IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gniazdo akromantul

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Gniazdo akromantul Empty
PisanieTemat: Gniazdo akromantul   Gniazdo akromantul EmptyNie 19 Lip 2015, 18:05



Gniazdo akromantul


Kilkanaście lat temu uczeń o imieniu Rubeus Hagrid postanowił przygarnąć do siebie akromantulę. Nazwał go dumnym imieniem Aragog i ukrywał w lochach, w wielkiej skrzyni, aby nikt się o nim nie dowiedział i nie próbował go skrzywdzić. Niestety, w tym samym czasie doszło w szkole do serii zaginięć i morderstwa. Młody chłopak o imieniu Tom Marvolo Riddle postanowił zdradzić Hagrida i powiedzieć całej szkole, że to wina pająka.
Aragog uciekł, jednak jego właściciel został skazany i obarczony złą sławą. Wszystko jednak miało swój koniec, z jednej strony dobry, z drugiej niekoniecznie.
W głębi lasu, tam, gdzie nie każdy żywy był w stanie dotrzeć, znajduje się wielkie gniazdo. Zamieszkuje tam ów wielki pająk,  który założył swoją rodzinę kiedy to Hagrid przyniósł mu do towarzystwa samicę.
Kto tutaj wstąpi może być pewien, że jeśli uda mu się wyjść - ma szczęście. Polecamy uzbroić się w różdżkę, dobre buty do biegania i mocne nerwy.

Spencer Delaney
Spencer Delaney

Gniazdo akromantul Empty
PisanieTemat: Re: Gniazdo akromantul   Gniazdo akromantul EmptySro 26 Sie 2015, 07:39

Chociaż ekspedycje do Zakazanego Lasu, zdarzały mu się nadzwyczaj często jak na Krukona, tym razem posunął się trochę dalej niż zazwyczaj. Wszedł w głębsze połacie zieleni niż kiedykolwiek, ale sam jeszcze nie był świadom, jak wielką cenę będzie musiał zapłacić za swoje niecne postanowienie zbadania najbardziej nieprzystępnej części jednego z jego ulubionych miejsc bezwzględnych eksperymentów - bo w końcu co może być lepsze od miejsca, gdzie tylko centaury słyszą krzyki ofiar? Prawdopodobnie w żadnym innym miejscu nie byłoby możliwości przekroczyć granice zwyczajowe okrucieństwa które zwykle prezentowało paru mniej lub bardziej ciekawych uczniów (zazwyczaj Ślizgonów, pragnę zaznaczyć) - jednakże nieprzebite przez słońce poszycie było idealną tarczą przed wścibskimi spojrzeniami, a to sobie cenił. Niestety, tym razem zboczył ze ścieżki - być może się zamyślił, być może los go prowadził, niczym scenariusz aktora, niczym maestro swą marionetkę na sznurkach, być może to był nieprzyjemny przypadek. Jednakże w końcu zorientował się, że nie jest w miejscu w którym chciałby się znaleźć. Co więcej, zorientował się że nikt przy zdrowych zmysłach wolałby się tu nie pojawiać - może i nigdy nie należał do przesadnie zwyczajnych osób, lecz do myśli samobójczych było mu wyjątkowo daleko. Niestety odczuł niebezpieczeństwo dopiero, gdy było już po czasie - mimo swej codziennej spostrzegawczości, z jakiegoś powodu udało mu się przeoczyć wytrwale śledzące go pary oczu, których przypadało na głowę zbyt wiele - zbyt wiele, nawet jak na jego najgorsze wyobrażenia. Nieprzyjemność swojego położenia odczuł, dopiero w momencie w którym na długich, włochatych nogach okrążyło go jego (jak miał się dopiero przekonać) Nemezis. Gdy był już świadom, w jak nieprzyjemnym położeniu się znalazł, było niestety już trochę za późno i choć wyszarpnął różdżkę, po chwili zwyczajnie ją opuścił. Był na tyle inteligentny, że był w stanie zauważyć iż aktualnie jest bezwolną marionetką w rękach istoty wyższych - niezależnie od jego umiejętności bitewnych, bycie otoczonym przez akromantule generalnie nie zostawiało mu zbyt wiele pola do manewru.
- Lacarnum Inflamarae - mruknął, celując w skraj swego płaszcza. Cóż innego mu zostało? Nie widział już wyjść z tej sytuacji - jedyne co mu pozostało, to podać im obiad na gorąco.
Wtedy dopadło go coś, z czym nigdy jeszcze nie dane było mu się zmierzyć - zupełnie jakby żelazna kurtyna w jego głowie opadła i wypełniła wszystkie cząstki jego jaźni jedną, przeraźliwą i gwałtowną myślą - "nie chcę umierać, nie skończyłem badań, nie zamierzam umierać". Myśl obijała się po jego czaszce, gdy płomienie trawiły jego ubiór, następnie zaczynając w nieprzyjemny sposób podsmażać skórę, powoli zaczynając odsłaniać jego mięśnie. "Nie chce umierać" - pomyślał ponownie, gdy pająki zbliżały się do niego niepewnie, kuląc się przed ogniem buchającym z jego ciała. Włosy, twarz, korpus - cały Spencer stanął w płomieniach. "Nie chcę umierać", przebiła się resztką sił jedna z ostatnich jego myśli. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego ciało nie wytrzyma już długo tej temperatury - był świadom, że zwyczajnie zaczyna się smażyć. Ostatnią myślą, ostatnim bodźcem który doszedł do mózgu był ból i krótki fragment wypowiedzi, którą kiedyś prawdopodobnie przeczytał. "Nie chcę umierać...ale jak można zabić coś, co od urodzenia było martwe?". Tak. To właśnie to. Nie bał się śmierci - nie było niczego, co mogłoby go już okaleczyć, więc oddał się jej w ramiona. Nim ostatnie nerwy eksplodowały bólem, spalając resztkę jego bytu, kąciki jego ust powędrowały ku górze, zaś lodowate oczy przygasły. I chociaż nikt nigdy nie odkryłby tego, po jego zwęglonych szczątkach - przynajmniej raz, ten jeden jedyny raz, był w stanie wyrazić coś więcej niż pustka. Gdy z uśmiechem rozpoczął swój ostatni eksperyment.

z/t
[Spencer Delaney - postać martwa. Proszę o usunięcie konta]
 

Gniazdo akromantul

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-