IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Marcelina Abadeer - Wampir

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość
avatar

Marcelina Abadeer - Wampir Empty
PisanieTemat: Marcelina Abadeer - Wampir   Marcelina Abadeer - Wampir EmptyPią 13 Cze 2014, 22:08

Klik~

- Tato, a jak poznałeś mamę? -
Zapytała mała dziewczynka, wskakując prawie białemu, mężczyźnie na kolana.
- A nie opowiadałem ci już Marcysiu? -
Powiedział on pieszczotliwie obniżając swe lśniące, nienaturalnie wystające kły
- No opowiadałeś, ale uwielbiam cię słuchać! Masz talent! -
Pisnęła ośmiolatka, ogarniając zwoje czarne włoski z oczu. Ojciec Marceliny, zaśmiał się bezgłośnie
- No dobrze, przekonałaś mnie... -
Dziewczynka wydała z siebie uradowany pisk i ułożyła się na kolanach ojca tak, by było jej jak najwygodniej
- Jak już dobrze wiesz, mieszkałem w Rumunii wraz z twoimi dziadkami. -
Zaczął, a dziewczynka podrapała się po policzku nie odrywając wzroku
- Mama, wtedy była na bardzo ważnym wyjeździe, właśnie w tym mieście gdzie mieszkałem. Była wtedy taka piękna... Prawie każdy z moich znajomych, uważał że była by z nas nie lada, niezła parka. Sobotniego jesiennego wieczora, postanowiłem że w końcu odezwę się jakoś do mamy. Siedziała ona przy ognisku sama. -
Marcelina nabrała głośno powietrza
- I powiedziałeś do niej ,,Czy nie jesteś moim odbiciem Ain Eingrab?'' -
Zaśmiała się cicho i złapała czarne włosy.
- Oho, widzę że nie raz ci to opowiadałem, he? -
Powiedział i poklepał ją po plecach.
- No, powiedziałem właśnie to i usiadłem obok jej. Ten tekst był niezawodny, ale najlepszą w tym momencie, odegrała mina twojej mamy. Nie spodziewała się mężczyzny który z nikad wyjdzie i po jakimś czasie zostanie jej mężem. -
Powiedział poprawiając swoją szarą koszule. Dziewczynka ponownie się zarechotała.
- Mama, jednak nie wiedziała że jestem wampirem, jednak przyjęła to i to bardzo dobrze. -
Chłopak uśmiechnął się szemowsko
- Tatusiu, a ja też jestem wampirem? -
Zapytała się dziewczynka postępując go delikatne po brzuchu
- Jesteś wampirem skarbie. -
Powiedział uśmiechnięty i pocałował Marceline w czoło
- A dlaczego nie mam takich kłów jak ty? Czemu nie mam takich oczów jak ty? -
Powiedziała kładąc rączki na biodrach
- Jesteś jeszcze malutka, ale masz też taka białą skórę jak ja, też masz czerwone oczy i czarne włosy. Urosną ci jeszcze kły. -
Łagodny głos przerwał duży zegarek z sową który wybijał ósmą
- Oho! Wiać że ktoś tu musi iść spać! No dalej, położę cię spać. -
Wziął Marceline na ręce i odniósł ją do pokoju.
- Ale ja nie jestem śpiąca! Tato, chce jeszcze posłuchać! -
Zbuntowała się dziewczynka i położyła mu rękę na policzku
- Marcysiu, będziesz miała jutro cały dzień, a mama jeszcze będzie w domu. Poza tym, słyszałaś już to wiele razy i znasz to na pamięć, co nie? -
Spojrzał na dziewczynkę tak jakby prze chwilą się urodziła. Ta zarumieniła się, ściągając rączke z policzka i położyła ją na ustach.

Marcelina wychodząc z łazienki trzasnęła drzwiami
- To nie drzwi od stodoły! -
Krzyknęła matka z kuchni. Nastolatka przeżuciła oczami i odchyliła głowę. Weszła do pokoju, ponownie trzaskając drzwiami, do uszu dziewczyny doszło tłumione ,,Nie trzaskaj tymi drzwiami!''. Marcelina oparła się o drzwi i rozejrzała się po pokoju
- Co by tu... A może pogram -
powiedziała i podskoczyła do swojej gitary basowej. Zaczęła mruczeć pod nosem rytm jakiejś piosenki. Szarpnęła za struny, po całym domu poniósł się głośny bas
- Sorka! -
Krzyknęła z pokoju i szybko zciszyła wzmacniacz. Ten pisną a dziewczyna kopnęła go
- Mugolskie gówno -
Warknęła. Znów przejechała palcami po strunach. Ta, każda, jedna po drugiej pękła
- E...? Co, jak?! Nowiutkie struny! -
wydała z siebie okrzyk niezadowolenia, odłożyła gitarę i podeszła do komody. Chwyciła za gałkę i pociągnęła, jednak kuweta została wyciągnięta z takim impetem że nastolatka, podczas zamachu wypuściła ją z rąk a ta roztrzaskała się o ścianę. Dziewczyna patrzyła na swoje ręce
- Co ty tam robisz? -
Krzyknęła matka, w pokoju był to tylko stłumiony dźwięk.
- Zaczęło się! -
Marcelina zaczęła się cieszyć. Podskoczyła, jednak podskok był taki mocny że podłoga w pokoju nastolatki zatrzęsła się.
- Marcelina! -
Krzyknęła matka. Dziewczyna nie słyszała tego że ktoś wchodzi po schodach, ta nie mogąc nacieszyć się zmianami które mają zmienić jej życie, upewniała się że jej zdolności są prawdziwe. Pociągnęła swoją długą bluzkę, ta pękła odsłaniając jej brzuch.
- A może już zaczęły rosnąć?! -
krzyknęła i wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami tak mocno że zawiasy pękły a drzwi gruchnęły w podłogę w pokoju małolaty. Na korytarzu, przed pokojem Marceliny stała jej mama.
- Em... Cześć mamo... -
Powiedziała i uśmiechnęła się z przerażeniem w oczach.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! -
Warknęła matka
- Nie, nie, nie! Zaczęło się! -
Pisnęła podniecona. Matka machnęła różdżką, którą trzymała w ręce. Drzwi były ponownie w futrynie a kuweta komody znów była cała. Marcelina była uśmiechnięta, jednak jej matka nie odwzajemniała uczucia.
- To jest wspaniałe! Powinnaś się cieszyć! -
Powiedziała podchodząc do mamy i chwyciła ją za rękę
- Masz tak samo zimne ręce jak ojciec! -
Zaśmiała się kobieta. Grymas złości zszedł jej z twarzy. Dziewczyna przez chwilę zastanowiła się, po co wyszła z pokoju. Puściła rękę i wbiegła do łazienki. Jej odbicie było rozmazane, mimo tego ta ciągle się uśmiechała. Wyszczerzyła się do lustra.
- Od razu ci kły nie wyrosną, daj im tydzień -
Powiedziała i oparła się o futrynie drzwi
- Tydzień...? -
Mruknęła zawiedzona i wyszła z łazienki ze spuszczoną głową. Włosy plątały jej się między stopami. Kobieta stała w futrynie śmiejąc się i patrząc jak Marcelina schodzi po schodach z włosami między nogami. Dziewczyna usiadła na kanapie. Mama patrzyła na nastolatkę i zeszła na dół wracając do kuchni. Wtedy na nogi Marceliny wskoczyła kotka Hope. Ta uśmiechnęła się do zwierzęcia i pogładziła je na głowie
- Co Hopciu? -
Powiedziała pieszczotliwie i podrapała ją za uchem. Wtedy przez szklane drzwi do przedpokoju, mignęła sylwetka. Światło się zapaliło i w całym domu zabrzmiał męski głos
- Wróciłem! -
Światło zgasło i drzwi otworzyły się. W salonie stanął dobrze zbudowany mężczyzna, był on prawie tak biały jak jego koszula, miał on krótkie czarne włosy i podkrążone czerwone oczy.
- Cześć tato, jak tam w pracy? -
Uśmiechnęła się i ściągnęła kota z kolan aby móc przytulic ojca
- Nie wiesz co się stało, skarbie -
Krzyknęła matka nastolatki, wychodząc z kuchni wycierając ręce w ręcznik. Ojciec dziewczyny wydał z siebie odgłos zainteresowania.
- Córka ci się staje wampirem -
Uśmiechnęła się kobieta do męża. Marcelina oblała się rumieńcem, twarzyczka małolatki przybrała kolor jogurtu truskawkowego. Mężczyzna obnażył kły w ciepłym uśmiechu.

Zaczynał się sierpień, słońce wlewało się przez okna. Nastolatka musiała się przyzwyczaić albo do wstawania z oparzeniami, lub budzenia się w ciemnym pokoju. Mimo tego, dziewczyna przez dwa tygodnie nie zważała na ostrzeżenia ojca, przed słońcem i budziła się z poparzoną ręką czy nogą. W lipcu było kilka deszczowych dni, właśnie w te dni mogła wyjść z domu bez dziwacznego kapelusza z dużym rondem i bluzką z długim rękawem oraz długich spodni. W jeden z sierpniowych dni, mżył deszcz, Marcelina wyszła na spacer. Szła miedzy domami i zaczęła się kierować do parku.
- No, bynajmniej nie będę siedzieć w domu... -
Westchnęła i odgarnęła włosy z oczu. Gdy była w parku usiadła na ławce. Przechodziła obok jakaś para. Nastolatka śledziła ich wzrokiem, uśmiechnęła się sama do siebie i wbiła wzrok w gdzieś w drzewa. Małolata podciągnęła nogi na ławce, deszcz wtedy przestał padać. Spojrzała w niebo, ciemne chmury nie zamierzały się przenieść.
- Oby teraz słońce nie wyszło -
Burknęła i zniosła wzrok. Oparła głowę o ręce. Poczuła wtedy kłujący ból w czaszce. Dziewczyna zmrużyła oczy, ból się nasilał, był coraz mocniejszy, jakby ktoś wiercił w jej szczęce dziurę śrubokrętem. Podniosła głowę i chwyciła się za brodę. Przejechała językiem po zębach, kły jakby jej... urosły. Wybałuszyła oczy, macała językiem zęby nie mogąc się nadziwić faktem, że kły jej rosną, właśnie teraz, w tym miejscu! Dziewczyna wstała, masując się po brodzie. Gdy wychodziła z parku otworzyła zębami i przejechała palcami po zębach, podłożyła palec by zobaczyć jak ostre są teraz jej zęby, jednak nie były tak duże jak jej taty. Nastolatka kierowała się w stronę domu, włosy ponownie plątały się między nogami. Ciemne chmury stawały się coraz cięższe, zagrzmiało. Dziewczyna gapiła się w niebo, zaczęła myśleć nad tym czy światło rzucone przez piorun, również szkodzi wampirom. Wtedy nastolatka nadepnęła na włosy i potknęła się wpadając plecami do kałuży
- Nosz kuźwa! -
Warknęła i powoli podniosła się. Uniosła ręce w taki sposób jakby robiła coś obrzydliwego. Miała całą mokrą bluzkę, włosy, spodnie i skarpetki oraz trampki. Dziewczyna mruczała przekleństwa przez całą drogę do domu, dopiero gdy była na swoim podwórku przestała snuć obelgi i po raz enty zdrzemnęła włosy w których ciągle była woda z kałuży. Oczy płonęły jej nienawiścią. W przedpokoju ściągnęła mokrą bluzkę, trampki i skarpetki, przebiegła przez salon i zaczęła wskakiwać po schodach. Wskoczyła do swojego pokoju i chwyciła żółtą sukienkę która leżała na krześle i wbiegła do łazienki.
Gdy skończyła prysznic, przetarła zaparowane lustro i odwinęła włosy zawinięte w ręcznik. Włosy miała na całej twarzy, jednak gdy spojrzała w lustro, nie było jej odbicia. Jeszcze na początku lipca widziała siebie, ale nie idealnie. Czyżby wzrost kłów miał tyle znaczyć?
- Marcysiu? Wróciłaś? -
Krzyknął jej ojciec
- Em... Tak, jestem! -
Odpowiedziała i powoli oderwała wzrok od pustego lustra. Marcelina wytarła włosy w ręcznik i włożyła sukienkę na siebie. Podrapała się za uchem i jeszcze raz spojrzała w lustro, w którym nic nie było. Wyszła z łazienki i zbiegła po schodach. W salonie siedział jej ojciec
- Patrz -
Powiedziała i wyszczerzyła mu się pokazując białe zęby. Mężczyzna uśmiechnął się
- Moja mała Marcelinka staje się prawdziwym wampirem -
Mruknął i pocałował ją w policzek
- Weź się tato... -
Zaśmiała się i odepchnęła go delikatnie od siebie. Ten powrócił do czytania artykułu. Nastolatka uśmiechnęła się jeszcze raz, ominęła zgrabnie fotel, na którym siedział mężczyzna i weszła do kuchni.
- A wiesz o której wróci mama? -
Powiedziała otwierając szafkę i wyciągnęła szklankę.
- Nie, ale wiem że jest na zakupach -
Powiedział przerzucając stronę gazety. Marcelina otworzyła lodówkę i nalała soku
- Eh... bez smaku -
Mruknęła i wypiła resztę. Dziewczyna wyskoczyła z kuchni i weszła do salonu by wziąć jedną z tamtejszych gazet czarodziei i popędziła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i wskoczyła na łóżko, całkowicie wpędzając kołdrę w kont mebla. Burzowe chmury rozeszły się odsłaniając słońce, promienie powoli wspinały się po łóżku, słońce dotknęło jej ręki, ta zaczęła robić się momentalnie czerwoni i zaczęła piec, Marcelina wydała z siebie syknięcie podobne do kociego i szybko ściągnęła rękę z słońca i zeskoczyła z łóżka lądując na dywanie wraz z czasopismem
- Cholera -
Warknęła i przycisnęła rękę do brzucha. Nastolatka leżała tak przez chwilę po czym otworzyła gazetę i zaczęła oglądać zdjęcia. Mierzyła wzrokiem nagłówki, tylko jeden był ciekawy ale i tak nie zaczęła czytać zawartości artykułu. Dopiero na ostatniej stronie gazety znalazła interesujący artykuł mówiący o Ministerstwie i pracujących tam czarodziejach. Autorzy obsmarowali ich równo, napisali nawet o Rufusie Scrimegour. Marcelina uważnie przeczytała artykuł, dwa razy. Gdy była w połowie czytania go po raz trzeci do drzwi jej pokoju zapukał ojciec dziewczyny
- Mogę? -
Zapytał, ta kiwnęła głową i usiadła po turecku na podłodze. Mężczyzna usiadł na przeciw niej.
- Eghem, jak wiesz, a nawet czujesz, jesteś już prawie, he, pełnomocnym wampirem...-
Powiedział patrząc na córkę z kamienną twarzą, jednak jego oczy wpatrywały się w nią jak w dziecko, małe i bezbronne
- I jak wiesz, będziesz musiała zaspokajać swoje "żądze", ale nie jesteś lestatką, Marcysiu, jesteś prawdziwym wampirem i... -
Dziewczyna zaczęła się śmiać
- Co w tym takiego śmiesznego? -
Burknął mężczyzna
- Wiem że trudno jest ci się z pogodzić! -
Wyśmiała dziewczyna, łykając śmiech
- Wcale nie... -
Jęknął i ściągnął wzrok z córki. Ta dźgnęła go palcem w brzuch
- Na pewno? -
Łykając jeszcze śmiech, odgarnęła włosy. Ten odwzajemnił gest i też dźgnął ją w bok. Nastolatka wyszczerzyła się i zaczęła atakować jego brzuch palcami
- Dobra! Dobra! -
Powiedział kładąc rękę na czole dziewczyny, odsuwając ją automatycznie od siebie
- Powracając do tematu -
Zaczął a małolata wymachiwała w jego stronę rękami, zablokowana dłonią ojca która blokowała jej głowę
- Będziesz musiała panować nad sobą, czyli siłą i nerwami -
Jego ton był taki poważny, jakby dawał wykład na uniwersytecie
- Musisz pic, zaspokajać swój wampirzy głód -
Spojrzał na Marcelinę z rozbawieniem, gdyż ta ciągle siłowała się z jego ręką
- Bla, bla! Wiem! -
Krzyknęła radośnie, po czym ojciec puścił rękę a dziewczyna upadła na plecy kładąc się na zdjęciu Ministrów
- Jak będziesz mieć problemy, powiedz mi -
Spojrzał na córkę i wyszedł z pokoju. Nastolatka wpatrywała się w sufit
- Jestem waaampirem! -
zanuciła
- W czym mam mieć problemy? Panuje nad siłą! -
Bąknęła. Podrapała się po głowie. Mlasnęła
- W sumie to coś bym zjadła -
Wstała i przełożyła wszystkie włosy na prawą stronę. Uchyliła drzwi
- Tatooo! -
Krzyknęła przeciągle
- Cooo? -
Odpowiedział równie przeciągle
- Mamy coś do jedzenia? -
Powiedziała i stanęła w progu drzwi
- No chyba, a co? Głodna jesteś? -
Odpowiedział wychylając głowę z sypialni
- Niestety -
Wyszła z pokoju i oparła się o poręcz schodów
- To może na coś wyskoczymy? -
Zaproponował wychodząc z pokoju. Dziewczyna zastanowiła się po cym wydała z siebie odgłos "mhm"
- To się przebierz, jedziemy wtedy do lasu -
Powiedział wchodząc ponownie do sypialni. Marcelina pomyślała że się przesłyszała, ale nie, autentycznie jadą do lasu. Cofnęła się do pokoju.
Wyszła ubrana w jeansach, czerwonej bokserce, włosach spiętych w kok i czapce z daszkiem. Jej tata był ubrany w szare sztruksowe spodnie i pastelowo błękitny t-shirt. Kiwnął głową i zeszli na dół.
Jechali samochodem przez pół godziny. Zaparkowali pod lasem, dziewczyna spojrzała na ojca
- Co się tak na mnie patrzysz? -
Zaśmiał się i wyszedł z pojazdu. Marcelina posiedziała jeszcze chwilę i też wyszła z samochodu
- E... Co teraz? -
Mruknęła. Spojrzała w niebo, było już prawie ciemno. Mężczyzna wszedł do lasu, prawie że biegiem. Dziewczyna ledwo co nadążała za opiekunem. Biegli tak kilka minut, byli głęboko w lesie
- Schyl się!-
Rozkazał ojciec, pokazując palcem na zwierze. Nastolatka lekko zdezorientowana przykucnęła od razu obrok taty. Między drzewami pasła się łania. Zaczęli się powoli zbliżać ku zwierzęciu, ta wyczuła czyjąś obecność jednak nie zważała uwagi i pasła się dalej
- Teraz trzeba się skupić, musimy być szybcy i zdecydowani. Jeśli ci się nie uda wystartować, albo walniesz w drzewo albo przewrócisz się. Może być też tak że uda ci się wybiec... ale zwierze jest szybkie, jak nie dogonisz, nie goń -
Wampirzyca skinęła głową
- Na trzy, raz... dwa... trzy...! -
Marcelina straciła równowagę. Łania spłoszyła się, ale dziewczyna szybko wstała i puściła się za zwierzęciem
- Marcelina! -
Krzyknął ojciec i pobiegł za córką. Nastolatka biegła, była blisko łani. Przyśpieszyła i udało jej się wskoczyć na jelenia. Ofiara zdezorientowana takim zwrotem sytuacji nagle zatrzymała się i przewróciła się wraz z dziewczyną. Marcelina szybko wstała, ale nie ich ofiara, zwierze wbiło tylnią nogę w gałąź która była wbita w ziemię. Wtedy zza drzew wybiegł ojciec. Cały zdyszany, łapał powietrze
- Co... Co ci mów-mówiłem? -
Wydyszał i położył rękę na ramieniu wampirzycy
- Ale udało mi się! -
Warknęła. Zwierze wydawało z siebie bolesne jęki
- Teraz trzeba tylko jeść -
Powiedział ojciec i kucnął przy ryczącej łani. Marcelina kucnęła z drugiej strony
- Miękkie miejsce, szyja, brzuch ewentualnie noga -
Pokazywał palcem poszczególne miejsca i wgryzł się w brzuch. Zwierzyna wydała z siebie donośny ryk. Mężczyzna chwilę spędził nad swym pożywieniem
- Teraz ty, wbij się górnymi... -
Zostało mu przerwane
- Wiem! -
Wycedziła dziewczyna i wbiła się w szyje. Łania ponownie wydała z siebie ryk, tym razem głośniejszy...
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Marcelina Abadeer - Wampir Empty
PisanieTemat: Re: Marcelina Abadeer - Wampir   Marcelina Abadeer - Wampir EmptyNie 22 Cze 2014, 00:25

Parę spraw technicznych.
lustro Ain Eingarp nie Eingarb

co to znaczy zdrzemnąć włosy?

Teraz samo podanie. Okej, samo zostanie wampirem, urodzenie się wampirem itd... ale nie wyjaśnia to prawie niczego. Jak przyjmę, że okej, nie jesteś lestatką, tak skąd nagle znalazła się w szkole? Jakie moce czarodziejskie objawia? Jak to się stało?
Jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie w szkole? Też wypadało by to zawrzeć, słońce ją pali, a lekcje odbywają się w dzień. Dumbledore załatwia jej krew czy pozwala na wypady do Zakazanego?

Odpowiedz jeszcze na te pytania.
Franz Krueger
Franz Krueger

Marcelina Abadeer - Wampir Empty
PisanieTemat: Re: Marcelina Abadeer - Wampir   Marcelina Abadeer - Wampir EmptyNie 22 Cze 2014, 01:14

(Nie jestem od genetyk, ale jeżeli mogę dodać coś od siebie: podanie w formie prawie samego dialogu nigdy nie wygląda estetycznie. Bardzo mało narracji jako takiej. To tak na marginesie, nie musicie nawet tego brać pod uwagę.)
Evan Rosier
Evan Rosier

Marcelina Abadeer - Wampir Empty
PisanieTemat: Re: Marcelina Abadeer - Wampir   Marcelina Abadeer - Wampir EmptySro 02 Lip 2014, 19:41

odrzucam.

Podanie odrzucone ze względu na niestaranność wykonania, a także brak zainteresowania ze strony użytkownika i jego nieaktywność.
Sponsored content

Marcelina Abadeer - Wampir Empty
PisanieTemat: Re: Marcelina Abadeer - Wampir   Marcelina Abadeer - Wampir Empty

 

Marcelina Abadeer - Wampir

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Genetyki
-