IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet pana Filcha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Argus Filch
Argus Filch

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyNie 19 Sie 2018, 17:12

Jak na stróża prawa, Wielebny był ostatnią osobą, która mogłaby robić za przykład kultury osobistej czy jakiegokolwiek logicznego pomyślunku. Kiedy tak sterczał ze swoją wysłużoną miotłą, łamany reumatyzmem, nadwyrężonymi mięśniami i prawdopodobnie, zbliżającym się zawałem, nawet nie zdawał sobie sprawy, co też myśli sobie ten cholerny nicpoń. Jakie powitanie? Jaka herbata?! Jedyne co Argus chciałby teraz zaproponować Glomowi to wrzątek, chluśnięty prosto w tę jego przemądrzałą twarz. Stare metody były najlepsze, woźnemu nigdy nie było dane zrozumieć, czemu dyrektor postanowił ich zakazać. Dwa dni na hakach w towarzystwie sufitu i tyczkowaty nikczemnik skomlałby tutaj, pod kapciami Filcha, błagając o możliwość przyniesienia mu herbatki i babeczek dyniowych.
To miało jednak nigdy nie nastąpić, być może i w myślach charłaka. Zaciskając drżące ręce na trzonku miotły, zupełnie pozbawiony jakiegokolwiek talentu do gier mugolskich, ale i qudditcha, zakładających odbijanie czegokolwiek, po prostu zgarnął cios w łysiejącą łepetynę. Rodowy wazonik, zawierający pokaźną szczerbę, pęknięcie, ale i prochy po fałszywej pani Noriss, z głuchym trzaskiem rozprysnął się na błyszczącej od potu głowie woźnego, wzbijając przy tym nie tylko odłamki szkła, ale i popiół. Cała chmura szarych drobinek opadła na twarz Argusa, który w obecnym stanie nie miałby żadnej konkurencji gdyby przyszło mu iść na casting do potwora z bagien. W poszarzałym popiersiu, jakie teraz stanowił, jedyną żywą i odznaczającą się częścią były wybałuszone, przekrwione oczy. Miotła aż zatrzeszczała pod łapskami starucha, kiedy tym w przypływie nadchodzącego szału, telepało teraz niczym w febrze.
- TY - wycharczał po raz kolejny tego dnia, jednakże bogatszy już o spory zapas śliny - TY PRZEKLĘTA PRZEROŚNIĘTA ŁACHUDRO! TY WRZODZIE NA ZDROWYM ORGANIZMIE! ODPADZIE POPRODUKCYJNY W TEJ FABRYCE ZWANEJ ŻYCIEM! JAK ŚMIAŁEŚ! - Filch darł się już teraz ile rzężące płuca mu pozwalały. O wzbijających się przy tym kroplach śliny, chyba nie trzeba wspominać. Był to już stały repertuar charłaka. - JAK ŚMIAŁEŚ ROZSYPAĆ PROCHY MOJEJ KOTKI!
Uderzenie w głowę najwyraźniej nie tylko przestawiło we łbie starucha klepki odpowiedzialne za pamięć długotrwałą - wszak pani Noriss nadal utrzymywała status wszak żywej acz porwanej - ale i w podejrzany sposób uruchomiło w zaschniętym mózgu coś, co spowodowało natłok podejrzenie mądrych jak i trafnych ripost.
Rozjuszony jak wygłodniały hipogryf, najwyraźniej zapominając, że życia zostało mu już mniej niż więcej, wyprostował się jak struna, zupełnie ignorując trzaski w schorowanym kręgosłupie.
Dopadnie go. Ubije. Zabije. A przynajmniej zadepcze jak karalucha. Jak karakana wybiegającego z pod wanny.
- DORWĘ CIĘ TY... - nie dokończył swej myśli, bo kiedy pierwsza faza oszołomienia zaczynała rozluźniać swe objęcia, do Argusa dotarło coś, co Ślizgon zauważył znacznie wcześniej. W skutek uderzenia zupełnie umknęła mu dziwna bańka na głowie nicponia, tak samo jak jego własny fetor, który woźny nadal roztaczał. Nawet dla jego wprawionych podobnymi odorami nozdrzy to było zbyt wiele. Zamachnął się przetrzymywaną szczotą by uderzając w lufcik okna, otworzyć je na oścież. Dopiero kiedy masy powietrza napływające z zewnątrz zdołały choć trochę osłabić obrzydliwe wonie roznoszące się po gabinecie, Filch przypomniał sobie o groźbach, które przed chwilą wygłosił i które należałoby wprowadzić w życie. W związku z tym, z okrzykiem na ustach, godnym dorodnego pawiana czy innego małpiego obywatela dżungli, ruszył na Gloma. Chciałoby się rzec, że była to szarża zwinna, szybka i przyprawiająca o grozę, niestety charłakowi umknęła pewna istotna okoliczność. Otóż przekładając medycynę mugolską nad czarodziejską, pozwolił sobie zagipsować kolano tak, że oto teraz, przy pierwszym takcie galopu, poleciał gwałtownie w przód. Co za tym idzie, wyłożył się przed Marcusem, by siłą rozpędu przejechać w raz z dywanikiem pod jego buty. Niemalże już rozpadająca się szczotka uleciała w powietrze, wywijając efektownego młynka, by poddać się grawitacji nad głowami obojga tu obecnych.
- NIECH CIĘ PIEKŁO POCHŁONIE! - Zdołał zawyć Wielebny, sięgając sękatym łapskiem po metalową szufelkę zalegająca koło futryny. Jeb! Walnął ucznia po piszczelach. I znowu! I znowu! Nikt nie będzie sobie pogrywał z Argusem Filchem! Nawet wtedy, gdy miał przymusowy urlop i spędzał go leżąc na posadzce własnego gabinetu.
Marcus Glom
Marcus Glom

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 26 Wrz 2018, 21:25

Czasem, ale tylko czasem, nawet jego własną zdolność pojmowania zaczynało przerastać jak marną i godną pogardy jest istota, która pełzała przed nim. Jak żałosny był to byt - sam czasem zastanawiał się czy naprawdę godzien jest pogardy, czy może jednak współczucia. Nie potrafił stwierdzić, dla własnego jednak dobra zawsze wybierał to pierwsze, z najprostszego powodu - Filch, budził w nim po prostu odrazę, nic więc dziwnego że choćby i odnalazł wystarczająco dużo empatii na dnie swej duszy, to nie miał najmniejszej ochoty zmieniać swojego obecnego podejścia. Szczególnie że nawet gdyby chociaż przez chwilę chciał mu odpuścić, stało się coś co zmieniłoby ten nieśmiały ludzki odruch.
Woźny go zwyzywał. To było zdecydowanie za dużo - nienawidził gdy te robaki nie potrafiły nawet zorientować się, że ich miejsce we wszechświecie jest u jego stóp, że ich beznadziejna egzystencja nie ma najmniejszego znaczenia w ogólnym rozrachunku i że leżąc po uszy w beznadziejności, powinni przynajmniej nie otwierać swoich parszywych gęb. Był równie pozbawiony instynktu samozachowawczego co uczniowie Gryffindoru czy Hufflepuffu. Obrzydliwe. Zastanawiał się co ta gadzina właściwie planuje. Czyżby w końcu przejaw myślenia? W końcu sam mu padł do stóp, a to właściwie miejsce dla takich śmieci jak Argus. Pierwsza świadoma myśl charłaka? Czyżby to miało miejsce tu i teraz?
Nie, jednak nie, to chyba był wypadek przy pracy. Co prawda Glomowi udało się uniknąć ciosu rozwścieczonej szczoty, która bardzo chciała dać mu po prostu po łbie, nie starczyło mu jednak refleksu na to aby wyjść z tej sytuacji bez szwanku. Dostał metalową szuflą po nogach. Raz, drugi i trzeci, zanim w końcu wpadł na to żeby wyskoczyć jak najdalej spoza zasięgu tego kretyna. Niech go szlak. Nikt chyba nie lubił jak się go po piszczelach tłucze czymś metalowym, nic więc dziwnego że i Marcus nie był zachwycony. Ta glizda zaczęła go irytować. Gdyby tylko miał możliwość, to wysłałby go gdzieś daleko, na sanki, na Syberię. Zaraz, zaraz...coś go naszło. Wycelował w szufelkę i mruknął pod nosem:
- Portus
To byłoby dopiero zabawne, gdyby woźny postanowił nie zdążyć odrzucić przedmiotu. Samo wyobrażenie jak ta menda ląduje na cholernej Syberii było dla Ślizgona na tyle zabawne, że nie potrzebował nawet żeby to zadziałało tak jak zamierzał. I tak już trochę sobie odrobił fakt że miał wrażenie że mu zaraz nogi się ugną, od pulsującego bólu. Skurwesyn wiedział gdzie uderzyć.
Argus Filch
Argus Filch

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyPią 19 Paź 2018, 22:11

Pod swoją łysiejącą, obitą i obficie pokrytą popiołami kopułą, Argus nawet nie przewidywał czegoś takiego jak ścieżki myślowe schodzące na instynkt samozachowawczy. Gdyby ktoś mu powiedział, że zamiast wydzierać i się szarżować na obecnego tu Ślizgona, rozsądniej było już udawać zawał, albo po prostu ratować się ucieczką - chociażby przez okno - to najpewniej Filch zmierzyłby jego lewicę i prawicę swoim pełnym pogardy, zezowatym spojrzeniem. Wszak nikt nie będzie ani upominał ani pouczał Argusa Filcha, jedynego woźnego szkoły, Stróża Porządku i Regulaminu. Chyba, że byłby to sam dyrektor, ale Albus Dumbledore nie miał dla niego czasu co najmniej od rozpoczęcia roku. Nawet nie pofatygował się odwiedzić prawie że umierającego członka grona pedagogicznego po feralnych wypadkach na lekcji!
Chociażby ze wzgląd na to, jak bardzo kadra szkoły miała w poważaniu jego nieszczęście, nie zamierzał popuszczać temu nikczemnikowi. Wraz z serią gazów najwyraźniej ulotnił się i strach charłaka, bo nawet teraz, zalegając na posadzce miotał się w szale, niczym skołowany śledź wyrzucony na pokład. I najpewniej podobnie śmierdział...
- Aghrrrr - pod wpływem wzmożonego wysiłku jakim było okładanie nóg chłopaka sfatygowaną szuflą, woźny rzęził teraz jak dogorewający gruźlik. Obrazu grozy zdecydowanie dopełniał jego wizerunek, zapoconego i obsypanego popiołami starucha. Z szałem w oczach i niemalże już pianą na ustach. Jego rozjuszone krzyki przerwał tylko łomot upadającej miotły, która tym razem oszczędziła jego sfatygowany czerep. W momencie, kiedy Marcus zniknął mu z zasięgu ciosów, Argus podejrzanie sprawnie jak na swoje postępujące reumatyzmy, osteoporozy i cały arsenał chorób wieku starczego, pogramolił się na kucki, gotowy wstać z pomocą klamki od drzwi. Nadal nie zamierzał porzucać szufli, która tak sprawnie strzaskała piszczele tego oprawcy. Jednym z plusów tak karkołomnego upadku był fakt, że zdecydowanie nieprzydatny gips na kolanie Wielebnego rozpadł się na skorupy, sprawiając, że noga mimo piekielnego bólu nadawała się teraz do użytku. I o dziwo zginała!
W całej tej głupocie charłaka, miał on tyle szczęścia, że na Hogwart narzucono wiele zaklęć ochronnych. W tym blokadę na możliwość korzystania z teleportacji. I gdyby nie to, Filch najpewniej zostałby teraz pogrzebany pod kilkumetrową warstwą śniegu gdzieś na Syberii.
Zaklęcie miało jednak skutki uboczne...
- Ty parszywy nicponiu! Napadłeś na pracownika szkoły! - wycharczał staruch, tym razem w pozie godnej homo sapiens, sadząc się na postać Gloma z metalową szufelką... Niestety nie zdążył wyartykułować swoim skrzeczącym głosem, co też zamierzał zrobić bądź co powinno spotkać Marcusa za jego zachowanie, bo oto przedmiot sprzątający zawibrował porywając Argusa w osobliwym tańcu aż po sufit. Stetryczały mężczyzna wykręcił kilka młynków, nawet nie myśląc puścić ów feralny przedmiot, przez który właśnie przeszlifował strop w swoim gabinecie. Z głośnym brzdękiem szufelka po prostu przytwierdziła się do sufitu, trzymając tam wiszącego na jednej ręce Argusa Filcha.
- TY PRZEKLĘTA ŁACHUDRO! - zawył Wielebny, nieudolnie próbując utrzymać się trzonka szufli. - NATYCHMIAST ŚCIĄGNIJ - nie dokończył, bo oto jego sękate ręce postanowiły odmówić mu posłuszeństwa i starzec poleciał w dół, niesiony siłą grawitacji... swoim kościstym tyłkiem wprost na biurko. Z gracją worka kartofli niemalże przyprawił sędziwy mebel o zapadnięcie się, jednak to kość ogonowa charłaka znacząco oberwała w tym starciu. Kaprawe oczka zrobiły się wielkości spodków, a zeschnięte usta wygięły w grymasie boleści, kiedy pół zemdlony woźny leciał do tyłu, wywijając numerami butów. Ogłuszony bólem nawet nie drgnął na posadzce, z nogami przewieszonymi przez nadpęknięty blat biurka.
Marcus Glom
Marcus Glom

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyWto 12 Mar 2019, 14:06

Glomowi szczerze mówiąc zrobiło się najzwyczajniej w świecie trochę niedobrze, gdy obserwował to pokraczne stworzenie. Mieszanka obrzydzenia, niechęci i żądzy mordu wymalowała na jego twarzy lodowaty grymas, sprawiając że bardziej przypominał aktualnie wysłannika sędziwej kostuchy niż ucznia Hogwartu. Sam fakt że ta żałosna jednostka odważyła się mu ubliżać, był już wystarczająco nieadekwatny do tej sytuacji, a jeśli doda się do tego fakt ze charłaczyna nawet nie wpadł na pomysł żeby zamiast próbować się "bronić" pomimo braku zdolności magicznych, to ta cała sytuacja była wręcz kuriozalna.
- Napiszę Ci to na nagrobku - powiedział cichym, lodowatym głosem który brzmiał bardziej jak syk wkurwionego bazyliszka niż słowa wyrzucane przez struny głosowe brytyjskiego nastolatka.
Prychnął pod nosem kiedy jego zaklęcie nie odniosło spodziewanych skutków - złośliwy woźny nawet nie potrafił posłusznie przenieść się gdzieś w lodowate ostępy krain niewspierających zdrowe życie - jak na złość, ta wredna menda nawet teraz zamierzała go irytować. Ta nędzna parodia czegoś, czym ludzkość nigdy nie będzie doprowadzała go do szału, a jego opanowanie już dawno poszło w las. Poważnie zastanawiał się nad ukróceniem życia tego wrednego bydlaka - niestety, nie mógł sobie na to jeszcze pozwolić, potrzebował jeszcze wiele czasu tutaj zanim uda mu się osiągnąć jego cel. Tylko to powstrzymało mordercze zaklęcie które cisnęło mu się na usta - chociaż, czy trochę czarnej magii by zaszkodziło? Pewnie tak, cholery są na to wyczulone, zaraz mu tu wpadnie aspirant Konewka wraz ze swoją świtą paskud z biura aurorów. Wstrzymał więc konia różdżkę. Nigdy nie pozwalają mu się pobawić porządnie, taki to już ciężki los Ślizgona. Niestety, musiał się powstrzymać, zatrzymać tą rządzę mordu bo ubicie Argusa w jego własnym gabinecie było mniej rozważnie niż krzyczenie w Atenach "fuck the polis". Więc zanim przeważyłaby jego prawilna strona (nienawiść do aurorów, tak zostałem wychowany), to potrzebował chwili. Trochę złagodził sprawę fakt, że charłak zwisający z sufitu był tak komiczny, że wręcz nie mógł powstrzymać się od sarkastycznego parsknięcia. I w końcu spadł - a może skoczył? Jedno jest pewne - gdyby Filch wiedział, co właściwie go jeszcze czeka i jakich przyjemności może się spodziewać ze strony Gloma, to rzekłby sobie "nie za taki Hogwart spadałem".
- Ściągnąć to ja mogę na Ciebie nieszczęście - mruknął tylko, nie wiedząc czy do niego czy do siebie. W tej pozycji Ficlh wyglądał jeszcze gorzej, więc pozwolił sobie na kolejny grymas obrzydzenia który przelał się przez jego oblicze.
- Depulso - mruknął, celując w charłaka, żeby zszedł mu z oczu. Albo żeby sobie nim po prostu pomiotać po pomieszczeniu, kto tam Marcusa wie. Trzymając ciągle różdżkę w pogotowiu, na wypadek gdyby woźny próbował jeszcze czegoś głupiego, po czym zaczął grzebać mu w szafie. Klasyczne narzędzia tortur na pewno mu się przydadzą, więc chętnie by je sobie pożyczył. Co my tu mamy?
Argus Filch
Argus Filch

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyWto 12 Mar 2019, 21:10

Zapewne osoby postronne - zwłaszcza te w szatach uczniowskich - mogłyby mieć niezwykły ubaw z gimnastyki, którą przymusowo uprawiał tutaj woźny i która ze zdrowiem nie miała nic wspólnego. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że testy sprawnościowe dla wojska to przy tym matczyne głaskanie po pośladkach. Tymczasem tyłek Argusa, a raczej jego starcze gnaty promieniowały takim bólem, że biedny Wielebny nie potrafił stwierdzić, czy jest jeszcze przytomny, czy ten koszmar mu się dalej śni. Mimo, że był sprytny i żywotny niczym karakan z Czarnobyla, teraz, leżakując w tej niecodziennej pozie, był już niemalże przekonany, że dokona żywota. I w tak oto podniosłej chwili, kiedy pan Filch spodziewał się raczej, że zaraz go żywcem do nieba wezmą, za jego zasługi i trudy życia... jego stargane truchło zostało zrzucone z tego, co kiedyś było biurkiem i solidnie gruchnęło w - jeszcze pozostające w użytku - drzwi. Teraz Argus Filch był już jedną nogą na tamtym świecie, a przy tym wędrówkę w zaświaty przyjdzie mu odbywać pół boso... albowiem jeden z jego wyświechtanych laczków zaginął gdzieś po drodze, kiedy charłak wykonywał lot szmacianej lalki aż pod wejście gabinetu. Powykręcany w groteskowej pozie, z dziurawą skarpetą, oklejony popiołem. W tak mocno niesprzyjających okolicznościach jego dobra osobiste padały właśnie ofiarami grabieży największego nicponia, jakiego nosił Hogwart. A on, Argus Filch pozostawał nieprzytomny, co prawdopodobnie w tych okolicznościach było wręcz pożądane. Widząc swoje cenny artefakty - w tym zabytkową szczotkę do klozetu, pamiątkę rodzinną - prawdopodobnie dostałby wreszcie prawdziwego zawału, którego spodziewał się już od dwóch dekad...
Nash Padmore
Nash Padmore

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyWto 12 Mar 2019, 21:27

Naczelny magnes na pecha, Ponury Żniwiarz i ulubieniec wszelkich sytuacji bez wyjścia, po raz kolejny został wystawiony przez los na próbę. A owy los właśnie inwestował w pampersa, bo to co miało spotkać młodego Padmore'a przyprawiało go najpewniej o nietrzymanie moczu i napady śmiechu. Wytypowany na ofiarę przez samą profesor McGonagall, najpewniej z powodu aż nazbyt charakterystycznej powłoki cielesnej, człapał właśnie na przeklęty parter żeby nawiedzić progi Argusa Filcha. Miał kilka kondygnacji schodów by przemyśleć to, czy polecenie służbowe jakie wydała mu nauczycielka to jakiś nieuzasadniony akt zemsty, czy niewiedza, czym to się najpewniej skończy. Woźny prędzej spodziewałby się wiekowej bibliotekarki w lateksach, niż odwiedzin Ślizgona pod pozorem przejęcia kartonu kredy...
Przez dłużą chwilę zatrzymał się przed jedną ze zbroi, przejmując od niej pordzewiałą tarczę bo Wielebny najpewniej zasadzi się na niego z miotłą, a wbrew pozorom, swój ponury czerep bardzo sobie cenił w jednym kawałku. Znajdując się już w połowie korytarza, do jego uszu doszły krzyki Argusa, dość mocno niecodzienne, biorąc poprawkę na jego rzekomo stan agonalny. Pełen obaw Nash podszedł ostrożnie i przez chwilę boksował się z myślami, zastanawiając co do ciężkiej cholery on tutaj robi i że rozsądniej iść zrobić włam do kantorka charłaka, niż pytać tego obłąkanego dziada o przysługę. Po kilku zgrzytach i grzmotnięciach nastąpiła jednak cisza, więc Padmore postanowił zapukać jak ostatni idiota a potem przybrać minę godną jeszcze większego idioty, kiedy drzwi od argusianego przybytku po prostu poleciały bezwładnie, jakby ich związek z futryną nigdy nie istniał. W otworze owej cuchnącej pieczary Ślizgon nie zauważył nikogo innego jak Gloma, co już całkiem przyprawiło go o wyraz absolutnej konsternacji malującej się na obliczu.
- Kurwa - powołał się na na pannę lekkich obyczajów, przechodząc nad krawędzią dziwnie zalegających drzwi - Co ty tu robisz Glom? Gdzie Wielebny? - szybki rzut okiem po wstrętnej kanciapie utwierdził go w przekonaniu, że gospodarza najpewniej tu nie ma - Wykitował?
Pytanie było nad wyraz trafne, tak się bowiem składało, że jestestwo Argusa Filcha, czy może raczej to, co z niego pozostało, znajdowało się teraz w krypcie, jaką stanowiły wyważone drzwi i parę obtłuczonych gratów, które ratowały go przed zgnieceniem na placek.
Marcus Glom
Marcus Glom

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptyWto 12 Mar 2019, 23:19

Glom był zdecydowanie w szoku. Filch wreszcie zrobił mu tę przysługę i przestał się poruszać. Co prawda nie sądził by woźnemu się zeszło, aż tak dobrze to raczej nie ma, jednakże to zawsze coś że przez resztę jego odwiedzin być może nie będzie musiał wysłuchiwać jego nędznego charkania. Zaczął więc przeszukiwać te rzeczy wypatrując czegoś ciekawego i zgarniając do torby co ciekawsze rzeczy - przyrząd do miażdżenia kciuków wyglądał obiecująco, łańcuchy oczywiście się przydadzą, brzeszczot...a niech będzie, co mu szkodzi. Bat również wziął, dobra chłosta nikomu jeszcze nie zaszkodziła - a w każdym razie nigdy nie zaszkodziła osobie wymierzającej ową chłostę, a o to przecież chodziło, prawda? Wtem znalazł coś osobliwego - dlaczego pośród narzędzi tortur znajdowała się szczotka do kibla? Czyżby Filch za starych dobrych czasów, wsadzał ją osobom ukaranym w...bueh, nie brzmi to zbyt przyjemnie. Trzeba przynajmniej oddać, że finezyjne to rozwiązanie - ba, niektóre uczennice zapewne oddałyby wiele aby być tak ukarane. A przynajmniej tak mogłoby być, gdyby zamiast tej szkaradnej parodii człowieka, woźnym był jakiś przekoksiony bubek z amerykańską szczęką. Tak czy siak nie uważał żeby chciał to zabierać, w końcu nie wiedział kto i gdzie właściwie to miał. Uznał więc że najlepiej będzie się tego gówna pozbyć - tak po prostu, żeby trochę dopiec wrednemu charłakowi. Odrzucił ją i potraktował ją szybkim zaklęciem:
- Reducto
Teraz mógł spokojnie wrócić do przebierania rzeczy woźnego. A raczej mógłby, gdyby nie fakt że na korytarzu rozległy się kroki. No to pięknie, pewnie już aurorska brać idzie mu dokopać za znęcanie się nad zwierzętami. Te nędzne robaki zapewne rzucą mu wyzwanie. Mógł się schować. Mógł uciekać. Albo zaryzykować trochę bardziej niż do tej pory i spróbować takiego potraktować zaklęciem, zanim ten zorientuje się co tu właściwie się oddumbledorza. Tak, ta ostatnia opcja wydawała się wręcz interesująca. Auror trainer, Marcus Glom, zasłynął ze sprawdzania refleksu aurorów. Czekał więc w spokoju, celując różdżką w drzwi, tak żeby mieć pewność że następna osoba która przejdzie przez te drzwi dostanie prosto w twarz zaklęciem. Kiedy więc drzwi padły na charłaka, co niesamowicie rozbawiło Ślizgona, rzucił tylko:
- Drętw...hmmm - nie skończył, bowiem zorientował się że ani to auror ani nauczyciel, tylko Nash Padmore, we własnej osobie. Ta nędzna spierdolina, żałosna jednostka godna tylko i wyłącznie pogardy, ten chodzący śmietnik zwany potocznie jednym z jego najlepszych kumpli. No proszę, ta wizyta może okazać się ciekawsza skoro ta pechowa menda zjawiła się żeby dorzucić swoje trzy grosze.
- Nie musisz się przedstawiać przyjacielu, dobrze pamiętam jak masz na imię - zakpił zamiast dzieńdobry. W końcu trzeba kolegę przywitać mała dawką męskiej przyjaźni, w czystej jej postaci.
- Hmm, chyba wciąż żyje. Za drzwiami się schował - odpowiedział Ślizgon spokojnie. Ciekawe czy jakby tak skoczyć na drzwi, to razem z Argusem utworzyłyby one huśtawkę? Można by się pobujać. Zawsze to jakiś plan, prawda?
Nash Padmore
Nash Padmore

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 13 Mar 2019, 15:47

Próby optymizmu, jakie podsuwały mu wizję Irytka zakładającego Argusowi zużyte gacie na twarz, albo podcierającego się w locie jego cenną kartoteką, prysły w jednej minucie. A raczej poległy niczym drzwi gabinetu. Ze wszystkich złośliwych stworzeń, które mogły się znęcać nad woźnym w jego cuchnącym sanktuarium, musiał przyznać, że akurat Gloma się nie spodziewał, co najpewniej prezentowała teraz jego głupawa mina.
- Dzięki za oszczędzenie facjaty, może mi się jeszcze przydać w kryminale - rzeczywiście, wjazd do pomieszczenia nie przewidywał oberwania zaklęciem, był zaledwie przygotowany na kij-fu w wykonaniu powykręcanego reumatyzmem woźnego.
- Wiedziałem, że to się tak skończy - burknął Ślizgon, rozglądając się po ruderze, która bywała już w nieco lepszym stanie. Miał nadzieję, że jego cela w Azkabanie będzie nieco bardziej przytulna.
- Mater Koteczków wysłała mnie po kredę do Wielebnego. To się nie mogło udać.
Nash słysząc odpowiedź co do stanu egzystencji Filcha, podążył wzrokiem za zgruchotanymi drzwiami. Dopiero teraz docierało do niego, jak bardzo mają przekichane, jeśli kogoś ruszy sumienie i postanowi odwiedzić charłaka, albo będzie inną ofiarą przysłaną po mopa czy inny sprzęt.
- Zapytałbym, jak to się stało, ale to bez znaczenia - po chwili namysłu pofatygował się wyciągnąć swoją własną różdżkę i posiłkując się "Wingardium Leviosa" zajrzał jak się sprawy za drzwiami mają. Argus leżał na wznak, zdecydowanie nieprzytomny i jedną nogą na tamtym świecie.
- Godny pochówek, nie ma co. Jeszcze jakiś oset w parchatym łapsku i byłoby po sprawie.
Drzwi opadły ponownie, odgradzając charłaka od świata żywych.
- A ty w zasadzie co tu robisz, Glom? Raczej nie wpadłeś w miłosierdziu zmienić staremu pieluchę... zaraz, czy to kajdanki?
Ciemne tęczówki skakały od jednego sprzętu do drugiego, mniej lub bardziej potrafiąc przyporządkować je do instrukcji obsługi. W każdym razie, Marcus zgromadził już sporo tego badziewia, chociaż Nash musiał przyznać, że wyglądające na zabytkowe berło do klozetu i tak kradło całą atencję. Mimo skłonności do masochizmu, jego głowa oszczędziła mu podpowiedzi do czego Argusowi mogło służyć, zakwalifikowane jako narzędzie tortur...
Zapewne ktoś bardziej normalny w tej chwili próbowałby stworzyć pozory, że woźny żyje, kanciapa stoi a świadków nie było, jednak Padmore wiedział, że to daremne. Nie widząc żadnego optymistycznego wyjścia z tej chorej sytuacji, po prostu wyszperał nieco rozmemłaną paczkę papierosów i złamał kolejny punkt regulaminu, odpalając używkę w gabinecie Stróża Prawa.
- Zaproponowałbym, żeby tą ruderę puścić z dymem, uwzględniając właściciela, ale Zgred nie zasłużył na karę śmierci. Może byśmy go chociaż wrzucili w barłogi dla pozorów? Nie chcę cię popędzać Glom, ale wiesz, że McGonagall ma syndrom nieprzepchanego komina czy inne owsiki i najpewniej przyjdzie sprawdzić, gdzie mnie wcięło.
Marcus Glom
Marcus Glom

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 13 Mar 2019, 16:29

- Twojej facjacie już nic nie zaszkodzi - odparł spokojnie Marcus. Dopiero po chwili zorientował się, jak źle wróży mu obecność Nasha w tym miejscu - ta pechowa świnia ściągnie mu na głowę pewnie pół szkoły. Ewentualnie dyrektora we własnej osobie. Albo co gorsza, kogoś kto zamiast go ukarać będzie pieprzył od rzeczy.
- Przyszedłem tylko i wyłącznie zadbać o komfort psychiczny biednego woźnego. Niestety rzucił się na mnie i próbował mnie zabić. A w każdym razie to moja wersja - odparł lekko. Bowiem w sumie nie było to nawet kłamstwo - ZADBAŁ o jego komfort psychiczny (aby przypadkiem go nie miał) a woźny go ZAATAKOWAŁ, więc w samoobronie musiał go powalić. Sprawę kradzieży narzędzi tortur a także nadmiaru samoobrony przecież można przemilczeć, prawda?
Nie, nie prawda, mieli kolokwialnie mówiąc przejebane i doskonale o tym wiedział, ale musiał przyznać że tak było zdecydowanie zabawniej niż siedzieć grzecznie na dupie - w końcu cały regulamin szkolny wymagał złamania, czy tego chciał czy nie. Szkoda że nie było tu Nemesis - mogliby razem wymyślić jakieś paskudne tortury dla wesołego woźnego. Padmore niestety był trochę zbyt...wypełniony potrzebą nie wpierdzielania się w niepotrzebne problemy, bo jego wrodzone szczęście i tak sprawiało że bez przerwy razem wpadali w kłopoty. To była różnica - Nash w nie wpadał, Marcus natomiast wychodził im naprzeciw z otwartymi ramionami.
- Myślałem żeby wypisać jego krwią na ścianach "było nas czterech, byliśmy uzbrojeni" albo "brak litości dla charłaków - oficjalni chuligani czystokrwistych krzewicieli woli Lorda Voldemorta" - odpowiedział spokojnie, zastanawiając się jak właściwie Nash zareaguje na to nazwisko - wiele osób obawiało się go. Obawiać się durnego nazwiska, które na pewno nie było prawdziwe - to dopiero zabawne. Glom absolutnie się go nie bał - ani nazwiska, ani samozwańczego Lorda. Nie od dziś bowiem wiadomo że Ślizgon miał nie do końca po kolei w głowie a jego zdanie na temat samego siebie było zdecydowanie zawyżone. Wspiął się na tyle wysoko na swoim ego, że upadek na pewno będzie bolesny - ale nie ma co uprzedzać faktów.
- Spokojnie, mam plan. Lepszy - odparł spokojnie i stwierdzając że wziął z szafy juz wszystko co miał ochotę zabrać, założył jednorazowe rękawiczki. W końcu nie zamierzał zmuszać się do dezynfekowania się latami. Chwycił charłaka i zaczął targać go w stronę szafy, po czym wtargał go do środka. Ile to pieprzone bydle waży, niech go diabli wydupcą. Kiedy już woźny znajdował się bezpiecznie w szafie, zamknął ją zaklęciem, aby przypadkiem nie uciekł - to by było trochę krępujące.
- To jak? Było nas czterech, śmierciożercy czy zwalamy wszystko na Blacka? - zapytał z takim opanowaniem, jakby właśnie pytał się kolegi czy piją dzisiaj earl graya czy rooibosa.
Nash Padmore
Nash Padmore

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 13 Mar 2019, 18:49

Zapewne było  w  tym zamku grono zarówno kobiet jak i mężczyzn, których podobna uwaga ugodziłaby nie tyle w ego, co przyprawiła o ból końcowej części przewodu pokarmowego. Zwłaszcza, kiedy podobną tezę wygłaszał taki przerośnięty dziwak jak Marcus Glom.
- Trudno się nie zgodzić. Przynajmniej loszki w tej szkole przyznałyby ci rację. - grymas, który najwyraźniej miał być uśmiechem, dopełnił dzieła, jakoby twarzostan Ślizgona rzeczywiście nie był szczególnej urody. Między jednym zaciągnięciem się nikotyną, a drugim, wysłuchał z nienaturalnym spokojem, co też Marcus zamierza w owej przerąbanej sytuacji. Tego, że był lepem na wszelkie nieszczęście, które ciągnęło się za nim jak muchy za Filchem, był świadom już od momentu jak przekroczył próg tej szkoły. Nawet jeśli wydawało się, że ten dzień będzie znośny, zawsze trzeba było mieć na uwadze, że Zgred właśnie wywołał pożar na pół szkoły. Bądź zaszły inne pośrednie okoliczności dodawane na konto Padmore'a. Na propozycję by smarować posoką po ścianach przybytku parsknął szyderczym śmiechem, bo w obecnej sytuacji mało było rzeczy, które mogły ją zamienić w jeszcze gorszą.
- Cóż, ten ostatni może by nam chociaż wynajął adwokata za te zasługi.
Sytuacja związana z konfliktem w świecie czarodziejów Padmore'a ni ziębiła ni grzała. Pozostając poza strefą konfliktu, jednocześnie mogąc się wylegitymować rodowodem bez skazy, stawał się wręcz ignorantem w tej kwestii. To też na powołanie się na Tego Którego Imienia Nikt nie Chce Powiedzieć Bo Nie, nie zareagował w żaden pospolity sposób. Prawda była taka, że jeśli owy Lord rzeczywiście jest tak mocarny jak twierdzą, to i tak go zmiecie z powierzchni ziemi, jeśli będzie miał takie chcenie-zamarzenie. Był na tyle pechowym człeczyną, że miał tego pełną świadomość.
W momencie kiedy towarzysz z Domu Węża, postanowił po raz kolejny przemienić się w nadwornego proktologa, ze swoimi lateksowymi rękawicami na grabach, Nash przez chwilę myślał, że zaraz na prawdę będą robić graffiti z płynów ustrojowych Argusa Filcha. Już miał nawet zapytać czy Marcus nie ma jakichś zapasowych, bo nie wiadomo czy Wielebny był kiedykolwiek szczepiony... kiedy tyczkowaty Ślizgon wyciągnął nieprzytomne truchło z pod drzwi i z lekkim wysiłkiem zatrzasnął je w szafie.
- Stary, chyba mam jeszcze lepszy plan. - oczy bruneta aż zaświeciły, a pomysł jaki zrodził się w jego chorej głowie był tak idiotyczny, że trzeba go było natychmiast zrealizować.
- Pierdolnijmy tę szafę do sali od OPCM. Trzecioklasiści mają za kilka godzin lekcję o boginach. Przyda im się chrzest bojowy.
Niedopałek skończył na szczątkach biurka, kiedy Nash robił wzrokowe rozeznanie, czy jest szansa wytachać badź wyfrunąć  mebel bez świadków.
- Jak nie policzyliby tego na konto Blacka, to kurwa przysięgam, sam pójdę i się przyznam. Ten pomysł jest dostatecznie debilny żeby zrobić go pierwszym podejrzanym.
Wstyd się przyznawać, ale było coś ekscytującego w pogarszaniu swojej sytuacji. Nieprzytomny woźny najpewniej nie podzielał tego entuzjazmu do wzmożonych wyrzutów kortyzolu, tak samo nieszczęsny trzeci rocznik, któremu najpewniej wypadną różdżki widząc wytaczający się, smrodliwy łachman z równie obskurnej szafy.
- Trza by tylko dziada potraktować Jęzlepem. Jak zacznie chlipać o nicponiach to nici z niespodzianki.
Marcus Glom
Marcus Glom

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 13 Mar 2019, 19:15

- Przydałoby się żeby do czegoś się przydał - odparł spokojnie Glom. Kiedy usłyszał z kolei o planie kolegi przyznał mu jedno - nawet jeśli jest pechowcem który zawsze sprowadza na niego nieszczęście, które dosięga jego samego w pakiecie, to miał wystarczająco oleju we łbie żeby było zabawnie. Trzeba mu to oddać - plan był aż nadto zabawny a i zapewne ułatwiłoby to zrzucenie winy na Slizgonów.
- To definitywnie najgorszy plan jaki słyszałem w przeciągu ostatnich dni. Jest ryzykowny, wpędzi nas w większe kłopoty, ma małe szanse powodzenia. Dodatkowo stawiam honor Gryfonów, że ktoś nas przyłapie. Ten plan jest debilny, Nash - powiedział tonem, jakby właśnie opieprzał swojego małoletniego wychowanka - Podoba mi się - dodał i nagrodził koleżkę półuśmiechem. Już wręcz nie mógł się doczekać. Chociaż fakt faktem - dałby sobie rękę uciąć, że jak zwykle wszystko pójdzie nie po ich myśli. To tylko sprawiało że wydawało się to ciekawsze, w końcu nie bez powodu od dawien dawna praktykował opracowywanie najróżniejszych wymówek. Jakoś tak to wyszło, że szlabany dostawał niebywale rzadko jak na ogrom rzeczy które odpierniczył przez cały dotychczasowy proces edukacji. Jakoś to będzie.
- Ale mogłeś to powiedzieć zanim zamknąłem tą szafę. Alohomora - mruknął i otworzył ponownie drzwi. A co za tym idzie - HELLO ARGUS MY OLD FRIEND. I CAME TO CAST SPELLS ON YOU AGAIN!
- Jęzlep. Bubonem. Mimble Wimble. Fallo. Obscuro - rzucił krótką wiązankę na woźnego. A co, niech będzie jeszcze zabawniejszy jak już mu się uda wydostać z szafy. Bogin Filch, trochę taki niepełnosprytny. Dorzucił mu jeszcze upiorogacka, a co, niech będzie. Po namyśle wpadł na jeszcze jeden genialny pomysł. Chwycił za miotłę, wrzucił ją do szafy i potraktował kolejnym zaklęciem:
- Flagrante
W końcu jak tylko woźnemu uda się cokolwiek zrobić, to złapie za miotłę żeby zaatakować "nicponi, obwiesiów i hultajów" i inne takie. Co by mu tu jeszcze dodać?
- Chyba skończyłem. Chyba że Ty masz jeszcze jakiś sprytny plan, jak ubarwić widowisko?
Nash Padmore
Nash Padmore

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 EmptySro 13 Mar 2019, 21:08

Mimo, że zgrywali opanowanych dorosłych, tylko głupi by nie zauważył, że na możliwość wpakowania się w kłopoty jak banda ostatnich debili, praktycznie ich roznosiło z uciechy. Była w tym jakaś chora, wręcz perwersyjna przyjemność grać pierwsze skrzypce w kronikach woźnego i na językach uczniów, mimo, że bezpośrednio żaden ze Ślizgonów by się nie przyznał. A jak przy okazji mogli wciągnąć w to bagno nadętych głupków z Domu Lwa, to zacierali wręcz ręce na to przedsięwzięcie. Nash znał Marcusa aż za dobrze, żeby nie wiedzieć, iż pod pozorną łajanką zarzucającą mu niski poziom inteligencji, tak na prawdę dostaje okejkę na tak porąbane łamanie regulaminu. Plan był tak głupi, że prawdopodobieństwo iż ktoś się domyśli obecności woźnego w szafie, jest równie wielkie, jak to, że po drodze do miejsca swej destynacji posuną przesuną jeszcze jakieś Puchonki. Albo potkną o worek ziemniaków.
- Oświeciło mnie równocześnie z pierdolnięciem drzwiami - brunet wzruszył ramionami a na jego ustach dalej błąkał się
szyderczy uśmieszek. Wiązankę zaklęć i towarzystwo miotły dla lulającego Argusa skomentował pochlebnym gwizdnięciem.
- Niezły diss Glom. Po czymś takim część tych dzieciaków może narobić w gacie. Ciekawe czy jest jakaś miejscówka skąd da się oglądać ten spektakl. Może z okien korytarza?
Tymczasem Nash swoim prywatnym patykiem z olchy niedbałym "Reparo" zespoił nieco do kupy biurko woźnego, a jeszcze mniej dokładnym "Chłoczyść" przegarnął graty pod ścianę. Lepiej nie było zostawiać kompletnego pobojowiska, ktoś mógłby się zbyt szybko zainteresować ich włamaniem.
- O ile ten argusiany czasomierz nie żyje własnym życiem, to mamy jakieś dwadzieścia minut, zanim ludzie wylezą z lekcji, jakieś dziesięć zanim Kocia Mać postanowi wysłać za mną skrytobójców i żadnej pewności czy ktoś nie wyjdzie z zajęć do przybytku dumania. Generalnie mówiąc, liczę na to, że będziemy tak niecodziennym widokiem, że w efekcie nikt nie zwróci na nas uwagi.
Ślizgon jeszcze raz omiótł wzrokiem pomieszczenie, ostatecznie zadzierając łeb, żeby móc spojrzeć na tyczkowatego partnera w zbrodni.
- Gdybyśmy się rozmyślili na ostatniej prostej, zawsze można sprawdzić co pierwsze doturla się na parter - szafa z Filchem czy jego wychodek z trzeciego piętra. Irytek uwielbia go opróżniać. Jak rozrzucimy trochę gówna i środków czystości po drodze, to będzie kolejnym frajerem na którego można zrzucić odpowiedzialność. A poza tym w tej zbroi przy kiblach mam butlę ognistej na czarną godzinę, na pewno czuje się samotna.

/zt Marcus, Nash, Argus w szafie - > kontynuacja: Korytarz
Sponsored content

Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet pana Filcha   Gabinet pana Filcha - Page 5 Empty

 

Gabinet pana Filcha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

 Similar topics

-
» Gabinet Czarnego Pana
» Kartoteki Filcha
» Listy do A. Filcha
» Poczta pana Fimmela
» Poczta pana Lestrange

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Parter i lochy
-