IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Lucas Wildstrawberry

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 13:39

Opis wspomnienia
Łamanie punktów regulaminu szkoły w toku. Tym razem padło na wyprawę do Hogsmeade, choć kto wie czy jakaś część Hogsmeade nie będzie chciała wrócić razem głównymi bohaterami.
Osoby:
Marcus Glom, Nemesis Sigita
Czas:
listopad, 1977
Miejsce:
Hogsmeade



Spędzali ze sobą prawie każdą noc od pamiętnego dnia z Zakazanym Lasem w tle. Gdy wszystkie gwałtowne emocje związane ze słowami, które padły się uspokoiły Nemesis wróciła do siebie. Z powrotem była wredną mendą, której pogarda utkwiona w spojrzeniu potrafiła czasem najprawdziwsze obrażenia. Butna, okrutna dla młodzików i tych, którzy zaskarbili sobie większe pokłady jej niechęci. Stara, dobra Sigita. To, co się zmieniło zostało w jej wnętrzu, choć wciąż łapała się na tym, że nie wie jak to nazwać. Cichy głos z tyłu głowy podpowiadał, że trzeba będzie prędzej czy później określić relację jaka łączyła ją z Glomem, a przy okazji przydałoby się nazwać w tym wszystkim samego Gloma. Póki co jednak odsuwała to od siebie, spychała daleko, daleko w głąb, obawiając się, że taka próba zniszczy ten pieczołowicie, choć instynktownie budowany domek z kart. Więc odrzucała wszelkie myśli tego typu, a świadomość jak bardzo jedna strona tej budowli jest krucha miała przyjść kilka miesięcy później.
Tego dnia jednak wszystko było w porządku. Nem obudziła się u Marcusa, a raczej Kraken ją obudził, tupiąc energicznie po jej twarzy. No tak, lekcje. Te siódmego roku zaczynały sie tego dnia znacznie wcześniej niż niektórym białowłosym farciarzom, o czym pająk postanowił dzielnie przypomnieć. Z cichym westchnieniem i zwinnością węża wyśliznęła się spod ramienia Ślizgona. Już zdążyła zauważyć, że miał wyjątkowo mocny sen, co z przyzwyczajenia zanotowała na wypadek, gdyby jednak kiedyś musiała go zabić.
Ubrała się sprawnie, chwyciła kawałek pergaminu i napisała jeszcze wiadomość, która będzie czekała na szafce nocnej chłopaka.
"Żeby nie było, że nie dbam o twoją edukację. Za bycie wzorowym uczniem w dniu dzisiejszym mam dla ciebie nagrodę - a dobrze wiem, że uwielbiasz, gdy moje usta są na tej konkretnej wysokości.
Nemesis"

Zahaczyła jeszcze o swoje własne dormitorium, gdzie przebrała się w mundurek, podwinęła jak zwykle spódniczkę, spakowała potrzebne książki i pognała, wiedząc, że dla niej też znajdzie się nagroda. Po południu to wręcz na to liczyła, bo dzień był niespecjalnie ciekawy, na dodatek złapała wybitnie kiepską ocenę z pracy domowej. Gdy wracała do siebie nawet od niechcenia rzuciła na jakiegoś dzieciaka upiorogacka. Najpierw zaczęła się zastanawiać dlaczego użyła czegoś tak żałosnego, ale zobaczywszy, że tyle najwyraźniej wystarczyło, by przyprawić młodzika o stan przedzawałowy zrobiło jej się lepiej. Już po przekroczeniu progu Pokoju Wspólnego stwierdziła, że potrzebuje tego dnia czegoś od życia. Wysłała Krakena na przeszpiegi, a gdy ten obwieścił jej, że Marcus jest u siebie, na dodatek sam nie wahała się ani sekundy. Wparowała bez pukania, zrzucając z ramienia torbę i zamykając za sobą drzwi zaklęciem.
- Mam nadzieję, że byłeś dzisiaj wzorowym uczniem. - powiedziała z szelmowskim uśmiechem podchodząc do Ślizgona i odpinając jego spodnie. - Bo nie klękam z byle powodu.
I klęknęła. Tak jak podejrzewała, ona sama też dostała później coś od życia, więc dopiero po dwóch godzinach dopalała swojego papierosa. Tym razem ona przyniosła dwie paczki do podziału, obie jeszcze wczoraj miały innych właścicieli.
Zarzuciła na siebie tylko szatę, bo co jak co, ale w listopadzie już nawet w dormitorium potrafiło czasem zawiać jakimś przeciągiem. Poza tym grube ściany z kamienia nie były zbyt dobre w grzaniu. Przeciągnęła się i spojrzała na Gloma, przesuwając palcem po jego ramieniu.
- Nie wiem jak ty, ale ja chętnie wybrałabym się do Hogsmeade. Twoje ramię nie ucierpi, chyba, że obok nas przysiądzie nowa odmiana magicznego stworzenia, znana jako Chlejące Licho.
Marcus Glom
Marcus Glom

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 16:42

Był z siebie bardzo zadowolony, że jego charakter nie zrobił mu takiej krzywdy by nie potrafił rozgraniczyć. Czuły...kochanek dla Nemesis. Absolut dla świata. To było bardzo ważne, by nie popełniać głupich błędów i nie przenosić ich relacji na świat zewnętrzny. Trochę obawiał się że zmięknie przez wpływ niewiasty. Na szczęście tak się nie stało.
Kiedy wstał rano, z jakiegoś durnego powodu na widok liściku pojawił się na jego ustach szeroki uśmiech. Coraz mniej się rozumiał - od czasu Zakazanego Lasu absolutnie nic się nie zmieniło. Dalej nie potrafił zdefiniować tego co ich łączy, wiedział jednak że łączy ich to bardzo i zdecydowanie mu się to podobało. Gdzieś w tle pojawiały się dziwne określenia na ich spotkania. Odrzucał je wszystkie, uważając za irracjonalne mimo to w dalszym ciągu nie potrafił nie cieszyć się na samą myśl ze spotkanie z kimś, kogo kiedyś uważał za najgorszą odmianę podczłowieka. Jak te czasy się zmieniają. Wypełniała mu wiele czasu wolnego. Widywali się od wieczora aż do poranka, nie jednej nocy nie przesypiając spokojnie a jego koledzy z dormitorium powoli zaczynali go nienawidzić. Nie raz nie dwa szantażem zmuszał ich do spędzania nocy w pokoju wspólnym. Czasem siłą. Różnie bywało, jednakże każdy wiedział że z Glomem lepiej nie zadzierać, a gdy miał u boku Nemesis - to może się skończyć pod ziemią. Przystawali więc na to, chcąc nie chcąc. Kiedy jego...nieważne. Kiedy Sigita go odwiedziła, w odpowiedzi posłał jej tylko spojrzenie pełne swojego rodzaju dumy i pychy, mówiąc tylko:
- Jestem absolutem. W każdej dziedzinie jestem wzorowy
Potem stracił rachubę czasu - za dobrze się bawił, żeby zastanawiać się ile czasu właściwie minęło. Zresztą komu to było potrzebne - czas był względny, co już zdążył zauważyć.
- Do Hogsmeade? Och nie, przecież to zabronione - zażartował, a ona już doskonale wiedziała że wchodzi w to, prawie tak entuzjastycznie jak w nią. Rozbawiło go Chlejące Licho - to brzmiało jak jakiś Ślizgon, który już czwarty rok siedzi w trzeciej klasie. I ogólnie ma już około 42 lat i sporadycznie wpada na lekcje, nakazując wszystkim oddalić się w trybie nagłym. Ubrał się, zabierając ze sobą oczywiście papierosy, różdżkę i awaryjną torebeczkę białego proszku - nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, warto mieć przy sobie jakiś motywator. Skorzystali z jednego z tajnych przejść - na szczęście znał już szkołę na tyle, że pomimo iż nie skorzystał w życiu ze wszystkich, to przynajmniej połowa nie była mu obca. Gdy już znaleźli się w wiosce, to wiedział że mogą odhaczyć punkt na liście. Nie wiedział za to jednego, w końcu to on był tutaj zaproszonym gościem. Co właściwie dziewczyna zamierza tu robić? Czekał uprzejmie, aż wyjawi mu swój genialny plan.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 17:17

Czasami równie dobrze mogła już żyć setki lat i byłaby w stanie uwierzyć, że zna się z Marcusem od początku tego życia. Kiedy już sobą nie gardzili, nie rywalizowali starając się upokorzyć nawzajem, sprowadzając do poziomu poniżej parteru, a dookoła nich jedynymi iskrami było pożądanie wszystko wydawało się takie naturalne, właściwe. Zupełnie jakby nie było okresu bez takiego stanu rzeczy.
Gdy tak szli w stronę tajemnego przejścia złapała się na tym, że chciała chwycił chłopaka za rękę. Szybko się powstrzymała stwierdzając, że to by było nie na miejscu, zbyt... właśnie, jakie? Nie wiedziała, miała tylko pewność, że nie jest na to gotowa, żadne z nich może nie być. Po co utrudniać? Niech zostanie jak jest, to brzmiało dużo łatwiej i przyjemniej.
Kiedy znaleźli się w Hogsmeade, wychodząc przez klapę w Miodowym Królestwie nie omieszkała skorzystać z okazji i po pierwsze, wejść tam przed nim, by mógł przez moment zerknąć na jej bieliznę(tym razem zostawiła spodenki z premedytacją w dormitorium), a po drugie od razu zakupić kilka cukrowych piór. To był jej ulubiony towar w tym sklepie i ilekroć miała okazję to ubezpieczała się w cała torbę. Zauważyła jak Glom patrzy na marcepan, więc gdy tylko wyszły z Miodowego Królestwa wsunęła mu go bezceremonialnie do ust.
- Okej, jesteśmy. - powiedziała, rozglądając się po okolicznych domkach jak gdyby nigdy nic. - Skoro i tak ten punkt regulaminu już za nami to można przy okazji skorzystać i się trochę zabawić. Zaczęłabym od napicia się czegoś procentowego, codzienna dawka alkoholu dobra rzecz. Jakiś sprzeciw wysoki... - zlustrowała go z sugestywnym uśmiechem. - ...sądzie?
Nie wierzyła i tak, że Ślizgon nie przystałby na okazję do napicia się, nawet jeśli nie mieli tutaj szałowego wyboru trunków, które powaliłyby na kolana tak wybredne jednostki. Nielegalne wypady poza teren szkoły miały to do siebie, że wszystko wtedy smakowało lepiej. Już chciała pociągnąć go za rękę, ale ograniczyła się do rękawa po ułamku sekundy zawahania. Chwile myślała czy nie udać się do Gospody Pod Świńskim Łbem, ale potem spojrzała na kapelusz Marcusa i skierowała swoje kroki do Oberży Pod Dzwonkiem. Po dziś dzień nie wiedziała skąd w szyldzie jamnik. Może właściciel miał lub ma jamnika o imieniu Dzwonek? Bo raczej wątpliwe by darzył taką sympatią dzwonek o mianie jamnika. Chociaż kto wie, czarodzieje to często ekscentrycy.
W lokalu już siedziało paru miejscowych, którzy raczej nie zwracali większej uwagi na uczniów, gdyż nie czarujmy się, co jakiś czas ktoś się tu wykrada, a oni zdążyli przywyknąć. Jedyne zainteresowanie mogła wzbudzić wyjątkowo dopasowana i krótka spódniczka Nemesis, do kompletu z czarnymi zakolanówkami, na których od przodu widniały drobne kokardki, świetnie przykuwające uwagę. Częściowo lubiła ten ich atut, a częściowo po prostu jej się podobały i miała w głębokim poważaniu opinie innych na ten temat.
Zamówienie trunków przebiegło sprawnie i już po chwili usiadła stawiając na stole dwa kieliszki i półlitrową butelkę złotego rumu.
- Nie mogłam się powstrzymać w takim miejscu i z twoim kapeluszem do kompletu. Poza tym - posłała mu uśmiech urozmaicony przygryzieniem wargi, a jej oczy uważnie obserwowały trasę od obojczyka Gloma, przez linię jego szczęki, aż w końcu dotarły do błękitu tęczówek. - Są wspomnienia, do których lubię wracać.
Pierwszy kieliszek wypiła od razu i rozsiadła się wygodniej, odkładając płaszcz i szalik w barwach Slytherinu na bok. Przyjemne uczucie ciepła rozlało się od żołądka po całym ciele, wywołując lekki dreszcz na plecach.
- W następnej kolejności ty wymyślasz, co robimy. Seks też wchodzi w grę, choć ostrzegam - już pizga złem o tej porze roku. Będziesz musiał naprawdę dobrze mnie rozgrzać, bo nie znoszę marznąć.
Marcus Glom
Marcus Glom

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 17:36

Marcepan. Ma go. Jego prawdziwą, największą słabość. Marcepanem można go było namówić do prawie wszystkiego - dałby sobie za niego obciąć...paznokcie. Gówno prawda, wcale nie był jego słabością, ale zdecydowanie go lubił. Kiedy poszli dalej chwycił ją za rękę. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to że po chwili się zorientował co właśnie zrobił. Do tej pory raczej nie chodzili za rękę. Może to ironiczne patrząc na to że walili się jak zamki z kart gdy wiatr zawiał trochę mocniej, ale tak - takie proste, zwykłe dla innych gesty u nich były czymś większym. Nie chciał po sobie jednak dać znać że to coś czego nie zamierzał - wolał też w sumie nie przyznawać się do tego że chciał, bo to nie do końca prawda, więc postanowił przybrać nieprzeniknione oblicze, mimo że w środku czuł się dziwnie. Zaprowadziła go do jakiegoś pubu, którego szczerze mówiąc do tej pory nigdy nie odwiedził. Tam też trochę animuszu mu wróciło - gdy zobaczył jak inni patrzą na jego....znaczy na Nemesis, wyprostował się i obrzucił z góry spojrzeniem z gatunku "zabiję całą Twoją rodzinę" każdego, kto ośmieliłby się chociażby zerknąć. Może i uczeń nie wzbudzał zazwyczaj przerażenia ale pamiętajmy o wzroście i stroju Gloma - prawdopodobnie nie każdy uwierzyłby w to, że ten chłopaczyna ma zaledwie szesnaście lat, bowiem mimiką twarzy i zachowaniem często dodawał sobie wizualnie lat. Sam nie wiedział czemu go aż tak to drażniło, wiedział jednak że gdy banda zapijaczonych idiotów zaczęła przyglądać się Ślizgonce, to miał ochotę wyciągnąć różdżkę i sprawdzić jak wiele potrafi w czarnej magii. Odpowiedział jej uśmiechem kiedy przyszła z rumem.
- Hoist the colours - odparł tylko, po czym opróżnił kieliszek. I jeszcze jeden dla pewności.
No pięknie, zaprosiła go tu i to on musiał myśleć co dalej. Tak zawsze było - dlaczego to on zawsze był od planów? Czy to dlatego że był facetem, czy może dlatego że był taktykiem? Albo po prostu była leniwa. Ewentualnie sama też nie wiedziała co właściwie tu robią, ale podobało jej się samo w sobie łamanie zasad. Jeśli to ostatnie to on też tak miał - gdy jakieś prawo zostało spisane, lub wypowiedziane na głos, to aż korciło żeby je złamać. A przecież zamierzali złamać wszystkie. Wtem coś go naszło.
- Nemesis, wiesz doskonale że wziąłbym Cię nawet na tym stole, mordując wpierw wszystkich wokół. - zaczął i kątem oka zanotował że gość siedzący przy sąsiednim stole szybko dopił i postanowił opuścić lokal. A to paskudny podsłuchiwacz.
- Jednakże regulamin szkolny to bardzo istotna sprawa, sam się nie złamie. Wiedziałaś, że na terenie Hogwartu może przebywać jedynie grono pedagogiczne i uczniowie bądź też osoby ze specjalnym pozwoleniem? - zapytał a w jego oczach błysnęły groźne acz rozbawione iskierki - To wyobraź sobie minę Filcha, gdyby w jego kanciapie zadekował się bezdomny.
A co, woźnemu też należało się coś od życia - trzeba mu je uprzykrzyć, żeby sobie nie myślał przypadkiem.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 18:09

Nie uszło jej uwadze to jak zmierzył spojrzeniem wszystkich, którzy choć na chwilę zlustrowali ją wzrokiem. Gdy z kolei ona popatrzyła na Gloma z zaskoczeniem stwierdziła, że przybyło mu parę centymetrów. On zawsze był taki wysoki? Oczywiście, był wyższy od niej, ale wydawało jej się, że o pół głowy, a nie cała jej długość. W połączeniu z wyrazem twarzy wywołało to przyjemne, pulsujące ciepło między jej nogami i już wiedziała, że tego wieczoru jej współlokatorki znowu ją zwyzywają. Jakby się tym przejmowała. Szczególnie, po uwadze o wzięciu jej na stole tej jakże klimatycznej oberży, w otoczeniu trupów jej bywalców. Tak, krew ją podniecała, zwłaszcza od momentu ich spotkania przy fontannie. Wzrastające pożądanie robiło się nieznośne i nie bardzo wiedziała czy Marcus faktycznie nie zamierza ją nakręcić, a potem wziąć na tym stole. Albo innym. Gdziekolwiek.
Zaśmiała się głośno, słuchając planu na przemycenie bezdomnego. O tak, to brzmiało jak wyborny plan nawet, gdyby nie podchodził pod żaden punkt regulaminu. Może w końcu ta pulsująca żyłka na skroni Filcha pęknie i padnie trupem? Albo bezdomny okaże się być agresywnym szaleńcem, który zaatakuje go rozbitą butelką po swoim trunku, którego wartość rynkowa wynosił połowę szczura? Tyle pięknych możliwości.
- O tak, to mi się podoba. Jakby zaczął się przystawiać do pewnej Krukonki to tez nie miałabym nic przeciwko, a nuż dziewczyna zejdzie na zawał. - zaśmiewała się dalej, a jej oczy błyszczały z uciechy. Ten wspaniały nastrój trwałby pewnie dalej, gdyby nie pewien błąd. Nemesis postanowiła podejść do baru, by dokupić jeszcze jedną butelkę, którą będzie mogła zabrać do zamku, szczególnie, że jej zapasy w kufrze powoli się kończyły. Wszystko szło doskonale, dopóki jeden z jegomości o wątpliwej ogładzie postanowił podejść. Zignorowała go i tylko jego alkoholowy oddech wywołał grymas pogardy na jej twarzy.
- Witaj, maleńka. Ile bierzesz za zrobienie użytku z tej uroczej buźki?
Zagotowało się w niej, pomijając fakt, że typ był od niej niższy. Zmierzyła obcego morderczym spojrzeniem i zazwyczaj samo to wystarczyło, gdyby nie fakt, że wtłoczone wcześniej procenty odebrały mężczyźnie zdolność racjonalnego myślenia.
- Liczę do trzech. Gdy skończę, a twoja parszywa morda wciąż będzie w moim polu widzenia wtedy twoje flaki znajdą się w polu widzenia wszystkich. - przemówiła cicho, lodowato i to już częściowo dotarło do nietrzeźwego umysłu nieproszonego gościa. Trochę się cofnął, po czym na jego twarzy pojawiła się agresja. Tutaj Nem zbluzgała samą siebie za zostawienie różdżki w płaszczu, ale przy niższych temperaturach jej obecność przy udzie była co najmniej uciążliwa.
- Zaraz pokaże ci jak powinnaś wykorzystywać swój niewyparzony język.
I już zamierzał klepnąć ją w tyłek, przed czym się zasłoniła, ale by to zrobić musiała się lekko obrócić, co ten padalec śmiał wykorzystać, uczepiając się materiału jej koszuli. Siła chwytu zerwała dwa guziki, które ukazały koronkowy stanik Ślizgonki.
Jesteś martwy., rozległo się w jej głowie, gdy gotowała się, by choćby własnoręcznie wydrapać mężczyźnie najpierw oczy, a potem pozbawić go krtani. Nie zdążyła.
Marcus Glom
Marcus Glom

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 18:49

- To teraz trzeba nam tylko znaleźć adekwatnego wielbiciela trunków niskich lotów - odparł i parsknął śmiechem na samą myśl o wyrazie twarzy Filcha, gdy w swojej własnej kanciapie wpadnie na pijanego w sztok przedstawiciela klasy bezdomnych. Jego rozbawienie nawet się pogłębiło gdy zobaczył że Nemesis już rozpoczęła szukanie kandydata, bowiem już jakiegoś miała pod ręką. Jego rozbawienie zniknęło jak ręką odjął gdy zobaczył jak ten szarpie ją za koszulę. Co ten parszywy śmieć właśnie zrobił? Czy on dobrze widział? Nie miał czasu bawić się w różdżki, nie miał czasu bawić się w myślenie. Ba, nawet nie zamierzał. Pomijając już zupełnie fakt, że wszystkie zaklęcia którymi chciał go teraz potraktować były czarnomagiczne, a oni mieli tutaj świadków. Zerwał się z krzesła przeskakując przez stół. Jego źrenice były poziome, tak wąskie że prawie ich nie było. Aura która biła od niego była tak gęsta, że aż dziw że wszyscy obecni tutaj nie padli na ziemię, z trudem łapiąc oddech. Dopadł niechcianego adoratora i złapał go za gardło, unosząc go bez większych problemów tak że zrównali się wzrokiem. Mężczyzna puścił koszulę Ślizgonki starając się gorączkowo wyrwać z jego chwytu, jednakże różnica fizyczna między nimi była ogromna. Glom może nie był nadmiernie umięśniony, ale był wysportowany i dość sprawnie potrafił to wykorzystać - jego przeciwnik natomiast, był tylko zapijaczonym, wychudzonym przez alkohol stałym bywalcem gospód. Nie mógł przekroczyć swoich fizycznych limitów. Wbił mu palce w gardło tak mocno, że przebił skórę a pod jego paznokciami pojawiły się drobne kropelki krwi.
- P...puść - wydusił z siebie nasz najgorszy na świecie Casanova, jednakże Marcus nie zamierzał. Na samą myśl że ten parszywy skurwiel próbował dotknąć dziewczynę z którą miał bliższe relacje, coś się w nim gotowało. Doprowadzało go to do takiej furii że miał ochotę zrobić mu poważną krzywdę. Nie tutaj. Gniew i adrenalina dodawały mu sił i mimo że facet wyrywał się co sił, to wyciągnął go z gospody i zatargał do ciemnego zaułka w pobliżu. Nie upewniał się po drodze czy Nemesis za nim podąża, ale był całkowicie pewien że nie ośmieli się opuścić takiego widowiska. Kiedy dotarli już w miejsce odosobnienia, rzucił gościem o ścianę. Wątła postura ewentualnego przeciwnika nie utrudniała mu tego w żaden sposób, a warto napomknąć że jego mięśnie dawały z siebie aktualnie znacznie więcej niż zazwyczaj. Gniew. Furia. Jedyne czego mógł się obawiać, to że zaraz zejdzie na zawał, bo jego krew przyśpieszyła w takim stopniu, że aż dziw że nie rozrywała mu żył.
- Spierdalaj, sama się o to prosi, ta mała kur... - rzucił mężczyzna spod ściany, jednak nie dane mu było dokończyć bowiem but Gloma znalazł się nagle na jego twarzy. Kopnął go w otwarte jeszcze usta z takim impetem, że facecik gdy tylko się odtoczył aby próbować się jakoś ratować musiał splunąć kawałkami zębów. Niedoszły Don Juan wyciągnął różdżkę, lecz i z niej nie dane mu było skorzystać bowiem Ślizgon złapał ją i przełamał na kolanie. Zaklęcia...pfff. Żadne, nawet najbardziej krwiożercze zaklęcie nie dawało tyle satysfakcji co zniszczenie kogoś własnoręcznie. Żadne...chociaż...wyciągnął różdżkę z okrutnym wyrazem twarzy, chwycił lewą ręką przeciwnika za gardło i podniósł go przyciskając do ściany. Przytknął mu różdżkę do twarzy i szepnął, wręcz syknął:
- Incendo Oculi
Mężczyzna próbował krzyczeć gdy zaklęcie go oślepiało ale ręka na gardle skutecznie mu to uniemożliwiała. Dusił się - krzyki nie wchodziły w grę, bardziej stłumione jęki i dziwne odgłosy których nawet nie dało się sklasyfikować. Glom schował różdżkę i uderzył go pięścią. Raz. Drugi. Trzeci. Tamten próbował coś powiedzieć, ale Ślizgon nie dawał mu dojść do słowa bezlitośnie go tłukąc.
- Ośmieliłeś. Się. Dotykać. Moją. Kobietę. Psie. - każde słowo podkreślając ciosem. Nawet nie zważał na to jak właśnie określił dziewczynę. Prawdopodobnie będzie tego żałował, ale nie zastanawiał się nad tym co mówi. Kopnął faceta w splot słoneczny i rzucił nim o ziemię. Następnie postanowił mu pokazać z jakiego domu właściwie pochodzi. Ślizgoni mieli swój honor. Właśnie. Swój. Nie wszystko co było niehonorowe, było faktycznie niehonorowe. Kopniakiem obrócił faceta na plecy i oparł piętę o jego krocze. Powoli nacisnął a tamten zaczął się wyrywać, mimo to nie mógł dalej złapać oddechu przez co krzyki nie wchodziły w grę. Powoli naciskał, coraz mocniej i mocniej aż w końcu poczuł że jądra mężczyzny ustępują pod jego butem, a Ślizgona od podłoża dzielą tylko ubrania i jakaś krwawa papka. Przyszła pora na kolejne wspaniałe zaklęcie. Najpierw jednak...facet złapał już oddech. Glom szybko zerwał z niego kawałek tego nędznego łacha który robił jego przeciwnikowi za odzienie.
- Pom... - i znów nie dane mu było dokończyć, bowiem knebel znalazł się w ustach bardzo szybko. Następne wspaniałe zaklęcie, w końcu zabawa trwa.
- Cutis - rzucił, a skóra mężczyzny zaczęła odpadać płatami, odsłaniając strukturę jego mięśni. Próbował sięgnąć do knebla i się z niego oswobodzić, ale na to również chłopak mu nie pozwolił, szybko stając mu na nadgarstkach. Uderzył go jeszcze dwukrotnie w twarz a potem kopnął w nerkę. Ten paskudny oblech już praktycznie stracił przytomność, więc zabawa musiała się powoli skończyć. Jednakże nie mógł zostawić go żywego - sama myśl że ktoś inny mógłby dotykać Nemesis, a do tego bez jej pozwolenia, doprowadzała go do takiej furii że po prostu nie mógł. Poza tym nie wybaczał.
- Incarcerous - kolejne zaklęcie, tym razem wiążące. Po co? Ano nie zamierzał mu pozwolić się samoistnie od kneblować, w końcu miał dla niego jeszcze jedną atrakcję. A poza tym - jego ciało obciążałoby Marcusa, lepiej by było gdyby się nikt nie dowiedział. Trzeba się było więc go pozbyć, prawda? Ciała...co z tego że jeszcze żywego? Trzeba było posprzątać. Celując w poszczególne części ciała mężczyzny powtarzał raz za razem:
- Incurcio Acidus. Incurcio Acidus. Incurcio Acidus. Incurcio Acidus.
Zamierzał powtarzać ten precedens tak długo aż nic nie zostanie z jego "przeciwnika". Chociaż raczej nie miał prawa go tak nazywać. Z jego ofiary. Dopiero kiedy nie było już praktycznie żadnych śladów po ciele jegomościa, zaś on upewnił się że poza Ślizgonką nikt go nie obserwował, mógł stwierdzić jedno - zbrodnia doskonała.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 19:23

Sylwetka w czerwonym płaszczu pojawiła się przy niej szybciej niż mogła się tego spodziewać. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować jej "adorator" od siedmiu boleści już wisiał nad ziemią, trzymany za gardło przez długie palce Gloma. Skłamałaby gdyby powiedziała, że jego aura w tym momencie jej nie pociągała, choć w jakiś sposób też przerażała. Już nawet nazbyt jak na nią rozchełstana koszula jej nie przeszkadzała, bowiem była zbyt zajęta przyglądaniem się morderczemu instynktowi w natarciu. Zupełnie jakby przyjął cielesną formę i postanowił wprowadzić nieco swojej prezencji do tego nudnego miejsca.
Kiedy Marcus mało delikatnie postanowił wytargać jegomościa na zewnątrz ona w przypływie logicznego myślenia sięgnęła po płaszcz i wybiegając złapała jeszcze czekającą już kolejna butelkę rumu. Zaletą długich nóg było to, że bardzo szybko dogoniła swojego kompana wybryków przeciwko regulaminowi, przystając parę kroków za nim w ciemnej alejce. Z otwartymi szeroko oczami i szaleńczym uśmiechem wypływającym samoistnie na usta obserwowała każdą jedną torturę czy cios wymierzane w mężczyznę, który postanowił sprawdzić tego dnia jak szybko karma może uruchomić swoją machinę. Tylko jedna rzecz była w stanie ją rozproszyć.
"Moją. Kobietę."
Coś przewróciło się w jej żołądku, gdy spojrzała na Gloma. Zaraz, może się przesłyszała? Nie, w tym stanie mówił ciszej, acz zaskakująco wyraźnie, nie było mowy o pomyłce. Czyli jednak te słowa przeszły przez jego gardło. Co one oznaczały? Czy były tylko pustym określeniem, rzucony na potrzebę chwili? Dla efektu? Czy może jednak... Nawet nie była w stanie dokończyć, nie miała pojęcia co miałoby się znaleźć w dalszej części pytania.
A czy ona była w stanie powiedzieć tak o nim? Czy z jej ust padłoby bez zawahania określenie "mój mężczyzna"? Czy Na dodatek czy byłaby w stanie rzucić się tak jak on zrobił to chwilę temu? Niby uratował jej już życie, ale to inna sytuacja, inny kaliber. Nem również nie chciałaby, by umarł, tego była pewna. Ale czy zareagowałaby adekwatnie w sytuacji, gdyby działa mu się krzywda? Wbrew pozorom to właśnie taki niuans świadczył o tym, co nieustannie wymykało się pojmowaniu Ślizgonki, czego nawet jej instynkt nie umiał sprecyzować. Nie umiał, nie chciał lub nie był w stanie się przebić z właściwą odpowiedzią.
Długo nie musiała się nad tym zastanawiać, bowiem chłopak ponownie przykuł jej uwagę, wymierzając w ofiarę zaklęcia, a raczej klątwy. Na oko Illuminati, jaka ta mordercza aura była wspaniała! Obserwując poczynania Ślizgona czuła zalewający ją żar, pozwalający zapomnieć o chłodzie na zewnątrz. Jej oddech przyspieszył, a źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nawet, gdy już pozbywał się ciała, jej warga była boleśnie przygryzana, a palce wczepione w materiał płaszcza. Kiedy skończył odłożyła butelkę pod najbliższą ścianę i podeszła do niego, bez pardonu przyciągając go do siebie, pozwalając by przycisnął ją do ściany.
- Weź mnie. Natychmiast.
W jej głosie brzmiała ta jedna nuta, która nie znosiła sprzeciwu. Zresztą, jej kochanek najwyraźniej nie zamierzał się opierać. To było z kolei zaletą sukienki czy też jak w tym wypadku, spódnicy - po szybkim pozbyciu się majtek seks był możliwy wszędzie, bez konieczności zdejmowania pozostałych ubrań. Świadomość, że w tym oto miejscu Marcus przed chwilą zamordował człowieka tylko podsycała podniecenie, już i tak nakazujące znalezienie ujścia.
Po wszystkim założyła bieliznę z powrotem i poprawiła ubranie, zapinając płaszcz do końca, by zakrył uszkodzoną koszulę. Spojrzała na białowłosego.
- Właśnie dlatego cię... - zawahała się na ułamek sekundy. - Szanuję.
Udało się, wybrnęła z tej problematycznej sytuacji. Odetchnęła głęboko, po czym rozejrzała się dookoła i podniosła butelkę.
- Dobra, to co? Trzeba znaleźć jakiegoś konesera taniego wina i powoli zabierać się z powrotem. Jak tak dalej pójdzie to dzisiejszą normę wyrobimy w ciemnych uliczkach Hogsmeade. - obdarzyła go zawadiackim uśmiechem, po czym skierowała się na w kierunku głównej ulicy, poprawiając włosy.
Marcus Glom
Marcus Glom

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 20:07

Kiedy Glom skończył już wyrzucać śmieci, uderzyło go co innego - mianowicie to co przed chwilą powiedział. Właśnie nazwał Nemesis swoją kobietą. Nie wiedział jak to ma jej niby wytłumaczyć. Gorzej - nie wiedział jak ma to sobie wytłumaczyć. Po prostu to powiedział, to się wyrwało. Nie byli w związku ani niczym takim. Ludzie w związkach spędzają ze sobą czas, chodzą na randki, uprawiają seks, patrzą na siebie maślanym wzrokiem i inne takie. Oni natomiast...spędzali ze sobą czas, łamali razem regulamin, uprawiali seks i patrzyli na siebie tak, jakby to było najpiękniejsze co drugie z nich mogło zobaczyć. Uderzyło go to - czym jest ich relacja? Przecież nie są w związku, to było irracjonalne. Jak mogliby niby być. Nie miał czasu się nad tym zastanawiać bowiem dziewczyna nagle przyciągnęła go do siebie i wydała mu polecenie. Glom nigdy nie wykonywał cudzych poleceń - to on był od wydawania rozkazów i nie mogło być inaczej. Nigdy nie słuchał rozkazów od kogoś innego. Taka była zasada.
Najwidoczniej nie tylko szkolne reguły zamierzali łamać na swoich spotkaniach. Nic nie powstrzymałoby go od wykonania tego konkretnego polecenia. On też z jakiegoś powodu był niesamowicie podniecony, zupełnie jakby wydarcie z kogoś innego życia w jakiś sposób go...podjarało? A zresztą, co za różnica. Nim zabrał sie do rzeczy przez myśl przeszło mu "hej skurwielu w zaświatach, tak to się robi", ale nie pozwolił temu zaprzątać mu myśli zbyt długo. Skupił się w pełni na niej.
Kiedy już było po, podciągnął spodnie zastanawiając się jak to możliwe że w dalszym ciągu nikt nie przyszedł tu sprawdzić co się dzieje. Najpierw kilka zduszonych szybko krzyków agonii, teraz wrzaski rozkoszy których nic nie dusiło...ta wioska była wspaniała, nikogo tu chyba nic nie obchodziło. Nie myślał nad tym, bowiem coś mu przerwało.
"Dlatego Cię...". Co Ty chcesz powiedzieć? Szybko, zmień zdanie. Powiedz lubię, śledzę, kopnę w dupę, posuwam, cokolwiek. To zdanie było zbyt sugestywne. Gdy usłyszał "szanuję" odetchnął z ulgą. Gdzieś z tyłu głowy był jednak ten jeden głos, pojedynczy cichy głos który jęknął z agonii, błagając wręcz by dziewczyna szybko zmieniła "szanuję" w inne słowo, zdecydowanie bardziej inwazyjne. Dla jego mózgu jednak było lepiej, że wypowiedziała to co powiedziała, gdyby bowiem słowo które pozostało w domyśle padło, to prawdopodobnie już na niczym się dzisiaj nie skupił.
- To nie powinno być trudne. Wiem gdzie takich najwięcej. - odpowiedział i zabrał ją w stronę Gospody Pod Świńskim Łbem. Nie wchodził jednak do środka - w pobliżu był zaułek, miejsce gdzie zawsze szło znaleźć kogoś komu w życiu nie poszło, bo wymienił różdżkę na alkohol. Nie inaczej było tym razem. Pod jedną ze ścian siedział sobie uroczy przedstawiciel klasy menelskiej, prawdopodobnie zbierając na wino czy jakiś inny trunek.
- Witaj...koleżko - z trudem powstrzymał obrzydzenie które chciało wypełznąć mu na twarz, gdy patrzył na tą szkaradną kreaturę - Jak Cię zwą? - dodał pytanie, w końcu musiał nawiązać kontakt. Miał przecież swój idealny plan.
- Lucas Wildstrawberry - odparł tamten zapijaczonym głosem.
- Wiem gdzie mógłbyś...pierdole to, nie będę rozmawiał z tym czymś - burknął w końcu i wyciągnął różdżkę i nim pijacki refleks zadziałał, to wycelował w pijaczynę i mruknął:
- Decursus. Zgubiłeś się i mieszkasz w kanciapie Argusa Filcha, gdzie Twoim ulubionym zajęciem jest kopulowanie z jego mopem. - powiedział, uznając że to już wystarczy, by złamać punkt regulaminu, a jak im się uda to może i przyprawią woźnego o zawał serca.
- Sądzisz, że da radę przekonać gobliny że to nauczyciel? Do Miodowego Królestwa go przecież nie wpuszczą - szepnął do Nemesis. Mimo że miał pewność że sympatyczny pan żul absolutnie nie słyszy albo nie rozumie tego co ten do niego mówi, ale nie miało to znaczenia. Wolał załatwić to na osobności, bez wpierniczającego mu się w zdanie pijaczka. Jeśli natomiast ktoś zastanawiałby się, dlaczego musiał używać kolejnego czarnomagicznego zaklęcia...cóż, po prostu lubił. Nic więcej.
Nemesis Sigita
Nemesis Sigita

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 20:45

Ona z kolei do tej pory nie wiedziała, gdzie szukać wylęgarni największego menelstwa Hogsmeade. Gdyby nie przyświecający im szczytny cel, prawdopodobnie dalej by przy tym pozostała, bo widok takich odpadów społeczeństwa sprawiał, że pogarda i wstręt prawie się z niej wylewały. Naprawdę, jeszcze trochę i ktokolwiek znajdujący się wystarczająco blisko uświadczyłby jak fizyczna manifestacja tych żrących odczuć rozlewa się dookoła, pochłaniając wszystkich, którzy na to zasługują. Nie zostałoby nawet echo jęków agonii, tak bardzo nic nie znaczyli dla Nemesis. No ale regulamin był regulamin, rzeczą świętą. Najświętszą natomiast był obowiązek, który wspaniałomyślnie na siebie nałożyli, by złamać wszystkie punkt, a jak wszystkie to wszystkie. Nie ma to tamto, nawet odrażający pan Lucas nie mógł tego zmienić.
Obrzuciła zapijaczoną porażkę ewolucji szybkim spojrzeniem, po czym się skrzywiła z jawną niechęcią. Pocieszał ją tylko fakt, że skoro to coś było tak odrażające w swoim naturalnym środowisku bytowania to Filcha krew jasna zaleje jak zobaczy takiego nowego bywalca swojej kanciapy. Jak się jest charłakiem, ostatnim ogniwem łańcucha, który najbardziej psuł obraz społeczności magów to takie rzeczy się działy.
- Ugh. Wątpię, by ściema z nauczycielem przeszła. Fakt faktem najlepszą opcją byłoby przetransportować go przez Miodowe Królestwo, ale musielibyśmy się za to wziąć sprawnie i z głową. - zaczęła, starając się nie patrzeć na otępiałego pijaka. Nie było to specjalnie trudne, gdy obok ma się znacznie lepszy obiekt obserwacji. Tylko czemu te ubrania tak psuły? No tak. Regulamin. Hogsmeade. Dormitorium daleko. Racja.
- Jeśli któreś z nas zrobi dywersję to drugie musi jak najszybciej przepchać go do przejścia, potem już pójdzie łatwo. Sądzę, że tą drugą częścią ty powinieneś się zająć. Na wypadek, gdyby delikwent próbował robić problemy, a widział już, że bardzo sprawnie używasz swojej siły - zarówno mięśni jak i argumentów.
Obdarzyła go uśmiechem, jednocześnie przesuwając dłonią od jego karku, przez ramię, by na koniec musnąć wierzch dłoni. Następnie mrugnęła do Marcusa i zabrała się za swoją część roboty. Stojąc przed drzwiami do sklepu ze słodyczami pokazała Ślizgonomi rozwartą dłoń, co oznaczało, że tyle właśnie potrzebuje czasu - pięć sekund. W domyśle było jeszcze, że jak się spóźni to mu nóżki z dupy powyrywa, ale wierzyła, że kto jak kto, ale on jej nie zawiedzie. Weszła do środka, rozejrzała się szybko, naliczając łącznie ze sprzedawcą sześć osób. Całe szczęście, że to nie był czas wizyty uczniów, bo musiałaby zastosować znacznie cięższą artylerię. Chociaż - taki tłum dawał sporo możliwości. Mniejsza. Udając, że przygląda się cukrowym piórom rzucała na każdą osobę najpierw zaklęcie Bubonem, a gdy już złapali się za uszy wykorzystała Obscuro. Idealnie. Nikt nie usłyszy, nikt nie zobaczy. Menela akurat poczują, ale tyle musieli znieść, liczył się czas. Ona już czekała przy przejściu, gotowa w nie wskoczyć tuż po Glomie i Panu Wildstrawberry. Tym razem ona będzie ubezpieczać tyły.
Marcus Glom
Marcus Glom

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry EmptyPon 25 Cze 2018, 21:17

Przepchnąć go. Brzydził go fakt że będzie musiał dotknąć czegoś tak odrażającego, chociaż poprzedni osobnik płci męskiej który tykał też go brzydził i zasługiwał tylko na pogardę. Tamten przynajmniej tylko lekko zaiwaniał - ten był brudny i cuchnął jakby już zdążył narobić w spodnie. Wreszcie wpadł na genialny plan. Marcus Glom bowiem wiedział że warto mieć przy sobie najróżniejsze przydasie w końcu nigdy nie wiadomo co może Cię spotkać. Dlatego też rozważnie miał przy sobie worek.
- Drętwota - potraktował jeszcze sympatycznego kolegę, żeby przypadkiem się nie wyrywał po czym załadował go do wora. Zrobił tylko małą dziurkę żeby facet mógł oddychać. Nie żeby obchodziło go jego życie, po prostu żeby Filch osiągnął apogeum, sympatyczny pan menel musiał być żywy - w przeciwnym wypadku efekt będzie przynajmniej o połowę gorszy. Czekał aż Nemesis wykona swoją wspaniała dywersję i wpadł z workiem przerzuconym przez ramię do przejścia. Zwolnił dopiero gdy był już pod klapą w podłodze. Nim weszli do szkoły, sprawdził czy przypadkiem nikt ich nie przyłapie na tym niecnym czynie - na szczęście teren był czysty. Kiedy już znaleźli się w środku, wyrzucił konesera flaszek za kilka knutów i potraktował go zaklęciem "Finite".
- Zwracam Ci wolność, hasaj swobodnie - powiedział mu tylko i chwycił Nemesis za rękę oddalając się z nią w trybie nagłym. Wiedział że sympatyczny Lucas Wildstrawberry ma świadomość gdzie powinien się udać. Skoro mieszkał w Hogsmeade to był czarodziejem, a skoro był czarodziejem i mieszkał tutaj to pewnie był w Hogwarcie. A to oznaczało że podświadomie wie gdzie jest kanciapa woźnego. Żałował tylko że nie będzie mógł oglądać miny Filcha, kiedy ten już zorientuje się co się właściwie oddumbledorza w z jego cennym mopem. Gdy byli już za rogiem, nachylił się do Ślizgonki i wyszeptał jej do ucha:
- Po tych dwóch śmieciach muszę się umyć. Co Ty na to, żeby wbić się do łazienki prefektów i wziąć wspólną kąpiel? - tak naprawdę nie musiał pytać. Doskonale wiedział jaka jest jej odpowiedź. W końcu jak mogłaby mu odmówić?

Koniec wspomnienia.
Sponsored content

Lucas Wildstrawberry Empty
PisanieTemat: Re: Lucas Wildstrawberry   Lucas Wildstrawberry Empty

 

Lucas Wildstrawberry

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Lucas Shaw
» Lucas Salvage
» Lucas Shaw
» Lucas Salvage
» Lucas Salvage

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-