IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet profesor Stark

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 10:20

Pan Cronstorm chyba go nie doceniał, Lacroix miał takie pobrzmiewające wrażenie, nie martwiąc się tym zbytnio. Tak długo, jak nie wchodził mu w drogę, ani w żadne brudne interesy, rzecz jasna, Francis nie będzie musiał nic zrobić. Ostatecznie, opinia jaką miał u innych obchodziła go dość… mało. A Dimitr nie wydawał się być potentatem na miano wielkiego problemu, któremu nie da się nijak zaradzić. Jawił się raczej Lacroixowi jako specyficzna persona zauroczona niefartownie w Zosi. Uśmiechnął się tylko na tę myśl i przymknął oczy.
-Pani Clinton mi o.. - Francis już otwierał usta, już miał wypowiadać kolejne słowa, kiedy nagle ziemia zatrzęsła się jakby, a do gabinetu pana Cronstorma wpadła zawierucha w postaci Profesor Odinevy w stanie drugiej świeżości i całego asortymentu rosyjskich procentów. Zarówno w Katji jak i w butelkach przed nią.
- No tak. Widzę, że u was to przeważnie pijacie wódkę. - zaśmiał się lekko zdezorientowany i wstał, zwalniając zaraz miejsce przełożonej na swoim, do tej pory, mięciutkim krześle made in Z.S.R.R..
Pochwycił w locie jedną z wartościowych butelek i odstawił na biurko. Nie ufał magii, nie teraz. Potem następną i następną, aż w końcu wszyscy przezroczyści towarzysze (he he) profesor Katji byli ustawieni na stabilnej podstawie i zupełnie nie lewitujący. Chwała narodom.
Młody Lacroix zmarszczył nos zastanawiając się, co było winne temu, że nie bardzo wie o się dzieje. Może jego umiejętności językowe go zawiodły? Gwiazdy się pieprzyć? Niby z kim? Może to miała być przygoda na jedną noc? Francis wziął sprawy, a raczej, sprawę w swoje ręce i delikatnie nakierował Profesor Odinevę na miejsce, nie obok, nie na podłogę, nie na biurko, ale na fotel, upewniając się dwukrotnie, że w tym stanie lekkiego rozchwiania trafi dokładnie w siedzisko, a nie niefartowne pół metra obok.
- Pani Profesor. Pieprzą, a zawsze mogły solić. Sól źle robi na serce. - wypalił uspokajającym tonem, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do picia, co nie zwaliłoby Katji z nóg. Odrzucił krzesło, stół i wódkę, która błyskała ze stołu do niego. Wybrał najmniej procentowy napój w całym pomieszczeniu i podał przełożonej lampkę wina.
Genialne, Panie Krułasant.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 12:58

Spieszyła się.
Tak, to dobre słowo. Pośpiech. Szybko stawiane kroki na szkolnym marmurze, lekko przyspieszony oddech i rozbiegane spojrzenie.
Szukała bacznie dobrze znanych jej drzwi – solidnych z mosiężnymi uchwytami, klamką i tablicą z dziwnym nazwiskiem, z którym do tej pory miała problem. W dłoni ściskała teczkę z wypracowaniami jej grupy, tej bardziej zaangażowanej w astronomię, ciała niebieskie i inne ciała. Mniej niebieskie, aczkolwiek tak samo urodziwe.
Był piątek, albo inny dzień tygodnia – zgadzało się jedno – godzina, dosyć późna – sama Wanda nie wiedziała, która jest dokładnie bo zanim wywlekła się z biblioteki i dotarła do pokoju wspólnego Krukonów trochę minęło. Trochę. Kilkadziesiąt minut, bo jej znajomi jak zwykle ociągali się z oddaniem prac, a jeden z młodszych, bodaj z czwartej klasy wywrzaskiwał jej nad uchem składniki eliksiru miłosnego, który chciał najpewniej uwarzyć. I na kimś podstępnie wykorzystać, cóż.
Poradziła sobie jednak, młodszego znajomego zdzieliła po uchu i poprawiła go kilkukrotnie, bo chciał dodać siuśki nietoperza, do tak wspaniałego eliksiru, który najpewniej wybuchłby mu prosto w twarz, gdyby dodał niepożądany element układanki.
Zadowolona jednak z efektu przemierzała korytarze, aż w końcu dopadła do wrót prowadzących do rosyjsko – szwedzkiego szpiega, znaczy nauczyciela przedmiotu, którym interesowała się sama panna Whisper.
Zapukała cicho, potem odetchnęła głęboko i gdy otrzymała, bądź też nie jakąkolwiek odpowiedź nacisnęła po prostu klamkę i pchnęła ramieniem ciężkie, drewniane drzwi z wyżłobieniami układającymi się w jakiś nieznany jej wzór. Najpierw do jej nozdrzy doszedł ostry zapach alkoholu – bodaj wódki, którą zdążyła poznać, całkiem dobrze zważywszy na fakt dzielenia dormitorium z Polką od lat siedmiu. Zmarszczyła brwi, kiedy również zauważyła, że w towarzystwie Dimitra znajduje się nie tylko ona, ale i stażysta zaklęć i jego podwładna, profesor Odineva mówiąca coś o… pieprzeniu.
Szatynka otworzyła usta, by coś powiedzieć, jakoś się usprawiedliwić, że przecież nie przyszła tutaj by im przeszkadzać, a tylko oddać pracę zaliczeniowe. Jej spojrzenie zatrzymało się po kolei, na każdym osobniku, a ona chyba już automatycznie postąpiła krok do przodu, podczas gdy wejście zostało zamknięte – zasygnalizowało to krótkie trzaśnięcie.
- Dobry wieczór. – Poczuła się momentalnie jak intruz, co nie znaczyło, że nie mogła się przywitać. Zdziwił ją widok grona pedagogicznego w takim wydaniu, lekko nietrzeźwym, podchmielonym. Zamrugała oczyskami i przyuważyła, że to od Katjii czuć rosyjski jak i polski przysmak zazwyczaj serwowany do przysłowiowego śledzika – skoro ta raczyła się wódką, to dlaczego Francis podaje jej wino? Czy chce by ta zwymiotowała na oczach ich wszystkich? To jakieś nowe praktyki czy lekcja typu Co zrobić, aby… ?
Zanim stało się cokolwiek złego dopadła do kolorowej trójki i złapała za ramię młodzieńca serwującego wytrwany trunek, tym samym powstrzymując go przed podaniem niejako trutki albo otrzeźwiacza.
- Proszę przestać, nie wolno mieszać alkoholi. Nawet dzieci o tym wiedzą. – Powiedziała odruchowo, trzymając dłoń na ramieniu stażysty. Doszedł do niej mocny zapach napojów wyskokowych, a ona utkwiła piwne tęczówki w oczach mniej doświadczonego Francuza. Pokręciła głową i zaraz odsunęła się od nich, by rzucić teczkę z pracami na stół czy biurko nauczyciela.
- Ja wpadłam tylko na moment by oddać nasze prace, profesorze. – Tutaj słowa powędrowały wprost do Dimitra, który nie wiadomo co robił. Być może ślinił szyję pewnej Włoszki? Oczywiście w snach.
Stała tak wyprostowana, z napuszonymi włosami i nieco wymiętym mundurku. Widząc stan swojej koszuli starała się ją wygładzić, to samo uczyniła z kołnierzykiem i poluzowanym krawatem. Uśmiechnęła się kącikiem ust do Świętej Trójcy.
To chyba powinna już spadać.

Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 13:39

Szybko. Nieprzyzwoicie szybko.
Zupełnie jak w życiu. Coś się wydarzyło, coś nadal się działo i nikt właściwie nie wiedział o co chodzi, ani co można z tym spróbować zrobić. W jednej chwili człowiek siedzi i kulturalnie napawa się kieliszkiem wina, bojąc się o swoje jestestwo i zastanawiając nad tym kawałkiem Moskwy w chłodnej Szkocji. W jakiś dziwny sposób cała rosyjskość tej szkoły zgrała się w jednym miejscu, w jednym czasie, tworząc malutki układ. Francis, nieco przerażony, zastanawiał się, czy w pewnym momencie z szafy nie wyskoczy rosyjska kobieta, która ma w sobie kolejną rosyjską kobietę, a ta jeszcze następna i tak w nieskończoność. Albo jeszcze dalej.
Wydawało mu się, że sytuacja nie może skomplikować się bardziej, niż pijana przełożona na fotelu, Dimitr zamyślony o włoskich piersiach i Francis, który nie wie w co ręce włożyć, bo te cholerne spodnie nie miały ani jednej znośnej głębokości kieszeni. Już miał dać Odinevie czerwony napój, już miał popełnić coś, co okazałoby się potem jego największym błędem, który nie tyle, że pozbawiłby go całkiem ładnej koszuli, ale też napsułby zdrowia Katji, czego bardzo bardzo mocno nie chciał czynić.
A potem wpadła Wanda. Jak huragan. Francis otworzył lekko usta zastanawiając się, jak można wyjaśnić całą sytuację.
Zamknął je po chwili.
Nie dało się.
-Dobry wieczór. - odpowiedział grzecznie i uprzejmie, z nieco zakłopotanym uśmiechem wypisanym na jego, relatywnie dość trzeźwej, mordce.
Prędkość interwencji młodej Krukonki zawstydziła by zapewne samego Usaina Bolta. Ale nie zawstydzi. Chociażby z tego banalnego powodu, że ten jeszcze się nie urodził, jednak shh, nie mówcie nikomu. Ciepła dłoń zamknęła się na jego ramieniu powstrzymując Lacroixa przed zrobieniem czegoś wyraźnie bardzo, bardzo głupiego.
- Nie wiedziałem! - wypalił szybko. Może każde dziecko to wiedziało, a Francis, ostatecznie, był dużym dzieckiem, jednak ten fakt w jakiś pokrętny sposób mu umknął. - Przepraszam, mamo. - dodał, lekko rozbawiony i podszedł do kwiatka, do którego wylał zawartość niegdyś swojego, a prawie Katji, kieliszka. Może to przeżyje. Katja, nie kwiatek czy Francis.
Zachował idealnie pokerową twarz. Własciwie, próbował i poległ bardzo szybko, spojrzał na Wandę, pamiętając ich lekcje magii niewerbalnej, o której bardzo mocno nie chciał, żeby wiedział ktokolwiek. Cóż za knuj!
Oparł się o stół nonszalancko, ba, nawet trafił i zastanawiał, co może się jeszcze wydarzyć.
Jolene Dunbar
Jolene Dunbar

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 18:13

Miały się zdarzyć trzy osoby.
Joe zaufała Murphy od pierwszego wejrzenia za sam fakt bycia kobietą. Znowuż Eric chciał ją zawlec do skrzydła szpitalnego, do czego Puchonka dopuścić nie mogła. Cichutko kwiląc tuptała schodek po schodku, co pół minuty minuta odpoczynku, przez wszystkie piętra. Nie wiedziała dlaczego dwójka sympatycznych, wyrozumiałych Gryfonów i towarzyszy cierpienia, prowadzi ją do nauczyciela astronomii. Nie pytała, gdyż ich wyjaśnienie umknęło jej między głośniejszym kwileniem, a cichszym.
Joe tuliła do piersi lewą rękę owiniętą prowizorycznym temblakiem zrobionym z szalu Erica. Wybrawszy cierpienie, nie sądziła, że będzie bolało tak źle i strasznie. Nie zrzucała winy na miotłę i własny ośli upór, a na drzewo, które tak niegodnie ją potraktowało. Joe starała się nie myśleć o niczym, łudząc się, że zmniejszy to ból w poważnie opuchniętym łokciu. Popsuła ósmą miotłę, nikt nie może się o tym dowiedzieć. To tajna tajemnica, w którą wciągnie Murphy i Erica, jeśli tylko ból przeminie. Wyduszając z siebie piskliwe "au, aua, ojejciu, au, wiatr-mnie-boli, aua" zatrzymała się wraz z towarzyszami przed drzwiami wyżej wymienionego nauczyciela. Nierozumnym spojrzeniem spoglądała na Gryfonów i czekała aż otworzą drzwi. Joe nie miała miejsca w rękach, wszak tuliła do siebie łokieć barwy lilia- róż bądź fioletowa-skóra-woźnego. Nie wyglądało to ładnie, jednak nic, absolutnie nic nie skłoni Jolenne Dunbar do odwiedzin skrzydła szpitalnego. Nie miała nic do pielęgniarki, słyszała, że to poczciwa, miła osóbka, jednakże za sam zawód i śmierdzenie chemikaliami, Joe unikała jej jak ognia.
Po zapukaniu i otwarciu drzwi, Joe ukazał się widok zaiste niespodziewany. Najpierw dostrzegła Fhancisa nonszalancko opartego o stół. Zaskoczona wpatrywała się weń intensywnie przez pierwsze dwie minuty, dopiero ruch po bokach uświadomił jej opłacalność rozejrzenia się po gabinecie.
- Wandzia. - wymsknęło się jej piskliwie, gdy zawiesiła na niej ciemnobłękitne, zapłakane od bólu oczy. Obecność pani Odinevy sparaliżowała Joe. Pani Odinevy nie do końca trzeźwej. Ojej, panna Dunbar chciała jak najszybciej wyjść, jednakże obecność Fhancisa zapraszała ją do środka oraz zachęcała do wymyślenia tysiąca powodów zostania tam jak najdłużej. Samego właściciela gabinetu powitała przerażonym spojrzeniem. Popchnięta przez Murphy, weszła do środka, zatrzymując się daleko od Fhancisa, na którego ponownie spojrzała.
Westchnęła.
Wyglądał jak grecki posąg.
Jak koło ratunkowe.
Był grzesznie nieprzyzwoicie przystojny, dlaczego? Dlaczego Merlinie, Boże, Allahu, Zeusie? Dlaczego?
Niewiele rozumiejąc skąd się tutaj wzięła, co się dzieje i dlaczego na nią patrzą, otworzyła usta i je zamknęła.
- Ja nie chcę do skrzydła szpitalnego. - zamiast "dobry wieczór" oznajmiła wszem i wobec piskliwym głosem swoje stanowisko. Tłumaczyło to obecność Erica i Murphy po jej bokach, wszak nie zawlekli jej siłą do pielęgniarki. Joe nie zdawała sobie jeszcze sprawy z przerwania spotkania grona pedagogicznego. Wanda również wyglądała niepewnie. Zbiór osób w gabinecie był najzupełniej przypadkowy, zdążyła zauważyć.
Przytuliła do siebie mocniej siny łokieć. Przełknęła gulę w gardle i oddychała powolutku, gdyż serce spadło jej na wysokość żołądka i nie chciało wrócić na swoje miejsce.
Eric Henley
Eric Henley

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 19:20

Gryfon nie miał zielonego pojęcia jakim cudem udało im się przebić przez korytarze Hogwartu - aż do gabinetu profesora Cronstroma – nie zwabiwszy tego zrzędliwego starucha Filcha, Pani Norris albo chociaż Irytka( z którym to zresztą ma do wyrównania rachunki  za ostatnie wyjce). Pojękiwania Joe która przez większość drogi była chyba przekonana, że ciągną ją do Skrzydła Szpitalnego -  w jego opinii mogłyby obudzić ze snu umarłego, ale takiego prawdziwego umarłego, nie ducha(Nick mógłby się za to obrazić) przelatującego jak gdyby nigdy nic przez ściany podczas ich zajęć. Gdy tylko jednak postawili stopy na schodach wieży – trochę przycichła, choć Eric zdawał sobie sprawę, że biedna puchonka nadal cierpi i czuł się z tego powodu winny.
Gdy stanęli przed drzwiami gabinetu, Gryfon kiwnął głową porozumiewawczo do Murph po czym zapukał, i nie czekając na zaproszenie przekroczył próg. To co zastał za drzwiami przeszło jego wszelkie oczekiwania.
Przed nim stała znajoma krukonka, zaś nieopodal zobaczył tego durnego stażystę Francisa.
-Wandzia?- powtórzył cicho za Joe, cały czas wodząc wzrokiem po zgromadzonych. Uniósł brwi ze zdziwienia i stanął jak wryty.
Profesor Odineva i Cronstrom wyglądali jakby przed chwilą wypili wielką butelkę ognistej Whiskey, oboje zdawali się śnić na jawie – a więc o takim eliksirze była mowa.
Eric przełknął głośno ślinę i spojrzał przerażonym wzrokiem na Murph która podobnie jak cała trójka wpatrywała się w ludzi zgromadzonych w cuchnącym specyficznie gabinecie.
-Pani psor? Dobrze się pani czuje? – zapytał wystraszonym głosem swoją mistrzynię i ruszył powoli w kierunku fotela w którym – używając delikatnych słów - siedziała dość niezgrabnie. Zupełnie nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, zastanie grona pedagogicznego w takiej sytuacji – nie spodziewał się, że spotka go coś podobnego– ten dzień miał być pełen wrażeń, ale miały się one ograniczyć do mknięcia na miotłach przez błonia. Poza tym Joe – jak niby jej teraz pomogą? Przecież nie zaciągną przyjaciółki siłą do Skrzydła Szpitalnego. Tak to już jest gdy liczysz na nauczycieli.
Katja Odineva
Katja Odineva

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 21:03

Nieszczęścia lubią chodzić porami, późnymi najczęściej, co najwidoczniej znajdowało zastosowanie także w Hogwarcie. A nie, moment, to szło jakoś inaczej! Parami, tak, to zdecydowanie chodziło o pary. I znowu – wszystko się zgadza. Dimitr i Francis, Katja i wódka, Wanda i prace domowe, Joe i Eric. Można powiedzieć, że w gabinecie Rosjanina funkcjonowały poprawnie wszystkie prawa wszechświata. Poza podstawowym - grawitacją, jakby tak spojrzeć na podrygujące po kątach zakonnice i butelkę wódki, która po kryjomu zmierzała w kierunku dłoni Odinevy, bezwładnie zwisającej z poręczy fotela.
Sama nauczycielka prezentowała się w tej chwili jak jakieś zjawisko – nie mylić z wyglądaniem zjawiskowo, bo od tego zdecydowanie było jej dość daleko. Wzburzone blond włosy otaczały twarz o nieco nieprzytomnym i maślanym spojrzeniu błękitnych oczu, dając wrażenie aureoli, która niezbyt pasowała do kogoś, kto miał za sobą znacznie więcej wódki, niż by wypadało. Jedną z nóg przewiesiła przez podłokietnik i tym sposobem udało jej się usiąść nieprzyzwoicie (i bokiem) na fotelu wyprodukowanym w Z.S.R.R., którego twórcom na pewno nawet się nie śniło, że ich rodaczka może go tak niecnie zbezcześcić. Ale cóż – jej było wygodnie.
Kiedy kolejne osoby wpadały do gabinetu, uśmiech na twarzy Katji powiększał się nieświadomie, osiągając jakieś absurdalne rozmiary, co najwyraźniej przeraziło biedną Joe tak, że aż zaczęła płakać. Kobieta podniosła się z fotela, dokonując tym samym przewrotu naukowego w kwestiach związanych z grawitacją, i ponownie machnęła różdżką. Przed twarzami młodych adeptów sztuki magicznej i nieco starszego, ale równie nie zorientowanego w kwestiach alkoholowych Francy pojawiły się lewitujące kieliszki o nieco większej niż przeciętna pojemności. Odineva zbliżyła się doń i beztrosko wyciągnęła dłoń z butelką, polewając jak najgorszy na świecie barman. Wódka, prócz wnętrza kieliszków, zalała rzęsiście także buty jej przecudownego stażysty i ubranie Joe, która wyglądała, jakby miały to być jej ostatnie chwile na tym świecie. W pewnym momencie dostało się także jednej z zakonnic, która czknęła lekko i zaczęła tańczyć labadę na środku podłogi.
- Jedzcie i pijcie z tego wszyscy! – zaintonowała uroczyście kobieta, dopiero po chwili orientując się, że nie mają żadnego jedzenia. Pstryknęła donośnie palcami i uśmiechnęła się ujmująco na widok odzianego w chustkę z emblematem Hogwartu skrzata. Przez moment coś do niego szeptała, a po chwili rozstawiała już na zastawionym przez butelki z wódką biurku miseczki i talerzyki z najlepszym imprezowym jedzeniem: ogórkami kiszonymi, śledzikami, orzeszkami solonymi i pajdami chleba ze smalcem.
Od czasu do czasu pociągała sobie także z butelki i nucąc coś po rosyjsku, nie przejmując się zupełnie, że to nie do końca czas i miejsce na takie ekscesy. Kręciła zmysłowo biodrami w takt „muzyki” rozkręcając się do tego stopnia, że zanim wszystkie „dania” wylądowały na stole, śpiewała* już dosyć głośno i gotowa była szukać rury.
Jak dobrze, że gabinet Dimitra był tak słabo wyposażony.
- Zażygajta ganki - wyła, potupując sobie radośnie nogą, a na jakże głęboko emocjonalne "daaaj, daaaj, daaaaj" obracając się w kierunku Franczy i wyciągając do niego dłonie, jakby chciała porwać go do tańca.

* https://www.youtube.com/watch?v=Y_LhRw5bWx8
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 22:05

Francis stał. Podobnie jak stało bardzo dużo wież tego świata (wszystkie, które aktualnie nie były zajęte waleniem się, ale stażysta nie sądził, żeby było ich AŻ TAK dużo), jak stało wiele prawd, jak stało czworo słoni na grzbiecie wielkiego żółwia wędrującego ospale przez galaktykę. Pomieszczenie to jednak, jakim był gabinet profesora Cronstorma (z tym dziwnym o z podwójną kropką, cóż za dziwny naród to wymyślił!) nie stał, a wręcz przeciwnie. Zdawał się wirować przecinając wszystkie wymiary i możliwe rzeczywistości, łącznie z tymi najbardziej absurdalnymi.
Zaraz do małego zgromadzenia dołączyła Joe, po niej jakiś Gryfon, którego Francis nie kojarzył zbytnio, poza faktem, że cóż, jest Gryfonem.
Widząc młodą Puchonkę, która widocznie zrobiła sobie jakąś krzywdę zmartwił się nieco i podszedł parę kroków, chlupiąc przy tym pogodnie butami pełnymi teraz wódki (dzięki, Pani Profesor.) do niej, zadziwiająco prosto, równo. W końcu wypił, tak naprawdę, najmniej w całym tym towarzystwie (pomijając uczniów, rzecz jasna)
- Proszę mi to pokazać, Panno Dunbar. - poprosił uprzejmie, przystając parę kroków przed nią, udając, ze nie zauważa tego spojrzenia, które zdawało się w niego wwiercać. Był idealnym przeciwieństwem greckiego boga z pomnika. Nie był AŻ TAK blady. No i Izabela Łęcka się za nim nie oglądała, ale to akurat bardzo dobrze. - Dimitrze! Może masz coś znieczulającego, niemniej, myślę, że powinna to zobaczyć Poppy. - przyznał, po pobieżnych oględzinach. Myśl o jego nikłej ilości punktów z Magii Leczniczej błądziła po jego umyśle. Ah, te cholerne statystyki! Będzie musiał rzucać jeszcze kostką!
Zaraz.
Jakie statystki? Jakie punkty?
Francis zamyślił się moment nie do końca wiedząc co się z nim dzieje? Kostką? Jaką kostką? I jakie statystyki? Potrząsnął głową, chcąc się otrzeźwić. Nie, tego było ciut za dużo. Zerknął kątem oka na Wande, która zdawała się zachowywać idealny spokój. Nic nie rozumiał. Już nic.
Nie rozumiał, dlaczego nagle stół jest pełen jedzenia. Dlaczego Pani Odineva zwisa przez oparcie krzesła, nie rozumiał też języka w którym śpiewała te wszystkie dziwne rzeczy. A najbardziej nie rozumiał, dlaczego porywała go do tańca. Wzruszył ramionami i złapał dłonie swojej przełożonej i zrobił nieporadny, bowiem Francis nie był mistrzem tańca nigdy, nawet po lampce wina, piruet.
- Nu pagadi. Czy jak to tam u was mówicie. - rzucił, nieco zakłopotany. - Krasnaja płaszczadź. - wymamrotał. -Eeem. Ja nie znaju? Meine liebe Fhans? - ciągnął, wykręcając kolejny obrót na tyle sprawnie, żeby znowu posadzić Panią Profesor w miejscu, gdzie grawitacja jej nie zagrażała. Czyli na fotelu.
Murphy Hathaway
Murphy Hathaway

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 22:19

Wiele w życiu przeżyła, wiele się po życiu spodziewała, ale to co ujrzała w gabinecie profesorka ładniutkiego... Przekroczyło jej najśmielsze wyobrażenia.
Dlatego w akcie desperacji, popchnęła Jo do środka, sama pozostając lekko z tyłu, stała cicha szara i niewidoma.
No dobrze, po pierwsze -  co robiła tu Wanda, o tej porze? I dlaczego stoi przy... czekaj, czekaj to był chyba Francis? No, ten Francuz, w każdym razie stażysta u pani psor z zaklęć. Och, był także obecny sam Dimitr, gospodarz tej niezwykłej imprezy oraz... stop! Czy to nie pijana profesor Odineva?
Murph stała, jak kretynka, kompletnie oniemiała oraz zszokowana i chyba pierwszy raz w życiu kompletnie nie wiedziała co robić.
Może dlatego jej nie zauważyli, upojeni alkoholem, na co wyraźnie wskazywało powietrze oraz nocą, jakże młodą. Taką, co dopiero się zaczyna. Już się zresztą świetnie zaczyna.
Dziewczyna obserwowała po cichutku zarówno poczynania Francisa, jak i tańce pijanej Odinevy. Nic nie rozumiała, lecz była pewna jednego - nie pozostanie niezauważona wiecznie (chyba...) dlatego musi coś zrobić. Tylko w sumie nie wiedziała co. Po co, po co... oni tu przyszli po jakiś eliksir, prawda?
- Ale my tylko przyszliśmy do profesora Cronströma. Po coś na znieczulenie -  uśmiechnęła się nieporadnie. Kurcze, co ona w sumie chciała powiedzieć. Pani Pomfrey nie ma tu nic do rzeczy? Jo boi się iść do Skrzydła Szpitalnego? Złamaliśmy jakieś 3/4 punktów w regulaminie szkoły a teraz przyznajemy się do tego bez ogródek?
Elokwetnie, Hathaway, nie ma co. Mogłaś po prostu siedzieć cicho
Jolene Dunbar
Jolene Dunbar

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 22:28

Wszyscy stali prosto poza opiekunką domu. Jolene pierwszy raz w życiu widziała spokojną, zrównoważoną i kochaną profesor Odinevę w takim stanie. Dziewczyna przeżyła głęboki szok, a to był zaledwie początek. Przed jej oczami pojawił się Fhancis, któremu przyglądała się tym spojrzeniem, który mówił tylko jedno - niełatwo będzie się wykaraskać z tego całego tego... ich. Dotarł do niej zapach alkoholu płynący od Fhancisa. Oznaczało to... że mogła mu się przyglądać bez skrępowania, a on tego nie będzie pamiętał. Musi zapewnić sobie jego towarzystwo, choć rozumiała, że nie powinna robić sobie nadziei. Nie umiała. Ilekroć spojrzała na Fhancisa, topniała.
Przysunęła do siebie ciaśniej łokieć owinięty szalem, chroniąc go przed złym światem. Złamane serce goi się dłużej niż złamane ramię - należy pamiętać słowa nieznanego poety.
- Nie pójdę do pani Poppy. - śmiertelnie poważny ton powinien zaniechać jakichkolwiek insynuacji na temat potencjalnej wizyty na pierwszym piętrze. Krzyk, łzy, krew, nic nie zagoni tam Joe. W jej oczętach pojawił się autentyczny strach, zastąpiony po chwili czyściutkim intensywnym szokiem.
Po pierwsze, Odineva wylała na jej świeżo wyprany mundurek wódkę. WÓDKĘ!
Po drugie, zaczęła tańczyć. Jolene nie była gotowa oglądać tańczących nauczycieli.
Po trzecie, Katja porwała Fhancisa do tańca. (Nie)jej Fhancisa. Auć.
Pojawiło się dużo jedzenia, zrobiło się zamieszanie i zapanował chaos. Jolene zadała sobie pytanie: co tutaj właściwie się dzieje? Spojrzała na Wandę pytająco, na Erica, na bladą i zszokowaną Murphy. Dziewczyna nie zdała sobie sprawy, iż ból łokcia, ból serducha i płytkie oddychanie ściśle powiązane z niedowierzaniem wiązało się z chwilową utratą przytomności. Wybałuszyła oczy na tańczącą opiekunkę domu. Świat zatańczył z Odinevą i upojonym nauczycielem astronomii, zapytanie Erica zlało się w niezrozumiały ciąg drukowanych liter i rosyjskich znaków, zaś nieprzyjemny zapach wódki dopełnił dzieła. Łokieć głośno zawołał: boli mnie wiatr! Joe po raz drugi tego dnia ujrzała zielone niebo i niebieską trawę.
Zamrugała rzęsami i osunęła się powoli ku ziemi... napotykając po drodze ramiona Fhancisa, w które opadła z wielką radością. Zanim straciła przytomność, zatańczyła w myślach wojenny zwycięski taniec Apaczów. Jeśli będzie mieć pewność upadania w ramiona Fhancisa, zorganizuje zamierzony, bogaty w omdlenia repertuar na dzisiejszy wieczór.
Eric Henley
Eric Henley

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyPią 06 Mar 2015, 23:31

Zanim Eric zbliżył się do profesor Odinevy, nauczycielka –chwiejąc się jak Joe na Zmiataczu 1- wstała i poczęła wymachiwać różdżką na wszystkie strony. Z jej twarzy nie znikał uśmiech – nic zresztą dziwnego po upojeniu się – prawdopodobnie sporą ilością eliksiru znieczulającego zwanego Wódką.
Mimo stanu w jakim znajdowała się mentorka Erica w żadnym stopniu nie umniejszało to jej zdolności magicznych, inaczej jednak sprawa miała się z celnością, o czym gryfon przekonał się na własnej skórze. Podłoga była równie wilgotna co błonia z których dopiero wrócili. Pani profesor jednak nie poprzestała jedynie na poczęstowaniu wszystkich wokół alkoholem, kolejnym krokiem okazały się być przekąski – na widok których Eric niemal zapomniał o Joe. Wijąca się w tanecznych ruchach nauczycielka zupełnie nie przejmowała się konsekwencjami upijania uczniów, bowiem co jakiś czas zachęcała ich do skosztowania zaserwowanego przez nią napitku. Chłopak jednak nie ruszył się z miejsca, tylko zapytał na migi Murph co powinni zrobić. Przecież nie mógł chwycić za kieliszek i dołączyć do tańczącego grona pedagogicznego. Co by na to powiedział dyrektor, lub ktokolwiek inny? Gryfon nie mógł uwierzyć, że zaczął przejmować się regulaminem, ale wymykanie się wieczorami z pokoju wspólnego to jedno, a branie udziału w mocno zakrapianej imprezie nauczycieli to drugie, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę stan w jakim była Joe. Joe która właśnie zmrużyła oczy i pochyliła się niebezpiecznie do tyłu, na szczęście wylądowała w ramionach samego Fhancisa – Stażysty za którym Eric nie przepadał(Był po prsotu zazdrosny o uznanie Pani Psor), ale aktualnie był mu niezmiernie wdzięczny za chwyt godny zawodowego ścigającego.
-Czy ktokolwiek w tym pomieszczeniu jest w stanie pomóc Joe?- zapytał bezradnie, po czym chwycił kawałek dziwnie wyglądającego ogórka, leżącego w naczyniu na stojącym niedaleko niego biurku. Musiał coś zjeść, przez głód nie mógł myśleć. A może to przez ten hałas i odór alkoholu? Sam nie był już niczego pewien, wiedział tylko, że musi zachować trzeźwość umysłu.
Ledwie zdążywszy ugryźć kawałek porwanej przekąski, natychmiast wypluł ją na kilka metrów do przodu, prosto na profesora Cronstroma. W życiu nie miał w ustach czegoś równie okropnego.
Dimitr Cronström
Dimitr Cronström

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptySob 07 Mar 2015, 01:56

*"upojonym nauczycielem astronomii"? Trzyma się chyba najlepiej!
**dzięki, że się poczuliście jak w domu, a mój post pojawia się po tym wszystkim ;-;
***Katji, niezły zamęt, ale musiałaś mi podłogę zalać i zmarnować wódkę?
****współczuje Wandzie jak to wszystko zacznie czytać...


Jak opisać chaos? Czym jest chaos. Skoro to jedno wielkie zagmatwanie, to można w jakiś sposób to objaśnić? Chyba... lecz najpierw należy ogarnąć po kolei to co się aktualnie dzieje. Zacząć od momentu, gdy spokojna chwila zamienia w coś naprawdę nielogicznego, następnie iść przez największe piekło i na czymś zakończyć. Końca tej bajki jeszcze nie było widać, lecz patrząc po samym przebiegu zdarzeń można wywnioskować, że będzie to nie tylko tragiczne. Skutki po całym zajściu odbiją się na osobach będących uczestnikami tej zabawy. Czy gorzej, czy lepiej... to tylko wyliczanka do absurdu ukazującego się na oczach Dimitra. Mężczyzny, którego poddano prawdziwej próbie wytrzymałości. On na tym ucierpi najbardziej. Może to wie, albo nie jest świadomy. Jednak wyciągając wnioski otrzymujemy odpowiedź mało przyjemną...

-Co?- Pierwsza reakcja, po tym jak w gabinecie zjawiła się kompletnie pijana nauczycielka... czegoś tam. Astronom jej nie znał zbytnio, lecz sam wiedział, że szwendanie się po zamku i wpadanie w "gościnę" w takim stanie jest karygodne. Tak, dziwi się temu rusek-pijak. Ale wystarczy tylko na nią spojrzeć. Masakra. Profesor już zignorował Francisa, zbytnio przejęty tą sytuacją. -Więc... gwiazdy pieprzą? To ciekawe.- Odparł, gdy ta wyjaśniła przejęzyczenie. Wiedział, że wyciąganie z niej informacji na temat ciał niebieskich jest równie psychicznie wykańczające, jak i idiotyczne. Normalnie miałby powód do śmiechu, ale jego miły wieczór został zakłócony. -Katji, idź się połóż.- Powiedział, ale bez skutków.
Scena druga. Jakże zawstydzająca i głupia. Kolejna osoba się dołączyła! A kto? Kochana Whisper, ulubienica Rosjanina! Niestety musiała być świadkiem tej sytuacji. Widok pijącego personelu psuje tak zwane morale wśród uczniów. Szczególnie Pani Odinevie. A przecież pił grzecznie wino z Francuzem, niczym nie zawinił! Ehh. Zaletą Wandy było wywiązywanie się z obowiązków. Wadą natomiast wywiązywanie się z obowiązków. Serio, musiała przyjść akurat teraz?
-Dziękuje Ci Wando.- Powiedział odruchowo zakrywając dłonią twarz, jakby ze wstydu. Katji odwalało. Dodatkowo Lacroix nie znał podstawowych zasad picia. -Francis, nie...- Chciał uratować go przed popełnieniem błędu, ale Krukona była szybsza. -Panno Whisper, to kiepski moment.- Mruknął do niej, nie wiedząc jeszcze, że zabawa trwa i wszystko przed nim.
Scena trzecia. Los ma poczucie humoru. Los, albo Bóg. Bądź Dumbledore, przyjmując Cronströma na posadę nauczyciela. Mniejsza, że dzieciaki są głupie i doprowadzają do wypadków. Najgorsze jak wybiorą sobie kiepski moment na zranienie. Gdy do uszu Rosjanina dotarło pukanie (dość częste teraz) chwycił zrezygnowany za butelkę francisowego wina i upił z gwinta. Jak ma to przeżyć to najlepiej od razu się urżnąć. Już miał gdzieś całe towarzystwo, czy uczennice. Odstawił butelkę na stół opierając się o oparcie fotela. Nagle zauważył trójkę hogwardzkich studentów. W oczach mu się troiło, czy serio, aż tylu się zlazło? Cholerny trunek Francisa. W sumie... Dimitr przed umówionym spotkaniem walnął jeszcze kolejkę, bądź dwie. Jednak, jeśli był wstawiony, to nie dawał po sobie tego tak bardzo poznać. Rodaczka i tak odwracała uwagę. Miał gdzieś to, że Jolene wyglądała jakby tarzała się po ziemi i czymś mocno zasmuciła. W tym zamieszaniu nie dostrzegł nawet jej spojrzeń w stronę praktykanta. Ale to mało istotne. Puchonka marudzi, że nie chce iść do pielęgniarki, zamiast się normalnie powitać, Gryfon zamartwia się o swoją pijaną ukochaną, a ta trzecia całkiem nie ogarniała. Dzień jak co dzień. W właściwie wieczór, tylko, że ten był wyjątkowy. Pełnia Księżyca!
Profesor już był bezsilny. Uczniowie widzieli jak grono pedagogiczne upada coraz niżej. Francis nie ułatwiał tej sytuacji idąc w tańce, chwilę po tym jak Rosjanka zalała mu całą podłogę marnując dobrą wódkę. Aby to znieść wypił opróżnił butelkę z całego wina. Dla ruskiego nic trudnego. Szczególnie, kiedy sytuacja wymaga "trzeźwego" spojrzenia na sytuacje i opanowania. Dimitr był najbardziej trzeźwy, gdy był mocno upity. Mniejsza, że Wanda mogła zobaczyć te oblicze swojego ukochanego wykładowcy. Lacroix próbował chociaż pomóc Puchonce, ale nie miał szans w starciu z Rosjanką chcącą trochę zabalować. Jednak z jedzeniem już serio przesadzili. To bufet, klub, kółko wzajemnej adoracji? To gabinet! Czy Albus wie co się dzieje w tej szkole? Nawet Durmstrang potrafił się dobrze reprezentować.
-Mam.- Powiedział i wstając, ruszył do komody, gdzie miał różnego typu eliksiry. Niektóre od Chantal. Znieczulający też się znalazł.
Cronström zerknął za siebie i ujrzał jak Dunbar pada w ramiona Francuza. To była przesada...
-Tak, Panie Hanley, ja. Zejdź z drogi.- Powiedział już zmierzając do płaczki, gdy nagle go... opluto jedzeniem. Dość. DOŚĆ! TYLKO ON TUTAJ STARAŁ SIĘ BYĆ SPOKOJNY?! Murphy i Wanda były bardziej tylko niewinnymi świadkami, które nie powinny tu być. W sumie tak jak i on. Reszta się natomiast dostosowała do tak zwanego "burdelu".

Astronom, zdenerwowany i z butelką eliksiru w dłoni podszedł do Joe. Odsunął praktykanta od "nieprzytomnej" dziewczyny, aby mu nie utrudniał (przykro mi, Dunbar, ale tu chodzi o zdrowie), po czym obudził Jolene. Prawda była taka, że tak ciężko nie było. -Wypij. Przestanie boleć, ale możesz zacząć się dziwnie czuć.- Powiedział i pomógł jej wypić miksturę o smaku brzoskwiń (sam nadał mu "charakterku", aby nie był obrzydliwy). Efekty uboczne? Haj. Stan jak po naćpaniu. Lecz w porównaniu do stanu Odinevy, to nie będzie nic lepszego od tego co się wydarzyło tego wieczoru. Eh, jednak końca wciąż nie widać...
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptySob 07 Mar 2015, 13:21

Prawdą było to, że panna Whisper zaszczyciła wszystkich swoją obecnością jedynie przez przypadek – jej kroki scaliły się, czy może lepiej rzec, że się skrzyżowały z krokami innych osób.
Przypadek czy też nie, stała tu teraz trochę oniemiała – wcześniej pozwalając sobie na interakcję ze stażystą zaklęć, który lada moment, a zaszkodziłby pani profesor. Pamiętacie, że człowiek uczy się całe życie, tak? To dlatego ten wieczór będzie niezapomniany dla samego pana Lacroixa, który dzisiaj, właśnie dzisiaj dowiedział się, że wódki oraz wina się nie miesza. Nigdy, przenigdy. Chyba, że pragniesz pozbyć się nieświeżej sałatki z pora. Bądź słów, które nigdy nie miały przejść jemu czy komuś innemu przez gardło
Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy Francis z niemym przerażeniem skierował się do niej per mamo, co tylko rozbawiło młodą Krukonkę, która tylko pogroziła mu palcem widząc dalsze zabiegi postępowania z wytrawnym trunkiem.
- Widziałam to, profesorze. Tak również nie powinno się robić. – Powiedziała donośnie, by ten zdołał ją usłyszeć, mimo, że już najpewniej ściągnął na siebie gniew pana od astronomii, na którego ta spojrzała zaraz po tym jak oderwała wzrok od lekko niepoczytalnego Francuza.
Uniosła dłonie, by pokazać wszystkim, że ona tylko tutaj wpadła na chwilę, nie jest nikim ważnym, aby uczennicą ze starszej klasy, trochę nadgorliwą. Uśmiechała się uspokajająco do Dimitra, bo zauważyła jego zmieszanie i to jak było mu głupio, gdy małe spotkanie zamieniło się w dziką imprezę z alkoholem, smacznymi przekąskami oraz wielokulturową paplaniną.
- Wiem, wiem. Przepraszam, że przeszkodziłam, naprawdę, to niespecjalnie. – Zaczęła się tłumaczyć, nieco pokrętnie, na nowo zerkając na swoją teczkę z pracami pozostałych uczniów z jej grupy. Odchrząknęła i już, już miała się wycofywać, by powrócić do swojego dormitorium, gdy nagle drzwi do gabinetu otworzyły się wpuszczając jednocześnie przypływ świeżego powietrza oraz trójkę znanych jej uczniów.
- Joe! – Wymknęło się jej wpierw, bo to ją odnalazły pierwszą ciemne oczy czujne wypatrujące kogoś znajomego. Odetchnęła głęboko napawając się słodkim tlenem bez krzty alkoholu. Zaraz potem zauważyła Murphy i Erica, do których zamachała witając się tym samym. Coś w twarzy panny Dunbar mówiło jej, że stało się coś złego – dlatego zaraz przez lico Wandy przeszedł strach, a zaraz potem zaskoczenie. Nie odzywała się, tylko zamrugała gwałtownie i zanim zdążyła jakkolwiek zareagować wokół jej przyjaciółki zebrała się cała gromada osób, każdy z własnymi radami, przemyśleniami, głupstwami.
Przez moment kompletnie nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Milczała, bo nie uważała za stosowne by paczyć otoczenie swoim głosem. Obserwowała tylko jak wszyscy chcą pomóc Jolene, kiedy ta płaczliwie informowała ich, że nie chce wybrać się do Skrzydła Szpitalnego. Odsunęła się od dotychczasowego miejsca i nie zwracając już uwagi na plującego żarciem Gryfona – jak można tak marnować jedzenie? Na tańczących nauczycieli, kucającego Dimitra ani zdezorientowaną Murphy. Wzięła się w garść i doskoczyła do otaczających Puchonkę ludzi i usiadła na podłodze, układając głowę Joe na swoich złączonych kolanach. Odgarnęła kilka kosmyków z buzi przyjaciółki i chwyciła ją za zdrową dłoń, by choć trochę dodać jej otuchy.
Nie interesowało ją to, kto trzyma jej talię, kto głaskał jej plecy, kto czuł bicie serca pod dłonią. To Wanda była z Joe najbliżej i to ona miała trzymać jej głowę na swoich udach, które mięciutkie stanowiły idealne oparcie dla zmęczonej Puchonki.
- Na pewno nic jej po tym nie będzie? I tak trzeba ją zanieść do Skrzydła. – Odezwała się zaraz cicho kierując swoje spojrzenie na profesora od astronomii. Przez chwilę badała jego twarz i to jak reagował, jak reagowała Jolene, bo to było teraz najważniejsze. Przesuwała dłonią po jej spoconym czole i pochylała się nad nią czując dziwny dreszcz przepływający przez jej ciało.
- Jej łokieć nie wygląda zbyt dobrze. – Nie trzeba było być uzdrowicielem by zauważyć jak ten łagodnie zmienia barwę z różowego na fiolet. Przydałby się Henry, on umiał posługiwać się bandażem.
Wetchnęła.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptySob 07 Mar 2015, 14:10

Jolene leżała w ramionach Francisa niczym masło.
Masło złote, masło pełne. Niczym osełka rodem z nieba, które rozpływały się przy jego klacie jak na gorącym (a niestety, Francis, mimo tego co Puchonka mówiła, aż tak gorący nie był) chlebie. Tak samo nie był przesadnie pijany. Lacroix co najwyżej stracił nieco swoje zwyczajowe, jak to mówią stare księgi, “ogarnięcie”.
Potem ktoś, tak mu się wydawało, chociaż stracił już nieco rezon, zabrał mu ją z rąk. Zakręcił się nieco, wyraźnie zdezorientowany i Francis przykucnął przy Wandzie, która sprawdzała co się z jolenowym łokciem dzieje. Wszystkie zmysły podpowiadały mu, że należało poinformować kogoś dorosłego, nie zajęło mu długo skojarzenie, że właściwie, on tutaj jest teoretycznie dorosły. Dwa razy uderzył się w policzek i wziął głęboki oddech. Jeden, kolejny. Potem jeszcze dwa. Poczuł się spokojny, głupawka najwyraźniej mu się skończyła, do oczu wrócił błysk, a dłonie odzyskały swoją pewność.
Rzeczywiście, nie wyglądało to najlepiej, a młody Lacroix mimo wcześniejszych narzekań Puchonki postanowił co zrobić należy. Spojrzał porozumiewawczo na Krukonkę, jakby sygnalizując, że ta ma rację.
- Wanda. - szepnął, upewniając się, ze Jolene nie usłyszy dalszej części. Domyślał się, ze jej upór w ‘nie iściu’ do Skrzydła Szpitalnego nie wziął się znikąd, a właściwie jest czymś podparte. Chociażby faktem, że nie lubi uzdrowicieli co było bardzo prawdopodobne. -Wezmę ją do skrzydła szpitalnego, pójdziesz ze mną, bo chyba macie dobre stosunki. Twoja obecność powinna ją uspokoić. - stwierdził rzeczowo.
Spojrzał na łokieć, co prawda nie był to nadgarstek, ale na bezrybiu i rak ryba. Kolor przeszedł już gładko od fioletu, przez brązy po nie-lila róż, niebezpiecznie zaczynając przypominać jakąś galaktykę widoczną na niebie. Jednak Francis nie oczekiwał wiekiej pomocy od Cronstorma, mimo, że na gwiazdach teoretycznie powinien znać się jak nikt.
Dotknął delikatnie chłodną dłonią jej łokcia i od razu wyczuł solidną opuchliznę.
- Co wy do diabła robiliście? - zapytał pozostałą dwójkę Gryfonów, nie tyle zdenerwowany co lekko podirytowany tym całym łubudu. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i dwukrotnie wziął głęboki wdech, wolał usztywnić ten łokieć, zanim zacznie nieść Joe do skrzydła szpitalnego, nie chcąc narażać przy tym uszkodzonej prawdopodobnie kości na większe ‘przygody’
Nakierował dereniowy patyk w kierunku spuchniętego stawu i zamilkł, skupił się wyraźnie i dziękował w głowie swojemu nauczycielowi, jeszcze z Beauxbatons, że przekonał go co do użyteczności magii leczniczej i nie odpuścił Lacroixowi tak łatwo w tej dziedzinie. Ferula wydawała się odpowiednia. Francis tylko machnął delikatnie różdżką, bandażując skutecznie łokieć. I nawet nie trzeba było Henrego. Wcisnął magiczny patyk za pasek i delikatnie podniósł Joe.
- Idziemy. - oświadczył zgromadzonym, dając też znak Wandzie, żeby poszła z nim.
Do skrzydła szpitalnego. Ahoj, Kamraci.

[z.t x2 dla Joe i Franczy, ew x3 bo nie wiem, czy Wanda chce tutaj jeszcze pisać]
Murphy Hathaway
Murphy Hathaway

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptySob 07 Mar 2015, 23:56

Szok ustąpił, choć o parę chwil za późno. I chyba nic po dzisiejszym wieczorze Murph nie zdziwi, bo widząc rozlaną wódkę, wypluwane ogórki i Cronstroma pijącego z gwinta całą flaszkę wina na raz, chyba nie ma już rzeczy na świecie, która byłaby w stanie bardziej zmienić jej patrzenie na świat. Wszystkie granice przekroczone, bariery złamane, mosty spalone. Co zostało zobaczone, odzobaczone nie zostanie a Murph pozostaje żyć teraz w tej pozbawionej sensu, irracjonalnej rzeczywistości. Gdzie autorytety, zasady? Czy to nie uczniowie nie powinni pić wódki bez popity oraz wina bez kieliszków? Jak żyć Dropsie, jak żyć?
Do tego ten cholerny ogórek, Eric ty idioto. Dziewczyna spojrzała karcącym wzrokiem na biednego, w gruncie rzeczy niewinnego Gryfona. Skąd mógł się spodziewać, że gdzieś na świecie, tam hen daleko na wschodzie ludzie kiszą rzeczy, po to, aby je jeść? Obrzydliwość - kompletnie nieodpowiednia jak na wysublimowane, angielskie kubki smakowe. Odpowiedź więc jest jasna - spodziewać się tego nie mógł, jednak w tej sytuacji opluwanie profesora piękniutkiego nie stawiało ich w dobrym świetle. Jakby to, że przywlekli tu koleżankę z niemalże załamaną ręką nie było wystarczającym powodem do nagrodzenia ich szlabanem, jakiego ta szkoła jeszcze nie widziała.
W dodatku mdlejąca Joe... Hathaway z trudem powstrzymała rękę, która już miała wędrować ku twarzy. Gryfonka, niemalże pewna tego, iż omdlenie nie wynikało z bólu (potrafiła rozpoznać każdy rodzaj bólu, w końcu niejedno złamanie już przeżyła) zastanawiała się, ile w tym akcie było działania eliksiru profesora Cronstroma, a ile upajającego dla Puchonki dotyku Francisa. Bo chyba trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć tych spojrzeń. No, ale to już nie jej sprawa.
Murph obserwowała nieprzytomną dziewczynę, nieświadomą bólu oraz niedalekiej przyszłości. Taką... niewinną, jak na ironię - teraz chyba najbardziej "niewinną" w tym pomieszczeniu, bo przecież wygląda tak pięknie i słodko, gdy śpi. Szybko zaopiekowała się nią Wanda, widać najbliższa jej tu osoba a stażysta, który nagle stał się bardziej rzeczowy niż sam profesor-piękny (podający "lecznicze eliksiry" usypiające młode dziewczyny....) jakieś dwie minuty temu zaproponował (o ironio!) wizytę w Skrzydle. I zanim Murph zdążyła jakkolwiek zareagować, dostała od niego reprymendę.
Co my do diabła robiliśmy? Dziewczyna omiotła spojrzeniem cały gabinet - tańczącą panią profesor, wylaną wódkę, pustą butelkę po winie. Przepraszam bardzo, ale - i kto to mówi...
Nie opowiedziała jednak nic, tylko spojrzała ostro za Lacroix, który już wyszedł z gabinetu, razem z Wandą i Jo. Hipokryta. Poza tym ona nic, do cholery nie była winna, chciała tylko pomóc! Dlatego resztki jej zdziwienia ustąpiły miejsca lekkiemu poddenerwowaniu. Nie będzie się, do cholery tłumaczyć nikomu, bo nic nie zrobiła.
Zacisnęła więc usta gniewnie, powstrzymując się od złośliwych komentarzy. W gabinecie została tylko ona, Eric, profesor Odineva oraz nasz wspaniały gospodarz, profesor Cronstrom. I zważywszy na to, że on jako jedyny ogarniał jeszcze całą sytuację, zwróciła się właśnie do niego.
- Panie profesorze, my chyba powinniśmy iść z Joe - zasugerowała śmiało, modląc się w duchu aby jeszcze on się ich nie doczepił. Choć w gruncie rzeczy, nie wierzyła w tak sprzyjające okoliczności przyrody. Nie dzisiaj, choć w sumie... dzisiaj świat zwariował.
Eric Henley
Eric Henley

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 EmptyNie 08 Mar 2015, 02:14

Eric zarumienił się ze wstydu tak bardzo, że niemal zaczął przypominać sztandar domu Godrica Gryffindora. Brakowało tylko złota – o które w tej sytuacji niestety było trudno. Większość  zgromadzonych bowiem swym zachowaniem nie reprezentowała tej szlachetnej barwy. Śledząc wzrokiem ugryzione warzywo jego spojrzenie napotkało zdenerwowaną  twarz nauczyciela astronomii. Jestem martwy tylko jeszcze o tym nie wiem – uświadomił sobie Henley przeklinając w duchu swoją głupotę. Kto w ogóle przygotowuje takie rzeczy? Jak można jeść coś takiego? Poza tym zważywszy na fakt, że ominął go obiad, w najmniejszym stopniu nie uśmiechało mu się marnowanie jedzenia w tak głupi sposób. O ile to w ogóle można było nazwać jedzeniem...
Całe szczęście, że profesor Odineva tego nie widziała, bowiem ona –popijając wódką wprost z butelki- zajadała się dziwnymi ogórkami bez opamiętania.
Po krótkiej chwili – podczas której dorośli nareszcie przejęli inicjatywę – Psor Cronstrom wlał w Joe jakiś dziwnie wyglądający specyfik niewiadomego pochodzenia, który to najwyraźniej wykonał swoje zadanie, bowiem –sądząc po tym jak ucichła - wydawało się, że Puchonka przestała nareszcie cierpieć z powodu potłuczonego łokcia. Gryfon nie był pewien czy leżąc z głową na kolanach Wandy była w pełni świadoma tego co się właśnie wokół niej dzieje. Chociaż gdyby się nad tym zastanowić, to może nawet lepiej, że błądziła nieobecnym wzrokiem po twarzach spoglądających na nią z góry osób, niż patrzyła na to wszystko co jawiło się przed oczami Erica, na ten cały chaos. Brakowało jeszcze tylko Irytka. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od niewinnego pożyczenia mioteł i urządzenia małego  wyścigu. Szesnastolatek westchnął i obserwował jak Francis rozpoczął walkę z fobią Joe. Stażysta miał o tyle szczęście, że eliksir chyba wyłączył zmysły jego przyjaciółki przez co nie usłyszała zakazanego słowa.
Jakiś czas później, gdy zaczął zabierać się za opatrywanie ręki poszkodowanej, zdenerwowanym głosem rzucił pytanie w stronę Gryfonów. Eric spojrzał instynktownie w kierunku miejsca w którym stała Murph. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dzieli ją naprawdę niewiele od ciśnięcia klątwą w Francuza. Trudno było się jej dziwić, w ostateczności chciała nam tylko pomóc, a znalazła się mimo woli w prawdziwym oku cyklonu.  Doskonale znał ten wyraz twarzy przyjaciółki, mocno zaciśnięte wargi sygnalizowały, że zdolna jest do wyrzucenia wszystkiego co leży jej aktualnie na sercu, do wyrzucenia z siebie słów których może później żałować.  Tak więc gdy tylko trójka uczestników zamieszania –w tym otumaniona Joe -  pośpiesznie opuściła gabinet, Eric przebił się przez zalaną podłogę w stronę pocałowanej przez ogień i przytaknął gdy zasugerowała, że lepiej byłoby gdyby poszli wraz z nimi. Kto mógł wiedzieć co stanie się gdy Ruda wybuchnie pośród takiej ilości łatwopalnych materiałów? Lepiej nawet o tym nie myśleć.
-Tak, tak, pójdziemy z panem Lacroixem – rzekł drapiąc się nerwowo po głowie, po czym odwróciwszy się na pięcie od wstawionych nauczycieli wyszukał wzrokiem  spojrzenie zielonych oczu  Murph i dodał odrobinę ciszej – Na nas chyba już pora, idę zobaczyć co z Joe, ale Ty lepiej wracaj do dormitorium, nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty -.
Rychło w czas Henley, tak jakby już nie miała przez Ciebie problemów – pomyślał jednocześnie, ale  nie widział innej możliwości, w obecnej sytuacji musiał podążyć śladem trójki zmierzającej do skrzydła szpitalnego, i mimo, że próbował odesłać przyjaciółkę, w duchu miał nadzieję, że jak zwykle go nie posłucha i pójdzie razem z nim.
[z/t]x2


Ostatnio zmieniony przez Eric Henley dnia Nie 08 Mar 2015, 19:16, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet profesor Stark   Gabinet profesor Stark - Page 2 Empty

 

Gabinet profesor Stark

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Gabinet profesor Lacroix
» Gabinet profesor McGonagall
» Astronomia [Winter Stark]
» Profesor Flitwick
» Profesor Sanders

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-