IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Opuszczona leśniczówka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyPią 08 Lip 2016, 18:13



Opuszczona leśniczówka


Opuszczony dom na końcu wioski, niedaleko lasu. Niegdyś mieszkał w niej gajowy, teraz stoi samopas. Dach powoli się rozpada, po większości okien pozostały tylko ramy, a dookoła budynku rosną krzaki i wysoka trawa.

Mikhail Asen
Mikhail Asen

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyPią 08 Lip 2016, 21:19

Gdyby tylko Misza usłyszał myśli Tanji. Skromne ciało? Też coś. Z pewnością nie był byle jakim wymoczkiem, w końcu od kiedy pamiętał trenował latanie na miotle i rzucanie kaflem. Z tym wiązał swoją przyszłość i nie mógł pozwolić sobie na to, by ktoś miał jego sylwetkę za skromną.
Całe więc szczęście, że nie był niczego świadomy.
- Nooo, mówią, że trzeba spać. Gdybyś nie spała to byś nie była taka piękna podobno - wyszczerzył się.
Irytował Tanję? Świetnie. Mogła go nawet z niewiadomych przyczyn nienawidzić. Nienawiść z miłością oddzielała bardzo cienka granica więc z każdą chwilą większej niechęci miał coraz większe szanse na buzi buzi. A przynajmniej tak mu podpowiadała jego pokręcona logika. - Ja też nie jestem skowronkiem, widzisz jak do siebie pasujemy? - rzucił jeszcze, przed tą całą bitwą na śnieżki.
Everett mogła mieć problem ze znalezieniem czułego punktu ślizgona. Jego naprawdę ciężko było urazić, obrazić, czy zdołować. Nie brał do siebie uwag innych osób i tylko gdyby ktoś powiedział coś na temat orientacji jego ojca mogłoby go ruszyć. Tanja o wszystkim wiedziała, ale obiecała, prawda? Obiecała.
- Zawiodłaś mnie, myślałem, że nazwiesz mnie inaczej niż połowa zamku. To było dość przewidywalne - odparł udając, że faktycznie jest mu smutno.
Widział narastającą w Gryfonce irytację. Posyłała mu coraz chłodniejsze spojrzenia, które, gdyby zamiast Asena stał tu inny chłopak, mogły skutecznie zniechęcić. Ślizgon jednak nie był z tych co tak łatwo się poddają, a im bardziej Tanja stawała się nieprzyjemna, tym bardziej on czuł się nakręcony. To była taka trochę gra, którą z pewnością wygra a doszukiwanie się w niej ukrytego celu mijało się z sensem. Misza po prostu w chwili obecnej patrzył na Everett jak na swoją przyszłą dziewczynę i to było bardzo proste.
Gdy tak szedł za nią starając się ją przeprosić i prosić, żeby nie szła dalej z każdym jego krokiem jego uśmiech był coraz szerszy. Ten wieczór rozwijał się dość zabawnie, chociaż spędzili w wiosce wcale nie taki długi czas. Asenowi tak się podobało, że w myślach już planował kolejne wypady z Tanją, nawet kosztem działającego cuda snu.
Poczuł na piersi stanowczy gest dziewczyny. Spojrzał najpierw w dół a potem na właścicielkę palca wbijającego mu się w płaszcz ponad żebrami. Przybrał najbardziej nikczemny wyraz twarzy jaki tylko potrafił i powiedział:
- Dobrze Tanjuniuniu. - Jak to szło? Powiedzcie Asenowi, że mu czegoś nie wolno, a na pewno to zrobi.
Na całe szczęście dziewczyna nie miała okazji zbyt długo się na niego gniewać bo właśnie oboje ze strachem wpatrywali się w płonące, dzikie ślepia. Cholera, jakby tak o tym pomysleć to już chyba wolał jednak jej chwilową i jednocześnie uroczą złość niż atak wilka. Ups, wilków.
Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Gdy tylko sens słów dziewczyny dotarł do jego świadomości zaklął pod nosem siarczyście uświadamiając sobie, że oczywiście tylko jego mógł spotkać taki pech. To wyjście do wioski to jedyna szansa by zbajerować Everett jaką miał i akurat musieli natknąć się na watahę potężnych basiorów. Szlag by to. Jak najszybciej potrafił wziął nogi za pas wiedząc doskonale, że muszą znaleźć szybko jakąś kryjówkę ponieważ nie mieli czterech łap a skończenie jako kolacja jakiegoś zwierzęcia nie wchodziło w grę.
- TAM! - krzyknął wskazując dziewczynie biegnącej tuż obok niego wyłaniający się zza drzew budynek. Kiedyś był tam z Priorem i wiedział, że jeśli dostaną się na piętro będą w miarę bezpieczni. W międzyczasie rzucił w przestrzeń za nimi z dwie drętwoty, zyskując tym samym kilka chwil by dobiec do budowli i móc się w niej skryć.
Świszczący oddech dwójki uciekinierów zdawał się jeszcze bardziej rozwścieczać watahę. Misza z pewnego rodzaju ulgą przyjmował fakt, że od opuszczonej leśniczówki dzieli ich już tylko kilka metrów. Gdy dobiegli do wejścia chłopak pchnął dziewczynę do środka i gestem wskazał schody. Na piętrze znajdowało się aż jedno pomieszczenie które posiadało drzwi i to właśnie tam miał zamiar udać się wraz z gryfonką.
Czuł ślinę głodnych wilków na plecach. Nie mógł dopuścic do tego by ich dopadli, byli w końcu tak blisko. Pilnując by Tanja znajdowała się zawsze krok przed nim zatrzasnął drzwi i rzucił na nie czar.
A potem zgiął się w pół, próbując złapać oddech. Serce biło mu jak oszalałe. Misza oparł się dłonią o ścianę a potem obrócił się i zjechał po niej w dół plecami do pozycji siedzącej. Za ścianą dało się słyszeć warczenie i drapanie wilków, które chyba nie miały zamiaru tak łatwo odpuścić.
Chłopak otworzył oczy, chociaż nawet nie zdawał sobie sprawy, że przez kilka długich sekund kurczowo zaciskał powieki. Pomyśleć, że jeszcze chwilę wcześniej wzajemnie się przekomarzali a Misza zastanawiał się kiedy ją w końcu pocałuje. Spojrzał na Tanję zbolałym wzrokiem i pokręcił głową zrezygnowany.
- Chyba sobie tu posiedzimy - powiedział, a potem wzdrygnął się, bo wilk za ścianą wyjątkowo głośno zadrapał drzwi, które z racji wieku były już lekko spróchniałe. - Przepraszam, nie tak miała wyglądać ta noc.
Tanja Everett
Tanja Everett

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyPią 08 Lip 2016, 22:42

Nie w gestii Tanji było oceniać ciało Asena, bo miała szczerą nadzieję, że nigdy nie będzie dane jej oglądać go w całej okazałości. Nie miała jakiejś naglącej potrzeby znać ten widok.
Wywróciła oczami na komplement Asena. Słyszała lepsze. Doprawdy.
-Oklepane, wymyśl coś oryginalniejszego. I nogi mnie nie bolą, więc nie chodziłam Ci cały dzień po głowie. –rzuciła od niechcenia.
Tak, irytował ją. I to mocno i nie widziała w tym żadnego sensu. Co z tego miał, jakąś chorą przyjemność? Jeśli oczekiwał, że Tanję bawi to równie mocno i przybliża go to do finalnego pocałunku to był w grubym błędzie. Tanja wolała by chyba pocałować Norriskę. Mniejsza szansa zarażenia się jakimś bakcylem.
-Ta, pasujemy do siebie. Jak pięść do nosa, co z minuty na minutę robi się coraz atrakcyjniejszą propozycją na ten wieczór. –zauważyła, szykując się do śnieżnego starcia. Nie mogła uwierzyć, że nic Asena nie rusza. Oczywiście mogła sięgnąć po chwyt poniżej pasa jakim było dotykanie spraw orientacji ojca Miszy, ale obiecała. Obietnica złożona Ślizgonowi była tak samo ważna jak komukolwiek innemu. Nie chciała zachowywać się podle. Nawet, gdy nie mogła znaleźć innego sposobu na Asena.
-Tylko tego stworzenia nie jest mi żal, wszystkie inne bym obraziła nazywając Ciebie ich imieniem. –burknęła. W każdej chwili miała kolejną ripostę do zaserwowania Ślizgonowi. Wet za wet. Znalazł sobie ciężkiego przeciwnika. Miała wrażenie, że im bardziej była dla niego nieprzyjemna, tym bardziej on się z niej śmiał i wydawał się być zachwycony. Musiał posiadać jakiś bardzo chory fetysz. Może lubił, kiedy dziewczyna się na nim wyżywała? Gdyby mogła przyspieszyć czas, już dawno leżałaby w swoim łóżku i starała się zapomnieć o tym wyjściu.
Słysząc kolejne zdrobnienie, wykrzywiła twarz w wściekłym grymasie. Zacisnęła palce w pięści. Wydała z siebie coś na wzór ryku złości i postanowiła ochłonąć gdzieś, z dala od Asena. Doprowadzał ją do prawdziwej furii, a ta rzadko się jej zdarzała. Zaczęła coś mruczeć pod nosem, coś w stylu „…utopię go w szczynach Norriski” i tak dalej.
Dlaczego, oh dlaczego musiało znowu coś ją spotkać? W dodatku w towarzystwie Asena? Nie było możliwości stawać do walki z watahą wilków, bo gdy pozbędą się jednego, zaatakują ich te czające się z tyłu. Lepiej jednak nie dać się otoczyć i biec ile sił w nogach. Tanja wzięła nogi za pas, co jakiś czas rzucając przez ramię jakiś urok, aby pozbyć się lidera pościgu. Tanja podniosła błękitne tęczówki na opustoszałą budowlę. Wydawało się to być najlepszą opcją jak na teraz. Everett przyspieszyła, a dodatkowe wepchnięcie przez Asena pozwoliło jej prawie w locie dostać się na pierwszy stopień schodów. Dobrze, że oboje mieli kondycje wyrobioną na quidditchu. Wpadła do pokoju pierwsza, potykając się o drugą stopę. Wyciągnęła dłonie do przodu, amortyzując upadek. Odwróciła się na plecy akurat, gdy Misza zamykał drzwi zaklęciem. Mimo warczenia wilków Tanja opadła ponownie na parkiet i głośno łapała oddech, chcąc uspokoić bicie serca. Nie spodziewała się takich atrakcji. Nie tutaj i nie z Asenem. Po chwili, z zaróżowionymi policzkami podniosła wzrok na Miszę, który też szybko dyszał. Wyglądał jak zbity pies. Ile by Tanja dała jeszcze kwadrans temu, aby mu tak dopiec. Teraz wolała widzieć jego ironiczny uśmiech.
-Chyba tak. –wydyszała, opierając się na przedramionach. Machnęła ręką. –Sama zaproponowałam taką porę, już chyba lepiej było iść na tę zakichaną kawę w świetle dnia. –westchnęła, podnosząc się do pionu. Smagnęła różdżką, chcąc przenieść rozklekotaną komodę pod drzwi. Były zamknięte, ale ich stan nie zapewniał spokoju. Sięgała powyżej połowy drzwi.
-A jak niby miała, co? Mogę poznać dalekosiężne plany Mikhaila Asena? –zapytała, rozpinając kurtkę i siadając na niej po turecku na ziemi.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyPią 08 Lip 2016, 23:53

O, jak wiele Misza dałby teraz za szklankę wody. Za kubek zwyczajnej, niedobrej kranówy. Byłaby teraz w jego ustach napojem bogów i chyba nie byłoby kłamstwem, gdyby stwierdził, że to najlepsze co stworzył świat.
Kondycja to jedno, ale tych kilkaset metrów pokonanych sprintem dało im popalić. Asen siedząc czuł jak drgają mu mięśnie, a serce uspokaja się w bardzo ślimaczym tempie. Piekły go płuca i piekło go gardło od wdychania mroźnego, zimowego powietrza. Co jak co, ale po żadnym treningu Quidditcha nie był nigdy taki zziajany.
W całym tym ferworze zabezpieczania pokoju ledwo zauważył, że Tanja przewróciła się chwilę wcześniej. Dopiero teraz zauważył, że ona jest cała w kurzu, za to podłoga na środku pokoju na w pół czysta. Chciał zapytać, czy nic dziewczynie nie jest, ale w zasadzie widział, że nie. Sam nie dowierzał, że udało im się uciec wilkom. Jak już wrócą do zamku, zapisze to sobie jako rzecz, z której może być dumny. Nie dał się zjeść, wspaniale, co?
Odchylił głowę do tylu opierając ją o ścianę. Jednym okiem łypał na Tanję, klepiąc podłogę obok siebie.
- Siadaj tutaj. Teraz jesteśmy zgrzani ale zaraz będzie nam zimno. Jesteśmy cali mokrzy od śniegu więc choroba murowana. Na twoim miejscu wolałbym się przemęczyć i usiąść obok - powiedział, bo widział jak Everett ściąga kurtkę i używa jej jako ochrony przed brudną podłogą.
Mikhail rozejrzał się po pokoju. W zasadzie oprócz starych desek, na których posadzili cztery litery, to nie było za bardzo na czym usiąść. Poza komodą, która stanowiła teraz blokadę drzwi, znajdowała się tu jeszcze zardzewiała rama łóżka (bez materaca. Albo zjadły go myszy, albo przytulił go jakiś bezdomny), krzesło bez siedziska, ale to akurat wina Priora bo wybuchł mu na nim kiedyś kociołek, oraz wieszak na ubrania. Cała reszta, która kiedyś uświetniała sypialnię starej leśniczówki, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Chłopak wstał i opierając się o komodę przytknął oko do dziurki od klucza. To, co zobaczył nie napawało go optymizmem.
- Jest ciemno, ale wydaje mi się, że widzę cztery wilki. Chyba najlepszym wyjściem będzie poczekać, aż sobie pójdą - powiedział rzeczowym tonem.
Przez to wszystko opuścił go dobry humor. Jeśli Tanja zastanawiała się, czy istnieją momenty, w których Asen junior jest poważny, to to była właśnie taka chwila. Jakoś nawet on nie mógł przemóc się do zażartowała z sytuacji w której nie omal głupio stracili życie. Kiedy jednak Everett stwierdziła, że w sumie mogła wybrać się z nim na kawę w weekend, na jego twarzy pojawił się mimowolnie cień uśmiechu. Nie wierzył, że dziewczyna przyznała się do tego głośno. To też sobie gdzieś zapisze, w końcu może już nie dożyć kolejnej takiej sytuacji.
- Widzisz, jeden do zera dla mnie. Gdybyś zgodziła się ze mną wyjść jak normalny człowiek to goniłaby nas co najwyżej Madame Rosmerta za to, że znów zbiłem jej ulubiony serwis w wieprzki.
W innych okolicznościach dziękowałby losowi za to, że dał mu możliwość zamknięcia się z Everett w niezbyt dużym pokoju, sam na sam, w godzinach prawie nocnych. Teraz jednak oddałby wszystkie swoje oszczędności, a nie, zaraz, on nie miał żadnych oszczędności, w każdym razie oddałby wiele, by móc dalej spacerować z dziewczyną ulicami wioski i rzucać się śniegiem. Wyczarował mały płomyczek, unoszący się w powietrzu żałując, że nie ma tu żadnego słoika, w którym mógłby ognik zamknąć. Mieliby czym chociaż rozgrzać dłonie.
Gdy zapytała go o plany spojrzał na nią. Miał się teraz przyznać, że niczego nie zaplanował? Że poszedł na żywioł nie mając w zanadrzu awaryjnego planu B?
- W zasadzie to zakładałem, że mnie wystawisz. Nie sądziłem, że tu w ogóle wylądujemy, ale jak już przyszłaś to chciałem zabrać cię w moje ulubione miejsce i pokazać dlaczego jest ulubione - powiedział szczerze.
Tanja Everett
Tanja Everett

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptySob 09 Lip 2016, 00:38

Niewątpliwie posiadanie przy sobie butli z wodą byłaby zbawieniem, lecz nie spodziewała się aż tak długiej wędrówki by cokolwiek ze sobą zabrać. Już czuła nieprzyjemne drapanie w gardle przez nałykanie się mroźnego powietrza. Będzie musiała o to zadbać jak wróci do zamku. Pytanie tylko było, kiedy to nastąpi. Mięśnie krzyczały z nadludzkiego wysiłku. Kiedy w końcu oddech się uspokoił, a wspomnieniem upadku pozostał jedynie ślad na parkiecie, Tanja lekko się uśmiechnęła się do siebie. Kolejna noc pełna przygód, co z tego, że z Asenem? Nie spodziewała się aż takiej adrenaliny. Oczywiście łatwo jej było myśleć o tej ucieczce jak o atrakcji, skoro udało im się przeżyć. Pokrętne myślenie Gryfonów odnajdowało uciechę zawsze tam, gdzie nieomal można było stracić życie. Łypnęła na Asena i w końcu wstała, ciągnąc za sobą kurtkę. Osunęła się plecami po ścianie aż na parkiet. Coś zadzwoniło w kieszeni kurtki. Sięgnęła do niej.
-Pamiętasz, jak Ci mówiłam, że noszę ze sobą fiolki zawsze? –zapytała retorycznie, odkorkowując jedną z nich. Wsunęła różdżkę do środka i wyczarowała mały, niebieski ognik, który zamknęła. Podała go Asenowi, sobie wytwarzając podobny w drugiej fiolce. Trzymała ją w dłoniach, czując przyjemne ciepło. Chociaż tyle. Przysunęła szkło bliżej torsu, aby promieniowanie dotarło aż tam. Tanja przesunęła wzrokiem za Ślizgonem, który robił mały rekonesans. Nie odpowiedziała, wzdychając jedynie i opierając głowę o ścianę. Nie ma to jak siedzenie do rana w pustym budynku. Z Asenem. Los zdawał się jej nie lubić. Wiecznie coś.
Wstała, zaczynając przyglądać się wszystkiemu w pokoju. Było tutaj nawet okno, na szczęście szczelnie zamknięte i nie wpuszczało do środka chłodu. Przysunęła się do szyby, chcąc zobaczyć jak wysoko są i co jest w okolicy. Czekanie może i nie było takie złe, ale nie byłaby sobą, gdyby nie starała się znaleźć innego wyjścia. Wilki mogły w końcu pokonać spróchniałe drewno. Narzuciła jednak na ramiona kurtkę. Stanie i kucanie będzie o niebo lepsze od przeznaczania kurtki na rzecz siedziska.
Spojrzała z niedowierzaniem na Ślizgona. To ona chociaż trochę przyznawała się do błędu, a ten robił z siebie bohatera, którego zawsze należy słuchać?! Dziewczyna prychnęła. Tak, Rosmerta jej by nie goniła, w końcu u niej pracowała. Spojrzała jeszcze raz w okno. Wyglądało na to, że w Miotłach paliło się światło. Musiała być jakaś impreza, czasami Rosmerta rezerwowała lokal. Gdyby tylko udało im się tam dotrzeć…
-Chyba Ciebie, ja u niej pracuje, co najwyżej potrąciła by mi z pensji. –przechadzała się powoli po pokoju, starając się złapać ciągle umykającą jej myśl. Kiedyś czytała coś na temat przydatnych zaklęć.
Uśmiechnęła się przekornie słysząc, że wątpił w jej przybycie. Pokręciła głową.
-Dla Gryfonów słowo to rzecz święta. Raczej myślałam, że Ty stchórzysz albo naślesz na mnie Filcha.
Zastanowiły ją te ulubione miejsca. Świński Łeb? To też lepsze niż siedzenie tu. Odwróciła się gwałtownie w kierunku Asena z determinacją wypisaną na twarzy.
-Będziesz miał jeszcze okazje tej nocy. Nie będę tu sterczeć do rana. –rzuciła, podchodząc cicho do drzwi i zaglądając przez dziurkę. –Uśpimy wilki Sominatio. Jeśli zrobimy to w dwójkę, to powinno wyjść. Petryfikacja je tylko rozjuszy, a zasypianie powinno wyjść gładko. –wskazała na okno. –Wyskoczymy oknem na zaspę, powinna zamortyzować upadek. Pójdziemy w te Twoje ulubione miejsce, ewentualnie do Rosmerty, bo widzę palące się światło. –krótko streściła swój plan.
-No chodź, zarobisz punkt i pójdę z Tobą w sobotę na kawę. –rzuciła, chcąc zagrać na jego dumie. Uklękła przy drzwiach, celując różdżką w dziurkę od klucza. Spojrzała zachęcająco na Asena, aby ten ukląkł koło niej i rzucił to samo zaklęcie usypiające. –Chyba, że się boisz. –dodała prowokująco, widząc w tym sporą szansę, że chłopak podchwyci plan.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyNie 10 Lip 2016, 20:27

Ślizgoni nie byli tacy jak gryfoni. Lubili łamać regulamin, owszem, na dodatek robili to nadzwyczaj często ale unikali przy tym wszelkich sytuacji, w których musieli choć odrobinę się wysilić.
Misza znał stałe trasy Pani Norris i tylko dzięki temu nie został przyłapany na rożnych niedozwolonych rzeczach tyle razy, ile życzyłby sobie Filch. Tanja się nawet uśmiechała. Uważała to za swego rodzaju przygodę. Miszy, cóż, nie było tak bardzo do śmiechu, jako, że chwilę temu wilki prawie odgryzły mu jego bułgarski tyłek.
Oczywiście, że cieszył się, że wyszli z tego cało. Okazywał to jednak w zupełnie inny sposób niż dziewczyna. Może gdyby był Priorem zaśmiewałby się do rozpuku ale jakoś nie potrafił. Starał się za to uspokoić rozkołatane serce i oddech. Łatwiejsze było to drugie, to jasne. W końcu nie mógł ukryć, że trochę się bał. Miał niewiarygodnego farta zawsze ale przeczuwał, że kiedyś pula szczęścia w jego przypadku się skończy. Dziękował losowi, że ten dzień jeszcze nie nadszedł.
Głos Everett sprawił, że spojrzał na nią i z chwilową ulgą przyjął fakt, że miała możliwość pożegnania problemu jakim było zimno. Wziął fiolkę w dłoń nie kryjąc wdzięczności i objął ją obiema dłońmi.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Chyba muszę zacząć brać z ciebie przykład - powiedział, czując przyjemne ciepło rozchodzące się wzdłuż przedramion aż do łokci.
Z drugiej jednak strony, gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by się położył. Misza nigdy nie był dobry w planowaniu i nie sądził, by to się kiedyś zmieniło. Nie przypuszczał nawet, że zwykły spacer może skończyć się w taki sposób. Gdyby było inaczej już dawno skołowałby tu jakieś koce, a przede wszystkim kolację.
Zdziwiła go wiadomość, że Everett pracowała w Trzech Miotłach. Z jednej strony jej współczuł, a z drugiej w jednej chwili bardzo mu zaimponowała - była taka zaradna i w ogóle. Sam na szczęście nie musiał martwić się o galeony, ale pewnie gdyby musiał też poszukałby sobie jakiegoś zajęcia. Może mógłby dawać lekcje latania na miotle dla najmłodszych? Tylko na tym się w końcu znał.
Przyglądał się Tanji, gdy poszła za jego przykładem i wstała, by rozeznać się w sytuacji. Widział wyraz twarzy, z jakim wyglądała przez okno i wiedział już, że oznacza to tylko jedno - długo tu sobie jednak nie posiedzą. Głupi był jeśli myślał, że dzięki temu uda mu się spokojnie z nią porozmawiać i pokazać, że nie jest taki, jak dziewczyna myśli i to co o nim mówią to tylko powierzchowna opinia. Głupi był, jeśli myślał, że sobie faktycznie obok niego usiądzie a on ją szarmancko obejmie by mogli się wzajemnie ogrzać.
Śledził wzrokiem jej trasę od okna do drzwi. Tanja poszła za przykładem Miszy i pochylając się wyjrzała przez dziurkę od klucza. Przedstawiła mu swój pomysł, który musiał najpierw powtórzyć w głowie, zanim odpowiedział.
- Wyskoczymy przez okno w zaspę? - powtórzył unosząc brwi. Podparł się dłońmi i wstał, by podejść do miejsca w którym przed chwilą znajdowała się Tanja. Gdy spojrzał w dół przybrał dość sceptyczną minę. - Zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy na piętrze?
Nie miał lęku wysokości. Gdyby miał nie grałby w Quidditcha. Mimo wszystko perspektywa połamania obu nóg nie napawała go optymizmem, gdy jednak widział zdeterminowanie na twarzy Tanji wiedział, że sprawa była przesądzona.
Obracał w palcach fiolkę, którą mu dała zastanawiając się, czy dobrze robi. W drugiej ręce ściskał różdżkę. Gdy usłyszał jej zachętę uśmiechnął się pod nosem i ruszył do drzwi kucając obok Everett i robiąc dokładnie to samo co ona.
- Byłbym bardzo niepocieszony, gdybyś mi się nie odwdzięczyła za to, że się tak dla ciebie poświęcam - stwierdził. - To na trzy? Raz, dwa...
Tanja Everett
Tanja Everett

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptyNie 10 Lip 2016, 23:49

Wysiłek natomiast był dobrym przyjacielem Gryfonów, bo nawet najprostszy kawał musiał być perfekcyjnie dopracowany, aby dawał jak najwięcej śmiechu. Czasem jednak plan omijał wszelaką ingerencję osób trzecich, co powodowało szlaban. Koniec końców kara odchodziła w niepamięć, a echo śmiechu pozostawało w wspomnieniach bardzo długo. Tanja nie byłaby sobą, gdyby nie potraktowała całej tej przygody z uśmiechem. Ilość strachu jakiego się najadła przez całe życie była dostatecznie wielka, aby wbrew wszystkiemu i wszystkim komentować to chociażby wymuszonym uśmiechem. Żyli, nieco zziajani i zmęczeni, ale żyli. To był wystarczający powód do radości. Nie śmiała się do łez, wyszło by to nienaturalnie i nieodpowiedzialnie. Tanja nie igrała z niebezpieczeństwem, zbyt ceniła sobie własny żywot. Dziewczyna nie myślała o przyszłości, ważniejsze było to, że szczęście dopisało im właśnie teraz. Może niekoniecznie Gryfonka chciała, aby taka sytuacja trafiła na nią i Asena, ale co mogła zrobić? Nie chciała, aby umarł. Chociaż go nie lubiła, to fakt.
Pomysł by podzielić się ze Ślizgonem fiolką z płomykiem przyszedł bardzo naturalnie, więc uśmiechnęła się blado na oznakę wdzięczności w minie Asena. Wilki to jedno, ale zimno to drugie. Lepiej by nic mu nie odmarzło.
-Lepiej nie, bo zaczniesz kłócić się z Priorem. –rzuciła rozbawiona. Jak dotąd Asen albo dobrze grał albo faktycznie nie miał aż tak paskudnego charakteru. Nie panikował, nie szydził w jakiś perfidny sposób. Jedynie irytował i wkurzał, ale nie on jeden działał tak na Gryfonkę.
Tanja musiała spędzić wiele czasu w „domu” oraz w szkole na planach. Planach jak wybyć z dormitorium i nie dać się złapać, jak wybrnąć z zamkniętej klasy przez Irytka, jak uciec sprzed nosa Filcha…
Nie myślała, że Miszę zdziwi jej wiadomość o pracy. Sporo osób miało już okazję spotkać ją jak kelnerowała, zwłaszcza gdy nie trzymali się godzin powrotów z wioski. Jakoś musiała zarobić na nowe książki, a i szata mogłaby być nieco dłuższa i lepsza. Zawsze znajdował się jakiś wydatek, a pieniędzy nie przybywało. Nie lubiła obnosić się ze swoją biedotą i domagać się łaski. Wolała sama sobie na wszystko zapracować.
Tanja wysłuchała obaw Asena z rozbawieniem na twarzy. Wywróciła bezceremonialnie oczami i skrzyżowała ręce po biustem.
-Zdaję sobie sprawę. Damy radę, nie pękaj. Zawsze mogło to być drugie albo trzecie piętro. –zauważyła wzruszając ramionami.
Nie musiała długo czekać na reakcję Asena. Zrobiła mu miejsce koło siebie.
-Jakże bym śmiała zostawić Cię z niczym. Mogłam po prostu wyskoczyć stąd sama, ale jakoś żal mi się Ciebie zrobiło. –westchnęła.
Skinęła głową i odczekała na znak.
-…trzy, Sominatio. –powiedziała. Rzucone na raz dwa zaklęcia zapanowały nad czterema wilkami bezbłędnie. Teraz była ich szansa. Parę minut, których nie należało marnować.
-Już. Alohomora! –smagnęła różdżką w okno, które otwarło się z trzaskiem, wpuszczając do środka mroźny powiew wiatru. Tanja wskoczyła na parapet i kiedy stali ramię w ramię z Miszą, jednocześnie skoczyli w śnieżną zaspę.
Lądowanie w zaspie przypominało to na początku spaceru. Tanji zrobiło się zimno i mokro, ale nie złapała jeszcze tyle powietrza do płuc, aby swobodnie wstać. Po paru sekundach uniosła się na kolanach i wyprostowała. Otrzepała nadmiar śniegu z kurtki.
-Nie było tak strasznie. –mruknęła. –Prowadź więc do tych swoich ulubionych miejsc, a jeśli to był tylko blef to wolę wrócić do zamku i nawiedzić szkolną kuchnię. Wypić gorącą czekoladę i się ogrzać. –rzuciła, przeskakując ogromne zwały śniegu. Tym razem zapaliła na końcu różdżki blade światło. Wolała teraz zauważyć potencjalne niebezpieczeństwo wcześniej.
Mikhail Asen
Mikhail Asen

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptySro 27 Lip 2016, 22:04

- Prior by tylko na tym skorzystał, więc wątpię, by miał na co narzekać - powiedział, a przed oczami stanął mu obraz ich obu jak zwykle albo lekko zawianych, albo uciekających przed chodzącym na czterech kościstych łapach szlabanem. Gdyby któreś z nich, czy to Misza, czy Jonathan, było bardziej odpowiedzialne, na pewno wpadaliby w tarapaty o wiele rzadziej. Problem tkwił w tym, że oboje lubili chodzić na żywioł. Będzie co ma być - takie było ich życiowe motto. Z jednej strony wolno im było - byli jeszcze młodzi. Z drugiej strony jednak chyba wielkimi krokami zbliżał się czas na to by się ogarnąć.
Ale to nie dziś. Gdyby nie te charaktery nie byłby tu teraz z Tanją, a chociaż właśnie przed chwilą ledwo uszli z życiem to bardzo podobał mu się fakt, że ma ją teraz całą dla siebie, mimo, że nie pałała do niego uczuciami cieplejszymi od leżącego na drodze śniegu.
Misza z zadowoleniem zanotował, że w przeciągu ostatnich kilku minut Everett ani razu go nie obraziła, nie dogryzła mu w żaden sposób, ani nic z tym podobnych rzeczy. Co więcej - nawet zaczęli zgodnie współpracować! Asen wiedział oczywiście, że tak potrafi. Bardziej cieszyła go świadomość, że może dziewczyna to w końcu zauważy i zacznie postrzegać go w zupełnie nowym świetle. Chciał móc ją w końcu przytulić jak człowiek bez widma oberwania w pysk. Na Merlina, chciał móc ją w końcu pocałować bez obawy przeklęcia jego rodziny kilka pokoleń w przód! Tanja podobała mu się taka jaka była na co dzień, ale do cholery była oprócz tego dziewczyną. Dziewczyną, która go niesamowicie pociągała i w której się tak niesamowicie zauroczył.
Chyba dlatego właśnie zgodził się na ten jej karkołomny pomysł. Sam nie wierząc, że to robi przytknął różdżkę do dziurki od klucza i pokręcił głową. W zasadzie czego tu się bać? Przecież zawsze szukał przygód. Nawet jeśli połamią sobie kończyny to w Skrzydle Szpitalnym zaraz ich połatają a wspomnienia mimo wszystko pozostaną. Mało tego! Może dostaną jakiś wspólny, bardzo paskudny szlaban?
- Przyznaj, że po prostu bałabyś się teraz łazić tam sama - powiedział posyłając dziewczynie złośliwy uśmieszek. Jak widać kilka minut bez droczenia się odeszło w niepamięć. Misza mimo to czuł lekkie podniecenie na myśl, że zaraz znów znajdą się na zewnątrz i znów będą uciekać przed wilkami. Chyba przejmował tę radość od dziewczyny bo z każdą upływającą minutą wracał mu dobry humor i już nie myślał tylko o tym, że właśnie czuł na plecach gorący oddech z kilku pysków dzikich zwierząt naraz. Zaczął nawet dostrzegać dobre strony planu gryfonki. Zamiast siedzenia w zatęchłym i zimnym budynku będą mogli kontynuować wycieczkę a sam Misza będzie mógł oczarować ją swoją wspaniałą osobowością.
- Sominatio! - rzucili jednocześnie i gdy upewnili się, że zaklęcie zadziałało wspięli się na parapet, by skoczyć w dół.
Niby nie było wcale tak wysoko, ale ułamek sekundy zawahania nawiedził nawet takiego twardziela jak Mikhail. Na całe szczęście nawet go prawie nie zanotował - nie zdążył. Chwilę później już wygrzebywał się ze śniegu sprawdzając, czy wszystkie członki ma w jednym kawałku.
- Jesteś cała? - spytał z troską, o jaką się nawet sam nie podejrzewał. Przyglądał się Tanji upewniając się, że dziewczyna może iść o własnych siłach. Powstrzymał dłoń, która mimowolnie chciała powędrować do włosów Everett i strzepać z nich nadmiar śniegu. Spojrzał w górę na miejsce, z którego skakali a potem znów utkwił wzrok w gryfonce, może o kilka sekund za długo.
- Jesteś cała mokra - stwierdził chowając różdżkę do kieszeni. - Pokażę ci to miejsce następnym razem, wracamy do zamku. Nie chcę musieć cię potem odwiedzać w Skrzydle, kiedy będziesz śmierdzieć eliksirem pieprzowym - zażartował, jednocześnie stwierdzając, że gorąca czekolada w towarzystwie Tanji jest o wiele bardziej kusząca niż brodzenie w śniegu nocą, w poszukiwaniu jakiejś beznadziejnej altanki, w której zazwyczaj chował się, gdy chciał z Priorem zapalić coś jeszcze mniej legalnego od papierosów.
Na potwierdzenie swoich słów chwycił dziewczynę za rękaw i pociągnął w stronę wyjścia z lasu. Nie ukrywał, że lekko mu się spieszyło - zaklęcie mogło przestać działać a wilki pewnie nie potrzebowałyby wcale wiele czasu by znów zacząć ich gonić.
- W życiu bym nie pomyślał, że Tanja Everett lubi zakradać się wieczorami do kuchni i podbierać tam cokolwiek. Ciągle mnie zadziwiasz - przyznał odwracając się do niej na moment.
Tanja Everett
Tanja Everett

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka EmptySro 17 Sie 2016, 02:30

-Nie wątpię. –mruknęła Tanja, żywo zajęta przyglądaniem się wszystkiemu, co może się przydać w ucieczce z tej ruiny. Nie widział się jej świt spędzony u szkolnej pielęgniarki, tamując krwotok z pogryzienia przez wilki. Optymistycznie zakładała, że na pokąsaniu by się skończyło. Wolała nie kończyć żywota przez zdziczałe zwierzęta. Zawsze mogła rzucić sforze Asena na pożarcie, ale koniec końców było zbyt wiele wilków, aby takie chuchro im wystarczyło. Musiała więc skreślić ten pomysł ze swojej listy. Szkoda. Nie dostrzegała w tym dziwnym zrządzeniu losu jakichkolwiek pozytywów. Doprawdy, sam na sam z Ślizgonem w cuchnącej stęchlizną ruinie leśniczówki? Nie było w tym ani romantyzmu ani adrenaliny, nie licząc wygłodniałych wilków za drzwiami, które trzymały się na zawiasach na tak zwane słowo honoru.
Nawet nie pomyślała, aby w tak beznadziejnej sytuacji obrzucać Asena wyzwiskami, co mogło być spowodowane głównie tym, że miała ważniejsze rzeczy na głowie. Miałaby się wysilać, jak to upokorzyć Miszę i zrzucić całą winę na niego, kiedy w każdej chwili do środka mogła wpaść cała sfora głodnych bestii? Gdyby tylko dane było Tanji znać tę jakże miłą myśl Ślizgona, najpewniej popukałaby się kciukiem w czoło i powiedziała mu, że jest nadętym egoistą. Nadal nie była skłonna uwierzyć, że Misza nie podszedł do tego spotkania materialnie czy honorowo. Koniec, basta, gdy tylko się stąd wydostaną, rozejdą się w swoje strony i skończą się uprzejmości. Jakiekolwiek interakcje między nimi były wykluczone, zarówno duchowe jak i fizyczne, Merlinie! Jakakolwiek ingerencja w sferę intymności Gryfonki mogłyby się skończyć dla Ślizgona co najmniej boleśnie.
Pora jednak na realizację planu, który dzień później Tanja nazwałaby szalonym i nigdy by się na niego nie rzuciła. Po namyśle otworzyłaby drzwi i jednak wepchnęła Miszę w watahę. Nie mniej, pomoc Asena była w tamtej chwili nieoceniona, więc już po chwili wspólnie mierzyli różdżką w zwierzęta.
-Nie, po prostu nie zniosłabym Priora, który by Cię opłakiwał. Jego wycie byłoby gorsze od zawodu szyszymory.–odparła błyskawicznie, uśmiechając się bardziej złośliwie niż oponent. Koniec dogryzania, czas na akcję.
Jednak czas na żarty i jadowite uwagi się skończył, zastąpiony przez uwagę i skupienie. Zaklęcie popłynęło z obu różdżek jednocześnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby Tanja upewniła się, że zyskali właśnie parę minut cennego czasu. Obróciła się na pięcie i wspięła się na parapet. Lekkie ugięcie kolan i... błyskawiczny lot zakończony w zimnym śniegu. Tanja potrzebowała chwili, aby złapać oddech. Niebo w nocy kusiło swoim pięknem, ale myśl o gorącym oddechu rozbudzonych wilków jakoś gasił te pragnienia. Gryfonka zaczęła się podnosić akurat, gdy Misza doskoczył do niej ze swoją troską. Powstrzymała się od komentarza, jedynie łypiąc na Ślizgona i strzepując śnieg z ubrań. Otrzepała włosy i tak już wilgotne od białego puchu.
-Serio? Ty też. –odparła, chowając włosy w kapturze. Drażniły skórę, odsłoniętą na pogodę. Westchnęła cierpiętniczo, gdy doszło do niej, że nie tak łatwo odprawi Asena do swoich lochów.
-Chyba właśnie powinnam uwarzyć sobie miesięczny zapas eliksiru pieprzowego, przynajmniej wtedy miałabym pewność, że będziesz mnie omijał szerooookim łukiem. –zademonstrowała ów odległość gwałtownym ruchem ramienia. –Ej! Wara! –burknęła, wyrywając rękaw z dłoni Miszy, dumnie drepcząc obok niego w kierunku zamku.
-Eh, chłopie, zdaje się, że chyba jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Przesiaduje tam godzinami, kiedy nie mogę spać i debatuje ze skrzatami, czy szarlotka na ciepło jest lepsza z lodami czy polewą. Łatwo Cię zadziwić, więc może dawkuj sobie tę wiedzę, bo jeszcze padniesz. –odparła nieco rozbawiona. Definitywnie zakończyli swoją przygodę w wiosce, wracając tym samym przejściem do zamku.

Z tematu x2
Sponsored content

Opuszczona leśniczówka Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona leśniczówka   Opuszczona leśniczówka Empty

 

Opuszczona leśniczówka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Leśniczówka Ingrid i okolice [Norwegia Północna]
» Opuszczona chata
» Opuszczona klasa
» Opuszczona łazienka dziewcząt

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-