IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gadający Gobelin

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptySob 15 Lut 2014, 18:59



Gadający gobelin


Przy wejściu na korytarz piątego piętra stoi pokaźnych rozmiarów gobelin Starej Mateczki Hubbard, słynnej postaci często kreowanej jako Babę Jagę w "Jasiu i Małgosi". Można się za nim z powodzeniem schować. Jednak uważaj - Mateczka spogląda sobie często na przechodniów i krzywi się, jakby zjadła coś kwaśnego. Potrafi również głośno mówić i śpiewać, a pewnie wiesz jak to jest rozmawiać z gobelinem...

Henry Lancaster
Henry Lancaster

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyCzw 26 Cze 2014, 21:21

Henry przechodził korytarzem ze stosem ulotek w rękach i w torbie. Upiorni Wyjcy w Hogsmade! Nie mógł tego przegapić. Tak więc na prośbę Madame Rosmerty razem z Harley rozdawał wszystkim ulotki i przyklejał je gdzie się dało. Nie można przegapić takiego wydarzenia! Upiorne Wyjce pojawiały się w Hogsmade baardzo rzadko, a ich sława była potężna. Przykleił zwitek do nosa gobelinu, uśmiechnął się do zdjęcia i pognał dalej przed siebie, śmiejąc się ze wściekłego posągu.



UPIORNE WYJCE W HOGSMADE


Gadający Gobelin Blog_cu_4820389_7406712_tr_81d9f697daf7b9c800bc3dfaf44d5f72


Uwaga ludzie! Frank Lemarchal, wokalista i lider zespołu Upiorni Wyjce, we wczorajszym wydaniu Czarownicy powiadomił swoich licznych fanów o nadchodzącym koncercie w Hogsmade. Odbędzie się on 10 lipca 1977 roku, niedaleko Wrzeszczącej Chaty.

Gadający Gobelin Tumblr_m6x3uiuK5u1r4aal4o1_r1_500


Mało tego! James Backerman, sławny gitarzysta zapowiedział, że do wygrania będą ekstra koszulki Upiornych Wyjców. Jest to główna nagroda przewidziana za najlepiej wykonany jego ulubiony utwór pt "This is the night". Koszule są unikalne, niedostępne w żadnym sklepie, tylko podczas koncertu w Hogsmade. Nie możecie tego przegapić!
Gadający Gobelin 85220096968037956551_zps697d1a3a


Koszt biletu wynosi tylko 40 galeonów, zaś miejsca VIP i w  Loży Honorowej (tuż obok naszego zaproszonego Ministra Magii) 80 galeonów. Połowa środków zostanie przekazana na akcje charytatywne, które mają na celu pomoc osobom poszkodowanym przez działalność Śmierciożerców.
Gadający Gobelin H..


Bilety można nabyć u wspaniałej Madame Rosmerty, która wyjątkowo zgodziła się prowadzić punkt sprzedaży od godziny 10:00 do 21:00 w "Trzech Miotłach" od poniedziałku do soboty. Za kupno pierwszych dziesięciu biletów, zobowiązała się podarować po jednym piwie kremowym, a więc nie zwlekajcie! Liczba biletów jest ograniczona!
Gadający Gobelin Images?q=tbn:ANd9GcQ-Zx0dibqsDQvJnaxgFzGiRP-d278Q8lxcQW8ZNIgi1SHp0J-_
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyNie 07 Gru 2014, 23:41

Stop!

Nie spodziewała się, że nowy rok w Hogwarcie zacznie się w taki sposób. Od podróży pociągiem nie widziała się ze swoją siostrą, Arią, która zdawała się unikać jej kiedy tylko mogła. Może tak nie było, jednak Porunn zbyt mocno brała do siebie takie rzeczy, przy okazji nieco  je naginając. Brała także pod uwagę fakt, że poczta pantoflowa, jaka działała w całym Hogwarcie już rozniosła plotki na temat Krukonki, która podczas jazdy pociągiem, poszła do jednego przedziału z kolegą, by najprawdopodobniej porozmawiać. Dobrze, wszystko byłoby w porządku, Porunn nawet by się jakoś bardzo nie przejęła, gdyby nie fakt, że tym chłopakiem był przeklęty Watts, który ostatnio dosyć mocno namieszał w jej życiu i to najprawdopodobniej z premedytacją. Nie mogła zrozumieć, że ten człowiek stawał na jej drodze coraz częściej, szukając coraz to innych możliwości zbliżenia się do niej. Nie zapomniała tego pocałunku, który jej skradł w namiocie, za który, gdyby tylko potrafiła, sprawiłaby mu niezwykle dużo cierpienia. Los jednak chciał, żeby do tej pory nie poznała tajników czarnej magii, która bardzo by się jej w tej chwili przydała. Wszystko jednak szło ku lepszemu, gdyż miała po swojej stronie Vincenta, który na pewno z wielką chęcią przekaże jej chociażby cząstkę swojej wiedzy.
Było już dosyć późno, a popołudniowe zajęcia z transmutacji już się skończyły, dzięki czemu mogła udać się w końcu do Pokoju Wspólnego Slytherinu i trochę posiedzieć w towarzystwie, jedząc przy tym podwieczorek w postaci Czekoladowej Żaby. Klasa znajdowała się niefortunnie niedaleko  Gającego Gobelinu, który w tej akuratnie chwili postanowił nucić jakąś starą piosenkę, przy okazji niezwykle fałszując. Co gorsza, Baba Jaga widniejąca na tkaninie, rok temu upodobała sobie  zaczepianie Porunn na każdym kroku, nie dając jej odejść, dopóki nie opowie jej historii swojego życia, nie zaśpiewa jakiejś piosenki i nie pomarudzi na innych uczniów, którzy ją całkowicie ignorowali. W tej właśnie chwili żałowała, że Arii nie było obok. Ona zawsze potrafiła zagadać Gobelin tak, aby Ślizgonka tym czasem mogła po prostu wybyć niezauważona. Niestety, tym razem nie mogła uciec, wiedząc, że gdyby to zrobiła, nie miałaby życia przez resztę roku szkolnego, szczególnie, że uwielbiała przebywać właśnie na tym piętrze, tuż niedaleko sali do transmutacji. Usiadła więc na podłodze i podniosła głowę do góry, spoglądając na gobelin ze znużeniem wymalowanym na twarzy. W milczeniu przysłuchiwała się jego narzekaniom, piosenkom, fałszom i śmiechom, co jakiś czas potakując lub bijąc brawo.
W pewnym momencie zdążyła się przyłapać na tym, że jej myśli odpływały gdzieś w kierunku Arii i Bena. Jeśli dobrze połączyła fakty, to gdy napotkała spojrzeniem Krukona, mogła zauważyć, że chłopak raz po raz zerkał w kierunku jej siostry, jakby coś od niej chciał. Nie podobało jej się to, że zaczynał pchać łapy nie tam, gdzie trzeba, a już szczególnie była drażliwa, jeśli chodziło o jej siostrę. Zastanawiała się dlaczego Aria jej nie powiedziała, że łączą ją z Benem jakieś głębsze stosunki. I to na pewno nie było tylko koleżeństwo, zbudowane tylko i wyłącznie na podstawie przynależności do domu. Warknęła pod nosem, zaciskając pięść na różdżce, którą bezwiednie się bawiła.
- Zabiję Cię, Watts, przysięgam – syknęła, nie zdając sobie sprawy z faktu, że wspominany chłopak był o wiele bliżej, niż mogła się spodziewać.


Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Nie 14 Gru 2014, 16:13, w całości zmieniany 1 raz
Ben Watts
Ben Watts

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 12:03

Ben nigdy nie wierzył w przeznaczenie, utarty plan przygotowany dla każdego z osobna, który wyznaczał ilość kroków w konkretnym kierunku czy wpychał opinie w usta. Odmawiał wiary w sztywne ramy i krótką smycz luzowaną wedle uznania niewidzialnej ręki. Przypadki natomiast... Przypadki były wydarzeniami zupełnie innego kalibru, z którymi łączyła go dziwna relacja pełna w równym stopniu nienawiści oraz miłości. To właśnie one zdawały się być najjaśniejszymi punktami zwrotnymi w ciągu całego życia, to ich istnienie decydowało o istnieniu milion możliwych tras, jakie można było odbyć od narodzin aż do śmierci. Czasem skręt w lewo konkretnego dnia o konkretnej godzinie mógł spowodować, że wpadło się na trolla, który urywał ci głowę. Gdyby zmienić ten czas o dwie minuty wstecz, absolutnie nic by się nie wydarzyło. I jak tu nie cieszyć się z ich istnienia? Gdyby nie przypadki, życie byłoby tak ogromnie nudne, tak przewidywalne i nieznośne.
Gdzieś w duchu, wcale nie tak głęboko, Ben cieszył się, że najazd młodych Krukonów na pokój wspólny wykurzył go do biblioteki szybciej, niż planował. Gdyby nie to, prawdopodobnie nie wpadłby na Aristos karcącą grupkę drugorocznych recydywistów za okrutne wygłupy wymierzone pani Pince oraz szkolnym zbiorom. Skąd się brało w świeżych rocznikach tyle złości? A może to tylko jemu naiwnie się wydawało, że im młodsi tym bardziej zepsuci... Tak czy inaczej, zamknięcie z panną Lacroix w schowku nie było tak niemiłe, jak sądził siedząc w jego nieprzeniknionej ciemności pełnej kurzu, miotełek, szmat i innych ciekawych artefaktów pieczałowicie zbieranych przez hogwardzką bibliotekarkę. Sytuacje kryzysowe ponoć zbliżały ludzi, a po przejściach w klaustrofobicznej przestrzeni, chwilach załamania i rozchichotanej histerii mógł z pewnością stwierdzić, że tak, on i Aristos zdecydowanie przeżyli coś niecodziennego. Pytanie tylko brzmiało, czy pamiętając o wszystkim co się wydarzyło, będą potrafili na siebie spojrzeć bez znaczącego odchrząkiwania czy niechcianych rumieńców. Przygoda zafundowana im przez drugorocznych Ślizgonów do spółki z Krukonami nie mogła przejść bez echa, co do tego Ben był pewien, gdy szybkim krokiem zmierzał w stronę łazienki prefektów. Znajdowała się zaledwie piętro wyżej niż biblioteka i niedaleko dormitorium Ravenclawu – idealne usytuowanie dla wychowanka tego domu, który ponad wszystko pragnął zmyć z siebie kurz, atrament i jakieś dziwne mazidła kolekcjonowane przez panią Pince. Przyglądając się fioletowej plamie na rękawie szaty chyba nie chciał wiedzieć, do czego miał pierwotnie służyć ten specyfik.
Wszystko poszłoby naprawdę nieźle – już zbliżał się do łazienki nie natrafiając po drodze na nikogo znajomego, kto mógłby chcieć wyśmiać jego stan, gdy zza rogu dobiegł go damski głos. Głos, jakiego zdecydowanie nie pragnął usłyszeć w tym momencie, jeszcze do tego pozbawiony różdżki. Na domiar złego nie miał wątpliwości, że ślizgońska Fimmelówna, z którą musiał się spotkać, jeśli chciał dotrzeć do celu, wysyczała jego nazwisko. Na Merlina i wszystkich innych mądrych czarodziejów, co on takiego nawyrabiał, żeby ściągnąć na siebie tę wariatkę? Cholernie atrakcyjną wariatkę z charakterkiem rozszalałej chimery, która na pewno chętnie wyprułaby mu flaki, a z jelitek zrobiła sobie naszyjnik. Albo gumkę do włosów, kto ją tam wie. Bardzo, bardzo chciał uniknąć konfrontacji, gdyby to tylko było możliwe, ale musiał się dostać do swojego dormitorium, nie mógł przecież teraz zawrócić i czekać, aż dziewczyna raczy opuścić korytarz. Nie był przecież tchórzem, czasem tylko przejawiał niski poziom dbania o własną skórę. I właśnie dlatego, zaciskając usta w wąską linię, prostując kręgosłup oraz umyślnie nie patrząc w stronę gobelinu, zaczął iść korytarzem ku upragnionemu celowi. Chyba był bardzo naiwny sądząc, że Porunn da mu spokój.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 14:00

Gadający Gobelin jeszcze nigdy nie zignorował żadnego ucznia, przechodzącego niedaleko przez korytarz na piątym piętrze. Wiadomym więc było, że i Ben nie mógł zostać puszczony wolno bez jakiegoś komentarza z jego strony. Porunn przez chwilę miała nadzieję, że dzięki nowej ofierze Baby Jagi będzie mogła szybko zmyć się z miejsca zdarzenia i w końcu wrócić do Pokoju Wspólnego aby posiedzieć w towarzystwie Vincenta, chociaż i tak nie była pewna, czy go tam zastanie. Nie kontrolowała chłopaka, uważając, że każde powinno mieć możliwość robienia tego, co chce bez zbędnego towarzystwa drugiej osoby, kiedy akurat ta nie była potrzebna. Nie należała do tego typu dziewczyn, które kontrolowały na każdym kroku swoją drugą połówkę, jakby nie darzyły jej zaufaniem. Nie o to chyba raczej chodziło w związku, prawda? Szczególnie, jeśli obie strony były raczej… ekscentryczne w swoim zachowaniu.
Dziewczyna dźwignęła się z podłogi, korzystając z okazji, że Gobelin był zajęty nawoływaniem nowo przybyłego. Odwróciła się na pięcie i już miała się ulotnić, gdy rozpoznała osobnika, który stał całkiem niedaleko niej. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Brudny, jakby wpadł co najmniej do komórki, w której trzymało się węgiel. Ta fioletowa plama na jego ubraniu także nie wyglądała zachwycająco, a ona jakoś nie miała zamiaru się nad nią dłużej zastanawiać. Innymi słowem, Watts wyglądał w jej oczach jak obraz nędzy i rozpaczy, połączony z bezdomnym, który nie widział mydła i wody od wieków. I może gdyby jeszcze przed chwilą ponownie się na niego nie wściekła za całokształt ich pokręconej znajomości, to z pewnością by go zignorowała i odeszła. Los jednak chciał, żeby było całkiem inaczej, co było oczywiście nie do końca na rękę Benowi, a nie Porunn. Ona w przeciwieństwie do niego dzierżyła w dłoniach różdżkę, na której odruchowo zacisnęła palce mocniej, niż powinna. Zmierzyła go spojrzeniem chłodnych, błękitnych oczu, które z połączeniu z perfidnym uśmiechem wymalowanym na jej twarzy… trochę przerażały. Zrobiła pierwszy krok w jego stronę, starając się w miarę opanować, a nie oszukując się, miała straszną ochotę wymierzyć w niego jakąś klątwą.
- Watts, właśnie o Tobie myślałam. Niezwykły zbieg okoliczności, prawda? – zagadnęła, zatrzymując się dopiero tuż przy nim. Jej nozdrza uderzył zapach stęchlizny, wymieszany z kurzem i nikłą już nutą wody kolońskiej. Nie chciała wiedzieć co robił, ale musiało być całkiem nieźle, że aż tak się ufajdał. Podniosła głowę do góry, gdyż pomimo jej wzrostu, to wciąż ją przewyższał, co niezmiernie ją frustrowało. Zmarszczyła brwi, postanawiając niemalże od razu przejść do rzeczy, aby rozwiać wszelkie wątpliwości związane z nim i jej siostrą. Może było tak, jak na początku zakładała, że łączyła ich tylko i wyłącznie przynależność do domu kruka. I niech mu życie będzie miłe, jeśli tak nie było.
- Mam parę pytań, pozwól, że je zadam, a Ty będziesz milczał, dopóki nie skończę – powiedziała, po czym okrążyła go niczym drapieżnik, obserwujący swoją ofiarę. Jakby przyjrzeć się im z boku, to wyglądała, jakby miała ochotę się na niego co najmniej rzucić z pazurami i przerwać tętnicę szyjną. Wcale nie ukrywała tego, że była do chłopaka dosyć wrogo nastawiona. Nie bawiła się w miłe słówka, czy też uśmiechy.


Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Pią 12 Gru 2014, 14:44, w całości zmieniany 1 raz
Ben Watts
Ben Watts

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 14:13

Koniec końców może udałoby się Benowi przemknąć obok Porunn nie wzbudzając jej zainteresowania, gdyby nie gobelin. Przeklęty, gadający gobelin, któremu nie chciała się gęba zamknąć i który chciał go uraczyć po raz enty tą samą historią. Z racji bliskiego usytuowania z dormitorium Ravenclawu, kobiecinie nigdy nie brakowało potencjalnych słuchaczy, ale na brodę Merlina, chłopak był na siódmym roku nauki i słyszał wszystkie opowieści, jakie miała w zanadrzu chyba ze sto razy. Była jak ta stara zgrzybiała babcia zamknięta w swoim własnym światku, gdzie wciąż zachowywała młodość i piękno, a mężczyźni padali do jej stóp. W pewnym sensie sympatyzował z potrzebą mentalnego pozostania w czasach, jakie czyniły ją szczęśliwą, ale nawet cierpliwość Bena miała swoje granice. Szczególnie w momencie, gdy krzyki skierowane w jego stronę pociągnęły za sobą uwagę Porunn. Wciąż miał żywo w pamięci ich ostatnie spotkanie na obozie, wszystkie konsekwencje, które pociągnęło za sobą jego zachowanie i z którego nie czuł nawet strzępu dumy. Wręcz przeciwnie i gdyby ślizgońska siostra Fimmel była choć odrobinę podobna do swojej bliźniaczki, pewnie przeprosiłby ją za wszystko, co zrobił i powiedział, a co mogło ją obrazić. Choć gryzło to jego sumienie, Porunn prawdopodobnie odebrałaby przeprosiny jako akt uniżenia się, a na to niestety Ben był wciąż zbyt dumny. Być może za kilka lat, gdy prawdziwie wydorośleje uzna, że w siódmej klasie zachował się niezwykle głupio i powinien mieć odwagę się do tego przyznać. Teraz niestety... Teraz wyglądało to inaczej.
Pierwszej zaczepki nie zaszczycił nawet krótkim komentarzem, zatrzymując się w miejscu dopiero, kiedy Ślizgonka znalazła się na tyle blisko, by mogła go dotknąć. Świadomie nie pozwoliłby na to i ku własnej uldze zauważył, że chyba zaczął nabierać dystansu. Porunn nie wydawała mu się już tak wyrazista jak wcześniej, choć jej postać wciąż cechowała się nadzwyczajną ostrością. Czyżby to ta rozmowa z Arią tak na niego wpłynęła? Jedna z jasnych brwi uniosła się nieco w górę w bezgłośnym pytaniu „Czego właściwie ode mnie chcesz?”, ale i bez tego pospieszyła z wyjaśnieniem. Krukon nie czuł się komfortowo ani bezpiecznie okrążany przez tę dziewczynę, obcinany wzrokiem, jakby zastanawiała się, gdzie najlepiej byłoby najpierw wbić nóż. Zmusił się jednak, by nie podążać za nią wzrokiem, ani drgnąć, nie pokazać, że miała na niego jakikolwiek wpływ. Tylko jasne oczy Szkota wyraźnie się zachmurzyły, a dłonie wsunęły do kieszeni czarnych spodni.
- Ty i ja nie mamy sobie nic do powiedzenia – wtrącił, jeszcze zanim Porunn skończyła mówić. - Obelgi proponuję wysłać sową, zmarnujesz trochę pergaminu, ale zaoszczędzimy czas.
W głosie Krukona brzmiała sucha stanowczość, która naturalnie wpływała na słuchające go osoby, zachęcając do wypełniania wydawanych poleceń. Do niedawna nie wiedział, że w ogóle potrafił tak mówić, ale uzyskanie odznaki prefekta o dziwo otworzyło mu oczy na kilka spraw.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 15:46

Porunn na pierwszy rzut oka mogła zauważyć, że coś się w tym chłopaku zmieniło. Wydawał się stać teraz prosto, jak gdyby nigdy nic lustrując ją wyniosłym spojrzeniem. Tak go odbierała i chociaż mogło być inaczej, ona nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać dłużej, niż byłoby to konieczne. Zmrużyła błękitne oczy, obserwując go uważnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że był prefektem i to możliwe, że to także jeden z powodów dlaczego zrobił się taki pewny siebie i swoich praw. Dziwne, że dopiero teraz zaczął zachowywać się jak facet, który z natury powinien dominować. Cała jego postawa zaczęła Ślizgonkę jeszcze bardziej denerwować, sprawiając tym samym, że miała ochotę pozbawić go jakiejś części ciała w taki sposób, że ból odczuwałby do końca swojego życia. Problem pojawiał się właśnie w postaci tej srebrnej odznaki prefekta, która widniała na jego piersi, słabo połyskując.
Gdy wtrącił swoje słowa w jej zdanie, warknęła, w odruchu zaciskając mocniej pięść na różdżce, która niebezpiecznie zadrżała. Lekceważył ją, a to zachowanie na pewno nie powinno przejść bez echa. W tej chwili przestały ją interesować nawet minusowe punkty dla domu węża, które z pewnością zarobi z czystej niechęci Krukona. Nie spodziewała się niczego innego, nawet taryfy ulgowej, której szczerze mówiąc, nawet nie oczekiwała ani nie chciała.
- Nie przerywaj mi, kiedy mówię, bo słono za to zapłacisz w najbliższej przyszłości – powiedziała, a na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, który nie zwiastował niczego dobrego. Chwilę go obserwowała, trawiąc słowa, które wypowiedział w jej kierunku. Sowa? Czy on myślał, że Porunn będzie się ukrywała za wysyłaniem sów z obelgami, kiedy miała go na wyciągnięcie ręki? W przeciwieństwie do siostry, to ona nie była wcale wycofana i chociaż wysyłanie anonimów przez Arię w celu zrewanżowania się komuś uważała za urocze, to ona zdecydowanie nie praktykowała takiej metody. Postanowiła jednak przejść do zadawania pytań, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, które ostatnio nawiedzały jej głowę i nie dawały swobodnie i logicznie myśleć. Zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów, z trudem powstrzymując się od wymierzenia w niego różdżką. Zakładała, że posunie się do tego w ostateczności.
- O czym rozmawiałeś z moją siostrą podczas podróży do szkoły? Plotki jak widać szybko roznoszą się po murach tego zamku, więc i ja musiałam coś usłyszeć – powiedziała siląc się na spokój, co wychodziło jej naprawdę z trudem. Oczyma wyobraźni trzymała dłonie na jego szyi i patrzyła w oczy, obserwując w nich ostatnie iskierki życia, które z każdą sekundą ulatywały gdzieś w bliżej nieokreśloną nicość. Nie mogła zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło. Dlaczego jej siostra, która tak bardzo wstydziła się chłopców, bez problemu poszła do innego przedziału z Benem, aby z nim porozmawiać. Szczególnie, że wiedziała o niechęci, jaką Porunn żywiła do tego chłopaka. Miała tylko nadzieję, że rozmawiali o jakichś dodatkowych zajęciach, korepetycjach czy coś w tym stylu. Jej siostra na pewno nie rozmawiałaby o nikim innym, a już szczególnie nie o własnej siostrze, prawda? Popadała w paranoję, miała taką nadzieję. Spojrzenie Wattsa, które wychwyciła podczas uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego wcale jej nie uspokoiło. Chłopak zdawał się wodzić spojrzeniem za drugą z bliźniaczek, jakby darzył ją czymś więcej niż tylko normalną, koleżeńską znajomością.
Ben Watts
Ben Watts

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 18:36

Jak to się działo, że niektórzy ludzie posiadali umiejętność wywoływania w tobie poczucia zaszczucia, zepchnięcia w róg z którego nie było ucieczki? Właśnie tak czuł się Ben w towarzystwie Porunn, choć twardo zapierał się i nie pozwalał ruszyć z miejsca. Odmawiał jej przyjemności wskoczenia na pozycję łowcy i drapieżnika, jakiej widocznie w tej chwili pożądała. Tu nie chodziło już nawet o wspomnienia, które dzielili, a sprawdzian silnej woli, ustalenie, kto wyjdzie z tego spotkania niewzruszoną skałą, a kto pyłem. Krukon nie lubił krzywdzić ludzi, nieważne co zrobili i jak by na to nie zasługiwali, ale zachowanie dziewczyny delikatnie uderzyło kościstym paluchem prosto w jego twarde postanowienie, by umyślnie nie sprawiać bólu. Porunn budziła tę stronę charakteru Wattsa, o której duszących objęciach chciał z całej siły zapomnieć. Na te krótkie momenty sprawiała, że zaczynał czuć się tak, jakby zmieniał się w swojego nieżyjącego ojca – pełnego nienawiści i złości na wszystko człowieka, który nie potrafił poradzić sobie z własnymi negatywnymi emocjami. Nigdy nie chciał stać się taki jak on. Wystarczyło, że czasem patrząc w lustro widział w swojej twarzy podobieństwa bezsprzecznie potwierdzające, czyim był synem.
- Groziłaś mi już tyle razy, że twoje słowa przestały robić na mnie wrażenie – odparł spokojnie, wykazując albo zadziwiającą bezczelność albo odwagę. Ciężko było stwierdzić. Tak czy inaczej, kiedy Ślizgonka wreszcie raczyła stanąć przed nim bez ruchu, Krukon odruchowo przeniósł spojrzenie na jej zimne oczy, utrzymując kontakt wzrokowy. Z jednej strony w ogóle nie obchodziło go, jaką mogła mieć do niego sprawę, z drugiej jednak... No cóż, zawsze był ciekawskim stworzeniem. Słuchając pytania Porunn, zmarszczył brwi, a mięsień na jego szczęce drgnął, gdy na chwilę zacisnął mocno zęby. Pięknie, stało się dokładnie to, czego nie życzyła sobie ani Aria, ani on – w ekspresie do Hogwartu panował taki chaos i rozgardiasz, że nie był zaskoczony samym faktem zauważenia ich samotnego wejścia do przedziału, ale czy uczniowie nie potrafili trzymać języków za zębami? I czy rozmowa dwójki osób z tego samego domu naprawdę była tak sensacyjnym tematem, by opowiadać o tym innym? Ben nie zdziwiłby się, gdyby osobą, która rozpowszechniła tę informację był ktoś związany z „Lustrem” szkolnym pisemkiem, jakie czytał chyba tylko z masochistycznych powodów. Chociaż dowcipy mieli niezłe.
- Bardzo mnie cieszy, że masz dobry słuch, naprawdę. Na pewno ułatwia ci to życie. Ale chyba nie oczekujesz, że zdam ci relację z rozmowy z koleżanką z domu? - w jego głosie przebrzmiewała nuta uprzejmego zaskoczenia i subtelnej ironii. Obiecał Arii nie mówić nikomu, o czym rozmawiali i zamierzał dotrzymać słowa. Dziewczyna obdarzyła go ogromnym kredytem zaufania i wiary w to, że będzie potrafił siedzieć cicho. To, że Porunn dowiedziała się z innego źródła o tym, że w ogóle się spotkali, leżało już poza jego kompetencjami.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 21:41

Był arogancki. Lekceważył każde jej słowo, które wypowiadała w jego kierunku i ignorował fakt, że to coraz mocniej wpływało na jej stan psychiczny. Gdyby tak zobrazować to, co czuła w tej chwili Porunn można byłoby sobie wyobrazić cienką linię zawieszoną nad przepaścią i wielkiego słonia, próbującego po niej przejść z jednej strony na drugą. Trzeba było być naprawdę dziwnym człowiekiem, który zamiast starać się w jakiś sposób załagodzić całą sytuację, jeszcze bardziej ją zaogniał. W pewnym momencie jednak przekroczył granicę, przez co droga do Skrzydła Szpitalnego stała przed nim otworem.
- Groziłam Ci i zauważ, że wszystkie groźby zostały boleśnie spełnione. Najgorszy jednak jest fakt, że wciąż stoisz tutaj przede mną, jak gdyby nigdy nic – powiedziała przez zaciśnięte zęby, a jej jasne ślepia zdawały się przewiercać przed jego głowę. Gdyby mogła, to tu i teraz, w tej chwili rozerwałaby mu krtań gołymi rękami. Zrobiła krok do przodu, aby stanąć z nim twarzą w twarz. I tak musiała poderwać głowę, aby spojrzeć mu w jasne oczy, po czym nagle przycisnęła mu różdżkę do klatki piersiowej tak, aby nikt przechodzący obok nie zwrócił na to uwagi. I tak wątpiła, żeby na kogoś w tej chwili natrafili, piąte piętro zostało niemalże wyludnione, gdy ostatnie zajęcia z transmutacji dobiegły końca. Nie podobał jej się fakt, że na każde zadane jej pytanie odpowiadał wymijająco, jakby była zupełnie niegodna uwagi. Odznaka, która błyszczała na jego klatce piersiowej tylko przyprawiała ją o mdłości. Nic dziwnego, że tak bardzo zrobił się powściągliwy, skoro ukrywał się za posadą prefekta i faktem, że każdego mógł bezkarnie ukarać. Była przygotowana na ewentualny szlaban lub stratę punktów, ale w żaden sposób nie sprawi, że będzie mógł odczuwać tę satysfakcję pojechania jej po ambicji. Prędzej dałaby posypać sobie otwartą ranę solą.
- Mógłbyś mi odpowiedzieć na pytanie normalnie i nie grać ze mną w kotka i myszkę? – wycedziła, lustrując go coraz bardziej wściekłym spojrzeniem. Póki co nieźle się trzymała i nie zamierzała rzucić w niego zaklęciem. Odsunęła się kilka kroków, opuszczając tym samym dłoń z różdżką i chowając ją do rękawa, na wypadek, gdyby faktycznie potrzebna była interwencja magii. Doszła do wniosku, że ciężko będzie coś od niego wyciągnąć, kiedy to beztrosko celowała w niego magicznym kawałkiem patyka.
- Zadałam Ci pytanie, które jest jak każde inne. To MOJA siostra i mam prawo wiedzieć z kim się spotyka i o czym z kimś rozmawia. Mam prawo do wszystkiego względem niej. Natomiast ty… - tu wyszczerzyła wściekle zęby, przez chwilę milcząc, jakby zastanawiała się nad doborem słów. W końcu zacisnęła pięści i dokończyła: - Ty jesteś czarodziejem czystej krwi, którego wychowuje zdrajca krwi i mugolskie ścierwo.
Porunn od zawsze była osobą agresywną i impulsywną, która nie patrzyła na konsekwencję swojego zachowania, dając się ponieść chwili oraz negatywnym emocjom. Nie interesował ją fakt, że mogła kogoś zranić tak mocno, że żadne z zaklęć leczniczych nie byłoby w stanie pomóc. Już nie raz powiedziała coś, co popsuło relacje, czego żywym przykładem była jej siostra Aria. Norweżka w dalszym ciągu odczuwała ten dystans, jaki siostra utrzymywała między nimi, jakby już nie do końca potrafiła jej zaufać. Skąd wiedziała o rodzinie, która w tej chwili wychowywała Bena? Isabelle w momencie złości przy niej potrafiło się wymknąć to i owo, a Porunn dużo zapamiętywała z tego, co mówiła jej koleżanka podczas nocnych pogawędek.
No i… chyba nie dowie się co też Ben chciał od Arii, a szkoda.
Ben Watts
Ben Watts

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 23:08

Obcowanie z Porunn było wysoce niebezpiecznym sportem dla ludzi, którzy nie byli podobni do niej, lub nie zniżali się do pozycji podnóżków. Nie należąc do żadnej z tych dwóch grup, Ben miał najzwyczajniej w świecie pecha, bo choć zwykle próbował załatwiać spory drogą negocjacji, w przypadku ślizgońskiej Fimmelówny żadne rozmowy nie odniosłyby pożądanego skutku. Dziewczyna była oporna, uparta i na domiar złego wiecznie wściekła. Z perspektywy czasu nie mógł sobie wyobrazić, jak to się stało, że przy pierwszym spotkaniu w lochach wspólnie załatwili Gilgamesha i wymierzyli mu karę. Wspomnienie to wydawało mu się teraz bardzo odległe, nierealne. Jakby oglądał je przez mgłę.
Podarował już sobie komentarz o spełnionych czy też niespełnionych groźbach, bo wymiana zdań na ten temat wydała mu się zwyczajnie żałosna – jak rozmowa z dzieckiem, które upiera się, że zjadło swoje warzywka, gdy w rzeczywistości zepchnęło je pod stół psu. Zadziwiało go, jak osoba wyraźnie obdarzona nieprzeciętną inteligencją pozwalała złości kierować swoim postępowaniem i redukować się do poziomu kapryśnego niedorostka. Przytknięcie końca różdżki do torsu wywołało z jego strony jedynie zmrużenie oczu – wiedział, że mógł za chwilę oberwać zaklęciem, które wysłałoby go na tydzień do Skrzydła Szpitalnego, ale strach wydawał mu się w tej chwili bardzo dziwnym i odległym konceptem. Czuł go, tylko ludzie głupi nie czuli strachu, ale zamiast odbierać jasność umysłu, on mu jej dodawał.
- Najpierw zadaj mi pytanie, na które chciałbym odpowiadać – rzucił, wzruszając lekko ramionami, gdy Porunn wykonała krok do tyłu. Przebłysk inteligencji najwyraźniej podpowiedział jej, że celując w niego różdżką niewiele zyska. Była to prawda, Ben celowo odpowiadałby jej tak, by wzbudzić jak największą złość – pewnie przypłaciłby to wylądowaniem pod opieką pani Pomfrey, ale koniec końców wyszedłby z tego spotkania zwycięzcą. Jeśli w tym wypadku w ogóle można mówić o przegranych i wygranych.
Zazdrość i zaborczość Ślizgonki względem bliźniaczki była jednocześnie imponująca oraz odrażająca – siostry na pewno kochały się z całego serca, ale kontrolowanie kogoś w ten sposób podcinało mu skrzydła, ograniczało we wszystkich możliwych dziedzinach. Aria z natury wydawała się spokojna i bardzo rozważna w słowach, ale Watts nie mógł teraz odepchnąć od siebie myśli, ile z jej nieśmiałości było efektem nadgorliwego nadzoru Porunn. Czy istniała choć jedna rzecz, jakiej się dotknęła i jej w pewien sposób nie zniszczyła?
Jadowite słowa wymierzone w jego rodzinę na krótki moment zmroziły chłopaka do szpiku kości, przepędzając wszystkie myśli – skąd mogła wiedzieć...? Nieważne. Nieważne, gdzie dowiedziała się o zastępczych rodzicach Bena, bo właśnie przekroczyła linię, która powinna stanowić nienaruszalną granicę. Wywołała pożar, wybuch furii, która wyrwała z gardła dźwięk bardziej przypominający zranioną bestię niż człowieka. Ręka Krukona wystrzeliła ku twarzy Porunn, palce boleśnie zacisnęły się na policzkach i unieruchomiły szczękę, bielejąc na knykciach od siły, jaką w to wkładał. Powoli pochylił się nad jej twarzą, jakby chciał złożyć pocałunek na ustach dziewczyny. Gdy byli na tyle blisko, że panna Fimmel mogła wyraźnie dostrzec cienie w jego jasnych oczach, powiedział powoli i bardzo wyraźnie:
- Minus dwadzieścia punktów dla Slytherinu za język niegodny ucznia Hogwartu. (zwykły prefekt może odjąć góra 10 punktów)
Choć silił się na spokój, w jego głosie dało się dosłyszeć lekkie drżenie.
- Nic dziwnego, że Aria woli rozmawiać ze mną o swoich problemach.
Porunn miała szczęście, że jego wiązowa różdżka leżała na łóżku w dormitorium Ravenclawu, bo nie był pewien, ile by z niej zostało po ostatnim komentarzu. Dziewczyna została lekko, acz stanowczo odepchnięta do tyłu – Ben nie zwrócił uwagi, ile kroków postąpiła, bo przeniósł wzrok na dłoń, którą ją dotknął. Z obrzydzeniem wykrzywiającym usta wytarł ją o brzeg zakurzonej szaty.


Ostatnio zmieniony przez Evan Rosier dnia Pon 29 Gru 2014, 15:49, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : poprawka, punkty na minus)
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyPią 12 Gru 2014, 23:52

Dzień, choć słodko-gorzki w doświadczeniach, zadowalał Aristos w zupełności, przynajmniej do tej pory – nie licząc oczywiście wszechobecnego brudu, kurzu kręcącego w nosie, potarganych przez walkę ze schowkiem włosów i pewnego zakłopotania, jakie mimowolnie odczuwała, wracając myślami do wydarzeń sprzed zaledwie kilkunastu minut. Była głęboko przekonana, że następnym razem nie zdoła zachować powagi spoglądając Benowi w oczy, a jej usta bez udziału świadomości wyginały się w pełen rozbawienia uśmiech, gdy rozkładała przeżycia popołudnia na czynniki pierwsze, jednocześnie próbując doczyścić się z plam w jednej z dziewczęcych łazienek. Umyta twarz i dłonie wiele zmieniały, choć bez pełnego prysznica i zmiany ciuchów nie było szans na odzyskanie choć połowy zwykłego wyglądu, nawet jeśli włosy zostały chwilowo ujarzmione za pomocą gumki, a rękawy koszuli podwinięte do łokci, by ukryć poplamione mankiety pod niemniej brudną szatą. Miała nadzieję na przemknięcie się do dormitorium bez zwracania na siebie uwagi, najwyraźniej jednak złośliwy, przewrotny los postanowił zabawić się jej kosztem kolejny raz tego dnia – ostatnie kontrolne spojrzenie w lustro ujawniło puste miejsce w okolicy piersi, gdzie jeszcze przed całą nieszczęsną awanturą połyskiwała dumnie wypolerowana odznaka prefekta.
Zimny dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie, a ciało spięło się lekko, gdy panna Lacroix odnotowała tą niepowetowaną stratę, a umysł rozpoczął pełen szaleńczego pędu pościg za umykającymi mu wydarzeniami ze schowka, próbując pośród całego tego rabanu namierzyć moment, w którym odznaczenie zostało utracone. A chociaż sekundę później odwróciła się i szybkim krokiem wyszła z łazienki, by zmierzyć się z panującym w składziku bibliotekarki sajgonem, jaki pozostawili tam z Benem po wyswobodzeniu się z więzienia, nie przyniosło to żadnego rezultatu – odznaki jak nie było, tak nie zobaczyła.
Zmarszczyła brwi, gdy zaklęcie przywołujące nie podziałało, a później, niezbyt zadowolona z tej konieczności, postanowiła wyruszyć na poszukiwania Watts’a. Nie wierzyła co prawda w zbiegi okoliczności, jednak jeśli był ktoś, kto mógł mieć jej odznakę, lub wiedzieć cokolwiek o miejscu jej aktualnego pobytu, musiał być to właśnie starszy o rok Krukon. Przynajmniej taką miała nadzieję, gdy wspinała się po schodach na piętro, przywołując w pamięci orientacyjne położenie pokoju wspólnego Ravenclaw’u – być może nie uda jej się tam wejść, ale zaczepienie kogoś znajomego i poproszenie o wywołanie Bena na zewnątrz wcale nie mogło być takie trudne, prawda?
Koniec końców okazało się jednak, że wcale nie będzie musiała ani nikogo zaczepiać, ani specjalnie szukać: sylwetka Krukona, ciężkiego do przeoczenia nawet w gęstym tłumie, a co dopiero w opustoszałym korytarzu, dojrzała zaledwie parę chwil później. Na jej ustach wykwitł uśmiech, który szybko przerodził się jednak w pełen zaskoczenia grymas – obiekt jej pościgu rozmawiał właśnie z panną Fimmel. O ile rozmową można było nazwać swoistego rodzaju taniec godowy, jaki Ślizgonka odprawiała właśnie w pobliżu Watts’a, którego spięte ramiona wskazywały wyraźnie co też chłopak myśli na ten temat. Przyspieszyła kroku niemal odruchowo, znajdując się odpowiednio blisko w momencie, w którym Porunn postanowiła posłużyć się wyjątkowo nietrafioną, niskopodłogową obelgą, a Ben – wyprowadzony widocznie z równowagi przez ten mało subtelny komentarz – po raz kolejny tego dnia skorzystał ze swojego nowo nabytego przywileju karania innych za niesubordynację.  Widziała zaciśnięte w pięści dłonie Porunn, widziała jak Watts prostuje się jak struna, marszcząc z niezadowoleniem brwi, widziała jak otrzepuje nerwowo rękę po odepchnięciu od siebie dziewczyny; to wszystko zapowiadało jedynie początek burzy, a Aristos nie byłaby sobą, gdyby się nie wtrąciła. Być może dlatego, że Porunn, mimo nici porozumienia jakie nawiązały podczas obozu, nadal nie była jej ulubioną osobą.. Może dlatego, że panna Lacroix z natury uwielbiała mieszać się w sprawy, które z daleka śmierdziały nieprzyjemnie: najczęściej w takich sytuacjach można było przecież uzyskać ciekawe informacje, a jak wiadomo – wiedza to potęga.
A może po prostu dlatego, że Ben był nieuzbrojony, a Ślizgońska wariatka ulepiona była z tej samej gliny co Vincent – co nigdy nie zwiastowało niczego dobrego dla nikogo.
Uspokoiła krok, zbliżyła się, uśmiechnęła do Krukona jak gdyby nigdy nic, wsuwając mu dłoń pod ramię i obejmując je czule; nie spuszczała wzroku z jego twarzy, a bławatkowe oczy wyraźnie dawały do zrozumienia, by starał się nie wyglądać na specjalnie zdziwionego.
- Fimmel – skinęła głową rozsierdzonej dziewczynie, jednocześnie pieszczotliwym, naturalnym ruchem wygładzając blondynowi kołnierzyk koszuli, w próbie strzepnięcia z niego kłaka kurzu.
- Nie przeszkadzam, mam nadzieję? Nawet jeśli, jest mi przykro, ale potrzebuję porwać Bena. Później możecie wrócić do tej sięgającej wyżyn kultury osobistej rozmowy – dodała z naciskiem, tonem nieznoszącym sprzeciwu, a na jej wargach zaigrał drwiący uśmiech.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptySob 13 Gru 2014, 00:30

Porunn jak każdy wiedział, nie potrafiła trzymać nerwów na wodzy. Coraz bardziej wspinała się na wyżyny swojej  własnej wytrzymałości psychicznej, starając się nie wybuchnąć w kulminacyjnym momencie. Impulsywność i agresja, która towarzyszyła jej niemalże od zawsze zdecydowanie nie pomagały jej w opanowaniu swojego ciała i wypowiadanych słów. Jak widać teraz też posunęła się o wiele dalej, niż można było się spodziewać, niż ona sama się spodziewała.
Obserwacja tężejącej twarzy Wattsa sprawiła, że poczuła niepohamowaną satysfakcję. A więc musiała uderzyć w czuły punkt pana prefekta Ravenclawu i to zdecydowanie było jej na rękę. W szczególności, że wcale nie zależało jej na dobrych stosunkach z chłopakiem. Od pewnego czasu strasznie jej mieszał w życiu, burzył to, co ona zbudowała, Ana domiar złego, chciał odebrać jej siostrę.  Nie spodziewała się jednak, że reakcja chłopaka będzie aż tak gwałtowna. Zbliżył się i chwycił jej twarz dłonią, zaciskając w jej policzki z całej siły zimne, smukłe palce. Otworzyła szeroko błękitne oczy, które w pierwszej chwili wyraziły zaskoczenie, a dopiero później ta gwałtowna emocja przerodziła się w niepohamowaną wściekłość. Odruchowo chwyciła chłopaka za nadgarstek, wbijając w jego skórę paznokcie, boleśnie ją przebijając. Warknęła, gdy przybliżył swoją twarz do niej i wypowiedział słowa, których tak naprawdę się spodziewała. Nie skomentowała ich, gdy chwilę później chłopak dopowiedział coś, co zadziałało jak kubeł zimnej wody wylany na głowę. Elektryzujące dreszcze przebiegły po jej plecach, a ona na moment zaniemówiła, szybko łącząc poszczególne fakty. Jej siostra wolała rozmawiać z Benem, zamiast z nią? Miała wrażenie, że ktoś zabrał jej grunt spod nóg, a ona powoli zaczęła spadać w bliżej nieokreśloną przepaść, w której informacje szalały jak jeden, wielki sztorm.
Potrząsnęła głową, a z jej gardła wydobył się warkot, z którego można było zrozumieć krótkie słowo:
- Kłamiesz.
Nie miała zamiaru w to wierzyć, chociaż prawda stała przed jej oczami jak otwarta książka. Jej siostra wolała inne towarzystwo i nawet Porunn to zauważyła, chociaż nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Musiała to zmienić i to natychmiast, najlepiej wybijając każdego po kolei, który stał jej na drodze, do dobrych stosunków z siostrą. Szkoda, że takie podejście nie miało bytu w praktyce i teorii. Aria by jej tego nie wybaczyła.
Gdy została odepchnięta z równie dużą siłą, co wcześniej uścisk, zrobiła kilka chwiejnych kroków do tyłu z trudem utrzymując równowagę, aby nie runąć na zimną posadzkę. Podniosła nienawistne spojrzenie jasnych ślepiów na Krukona, z trudem hamując się przed ponownym rzuceniem się na niego w celu zrobienia krzywdy. Policzki, na których jeszcze przed chwilą Ben zaciskał swoje palce, teraz paliły pulsującym bólem. Pozostawił też na nich swoje ślady, które przy dobrych wiatrach powinny same zejść dopiero po kilku dniach. Był chłopakiem o mocnych gabarytach, przez co jego siła z pewnością się z nimi równała. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle usłyszała nowy głos, który w pierwszym odruchu zupełnie nie rozpoznała. Dopiero po chwili, gdy przed jej oczami pojawiła się znajoma sylwetka, odetchnęła ciężko, mając wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnie z mocą Bombardy Maxima. Jeszcze jej tutaj brakowało, szczególnie, że Porunn żywiła do niej nieco mieszane uczucia, których nie potrafiła do końca wyjaśnić. Zmierzyła ją spojrzeniem i zamknęła na chwilę oczy, układając sobie wszystko w głowie w zawrotnym tempie.
- Lacroix – zaczęła, po czym znów zwróciła na nią błękitne oczy. – Wydaje mi się, że ty i Watts urządziliście jakąś nową rewię mody, skoro oboje wyglądacie jakbyście co najmniej spędzili wspólnie czas w … - na chwilę urwała, łącząc kolejne fakty, które napływały do niej jak oszalałe. Nie spodziewała się, że Ben i Aristos byli jakoś ze sobą blisko, skoro jeszcze nigdy nie widziała ich razem, nawet rozmawiających ze sobą, cokolwiek. Widać, wszystko się zmieniło przez te wakacje, a ona nie miała zamiaru się w to jakoś bardziej zagłębiać. Nie interesowało ją to, chociaż trzeba było przyznać, że to ciekawy zbieg okoliczności. Przechyliła głowę lekko w bok.
.... Schowku na miotły?
Ben Watts
Ben Watts

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptySob 13 Gru 2014, 01:23

Rzadko zdarzało się, by Ben reagował na coś z tak gwałtownymi emocjami jak w tej chwili. Pieczałowicie budowane mury, jakie stawiał między sobą a większością ludzkich opinii zapadły się w słabszym miejscu, pozwalając słowom Porunn wpłynąć na niego bardziej, niż sobie tego życzył. Nie był z tego powodu dumny ani zadowolony, a chwycenie policzków dziewczyny w geście, który nie miał być delikatny ani czuły, sprawiło mu jakąś sadystyczną przyjemność. Przyjemność, jaka kłóciła się z jego światopoglądem i wszystkimi wartościami ustawionymi na piedestale. Postawił krok za granicę, którą sam sobie ustalił i spróbował czegoś zakazanego, zostawiającego na języku ciężki, smolisty posmak. Dla Bena posiadającego bagaż specyficznych doświadczeń związanych z rodzinami, powiedzenie złego słowa na jego opiekunów było najgorszą obelgą, niewybaczalną złośliwością. Rodzina powinna stanowić świętość, a nie temat mogący służyć do skrzywdzenia kogoś.
- Chciałabyś, co? - spytał, gdy Ślizgonka zarzuciła mu kłamstwo odnośnie Arii. Z zadowoleniem obserwował, jak twarz Porunn pobladła, przyswajając znaczenie jego słów. Zadał jej cios poniżej pasa i doskonale o tym wiedział – później, gdy ochłonie, na pewno nie będzie z tego dumny. I będzie wściekły sam na siebie, że częściowo zdradził, o czym rozmawiał z Arią, choć nie podał żadnych szczegółów. Nawet nie spojrzał na zraniony paznokciami nadgarstek, bo po prawdzie w ogóle nie poczuł bólu. Adrenalina robiła swoje szumiąc mu tuż pod skórą i wyłączając niepotrzebne w tej sytuacji odczucia. Kąt ust Krukona na króciutki moment uniósł się, zamiast uśmiechu wywołując grymas. Chyba jeszcze do nikogo nie żywił tak potężnej antypatii jak do Porunn Fimmel.
Prawdopodobnie rzuciliby się sobie nawzajem do gardeł, rozszarpując tętnice i zalewając posadzki jasnoczerwoną krwią, gdyby nie niespodziewana interwencja Aristos. Ben nie spodziewał się zobaczenia jej tak szybko po incydencie w schowku, ale nie mógł powiedzieć, że widok panny Lacroix sprawił mu zawód, wręcz przeciwnie. Wsparcie, nieważne w jakiej postaci, podniosło nieco ciemną chmurę, która formowała się w jego umyśle, grożąc odebraniem kontroli. Dopiero delikatny dotyk Gryfonki wsuwając mu dłoń pod ramię, w pełni pozwolił chłopakowi pojąć, jak bardzo był spięty. Gotowy do ataku. Zadziałała jak cudowny, subtelny balsam, który powoli pozwolił niektórym mięśniom stracić nieco ze swojego napięcia, co nie znaczyło, że już był spokojny, o nie. Nie miał pojęcia, co wywołało ten nieduży pokaz czułości, ale nie pokazał zdziwienia, ufając że Aristos robiła to w pewnym celu. Odchylił nawet lekko głowę, gdy wyciągnęła dłoń, strzepując mu z kołnierzyka kłębek kurzu, którego nie zauważył.
Przeniósł spojrzenie między obiema dziewczynami, gdy przywitały się używając nazwisk – wyraźnie za sobą nie przepadały, nawet ślepiec by to dostrzegł.
- Porywany nie ma nic przeciwko, właśnie kończyliśmy – powiedział, brzmiąc trochę bardziej jak co dzień, choć subtelny cień furii wciąż krążył gdzieś w jego jasnych oczach. Ben położył wolną dłoń na tej Aristos zamierzając właśnie w tej chwili zabrać ich oboje z tego miejsca słownej rzezi, której od dłuższej chwili przysłuchiwał się gadający gobelin, gdy Ślizgonka wyłożyła im swoją teorię o schowku. Nie miała pojęcia, jak blisko prawdy utrafiła, ale Watts nie zamierzał dawać jej satysfakcji z powodu odgadnięcia powodu ich aktualnego stanu.
- Wspinasz się dzisiaj nie tylko na wyżyny paranoi, ale też chorej fantazji. Zaklaskałbym ci, gdybym miał wolne ręce – rzucił, nie wykonując żadnego wysiłku, by ukryć sarkazm. Nie miał na to najmniejszej ochoty.
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyWto 16 Gru 2014, 20:27

Obserwowała Porunn z pewną wyższością, choć nie było to właściwie zamierzone; nie czuła do Ślizgonki nic, ponad zwykłą niechęcią, która być może wynikała właśnie z różnic pomiędzy nimi. Aristos zawsze uważała, że Fimmel pozbawiona jest ogłady.
Dzika, nieobliczalna, prostacko agresywna i nieprzebierająca w słowach dziewczyna nie sięgała nawet do pięt wymaganiom, jakie stawiała przed Gryfonką jej matka, a którym – po latach żmudnej walki – wreszcie mogła sprostać. Z jednej strony Porunn była więc kwintesencją wszystkiego, czego chciała uniknąć Amanda Lacroix, z drugiej, stanowiła dla Aristos żywy obraz osoby, którą mogłaby się stać gdyby jej wrodzona umiejętność do wyczuwania dobrego interesu nie przewyższyła uporu i chęci zrobienia matce na złość.
Zachowanie Ślizgonki znajdowało się więc zdecydowanie poniżej godności jej przeciwniczki, a jeśli dodać do tego fakt, że była eks-dziewczyną O’Connora, powód do nieprzyjaźni pojawiał się sam. Na obozie okazało się jednak, że to, co je dzieli, ogranicza się jedynie do niepotrzebnych uprzedzeń.
Teraz zaś dosięgło też Vincenta i Aristos wiedziała, że dopóki Fimmel nie przejrzy na oczy, nawiązywanie z nią bliższego kontaktu stanowi jedynie niepotrzebne ryzyko.
Objęła Bena swobodniej, gładząc palcami jego dłoń, a na uwagę Ślizgonki i odpowiedź Krukona zareagowała śmiechem. Bławatkowe oczy błysnęły figlarnie, a na ustach pojawił się krzywy uśmiech, który równie dobrze mógł być potwierdzeniem jak i zaprzeczeniem słów Porunn.
- Fimmel, doprawdy, masz fantazję. W schowku, też coś. To po prostu seria niefortunnych przypadków, co się zaś tyczy wspólnie spędzanego czasu... – coś zmieniło się w jej głosie, zmiękło subtelnie, podobnie jak subtelny był ruch szczupłego ciała, gdy przysuwała się do Watts’a -...zamierzamy go dopiero wprowadzić w życie. W łazience. Więc jeśli wybaczysz... – uniosła brwi, wzruszając ramionami, a później delikatnie pociągnęła Krukona w stronę schodów, nie racząc nawet zerknąć na dziewczynę, by ta nie zobaczyła jak drżą jej kąciki ust, gotowych do ataku śmiechu.
- Ani słowa. Ani słóweczka, bo parsknę i wiarygodność trafi szlag – syknęła jeszcze do Bena, który zapewne mógł wyczuć jak ramiona obejmowanej przez niego dziewczyny trzęsą się lekko w napadzie wesołości, której miał okazję już dzisiaj doświadczyć.

[ztx3]
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin EmptyNie 29 Mar 2015, 18:35

Zbliżał się wieczór. Było już dawno po wszelakich zajęciach, nawet tych dodatkowych, z których dopiero co wróciła Wanda. Dzisiaj miała pod sobą grupkę składającą się z trzech drugoklasistów, którzy mieli problem z uwarzeniem jednego z prostszych eliksirów, co dla Krukonki okazało się zadaniem banalnie prostym, a dla nich istną mordęgą. Wyjaśniała im cierpliwie właściwości każdego ze składników, objaśniała do czego służą i dlaczego muszą znaleźć się w danym wywarze. Nie zauważyła kiedy dodatkowa godzina minęła, a ona i jej uczniowie zafascynowani wpatrywali się w błękitną taflę, która zniknęła zaraz po tym gdy ta stuknęła końcem różdżki o kociołek. Lekcja się skończyła, dzieciaki nie marudziły, więc teoretycznie! Można było uznać ten dzień za udany.
Nic jednak mylnego. Gdy tylko wyszła z biblioteki sama nie wiedziała kiedy nogi poniosły ją nie na to piętro, na które powinny ponieść. Mijała grupki uczniów, witając się z co poniektórymi, innych zaś ignorując. O tej porze ludzie spieszyli się do Pokojów Wspólnych, by jeszcze trochę poknuć ze znajomymi, spędzić z nimi czas. Wanda nie miała ochoty wracać do wieży Ravenclawu, ani tym bardziej spoglądać na ucieszone twarzyczki swoich przyjaciół. Ostatni wieczór dał się jej we znaki.
Po rozmowie z Solei nijak nie mogła zmrużyć oka. Wierciła się całą noc, z boku na bok tym samym tylko denerwując Gwen, która rano złorzeczyła na jej wiercenie się tym samym nie pytając o przyczynę jej dziwnego zachowania. Ostatnim razem nie mogła zasnąć z powodu Mrocznego Znaku, który jawił się nad szkołą – tym razem chociaż powód nie był aż tak ważny, to młoda Krukonka i tak nie mogła znaleźć miejsca dla siebie w budynku.
Czuła do siebie obrzydzenie. Po tym co zrobiła. Po tym, że odważyła się wyciągnąć ręce po chłopaka, do którego zdążyła się przyzwyczaić i pokochać go mocno. O wiele za mocno niż powinna, niżby chciała. Nie była święta, wydawało się jej, że należy się jej cokolwiek od życia. Nie miała lekko – ostatnie lata jej życia zdążyły przekreślić jej marzenia. Straciła oboje rodziców, jej brat szlajał się nie wiadomo gdzie, a jej pozostała tylko nauka i nie patrzenie wstecz. Starała się jak mogła, by nikomu nie zawadzać. By znajomi byli z niej dumni. Ona chciała tylko pomóc koledze – nie wiedziała w co przerodzi się ich znajomość. Bo gdyby wiedziała to czy dalej by się spotykała z Henrym? Nie miała za złe pannie Larsen tego co o niej myśli, nie mogła jej zabronić jej nienawidzić siebie. Odebrała jej coś co należało do niej, to pewne i właśnie dlatego Whisperówna miała ogromne wyrzuty sumienia. Swoje smutki zajadała najczęściej czekoladą – tak samo było i teraz, bo tylko czekolada była w stanie ją zrozumieć i pocieszyć jej skołatane nerwy. Teraz jednak chciała się skryć, po prostu wtopić w przysłowiowe tło i nikomu nie zawadzać.
Wchodząc w jeden korytarz na piątym piętrze przyuważyła jedną ze zgrabnych ławeczek, na których najczęściej przesiadywali starsi uczniowie z jej rocznika. Szatynka rozejrzała się po holu sprawdzając czy jest sama, czy nikt nie będzie jej towarzyszył i gdy stwierdziła, że tak, to odpowiednie miejsce zsunęła ciężką skórzaną torbę z ramienia i powłócząc nią po ziemi udała się na miejsce spoczynku. Była zmęczona, chciało jej się spać, chociaż z drugiej strony wiedziała, że nijak nie zaśnie. Dlatego gdy opadła na drewnianą belkę westchnęła cicho i przytuliła do siebie swój podołek władczym gestem, a brodę oparła o czubek góry składającej się z książek. Przymknęła oczy i tak sobie siedziała i myślała o tym jak bardzo jest beznadziejna.

Sponsored content

Gadający Gobelin Empty
PisanieTemat: Re: Gadający Gobelin   Gadający Gobelin Empty

 

Gadający Gobelin

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-