IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet Francisa T. Lacroix

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:03

Cytat :
Niezbyt duży gabinet na II piętrze. Ciężkie, dębowe drzwi kryją za sobą niewielkie pomieszczenie. Nieco ciasne, na niektóre gusta, ale dość przytulne. Większą część ściany zajmuje półka zastawiona w pełni książkami, a przed nią stoi wiekowy, dość twardy fotel z kocem przerzuconym przez oparcie. Na ciemnym biurku leży masa ręcznie zapisanych wąskim druczkiem kartek, a wiecznie otwarte okno wskazuje na błonia.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:06

Żodyn nie może się dowiedzieć gdzie panna Whisper się wybiera. Żodyn.
A tak na poważnie, zbliżał się wieczór – pora kolacji – wszyscy uczniowie jak jeden mąż wylewali się wręcz na ruchome schody, nauczyciele wyganiali niedobitków ze swoich klas, byle by tylko zdążyć na sam początek uczty. Nic dziwnego – w końcu po tylu godzinach ciężkiej pracy, zadawaniu prac domowych, ślęczeniu nad książkami każdy miał prawo być odrobinę podenerwowany, zmęczony, czy po prostu głodny.
Tego dnia Wanda odpuściła sobie kolację – miała coś o wiele ważniejszego do roboty. Coś, co pomoże jej w lepszym opanowaniu wiedzy, coś co zwiększy jej szansę na otrzymanie chwalebnego tytułu Aurora. Księga zaklęć.
Przełknęła ślinę, gdy wyjrzała zza jednego kontuaru by zerknąć czy droga wiodąca do gabinetu pewnego jegomościa jest czysta. Jedno spojrzenie w lewo, potem w prawo i odetchnięcie. Nawet pani Norris nigdzie się nie kręciła – widocznie zajęta była zlizywaniem resztek z kolacji Filcha. Dziewczyna wzdrygnęła się na samą myśl i pomknęła szybko do upragnionych drzwi – ów gabinet obserwowała od dawna. Od momentu wyczytania w pewnej księdze traktującej o magii na wyższym standardzie informacji o niezwykle trudnym zaklęciu, której nazwa wryła się jej głęboko w pamięć. Teraz oczywiście z wiadomych przyczyn nie wypowiedziała go – tylko dopadła do wrót, które mijała każdego dnia. Każdego dnia również przez wejście wytaczał się stażysta – młody przystojniaczek, Francis – wielka miłość jej koleżanki Jolene. To o nim wielokrotnie pisała jej dziewczyna, to w nim była zakochana, to o nim śniła i marzyła. Wanda miała go na celowniku przez pewien czas – ale tylko dlatego by dowiedzieć się, o której zwyczajowo młodzieniec wychodzi, o której wraca, jaki ma rytm dnia. Z obserwacji wynikało, że dokładnie o godzinie dziewiętnastej wymyka się by udać się na posiłek, kilka pięter niżej - dzisiaj także tak zrobił, pomieszczenie było więc puste.
Jej dłoń wylądowała niemal natychmiast na klamce – nacisnęła ją delikatnie, a ta z cichym kliknięciem odskoczyła otwierając drzwi na rozcież, przez które dziewoja się wsunęła, zaraz zamykając przybytek.
Gdy znalazła się w środku rozejrzała się tylko i upewniła, że jest sama – od tak, na wszelki wypadek, gdyby jej obliczenia były nietrafne. Ładnie zdobione krzesło stało samotnie, różnego rodzaju dokumenty, papierzyska leżały na blacie, panował więc zatem względny spokój. Szatynka miała z góry ustalony plan. Dostać się do pokoju, znaleźć księgę i uciec, będąc niezauważoną.
Zazwyczaj starała się nie naginać regulaminu, jednak księga niejakiego Shnappsa wyjątkowo ją zainteresowała. Nie znalazła jej w bibliotece – pani Pince cichaczem ją tylko poinformowała, że ten młody Lacroix od zaklęć jest w jej posiadaniu. Szatynka nie chciała sama z siebie zagadywać do stażysty, dlatego zdecydowała się na odważny krok. W razie czego będzie improwizować.
Zlokalizowała jeden z regałów wypełnionych po brzegi książkami – jej ciemne oczy zajaśniały pod wpływem obrazu przedstawiającego tyle dobra i słodyczy. Sama posiadała sporą kolekcję w domu, która zawierała dużo ksiąg powszechnie uznawanych za unikaty. Trochę ją gryzła myśl, że chciała podebrać komuś cudzą własność, no ale jej marzenia i priorytety były ważniejsze.
Przesunęła wzrokiem po grzbietach dzieł literackich szukając nazwiska Rudolfa. Zajęło jej to chwilę bo dosłownie co nie spojrzała to zachwycała się nowym tytułem, dopiero co odkrytym, więc tylko wzdychała i jaśniała raz za razem, łapiąc się za serce i rozdziawiając buzię, gdy zauważała, że młody Francis posiada gust podobny do niej. W końcu przyuważyła czerń i srebrne literki układające się w zgrabny napis "Zaklęcia Łatwe, Łatwiejsze i Te Zupełnie Trudne." Autorstwa Rudolfa Shnappsa. To tego szukała przez ostatni miesiąc. Na jej twarzy automatycznie zagościł tryumfalny uśmiech – cała akcja nie trwała tak długo jakby się mogła tego spodziewać. Wyciągnęła dłonie i zachłannie objęła ramionami książkę, przytuliła ją do pełnej piersi i westchnęła ucieszona, że jej się udało. Teraz pozostała tylko efektowna ucieczka z miejsca zbrodni.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:08

Francis Lacroix maszerował korytarzem i uśmiechał się tryumfalnie żując jeszcze bułeczkę podwędzoną z obiadu. Nie miał czasu na takie przyjemności, co to, to nie! Dzisiaj był czas dla niego, dla niego samego, w jego gabinecie, z jego książkami. No i toną prac uczniów do sprawdzania, ale to na później. Zdecydowane później.
Jak widać, Francis Lacroix był arystokratą pełną gębą, z pełną gębą także, kiedy godnie wędrował po schodach śmiejąc się sam do siebie rubasznie z jakiegoś niedawno zasłyszanego dowcipu, który nagle mu się przypomniał.
Stanął pod swoim gabinetem i łokciem nacisnął klamkę, bowiem ręce miał obładowane wszelkimi dobrami w postaci książek i bułeczki słodkiej, sztuk raz.
Drzwi skrzypnęły, Francis zauważając, że ktoś nie tylko jadł z jego miseczki i spał w jego łóżeczku to jeszcze bezczelnie zachachmęcał jego książki. Przełknął kęs drożdżówki nieco zbity z tropu.
-A co to, to to, się wyrabia, Panno…? - zaczął unosząc jedną brew do góry. Zerkał raz to na dziewczynę, raz na księgę w jej dłoni. Skądś ją znał, wydawało mu się, ze widział ją raz, albo dwa. Dlaczego jej nie było na kolacji? Czyżby brała udział w jakichś głodowych igrzyskach. Wszystko wydało mu się bardzo, ale to bardzo podejrzane. Podszedł do stolika ze stoickim spokojem, nie zdradzając swojego gniewu czy nawet irytacji faktem, że dokonała czegoś ZAKAZANEGO PRZEZ REGULAMIN. Położył swoje towary na stoliku i uśmiechnął się zawadiacko, siadając na krześle.
-Włamanie do gabinetu nauczyciela, bez pytania. Pożyczanie, bez pytania. Udawanie, że nic się nie stało. Bez pytania. - wyliczał Francis na palcach lewej ręki leniwie, w prawej trzymając bułeczkę, która uparcie kończył, mimo powagi całej sytuacji. -To prawie nielegalne. I może kosztować cię szlaban. - stwierdził rzeczowo, wykazując się swoją dogłębną znajomością regulaminu szkolnego, który przewertował chcąc móc się bronić przed Filchem. Tak na wszelki wypadek. Ten kudłaty, stary człowiek miał za nic świętość, jaką jest starość. Francisowa starość, rzecz jasna.
-Mogłoby cię to kosztować szlaban, rzecz jasna. Gdyby znalazł cię ktoś inny. - dodał. -Usiadhs proshe. - poinstruował, wskazując dłonią miejsce na krześle naprzeciwko niego. Zamyślił się przez moment i oparł brodę na dłoni. - I nie, proszę, nie bierz mnie za demonicznego nauczyciela który jest bogiem seksu, jak w tych waszych młodzieżowych książkach. - powiedział z pewną niepewnością, przypominając sobie tajemniczy tomik w ciemnoróżowej oprawie, który znalazł u jednej z uczennic i zarekwirował. Zakazana księga spoczywała w jego szufladzie. Cieszył się po cichu, że ta krocząca po granicy prawa i niesprawiedliwości uczennica przyszła tutaj po książkę zaklęć.
- Więc, co tutaj masz i po co ci to? - zaczął łagodnie, uśmiechając się pod nosem.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:11

Panna z domu Kruka, gdy tylko poczuła miękką skórę, w którą oprawiona była dosyć stara księga już miała wychodzić – taki był plan. Przyjść – zabrać – wyjść. W skrócie PZW. Nie mylić z piciem – zabijaniem i wykopkami.
Coś jednak ją zatrzymało w miejscu – a dokładniej ktoś. Ciche strzyknięcie w zamku dało jej jasną informację, że ktoś się zbliża. Ktoś, zwany Fhansisem Wspaniałym żrącym słodziutką bułeczkę. Na samą myśl o jedzeniu dziewczyna zrobiła się głodna. Nie czas jednak na oddawanie się rozpuście! Tutaj trzeba myśleć o ucieczce! Na początku, chciała schować się pod zasłoną, ciężką, grubą, która z pewnością by ją przysłoniła, skryła calutką, od stóp aż po główkę. Ile jednak musiałaby siedzieć w ukryciu panna Whisper? Wszak Monsieur Lacroix siedział po kolacji do późna w swoim gabinecie. Jeszcze by ją nakrył. Tak jak zrobił to teraz.
- Whisper. – Wypaliła niemal natychmiast gdy poczuła na sobie wzrok Francisa, który dalej jak gdyby nigdy nic zajadał się słodkościami. Obserwowała jego zgrabne ruchy i to jak kładzie multum książek [znowu oczka się jej zaświeciły] na blacie i siada za biurkiem.
Bez zająknięcia się wysłuchała jego słownej reprymendy, tego co zrobiła źle – tego czego jeszcze nie zrobiła, a co miała uczynić. Odwróciła się w jego stronę, już nie chowając tak księgi za pazuchą szkolnej szaty, którą miała na sobie. Było jej wstyd, że nauczyciel ją przyłapał na czymś gorszącym, złym…piekielnie złym. A przecież była taką grzeczną i posłuszną dziewczynką, nieprawdaż?
Gdy usłyszała jego francuski akcent kącik jej ust drgnął ledwo zauważalnie – miała ochotę się uśmiechnąć, jednak wiedziała, że to nie ten czas ani miejsce. Powinna zachować spokój, myśleć racjonalnie – chociaż już z góry wiedziała, że sprawa jest zamknięta. Przełknęła ślinę i zajęła miejsce wyznaczone dla niej – kładąc książce na kolanach. Mimo wszystko nie odda jej teraz, nie odda tak łatwo. Powiedzmy, że idzie z duchem doktryny Znalezione, nie kradzione. A że znalazła tajemną księgę w gabinecie jakiegoś tam stażysty to już inna sprawa.
Podniosła spojrzenie piwnych oczu na młodą i interesującą twarz Francisa i dalej w ciszy wysłuchiwała jego pogadanki. Na wzmiankę o bogu seksu otworzyła tylko usteczka trochę zszokowana takim podejściem do uczennicy.
- Spokojnie, z takich książek już wyrosłam, profesorze Lacroix. – Powiedziała spokojnie, siląc się na uprzejmość. Uśmiechała się jednak pod nosem, bo stażysta jak widać miał znikome poczucie humoru, co bardzo jej się podobało. Może kara będzie mniej dotkliwsza niż przypuszczała?
Ociągała się z odpowiedzią na jego kolejne pytanie. Przesuwała wzrokiem najpierw po jego postaci, by potem znowu zerknąć w stronę księgozbioru, który posiadał.  Przez chwilę rozmyślała nad tym co ma mówić, jak się zachowywać. Zmarszczyła brwi jednak i westchnęła, niezadowolona z faktu, że siedzi tutaj, zamiast gnać jak sarna po korytarzach szkoły, w poszukiwaniu wolnego kąta do nauki. Spojrzała na niego raz jeszcze i zacisnęła dłonie na grzbiecie księgi.
- Emmm. Jak Pan widzi mam książkę. – Odparła na pozór lekkim i zabawnym tonem, podczas gdy jej zręczne dłonie uniosły przedmiot tak, że mężczyzna mógł bez problemu zobaczyć jej tytuł i autora. Po chwili znowu go do siebie przywłaszczyła zaborczo.
- Wiem, że popełniłam błąd. Że złamałam regulamin i naruszyłam pana prywatność, jednak proszę mi wierzyć, że i dla mnie jest to pewnego rodzaju szok. – Zaczęła, starając się jakoś wybrnąć z tej całej niewygodnej dla ich obojga sytuacji. Zagryzła policzek od środka i odgarnęła zbłąkany lok z twarzy.
- Chciałam się trochę poduczyć. Po prostu. W końcu egzaminy końcowe tak blisko… – Uśmiechnęła się szerzej, tak uroczo i słodko i niewinnie, że serce Fhansisa powinno się natychmiast stopić, a ten powinien dać jej kwiatka, buzi i życzyć powodzenia w ich zdaniu!
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:13

Francis nie czuł jakoby był w niewygodnej pozycji, wręcz przeciwnie. Było mu nieprzyzwoicie wygodnie. Siedział na swoim mięciutkim fotelu, w swoim gabinecie, dojadał pyszną bułeczkę z rodzynkami, która niestety ale powoli się kończyła.
-Whisper!- wyraźnie ucieszył się Lacroix, przerywając nawet odrywanie następnego płata ciasta drożdżowego. Zaklaskał entuzjastycznie w dłonie, nie racząc Wandy słowem wyjaśnienia. Zmrużył oczy i uśmiechnął się szeroko, kiwając głową. Parsknął śmiechem, słysząc uwagę o dorosłości, wyprostował się i zakrywając uśmiech dłonią, na której się opierał przyglądał się uważnie Wandzie ściskając usta, żeby jego rozbawienie całą sytuacją nie stało się zbyt oczywiste.
-Droga Panno Whisper, ty dopiero dorośniesz do takich książek. Poczekaj, aż będziesz miała już sto lat, jak ja. - powiedział spokojnie kładąc prawą dłoń na wysokości serca. -Niemniej, jestem szczęśliwy. Co prawda chciałaś ukraść książkę, najpotężniejsza broń jaką dysponuje nasz świat, ale chciałaś podkraść coś w miarę wartościowego, to mnie cieszy. - klasnął w dłonie, strzepując okruszki na stół, następnie ze stołu ręką na podłogę, żeby po chwili milczenia wyciągnąć różdżkę, mruknąć cicho słowa zaklęcia i sprzątnąć ten bułeczkowy bajzel. Schował różdżkę do kieszeni marynarki i westchnął.
-Masz książkę. Moją książkę. I owszem, zrobiłaś coś, co społeczeństwo postrzega jako ‘złe’. Mogłaś to inaczej rozwiązać, na przykład grzecznie mnie pytając. - ciągnął leniwie, kręcąc młynka palcami. Ziewnął przeciągle. - No ale, co się stało to się nie odstanie. Myślę, że możemy łatwo rozwiązać ten problem, ale poczekam najpierw na twoją propozycję. Więc, Panno Whisper? - uderzył otwartymi dłońmi w kolana i uśmiechnął się zachęcająco. Pełen wyczekiwania Francis czekał na odpowiedź, propozycję, cokolwiek. Oh, jakże on był ciekawy. Jakże był rozbawiony. A przecież to tylko duszyczka pragnąca wiedzy, taka niewinna, taka niepokorna i niepowstrzymana! Zaśmiał się w duchu!
-I proszę się uśmiechać śmiało, Panno Whisper. Jeśli Pani rozbawienie miało mi umknąć - cóż, nie udało się. Nie jestem potworem i nie odkryzę Pani ręki, bo się Pani do mnie uśmiecha. Właściwie, to jest wskazane. Uśmiechanie się. Nie odgryzanie rąk uczennicom. Miałbym potem problemy, a ja nie lubię problemów.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:14

Cholera.
W tym wszystkim, w tej całej misji, niebezpiecznej, pełnej mroku i obaw najbardziej brakowało jej jedzenia. Nie poszła na kolację, nie jadła nic od obiadu, wmawiając sobie, że przecież wielcy poszukiwacze przygód i kłopotów nic nie jadają przed akcjami tego typu. Teraz jej wzrok wędrował od ręki trzymającej bułkę, do ust Fhansisa. Zmarkotniała.
- Tak, Whisper. – Powtórzyła nieco dobitniej, by pan Fhans jeszcze raz przeanalizował jej słowa. Dlaczego to ucieszył się aż tak na wieść jak się dziewoja nazywa? Uniosła brwi kompletnie nie rozumiejąc co się dzieje i po chwili wzruszyła ramionami. No cóż. Może miał dziewczynę o takim nazwisku, albo kota. Kto wie.
Skuliła się nieco gdy jego przenikliwy wzrok badał jej twarz i reakcję. Czuła się dziwnie, siedziała jak na szpilkach chociaż nie powinna się bać zwykłego stażysty. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się już szerzej. Chciała się wyluzować, no.
Lacroix mimo wszystko wydawał się miłym gościem – trochę zakręconym, dużo gadał ale był sympatyczny. Spoglądała na niego ciekawie, dalej trzymając książkę w swoich łapach – gotowa odgryźć jego kończyny gdyby ten chciał ją odebrać.
- Och, sądzę, że słowo kraść w tym wypadku jest niejako hiperbolą, profesorze. Chciałam ją wypożyczyć. To zdecydowanie lepiej brzmi. – Mruknęła, szczerząc się dalej jak nienormalna, skoro chwilę później sam jej na to przyzwolił. Po chwili jej grymas zelżał kiedy ten spytał się jej jaką ma dla niego propozycję. Twarz jej stężała, a trybiki w głowie zaczęły pracować pełną parą. Co miał na myśli młody, przystojny stażysta, który siedział z nią sam na sam w przytulnym gabinecie? Podczas gdy cała szkoła siedziała właśnie w Wielkiej Sali…
- Panie profesorze… – Spojrzała na niego znowuż zdziwiona, zastanawiając się czy przypadkiem on – Fhansis nie chciał jej w jakiś niemoralny sposób wykorzystać. Automatycznie objęła książkę i przytulając ją do piersi rzekła.
- Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi, dlatego proszę wybaczyć – ale postaram się dozować swój uśmiech i obdarzać go Pana w stosownym momencie. – Jej poważny ton mógł tylko utwierdzać w przekonaniu, że dziewczyna chyba na serio traktuje młodzieńca jako zagrożenie. Jeżeli jednak ktoś spojrzałby w jej piwne tęczówki dostrzegłby szalone iskierki, mówiące o jej rozbawieniu. Dobrze jednak się maskowała.
- Proszę przestać, bo zaraz uwierzę, że faktycznie odgryza Pan ręce uczennicom. Czyżby zboczenie zawodowe? – Spytała filuternie, pochylając się nieznacznie w jego stronę, wiedząc doskonale, że igra z ogniem. Nie powinna się tak zachowywać, ale wyczuła, że Lacroix jest dobrym człowiekiem, z którym można pozwolić sobie na więcej.
Nie na takie więcej, oczywiście.
- Jestem tylko zwykłą uczennicą. Nie wiem co mogłabym panu zaproponować w zamian. Korepetycje z transmutacji? Jestem z tego dobra. – Powiedziała rozbawiona, uśmiechając się na powrót dziewczęco do mężczyzny siedzącego naprzeciwko, pozwalając sobie na mrugnięcie jednym oczkiem i wyprostowanie się powoli.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:15

Co to za słownictwo, młoda damo!
Francis Lacroix nie miał dziewczyny. Znaczy, możliwe, że miał, ale nie był pewien, czy powinien tak to nazwać. Jednak trwał w stuprocentowej pewności, ze nie ma ona na nazwisko Whisper. Chociaz, pewni uczniowie podśmiechiwali się cichutko widząc młodego Lacroixa i Doriana razem, ah, ta dzisiejsza młodzież! Niemniej, Francis nie miał także nigdy kota. Prosił kiedyś rodziców o jednego, ale ostatecznie skończyło się tym, ze urodziła się mała Aristos.
Mimo wszystko Wanda wydawała się miłą dziewczyną - nieco pędzącą po pokrętnej ścieżce dążącej do edukacji, ale bardzo rezolutnej! Zerknął na książkę w jej łapkach podejrzliwie. Nie poddawała się łatwo!
- Wypożyczyć, na wieczne nieoddanie. Ale spokojnie. Nie oskarżam Cię, panno Whisper. - stwierdził rzeczowo, ze spokojem. Przecież to nie tak, że chciała ją spalić albo wytapetować sobie ubikację. Miał nadzieje. Bo jeśli tak, to zrobiłby się bardzo bardzo smutny.
Francis zmarszczył brwi i zastanawiał się chwilę, o co do diabła może jej chodzić. W końcu jednak dotarło do niego co nieco, a zajęło mu to moment, biorąc pod uwagę przedzieranie się myśli przez niewinny, francisowy umysł. Pokiwał głową szybko i zasygnalizował rękoma to, co powiedział.
-Uh! Nienienienie! Nie to miałem na myśli. Uh! Dziewczyno! - nieco zbity z tropu wstał z fotela i zrobił kółko po gabinecie, bawiąc się egzemplarzem proroka codziennego, którym miał zamiar wypchać tego wieczora buty. Stanął obok Wandy i pacnął ją delikatnie gazetą w głowę.
-Eh, ta dzisiejsza młodzież i jej zbereźne umysły! - stwierdził poważnie. -Zbeeereeeeeźneeee! Z-B-E-R-E-Ź-N-E. - zaakcentował dobitnie. Przysiadł na biurku i zamachał nogami. Klasnął w dłonie, niczym foka i zeskoczył z biurka równie szybko, jak na nim przysiadł. Cóż za ataki ADHD, panie Lacroix. Wyciągnął różdżkę z kieszeni brązowej marynarki i machnął nią energicznie.
I stała się ciemność. Nie trwało to dłużej niż minutę, czasu wszelakiego.
A potem pstryk.
I znowu było jasno, a Francis siedział na swoim fotelu i uśmiechał się szeroko, zerkając na księgę, której Wanda już nie trzymała. Zniknęła. Czary. To już nie jest Kanzas. Gdzie jesteśmy? Czyżby Oz?
-To w czym mogę Pani pomóc, Pani Whisper? Korepetycje z transmutacji, a może korespondencyjna partia szachów? - rzucił rozbawiony, zakładając okulary.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:17

To tylko słowa, słowa, słowa…
Dziewczyna obserwowała dalej bacznie, niczym snajper naszego młodego stażystę, który chyba nieco za daleko wybiegał myślami. Raz czy dwa widziała go w towarzystwie swojego brata – nie wiedziała jednak, że się kolegują czy przyjaźnią. Pewnie z racji tego, że jej stosunki z Dorianem nieco się osłabiły po śmierci ich ojca – chociaż dążą do poprawy i ocieplenia wizerunku.
Książki są do czytania. Ewentualnie do używania ich jako podpórka pod meble – na przykład pod chwiejące się biurko. Głównie jednak służą do czytania – przynajmniej Wanda do tego ich używa. Toteż dlatego zakradła się jak ninja do gabinetu pana Lakruła. Była żądna wiedzy, chciała wiedzieć więcej i więcej i więcej! Śniła o tajemniczej księdze, napawała się jej widokiem, dotykiem, chciała ją mieć tylko dla siebie. Delikatny zapach starej skóry smoka [czy innego dzikiego zwierza] mile łechtał jej nozdrza i rozpalał zmysł. Jej oddech przyspieszył, serce o mało co nie wyrywało się z piersi, spojrzenie jej pociemniało, podczas gdy jej dłonie błądziły z lekka chaotycznie po… okładce.
- Skoro chciałam pożyczyć to bym oddała. Nie kłamię w takich sprawach, panie profesorze. – Poinformowała go rzetelnie spoglądając na niego, na jego spłoszoną minkę i rozedrgane dłonie. Uśmiechnęła się kącikiem ust i rozsiadła wygodniej na krześle, które i tak wpijało się jej w tyłek.
Potem odwróciła lekko łepetynę by dojrzeć co ten ma zamiar zrobić. Chyba się zdenerwował lekko, kiedy ta zażartowała na jego temat co wydało się jej jeszcze bardziej zabawne. Grymas na jej twarzy się poszerzył, a ta zamrugała niewinnie, niczym trzpiotka i w spokoju wysłuchała jego kolejnej reprymendy. Była niewinną dziewczyną, w wielorakim tego słowa znaczeniu. Daleko jej było do niejakiej panny ze Slytherinu, daleko do innych dziewcząt, które wiedzą dokładnie co mają robić w danej sytuacji. Ona była powiedzmy impulsywna i wykorzystywała swoje atuty wtedy, gdy uważała to za słuszne. Teraz jednak siedziała spokojnie, do momentu kiedy dzisiejsze wydanie gazety nie zetknęło się z jej głową.
- Auć! – Wyrwało się spomiędzy jej ust, bardziej dla zasady niż z powodu bólu, który nawet jej nie obszedł. Spojrzała na niego z niejakim wyrzutem, by po chwili oślepnąć na dosłownie kilkanaście sekund. Nie poczuła nic – no, ewentualnie strach przed byciem wykorzystaną, ale…
No nic otwierając oczy, czując na powrót jasność zauważyła jedynie, że nie brak jej ubrania – a szkoda, wolałaby już taką ewentualność, a księgi. Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę rzucając kolejne, długie spojrzenie w stronę Fhansisa.
- To było bardzo nie fair, panie profesorze. – Zbeształa go słownie niczym niegrzeczną uczennicę i skrzyżowała ramiona na piersi. Oceniała go. W MYŚLACH.
- Panno Whisper, nie pani. – Poprawiła go jeszcze dobrotliwie, myśląc gorączkowo jakby tu odzyskać książkę. Cały plan poszedł! Się bawić. Odchrząknęła.
- Podtrzymuję swoją propozycję. Transmutacja za książkę. Nie jestem najlepsza w szachy. – Zacisnęła usta przyglądając się mu.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:18

-Skoro chciałaś ją pożyczyć, to wystarczyło zapytać, Panno Whisper. A nie zakradać się do mojego gabinetu zakładając, ze będę akurat pochłaniał swoją bułkę gdzieś indziej, niż tutaj. To był mało sprytny plan. - stwierdził Francis rzeczowo stukając palcami o blat biurka, wygrywając jeden ze swoich ulubionych marszów - Marsza Kiszek, a potem przechodząc płynnie do solówki z Marszu Na Stołówkę.
-Fair, czy nie fair. Nie wszystko jest w życiu fair, Panno Whisper. A gdyby okazało się, że wymarzony tom nie jest książką, a jedynie sprytnym schowkiem na moją bieliznę? Wylądowałaby Panna z zapasem moich bokserek, nie wątpię, że to artefakt pożądany, jednak, cóż, chyba byłby to pewien zawód, czyż nie? - zaśmiał się pod nosem poprawiając się na fotelu. Skrytka jaką wynalazł na księgę nie była najwygodniejsza czy najpraktyczniejsza, ale z braku laku czy francisowej kreatywności w tym momencie powinna się raczej sprawdzić.
-Z resztą… - założył dyplomatycznie nogę na nogę. -Zupełnie nie wiem o jakiej książce mówisz i nie mam ani trochę pojęcia po co byłaby ci ona potrzebna. Oświecisz mnie, proszę? Na spokojnie. - poprosił Francis odsuwając szufladę i grzebiąc w niej moment, po chwili wydobył kremowe opakowanie czekolady mlecznej. Przełamał ją, bez otwierania folii, po czym odwinął papier i wyciągnął opakowanie w kierunku Wandy samemu częstując się kawałkiem. Westchnął cicho. Cóż za intrygująca sytuacja, a on przecież był człowiekiem prawym i obywatelem! Dlaczego zdarzały mu się takie dziwne przygody. Przecież tylko czytał księgi i czasami kogoś czegoś nauczył. Poza tym - był stuprocentowo nieszkodliwy i nawet nie mieszał się w ten czystokrwisty wyścig szczurów, którym szczerze gardził. Strzelił stawami w palcach. Wolałby jeziorami, ale nie miał wyboru. Nachylił się nad stołem i spojrzał Wandzie prosto w oczy.
-Powiedz mi, czego chcesz się nauczyć z tej książki, to będziemy rozmawiali dalej. Skąd wiesz, że potrzebuję ‘korepetycji’ akurat z transmutacji? Może jestem wyjątkowo zdolnym, młodym stażystą, uczę zaklęć, nocami piekę ciasta i obserwuję gwiazdy. A poza tym - paskudny ze mnie romantyk i czytuję wiersze. Hmm, Panno Whisper? Przypuszczenia o Transmutacji były dość odważne i szybkie. - zapytał poważnie, na moment minimalizując swój rozbawiony ton, chociaż oczy dalej świeciły mu się dziarsko. -Jeśli potrzebujesz po prostu pomocy w egzaminie, to proszę. Częstuj się, wiedza jest za darmo. Niemniej - wolałbym wiedzieć. - wstał i otrzepał spodnie z okruszków, które jeszcze się ostały na spodniach, bowiem Francis zrezygnował z kiltu po pierwszej próbie. Stał i moment wyglądał przez okno, zastanawiając się czemu to właściwie ma prowadzić, przecież może nie chce zbudować Wielkiej Maszynerii Do Likwidacji Mugoli. A może zrobi coś pożytecznego? Na przykład ładną, zaczarowaną skrzynkę na listy. Francis westchnął, czując, że słońce wali mu przez okno prosto w twarz i nie wygląda tak patetycznie i tajemniczo jak by chciał. Odwrócił się i pstryknął palcami.
-Dobrze, bierz tą książkę. - mruknął, podnosząc ją z fotela i kładąc na stole. -Ale to tylko teoria. Po praktykę przychodzisz do takiego wysokiego i przystojnego. I tak, chodzi o mnie. - powiedział Francis zakładając ręce na siebie.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:19

To był plan idealny. Nie po to wystawała tu co wieczór, sprawdzała gdzie dokładnie, i w jakich godzinach przemieszcza się Fhansis, by potem usłyszeć marne nawet nie pochwały pragnę zaznaczyć, a opinie na temat jej wybryku. Który! Drodzy państwo był niewątpliwie jednym z najlepszych wybryków w jej karierze Krukonki z VII klasy. A to dopiero początek roku szkolnego!
- Zauważyłam, że życie nie zawsze jest fair, panie Lacroix. Niemniej jednak proszę mi wierzyć, że męska bielizna nie robi na mnie zbyt dużego wrażenia. Z całym szacunkiem. – Odpowiedziała mu spokojnie, odważnie spoglądając w jego oczy. Nie miała sobie nic w tej chwili do zarzucenia, a to o czy o opowiadał widocznie miało odwrócić jej uwagę. Tylko od czego? Czy może on zawsze tak paplał trzy po trzy byle by tylko zatuszować swoją wrodzoną niewinność i słodycz, którą ociekał? Biedna Joe, jak ona wytrzyma z takim facetem.
Westchnęła gdy mężczyzna wyciągnął mleczną czekoladę [jej ulubioną!] i przełamał ją na pół tym samym sygnalizując, że zechce się z nią łaskawie podzielić. Gdy przysunął opakowanie w jej stronę ta niewiele myśląc chapsnęła swój kawalątek i wsunęła go sobie do buzi w niemym podziękowaniu dla tego pana. Czekolada była rzeczą, którą kochała nad życie, która ją wspierała, rozumiała – po prostu przy niej była.
Przez moment dosłownie pozwoliła sobie poczuć aż ta rozpłynie się jej na języku, i dotrze do szarych komórek, by poinformować je, że hej, wszystko jest w porządku! Na jej twarzy pojawił się znowu ten uroczo – dziewczęcy uśmiech, gdy na niego zerkała, podczas jego paplaniny, która wychodziła jej jednym uchem, a drugim wylatywała niczym Dżin.
- "Zaklęcia Łatwe, Łatwiejsze i Te Zupełnie Trudne." Autorstwa Rudolfa Shnappsa. O tą książkę mi chodziło. I to właśnie ją znalazłam u pana na regale. – Wyjaśniła lakonicznie zakładając nogę na nogę, skoro mieli sobie tutaj posiedzieć. Oparła się wygodniej, dalej krzyżując ręce na piersi i westchnęła lekko po raz drugi. I w sumie dobrze, że się nie odezwała, bo Fhans korzystając z chwili ciszy zaczął znowu swoją słodką nawijkę o tym jaki to on nie jest, jaki jest, co robi w nocy, a czego nie. Kiwnęła głową na potwierdzenie jego słów, chcą gorąco go poprzeć, jednak jedyne co wyszło z jej ust to rozbawiony głosik.
- To książka o zaklęciach, więc pytanie jest chyba zbędne. Podejrzewam, że dobrze pan wie, że w niej nie znajdują się żadne potężne zaklęcia czarno magiczne. – Wzięła głęboki wdech a usta jej drgnęły.
- Tego nie wiem, tak tylko strzelam, skoro chyba tylko z tego mogę panu zaproponować korepetycje. Jestem jeszcze dobra z eliksirów. Poza tym piekę pierniki, jestem uzależniona od słodyczy i kocham zapach pergaminu. – Wypaplała na równi z nim, niemal się dławiąc ze śmiechu. Wyszczerzyła białe zębiska, ciesząc się w duchu, że to właśnie na niego trafiła, a nie na innego nauczyciela, który chyba nie byłby tak wyrozumiały w stosunku do niej co ten Lacroix. Przyjemnie się na niego patrzyło, przyjemnie słuchało – był zabawny w tej całej swojej pierdołowatości. Przyglądała mu się jak wstaje, bije z myślami, chce coś powiedzieć jednak w ostatniej chwili się cofa. Widziała jak promienie słoneczne odbijają się w jego ciemnych włosach, jednak nijak to skomentowała. Uśmiechnęła się natomiast wdzięcznie gdy pozwolił zabrać jej książkę, która dosłownie dwie sekundy później znowu topiła się w jej ramionach.
- Proszę mi wierzyć, że będę się nią dobrze opiekować. – Zaczęła, by po chwili parsknąć śmiechem gdy usłyszała jego dalszy wywód.
- O, a czy korepetycje ze skromności również pan proponuje? Bo jak widać jest pan w tym prawdziwym mistrzem, panie Lacroix. – Mruknęła dalej rozbawiona i zasalutowała mu, jednak nie podnosząc się ze swojego miejsca.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:20

-To niesamowite, panno Whisper! Mam już dwadzieścia jeden lat, a damska bielizna za każdym razem wywołuje u mnie to samo piorunujące wrażenie. Co prawda - na kimś. Ale czym byłoby życie bez odrobiny ułańskiej fantazji i wyobraźni? - stwierdził rzeczowo po czym zamilkł na moment, pacnął się dwukrotnie w jego kudłatą głowę żeby pozbyć się wszystkich kudłatych myśli, jakie mu się napatoczyły w tym momencie. Stop, Ułańska Fantazjo, ani kroku dalej! Zakręcił głową szybko, rozczochrując się przy tym nieco.
- Pojęcie zaklęcia czarnomagicznego jest względne. Jak się uprzeć to nawet portengo może z kogoś zrobić śmierciożercę, Wando- zamyślił się na moment. Gdyby ktoś mu kiedyś ściągnął spodnie też pewnie stałby się zaraz Bardzo Złym Człowiekiem. Chociaż...nie. Jednak nie był pewien.
- Opiekuj się nią dobrze, to jeden z nielicznych egzemplarzy. Z resztą, jako Krukonce mogę ci zaufać, że nie zrobisz z nią nic głupiego. - wyrecytował, obserwując Wandę, która kurczowo trzymała księgę, jakby najcenniejszą rzecz, jaką udało się jej tego dnia zdobyć. Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami, jakby godząc się z losem. Chociaż, sprawiło mu to pewną radość. TAKIE MŁODE, CHĘTNE DO NAUKI DZIECI. Chlip. Tak go to cieszyło. Tak rozczulało. Jest nadzieja. Jest nadzieja.
Francis Lacroix nie był pierdołowaty. Był stylem. Był godnością. Gdyby mógł unosiłby się delikatnie nad ziemią i udawać ducha to byłby jeszcze bardziej godny i stylowy. Ale nie da się unosić delikatnie nad ziemią i właśnie przez to młody Panicz Lacroix nie mógł być ani trochę bardziej TAKI.
Chociaż wtedy ktoś mógłby go pomylić z duchem. Pojawiałby się wtedy zapewne dość niewinnie w lustrze, wchodził do domu, który nawiedza, głaskał wszystkie koty i zwierzątka futerkowe, jakie udałoby mu się znaleźć, rzucałby pojedynczy komplement jednemu z mieszkańców przybytku, wyjadał co nieco z lodówki, a potem znikał do świata duchów.
Ale Francis duchem nie był. I dobrze, bo to byłoby bardzo skomplikowane.
-Korepetycje ze skromności? Zawsze, panno Whisper. Lekcja pierwsza, taka gratis, nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi. - powiedział poważnie, przypominając sobie przypadek, kiedy w parku zagadał go nieznajomy człowiek, podający się za profesora. Znowu skarcił się sam w myślach, za odbieganie od wątku głównego i biorąc głęboki oddech, który wypchnął jego pierś do przodu (Miseczka C, Francisie) odwrócił się do Wandy. Wypuścił powietrze ze świstem i przetarł oczy.
-Czy mogę czy jeszcze w czymś pomóc, panno Whisper? Skoro już poczęstowałem panią kawałkiem najcenniejszego, co mam do zaoferowania, mając na myśli oczywiście całkiem solidny tomiszcz pełen wiedzy, a nie czekoladę mleczną? - zapytał, kręcąc młynka palcami.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:21

Dziewczyna utkwiła piwne tęczówki w twarzy Francisa, który chyba nie do końca powinien posiadać możliwość pracowania z dziećmi i prawie, że dorosłymi uczennicami. Nie wiedziała z jakiego to powodu ten wygaduje takie zabawne głupoty – czy przez to, że była niewiarygodnie piękna i nie mógł po prostu trzymać nerwów na wodzy? Albo dlatego, że nie mógł się oprzeć i spoglądał na nią cały czas myśląc pewnie jakby wyglądała w ów bieliźnie krążącej mu po głowie? Albo po prostu był dziwny.
- To bardzo urocze o czym pan mówi. Pana partnerka musi być niezwykle zadowolona z pożycia. – Jej poważny ton mógł jedynie wskazywać na to, że nie żartuje sobie z niego, a wręcz przeciwnie.
- Fakt. Nie mam jednak niecnych zamiarów wobec pana księgi. Daleko mi do śmierciożercy. – Coś w jej głosie zadźwięczało, jakby ostrzegawcza nuta, która mogłaby dać do myślenia gdyby się znacznie dłużej znali – teraz jednak mógł to przeoczyć i zwyczajnie olać. Zamachała łagodnie nogą w powietrzu i zagryzła dolną wargę, dalej czując ciepłą skórę przy sobie. Tak, księga była dla niej jak dziecko, jak młodszy braciszek – żodyn jej nie dotknie, żodyn ni byndzie wiedział, że Wanda z rodu Whisperów coś takiego posiada w swojej kolekcji. To będzie jej tajemnica. Jej i Francisa.
Przesunęła kciukiem pieszczotliwie po brzegu księgi i podniosła wzrok na ducha Fhansa Hwi Hwi Lakrułasanta rozprawiającego o korepetycjach.
- To za pozostałe będę musiała płacić? – Uniosła jedną brew ku górze i otaksowała go w milczeniu ważąc sobie jego słowa. Czyżby odpracuje mu to w polu? Odda swoje pierniki ? Czy może mu zapłaci? Wzruszyła ramionami do swoich myśli, bo w sumie i tak by mu nic nie dała – taka z niej mała egoistka.
- Nie. Chciałam podziękować za to, że był pan wyrozumiały i postąpił pan tak, a nie inaczej. Naprawdę doceniam i zapraszam na korepetycje z transmutacji. – Zaśmiała się mimowolnie, powstając z krzesła, dalej dzielnie i mocno obejmując książkę. Do tej pory czuła posmak czekolady na podniebieniu co tylko ją dodatkowo nakręciło. W sumie na wszystko. Zamrugała i rezolutnie wykrzywiła wargi w cwanym uśmieszku, będąc zadowoloną z siebie, że mimo wszystko jej super tajna akcja odniosła sukces.

Bilans dodatni. Szlabanów – Zero. Ksiąg pełnej tajemnic. – Sztuk jeden. Czekolada – Miliard punktów w kosmos. Towarzystwo trochę nieogarniętego przystojniaka – Wolałaby innego, ale też jest okejka.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 17:21

Francis był człowiekiem specyficznym, niektórzy uważali go za dziwaka, a on po prostu mówił, co miał na myśli (ewentualnie to, co ślina mu na język przyniosła), czasami usypiając tak czujność niektórych ludzi, uznających, że właściwie pepla tylko głupoty bez ładu i składu. Ale stażysta zaklęć oprócz marzeń o Liechtensteinie miał także paskudnie dobrą pamięć. I był cholernie spostrzegawczy.
Francis popatrzył na Wandę ze skupieniem, a jego prawa brew powędrowała leniwie do góry, razem z prawym kącikiem ust, który wykrzywił się w nieznacznym uśmiechu, nie do końca określającym, czy ten nadal żartuje, czy może mówi szczerą prawdę. Stał tak moment, wpatrując się w Krukonkę nieco surowo, wyprostowany jak struna lewą dłoń opierając dalej na blacie dębowego biurka.
-Panno Whisper. Myślę, że jest bardzo zadowolona. Nie zapominaj proszę, jestem Francuzem. Nikt nie robi takich krułasantów jak ja, z dostawą do łózka. - rzucił, machając od niechcenia dłonią, balansując na granicy dowcipu. Kto by go chciał, takiego francisowego Francisa.
No i Wanda powiedziała to, obejmując tak niewinnie swoją księgę powiedziała słowa, których ton w uszach Francisa był daleki od niewinności, a zawierał coś jeszcze, powodując, ze Francisowe serce zadrżało nieco za szybko, na wspomnienie wydarzeń z obozu.
-Dziesięciu na dziesięciu uczniów mówi, że daleko im do śmierciożercy. - powiedział Francis poprawiając odruchowo mankiet marynarki, odwrócił wzrok od niesfornego kawałka materiału i popatrzył prosto w wandowe oczy z pewnym chłodem, który błysnął przez dosłowną sekundę, z iskierką czujności, którą wzbudziło to wszystko. -I jestem dostatecznie inteligentny, żeby wiedzieć, że niektórzy z nich kłamią. - rzucił sucho, po czym skierował spojrzenie w innym kierunku i chwila francisowej przemiany tak szybko zniknęła, jak i się pojawiła, znowu uśmiecha się półgębkiem zerkając przez okno i zawadiacko unosząc brew.
-Najpierw musiałbym w czarodziejski… - tutaj Francis machnął ręką, wykonując palcem wskazującym ruch podobny do tego, który robi różdżka przy zaklęciu. -...sposób zechcieć udzielić korepetycji.-zaśmiał się i zmierzwił swoje włosy dłonią wzdychając ciężko. Przyglądał się jej z poczciwym uśmiechem, kiedy stanęła, dzielnie obejmując książkę jak własne dziecko.
-I Panno Whisper.-skinął głową na pożegnanie leniwie, uśmiechając się pod nosem. Jak na nieogarniętego przystojniaka przystało.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyNie 18 Sty 2015, 20:19

Reakcja Francisa ją zaskoczyła. Nie wiedziała, że dzisiaj będzie mogła liczyć na chłodne spojrzenie przeszywające ją na wylot. A tutaj o proszę, pod maską francisowego stażysty krył się inteligent przez duże I. Nie doceniała go, zbywała, być może uważała zaurocz ego głuptasa. Odpowiedziała mu szczerym spojrzeniem wandowych oczu i wzruszyła lekko ramionami, jakby nic od niej nie zależało.
Ona wiedziała co myśli o śmierciożercach, jakie ma na ich temat zdanie. Wiedziała, że nigdy nie wstąpi w ich szeregi – nie chciała być skażona nieczystą magią, toteż dlatego pragnęła zgłębiać swoją wiedzę do takich rozmiarów, by nikt nie odważył się do niej podskoczyć. A zwłaszcza ten głupi Malfoy, który tylko jej grozi śmiercią.
Postąpiła w jego stronę jeden krok, po czym zaraz się cofnęła. Zaśmiała lekko, gdy ten zastanawiał się jeszcze nad tym czy w ogóle będzie kiedykolwiek w stanie udzielić jej korepetycji. Jak widać Lakrułasant był nie tylko niewinnie słodki ale i niezdecydowany. Zupełnie jak ona, momentami.
- Tak, cóż. Mam nadzieję, że znajdzie pan któregoś dnia chwilę dla mnie. Byłoby miło, gdybym znowu mogła ograbić pana z kilku książek, które najpewniej pochłonę. Całe. A praktyką postaram się zająć sama. – Dodała z lekkim uśmieszkiem dodającym jej tego dziewczęcego uroku, który czynił ją niezwykle uroczą osóbką. Nie zepsutą, a taką zwykłą. Zasalutowała mu raz jeszcze, przykładając dłoń do czoła i posłała w jego stronę dumny uśmiech, tak łudząco podobny do uśmiechu jej brata, z którym w końcu szanowny Fhans wódkę pił. Albo i inne specyfiki – nie wnikam.
- Jeszcze raz dziękuję i życzę miłego popołudnia. Salut, monsieur Lacroix. – Pożegnała się, ukłoniła i ruszyła do drzwi, które raz – dwa otworzyły się bezgłośnie, a ta wyszła, nawet nie trzaskając wrotami. Taka kulturka, pełna kulturka. Jeszcze zanim zniknęła obejrzała się na tajemniczego młodzieńca, mrugnęła do niego przyjacielsko i ruszyła przed siebie, zadowolona jak nie wiem z nowej zdobyczy.
Trzymała ją i ściskała jak dawno niewidzianego kochanka, delektując się na nowo jej chłodną skórą, oprawą, złotymi literkami na grzbiecie. Schowa ją skrzętnie i będzie pilnować jak oka w głowie.

[z/t x2] - Fhansis coś się nie mógł zdecydować.
Francis T. Lacroix
Francis T. Lacroix

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix EmptyWto 03 Lut 2015, 14:41

Wczesnojesienne, pomarańczowe słońce wpadało do gabinetu i sypialni Już-niedługo-pełnoprawnego-jak-się-uda-profesora Francisa Theodora Laroix. Stary zegar z kukułką wiszący nad łóżkiem dawno wybił już godzinę osiemnastą, a ostatnie promienie tego dnia wpadały przez okno wychodzące na zachód. Franics korzystając z paru wolnych minut czasu dla siebie jaki gwarantował mu wieczór, do tego sobotni, postanowił przejrzeć parę zaległych ksiąg, co w jego przypadku nie było niczym absolutnie dziwnym. Zdążył zjeść smaczną kolację w Wielkiej Sali, dotrzeć do swojego gabinetu po drodze zahaczając o bibliotekę i ponownie o kuchnię, gwarantując, że nie zabraknie mu zapasów na całonocne czytanie, które sobie zaplanował. Nastawił gramofon, przytargany dzielnie z domu razem z kompletem płyt. Stary mechanizm buczał niemiłosiernie, czasami brzmiąc mniej wyraźnie niż bardziej, ale młodemu Lacroixowi to nie przeszkadzało. Doskonale odtwarzał z pamięci melodię i nawet nie zwracał na fragmenty przytłumione przez miarowe trzaski i stępioną już lekko igłę gramofonu. Po szybkiej kąpieli uradowany Francis nadal rytmicznie bujał się w rytm tej samej muzyki, swoim starym zwyczajem. O ile pusta posesja, w której się wychowywał miała wiele wad, a fakt, że od jednego domownika do drugiego był dość spory dystans to jednak Francis cenił sobie tą częściową intymność i samotność, która pozwalała na robienie wielu rzeczy bez większego skrępowania i strachu, że ktoś go zauważy. Nawyki te młody stażysta zaklęć przejął na płaszczyznę Hogwartu, gdzie także miał zapewnioną relatywnie dużą dawkę prywatności. Przynajmniej tak mu się wydawało, a za tym ‘wydawaniem się’ szło szczere poczucie, że Francisowi Lacroix nikt nie przeszkodzi w tak skrzętnie zaplanowanej sobocie wieczór, która zapowiadała się wybitnie. Przecież specjalnie wcześniej sprawdził wszystkie prace domowe, wcześniej załatwił sprawy z uczniami i innymi nauczycielami, a osoby, które potrzebowały konsultacji odesłał, żeby przyszły następnego dnia.
Tak więc Francis z zerowym skrępowaniem rytmicznie bujał się po swoim malutkim gabinecie w rytm Charlestona wygrywanego przez sfatygowany gramofon, z twarzowym, granatowym ręcznikiem owiniętym szczelnie wokół pasa i szczoteczką do zębów wepchniętą w usta. Jeśli panicz Lacroix mógł opisać swój stan umysłu w tym momencie opisałby to jako szczyt beztroski. Kiedy parę godzin wcześniej zauważył kopertę na wycieraczce zignorował ją skrzętnie, zauważywszy, że nadawcą nie jest nikt inny jak Pan Filch. Rzucił ją tylko na biurko, pozostawiając sprawy mniej przyjemne same sobie, przynajmniej na jakiś czas. Przecież świat nie spłonie, jeśli ten jeden raz nie przeczyta korespondencji o czasie! Tak przynajmniej się Francisowi wydawało.
Aktualnie jednak był zbyt zajęty rytmicznym bujaniem się i szorowaniem zębów, z wrodzoną sobie elegancją arystokraty i swobodą, jaką mógł mieć tylko człowiek bardzo beztroski.

Sponsored content

Gabinet Francisa T. Lacroix Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Francisa T. Lacroix   Gabinet Francisa T. Lacroix Empty

 

Gabinet Francisa T. Lacroix

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 6Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 Similar topics

-
» Gabinet profesor Lacroix
» Chantal Lacroix
» Aristos Lacroix
» Francis Lacroix
» Chantal Lacroix

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-