IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Przeszkody

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Mistrzyni Alpacalipsa
Mistrzyni Alpacalipsa

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Przeszkody   Przeszkody EmptyPią 05 Wrz 2014, 13:14

Mistrzyni Proxy




Uczestniku! Uczestniczko!

Skoro czytasz ten list oznacza to mniej więcej tyle, ze rozpoczął się II. etap obozu, a Ty jesteś jego szlachetnym uczesnikiem. Gratulacje! To już pierwszy sukces na tej wyboistej ścieżce, jednak zanim będziemy wspólnie świętować Wielkie Zwycięstwo musisz poznać parę detali.

Nie. Nie możesz zrezygnować ani uciec. Zostaliście podzieleni w zespoły, a Waszym zadaniem jest współpracować i wspólnymi siłami realizować postawione zadania. Wskazówka po wskazówce dotrzecie do miejsca w którym znajdziecie nagrodę. Puchar.
Panno Pierunn, prosimy się tym razem powstrzymywać.
Szczególny nacisk połóżcie na pracę zespołową, to klucz to zwycięstwa.

Jeśli zrobi się zbyt niebezpiecznie, co oczywiście się nie stanie, bo jesteście w pełni bezpieczni i pod opieką, to możecie wezwać pomoc przy użyciu czerwonej racy.

Powodzenia.
Patrzcie pod nogi i noście szaliki.
P.S: Niech ktoś dopilnuje, by pan Kayneth nie rzucał zaklęć
Mistrzyni Alpacalipsa
Mistrzyni Alpacalipsa

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptySob 06 Wrz 2014, 19:44

1. 48 godzin. Tyle macie na umieszczenie odpisu dokładnie co do minuty od momentu pojawienia się posta MG. W razie kompletu odpowiedzi post MG pojawi się oczywiście szybciej. Tempo zależy od was. W razie wypadków losowych/nieobecności, proszę o uprzedzanie. W przeciwnym razie postać zapłaci za wasze niedbalstwo.
2. Napiszcie PW, zostawcie wiadomość na GG. W razie skarg, zażaleń, problemów, załamań nerwowych, niepewności, depresji, płaczu lub ogólnie pojętej histerii - uprasza się o nieobsmarowywanie MG zacnych liter za plecami. Dogadamy się.
3. 600/700 słów. Tyle wynosi limit, jednak nie więcej. Kary za przekraczanie limitu będą niegroźne, acz uszczypliwie denerwujące.
4. Dwie kolejki. To ilość tur, które możecie opuścić. Ominięcie trzeciej będzie skutkowało usunięciem postaci z II etapu. Uwierzcie mi, ma kreatywność pod tym względem nie będzie znała granic.


Członkowie drużyny:

Evan Rosier
Chiara di Scarno
Cu Chulainn O'Connor
Soleil Larsen
Lasarus Virolainen

Feeria zapachów, intensywnych, upajających, dezorientujących, atakujących słodyczą z każdej strony dopadła tę przedziwną, splecioną przez los grupę tuż po aportacji. Powietrze niosło ze sobą nikły zapach wody, jednak nie morskiej; promienie odbijające się od powierzchni jeziora oślepiały wędrowców przez parę chwil, a gdy udało im się pokonać rażące słońce, mogli dostrzec źródło tego nieziemskiego aromatu...
Stali po kolana w morzu chabrów. Gdzieniegdzie pomiędzy błękitnymi głowami skłaniały się maki, połyskiwały złote głowy mleczy, białe korony stokrotek, na straży których stała wysoka trawa, jednak to chabry, niebieskie jak niebo chabry pachniały tak oszałamiająco. Wiatr szumiał pomiędzy nimi tęsknie, przy mocniejszych podmuchach rozchylając kwiaty, wskazując ścieżki. Jedna prowadziła nad jezioro, na długi pomost, na molo do złudzenia przypominające molo które znali z Hogwartu. Druga, wijąc się pomiędzy kwiatami ginęła w gęstej kniei, w ścianie drzew, widniejących w oddali. Którą drogę wybiorą?

Lasarus Virolainen
Lasarus Virolainen

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptySob 06 Wrz 2014, 22:02

Gdy wybuchło zamieszanie, kątem oka obserwował jak Vincent i Aristos znikają razem z jedną z tych dziwnych ni to nauczycielek ni to pracownic Ministerstwa. Nie można powiedzieć, że nie zaciekawiło go to. Po pierwsze, nie wiedział, że i jedno i drugie się znają. To była bardzo intrygująca ciekawostka. Po drugie intrygujące było to co takiego robili, że zniknęli nagle i bynajmniej nikt kto by ten fakt zauważył, raczej nie pomyślałby, że po prostu uciekli i schowali się gdzieś w tłumie. Lasarus jednak nie przywiązał do tego większej uwagi. Pomimo całej jego sympatii do tej dwójki, nie miał zamiaru wtykać nosa w sprawy, w które zamieszany był Vincent, jeżeli nie dostał oficjalnego zaproszenia. Nie drażniło się gada, jeżeli chciało się posiadać rękę i życie. Na dodatek coś zupełnie odmiennego zwróciło jego uwagę.
To nie było tak, że ojciec kazał mu jej pilnować. Wręcz przeciwnie zapewne nawet życzyłby sobie jej głowę na talerzu, gdyby tylko miał dostatecznie dużo odwagi i poparcia ogółu. Prędzej było to pewnego rodzaju ciepłe uczucie skierowane w jej stronę. Była jego siostrą. I chociażby nie wiadomo co, traktował ją jak rodzinę. A członków rodziny się chroni. Tyle przynajmniej nauczyła go matka.
Podszedł do Chiary oraz towarzyszących jej osób (nie kojarzył i wątpił by musiał jakoś szczególnie znać), kiedy zauważył, jak jeden z towarzyszących jej chłopaków, trzyma ją za łokieć i lekko nią szarpnął. Nie zdążył jednak jakoś specjalnie zareagować, gdyż poczuł charakterystyczne szarpnięcie w okolicach pępka. W kolejnej chwili ledwo utrzymał równowagę i nie runął na stojącą koło niego blondynkę. Do nozdrzy dostał się znajomy zapach chabrów, maków i wody. Rozejrzał się zaintrygowany. I wtedy zauważył kawałek papieru przywiązany do łodygi jednego z kwiatów. Obok leżała sobie niepozornie czerwona raca. Chwycił jedno i drugie do rąk. Kiedy rozerwał kopertę, zaczął głośno czytać list, tak by każdy usłyszał jego treść. Krzywił się przy słowach o współpracy, ponieważ jakoś ciężko to widział, o ewentualnych dopiskach, których za nic w świecie nie rozumiał lepiej nie wspominać.
Spojrzał na Chiarę, kiedy już przeczytał, jakby oczekiwał, że ona cokolwiek z tego rozumie. Oczywiście zapewne mylił się sromotnie. Nie odezwał się jednak. Nie oszukujmy się, był obcy, nie miał zamiaru więc wybiegać przed szereg. Ostatnio tak zrobił na Torze Przeszkód i mianowano go dżentelmenem, co było mu trochę nie w smak. Tym bardziej, że do zachowania tego typu było mu daleko.
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptySob 06 Wrz 2014, 22:32

Kiedy sprytne skrzaty dorwały ich piątkę w swoje rączki i przeteleportowały w zupełnie inne niż obozowa polana miejsce zapewne nie tylko O'Connor był osobą, która nie rozumiała co się dzieje. A przynajmniej nie do końca. Rozważał dwie opcje - ewakuacja, chociaż fakt, iż zlecono ją skrzatom, a nie nauczycielom był podejrzany; lub też nową atrakcję dla uczniów, a jak wszyscy wiedzą, Dumbledore byłby do tego zdolny. Niesłychane, że tak wiele osób ufało bezgranicznie dyrektorowi, który miał szalone pomysły i nikt nigdy nie wiedział co tak naprawdę siedzi w tej siwej łepetynie. Nie ważne jednak. Bez względu na to co stało za tą ciekawą poniekąd rozrywką powinni wyjść z tego cało. A przynajmniej żywi, bo Cu nie był w stanie skłamać nawet przed samym sobą, że chętnie zobaczyłby Rosiera w Świętym Mungu.
W pierwszym odruchu rozejrzał się dookoła, a kiedy wzrok Irlandczyka napotkał morze kwiatów rodem z sielskiej opowieści romantycznej...nie pozostało mu nic więcej poza uniesieniem brwi.
- Co do... - zaczął, ale szybko zrezygnował, gdyż patrząc po pozostałych towarzyszach "podróży" nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie w środku czego się znaleźli. Odnalazł szybko Soleil i po upewnieniu się, że nic jej nie jest pozwolił sobie omieść spojrzeniem pozostałych. Chiara, Rosier i ktoś, kogo nie kojarzył. Wspaniale, fantastycznie. Reszta składu może i by go nawet cieszyła, w końcu była to całkiem ciekawa różnorodność, jednakże Evan skutecznie tłumił entuzjazm. Mugole mają coś takiego jak pochłaniacze zapachów, ich drużyna za to miała pochłaniacz radości. Czemu nie.
Wysłuchał nieznajomego, który odczytał list, najwyraźniej pozostawiony dla nich przez organizatorów tej zabawy. Ha, a więc jednak wszystko było w najlepszym porządku, wszyscy bezpieczni(względnie), a dyrektor zaśmiewa się gdzieś do rozpuku. Ach, to poczucie humoru Albusa, jakże go nie uwielbiać.
- Wspaniale. - skwitował z westchnieniem, opierając jedną dłoń na biodrze, natomiast w drugiej trzymając różdżkę. - Najwyraźniej najlepsza część obozu dopiero się zaczyna. Skoro mamy współpracować to jaką decyzję podejmujemy? Baśniowy las czy wakacyjne molo? Osobiście głosuję za lasem.
Jego słowa były wypowiadane luźnym, nawet nieco pogodnym tonem. Rosier Rosierem, ale Ari gdzieś zniknęła i im szybciej dotrą do mety, tym prędzej z powrotem ją zobaczy - a przynajmniej miał taką nadzieję. Nie uśmiechały mu się te pertraktacje ze Ślizgonem, ale priorytety miał jasno określone, szczególnie, że po pojedynkach nie popisał się idealnym zachowaniem, którego by oczekiwano od chłopaka Lacroix.
Przyjrzał się uważniej obcemu uczniowi, po czym wyciągnął do niego dłoń. A co tam.
- Cú Chulainn O'Connor, wystarczy O'Connor. Nie znamy się. - rzucił z tym wilczym uśmiechem na twarzy. A nuż uda mu się zawiązać jakieś nowe znajomości.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyNie 07 Wrz 2014, 00:18

Chiara obserwowała następujące po sobie zmiany wyrazu jego twarzy, bez zbędnej satysfakcji, zazdrości czy jakichkolwiek emocji. Była w tym momencie tak wypruta ze wszystkiego, jak dawno jej się nie zdarzyło i chyba do pewnego stopnia nawet jej się to podobało. Zanim zdążyła odpowiedzieć na którekolwiek z lawiny pytań Rosiera, jakiś skrzat chwycił ją za rękę i chwilę później poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Nie zdążyła nawet porządnie się zirytować, czy zdenerwować, kiedy wylądowali na miejscu. Jakimś cudem udało jej się ustać na nogach, choć to w mniejszej mierze było zasługą sił nadprzyrodzonych, a w większej silnego uścisku Evana, który wciąż miał palce zakleszczone na jej ramieniu. Rozejrzała się dookoła do pewnego stopnia zdezorientowana i skupiła spojrzenie na Lasarusie, kiedy ten czytał list. A więc to była tylko jakaś zabawa Dubledora? Usta Chi na momenty wykrzywiły się w pogardliwym grymasie, który szybko zniknął pod maską uprzejmości. Cóż, skoro tak, musieli jakoś współpracować. Włoszka nie znała bliżej żadnego z Gryfonów, własnego brata zresztą również, ale to już nieco inna sprawa.
- Mój uroczy braciszek, Lasarus. – przedstawiła nowy nabytek Hogwartu i obdarzyła go przelotnym, niesprecyzowanym spojrzeniem. Nie miała czasu w tej chwili się na nim skupiać. Wciąż dręczyło ją to, co widziała przed teleportacją. I chyba tylko ją, bo cała reszta zdaje się skupiła na nowej grze. Wykorzystując fakt, że Evan wciąż trzyma ją jakby była jego podręczną torbą, odciągnęła go kawałek od reszty.
- Oni byli ze Śmierciożerczynią, Rosier. Nie znam jej, ale widziałam ją na wtedy na ślubie. – miała na myśli oczywiście tę nieoficjalną część, jej ceremonię inicjacji. - Myślisz, że mogą wypełniać jakieś zadanie? A jeśli tak, da jej spokój, kiedy skończą? To by oznaczało, że są tutaj. – czy Chiara się o kogoś martwiła? Trudno powiedzieć. Może, a może po prostu weszła w jakąś rolę. Może zwyczajnie miała w takim zachowaniu jakiś interes.
- Jeśli ktoś ma coś, co do niej należało, mogę spróbować... są runy, który mogłyby pomóc. – dodała po chwili, z wyraźnym wahaniem. Taka magia nie była łatwa, nie była też tania ani ekspresowa. No i nie była nieomylna. Dziewczyna wyswobodziła się z uścisku Ślizgona i wróciła do pozostałych, dając mu czas do namysłu.
- Też jestem za lasem. – przyłączyła się do głosowana. Woda nie wchodziła w grę, jeśli miała iść z nimi. Różdżkę trzymała już w ręku, skoro to coś było w pewnym sensie grą przygotowaną dla nich, w każdej chwili mogło wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Nawet jeśli w tej chwili stali po kolana w kwiatach.
Evan Rosier
Evan Rosier

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyNie 07 Wrz 2014, 17:16

Przez chwilę jeszcze spoglądał wyczekująco w oczy Chiary, przez chwilę stał zesztywniały i napięty, zanim poczuł szarpnięcie, które nie było bynajmniej sprawką skrzata, targnięcie w okolicach koszuli, które oderwało jego uwagę od Krukonki, skupiło pociemniałe, zasnute mgłą gniewu spojrzenie na twarzy tego, który śmiał mu w tym momencie przerywać, zawracać głowę własnymi, błahymi problemami. Zmrużył lekko ślepia, dostrzegłszy w intruzie Kruegera, boleśnie chwycił go za przedramię, przełamując uchwyt i odrywając jego dłoń od połów własnej koszuli, a potem, nie pojmując nic z jego zarzutów, nie czując potrzeby roztrząsania pewnych grząskich, niebezpiecznych kwestii teraz, przy świadkach, gdy cała jego uwaga, cały skumulowany w ciele gniew koncentrował się wyłącznie na zniknięciu Aristos, wycedził jedynie krótkie, syczące co ty pieprzysz, obrzucił niższego kolegę chłodnym spojrzeniem i wzmocnił uścisk na ramieniu Chiary, ponaglając ją do odpowiedzi. Nawet gdyby całe to zamieszanie istotnie wynikało z ataku śmierciożeców, Franz nie wyobrażał sobie chyba, że Czarny Pan był na tyle uprzejmy informować o tym każdego i na tyle łaskawy, by pozwolić tej informacji swobodnie wędrować od osoby do osoby jak pospolitej plotce. Nim jednak ktokolwiek z nich zdążył odezwać się bądź zareagować, nim panna di Scarno w ogóle otworzyła usta, coś potężnie szarpnęło go w okolicach łydki, a chociaż przez chwilę myślał, że to Krueger szuka powodu do zwady, a jego dłoń sama zwinęła się w pięść, dość szybko zrozumiał, że ma do czynienia ze znajomym uczuciem towarzyszącym teleportacji. Na ułamki sekund wessała go nicość, napór powietrza odebrał oddech, zaś wnętrzności zmieniły położenie.
Otoczyło go morze różnorodnych, intensywnych zapachów, które sprawiły, że zakręciło mu się w głowie. Wzniósł wzrok i rozejrzał się, w oczach zamigotały mu odcienie niebieskiego, który otaczał ich ze wszystkich stron i obmywał łydki; kwiaty delikatnie poruszały się na wietrze, było cicho, spokojnie, żadnych odgłosów walki ani błysków zaklęć. Zmarszczywszy lekko brwi, przyjrzał się osobom, które teleportowano tutaj razem z nim i z pewnym niezadowoleniem rozpoznał w nich Irlandczyka, bękarta i gryfońską wariatkę. Chiarę wciąż mimowolnie trzymał za łokieć, tak samo jak robił to, zanim zaskoczyła ich nagła deportacja. I o ile już sama niecodzienność sytuacji zaczęła budzić jego podejrzenia, mieszając się z poirytowaniem, dopiero list, odczytany przez braciszka panny di Scarno, sprawił, że zmielił w ustach przekleństwo. Cholerny Dumbledore. Skoro kontynuowano zabawę, żadne z wydarzeń, które rozegrały się na polanie, nie stanowiło rzeczywistego niebezpieczeństwa, nie istniał żaden atak śmierciożerców, a Mattias i Ari… najpewniej zostali przeniesieni w miejsce podobne temu, tak samo jak oni wyrwani z centrum tego zamieszania przez piekielnego skrzata. Wciąż jednak pozostawali sami w swoim towarzystwie, im szybciej więc przedrze się do mety, tym szybciej przerwie tę farsę.
Poczuł delikatne poruszenie po stronie Chiary, zerknął na nią spod wysoko uniesionych brwi, jednak postąpił za nią kilka kroków i w milczeniu wysłuchał jej słów. Dopiero teraz uścisk jego palców na jej łokciu osłabł, a iskry gniewu na dnie oczu zblakły nieco, ale nie wygasły.
— Wiem, kim jest ta kobieta — odparł, marszcząc lekko czoło. Może o to chodziło Ingrid, gdy posyłała mu to spojrzenie? A może nadinterpretował je, szukając weń czegoś, czego w nim wcale nie było? Spoglądał w ciemne oczy Chiary, nie pojmując dlaczego stara się pomóc, skoro nie dalej jak kilka dni temu dostrzegał w niej ślady zazdrości, nie miał jednak czasu tego rozważać. Nie odpowiedział na żadne z jej pytań, pozwolił jej odejść do pozostałych członków grupy, którzy beztrosko dyskutowali o potencjalnym wyborze drogi, sam zaś przeczesał spojrzeniem okolicę, analizując w milczeniu wszystkie posiadane wskazówki. Mimowolnie dotknął palcami jednego z niebieskich kwiatów, chwilę obracając jego płatki, a potem, nagle, jakby tknięty jakimś przeczuciem, znieruchomiał. — Le Bleuet.
Rzucił szybkie spojrzenie na wąską ścieżkę, omiótł nim dwie drogi, jedną prowadzącą do lasu, drugą w stronę jeziora, na molo, które do złudzenia przypominało to szkolne. Zmarszczył brwi. Czy to możliwe?... To jego śmieszne urojenia, jakaś dziwna kapryśność losu czy celowy zabieg organizatorów? Morze chabrów i szkolne molo w sytuacji, gdy wszyscy, miast pucharu, poszukiwali konkretnej osoby? Szkolne molo, o którym plotkę słyszała większość uczniów na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy? Obrócił w dłoni swoją różdżkę, w namyśle przesunął palcami po pokrytej lekkim zarostem szczęce, a potem, przeszukując w międzyczasie kieszenie kurtki, ruszył przed siebie, w kierunku rozprawiających ze sobą, zawierających nowe przyjaźnie członków drużyny, a potem, wyminąwszy ich, dalej.
— Idziemy nad jezioro — mruknął, nie interesując się tym, co między sobą ustalili. Wyrzucił z kieszeni kilka kart czarodziejów, które musiała wepchnąć mu tam Aristos, a potem odnalazł niewielki sygnet z herbem rodu Lacroix i zacisnął go w pięści. Dostrzegł ich wątpiące spojrzenia, był jednak niewzruszony. Jego ton stwardniał, nabrał ostrości. — Idziemy nad jezioro. O ile planujecie znaleźć Ari, zamiast plątać się w ciemnym gaju, przy znikomej widoczności. — Chwycił dłoń Chiary, nim zdążyła zaprotestować, ruszając z nią ścieżką prowadzącą na molo, jednocześnie wsuwając jej w palce sygnet. — Jesteś w stanie zrobić to podczas marszu? Nie widzę sensu, by marnować czas na postoje.
Soleil Larsen
Soleil Larsen

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyNie 07 Wrz 2014, 21:01

Soleil była po tej rozmowie z Henrym strasznie zagubiona. Dała mu obietnicę, a ona takowych nie łamała, ale nie potrafiła równocześnie przyznać mu się do tego, co się z nią działo. Bała się, że może go skrzywdzić, że Tytan będzie chciał mu zaszkodzić, że ukrywanie przed nim prawdy tylko jeszcze bardziej wszystko popsuje. Nie wiedziała co począć i to zagubienie wewnętrzne wpływało dodatkowo na jej zachowanie w rzeczywistości. Na apelu pojawiła się w kompletnym stroju szkockim, zamieniając jedynie rozsądnie spódnicę na spodnie i tym samym narażając się wszystkim patriotom w swej małej ojczyźnie. Miała nawet beret na blond włosach i sporran, który wisiał sobie beztrosko w okolicach uda. Szukała wzrokiem Hanry'ego, ale go nie odnalazła, a kiedy rozpoczął się ten cały chaos, nagle stanął przed nią Cu, zanim cokolwiek zdążyła zrobić. Przywitała go uśmiechem i potem uczepiła się trochę jak rzep psiego ogona, ale bardzo nie chciała zostać sama, a wątpiła, aby zechciał ją „przygarnąć” ktoś inny, skoro jej chłopaka nie było nigdy w pobliżu.
Nie spodziewała się, że nagle gdzieś zostaną teleportowani. Znała to uczucie, bo kilka razy tata ją gdzieś ze sobą zabierał, ale to wszystko było dla niej strasznie dziwne. Nie przewróciła się boleśnie tylko dzięki Connorowi, którego wciąż trzymała się kurczowo, ale uwolniła ze swojego uścisku, kiedy tylko jej uwagę przyciągnęły chabry. Na moment straciła kontakt z rzeczywistością i swoimi towarzyszami, bo piękne kwiaty okazały się od nich ciekawsze. Rozmarzony uśmiech rozjaśnił jej twarz, a szare oczy oczy zaszły mgłą zamyślenia. Nie zwracała uwagi na to kto co mówi, gdzie idzie i jak dziwacznie się zachowuje. Zarejestrowała cokolwiek dopiero wtedy, kiedy jeden z chłopaków ruszył w kierunku jeziora, zabierając ze sobą ciemnowłosą dziewczynę, która wyglądała na skrajnie z tego faktu niezadowoloną. Cóż, Soleil nie miała pojęcia dlaczego, bo sama chętnie by się przepłynęła. Mieli taki piękny dzień, słoneczko grzało, dookoła było nader przyjemnie i przecież nigdzie im się nie spieszyło, prawda? Jak na tak spostrzegawczą osóbkę dziwnie nie zorientowała się, że wszyscy dookoła są jakby czymś zdenerwowani i atmosfera ogólnie jest napięta.
Bez namysłu ruszyła za Rosierem, pociągając za sobą Lasaruca i Cu, których chwyciła za ręce. Całe szczęście, że miała dwie! Doprawdy. Szybko dogoniła pozostałą dwójkę i odezwała się skrajnie radosnym tonem, którego dawno nie używała.
- Skoro się nie znamy, to każdy powinien powiedzieć coś ciekawego o sobie i podać swoje imię. Druga osoba powtarza to, co powiedziała pierwsza i dodaje swoją kwestię i tak dalej. Pierwsza na końcu mówi wszystko. To fajna gra i można się trochę poznać! – nie, nie zauważała milczącej dezaprobaty, pełnych pogardy spojrzeń i ignorowała nieprzyjemne komentarze, jeśli się takowe pojawiły.
- Ja jestem Sol i uwielbiam mleko. I kakao, ale chyba mleko bardziej. Zwłaszcza to od reniferów. – zaczęła i spojrzała zachęcająco na Lasarusa, obdarzając go promiennym uśmiechem.
Mistrzyni Alpacalipsa
Mistrzyni Alpacalipsa

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyNie 07 Wrz 2014, 22:20

Jak widać demokracja pozostała na kilka chwil w tyle, obserwując plecy jednoosobowego absolutyzmu maszerującego stanowczym krokiem w stronę jeziora, a później, wzdychając cicho, była zmuszona ruszyć w jego ślady. I chwali się, chwali ten roztropny wybór i chwali spostrzegawczość pana Rosiera – jego zdecydowanie uchroniło pokojowe zgromadzenie przed wielogodzinnym marszem w pustkę. Nie mogli wiedzieć, że to determinacja najmniej skorego do kooperacji członka ich wyśnionej drużyny sprawiła, że zostali skutecznie uchronieni przed próbą złapania wiatru w dłonie – albowiem, mili widzowie, przez morze chabrów dostać się do lasu było rzeczą niewątpliwie niemożliwą.
Kiedy stopy ostatniej osoby dotknęły drewnianej, skrzypiącej powierzchni molo, ląd za ich plecami niespodziewanie odpłynął w dal, migocząc jedynie niebieskimi głowami kwiatów gdzieś za ścianą unoszącej się wokół nich mgły. Otulała, oplatała swoje ramiona, wilgotnym powiewem dotykała skóry i włosów, osiadała na rzęsach, ograniczała widoczność.
Na końcu molo, przywiązana wilgotną liną do słupa, chybotliwie poruszając się na wodzie, czekała łódka. Wyglądała na stabilną, wystarczyło ją jedynie odwiązać i wsiąść... Jednak czy na pewno?
Ostatnia deska kryła bowiem kolejną niespodziankę. Na samym jej skraju ułożono w rzędzie cztery szklane kule, wielkości piłek do tenisa; na płaskiej, wyszlifowanej części każdej z nich znajdowało się kilka linijek tekstu, w ich wnętrzu wirowała substancja podobna fakturą do myśli, jakie zobaczyć można było w myślodsiewni. Widać było, że ktoś porzucił je w pospiechu, bo złote litery nie układały się w żadną logiczną całość.
Co by było jednak, gdyby ułożyć je odpowiednio? I czy ciekawskie dłonie powinny sięgać do tych filigranowych skarbów?
Mogli wybrać łódkę, kołyszącą się spokojnie na falach, mogli popłynąć w nieznane, podczas gdy nad ich głowami zbierały się coraz ciemniejsze chmury, a mgła gęstniała niepokojąco – mogli też spróbować wygrać z zagadką i odważnie umieścić kule w odpowiednich ku temu miejscach, wyżłobionych w czterech słupach , by sprawdzić, co się stanie. Co wybiorą?


Pierwsza kula.
Wolna jak wiatr
Choć w pragnieniach stała

Druga kula.
Lecz można przełamać
Czy już wiesz, czym się stałam?

Trzecia kula.
Słodka jak owoce
Jak ich zapach nietrwała

Czwarta kula.
Nie można mnie zawrócić
Gdy raz już wybrzmiałam
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyPon 08 Wrz 2014, 10:56

Kiedy zostawiła Rosiera i powróciła do pozostałych, nie oglądała się za siebie, aby sprawdzić co robi pozostawiony samemu sobie Ślizgon. Nie miała wątpliwości, że rozważał jej słowa, szukał odpowiedzi, chciał dopasować do siebie te nieliczne kawałki układanki, które posiadali. Nie zwracała także uwagi na rozmowy dookoła, zbyt mocno skoncentrowana na przywoływaniu w pami1)ęci odpowiednich run, odpowiednich słów, odpowiednich kroków… Większość osób myślało, że wystarczy nabazgrać na kamieniu kilka kresek, aby uzyskać talizman, aby obudzić magię, aby skorzystać z mądrości potężniejszych odeń przodków. To jednak działało i to nie zawsze, tylko i wyłącznie w przypadku najprostszych run, najmniej skomplikowanych poleceń. To, co chciała osiągnąć Chiara, wykraczało poza zdolności przeciętnego ucznia Hogwartu. Tyle, że panna di Scarno nie była w żadnym calu przeciętna, a już na pewno nie, kiedy chodziło o tę dziedzinę magii. Czymś znamiennym był więc fakt, że na jej twarzy odbijało się pewne zaniepokojenie, a palce nerwowo drgały w powietrzu, jakby usiłowały uchwycić jakieś niewidzialne struny.
Głos Evana wyrwał ją z głębokiego zamyślenia, a jego dłoń objęła jej własną we władczym geście, zanim dziewczyna zdążyła dojść do siebie, zanim zdążyła połapać się w tym, co właściwie się dzieje. Otworzyła usta, aby zaprotestować, ale wystarczyło jej jedno spojrzenie na twarz chłopaka, aby zorientować się, że jej odczucia, jej myśli, jej problemy nie mają w tej chwili dla niego najmniejszego znaczenia. Był skoncentrowany całkowicie na Ari, na odnalezieniu jej i ona mogła albo mu w tym pomóc, albo przyjąć postawę urażonej księżniczki i niczym rozkapryszone dziewczę tupnąć nóżką. Problem w tym, że niczego w ten sposób by nie zyskała, a sporo mogła stracić. W odpowiedzi na jego słowa wykrzywiła usta, bo ukazywały one głębię ignorancji Evana, jeśli chodzi o runy.
- No jasne. – odparła nieco ironicznie, zwracając na niego spojrzenie ciemnych oczu, w których w tym momencie czaiło się coś niepokojącego – Posługiwanie się nożem w biegu jest nad wyraz bezpieczne.tylko najpierw musiałabym go mieć. Dokończyła w myślach i zacisnęła palce na zimnym sygnecie, zastanawiając się co akurat taka rzecz należąca do Aristos robi u Rosiera i równocześnie wypuszczając z uścisku dłoń Ślizgona. Zamilkła, bo zaczęli pokonywać pierwsze metry molo, a to oznaczało, że otoczyła ich woda. Na drobnej, wyszczuplałej twarzy Włoszki pojawiło się wyraźne napięcie, a ona sama starała się trzymać środka pomostu, jak najdalej od jeziora.
To, na co się natknęli przy końcu pomostu, na chwilę wywiało z głowy Chiary kłębiące się, niespokojne i niecierpliwe runy. Zamazało nawet dyskomfort wywołany przebywaniem w pobliżu tak dużego zbiornika wodnego, a to już duża sztuka. Niepozorne, szklane kule odbijały promienie słońca i choć widniały na nich jakieś litery, to nie treść wypisana na tych oryginalnych naczyniach zafascynowała di Scarno, ale ich zawartość. Wiedziała co to jest. Jak mogłaby nie wiedzieć, skoro przeszła trening oklumencji i to bardzo w swej istocie brutalny? Wspomnienia, myśli, cienkie wstęgi przebrzmiałych wydarzeń na podobieństwo otaczającej ich coraz ciaśniej mgły, malowały dziwne wzory wewnątrz kul. Chiara musnęła lekko tę leżącą najbliżej, nie zastanawiając się nad tym, czy jest ona równocześnie pierwszą z kolei. Szczerze mówiąc, nie próbowała się nawet zastanawiać nad sensem wiersza czy rozwiązaniem zagadki. Przez moment na powierzchni ukazała się roześmiana twarz Ari pomagającej jej z iluzją na meczu, ale szybko została zastąpiona przez wystraszone oblicze dziewczyny z powitalnego przyjęcia. Chiara oderwała palce od szkła i cofnęła się o pół kroku.
- To wspomnienia. – mruknęła w powietrze, nie zwracając się do nikogo konkretnego. – Aristos. – dodała, obrzucając spojrzeniem trzech towarzyszących jej młodych mężczyzn. Cofnęła się o krok i pozostawiła im dalsze rozważania, nadal uparcie ignorując blond Gryfonkę, jak to postanowiła sobie, kiedy ta wyskoczyła z jakąś bzdurną zabawą.
- Czy któreś z was ma nóż, sztylet, cokolwiek tnącego skórę? – zapytała, wracając do swojego pierwotnego zadania. Skoro stanęli przed zagadką, mogła skorzystać z okazji i postoju.
- Nie zamierzam wchodzić na tę łódkę. – dodała jeszcze, kiedy otrzymała już narzędzie i zaraz potem oddaliła się na sam skraj pomostu, tuż przy granicy mgły, która przysłaniała niemalże całkowicie widok i sugerowała, że dalej nie ma już sensu iść.
Lasarus Virolainen
Lasarus Virolainen

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyPon 08 Wrz 2014, 12:11

Obserwował kątem oka Chiarę i Evana, rozmawiających na uboczu. Miał niejasne przeczucie, że coś go ominęło. I to coś było czymś poważnym. Albo tylko on, pomijając radosną blondynkę wzdychającą do chabrów, uważał, że wszystko jest w porządku i nie ma powodu by się zamartwiać. Powinni wyjść z tej kabały jak najszybciej i zająć się swoimi sprawami. Przykładowo Lasarus bardzo ochoczo chciałby porozmawiać z Vincentem. Albo z Ingrid. Nie wiedział kogo wziąć pierwszego na piwo. Chociaż ciotkę to chyba powinien zaprosić na coś mocniejszego. Z grzeczności oczywiście.
- Lasarus Virolainen. Wystarczy Las. Chociaż ostatnio zacząłem też reagować na „bękart”, jak jakiś posłuszny salonowy piesek. - uśmiechnął się do O’Connora i podał mu rękę. Niby Chiara dokonała prezentacji za niego, jednakże wychowanie kazało mu przedstawić się osobiście. W końcu nie mógł być zdany tylko na własną osobę w tym pokręconym pięciokącie.
I już miał zamiar zwrócić się do Soleil, kiedy knująca parka zakochanych gołąbków (a może niekoniecznie aż tak zakochana) wróciła do nich, a Evan postanowił się z nimi podzielić swoją błyskotliwością. Lasarus rozejrzał się dookoła i dosyć ciężko przychodziło mu uświadomienie sobie, że chabry są dosyć kiepskim nawiązaniem do koloru oczy Aristos. O innych ewentualnościach nie wspominając. Westchnął zrezygnowany i spojrzał na Chiarę jakby chciał jej mentalnie przekazać No serio? Mam ganiać za tą rozkapryszoną księżniczką?. Bo uwierzcie mi lub nie, ale wybitnie nie było mu na rękę, że wszystko, dosłownie cały jego świat, teraz ma się kręcić wokół Lacroix.
I zapewne by zaprotestował, gdyby nie to, że ledwo otworzył usta, a poczuł jak ktoś go ciągnie w stronę molo. Bez słowa sprzeciwu dał się zaciągnąć tam, gdzie go ciągnięto, jakby był pieskiem na smyczy, a kiedy już stanęli pozwolił sobie na minę niezadowolenia, chociaż po tym jak Gryfonka się odezwała, pozwolił sobie na śmiech. Taki czysty, radosny, bez ani krztyny sarkazmu.
- Mleko reniferów dobre na poranne wstawanie. Momentami lepsze to od kawy. – uśmiechnął się do Larsen i potargał jej nawet włosy. W końcu to takie nieszkodliwe stworzonko było! Szkoda tylko, że tak bardzo się mylił. – Lasarus. Brat tej tam ponurej i też uwielbiam renifery i zorze polarne. – uśmiechnął się ponownie i odszedł od niej niechętnie, bo nawet by pociągnął konwersację dalej, jednakże coś go zaintrygowało. Coś, co leżało na końcu molo.
Szklane kule, wypełnione po brzegi wspomnieniami. Tak naprawdę łatwo było się tego domyślić, pod warunkiem, że chociaż raz widziało się na jakiego zasadzie działa myśloodsiewnia. Virolainen stanął za Chiarą, obserwujący uważnie, jak opuszkami palców dotyka delikatnie powierzchnię szkła. Odwrócił wzrok, kiedy tylko zorientował się, że pod wpływem dotyku Włoszki na powierzchni pojawiła się twarz Aristos, zdając sobie sprawę, że w tym momencie mógł wchodzić na teren prywatności własnej siostry. Czego wybitnie nie chciał robić, a przynajmniej przy świadkach.
Stał więc bokiem, wpatrując się w taflę jeziora. Nie rozumiał co się dzieje. Czy tylko dla niego, towarzystwo Ingrid zapewniało Aristos bezpieczeństwo? A nawet gdyby została sama z Vincetnem, ten nie był kretynem. Nie zrobiłby jej trwałego uszczerbku na zdrowiu, bo doskonale wiedział, że wszyscy by go podejrzewali. I że chyba tylko Lasarus postawiłby mu z takiego obrotu sprawy Ognistą. A może po prostu był obojętny. Aristos Lacroix była jego narzeczoną i tylko tyle. Może, rok temu, rzuciłby się za nią w ogień. Ale to było rok temu. Teraz jego priorytety trochę się zmieniły, a Noir stała się dalekim wspomnieniem, nad którym zbytnio się nie chciał rozwodzić. Naprawdę nie chciał.
Słysząc prośbę Chiary, wyciągnął zza pasa, sztylet ze smoczą rękojeścią i podał jej. Przytrzymał ją jednak chwilę i z niesamowitą troską, której zapewne nie powinien jej okazywać, spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie rób niczego, co mogłoby być niebezpieczne. Nie sądzę by ta gra była tego warta. Ostatecznie, pewnie nic jej nie jest. – owszem, powiedział to tak jakby wiedział trochę więcej, chociaż jego wiedza, ograniczała się tylko do jako takiej znajomości dwójki osób, z którymi zniknęła. Z drugiej strony, nie chciał by jego siostra robiła coś wbrew sobie lub co w jej odczuciu jest niebezpieczne.
Gdy odeszła, wrócił do kul, jednakże żadnej z nich nie dotknął. Nie miał nawet najmniejszego zamiaru. Rozejrzał się po reszcie osób, która go otaczała. Tak naprawdę to co było na kulach, wydawało się proste i banalne jak wiedza o tym, czym jest śnieg. Westchnął ponownie i włożył ręce do kieszeni. Z góry uznał, że jednak zajmą się kulami. On też nie miał ochoty wsiadać do łódki.
- Cztery, więc pewnie związane z czterema osobami w tej grupie, które zagościły w jej życiu chociaż na momencik. – podszedł trochę bliżej i przekręcił głowę. – Słodka jak owoce, jak ich zapach nietrwała. Wolna jak wiatr choć w pragnieniach stała. Nie można mnie zawrócić, gdy raz już wybrzmiałam. Lecz można przełamać. Czy już wiesz, czym się stałam? – Przeszedł się wzdłuż nich, układając wierszyk tak, jak jemu wydawało się to najbardziej odpowiednie. – Mamy obietnicę. – wzruszył ramionami i westchnął. A potem oparł się o jeden z palików i zaczął gwizdać. I modlić się, by już się zbliżali do końca.
Evan Rosier
Evan Rosier

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyPon 08 Wrz 2014, 21:11

Szedł przez morze chabrów, czując jak ich intensywny zapach wiruje mu w nozdrzach, jak drażni wrodzoną wrażliwość powonienia, jak ciężko osiada na piersi i przyprawia o lekkie zawroty głowy. Nie oglądał się za siebie, zmierzał konsekwentnie do jasno wytyczonego celu, nie interesując się, czy reszta idzie za nim, czy domyśla się motywów, bo wbrew temu, co wydawało się Lasarusowi, wcale nie raczył podzielić się z nimi swoją błyskotliwością, nie czując bynajmniej takiej potrzeby. Wyznaczył drogę w kierunku jeziora, nie tracąc czasu na dyskusje, ale nie poinformował ich ani o swoich przypuszczeniach, ani o posiadanych informacjach. Jeśli bardzo pragnęli, mogli udać się w kierunku lasu, być może straciłby ich z oczu na kilka dobrych godzin, dopóki nie zorientowaliby się, że ich podróż jest bezsensowna, być może nie miałby wówczas na ogonie opóźniającego marsz, grymaszącego jak smarkacz bękarta, któremu w dalekiej Finlandii brakło najwyraźniej ojcowskiej dyscypliny. Nie interesował go puchar, nie interesowało zadanie, jeśli Mattias i Aristos wykonywali misję dla Czarnego Pana, a to mogła sugerować obecność śmierciożercy, najpewniej nie byli obecnie przez nikogo nadzorowani, on z kolei z radością sięgnąłby gardła jej drogiego kuzyna, w myśl słów, którymi przypieczętował swego czasu obietnicę. Kto wie, dla osłody może przyprowadzi mu na zamianę Irlandczyka. Co jednak najważniejsze, chcieli tego czy nie, tor zdawał się samoistnie prowadzić ich do pewnego celu, podsuwając pod nos wskazówki, wytyczając przed nimi taką, a nie inną drogę. Nie miał jeszcze pewności, czy każde z jego przypuszczeń się sprawdzi, ale im bliżej byli pomostu, im więcej odkrywała przed nim ścieżka, tym silniejszego przekonania nabierał.
Zerknął z ukosa na Chiarę, nie komentując jej słów, nie dopytując się też, do czego niezbędny jej w tej chwili nóż. Nigdy nie uczęszczał na runy, nieszczególnie interesował się tą starożytną dziedziną magii, nie darzył jej też zbyt dużym zaufaniem, kojarzyła mu się z lipnymi amuletami szczęścia sprzedawanymi przed okresem egzaminacyjnym na korytarzach przez młodych przedsiębiorców, ewentualnie przez obwiązane chustami, obwieszone złotem podstarzałe czarownice kręcące się ze swoim małym biznesem w okolicach Nokturnu. Wiedział jednak dobrze, że panna di Scarno fascynowała się nią w stopniu przekraczającym przeciętną wiedzę ucznia Hogwartu, skoro więc jej sposób mógł okazać się w choćby minimalnym stopniu pomocny, nadając im kierunek i przyspieszając marsz, nie miał powodów, by jej tego zabraniać. Nie słyszał rozmowy prowadzonej na tyłach, zbyt skoncentrowany na drodze i krótkiej dyskusji z Chiarą, kiedy zaś wkroczył na pierwsze deski molo, wyczuł jak ciało Krukonki spina się nieznacznie, a ona odbiera odeń sygnet i cofa dłoń. Obrzucił ją krótkim spojrzeniem, otoczenie jednak szybko przyciągnęło jego uwagę. Wraz z ostatnią osobą, która weszła na pomost, wokół nich pojawiła się i zagęściła mlecznobiała mgła, odbierając możliwość oceny odległości, w zasadzie w ogóle zacierając widoczność, uszczuplając ją do desek zmurszałego molo i kołyszącej się na wodzie, samotnej łódki.
Przyglądał się w milczeniu, jak Chiara podchodzi do ułożonych w rzędzie kul, jak muska palcami jedną z nich, a potem instynktownie cofa dłoń, rozwiewając wątpliwości, utwierdzając go w przekonaniu, że nie mylił się, obierając tę drogę, że ścieżka dziwnym zrządzeniem losu opierała się na połączonych ze sobą wspomnieniach, wskazówkach, symbolach dotyczących jednej tylko osoby – Aristos. Raz jeszcze zerknął na łódkę, a potem na szklane kule, przy których teraz kręcił się bękart. Zamiast jednak podejść do niego, skierował się ku Chiarze, jednym uchem wysłuchując w skupieniu słów zagadki, których prawdopodobnie i tak nie przeczytałby jak trzeba bez okularów. Chwycił dłoń, w której dziewczyna dzierżyła nóż, a potem wzniósł na nią chłodne spojrzenie.
— Potrzebujesz krwi, di Scarno? Daj mi to, zrobię to za ciebie. — Jego głos był stanowczy, nie pobrzmiewała w nim jednak troska słyszalna od Lasarusa, który w pewnym momencie przypomniał sobie chyba, że posiada siostrę. Przy jej stanie utrata krwi nie była jednak najlepszym możliwym pomysłem.
Wzniósł wzrok, dostrzegając kłębiące się nad nimi ciemniejsze chmury, gęstniejącą wokół, oplatającą ich lepką mgłę. Nie było czasu na głupoty. Nie skierował się jednak do łódki, pierwszy raz podobnie jak inni wybrał zagadkę, bo skoro napotkali się na nią na swojej drodze, nie należało jej bynajmniej lekceważyć. Przyklęknął przy ułożonych równo kulach, powstrzymując naturalną ochotę, by zupełnie przypadkiem strącić do wody bękarta, który wręcz prosił się o to wspieraniem o spróchniały palik, a potem omiótł je spojrzeniem, przypominając sobie słowa wierszyka. A więc obietnica. Obietnica, którą złożył kilka tygodni temu? Dotknął połyskującego szkła jednej z nich, a na błyszczącej tafli odbiło się tonące w śniegu Emerald Fog, wraz z rozległym jeziorem i Aristos tnącą ostrzami łyżew twardą lodową pokrywę, która już za kilka sekund miała pęknąć. Zmarszczył brwi w pierwszym odruchu niezadowolenia, nie zatrzymał się jednak, przesunął kule i ułożył je w kolejności.
Soleil Larsen
Soleil Larsen

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyWto 09 Wrz 2014, 10:31

Sol raźnie kroczyła pomiędzy dwoma poważnie górującymi nad nią osobnikami płci przeciwnej, trzymając ich uparcie za ręce i od czasu do czasu wymachując nimi w przypływie entuzjazmu. Podobała jej się ta przygoda! To znaczy, przynajmniej tak długo jak Tytan się nie pokazywał i mogła być zwyczajną, radosną sobą.
- Och, jesteś z Norwegi?! – wykrzyknęła odrobinę zbyt głośno, kiedy Lasarus wspomniał o mleku reniferów. - Ja nie lubię kawy, kawa jest okropna. Kwaśna i gorzka naraz, to zło połączenie. I jest bardziej niezdrowa, mleko zawiera wiele pożytecznych składników, dlatego warto je pić. – wypowiedziała to wszystko na jednym oddechu, nie przestając się promiennie uśmiechać i nie zauważając nawet, że morze chabrów ustępuje miejsca deskom pomostu. Dopiero kiedy jej towarzysze przystanęli, ona również się zatrzymała, bo właściwie nie miała specjalnie innego wyjścia. Zafascynowana mgłą (nie, nie kulami) puściła dłonie Cu i Lasa, podchodząc odważnie do krawędzi pomostu i wkładając dłoń w gęstniejące z każdą chwilą, lotne mleko.
Ukontentowana tym, co wywnioskowała, cokolwiek to było, cofnęła się o pół kroku i zaczęła grzebać energicznie w sporranie, niewielką wagę przykładając do tego, co działo się dookoła. Nie zarejestrowała więc czym właściwie są kule i ominęła ją dramatyczna scena przekazania noża. Ach ta Sol.
Zamiast tego walczyła z wełnianym, kolorowym kawałkiem materiału, który zdecydowanie nie powinien był się zmieścić do torby tej wielkości. I nagle, ni z tego ni z owego, jakiś niewielki przedmiot oderwał się od włóczki i poszybował w powietrze, po kilku sekundach opadając na molo i tocząc się po nierównej desce przed siebie. Sol niewiele się zastanawiając ruszyła za ową tajemniczą rzeczą, wydając z siebie dźwięk, który przypominał okrzyk bojowy i brzmiał mniej więcej: „guuuuziiiiiiczkuuuu”! Biedaczka po drodze na kogoś wpadła, ale zbyt zaabsorbowana pogonią za drogocennym, niepowtarzalnym i unikatowym elementem swojej garderoby, który zaginął tajemniczo kilka miesięcy temu i teraz pojawiał się niespodziewanie, zdążył wykrzyknąć jedynie „przepraszam” i nie sprawdziła nawet, kto miał nieszczęście stać na jej drodze.
Mistrzyni Alpacalipsa
Mistrzyni Alpacalipsa

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptyWto 09 Wrz 2014, 22:20

Chmury nad ich głowami zbierały się coraz wyraźniej, groźniej, a błękitu nieba jeszcze do niedawna rozświetlającego powierzchnię jeziora nie dało się już uświadczyć. Mgła gęstniała, coś chlupotało podejrzanie pod deskami pomostu, który pamiętał zapewne lepsze czasy; panna di Scarno oddaliła się zdecydowanie zbyt daleko, choć zdrowy rozsądek nakazywał, by nie tracić towarzyszy niedoli z oczu, a przynajmniej mieć ich na wyciągnięcie ręki. Niefrasobliwość była najwyraźniej rodzinna, bo pan Virolainen opierający się o przeżarty wilgocią i czasem słupek również prosił się o nieszczęście - w przeciwieństwie do siostry on jednak otrzymał je wyjątkowo w czas. Trzask, chrobot osuwających się odłamków i donośny plusk przerwały niepokojącą ciszę. I chociaż pan O'Connor dość przytomnie prędko wyciągnął do chłopaka dłoń, szkoda została poczyniona. Mokre ciuchy nie są niczym przyjemnym, nieprawdaż, panie Virolainen?
Warto jednak dodać, że o wiele ważniejszy wypadek miał miejsce w zupełnie innym miejscu molo. Gdy pan Rosier skupiał swój wzrok na złotych literach, gdy jego ślepia prześlizgiwały się po obrazie, który podsuwała kula, panna Larsen urządziła sobie polowanie. Polowanie nie byle jakie i wagi najwyższej! Guzik-uciekinier zbliżał się nieuchronnie ku swej drodze na wolność, blondynka nie dawała jednak za wygraną, z dzielnym bojowym okrzykiem ruszając w pogoń. Udało jej się co prawda uchwycić drania, nim zginął w odmętach wody, przy okazji jednak potrąciła pana Rosiera. Rzuciło nim na kolana, zachwiało niebezpiecznie, trącona dłonią kula potoczyła się i zniknęła na krawędzi pomostu, lecz zamiast zniknąć z pluskiem...
Feeria obrazów, kolorów, zamazanych postaci, wyraźny blask ognia, kielich leżący na podłodze, błysk bławatkowych oczu, to wszystko zawirowało w powietrzu, zmieszało się z mgłą; niewyraźne, ulotne, nieczytelne dla kogoś, kto nie był właścicielem wspomnienia obrazy mieszały się ze sobą, a po chwili rozprysnęły się we wszystkie strony, znikając razem z mgłą.
Jezioro skuła gruba warstwa lodu, powietrze wyraźnie straciło kilka stopni, a we włosach, na ubraniach i skórze dzielnych wędrowców zaczęły osiadać płatki śniegu.
Brawo, panno Larsen, pani nieuwaga na coś się przydała. Droga stoi przed wami otworem!

Przejście wyglądało na stabilne; pokrywa lodowa była gruba, mocna, uwolnione wspomnienie przyniosło ze sobą chłód pamiętnego dla Rosiera dnia, mróz szczypiący w policzki, choć jeszcze niezbyt dotkliwy. I śnieg. Wirujące w powietrzu płatki. Powietrze nabrało zupełnie innego smaku i przyniosło ze sobą nieco otuchy - w końcu okazało się, że ich poprzednie kroki były odpowiednie, jezioro zostało pokonane. Jednak czy na pewno? Moi drodzy, uprasza się o spacerowanie żwawym tempem. Nie ociągamy się, nie spoglądamy również w dół - nie chcecie przecież dojrzeć, że pod powierzchnią czai się coś niepokojąco dużego...
Ciszę, jaka zapadła, przerwał rozpaczliwy krzyk gdzieś z oddali, z gęstwiny drzew po drugiej stronie jeziora, zaś gdzieś na wschodnim jego końcu rozległ się huk, jakby coś uderzyło w lód i nie dało rady go pokonać. Wiadomo jednak, nie od dziś, że żadne zaklęcie nie jest wieczne. Do dzieła, kochani. Możecie rzucić wyzwanie lodowej ścieżce, lub zawrócić. Wybór należy do was.


Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Alpacalipsa dnia Sro 10 Wrz 2014, 12:16, w całości zmieniany 2 razy
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptySro 10 Wrz 2014, 00:23

W ciemnych oczach Chiary błysnęło niezrozumienie, kiedy Lasarus wręczając jej sztylet, przy okazji wygłosił jej krótką pogadankę. Nie potrzebowała jej, nie wiedziała w jaki sposób się do niej odnieść i jak ją interpretować, dlatego postanowiła odsunąć ją jak na razie od siebie, przynajmniej do czasu, aż będzie miała możliwość w pełni się na niej skoncentrować. Za bardzo scena ta przypominała inną, mającą miejsce w okolicznościach, których wolałaby nie odtwarzać. A jednak dostrzegała tu analogię, podobną bezsilność u siebie samej. Zacisnęła palce do białości na kościanej rękojeści noża i już miała odejść bez słowa, kiedy drogę zastąpił jej Rosier. Wykrzywiła się odrobinę drwiąco, kiedy chwycił rękę, w której trzymała nóż. Nie próbowała się szarpać. Po prostu przez chwilę przyglądała mu się uważnie bez słowa, pociemniałymi oczami lustrując jego napiętą twarz, aż w końcu westchnęła i odezwała się cho, tak by tylko on mógł ją usłyszeć.
- To tak nie działa, krew i rytuał to jedna istota. Poza tym twojej magii potrzebujemy bardziej. – kiedy podniosła wzrok, ze zdumieniem odkryła, że droga przed nią stoi otworem, a Evan przygląda się już kulom, bez reszty poświęcając im swoją uwagę. Nie miała pewności ile usłyszał, ile wiedział, ale nie miało to żądnego znaczenia. Wiedziała, czego od niej oczekiwał, czego potrzebował. W tej chwili całym sobą pragnął odnaleźć Aristos i nie pozostawiał pod tym względem żadnych wątpliwości komukolwiek. Na moment zacisnęła mocno usta, jakby chciała pohamować cisnące się nań słowa wątpliwości, po czym przesunęła w roztargnieniu palcem po płazie sztyletu i nie oglądając się już za siebie, zajęła swoje miejsce przy wejściu na molo. Być może nie powinna się oddalać, jednak nie potrafiłaby znaleźć w sobie wystarczającego skupienia w pobliżu reszty drużyny, użyjmy tego słowa, choć przecież tak naprawdę nią nie byli.
Czując w lewej ręce ciężar sztyletu, skupiła się na cieple i delikatnym drżeniu różdżki, która podzielała niepokój i opory właścicielki. Wyczarowała sprawnie maleńkie naczynie, po chwili wrzucając do niego sygnet. Przyjrzała mu się pobieżnie, zapamiętując wyryty na nim emblemat. Jeśli miała do czegokolwiek dobrą pamięć, to bez dwóch zdań były to symbole, jej pasja zobowiązywała. Z ciężkim westchnieniem wsunęła różdżkę za pasek czarnej sukienki i uchwyciła sztylet lewą ręką. Za kilka chwil ta magiczna broń, jedyna, która nigdy jej nie zawiodła, miała być nie bardziej przydatna od zwykłego kijka znalezionego w lesie. Na całe szczęście dziewczyna miała doświadczenie i potrafiła sama się okaleczać, inaczej musiałaby bowiem prosić kogoś o pomoc, a chyba nie potrafiłaby, zawłaszcza w tym momencie. Poprowadziła dość głębokie nacięcie od łokcia aż do nadgarstka, w linii kciuka, omijając wszystkie ważniejsze naczynia, żyły i tętnice. Nie chciała się wykrwawić, aż taka ofiara nie była im potrzebna. Przyglądała się jak rubinowe kropelki spływają po jej nienaturalnie bladej skórze do miseczki, kalając czystość metalu, z którego wykonany był pierścień. Po chwili jednak z ust Włoszki melodyjnym strumieniem zaczął wypływać strumień łacińskich słów, układających się w inkantację. Nie było to żadne sprecyzowane zaklęcie, konkretne, powtarzalne zdania, muszące pozostawać w takiej samej kolejności. To było bardziej błaganie, modlitwa, wezwanie run w potrzebie. I runy odpowiedziały.
Kiedy miseczka napełniła się po brzegi, krew zaczęła obracać się z coraz większą prędkością tworząc niewielki wir czerwieni, która niedługo później wsiąkła, zlewając się w jedno z sygnetem, który nabrał szkarłatnego połysku i mienił się teraz lekkim blaskiem, który miał stawać się coraz silniejszy, w miarę przybliżania się do Aristos. Runy skomplikowanym splotem ciągnęły się wzdłuż jednej z krawędzi pierścienia, dając do zrozumienia Chiarze, że ofiara została przyjęta, a starożytna mądrość przodków miała i tym razem przyjść z pomocą. Wsunęła w tej chwili już zaklęty artefakt do kieszonki i przyjrzała się plamie czerwieni, która powiększała się z każdą chwilą, wsiąkając w deski mola. Powinna w jakiś sposób zatamować upływ krwi, ale tym razem nie mogła przecież po prostu użyć zaklęcia. Uświadomiwszy to sobie pobladła lekko, choć może winna była temu utrata życiodajnych płynów i przyjrzała się elementom garderoby, zastanawiając się który z nich posłuży za bandaż. Zanim jednak zdążyła cokolwiek postanowić, ktoś ją wyręczył, ktoś wyczarował czysty opatrunek, nie zadając pytań i nie żądając odpowiedzi. Podniosła wzrok i napotkała wściekłe spojrzenie Lasarusa, któremu odpowiedziała lodowata pustka. To nie była jego decyzja, to nie była jego walka. Ze zdumieniem zarejestrowała nagłą zmianę pogody, zatracona w rytuale, nie miała pojęcia co działo się dookoła.
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody EmptySro 10 Wrz 2014, 23:13

Lasarus wydawał się być całkiem sympatyczną osobą, a dodatkowe punkty w oczach O'Connora nabijał konwersując z Soleil. To nie była jednak zwykła rozmowa, gdyż znaczna większość uczniów traktowała ją jak chorą na umyśle i tak też się do niej odnosiła - z rezerwą, krótko, niezobowiązująco. Musiał przyznać, że kilka razy, kiedy miał gorszy dzień, i jemu zdarzyło się gorzej potraktować ten niesamowicie aktywny promyk gryfońskiego słoneczka, jednakże potrafił się zrekompensować. Nie zamierzał więc nigdy nazywać nowo poznanego chłopaka bękartem, szczególnie, gdy tak dobrze traktował jego młodszą koleżankę. Bękart, kto to wymyślił? Doprawdy, niektóre rodziny czy też kręgi, jak kto woli, budziły w tym z natury optymistycznie nastawionym do życia Irlandczyku uczucie pogardy graniczącej ze zdenerwowaniem. Wyznając równość z urodzenia poniżanie dziecka za coś, co nie było w żadnym stopniu jego winą było nie do ogarnięcia przez jego umysł. Tak więc on również uśmiechnął się do Lasa, bo kto wie, może zostaną dobrymi kumplami.
Nie zdążył udzielić odpowiedzi w zabawie Larsen, gdyż razem z innymi skupił się na szklanych kulach. Otoczenie sprawiło, że i jemu w jednej z kul ukazał się obraz związany z Aristos. Pamiętne pływanie w jeziorze u stóp Hogwartu(całe szczęście, że niespodziewana interwencja Gilgamesha nie zmąciła tej przyjemnej wizji przeszłości.
Uśmiechnął się nieświadomie, widząc ponownie mokre loki Lacroix, które wspaniale współgrały z jej jedynym w swoim rodzaju uśmiechem. Chętnie by dłużej nad tym posiedział, gdyby nie pewien drobny incydent, który wytrącił go ze stanu zamyślenia. Skrzypienie, a następnie trzask drewna, którym efektu dopełnił donośny odgłos ciała wpadającego do wody. Chyba Las nie należał do szczęśliwców, bo taka zimna kąpiel na początku wędrówki nie stanowiła pozytywnego punktu programu.
Od razu wyciągnął do niego rękę, chwytając go, by mocnym pociągnięciem pomóc mu w szybkim powrocie na molo. W samą porę jak się okazało, bo zabawy Sol zamroziły jezioro tuż po tym.
- No stary, jeszcze trochę i sprzedawali by cię jako mrożonkę. Nawet na północy to już chyba przesada w kwestii zimna, co? - zażartował, po czym potraktował go zaklęciem "Sicarre". -Smarkający nam się nie przydasz. - dodał z szerokim, wręcz rozbrajającym uśmiechem, po czym rozejrzał się dookoła. Najwyraźniej woda przestała stanowić jakikolwiek problem, choć śniegu nie przywitał z wybitnym entuzjazmem. Krzyku tym bardziej.
Poderwał głowę do góry, odrywając wzrok od lodowej powierzchni, próbując umiejscowić źródło głosu. Miał tylko nadzieję, że nie należał on do Aristos, choć niestety brzmiał podobnie.
Chwycił Sol za rękę, po czym rzucił do reszty towarzyszy broni, albo chociaż różdżek:
- Zbieramy się stąd, lepiej nie sprawdzać co próbuje zaczerpnąć świeżego powietrza.
Był zaskakująco poważny jak na niego i skinął jeszcze na Chiarę, która bawiła się runami. Aż przypomniał sobie zajęcia z tym dziwnym profesorem i nadal twierdził, że to zupełnie nie jego broszka. Jak widać di Scarno lubiła się w to bawić. Czekał aż da im wskazówki, chociaż wywoływało to u niego irytację, wciąż jeszcze skrzętnie ukrywaną. Nie czas na nerwy, to fakt, ale wolał już działać, robić coś konkretnego, a nie gapić się na Krukonkę jak ciele w malowane wrota, oczekując zbawczych informacji. Musiał się skupić na Soleil, bo inaczej jego humor zacznie się turlać w dół. Był na dobrej drodze.
Sponsored content

Przeszkody Empty
PisanieTemat: Re: Przeszkody   Przeszkody Empty

 

Przeszkody

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy :: Obóz Letni :: Etap II
-