządnie ugryźć w język, jednakże nic nie mógł na to poradzić. Taki już był i chłopaki powinni to akceptować, czy im się podobała jego prawda, czy nie. Najwyraźniej to ten młodszy Ślizgon zasługiwał na miano najbardziej rozważnego z całej trójki.
- Chyba czas się zbierać. Już jest późno, a jutro ten nieszczęsny pogrzeb... - zagaił, przechylając swoją butelkę i dopijając resztkę piwa.
Castiel Horn
Castiel Horn

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyWto 25 Wrz 2018, 22:03

Spojrzał na Asena z innej strony. Jego twarz wyrażało autentyczne zaskoczenie. Z ręką na sercu nie spodziewał się tak... mądrze brzmiącej porady padającej akurat z jego ust. Nie doceniał go. Obiecał sobie zatem w duchu, by jednak częściej pytać tę dwójkę o poradę, jeśli miał w głowie problem z jakąś dziewczyną. Spojrzeli na to z innej strony i co prawda wytykali mu błędy, jednak temu nie przeczył. Nie było to przyjemne ale chociaż prawdziwe. Przyjaciele są od mówienia bolesnej i paskudnej prawdy, a zwykli znajomi od podnoszenia fałszywego poczucia wartości. Tutaj się nie zawiódł, choć do metod mógłby mieć pewne pretensje, ale mniejsza z tym.
- Coś w tym jest. - podrapał się po brodzie, wyczuwając pod palcami szorstką szczecinę. - Więcej nie stracę, mogę jedynie zyskać... ją całą albo większy poziom szaleństwa. - wywnioskował sobie na głos. Zdawał sobie sprawę, że zachowywał się trochę toksycznie i dawał się ludziom we znaki. Podjął decyzję spróbowania ograniczenia tego tylko do zacisza dormitorium. Musi tylko trzymać nerwy na wodzy i nie dać się wytrącić z równowagi. Już wystarczająco wiele razy kłócił się z Ness o pierdoły więc lepiej będzie, by ich rozmowa się na tym również nie skończyła. O ile postanowi jej to powiedzieć. Mówienie o takich planach to jedno, zebranie tyłka w troki to już drugie, a wyduszenie z siebie takiego wyznania to zupełnie inna bajka. Przynajmniej w jego przypadku.
Connor jak to miał w zwyczaju nie owijał w bawełnę. Aż prosiło się, by znowu mu przyłożyć lecz powstrzymał się. Raz starczy, poza tym nie da się tak łatwo sprowokować.
- A wal się. Wolę dostać pięćdziesiąt razy tłuczkiem niż mówić jej co czuję. - burknął ale zaraz wyprostował ramiona. - Nie no serio. Niestety jestem tego pewien tak bardzo jak to, że muszę oddychać. Kicha. - przerabiał zauroczenia, zadurzenia i krótkotrwałe zakochania. Umiał odróżnić jedno od drugiego, a to co poczuł do Ness... nie chciało przejść mimo bodźców jakie wywoływał. Wiedział, że gdyby los mu sprzyjał miałby przy sobie na zawsze dziewczynę lepszą niż jakąkolwiek mógł sobie wymarzyć. W dodatku miała zgrabne łydki, do których miał słabość odkąd pamiętał.
- Dobra, nie pójdę do niej najebany. Spróbuję coś z tym zrobić i zmusić ją do... - urwał widząc wzroku obu chłopaków. - ...no do tego, żeby nie zwiała jak tylko ją zaczepię. - usprawiedliwił się prędko. Wieść o jutrzejszym pogrzebie skomentował wykrzywieniem ust w grymasie niezadowolenia.
- Rany, to będzie nudne jak flaki z olejem. Szkoda, że Smoczyca kazała nam iść jako przykładnym siódmoklasistom. A, no i Misza, który nas tam solidarnie wesprze, prawda? - wolałby robić tysiąc innych rzeczy w tym samym czasie, choćby knucie jak to pogadać z Nessie na temat tego, co do niej czuje. Nie zrobi tego z dnia na dzień, ale chociaż zgodził się z kumplami, że lepiej jest pchnąć tę sytuację do przodu niż stać i czekać aż samo się rozwiąże.
- Macie u mnie kolejkę piwa. Nie whiskey, przez Carrow wydałem większość galeonów. Ale dobre piwo na mój koszt jutro po pogrzebie. - kiepsko szło mu słowne dziękowanie o czym rzecz jasna obaj musieli wiedzieć. Zrobił więc to w taki sposób, by zrozumieli i nie wymagali od niego kurtuazyjnych pełnych pokory podziękowań i przeprosin za to jakim jest czasem idiotą. Opróżnił do końca butelkę.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptySro 26 Wrz 2018, 09:33

Dlaczego mieliby się z Castiela naśmiewać? Oczywiście, gdyby sprawa była mniej poważna to wiadomo, na pewno by mu dogadywali i zarówno ze strony Connora jak i Miszy padłoby kilka niewybrednych komentarzy ale tu chodziło o złamane serce. Było to na tyle delikatne, że Misza nie odważyłby kpić przesadnie ze stanu w jakim znajdował się przyjaciel. On sam nigdy nie był w takiej sytuacji bo to raczej on łamał serca a nie jego serce było łamane, toteż musiał bardziej się wysilić, by spróbować postawić się w położeniu przyjaciela, aczkolwiek miny chłopaków, kiedy skończył mówić jasno uświadomiły ślizgona, że zaskoczył ich swoją taktownością i w ogóle. Ewidentnie byli ludźmi małej wiary, bo choć Asen nie brylował na lekcjach, to oczywiste, że nie był typowym twardogłowym troglodytą, który potrafi tylko latać na miotle i podwijać spódniczki. Po prostu nigdy się z tym nie afiszował.
- Wierzę w ciebie. Zmień nastawienie a nawet Smoczyca się w tobie zakocha - podsumował. Cóż innego Hornowi pozostało? Ani Misza, ani na pewno Connor nie pozwolą na to, żeby ich przyjaciel dalej chodził nadąsany i nieszczęśliwy. Mikhail i tak już ledwo z nim wytrzymywał, więc nie tyle ze względów empatycznych, co też trochę egoistycznych chciał, żeby Castielowi poprawił się nastrój. W końcu ślizgon, jakby nie patrzeć.
Na wzmiankę o pogrzebie przewrócił oczami. Czekał na ten dzień jak na urodziny babci, na których zawsze dostawał mokrego i czerwonego od starej szminki buziaka, a potem musiał wysłuchiwać jaki to nie jest przystojny, naprawdę, a przez jej paskudnie śmierdzący oddech zbierało mu się na pawia.
Nienawidził pogrzebów. Myślał nawet czy by sobie nie zwichnąć specjalnie nadgarstka byleby tylko móc iść do pani Pomfrey po zwolnienie, ale to by oznaczało kolejną przerwę w treningach. Już trudno. Odpęka i będzie po sprawie. Tym bardziej, że będzie tam w towarzystwie swoich przyjaciół.
- Przez całe swoje życie Rosier nie powiedział mi, kurwa, nawet jednego miłego słowa, a teraz ja muszę łazić na jego pogrzeby... - westchnął. Wstał, a następnie sięgnął po pustą już butelkę po piwie oraz swoją miotłę. Chwycił też pod pachę swoje wierzchnie ubranie i powolnym krokiem, razem z chłopakami udali się w stronę zamku, zapominając przez chwilę o tym, że Castiel ma miłosny problem a nazajutrz czeka ich przykry obowiązek.

Z/t x3
Nessy Temple
Nessy Temple

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptyPon 28 Sty 2019, 22:05

Pogrążona we własnych myślach, ze wzrokiem wbitym w delikatnie falującą linię zakazanego lasu, panna Temple całkowicie zapomina o otaczającym ją świecie. Nie ma jej, nie ma poobijanej Resy zamkniętej w Skrzydle Szpitalnym, Horna, który tak szybko jak awansował w szkolnej hierarchii, tak spadł na samo dno, nie ma smutnego uśmiechu Lupina, kiedy mocno ściskał jej telepiące się ze strachu ramiona, nie ma niczego, jest pustka, kolorowe plamy, kształty trudne do interpretacji i idee zmierzające w tylko sobie znaną stronę.
Marszczy czoło, kiedy pomiędzy zasnuwającymi niebo chmurami, nieśmiało zaczyna prześwitywać kwietniowe słońce. Odruchowo wyciąga przed siebie dłoń, starając się zasłonić irytującą ognistą kulę. Są to jednak próby z góry skazana na niepowodzenie, promienie prześwitują przez bladą skórę, zabarwiając ją na czerwono w miejscach, gdzie palce stykają się ze sobą.
- Dawno się nie widzieliśmy. - Mówi w eter, do siebie, a może do kogoś? Tajemniczej postaci, której ciche kroki dotarły do skrytych pod brązową czupryną pary uszu.
Syriusz Black
Syriusz Black

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptySob 16 Mar 2019, 14:21

Po miesiącach pogody, która skłaniała raczej do przesiadywania w pokoju wspólnym, przy nielegalnym grzańcu i nieco bardziej legalnym kominku, Black nie mógł przegapić okazji do pooddychania świeżym powietrzem. Nie oszukujmy się, nawet tak pokaźny zamek jak Hogwart ledwo mieścił jego nieskromną osobę razem z opasłym ego, a rozrywki polegające na wbijaniu szpilek i nie tylko szpilek Argusowi Filchowi wybitnie mu się znudziły. Wiedziony czymś, co można było uznać za instynkt, Gryfon przechadzał się po błoniach, szukając wszelkich wrażeń. Tak generalnie, to najlepiej zbuntowanych panien łapiących pierwsze promienie słońca w zdecydowanie skąpym odzieniu, ale gdyby przyszło mu znaleźć gigantyczne mrowisko i nałapać z niego nowych lokatorów dla woźnego, to ucieszyłby się niewiele mniej. Syriusza kusiło też przemierzyć część opustoszałych łąk w swoim drugim wcieleniu, ale zbliżający się sezon na kleszcze był dość przekonujący nawet dla takiego beztroskiego pyszałka...
Niespecjalnie podziwiając okoliczności przyrody, a raczej skupiając się na rozprostowaniu kości, brunet przemierzał skraj Zakazanego Lasu. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś, co niekoniecznie jest człowiekiem, zamierzało wejść z nim w interakcję. I o to modły zostały wysłuchane. Chłopak uniósł nieco okulary przeciwsłoneczne, by omieść wzrokiem niewiastę specjalnej urody, która w rankingach szkolnej gazety zagnieździła się już na stałe. Przez chwilę, korzystając, że nie przyciągnął jeszcze jej uwagi, kontemplował wdzięki panny z Ravenclawu. Później, już nieco mniej bezczelnie, skierował swoje kroki na trasę, która pozwoliła Nessy zarejestrować go wcześniej, niż będzie na tyle blisko żeby się odezwać. Straszenie kobiet mało komu wychodziło na dobre a z klasycznym fochem nawet on nie radził sobie zbyt dobrze.
- Przez chwilę myślałem, że nie może być już jaśniej, a tu proszę. Olśniewająca panna Temple, we własnej osobie. Bez obstawy. - brunet będąc już dość blisko, ściągnął okulary, by posłać Krukonce szczery uśmiech.
- Jeśli to nie zaduma nad sensem istnienia cię tu przywiodła a ucieczka przed adoratorami, to służę pomocą - Syriusz mrugnął jak na rasowego łobuza przystało i oparł się o najbliższe drzewo, ukradkiem wypatrując tego czy innego dryblasa. Nikogo jednak nie zauważył. Żadnego Padalca, żadnej roztrajkotanej przyjaciółki, która utknęła butem w kretowisku i zostało w tyle. Cóż za okazja!
Nessy Temple
Nessy Temple

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 EmptySro 14 Sie 2019, 18:43

Przyjemny dźwięk - przeszło jej mimowolnie przez myśl, kiedy cichy szelest kroków został zagłuszony przez głos, należący do jednego z najprzystojniejszych Gryfonów. Przez kilka sekund wsłuchiwała się weń, wytężając siły, by wymusić na swoich ustach chociażby niemrawy cień uśmiechu. Po kilku próbach i przy założeniu dobrych chęci u obserwatora, udało jej się wykrzywić wargi w coś, co przy dużym marginesie błędu, można było nazwać uśmiechem.
Bez komentarza puszcza jego komplementy. Widziała się w lustrze, od pogrzebu nie przypomina dawnej siebie, chociaż powoli robi się lepiej. Znowu ma siły by co rano wstać, a niekontrolowane napady płaczu, ma już tylko trzy, no może cztery razy dziennie. Znalazła w sobie odrobinę siły by codziennie wstawać z łóżka i odpuściła sobie na tyle, żeby co trzy sekundy nie wmawiać sobie, że to wszystko to jej wina. Można więc to uznać za swego rodzaju sukces?
Z karykaturą uśmiechu, wykręca się w stronę chłopaka, przez sekundę lustruje go wzrokiem. Z dziwnym ukłuciem - zazdrości, żalu, otwiera usta starając się, by jej głos jak najbardziej przypominał ten stary.
- Są okropni! - Mówi, a głos jej krąży gdzieś wokół, tego starego niewymuszonego melodramatyzmu. - Wszędzie by za mną chodzili, przez kałużę przenosili, buciki wiązali, no oszaleć można. Musisz mnie przed nimi strzec i pod żadnym pozorem, nie możesz wydać mojej kryjówki.
Sponsored content

Drzewo - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo   Drzewo - Page 8 Empty

 

Drzewo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

 Similar topics

-
» tam masz drzewo
» Rozłożyste drzewo nad jeziorem

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
-